- Opowiadanie: rinos - Proste lochy

Proste lochy

Opowiadanie powstało na konkurs “Grafomania” po to by pokazać czym grafomania naprawdę jest.  Jest to więc krótkie opowiadanie bez wartości literackiej, ale wystrzega się niedociągnięć warsztatowych. Chyba tak. Sami ocenicie.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Proste lochy

Było nas czterech. Dlaczego czterech to już pytajcie resztę drużyny. W knajpie, gdzie demonolog postanowił się do nas przyłączyć zapytałem:

– Na cholerę nam demonolog?

Jednak drużyna mnie zakrzyczała. Demonolog był atrakcyjną kobietą o imieniu Edyta. Podejrzewałem, że rzuciła jakiś urok na moich kompanów. Dość, że demokratycznie przegłosowany, zgodziłem się zabrać ją ze sobą. Wyprawa, która nas czekała to były banalnie proste ruiny, na których końcu znajdowć miał się skarb strzeżony przez Trzy Misie. Przy kuflu grzanego piwa wydawało nam się cholernie zabawne nazywanie trójki ogrów "Trzema misiami".

***

Wahaliśmy się lekko, gdy już stanęliśmy u wejścia do ruin wysoko w górach. Dwa rzeźbione pismem runicznym filary wspierały płaski kamień i zapraszały do wnętrza. Nagle cień padł na wejście do ruin.

– Czy mi się wydawało – zapytał nasz wojownik, krasnolud z urodzenia. – Czy to była zajebiście duża cysterna?

– Wywerna, baranie – odparłem. Nie chciałem, by krasnolud czuł się w naszej ludzkiej grupie jakoś wyobcowany, jednak to co mówił zmuszało do pewnego sprzeciwu – Szybko do ruin! Zanim gad zdąży nas capnąć!

W ten sposób, w nieco panicznym tempie wkroczyliśmy w złowrogie progi. Powitał nas pusty przedsionek. Za naszymi plecami wywerna odbiła się od kamiennych filarów. Byliśmy dla niej niedostępni.

– Z mapy, którą ukradłem kupcowi wynika, że za tym przedsionkiem jest tylko prosty korytarz, a później komnata ze skarbem. – wyjaśniłem drużynie.

Owszem, z przedsionka, w którym się znaleźliśmy prowadził tylko jeden korytarz. Niestety, jego wejście zostało zagrodzone ścianą płomienia.

Nasz mag Vizzir obrzucił działające zaklęcie spojrzeniem i pełen pewności siebie rzekł:

– E tam, to tylko iluzja! – wkroczył w płomienie.

Najpierw próbowałem go zatrzymać. Czarodzieja mieliśmy wyjątkowo przemądrzałego, a nie zawsze miał rację. Później krasnolud usiłował zgasić płonące na nim ognie za pomocą swej peleryny. Peleryna spłonęła do szczętu wraz z naszym pewnym siebie magiem. Mieliśmy jednego towarzysza mniej, ale wejście do korytarza stało otworem. Ściana ognia najwyraźniej się wypliła.

Po ostatniej minucie potępieńczych wrzasków, teraz zapadł błogi spokój.

Przed nami stał otworem długi korytarz.

Nasz wojownik, krasnolud zwany Tankiem postanowił błysnąć odwagą. – Idę pierwszy! – zadeklarował i wbiegł w czeluść korytarza.

Zgrzytnęły starożytne mechanizmy. Bełty wystrzeliły ze ścian, odbijając się od pełnej zbroi naszego przyjaciela. Kolce wyskoczyły z podłogi, raniąc jego stopy. W ostatnim segmencie korytarza dwie piły tarczowe pozbawiły go głowy.

Wyglądało na to, że świętej pamięci Tank rozbroił wszystkie pułapki. Korytarz był czysty. Podążyliśmy nim więc. Mamrotałem cichą modlitwę za zmarłych myśląc o Tanku. Zawsze był wierny i głupi. Można było na nim polegać. Teraz zostałem sam z demonolożką, której do końca nie ufałem.

Zbliżywszy się do końca korytarza ujrzeliśmy większą komnatę a w niej Trzy Misie siedzące wokół ogniska. Za plecami jednego z nich widać było złoconą skrzynię pełną skarbów, po które przybyliśmy.

Trzy Misie za cholerę nie wyglądały na sympatyczne misie. Były to paskudne ogry, przy których troll jaskiniowy wydawał się gumową zabawką.

Edyta zaczęła rozsypywać proszek kredowy na podłodze. – Nie przejmuj się, to tylko ogry! – wyszeptała.

Lekko uspokojony przyglądałem się temu co robi. W końcu zapytałem:

– Po co ci ten pentagram?

– Przyzwiemy coś mocniejszego, coś, co poradzi sobie z ogrami!

Po chwili w pentagramie stał czerwonozłoty syn piekieł.

– Milutki demonie. Zgadnij, kto cie przyzwał – zaszczebiotała Edyta.

– TY! – i demon przekroczył linię pentagramu przebijąc demonolożkę jednym ze swoich szponów. Chwilę stał w miejscu i się trząsł. Po chwili zniknął. Jego zadanie zostało spełnione. Zabrał niepokorną duszę. Czas był wracać do piekieł.

Zostałem sam. Droga została oczyszczona. Na zewnątrz czekał Wywerna. Przede mną Trzy Misie. Nie mogłem zawrócić. Skoncentrowałem się na swym złodziejskim darze perswazji i podchodząc do ogrów radośnie wyskandowałem "Cześć chłopaki! Przyjaciół szukam…"

Jednak nie chcieli się ze mną zaprzyjaźnić. Wkrótce moja zmiażdżona głowa zawisła na piersi jednego z nich.

***

Rzucona przeze mnie kość zatrzymała się na jedynce.

– Ogr bezceremonialnie miażdży ci czaszkę swoją wielką pałą! – wyjaśnił mistrz gry.

– No to koniec tej przygody – przyznałem zasmucony – szkoda, że Vizzir, Edyta i Tank już poszli!

Koniec

Komentarze

Zdawałoby się, że tak dobrana grupa, wzbogacona obecnością demonolożki Edyty, poradzi sobie w powziętym zamiarze odebrania Trzem Misiom upatrzonego trofeum, jednakowoż przeciwności losu ukryte w lochach pokrzyżowały im plany, z których, niestety, nic nie wyszło.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cóż za przygoda! Miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze!!!

Ino mnie frustruje pytanie, czemuś zapisał się na konkurs sprzed 8 lat.

Precz z sygnaturkami.

Nowa Fantastyka