- Opowiadanie: HollyHell91 - Terra cognita

Terra cognita

Serdecznie dziękuję betującym: Kronosowi, Lukenowi i Fmsduval.

Miłej lektury!

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Terra cognita

W Układzie Xerficznym wirowała sobie planeta Yoga, na której istniało życie. Yoga była piękna: wszelka roślinność, dość karłowata, mieniła się kolorem chabrowym, tak przyjemnym dla oka. Zamiast trawy wszędzie rósł jasnoniebieski mech, więc każda istota stawiająca kroki na podłożu odbierała przyjemne wrażenie sprężystości i lekkości. Planecie obce były drzewa, jakie znamy – największe rośliny miały wysokość przeciętnego ziemskiego krzaka. Dzięki temu mieszkańcom nic nie zasłaniało pięknego widoku potężnych, idealnie prostokątnych gór, które przypominały stopnie schodów prowadzące do domu jakiegoś giganta rezydującego w niebie. Na Yodze wznosiły się liczne wzgórza, gęsto otaczające zbiorniki wodne, które odbijały różowy odcień yogańskiego nieba. Takie miejsca idealnie nadawały się do osiedlenia.

Ponieważ klimat na całej Yodze panował dość chłodny, ewolucja wyposażyła Yogan w grube futro. Im dalej od równika, tym grubsze futro można było zaobserwować u mieszkańców.

Jednak przejdźmy już do sytuacji, która całkowicie zmieniła światopogląd Yogan.

 

W czasie, gdy nastąpiło to wydarzenie, mieszkańcy Yogi nie doświadczyli jeszcze rewolucji przemysłowej i technologicznej. Zawierzali wszystkie mechanizmy świata i skutki działań bogom oraz ich kaprysom.

Toteż tego dnia, gdy tajemniczy obiekt wylądował na polu pewnego farmera, wszyscy okoliczni mieszkańcy byli przekonani, że jest to znak od bogów. Bo jak inaczej wytłumaczyć pojawienie się srebrnego talerza z wystającymi idealnie prosto czułkami? Znalezisko było ogromne: oszacowano, że przynajmniej dziesięciu Yogan musiałoby stanąć jeden na drugim, by osiągnąć wysokość obiektu.

Jednak nie tylko talerz z nieba wywołał zdumienie u przedstawicieli tamtejszej cywilizacji. Dostrzeżono coś o wiele ciekawszego: rysunek przedstawiający samych bogów!

Ukazywał on istoty o gładkiej skórze – praktycznie nie miały prawie nigdzie futra. Wyjątkiem były ich głowy: jeden z bogów miał na niej krótkie futro, tak jak na ciałach Yogan, ale nieco niższy bóg miał futro o wiele dłuższe, które opadało aż za tylną część ciała. Zrobiło to na odkrywcach wielkie wrażenie. Podniesioną kończynę wyższego boga uznano za ostrzeżenie, by nie podejmować prób komunikacji z istotami boskimi i osiągnięcia ich mądrości. Dlatego w tamtejszej cywilizacji zakazano tworzenia własnych teorii na temat planety oraz wszystkiego, co dotyczy jej mieszkańców.

Lecz rysunek przedstawiał nie tylko bogów. Tuż obok najwyższych istot dało się zauważyć osobliwe znaki. Kreski o różnej długości i nieznanym znaczeniu wychodzące z jednego punktu, kółka o różnej wielkości, dziwne napisy… Ogólnie przyjęto, że bogowie posiadają nieskończoną mądrość i Yoganie nigdy nie zdołają odczytać poprawnie przekazu, więc należy się skupić na czczeniu istot, a nie na próbie doścignięcia ich w rozwoju.

 

Obiekt przysłany przez bogów nazwano Nægtahorn. Nie chcąc narazić się na ich gniew oraz pragnąc uczcić to niezwykłe wydarzenie, Yoganie zbudowali z torfu i kamienia budynek chroniący znalezisko. Nie była to byle jaka budowla: konstrukcja wspierała się na lśniących, seledynowych kamieniach, których wartość można przyrównać do ziemskiego złota. Świątyni nadano kształt okręgu, na podobieństwo boskiego obiektu. Wstępu do niej strzegli bogowie, których wyryto w kamieniu po obu stronach wejścia, wiernie odwzorowani z rysunku na Nægtahorn. Istotę wyższą nazwano Himmin, a nieco niższą – Jörð. Bogowie fascynowali Yogan nie tylko swoim rozmiarem: ich anatomia była kompletnie inna. Yoganie nie byli tak wysocy i nie potrafili poruszać się na tylko dwóch łapach; nie posiadali też tak gładkiej skóry jak bóstwa. Mieli aż po dwie pary rąk, podczas gdy bogowie tylko po jednej, więc założono, że muszą oni posiadać jakieś specjalne moce, skoro nie potrzebują dodatkowych ramion. Nieznany był jedynie kolor skóry, więc uznano, że mimo braku futra z pewnością bogowie tak samo jak Yoganie mieli powłokę o kolorze miętowym.

 

Nægtahorn wywarł tak ogromne wrażenie na mieszkańcach planety, że wnet czczenie Himmina i Jörð stało się religią uniwersalną, zwaną hörðonizmem. Niemal wszystkie czołowe cywilizacje porzuciły dawne religie, uznając, że czczenie dwóch bogów jest łatwiejsze i praktyczniejsze niż całego panteonu. Stworzono barwne mitologie opisujące uczynki Himmina i Jörð wraz z kodeksem zasad.

Podniesiona ręka Himmina pilnującego wejścia do świątyni miała wywołać w przybyszu refleksję: czy na pewno jest godzien, by wejść do środka? Czy jego zachowanie w ciągu ostatnich dób nie łamało zasad hörðonizmu? 

Jednak na przestrzeni lat wiara w bogów z głębokiej stawała się coraz płytsza, więc już po kilkuset okrążeniach Yogi wokół Xerfi coraz mniej obawiano się wypowiadać swoje pomysły na głos i je realizować. Każde nowe odkrycie kwitowano słowami, że dzięki temu Yoganie będzie w stanie godniej czcić bogów, nawet jeśli wynalazek nie miał z nimi nic wspólnego. Coraz powszechniej przymykano na to oko, ponieważ Yoganom dzięki nowym odkryciom żyło się po prostu łatwiej.

Uniesiona ręka Himmina powoli traciła swoje pierwotne znaczenie i przekształcano je na miarę aktualnych potrzeb. Ostatecznie w roku 1790 p. o. N. (po objawieniu się Nægtahorn) ukazała się publikacja znanego wśród wszystkich cywilizacji wybitnego naukowca. Wywołała ona poruszenie, ponieważ badacz wysunął śmiałą tezę, że podniesiona ręka boga nie jest znakiem ostrzeżenia, lecz pozdrowieniem! Toteż od pozdrowienia łatwo jest przejść do zezwolenia na niczego niekrępujący rozwój technologiczny. 

 

Gdy naukowcy zaspokoili swoją ciekawość dotyczącą ich planety i byli w stanie odpowiedzieć na prawie wszystkie pytania dotyczące życia na Yodze, zaczęli żywo interesować się kosmosem. Powstały pierwsze centra badawcze, inwestowano ogromne ilości cennej soli (funkcjonującej głównie jako waluta) w coraz bardziej zaawansowane sprzęty niezbędne do badania kosmosu.

Zaczęto też inaczej postrzegać sam Nægtahorn. Świątynia stała się po prostu atrakcją turystyczną, niezbędną do odhaczenia na liście zabytków. 

W zwiedzaniu budynku konkretny cel mieli jedynie naukowcy. Robili mnóstwo zdjęć obiektowi, zapisywali notatki, udawali się z nimi do centrów badawczych, analizowali dane na ogromnych maszynach obliczeniowych.

Zakładano olbrzymie obserwatoria i wkrótce zbudowano ogromne radioteleskopy. Pragnienie odkrywania coraz dalszych zakątków kosmosu oraz potencjalnych innych cywilizacji ogarnęło nie tylko naukowców, lecz również zwykłych Yogan. Każdy Yoganin, który chciał być uznany w towarzystwie, musiał śledzić poczynania badaczy i mieć wyrobione zdanie oraz swoje przypuszczenia na temat kosmosu.

 

W końcu nadszedł rok, który można śmiało nazwać przełomowym: w 2102 roku p. o. N. udało się odcyfrować znaczenie prawie każdego symbolu na grafice Nægtahorn! Naukowcy wywnioskowali, że nie jest to dar od bogów, choć już od dłuższego czasu wszyscy powątpiewali w pierwotnie nadane znaczenie obiektowi. Nægtahorn jest obiektem z kosmosu, nadesłanym przez inną cywilizację! 

NIE JESTEŚMY SAMI! – tak brzmiały hasła wyświetlane w tamtejszej telewizji, na organizowanych marszach i festynach. Radość zapanowała wśród Yogan, których wyobraźnia na temat nowo odkrytej cywilizacji rozpaliła się na nowo. Natychmiast rozpoczęto próby nawiązania kontaktu z nowo odkrytymi mieszkańcami kosmosu. Kierując się informacjami i wskazówkami z Nægtahorn, wszyscy badacze oraz sprzęty dostępne na Yodze zostały zaangażowane w projekt NIE JESTEŚMY SAMI. 

 

W roku 2123 p. o. N. wypuszczono pierwszy sygnał w kierunku Układu Słonecznego. Wszelkie zdobyte informacje zapisywano na ogromnych maszynach liczbowych, które miały za zadanie przekazywać wszystkie wyniki z pokolenia na pokolenie naukowców. 

Wkrótce wysiłek się opłacił, bo już zaledwie dwa pokolenia później Yoganie otrzymali sygnał zwrotny! 

Na nowo odżyła ekscytacja i spekulacje na temat życia pozayogańskiego. Planeta, z której odebrano sygnał, nazywała się Ziemia i jej mieszkańcy również wyrazili radość z nadesłanej wiadomości. Za pomocą kodu binarnego opisali, jak wygląda planeta i jego mieszkańcy, została podjęta nawet próba przesłania ziemskiej muzyki: jednak naukowcy nie byli zachwyceni dźwiękami, które usłyszeli, więc wmówili wszystkim Yoganom, że nie udało się odebrać materiału ze względu na błędy techniczne. Odcyfrowując opisy Ziemi i samych Ziemian potwierdziły się spekulacje badaczy, że postaci, które jeszcze całkiem niedawno były czczone na ich planecie jako bogowie, są tak naprawdę Ziemianami, którzy już kilkaset tysięcy lat temu próbowali się porozumieć z kimkolwiek z kosmosu. 

 

Z entuzjazmem przyjęto od Ziemian propozycję spotkania. Również kodem binarnym zapytali oni, jaka atmosfera panuje na Yodze i czy mogliby tam oddychać. Ostatecznie uzgodniono, że do spotkania dojdzie na Stacji Kosmicznej, która zostanie zbudowana i umieszczona w Gwiazdozbiorze Centaura. W ten sposób przedstawiciele każdej z cywilizacji przebędą mniej więcej tę samą drogę, a atmosfera panująca na Stacji pozwoli im na swobodne oddychanie.

Odpowiedzi doczekano się mniej więcej po dwustu okrążeniach Xerfi wokół Yogi. Ziemianie potwierdzili rozpoczęcie prac nad Stacją Kosmiczną i podkreślili radość z powodu spotkania. Nadesłali również kolejne nagrania muzyczne łącznie z obrazem, ale tych również badacze yogańscy postanowili nie publikować poza obserwatorium. 

Naukowcy yogańscy od razu wysłali zapytanie, czy mogą już wyruszać, mając świadomość, że zanim dotrze ta informacja do Ziemian, prace nad Stacją z pewnością zostaną już ukończone. Niestety mimo upływu dwóch pokoleń Yogan nie otrzymano żadnej odpowiedzi. Gdy minęły kolejne dwa pokolenia, zaczęto się niepokoić. 

Zorganizowano więc grupę badawczą i wybudowano statek międzygwiezdny, po czym niezwłocznie wystartowano. Po około pięćdziesięciu okrążeniach Xerfi załoga statku poinformowała centrum badawcze, że nie odnaleziono śladów jakiejkolwiek Stacji Kosmicznej. Wtedy otrzymano rozkaz, by udać się w kierunku Układu Słonecznego.

 

Naukowcy z centrum badawczego długo czekali na odpowiedź. Gdy załoga statku w końcu się odezwała, usiedli rozczarowani, niedowierzając.

Ziemia była piękna, ale pusta. Zielono-niebieska kula zachęcała do odwiedzin, które wraz z mijającym czasem stawały się dla odkrywców coraz boleśniejsze. Pilot statku opisywał po kolei wszystko, co widział. Z minuty na minutę naukowcy w Centrum Badania Kosmosu coraz bardziej zapadali się w swoich siedzeniach. 

Zaskakująco ogromne zielone krzaki, których próżno było szukać na Yodze, zajmowały zdecydowaną większość Ziemi. Nie było widać prosperujących miast i wysokich wieżowców, którymi tak się Ziemianie chwalili. Piloci widzieli tylko zieleń niebotycznie wysokich krzaków i błękit zbiorników wodnych.  

Nagle czujniki mierzące skalę promieniowania zaczęły szaleć. Yogańscy piloci nie mogli uwierzyć własnym oczom, gdy spoglądali na parametry: norma była tak absurdalnie przekroczona, że wyświetlacz nie był w stanie ukazać pełnej liczby. Uznali więc, że to zapewne błąd systemu i pozwolili sobie na zbliżenie się do soczyście zielonej Ziemi. Postanowili skanować połacie krzewów w celu odnalezienia mieszkańców. 

Po drugiej stronie planety zauważyli dziwne zjawisko. W masywie nietypowych gór, które w porównaniu do yogańskich nie miały regularnego kształtu, dostrzegli rzeźby, które łudząco przypominały twarze Ziemian. Refleksja ta przyszła jednak po nieco dłuższym czasie obserwacji, ponieważ twarze te wskutek erozji nie były już tak wyraźne, jak z pewnością były na początku.

Okrążając planetę, piloci natknęli się jeszcze na obiekty, które wyraźnie odznaczały się wśród otaczającej ich pustki. Osobliwe kopce podobne do ostrosłupów, pod względem kantów przypominały załodze yogańskie góry. Nagła tęsknota za domem ogarnęła pilotów. Słusznie uznali, że te obiekty musieli wznieść Ziemianie, bo były zdecydowanie za małe jak na góry. 

Statek okrążył planetę jeszcze kilkakrotnie, za każdym razem dokładnie skanując każdy jej skrawek. Niestety piloci musieli ostatecznie powiadomić ośrodek badawczy, że Ziemianie wyginęli. W tym samym momencie załoga otrzymała arbitralny rozkaz powrotu, bo czujniki znajdujące się na statku przekazały informację do centrum o licznych uszkodzeniach pojazdu wywołanych przez promieniowanie radioaktywne. 

Piloci usłuchali i skierowali się do rodzinnej planety.

Jeszcze zanim powrócili, na Yodze zdecydowano się przywrócić dawną świetność Nægtahorn, Himminowi i Jörð. Udoskonalono świątynię i odrestaurowano elewację oraz wszystkie jej elementy. Bo chociaż Himmin i Jörð nie okazali się bogami, byli przedstawicielami Ziemian – rasy, której niestety Yoganom nie było dane bliżej poznać. Odtwarzano ze smutkiem nagrania uzyskane z Ziemi, zdecydowano nawet o publikacji nagrań ziemskiej muzyki. To, co wcześniej wydawało się nieznośne dla ucha, teraz wywoływało rozrzewnienie. 

Wszystko ma swój początek i koniec. Możemy się pocieszać faktem, że przynajmniej część marzeń Yogan została spełniona: otrzymali sygnał zwrotny od obcej cywilizacji. 

A sama Ziemia odetchnęła z ulgą.

Koniec

Komentarze

Dlatego w tamtejszej cywilizacji zakazano tworzenia własnych teorii na temat planety oraz wszystkiego, co dotyczy jej mieszkańców. ← Nie rozumiem.

Przyjęto więc stwierdzenie… <– może inaczej?

Przyjęto więc więc należy się skupić na... ← powtórzenie

Nieznany był jedynie kolor skóry, więc uznano, że mimo braku futra z pewnością bogowie tak samo jak Yoganie mieli powłokę o kolorze miętowym. ← wynikanie ?!

Xerfi wokół Yogi <– Nie odwrotnie?

Ta krótka ‘łapanka’, to na dowód, że miś czytał dokładnie. Podoba mu się koncept i za to gwiazdki. Wykonanie trochę mniej. Miś lubi krótkie teksty, ale miejscami przydałoby się kilka słów więcej.

 

 

 

Hej @Koala75,

łaaał, moja pierwsza piątka! Wzruszonam :)

 

Dlatego w tamtejszej cywilizacji zakazano tworzenia własnych teorii na temat planety oraz wszystkiego, co dotyczy jej mieszkańców. ← Nie rozumiem.

Chodzi o to, że Yoganie postanowili nie poszerzać swojej wiedzy, skoro i tak nigdy nie dościgną w niej bogów i z pokory nie powinni nawet próbować.

 

 

Przyjęto więc więc należy się skupić na... ← powtórzenie

Poprawiłam.

 

Nieznany był jedynie kolor skóry, więc uznanoże mimo braku futra z pewnością bogowie tak samo jak Yoganie mieli powłokę o kolorze miętowym. ← wynikanie ?!

Z kolei ja tego nie kumam… jakie wynikanie?

 

Xerfi wokół Yogi <– Nie odwrotnie?

O faaak, ale fakap ;p Niezwłocznie poprawiam!

 

Podoba mu się koncept i za to gwiazdki. Wykonanie trochę mniej. Miś lubi krótkie teksty, ale miejscami przydałoby się kilka słów więcej.

Serdecznie dziękuję za gwiazdki :) tekstu było wcześniej o wiele więcej, ale wzięłam sobie do serca uwagi betujących, że ze względu na brak dialogów, opko nie może być zbyt nużące :) widać, każdy lubi coś innego.

 

Dziękuję serdecznie za komentarz!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Nieznany był jedynie kolor skóry, więc uznano, że mimo braku futra z pewnością bogowie tak samo jak Yoganie mieli powłokę o kolorze miętowym. ← Dla misia brzmi to tak, że na podstawie tego iż nieznany był jedynie kolor skóry i bogowie nie mieli futra, to uznano, że z pewnością mieli powłokę o kolorze miętowym. Dziwne, nieziemskie wnioskowanie mało logiczne, ale to Twój tekst, więc może tak było.

 

Dlatego w tamtejszej cywilizacji zakazano tworzenia własnych teorii na temat planety oraz wszystkiego, co dotyczy jej mieszkańców. ← tu zamiast tamtejszej cywilizacji wolałbym np.: w cywilizacji Yogan…na temat ich planety…(jeżeli Ci chodziło o Yogę)

Nieznany był jedynie kolor skóry, więc uznano, że mimo braku futra z pewnością bogowie tak samo jak Yoganie mieli powłokę o kolorze miętowym. ← Dla misia brzmi to tak, że na podstawie tego iż nieznany był jedynie kolor skóry i bogowie nie mieli futra, to uznano, że z pewnością mieli powłokę o kolorze miętowym. Dziwne, nieziemskie wnioskowanie mało logiczne, ale to Twój tekst, więc może tak było 

Próbowałam wczuć się w sytuację obcego, który widzi coś, czego nie potrafi wyjaśnić. Załóżmy, że człowiek zobaczy jakieś stworzenie, które ma w pewnym miejscu dwa otwory, więc automatycznie przypisujemy tym otworom nazwę “oczy”, choć faktycznie nie muszą nimi być.

 

Dlatego w tamtejszej cywilizacji zakazano tworzenia własnych teorii na temat planety oraz wszystkiego, co dotyczy jej mieszkańców. ← tu zamiast tamtejszej cywilizacji wolałbym np.: w cywilizacji Yogan…na temat ich planety…(jeżeli Ci chodziło o Yogę)

Na Yodze było wiele cywilizacji, tak jak jest wiele na Ziemi. Dlatego użyłam słowa “tamtejszej” zamiast “yogańskiej”. W pierwszym szkicu opowiadania były wymieniane nazwy różnych cywilizacji, ale usunęłam je, by nie przytłaczać czytelnika dużą ilością informacji, które nic nie wnoszą do fabuły. W którymś momencie potem jest wspomniane, że istnieją jeszcze inne cywilizacje, które przyjęły jedną, uniwersalną religię. Mam nadzieję, że to uzasadnia użycie słowa “tamtejsze”, dlatego je zostawię.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Taka sobie opowiastka opierająca się w znacznej mierze na wykorzystaniu rysunku umieszczonego w Pioneerze 10. Pomysł niezły, ale skrzywdzony wykonaniem, skutkiem czego nie mogę uznać lektury za satysfakcjonującą.

 

Wzgó­rza na Yodze były gęsto za­sia­ne i ota­cza­ły zbior­ni­ki wodne… → Co to znaczy, że wzgórza były gęsto zasiane?

 

zbior­ni­ki wodne od­bi­ja­ją­ce ró­żo­wy od­cień od yogań­skie­go nieba. → …zbior­ni­ki wodne, od­bi­ja­ją­ce ró­żo­wy od­cień yogań­skie­go nieba.

 

dzie­się­ciu Yogan mu­sia­ło by sta­nąć jeden na dru­gim… → …dzie­się­ciu Yogan mu­sia­łoby sta­nąć jeden na dru­gim

 

Wy­jąt­kiem były ich głowy: na gło­wie jed­ne­go boga… → Czy to celowe powtórzenie?

 

że dzię­ki temu lud­ność bę­dzie w sta­nie god­niej czcić bogów… → Nie wydaje mi się, aby wcześniej opisanych Yogan można nazwać ludźmi/ ludnością.

Proponuję: …że dzię­ki temu mieszkańcy/ Yoganie/ tubylcy będą w sta­nie god­niej czcić bogów

 

na ni­cze­go nie krę­pu­ją­cy roz­wój tech­no­lo­gicz­ny. → …na ni­cze­go niekrę­pu­ją­cy roz­wój tech­no­lo­gicz­ny

 

Ro­bi­li mnó­stwo zdjęć obiek­to­wi, ro­bi­li no­tat­ki… → Nie brzmi to najlepiej.

 

uda­wa­li się z nimi do centr ba­daw­czych… → …uda­wa­li się z nimi do centrów ba­daw­czych

Tu znajdziesz odmianę słowa centrum.

 

Pla­ne­ta, z któ­rej ode­bra­no sy­gnał, na­zy­wa­ła się Zie­mia i jego miesz­kań­cy… → Planeta jest rodzaju żeńskiego, więc: Pla­ne­ta, z któ­rej ode­bra­no sy­gnał, na­zy­wa­ła się Zie­mia i jej miesz­kań­cy

 

są tak na­praw­dę Zie­mia­na­mi, któ­rzy już kil­ka­set lat świetl­nych temu pró­bo­wa­li się po­ro­zu­mieć z kim­kol­wiek z ko­smo­su.Lata świetlne nie są miarą czasu, a odległości.

 

Z en­tu­zja­zmem przy­ję­to pro­po­zy­cję spo­tka­nia od Zie­mian. → Co to jest spotkanie od czegoś/ kogoś? Tu: spotkanie od Ziemian?

A może miało być: Z en­tu­zja­zmem przy­ję­to od Ziemian pro­po­zy­cję spo­tka­nia.

 

Rów­nież kodem bi­nar­nym za­py­ta­li się oni… → Rów­nież kodem bi­nar­nym za­py­ta­li oni

 

Wtedy otrzy­ma­no roz­kaz, by skie­ro­wać się w kie­run­ku Ukła­du Sło­necz­ne­go. → Brzmi to fatalnie.

Proponuję: Wtedy otrzy­ma­no roz­kaz, by udać się w kie­run­ku Ukła­du Sło­necz­ne­go.

 

Gdy za­ło­ga stat­ku w końcu się ode­zwa­ła, usie­dli z nie­do­wie­rza­nia i roz­cza­ro­wa­nia. → A może: Gdy za­ło­ga stat­ku w końcu się ode­zwa­ła, usie­dli roz­cza­ro­wa­ni, niedowierzając.

 

Pi­lo­ci wi­dzie­li tylko zie­leń nie­bo­tycz­nie wy­so­kich krza­ków i zbior­ni­ków wod­nych. → Czy na pewno widzieli zieleń zbiorników wodnych?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej Reg(ina)!

cieszę się, że przeczytałaś moje opowiadanie, miałam szczerą nadzieję, że tu zajrzysz :)

 

Wzgórza na Yodze były gęsto zasiane i otaczały zbiorniki wodne… → Co to znaczy, że wzgórza były gęsto zasiane?

Yyy, chodziło mi o “rozsiane”…? Można tak powiedzieć?

 

są tak naprawdę Ziemianami, którzy już kilkaset lat świetlnych temu próbowali się porozumieć z kimkolwiek z kosmosu. → Lata świetlne nie są miarą czasu, a odległości.

Racja!

 

Piloci widzieli tylko zieleń niebotycznie wysokich krzaków i zbiorników wodnych. → Czy na pewno widzieli zieleń zbiorników wodnych?

To akurat mi nie umknęło, zastanawiałam się, czy nie dodać “błękit zbiorników wodnych”, ale stwierdziłam, że mogą być przykryte glonami na przykład. W sumie jak się teraz tak zastanowić, to raczej mało prawdopodobne, by całe morza i jeziora były przykryte glonami…. Poprawię to.

 

Reszta sugestii również już została uwzględniona.

Dziękuję serdecznie!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Mnie nie porwało, chociaż czytało się ok. Dosyc przewidywalny rozwój wydarzeń i zakończenie.

Xerfi wokół Yogi – ja się zastanawiałam czy to nie specjalnie :) Dla podkreślenia nikłego zaawansowania naukowego, że jeszcze wierzą w “yogocentryczny” system “xerficzny”.

 

 

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Hej @mindenamifaj,

 

dzięki za komentarz i za przeczytanie tekstu…

Mnie nie porwało, chociaż czytało się ok. Dosyc przewidywalny rozwój wydarzeń i zakończenie.

…mimo że Cię nie porwał :) jedna osoba twierdzi, że zakończenie ją zaskoczyło, Ciebie nie, tak bywa. Jednak ja też często tak mam, że jestem w stanie przewidzieć zakończenie, czy to w filmach, czy w książkach.

 

Xerfi wokół Yogi – ja się zastanawiałam czy to nie specjalnie :) Dla podkreślenia nikłego zaawansowania naukowego, że jeszcze wierzą w “yogocentryczny” system “xerficzny”.

No właśnie, też mogła by być taka możliwość :) jednak w tym momencie opowiadania Yoganie byli dość rozwiniętą cywilizacją, więc można przyjąć, że już ogarniali swój Układ :)

 

Dzięki za poświęcony czas na lekturę i komentarz!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Bardzo proszę, HollyHell. Cieszę się, że uznałaś uwagi za przydatne. :)

 

Yyy, cho­dzi­ło mi o “roz­sia­ne”…? Można tak po­wie­dzieć?

Proponuję: Na Yodze wznosiły się liczne wzgórza, gęsto otaczające zbiorniki wodne

 

Hej Reg(ina)!

HollyHell, mój nick to Regulatorzy – od tytułu książki Stephena Kinga. Można się do mnie zwracać pełnym nickiem, można mnie nazywać Regulatorką, lub używać skrótu Reg, ale Reginy wolałabym unikać.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

hej @regulatorzy,

dobrze znać pochodzenie Twojego nicku :) zauważałam pod wieloma opowiadaniami skrót Reg, a że w którymś z nich byłaś określana jako królowa (było to bodajże w “Turnieju Trójfantastycznym”), Reg skojarzyło mi się z łacińską Reginą. Naturalnie przychylę się do Twojej prośby i nie będę tego określenia używać.

 

Na Yodze wznosiły się liczne wzgórza, gęsto otaczające zbiorniki wodne…

Uwzględnione, dziękuję :)

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Rozumiem Twoje intencje, HollyHell i dziękuję za obietnicę, bo co tu dużo mówić – Reginy jakoś nie trawię. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Świętobliwe Piekiełko!

 

Tutaj Twój czwartkowy dyżurny. :3

Krótka opowiastka, taka trochę moralizatorskie opowiadanie dla młodszych. Pomysł okej, całkiem obrazowo wszystko opisałaś, natomiast warsztat wymagałby trochę więcej pracy.

 

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Panie czwartkowy dyżurny, ten tekst był betowany. wink

Ćśśś, moja nieuwaga, dzięki :P

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

@HollyHell91

Myślę, że trochę za szybko opublikowałaś to opko. Dobrze jest zapomnieć o tekście na przynajmniej tydzień od ostatnich zmian i wtedy przeczytać go jeszcze raz ze świeżą głową. To daje też szansę betującym na drugą serię sugestii, jeżeli zechcą ją zrobić po zmianach :) . To dobra metoda na zwiększenie jakości publikowanych tekstów tanim kosztem. Cierpliwość popłaca :) .

Łukasz

Hej @Luken,

racja, nieraz czytałam w poradnikach o tym, żeby odczekać jakiś czas po napisaniu tekstu, by go potem poprawić i należy tak zrobić nawet kilkakrotnie, ale najwyraźniej łatwiej jest przyjąć teorię niż zastosować ją w praktyce :) następnym razem będę bardziej cierpliwa.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Cześć

Na początek trochę zrzędzenia:

Jed­nak przejdź­my już do sy­tu­acji, która cał­ko­wi­cie zmie­ni­ła świa­to­po­gląd Yogan.

Oglądamy film dokumentalny czy czytamy opowiadanie?

W cza­sie, gdy na­stą­pi­ło to wy­da­rze­nie, miesz­kań­cy Yogi nie do­świad­czy­li jesz­cze re­wo­lu­cji prze­my­sło­wej i tech­no­lo­gicz­nej. 

Mhm, to zdanie wygląda tak, jakby musieli wcześniej czy później tej rewolucji doświadczyć. Z mojego punktu widzenia nie jest to oczywiste, bo każda cywilizacja idzie swoim torem.

Yoga­nie zbu­do­wa­li z torfu i ka­mie­nia bu­dy­nek chro­nią­cy zna­le­zi­sko. 

Jak wybudować coś z jednego i drugiego materiału? Na tyle ile znam oba materiały, tak tego nie widzę.

Fragment wymiany sygnałów pomiędzy cywilizacjami, który w jedną stronę trwa wspomniane dwa pokolenia jest bardzo przyspieszony. Jak na proces tak powolny, dodając potem podróż w kierunku Ziemi, wydaje się on technicznie przewinięty, jak nagranie na taśmie. Na pewno trudnym zadaniem byłoby przedstawienie tutaj upływu aż tak długiego czasu, natomiast to co zaproponowałaś mi po prostu nie leży. :P

Ogólnie: mam problem z oceną tekstu. Z pewnością nie nazwę go złym, ale trudno mi nazwać go dobrym. Dlaczego?

Rozumiem, że taki był zamysł, ale brakuje mi tu niegrupowych bohaterów. O ile obca cywilizacja zasługuje na pochwałę w wytrwałości do poznania Ziemian, tak ludzi z naszej planety jakoś mi nie szkoda. Ot, dostali to na co zasłużyli za swoje niedbalstwo i w końcu natura zatriumfowała. Myślę, że sytuację można byłoby zmienić, gdyby za kontakt z obcymi tuż przed ich przybyciem (czyli równie dobrze trzydzieści lat wcześniej w tej skali) odpowiadał jakiś “ostatni sprawiedliwy”, którego zabrakłoby w finałowej scenie z wyżej wymienionego powodu. Żebym sam poczuł, że kurczę, ten jeden nie zasługiwał na taki los. Cokolwiek, co rodziłoby emocje wśród gąszczu opisów.

Fajne jest przedstawienie kontaktu z obcymi ze strony obcych i zbudowanie akcji na znalezieniu sondy Voyager. Naprawdę ciekawe podejście.

Tak na koniec – może po prostu nie jestem właściwym odbiorcą tekstu, natomiast postaram się zerknąć do następnych opowiadań, jeśli zdołam.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Hej @Sagitt,

 

fajnie, że wpadłeś :)

Oglądamy film dokumentalny czy czytamy opowiadanie?

Zastanawiałam się nad tym zdaniem, ale nie miałam innego pomysłu na przejście. Z drugiej strony, jak je skasowałam, bez żadnego przejścia z jednego akapitu do drugiego ta luka wydawała mi się zbyt rażąca. Charakter dokumentalny tego zdania wynika pewnie z tego, że wcześniej miałam zamysł zwracana się do Czytelnika bezpośrednio jako narrator, ale jeden z betujących zasugerował, że nie jest to zbyt dobry pomysł, więc usunęłam te wstawki. Ale widzisz, jedno zdanie przemyciłam, i być może również niepotrzebnie.

 

W czasie, gdy nastąpiło to wydarzenie, mieszkańcy Yogi nie doświadczyli jeszcze rewolucji przemysłowej i technologicznej. 

Mhm, to zdanie wygląda tak, jakby musieli wcześniej czy później tej rewolucji doświadczyć. Z mojego punktu widzenia nie jest to oczywiste, bo każda cywilizacja idzie swoim torem.

Niby tak, ale potem jednak się rozwinęli, więc musieli tej rewolucji doświadczyć. Teraz jednak się zastanawiam, czy to podchodzi pod wyprzedzanie faktów?

 

Yoganie zbudowali z torfu i kamienia budynek chroniący znalezisko. 

Jak wybudować coś z jednego i drugiego materiału? Na tyle ile znam oba materiały, tak tego nie widzę.

Hm, no ja się nie znam na budowlance, ale fakt, mogłam to chociaż wygooglować i jakoś wydedukować, czy to się łączy.

 

Fragment wymiany sygnałów pomiędzy cywilizacjami, który w jedną stronę trwa wspomniane dwa pokolenia jest bardzo przyspieszony. Jak na proces tak powolny, dodając potem podróż w kierunku Ziemi, wydaje się on technicznie przewinięty, jak nagranie na taśmie. Na pewno trudnym zadaniem byłoby przedstawienie tutaj upływu aż tak długiego czasu, natomiast to co zaproponowałaś mi po prostu nie leży. :P

Tak, wiem, mój chłopak też mi to wytknął ;p Trudno przedstawić upływ czasu w wymiarze kosmicznym, ale może jak bardziej ogarnę astronomię i książki Hawkinga, to będzie w przyszłości z tym lepiej :)

 

Ogólnie: mam problem z oceną tekstu. Z pewnością nie nazwę go złym, ale trudno mi nazwać go dobrym.

To już znaczy dla mnie bardzo dużo.

 

ludzi z naszej planety jakoś mi nie szkoda. Ot, dostali to na co zasłużyli za swoje niedbalstwo i w końcu natura zatriumfowała.

W sumie dobrze, że tak to odczułeś. Taki był mój zamysł. Z jednej strony podziwiam ludzkość za umiejętne i nieustanne przekraczanie własnych możliwości, ale z drugiej strony uważam, że jednak jesteśmy szkodnikami dla planety.

 

Myślę, że sytuację można byłoby zmienić, gdyby za kontakt z obcymi tuż przed ich przybyciem (czyli równie dobrze trzydzieści lat wcześniej w tej skali) odpowiadał jakiś “ostatni sprawiedliwy”, którego zabrakłoby w finałowej scenie z wyżej wymienionego powodu. Żebym sam poczuł, że kurczę, ten jeden nie zasługiwał na taki los. Cokolwiek, co rodziłoby emocje wśród gąszczu opisów.

Wezmę to w przyszłości pod uwagę, choć na razie nie planuję pisać opowiadań bez dialogów i konkretnych bohaterów – na razie jedno takie wyzwanie wystarczy :)

 

Fajne jest przedstawienie kontaktu z obcymi ze strony obcych i zbudowanie akcji na znalezieniu sondy Voyager. Naprawdę ciekawe podejście.

No, chociaż tyle ;p

 

Tak na koniec – może po prostu nie jestem właściwym odbiorcą tekstu, natomiast postaram się zerknąć do następnych opowiadań, jeśli zdołam.

Bardzo będzie mi miło.

 

Jeszcze raz dzięki za komentarz!

 

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Hej,

 

przyczepiłbym sie do początku – jest dość suchy i mocno opisowy. Myślę, że dużo dynamiczniej byłoby tam wcisnąć nawet tak ogólnych bohaterów jak mieszkańców Yogi, przykład:

 

Yoga była piękna: wszelka roślinność, dość karłowata, mieniła się kolorem chabrowym, tak przyjemnym dla oka. Zamiast trawy wszędzie rósł jasnoniebieski mech, więc każda istota stawiająca kroki na podłożu odbierała przyjemne wrażenie sprężystości i lekkości.

Propozycja: “Mieszkańcy Yogi codzień cieszyli sie pięknem swojej planety: wszelka roślinność, dość karłowata, mieniła się kolorem chabrowym, tak przyjemnym dla ich oka. Zamiast trawy wszędzie rósł jasnoniebieski mech, zatem Yoganie stawiając kroki na podłożu odbierali przyjemne wrażenie sprężystości i lekkości, a czasem wybuchali spontanicznym śmiechem wywoływanym przez drobne włoski mchu łaskoczące ich w stopy:”

 

Co do samej historii, dla mnie nie była tak oczywista, bo raczej spodziewałem się, że Ziemianie po prostu najadą tę młodą rasę, zmienią ich w niewolników i zabiorą surowce.

Mimo wszystko jest tutaj kilka uproszczeń: przede wszystkim jednolici światopoglądowo i jednomyślni mieszkańcy Yogi – czy na planecie nie ma państw, ras, czy nie walczy się o władzę, surowce?

Druga sprawa to czas – setki tysięcy lat na Ziemi od wysłania pierwszego sygnału to i tak bardzo długo, brałbym taką prognozę na przetrwanie ludzkości w ciemno, bo wydaje mi się bardzo optymistyczna ;) Dodatkowo te setki tysięcy lat zapewne doprowadziłoby do jakiegoś rozwoju technicznego czy społecznego, a u Ciebie, oprócz muzyki, nie ma o tym ani słowa, co pozostawia pewien niedosyt. Taki rozwój, albo pseudo rozwój można by ukazać w scenie wizyty na Ziemi – np. przez jakieś dziwne budowle, wyjałowienie planety, jakieś głębokie zmiany. Sama radiacja sugerująca wojnę nuklearną, to jednak trochę “ziew”, no bo to jest współczesne zagrożenie, za sto tysięcy lat spodziewałbym się czegoś bardziej wyrafinowanego.

 

Czytało się nieźle, widać potencjał, gdyby nie tych kilka małych niedosytów byłoby bardzo dobrze.

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Hej @BasementKey,

 

Z pierwszą uwagą się zgadzam, zapamiętam ją sobie.

 

Mimo wszystko jest tutaj kilka uproszczeń: przede wszystkim jednolici światopoglądowo i jednomyślni mieszkańcy Yogi – czy na planecie nie ma państw, ras, czy nie walczy się o władzę, surowce?

We wcześniejszej wersji wspominałam o cywilizacjach, które niegdyś najechały inną, ale usunęłam to, by ograniczyć już i tak rozległy opis. A tym zdaniem:

Im dalej od równika, tym grubsze futro można było zaobserwować u mieszkańców.

chciałam właśnie zaznaczyć, że są inne rasy różniące się nieco wyglądem, ale może nieumiejętnie to podkreśliłam.

 

Dodatkowo te setki tysięcy lat zapewne doprowadziłoby do jakiegoś rozwoju technicznego czy społecznego, a u Ciebie, oprócz muzyki, nie ma o tym ani słowa, co pozostawia pewien niedosyt. Taki rozwój, albo pseudo rozwój można by ukazać w scenie wizyty na Ziemi – np. przez jakieś dziwne budowle, wyjałowienie planety, jakieś głębokie zmiany. Sama radiacja sugerująca wojnę nuklearną, to jednak trochę “ziew”, no bo to jest współczesne zagrożenie, za sto tysięcy lat spodziewałbym się czegoś bardziej wyrafinowanego.

W sumie racja, wojna nuklearna jest współczesnym zagrożeniem, ale też trudno wyobrazić sobie inne zagrożenie, które mogłoby zmieść planetę za niemal jednym zamachem i byłoby spowodowane przez człowieka. Co do dziwnych budowli, to raczej by się po takim czasie nie zachowały, chociaż by nie wiadomo jak były cudowne. Wyjałowienie planety? Przecież Ziemia próbowałaby się odrodzić i bez panoszącego się człowieka z pewnością by jej się to udało. Chyba że masz coś konkretniejszego na myśli.

 

Czytało się nieźle, widać potencjał, gdyby nie tych kilka małych niedosytów byłoby bardzo dobrze.

Bardzo dziękuję :)

 

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

W sumie racja, wojna nuklearna jest współczesnym zagrożeniem, ale też trudno wyobrazić sobie inne zagrożenie, które mogłoby zmieść planetę za niemal jednym zamachem i byłoby spowodowane przez człowieka.

Właśnie to jest pole dla autora do popisu :)

Che mi sento di morir

Nie porwała mnie ta forma, za mało tu dynamiki, zbyt to wszystko statyczne. Fabularnie też brakowało mi takiego BUM!, bo odnoszę wrażenie, że wszystko leciało jak po sznureczku od wstępu aż do zakończenia i nie miałem się gdzie zaskoczyć przebiegiem zdarzeń.

Jednocześnie chciałbym podkreślić, że mimo powyższych uwag nie uważam tekstu za zły, ponieważ czytało się całkiem nieźle. Na pewno będę obserwował Twoje przyszłe teksty w poszukiwaniu czegoś mniej “sprawozdawczego”, a bardziej wypełnionego faktyczną akcją.

Hej BasementKey,

 

Właśnie to jest pole dla autora do popisu :)

W sumie racja. Może następnym razem bardziej się popiszę wyobraźnią.

 

 

Hej bjkpsrz,

 

dzięki za komentarz, oczywiście zapraszam do lektury moich obecnych i przyszłych opowiadań, a bardziej przyszłych, które mam nadzieję, że będą stawać się coraz lepsze :)

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Nowa Fantastyka