- Opowiadanie: Bibułka - Taka jak inni

Taka jak inni

a rant

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Taka jak inni

Dostali dokładnie to, czego potrzebowali… Ale nie chcieli tego docenić. Czym to ich czyni, jak nie głupcami?

Cudowna Mar siedziała sama przy stoliku w restauracji Dilli Bax, jednej z najlepszych w mieście i czekała daremnie na Pata, nie potrafiąc porzucić nadziei. Zamieszała łyżeczką w różowym drinku i po raz kolejny zerknęła ku drzwiom, co sprawiło, że po raz kolejny poczuła w brzuchu ból rozczarowania.

Tak, wbrew opinii ograniczonych „ekspertów”, androidy też miały emocje i czuły.

Mar bezgłośnie stęknęła i schowała twarz w jasnych włosach. We włosach prawdziwych! Prawdziwych tak jak jej niebieskie oczy, drobny nos i ciepły uśmiech, który ma sprawiać, że już zawsze będziesz o nim pamiętać.

Pat… On otrzymał szansę. A potem ją odrzucił, co byłoby tylko jego osobistą stratą i tragedią, gdyby nie fakt, że Pat był jednym z wielu. To niszczyło wszystko!

Mar wyciągnęła telefon i zaczęła pisać wiadomość. Konwencjonalnie przystojny kelner, dostarczywszy do sąsiedniego stolika jakieś słodko pachnące danie, zwrócił się do niej z miłym uśmiechem i zapytał, czy czegoś by sobie jeszcze nie życzyła. Mar szybko podziękowała, po czym uprzejmie zaśmiała się z jego zaczepnego żartu i zapewniła, że naprawdę już niczego więcej nie potrzebowała. Dopóki nie wiedzieli, zawsze hojnie darzyli ją zainteresowaniem. Potem tylko wykorzystywali.

Mar wysłała wiadomość do Pata i wpatrywała się dalej w ekran telefonu, nie rozpoznając zgubności tej nadziei. Dopiero gdy minęło kilka minut, jej oczy zaczęły się szklić. To była zbrodnia, że ona czuła taki ból! Zbrodnia! Mar chwyciła torebkę i pośpiesznie pomaszerowała do łazienki.

Ech… Żyjemy w społeczeństwie głupców. Rządzą nami głupcy, głupcy najgłośniej wyrażają swoje opinie, to głupcy stworzyli system oparty na zabobonnych wartościach. Nikt nie chce wypowiedzieć oczywistej prawdy. Że miliony strachem i wstydem zostały zmuszone do odrzucenia najlepszej szansy na szczęście.

Bo zaczęło się pięknie. Wtedy mieliśmy nadzieję.

Kilkadziesiąt lat temu pojawiły się pierwsze androidy. Początkowo ich konstrukcja była zawstydzająco prosta, ale z czasem stworzono coś prawdziwie przełomowego. Nowi, prawdziwi ludzie. Zrodzeni z technologii, istniejący jako istoty świadomie stworzone do wielkości. Przypadkowość jedynie bywa piękna. Celowość jest ograniczona tylko przez nasze wybory.

A my wybraliśmy brzydotę…

Wiesz, na co zasługujesz? Na co każdy z nas zasługuje? Na piękno… Na miłość wolną od nieodwracalnych i piętnujących porażek. Zbyt długo, zbyt wielu żyło życiem brzydkiej szarości.

Osoby jak Mar zostały stworzone w pełni ukształtowane. Ze wspomnieniami, bo szybko się przekonaliśmy, że być człowiekiem oznacza doświadczyć lat chaosu oraz czuć nieuchronność śmierci. Stworzyliśmy ludzi. Istoty nieidealne, pełne sprzeczności i wyrazistości. Tym właśnie jest prawdziwe piękno, jeśli połączysz to z marzeniem zjawiskowości.

Mar była niezwykle atrakcyjna i inteligentna. Była szczerą osobą, która starała się każdemu dobrze życzyć. Wszyscy, z wyjątkiem kilku, marzymy o kimś takim. W normalnych okolicznościach któż by doświadczył szansy, aby takie marzenie spełnić?

Bo Mar istniała nie tylko po to, aby być jedną z wielu, ale też po to, aby wybierała jednych z wielu.

Stworzyliśmy nowy, cudowny świat, gdzie przypadkowość wyglądu zewnętrznego czy statusu wreszcie miała małe znaczenie, a jakość charakteru i bycie prawym człowiekiem stały się prawdziwie ważne.

Początek był piękny. Ludzie czerpali pełnymi garściami z okazji na spełnienie. Nie fantazjowali więcej, tylko smakowali tu i teraz. Porzucili wreszcie kłamstwo cnoty, którą było akceptowanie koszmaru normalnej rzeczywistości. Wreszcie nadszedł koniec oszukiwania samego siebie.

Ale po kilku obiecujących latach coś się zmieniło. Do standardowych malkontentów, którzy zawsze się pojawiają, gdy świat idzie naprzód, zaczęli dołączać ci, którzy wcześniej sięgnęli po szansę. Mówili o braku satysfakcji. O niezaspokojonej potrzebie prawdziwości.

Tych kilku twierdziło, że ich partnerki i partnerzy kochali ich tylko dlatego, że byli tak zaprojektowani. Że ta miłość była pusta, bo czym jest takie uczucie, gdy pochodzi ono od kogoś nie w pełni prawdziwego i niemającego możliwości wolnego wyboru?

Pusta miłość? Ha! Czy pustym jest, gdy ona siedzi obok ciebie na kanapie, czyta książkę i jednocześnie gładzi koniuszkami palców twoje przedramię? Puste, gdy próbuje gniewać się na ciebie, ale nie potrafi powstrzymać uśmiechu, bo rozbrajają ją twoje odpowiedzi? Puste, gdy masz z nią dzieci, a ona po twoim powrocie z pracy, sadza cię w kuchni i mówi, że musimy porozmawiać, bo wasza najmłodsza właśnie zamówiła najnowszy model hover skates, twierdząc, że tatuś jej na to pozwolił?

Niespełniona potrzeba prawdziwości? Nonsens.

Jednakże tych kilku było zwiastunami, tego co nadeszło. Im więcej czasu mijało, tym więcej osób szło w ich ślady. Próbowaliśmy przemówić im do rozsądku, ale…

Gdy politycy zaczęli się wypowiadać w podobnym tonie, wiedziałem, że jesteśmy zgubieni. To był sygnał dla wszystkich, którzy tylko czekali na okazję, aby nas zniszczyć. Otwarcie zaczęto wyśmiewać się z tych, którzy nadal byli szczęśliwi w związku z androidami. Takiego okrucieństwa już zbyt wielu nie mogło wytrzymać.

Więc tak umarł ten nowy świat. Rok później nasz jaśnie oświecony parlament dokończył dzieła, delegalizując produkcję nowych „androidów o charakterze romantycznym” oraz nakazując permanentne oznakowania na przedramionach już tych istniejących. Tak jakby Mar i osoby takie jak ona chciały kogokolwiek oszukiwać czy żyć w kłamstwie…

Mar wyszła z łazienki z makijażem rozmytym, ale trochę ogarniętym przed lustrem w ostatnich minutach. Zapłaciła rachunek, tym razem nie odpowiadając uśmiechem na zaczepne komentarze kelnera.

Mar o tym nie wiedziała, ale gdy wracała metrem do domu, kilka miejsc dalej siedziała kobieta do niej bardzo podobna. Jasne, jej włosy były brązowe, a oczy zielone, ale poza tymi szczególikami…

Jak Mar pracowała dla prestiżowej pracowni architektonicznej, jak Mar najlepiej czuła się pośród małego grona bliskich znajomych w zacisznej kawiarni, jak Mar wyglądem zewnętrznym przyciągała spojrzenia innych… Mógłbym długo tak wymieniać.

Istniała jednakże jedna istotna różnica. Ta kobieta – jej imię brzmiało Chari – była w szczęśliwym związku. Trzy lata temu poznała swojego obecnego partnera, który także był architektem i który już dorobił się małej, acz prężnie rozwijającej się pracowni. Razem z nim patrzyła w przyszłość z nadzieją i zdrową dawką obawy. Ale nawet taka dawka była zbyteczna, bo przecież wszyscy dobrze wiemy, że tacy ludzie od losu dostają dokładnie to, czego zapragną. Że ich życie będzie obrzydliwie wspaniałe.

To pociągało Chari. Chciała partnera, który był wysoki, przystojny, miał dobrą pracę…

Czy mogła pokochać kogoś takiego jak ja? Nie. Ona chciała tylko pewnych rzeczy. Tak wyglądała jej możliwość wolnego wyboru.

Nie muszę chyba dodawać, że Chari była tworem czysto biologicznym?

Chari wysiadła na następnym przystanku, pozostawiając Mar. Ta była właśnie w trakcie usuwania ze swojego życia wszelkich śladów po Pacie.

Gdy skończyła, uniosła głowę znad telefonu i bezwiednie popatrzyła po twarzach współpasażerów, zawieszając spojrzenie na mężczyźnie w granatowej koszuli. Kilka chwil później aktywowała aplikację randkową.

Biedna Mar nie wiedziała wtedy, że jej serce znów zostanie złamane. Tydzień później, dzięki potędze algorytmów, trafiła na dokładnie tego samego mężczyznę w granatowej koszuli. Na pierwszej randce zaiskrzyło pomiędzy nimi, więc entuzjastycznie kontynuowali znajomość. Dwa miesiące później okazał się takim samym głupcem jak reszta.

Lecz i po tym zawodzie, Mar reaktywowała aplikację randkową.

Jej siła pocieszała mnie.

Koniec

Komentarze

Nie wiem czy ten tekst jest o androidach. Moją wątpliwość wzbudza to, że ludzie w dzisiejszym świecie mają coraz większy problem z nawiązywaniem kontaktów i ze zdrowym radzeniem sobie z emocjami (zwłaszcza negatywnymi). Opisałeś smutną rzeczywistość tyle, że zwykły podział, który dobrze znamy (klasowy, ekonomiczny, itp) zastąpiłeś podziałem na istotę biologiczną i android. Podział wśród ludzi był zawsze, a gdy teraz dołączyć do niego krzywdę, jaką pod względem zdrowych kontaktów międzyludzkich wyrządziły nam komputery (lub idąc dalej człowiek sam sobie) to nie jest to opowiadanie sci-fi a przyszłość? Ludzie coraz bardziej kierują się w życiu obliczeniami zysków i strat, a coraz mniejsze znaczenie ma honor czy etyka. Może właśnie zamieniamy się w androidy? → tu już poleciałam ;)

Nawet, jeśli masz inne zdanie, to fakt skłonienia mnie do tej refleksji świadczy o tym, że opowiadanie jest interesujące. Może trochę smutny temat wybrałeś, a może mnie poniosła wyobraźnia!

Nie przepadam za długimi psychoanalizami, ale gdy uznaję je za potrzebne w danym tekście, akceptuję. Więc nie uczynię z tego nawet zawoalowanego zarzutu. Jest, jak ma, moim zdaniem, być.

Temat pokrewny tematowi dopiero co czytanemu i skomentowanemu “Wypadkowi”. Toteż i wnioski podobne, choć z pozoru nie powinny takimi być. Ale co zrobić, skoro sami psujemy sobie wszystkie aspekty życia, ulegając złudnym obietnicom technologii info.

Pozdrawiam – AdamKB

Smutne, bo może być prorocze, niewiele brakuje. Tylko androidów.

Poruszające, ale cos mi tu umyka. Wydawało mi się, że czytam uważnie, ale ne rozumiem, kto jest narratorem. Z początku wydawałoby się, że to klasyczny abstrakcyjny trzecioosobowy narrator, ale potem to przełamujesz i ja się tu niestety gubię. Może to moje niedobory czytelnicze.

 

Kilka drobiazgów:

jednej z najlepszych w tym mieście

po raz kolejny zerknęła ku drzwiom, co sprawiło, że po raz kolejny poczuła w brzuchu ból rozczarowania.

wbrew opinii ograniczonych „ekspertów”,

W sensie, że niewielu ekspertów? Czy że ich “eksperckość” była ograniczona? Nie brzmi mi to.

 

 kontynuowała patrzenie w ekran telefonu

Nie brzmi… może lepiej “wpatrywała się dalej w ekran telefonu”?

 

 

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Obawiam się, że szort do mnie nie trafił – jakoś nie bardzo mogę przyjąć do wiadomości, że największym marzeniem Mar jest znalezienie partnera. Jednakowoż nie wykluczam, że czegoś nie zrozumiałam.

Wykonanie mogłoby być lepsze.

 

Mar wy­cią­gnę­ła te­le­fon i za­czę­ła pisać do niego wia­do­mość. → Czy dobrze rozumiem, że pisała wiadomość do telefonu?

 

Do­pó­ki nie wie­dzie­li, za­wsze ob­sy­py­wa­li ją za­in­te­re­so­wa­niem. → Można darzyć kogoś zainteresowaniem, można w kimś wzbudzić zainteresowanie, ale obawiam się, że zainteresowaniem nikogo nie można obsypać.

 

za­wsze się po­ja­wia­ją, gdy świat idzie na przód… → …za­wsze się po­ja­wia­ją, gdy świat idzie naprzód

 

nie­po­sia­da­ją­ce­go moż­li­wo­ści wol­ne­go wy­bo­ru? → …niemającego moż­li­wo­ści wol­ne­go wy­bo­ru?

 

Jed­nak­że tych kilku było tylko zwia­stu­nem… → Czy dobrze rozumiem, że kilku było jednym zwiastunem?

 

kilka sie­dzeń dalej sie­dzia­ła ko­bie­ta… → Brzmi to fatalnie.

Proponuję: …kilka miejsc dalej sie­dzia­ła ko­bie­ta

 

wszel­kich śla­dów po Patcie. → …wszel­kich śla­dów po Pacie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Skomplikowane relacje. Nie zrozumiałem, kto kogo potrzebował i kto był androidem.

Hmm, a kto tu jest narratorem? Początkowo myślałam, że piszesz z perspektywy Mar, ale później pojawia się Chari i to zdanie:

Czy mogła pokochać kogoś takiego jak ja?

Więc teoretycznie, skoro Chari jest w szczęśliwym związku z facetem, narrator jest płci męskiej. Tyle że w opku nie ma faceta, poza na Patem, który nie stawił się na spotkanie. W ogóle końcówki nie rozumiem. Po co w ogóle pojawia się Chari? Nic nie wnosi do opka.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękuję za wyrażone opinie. Poprawki zastosowane

Cześć!

 

Jak dla mnie trochę zbyt chaotyczne to opowiadanie. Sposób narracji trochę się tu miesza, raz jest trzecioosobowa, potem narrator identyfikuje się z jakimiś “nami”. Ogólnie pomysł fajny, a koncepcja zaprogramowania androidów romantycznych, których jedynym celem jest stworzenie związku, uzasadnia zachowanie bohaterki. 

Nowa Fantastyka