- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Telchinowie

Telchinowie

Nie bedzie twistów i edycji. 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Telchinowie

Prawdziwy przełom mógł nastąpić tylko w momencie, gdy zdał sobie sprawę, iż palce nie mogą przekazać więcej prawdy, niż wypowiadane słowa. Maszyna do pisania poszła w odstawkę, gdy zrozumiał proces pisania. Wiedział już ostatecznie o palcach wypełnionych innym bytem, niż tym, który panuje nad głosem. Na szczęście ta myśl przyszła, gdy był już daleko. W samotni nad jeziorem, nieopodal starej chaty, przyglądał się teraz czapli, przesiadającej  na gałęzi wierzby, bacznie wypatrującej ryb na powierzchni. Towarzyszyła mu Wiera tak samo wsłuchana i wpatrzona w oczy natury jak on. 

– Myślisz, że ona jest szczęśliwa? – zapytała. 

– Uważam, że się nad tym nie zastanawia. A ty kochanie, jak zwykle pytasz o istotę nad  która łamie sobie głowę od dłuższego czasu. 

– Dlaczego akurat czapla jest taka piękna? – zapytała, nie oczekując odpowiedzi.

– Nie wiem, ale Egipcjanie opisywali je w czasach nowego państwa wielokrotnie. Niosła na skrzydłach samego Ozyrysa.  

– Widziałam ją w snach, gdy pierwszy raz ujrzałam taniec żurawi. A ty jak zwykle nie chcesz mi nic powiedzieć – spojrzała wymownie.

– Jaskółkom nie wolno wiedzieć o tym, o czym śnią żurawie – a tym bardziej czaple. Pamiętaj o tym czego uczono cię w Wierchnoje. Wiesz doskonale, dlaczego nie zostałaś zakwalifikowana do drugiej fazy szkolenia i to cię uratowało. Twoje koleżanki nie miały tyle szczęścia i teraz siedzą w kręgu. 

– Kiedyś obiecywałeś, że powiesz mi o co w tym wszystkim chodzi do czego to wszystko zmierza. Po co to wszystko?

– Pamiętasz wszystkie techniki snu, zapamiętałeś szczegóły? Jak myślisz w jakim celu? To wszystko elementy jogi snu – buddyjska technika kontroli. KGB pracowała nad tym od lat trzydziestych. Cała sieć seksualnych jaskółek  to tylko przykrywka. Z Setek doniesień badają to wszystko i skanują biosferę podczas odczytu. 

– W jaki sposób skanują biosferę? – zapytała z ciekawością w oczach. 

– Nie jestem pewny czy jesteś już gotowa na takie rzeczy. Poza tym to może zaburzyć biosferę i dzięki temu będą mogli nas szybko odnaleźć. 

– Im częściej mówisz takie rzeczy, tym bardziej się boję – może lepiej jednak lepiej nic nie wiedzieć.

 

Po wielu latach służby Pułkownik AW nie wierzył już w nic a w zasadzie we wszystko. Podzielił powszechne przekonanie wśród towarzyszy o nieuchronności zjawisk. Byli z Wiera nierozłączną parą. Rozmawiali w ciszy.

On zdawał sobie sprawę, że wiele zależy od tego – kiedy pisze, kiedy dyktuje, kiedy daje znaki albo wymachuje rękami w języku migowym wskazując rozwiązanie łamigłówki. Każda godzina, minuta i sekunda należała wszak do kogoś innego, władcy – który sprawował kontrole – ale też do miejsca, które dawało iskrę. Myśli wieczorne dawały głębie, a rozmowy za dnia uzupełniamy całość.

Lata spędzone w laboratoriach sekcji Nużnoje zrobiły swoje. Może to odosobnienie, samotność, a może wpływ uwolnionych – radykalnie zmieniły światopogląd pułkownika. Powątpiewał już w swój tytuł doktora nauk, a dyplom moskiewskiej akademii zdawał się już tylko świstkiem papieru.

Sekcja KGB niejednokrotnie przypominała bardziej  rytualne siedlisko paranormalnej sekty, niż siedzibę tajnych służb. Dokonania tego działu były jedna z najbardziej strzeżonych tajemnic służb ZSRR. Jeszcze w czasach carskich tworzono podwaliny wielkiej teorii kontroli. Profesor Antonow zgodnie z dokonaniami współczesnej psychologii oraz doświadczeń szamańskich, stworzył koncepcje księgi zdarzeń i kontroli zbiorowej jaźni. Potem przechwycono naukowców Trzeciej Rzeczy i wykorzystano ich badania. Dlatego agenci Nużnoje zajmowali się tworzeniem wielkiej księgi zapisów już od lat trzydziestych. Skrupulatnie, z dnia na dzień, każdej godziny, uwieczniono tam zapiski pochodzące z różnych źródeł z całego świata. Pomijając treści szpiegowskie, najważniejszą strukturę zapisu tworzyły zeznania, donosy, raporty ale co najważniejsze – sny agentek rozsianych po całym świecie, agentek pracujących jako tzw. Wstryczki. Drugim istotnym elementem były zapisy wywiadów, wizji lokalnych i przesłuchań przeprowadzonych  w szpitalach psychiatrycznych rozsianych po całej Rosji i krajach demoludów. Mało kto wiedział, ale warunkiem trwałego zapisu w księdze był tzw. znacznik głębokości biosfery. Owe znaczniki powstawały podczas wielopoziomowych, grupowych przesłuchań jasnowidzących,  którzy w trakcie odczytu poddawani byli skanowaniu mózgu. Do tego celu zatrudniono syberyjskich szamanów a także mnichów buddyjskich z Buriacji – tych którym darowano życie za współprace. Oni wszyscy ulegli, nie tylko zachętom finansowym ale szantażom.

Potem przez około trzydziestu lat porównywano zapisy księgi z rzeczywistymi zdarzeniami, które miały miejsce na świecie, budując potężną bazę wiedzy na temat prekognicji zdarzeń. Do tego celu zbudowano nowy język transkrypcji. Zaobserwowano, że realne wydarzenia rodzą się w snach i rozprzestrzeniają jak fraktale pomiędzy społecznościami od skali mikro, do makro. Wszystko wyglądało tak, jakby ktoś pisał wcześniej scenariusz tego co ma się wydarzyć. Choć trudno było w to uwierzyć – już po roku dla paru wtajemniczonych nie było już tajemnicą, że zjawiska realne są mocno skorelowane z prekognicja płynąca z księgi. Wśród nich był pułkownik.

Bardzo szybko po odkryciu tych zależności wpadł w depresje. Trudno było mu uwierzyć, że niewiele zależy od niego samego i gdy zaczął sobie zdawać z tego sprawę, niemal popadł w obłęd. Wiedza i doświadczenie, wzbudziło gonitwę myśli i wewnętrzną walkę z osobistym ateizmem. Jakieś nieokreślone delirium i niezrozumiałą zapaść psychiczna zrobiły swoje. Podobnie dotknęło to wielu jego towarzyszy. Na pomoc niejednokrotnie przychodzili szamani

Zdawano sobie sprawę z wielu sieci zależności międzyludzkich oraz kształtowania zdarzeń na podobieństwo sieci neuronowej. Owa sieć neuronowa nieustannie komunikuje się ze sobą, a każdy jeden z jej elementów to człowiek – neuron. Komunikacja przebiega nieświadomie, za pomocą mechanizmów podobnych telepatii. Psychologia nazywa to zbiorową podświadomością.  A wszystko jakby stacje radiowe prowadziły ciągły nasłuch i nadawanie.  Wielki rozum, wielki mózg, ludzkość. Jednym z najważniejszych elementów poznania tajników tej sieci były zagadnienia lingwistyczne, symbolika, wielowarstwowa struktura i związki między językami. Ma domiar tego zaczęto praktykować stare rytuały tradycji szamańskiej.

Nie przeszkodziło to jednak zbrodniczej działalności KGB. Agentki oddział N werbowano spośród najpiękniejszych kobiet ZSRR. Niedaleko Moskwy w lasach obok wsi Wierchnoje  prowadzono intensywne szkolenia. Młode dziewczyny w wieku od 18 do 20 lat – niejednokrotnie nieświadome co je czeka – były poddawane działaniu rozmaitych środków: alkoholu, LSD, innych narkotyków  – zmuszane do prostytucji, celowo gwałcone przez oficerów, uczone czerpania przyjemności  z przemocy ale i doskonalenia w sztuce uwodzenia. Na szczęście  Wiera nie dotarła do tego etapu i dzięki temu znalazł się tam gdzie jest teraz – z pułkownikiem na misji w Polsce. 

AW będąc częścią aparatu represji był jednocześnie naukowcem. Nie przywykł do agresji, gwałtu, rozkazów, ale do poświęcenia dla kraju i nigdy wcześniej nie powątpiewał sens swojej służby. Jednak z biegiem czasu – przebywał blisko szamanów i buddyjskich mnichów – narodziły się rozterki.

Misja w Polsce w latach siedemdziesiątych została zlecona na podstawie pracy Fiodora Grigoriewicza na temat zagrożeń komunizmu. Fiodorow twierdził, że istnieje potencjalne zagrożenie rozprzestrzeniania się w krajach demoludów – konglomeratu Telchinów. Jego spostrzeżenia zostały oparte o wiele źródeł z księgi, z powtarzającym się wątkiem powrotu archetypów thalassy. Tak w języku transkrypcji określano imperium morskie na zachodnie – a mówiąc wprost Stany Zjednoczone. Zdaniem naukowca miało się to wydarzyć w Polsce, w latach siedemdziesiąt albo osiemdziesiątych i było związane z mocnym naruszeniem zbiorowej podświadomości przez ruchy hipisowskie, rock’n’roll i nową fale. Uważano, iż kultura zachodu została pobudzona przez dawne, mroczne bóstwa z zaświatów zwane Telchinami, Praca nad konglomeratem kontynuował pułkownik AW.

Telchinów znano z dawnych podań antycznych jako ludzie ryby, psy, kraby albo skorpiony. Byli pierwszymi mieszkańcami wyspy Rodos. Znani z kunsztu kowalskiego, sztuki i magii. Antyczni autorzy wielokrotnie przedstawiali inne wersje podań o Telchinach oraz ich źródeł. W niektórych określano ich demonami. To co łączyło antyczne podania to fakt, że we wszystkich występowali jako karły, synowie karła Hefajstosa.

 

 

Następnego dnia poranek wydawał się mglisty. Wcześnie ranem AW wybrał się na ryby a Wiera pozostała sama w chałupie. Spisywała ostatnie sny, zwracając uwagę na szczegóły. Wszystkiego co należy obserwować we śnie nauczył jej AW. Gdy wrócił, przywitała go uśmiechem.

– Zrobiłam przed snem dokładnie to o co prosiłeś – rozpoczęła. – O niczym nie zapomniałam. To był świadomy sen. Jechałam wielką windą w dół. Oglądałem wiele pięter i gdy wysiadałam, byłam jakby w innym świecie. Wszystko w tym świecie działo się jakoś bardzo dawno temu. Widziałam niezwykłą, kamienna twarz, jakby króla który siedział na czerwonym tronie. Wokół gromadziły się wszystkie zwierzęta, jakby nawoływane z całego lasu. Pod nogami widziałam jakby takie okręgi z grzybów. Co było dziwne to leżała tam kromka chleba, jakby z kamienia i przypominała nóż. Byli tam jeszcze inni ludzie. Gdy zgormadzeni zauważyli, zaczęli mnie gonić i pojawiły się kruki.

– I co było dalej? – zapytał zmierzając do kuchni.

– Nic więcej, obudziłam się – zakończyła.

– Bardzo symboliczne i będziemy musieli trochę pogłówkować – uśmiechnął się AW. – Te kręgi grzybów to czarcie kręgi. Słyszałaś pewnie o tym. Przyniosłem parę rybek na obiadek.

– Mam nadzieje, że ty dzisiaj smażysz. Co mogła oznaczać ta kromka chleba? – zastanawiała się Wiera.

– Myślę, że to wskazówka – rozpoczął. – Będę musiał poczytać o znaczeniu tych słów. Ale może podasz więcej szczegółów. Może on był do kogoś podobny, kogo znasz. Jakiego gatunku był chleb?

– Wydaje mi się, że był podobny do takiego polskiego generała. Ale nigdy nie znałam go bliżej. Nawet nie pamiętam jak się nazywa.

– Będę musiał porozmawiać z jakimś Polakiem, może uda się dowiedzieć więcej na ten temat. Musimy się dowiedzieć, jak nazywa się ten generał. Myślę, że już czas opuścić tą wioskę i pomieszkać w jakimś miłym hotelu nad morzem.

 

 

Kolejny noc spędzili w Sopocie. To stary poniemiecki kurort. W latach siedemdziesiątych zaczęto remontować ulice, latarnie, kamienice i hotele. Dawny blask powracał. Grand Hotel w Sopocie był darmowy dla oficerów KGB a przy tym nikt nie zawracał im głowy. Wiera z samego rana wybrała się nad morze i spacerowała w zwiewnym stroju, przykuwając uwagę przechodniów. Dobrze mówiła po polsku i dlatego odpowiadała na każdą próbę nawiązania z nią rozmowy. Pytała o wszystko a najbardziej o rzeczy z jej snów, które nie dawały jej spokoju – oczywiście z zawoalowany sposób–  a dla innych wydawały się błahostkami. Tymczasem AW popijał kawę czytając gazetę w patio.

– Wiesz, już mam – krzyczała rozanielona. – Przypomniałam sobie jak nazywał się generał.

– No to szybko mi powiedz – zainteresował się AW.

– To Lech Krzesiński, jestem tego pewna na milion procent. – oznajmiła. To ma znaczenie jak się nazywał?

– Bez wątpienia – odparł AW w zamyśleniu. – Nie znasz tej osoby, nie łączą cię z nim żadne emocje. To musi być wskazówka, gdzie szukać. Zagadka musi ukrywać się w słowie Lech i Krzemień.

– Jakoś nie mogę sobie tego poukładać – stwierdziła. – Ta kamienna twarz miała taki groźny wyraz.

– Będę musiał wybrać się do biblioteki uniwersyteckiej. Trochę o tym poczytam i zobaczymy. Skontaktuje się z centrala z prośbą o dalsze informacje.

 

Rano kelner przyniósł śniadanie do pokoju. Wiera jeszcze spała, a pułkownik nadal czytał. Miał już pewien trop do dalszych poszukiwań.

– Budzisz się? – zapytał. – Miałaś jakiś sen?

– Nie, dzisiaj kompletnie nic – odpowiedziała zaspana. – Ale ty zdaje się czytałeś przez całą noc.

– Tak kochana. Wydaje mi się, że w twoich snach może chodzić o kamienne kręgi.

– Skąd takie podejrzenie? – zapytała zdzwiona wstając.

– Czarcie kręgi grzybów z twojego snu to mityczny element. Będę musiał zdobyć pracę Jakowlewa na ten temat. Dzwoniłem do centrali i podali mi namiary gdzie mogę to zdobyć. Wyobraź sobie, że twoje sny są zakodowane w języku polskim. To bardzo dziwne. Nie masz polskich korzeni?

– Nie, zupełnie nic mi o tym nie wiadomo – odparła ze zdziwieniem. – Ale często mi tutaj ludzie powtarzają, że posiadam taką typowo polska urodę. Może od strony babci. Pamiętam jakaś rodzinną tajemnice ale nigdy nie dotarłam do prawdy. Dlaczego twierdzisz, że mam sny po polsku?

– Studiowałem etymologie nazwiska Krzesiński. Tu widać wyraźnie konotacje z określeniem scram-sas lub Schram – miecz nożowy – jak również ze słowem krom – jak kromka chleba. Natomiast w języku walijskim imię Lech oznacza po prostu kamień. Tak jak kamienna głowa.

– Ale co oznacza czerwony tron? – zapytała.

– Tego jeszcze nie wiem, ale wydaje mi się, że chodzi o jakieś kamienne kręgi w formacji czarciego okręgu, który tworzą grzyby jak w twoim śnie.

– Ja tylko pamiętam z historii, że była jakaś Polka Michalina Krzesińska, która uwiodła cara Mikołaja drugiego. Może Matylda raczej.

– Nie kojarzę – odparł. – Rozmawiałem też z Singhdu, to buriacki szaman. Powiedział mi aby szukać w Polsce kamieni po germanach. Wspomniał też o pracy Jakowlewa.

 

Wieczorem Wiera chciała już spać. Ale nie dawano jej spokoju, że tak mało wie o misji. Postanowiła pomęczyć trochę pułkownika pytaniami.

– Dlaczego akurat jesteśmy nad morzem? – zapytała. Kto wybrał lokalizacje?

– Dostaje meldunki. Singhdu wysłał meldunek z wytycznymi na podstawie których będziemy szukać pewnej osoby – odparł pułkownik. – Wiera, musisz to wiedzieć. Musisz to zaakceptować. W starożytności zdawano sobie sprawę, że bogowie to nie ktoś miły i dobry, ale okrutny i żarłoczny. Dlatego składano im ofiary. Właściwie to ktoś taki kto się żywi ludźmi, tak jak ludzie żywią się zwierzętami.

– No tak, ale to okropne – odparła. – Dlatego nie chce wierzyć w te religijne brednie i żadnych bogów.  

– Nie musisz wierzyć – spojrzał na nią. – Ale nasza misja opiera się o właśnie takie prekoginicje. Jeżeli ma się pojawić nowe bóstwo w tych okolicach, to najprawdopodobniej jego pierwszym wcieleniem będzie to seryjny morderca. Nasza rola będzie polegać na tym aby wcześniej go odnaleźć zanim się pożywi. Jeżeli zabije kilkanaście kobiet, będzie za późno. Zyska taka moc, że trudno będzie nad nią zapanować. Może rozsadzić całe imperium.

– A masz jakieś poszlaki? – zapytała. – Jak to jedna osoba może rozsadzić imperium? Choć prawdę mówiąc czasem myślę, niech go szlak trafi.

– Dużo czytam o Polsce, ale też o tym co się dzieje na zachodzenie. To co dzieje się tam, będzie miało lustrzane odbicie po drugiej stronie żelaznej kurtyny – choć z pewnym opóźnieniem. Mamy lata siedemdziesiąte. Pojawi się to wszystko w formie terroru, aspektu nieświadomego. Nie chciałem o tym dyskutować z towarzyszami, ale z moich badan wynik, że … – zastanowił się. A może nie będę o tym mówił.

– Jak zwykle, nic nie chcesz powiedzieć – zdenerwowała się.

– Dobrze, już dobrze. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo znów zaczniesz mnie wyśmiewać za naukowy bełkot a potem niekończące się fantazje. Ale wyobraź sobie, że zachód to taka strefa słońca a wschód to strefa mroku. Świadome i nieświadome. To wielki umysł. Wszystko ma swoje odbicie, ale demoniczne po naszej stronie. Nie zauważyłaś jakie u nas wszystko jest szare? Jeżeli na zachodzie zobaczymy hipisów w kwiatach to u nas pojawi się ich obraz przeciwny, ale zarazem będący częścią prawdy o nich. Słowo hippis kojarzy się z klaczą, koniem i pochodzi od słowa hippos – wodne stworzenie. W pracach Fiodora czytałem dużo o sekcie Mansona i jakie to może mieć znaczenie dla naszych poszukiwań.

– Tak, to zachodnia patologia – zaczęła. – Nie rozumiem dlaczego uważasz, że tam panuje słońce a u nas mrok. Tam przecież jest mnóstwo morderstw, przemocy i hipokryzji. Poza tym mordują murzynów.

– To wszystko nie jest takie proste. Nie chciałem o tym mówić – zastanowił się. – Wiesz, współcześnie gdy światem rządzą książki, telewizja, radio, telefon – role dawnych proroków pełnią ci którzy sprawują nad nimi władze lub są ich twórcami. Programują wielki system, umysł świata którym jest cała ludzkość .Według prac Mikołaja Wasirina, największym zagrożeniem są w tym wszystkim pisarze fantastyki. To wynika z trudności rozpoznania prawdziwego przekazu a tematy podnoszone przez nich znalazły wielkie uznanie w dwudziestym wieku i dowiedziono, iż posiadały naturę neurolingwistyczną. Michaił zwrócił uwagę na Tolkiena. Wiesz o tym, że jego rodzina pochodzi z Królewca, tereny dawnych Prus a może ze wsi Tołkiny. Królewiec teraz to Kaliningrad. Ja osobiście uważam, że wręcz obłędne zainteresowanie Władcą Pierścieni wśród hipisów, wiąże się właśnie z teorią Michaiła. Zobacz na nazwy miejscowości na Warmi. Mnóstwo tam nazw pokrewnych: Tolkmicko, Tołkiny. Uważam, że nazwisko Tolkiena wiąże się z Thallasa i Telchinami – karłami. Wasirin korzystał z dorobku nazistów, pracumacych nad tajemnica wyspy Thule i towarzystwa Thule. Nie zapomniał tez o Lovecrafcie z jego Cthulu opisując go jako programistę i demona. Tam w okolicy Prus, coś musiało się wydarzyć. Wiele nazw powiązanych ze słowem tolk, telk, Tulku, Thule. Nie wiem dlaczego Tolkien tak obsesyjnie postawił na karły w swoich książkach, ale to jest jakiś trop do teoria konglomeratu Telchinów – morskich karłów. Można postawić pytanie dlaczego akurat tam. Jednak zważywszy na cykliczność zdarzeń, tam swój początek mieli germańscy Goci, potem wielcy europejscy zdobywcy. Tysiąc lat później narodziły się tam krzyżackie Prusy, które zjednoczyły całe Niemcy. A jeszcze przed Gotami, jakieś pięćset lat, prawdopodobnie najechały te terany jakieś morskie ludy, tworząc kulturę pomorska. Jak widzisz, czytałem dużo.

– Nie wiem dlaczego akurat Tolkien miałby być jakimś prorokiem. Myślisz, że ten którego szukamy może pojawić się na Warmii? – zapytała.

– Nie wiem, ale Tolkien nie żyje od paru lat – odparł. – To nie prorok ale programista. Tworzy fabułę, która ma się wydarzyć. Michaił twierdził, że fabuła dotyczy całego dwudziestego wieku. A wiesz co oznacza Tulku w języku tybetańskim?

– Nie, ale pewnie coś niezwykłego – uśmiechnęła się. – Nie rozumiem, co oznacza słowo programista. Ale Tulku, to pewnie jakieś podobne określenie, które sobie wyszukałeś. Niech zgadnę. Skorpiony?

– Nie, skorpiony to tylko w mitach greckich. Programista to taki twórca kodu dla maszyn liczących. A w tybecie Tulku to manifestacja istoty, która przewija się przez kolejne wcielenia – odparł. – Nie umiera, ale tak, oczywiście to przypadkowa zbieżność. – zaczął się śmiać.

– No widzę, że humor ci dopisuje – przytuliła się do niego.

 

 

Kolejnego dnia, pułkownik zaczął planować podróż. Na plaży, gdy Wiera wróciła z kąpieli cicho rozmawiali na piasku.

– Wiesz, mam już trop – zaczął. – Rozwiązaniem zagadki twojego snu jest kilka. Nie wiem na razie dlaczego ale wyraźnie widać tu ślad celtycki. Mianowicie chodzi o określenie – Cromlech oraz Karmazynowego króla. Zastanawia mnie jeszcze jedno, dlaczego te kamienie mają coś wspólnego z krzemieniem?

– O jakie to fascynujące – odpowiedziała z uśmiechem. – Chodzi o tych Celtów z pięknych, zwiewanych strojach?

– Tak, ale to współczesne wyobrażenie. Tak naprawdę to bardzo krwawy lud, który na swoich chatach umieszczał czaski pokonanych. Krom oznacza kawałek czegoś okrągłego a słowo lech oznacza kamień. Stąd Lech Krzesiński. W podaniach walijskich znalazłem krwawe bóstwo o nazwie Crom Cruach i dlatego nazwałem go Karmazynowy Król. Jeżeli Telkien był karmazynowym królem i wcieli się w Crom Cruacha, to będzie seryjnym mordercom. Do tego jak wiesz, grzyby od zawsze były powiązane z karłami, krasnoludami. Wiera zaczęła w tym momencie się śmiać.

– Gdyby tak nas ktoś usłyszał – zaczęła. – Oficer KGB i krasnoludki. Myślę, że od razu wsadziliby cię do szpitala.

– Tak, teraz to lepiej mówić o UFO – uśmiechnął się. – Małych zielonych ludzikach. Jak wiesz KGB intensywnie nad tym pracuje ale Jakowlew połączył starożytna wiedza ze współczesnymi badanami. To te same zjawiska. Możesz się śmiać, ale w Polsce są kręgi kamienne. Nawet jeden jest w miejscowości Grzybnica.  

– No nie, żartujesz – odparła. – Jak zwykle robisz mi niespodzianki i pewnie tam teraz jedziemy.

– Najpierw odwiedzimy Grzybnice  – oznajmił. – Tam są najstarsze kręgi należące do Gotów.

– Czyli ten ktoś ma się pojawić na pomorzu w pobliżu kręgów?

 – Prawdę mówiąc, zastanawiam się czy będzie to Warmia, czy może Kaszuby. Tam Goci pozostawili wiele kręgów kamiennych a jak wiesz to właśnie karły w kręgu. Nie rozumiem jeszcze dlaczego uważano telchinów za posiadających żądła, jak skorpiony.  

– A o tym nie opowiadałeś – zainteresowała się Wiera.

– Wszystkiego nie da się opowiedzieć – uciął. – Nadal nie wiem co we śnie oznacza winda. Ale w Prusach też pozostawiono mnóstwo tzw. pruskich bab. Nie wiem dokładnie gdzie to będzie. Musimy obserwować. Poczytamy w twoich snach. Na pewno coś się pojawi. W każdym razie ma to duży związek z kamieniami. W teoriach Fiodora telchinowie odradzają się z kamiennych kręgów i są związani z cywilizacją starej Europy – tzw. cywilizacja Wielkiej Macierzy. Twierdził, że to jakaś bardzo stara cywilizacja, licząca nawet setki a może miliony lat. Potrafią zachować nieśmiertelność za pomocą kamiennych kręgów, w których żyją i odradzają się pod wpływem krwawych rytuałów. Dodatkowo wykazał, że są związani z ludami morza oraz Etruskami i rozpoczęli ostatnia ekspansje dwanaście tysięcy lat temu z Anatolii albo Syrii.

– Ale zmieńmy temat – uśmiechnął się.

– Chętnie, ostatnio nie mogę się skupić – odparła z szerokim uśmiechem. – Po tym jak mi opowiedziałeś dlaczego kobiety maja takie zgrabne pupy i dlaczego mężczyźni ich pożądają.

– Kochanie, kiedyś powiem ci więcej. Poza tym zaczynasz zdawać sobie sprawę, jak wiele w nas jest różnych zwierzątek – zaczął się śmiać. – Nie jest to wielką zagadką. Egipcjanie wyznawali bóstwa z głowami zwierząt. Z biegiem lat, im bardziej ludzie tracili rozum, tym bardziej przestali sobie zdawać z tego sprawę. A jak wiesz sny i sieć zdarzeń, tworzona jest na znacznie niższym poziomie niż sieć ludzka. Fraktale z których powstają sny, rodzą się wcześniej w królestwie zwierząt, aż od najmniejszych. A rządzi ten który jest strażnikiem bramy między gatunkami.

– A kiedyś powiesz mi kto tym zarządza? – zapytała błagalnie.

– Jeżeli sam się tego dowiem, to tak – odparł. – Nigdy o tym nie mówiłem, ale jak wiesz istnieją sprzężenia zwrotne. Ci którzy rozumieją fraktalne źródła i czytają sny mogą wiele jednak zmienić.

– Czyli ci wszyscy siedzący w tybecie, mnisi i inni mogą zmienić przeznaczenie?

– Myślę, że to bardzo prawdopodobne – odparł.

– A jaki będzie na pierwszy cel podróży? Wszystko mi jedno. Nie dbam o to czy w KGB siedzą totalne świry czy może mają odrobine racji.

 

Obudziła się wcześnie rano. Zanim słońce weszło głęboko w zakamarki pokoju hotelowego, on siedział już przy kawie i zamyślony spoglądał na pasące się na łące owce. Szeptał cicho.

– O sprzymierzeńcy nowego świata, który przyszedł. O sprzymierzeńcy nowego świata, który ujrzał nowe wrota. Nie szukam już odwrotu od źródła światła a jedynie swobody pieśni przyszłości.

– Wiera, obudź się, podejdź, dotknij, chcę cię objąć opieką radości i szczęścia – wyszeptał. – Na zawsze razem bez pośpiechu i wytchnienia. Pod niebem boskim skrzydła splataj jak liście miłości. A ja dla ciebie nie wypowiedziane słowa oczyszczę z ich ciężaru. Nadam im lekkość aby dosięgały twych stóp.

– Dziękuje – wyszeptała. – Kiedy się nauczyłeś tak polskiego?

– Tak mi z rana przyszło parę słów do głowy – uśmiechnął się i podał jej rękę. – Dzisiaj studiowałem mapę Polski i znalazłem miejsce które musimy odwiedzić.

– Jestem bardzo ciekawa, ale daj mi się napić kawy i opowiadaj.

– Dobrze. Znalazłem wszystkie nazwy związane z tym czego szukamy. Gdy to zobaczyłem, wiedziałem. Zdajesz sobie sprawę z tego, że w Polsce są Bory Tucholskie?

– Nie, pierwszy raz słyszę. Odezwała się z kuchni.

– Nic ci to nie mówi? – zapytał AW.

– Nie, zupełnie nie.

– Wystarczy przestawić jedną spółgłoskę. Tuchola to przecież, Telchin, Tulchin, Tolkhien z transpozycja słowiańska spółgłoski ch.

– No, przecież to przypadek jest. Nie sądzę ale ty jak zwykle wiesz swoje.

– To nie może być przypadek. A wiesz, że tam są kręgi kamienne w Odrach? – odparł.

– O, naprawdę? – zdziwiła się.

-Tak, jedne z ostatnich które nadal funkcjonują. To nie może być przypadek. Fiodor miał racje, tam niedługo coś się wydarzy.

– Jak myślisz, kogo będziemy szukać?

– Myślę, że kogoś o nazwisku Tuchol albo Telchin.

 

 

Paweł Alojzy Tuchlin (ur. 28 kwietnia 1946 w Górze, zm. 25 maja 1987 w Gdańsku) – polski seryjny morderca o kryptonimie milicyjnym Skorpion. Skazany na karę śmierci i powieszony za zabójstwo 9 kobiet oraz usiłowanie dalszych 11 zabójstw, których dokonał w latach 1975–1983[1].

 

Miejscowość Góra położona 20 km od kręgów Odry w Borach Tucholskich.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Anonimie, tekst liczący niemal dwadzieścia pięć tysięcy znaków to już nie szort. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na OPOWIADANIE. Na tym portalu szorty nie przekraczają dziesięciu tysiecy znaków.

Piękna teoria. Czytałem trochę o sowieckiej fascynacji okultyzmem pre-1929, o późniejszych czasach nie wiem za bardzo. Rozumiem, że elementy badania jogi snu przez KGB mają oparcie historyczne?

 

Nie ma tu opowiadania, jest raczej coś w rodzaju pozornie dialogowanego wykładu. Kwestie dialogowe bywają absurdalnie sążniste (np. ta z Tolkienem), nie ma didaskaliów, co czyni dialogi mało wdzięcznymi i nieco sztucznymi. O akcji w zasadzie trudno mówić, tak samo o bohaterach, ich wyglądzie, emocjach.  

 

Otwarcie jest dla mnie nieco napuszone, mało sensowne i nie wprowadza klimatu tekstu, jest raczej zagadką do zrozumienia w trakcie czytania, co mi nie bardzo pasuje:

 

Prawdziwy przełom mógł nastąpić tylko w momencie, gdy zdał sobie sprawę, iż palce nie mogą przekazać więcej prawdy, niż wypowiadane słowa. Maszyna do pisania poszła w odstawkę, gdy zrozumiał proces pisania. Wiedział już ostatecznie o palcach wypełnionych innym bytem, niż tym, który panuje nad głosem. Na szczęście ta myśl przyszła, gdy był już daleko.

Interpunkcja szwankuje w paru miejscach.

Hmmm. Bardzo infodumpowy tekst. I w dialogach, i w narracji. Nie pokazujesz akcji, tylko opowiadasz, jak działa Twój świat.

Powiązania wydają mi się naciągane jak w teoriach spiskowych.

Szkoda, że nie przewidziano edycji, bo sporo tu literówek.

Grand Hotel w Sopocie był darmowy dla oficerów KGB

Czyli każdy wiedział, kto jest oficerem KGB, a kto nie jest?

Nowa Fantastyka