- Opowiadanie: dawidiq150 - Przyjaźń z Damianem

Przyjaźń z Damianem

Historyjka, w której niektóre wątki są wzięte z prawdziwego życia i naprawdę się zdarzyły. Może tytuł nie bardzo zachęca, ale wiecie, że pozory często mylą. Proszę czytajcie i komentujcie!!

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Przyjaźń z Damianem

Czy wiecie czym jest prawdziwa przyjaźń? Zaznaliście jej? Opowiem wam historię przedstawiającą jak silna może być i jak potrafi zmienić życie. Jeśli nie posiadacie przyjaciela powinniście przeczytać to co napisałem.

 

&&&

 

Damiana poznałem, gdy miałem siedem lat. Nadszedł mój pierwszy dzień w szkole, dziś miałem zobaczyć wychowawczynię, a także kolegów i koleżanki, z którymi przyszło mi się później spotykać pięć dni w tygodniu przez osiem kolejnych lat.

Wszedłem do klasy i widząc wiele wolnych ławek, zająłem miejsce na samym końcu.

Z czasem schodzili się uczniowie. Nie mając zajęcia, każdemu się uważnie przyglądałem. W pewnym momencie wszedł chłopak dość różniący się od innych. Miał nienaturalnie dużą głowę, a do tego odstające uszy, jego chód też był oryginalny. Podszedł do mnie i spytał uśmiechając się:

– Mogę usiąść z tobą? Tu łatwiej będzie ściągać, a na to liczę.

Od razu mi się spodobał bo ja też należałem do żartownisiów. Choć wtedy byłem jeszcze za młody, by dzielić ludzi z uwagi na ich cechy charakteru.

– Pewnie, siadaj – odparłem – będę miał z kim w czasie lekcji grać w statki.

Zaczęliśmy rozmawiać.

– Co jest z twoją głową? – zapytałem

– Mam wodogłowie.

– Pierwsze słyszę o czymś takim, czy to cię boli?

– Tak, czasami.

Rozmawialiśmy dobre dziesięć minut i w końcu, gdy już wszyscy przyszli rozpoczęła się lekcja. To był pierwszy dzień naszej przyjaźni.

 

&&&

 

Mając świetnego kumpla, którym był Damian dni w szkole mijały bardzo przyjemnie. Moja klasa osiągała lepsze wyniki od innych. Mogło być tak z przypadku, albo dlatego, że należały do niej dzieci z dobrym słuchem. Mieliśmy więcej lekcji muzyki, a część z nas uczęszczała do chóru. Dobry słuch muzyczny przekładał się na to, że dużo informacji zapamiętywaliśmy z lekcji i ci co się nic nie uczyli i tak zdobywali pozytywne oceny.

Ja i Damian otrzymywaliśmy podobne stopnie. Na świadectwie opiewaliśmy około średniej ocen 4,3. Najwięcej czwórek, a piątek więcej niż trójek. Niższych ocen nie mieliśmy wcale.

Damian był osobą niezwykłą i jednocześnie bardzo dziwną. Wiedziałem o tym bo znałem go bardzo dobrze. By nikt nie dokuczał mu z powodu odstających uszu zapuścił długie włosy. Odznaczał się agresywnością i często uczestniczył w bójkach. W późniejszych klasach zyskał miano tego „który się dobrze bije” i tego „który każdego kładzie”. Szybko wymyślono mu ksywę, zaczęto mówić na niego „Hipis”. Każdy chłopak w szkole o nim słyszał.

Miał straszne kłopoty z ortografią, tak duże, że w przypadku kogoś innego wskazywało by to na upośledzenie intelektualnie. On jednak z pewnością miał inteligencję na ponadprzeciętnym poziomie. Na przykład odwrotna sytuacja była z matematyką i fizyką. Liczył bardzo szybko. Zawsze pierwszy z wszystkich uczniów rozwiązywał zadania. Był to pewnego rodzaju fenomen, gdyż on wcale się nie starał. Miał po prostu zdolność do liczb.

 

&&&

 

Rodzice Damiana dawno zginęli w wypadku samochodowym. Mieszkał z dziadkiem, który nadużywał alkoholu i nie dbał o swojego wnuka. Żal mi było mojego przyjaciela, bo był samotny i tak naprawdę miał tylko mnie.

Tak zaprzyjaźniliśmy się, że Damian wiele razy nocował u mnie. Jego dziadek nie miał nic przeciwko. To były wspaniałe czasy, które z wielką radością wspominam. Często całymi godzinami w nocy graliśmy w gry komputerowe, albo oglądaliśmy filmy na płatnym serwisie internetowym. Moja rodzina była zamożna i miałem w domu wszystko co osiągnęła technika. Mam tu na myśli najnowszy sprzęt komputerowy i najnowsze gry.

W piątej klasie doszło do niezwykłego incydentu, o którym muszę opowiedzieć.

Zdarzenie miało miejsce na lekcji W-Fu a dokładniej pod jej koniec, kilka minut przed dzwonkiem na przerwę. Dwie klasy, ponad dwudziestu zmęczonych chłopców udało się do przebieralni. Nasz wychowawca chciał zamknąć drzwi przebieralni i wtedy ktoś dla żartu naparł na nie z drugiej strony. Zrobili to też inni. Ostatecznie nauczyciel przegrał ten siłowy pojedynek. Ja i inny chłopak znaleźliśmy się na korytarzu. Ale nauczyciel wpadł w szał. Tamtego rąbną otwartą ręką w plecy, a potem zajął się mną. Chwycił mnie i rzucił na ścianę. Chciałem uciec, lecz on mnie chwycił i ponownie rzucił o ścianę. Jednocześnie krzycząc, że powie o moim zachowaniu dyrekcji i, że na pewno wyrzucą mnie ze szkoły.

Gdy wróciłem zmaltretowany do przebieralni prawie wszyscy patrzyli na mnie rozbawieni. Jedynie Damian wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.

Teraz wiem nad czym myślał. Planował zemstę. Rok później nauczyciel, który mnie poturbował został zamordowany. Jego samochód eksplodował. Nikt nie powiązał tego ze mną, a tym bardziej z Damianem.

I tak żyliśmy przywiązani do siebie jak bracia. Myślałem, że go znam ale on ciągle mnie czymś zaskakiwał.

 

&&&

 

Pewnego dnia, to było w siódmej klasie, mieliśmy wtedy po trzynaście lat, Damian nie przyszedł do szkoły. Z mojej perspektywy było to dziwne, gdyż nic mi nie powiedział, że go nie będzie. No, ale przecież zawsze coś mogło wypaść i tak sobie to wytłumaczyłem.

Po lekcjach od razu poszedłem do niego. Zadzwoniłem domofonem, mój przyjaciel mieszkał w dziesięciopiętrowym bloku na czwartym piętrze. Nikt nie odebrał, zabrzmiał tylko sygnał, że drzwi zostały otwarte. Wszedłem i skierowałem się do windy. Chwilę później już byłem przed odpowiednimi drzwiami.

Nawet nie zdążyłem nacisnąć dzwonka a drzwi się otwarły. W wejściu stał Damian. Płakał.

– Co się stało? – zapytałem go i przytuliłem.

– Chodź, powiem ci – odparł i zamknął drzwi.

Poszliśmy do kuchni, a on nalał sobie i mi po szklance coca-coli. Chciał zacząć mówić, ale ponownie wybuchnął płaczem. Opanował się dopiero po chwili.

– Ja nie jestem człowiekiem. – powiedział.

Zamurowało mnie.

– O czym ty mówisz – zapytałem nie mając pojęcia o co mu chodzi.

– Moja głowa! Wcale nie choruję na wodogłowie, wewnątrz czaszki wbudowane mam urządzenie, które pobiera i gromadzi informację. Bo ja nie jestem stąd. Pochodzę z innej planety. Wczoraj ten, który podawał się za mojego dziadka dostał informację, że moja misja się zakończyła i mam razem z nim wrócić na statek a potem do domu. Ci co mnie wysłali z pewnością nie wiedzą, że można się do kogoś przywiązać i pokochać go.

Słuchałem tego z otwartymi ustami. Wszystko teraz zrozumiałem. Dlatego czasem był taki dziwny.

Po chwili oboje płakaliśmy jak bobry.

– Nie możesz odlecieć, powiesz im, że zostajesz.

– Tak, sprzeciwię się im! Mam wolną wolę nie mogą mnie zmusić! – uderzył pięściami w stół.

– A co z twoją świadomością? – spytałem – Kim naprawdę jesteś? Ile masz lat? Opowiedz mi wszystko.

– Mam odzyskać pamięć w statku, gdzie odbędzie się neurologiczna operacja. Czekają już na mnie, ale uparłem się, że muszę pozałatwiać jeszcze parę spraw.

– Więc co ostatecznie zrobisz?

– Powiem im, że chcę zostać nie mogą mnie zmusić. – powtórzył jeszcze raz.

– A co jak dowiedzą się, że wszystko mi zdradziłeś?

– Dowiedzą się na pewno, mój opiekun, którego brałem za dziadka powiedział mi przed wyjściem, że komputer, który mam w czaszce kopiował wszystko co zarejestrował mój ludzki mózg. Sam wiesz, że ludzie i tak podejrzewają naszego istnienia. W Katowicach jest obiekt rekreacyjny na wzór naszego statku. Wszyscy wiedzą o lądowaniu w Roswell. Przecież nawet nakręcili o Roswell serial fantastyczny, który teraz dopiero widzę jak bardzo był trafiony.

Rozmawialiśmy, w końcu Damian powiedział:

– Chyba powinienem już iść.

– Idę z tobą. Mogą mnie nawet zabić, nie dbam o to.

Opuściliśmy niczyje już mieszkanie i wsiedliśmy do autobusu kompletnie nie przejmując się, że nie mamy biletów.

Jechaliśmy dwadzieścia minut aż autobus skończył trasę i zatrzymał się na zajezdni. W pobliżu tego ostatniego przystanku znajdował się las. Damian wiedział gdzie iść i poprowadził nas przez leśną gęstwinę. Szliśmy przez kilkanaście minut, aż powiedział:

– Już niedaleko. Zaraz będzie duża polana.

I faktycznie po chwili doszliśmy do polany. Mój przyjaciel zatrzymał się i zwrócił do mnie z troską:

– Lepiej się nie pokazuj. Pójdę sam.

– Już ci mówiłem, nie dbam o to co mogą mi zrobić. – odpowiedziałem i wyszedłem spomiędzy drzew na wolną przestrzeń.

Doznałem szoku. Nawet nie z powodu zobaczenia obiektu, który oczekiwał na Damiana, ale ze świadomości zetknięcia się z obcą cywilizacją. Statek był dokładnie taki jak wyobrażali go sobie ludzie. Miał kształt talerza. Jego średnica na oko wynosiła ze trzydzieści metrów. Oparty był na kilkunastu nogach.

Dołączył do mnie Damian. Wtedy z obiektu wyłonił się jego opiekun, w ciele starca którego oczywiście znałem.

– Co z tobą ile mamy czekać? – powiedział zeźlony – i po co go przyprowadziłeś?

Mój przyjaciel wybuchnął:

– Nigdzie nie wracam! Tępaki nie rozumiecie, że się przywiązałem do tego życia?! Że z kimś się zaprzyjaźniłem i kogoś pokochałem?! Spierdalajcie debile!

Potem zwrócił się do mnie:

– Choć wracamy, zostaje tutaj na Ziemi.

Wtedy nagle na polanie pojawił się niebieski gaz o bardzo nieprzyjemnym zapachu. Zauważyłem, że wydostaje się z rozpylaczy rozmieszczonych wokoło statku obcych. Zanim jakkolwiek zareagowałem straciłem przytomność.

Gdy się ocknąłem była noc, a Damian potrząsał mną.

– Nareszcie się obudziłeś – powiedział i widziałem, że jest w świetnym humorze. – Odlecieli. Skopiowali wszystko z mojego mózgu i zostawili mnie. Już nigdy po mnie nie wrócą. Wyobraź sobie, że oddali mi moją świadomość i wtedy zapytali ponownie czy nadal chcę zostać. Nie zmieniłem zdania. Mówię ci mam teraz masę rzeczy do opowiedzenia…

 

&&&

 

O tym czego się dowiedziałem od Damiana może napiszę innym razem.

Koniec

Komentarze

Dawidzie, jakkolwiek zapewniasz, że wiele z tej opowieści wydarzyło się naprawdę i nie mam prawa w to nie wierzyć, to muszę powiedzieć, że Przyjaźń z Damianem jako żywo przywodzi mi na myśl przypadki kiedy dzieci wymyślają sobie przyjaciela i są przekonane, że on istnieje. Potrafią też opowiadać o tej przyjaźni fascynujące historie.

Ty dodałeś tutaj, po raz kolejny, wątek kontaktu z kosmitami. A ponieważ robiłeś to już po wielokroć, ten szort przypomina wiele Twoich wcześniejszych prac, w których wątek fantastyczny załatwiasz za pomoca wzmianki, że pojawili się przybysze z kosmosu.

Jednakowoż nie ukrywam, że mocno ciekawi mnie, jak potoczyły się dalsze losy Damiana, kiedy po odlocie „dziadka” został sam, bez opieki i jak radził sobie w ziemskim życiu – gdzie mieszkał i z czego się utrzymywał.

 

Na świa­dec­twie opie­wa­li­śmy około śred­niej ocen 4,3. → Otrzymywaliśmy świadectwa ze średnią ocen 4,3.

Za SJP PWN: opiewać  1. «rozsławiać, wychwalać kogoś albo coś, zwykle w utworze literackim» 2. «o dokumencie, zwłaszcza finansowym: wymieniać, zawierać jakąś kwotę lub liczbę czegoś»

 

Czę­sto ca­ły­mi go­dzi­na­mi w nocy gra­li­śmy w gry kom­pu­te­ro­we, albo oglą­da­li­śmy filmy na płat­nym ser­wi­sie in­ter­ne­to­wym. → Czy rodzice nie protestowali, gdy chłopcy w wieku szkolnym, zamiast spać, spędzają noce na grach i oglądaniu filmów?

 

Zda­rze­nie miało miej­sce na lek­cji W-Fu… → Zda­rze­nie miało miej­sce na lek­cji WF-u

 

– Ja nie je­stem czło­wie­kiem. – po­wie­dział. → Zbędna kropka po wypowiedzi.

Zwracaj uwagę na poprawny zapis dialogów. Nadal robisz tu błędy.

 

Po chwi­li oboje pła­ka­li­śmy jak bobry. → Piszesz o dwóch chłopcach, więc: Po chwi­li obaj pła­ka­li­śmy jak bobry.

Oboje to chłopiec i dziewczyna.

 

Sam wiesz, że lu­dzie i tak po­dej­rze­wa­ją na­sze­go ist­nie­nia. → Sam wiesz, że lu­dzie i tak po­dej­rze­wa­ją na­sze­ ist­nie­nie.

 

au­to­bus skoń­czył trasę i za­trzy­mał się na za­jezd­ni. → Czy tu aby nie miało być: …au­to­bus skoń­czył trasę i za­trzy­mał się na pętli.

Do zajezdni zjeżdżają autobusy, które skończyły pracę w danym dniu. Końcem trasy pojazdu komunikacyjnego jest pętla autobusowa/ tramwajowa.

 

Da­mian wie­dział gdzie iść… → Da­mian wie­dział dokąd iść

 

Choć wra­ca­my, zo­sta­je tutaj na Ziemi. → – Chodź wra­ca­my, zo­sta­ję tutaj, na Ziemi.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy dzięki za komentarz!!!!!

 

Tak, jeśli chodzi o to, że znowu jest tu wątek obcych, to oryginalne miało być to, że statek był taki jak ludzie sobie wyobrażają a urządzenie w głowie Damiana to taki trochę twist. Zabawne, że nie musiałem wymyślać jakiegoś kształtu dla statku :) Natomiast no wiadomo, że idzie się do wielu rzeczy przyczepić ale to normalka, oby tego było coraz mniej.

Jeśli chodzi o to, co się zdarzyło naprawdę to jasne, że mogę ci wskazać te fragmenty :)

A więc; faktycznie miałem przyjaciela o imieniu Damian i poznałem go wcześnie chyba w pierwszej klasie i siedzieliśmy potem całą podstawówkę razem. Nie wiązała mnie z nim jakaś ogromna przyjaźń nie mówiąc już o miłości :) Następnie, chłopak który się “dobrze bił” istniał naprawdę i miał długie włosy i odstające uszy. Ksywa “Hipis” również była prawdziwa :) Sytuacja w szatni też zaistniała naprawdę i zdarzyła się mi, ja byłem tym chłopakiem, który został poturbowany przez nauczyciela WF-u.

Także miałem w podstawówce średnią 4,3 i prawie w ogóle się nie uczyłem. Z tym, że Damian miał świadectwo z paskiem…

Takie cuda mi się przydarzyły w życiu i postanowiłem je wykorzystać w opowiadaniu :)))

 

Pozdrawiam serdecznie!!!

 

PS.

Aha, i jeszcze prawdą jest, że chodziłem do klasy muzycznej.

Jestem niepełnosprawny...

Hej, ciekawa historia i choć emocjonalna, to miejscami tych emocji jednak mi brakowało. Mimo wszystko czyta się dobrze i pewnie zajrzę też do Twojego kolejnego tekstu. ;) 

Jest jednak sporo błędów. Część wykazała regulatorzy, ja dodam kilka od siebie:

 

Od razu mi się spodobał bo ja też należałem do żartownisiów.

Wiedziałem o tym bo znałem go bardzo dobrze.

Brakuje przecinków przed bo.

 

Mając świetnego kumpla, którym był Damian dni w szkole mijały bardzo przyjemnie.

Brakuje przecinka przed dni.

 

Zdarzenie miało miejsce na lekcji W-Fu a dokładniej pod jej koniec, kilka minut przed dzwonkiem na przerwę.

mam razem z nim wrócić na statek a potem do domu.

Brakuje przecinków przed a.

 

Tamtego rąbną otwartą ręką w plecy, a potem zajął się mną.

Powinno być rąbnął.

 

Jednocześnie krzycząc, że powie o moim zachowaniu dyrekcji i, że na pewno wyrzucą mnie ze szkoły.

Zbędny przecinek przed że.

 

Myślałem, że go znam ale on ciągle mnie czymś zaskakiwał.

Brakuje przecinka przed ale.

 

Nawet nie zdążyłem nacisnąć dzwonka a drzwi się otwarły.

Brakuje przecinka przed a.

 

wewnątrz czaszki wbudowane mam urządzenie, które pobiera i gromadzi informację.

Powinna być liczba mnoga: informacje.

 

Mam wolną wolę nie mogą mnie zmusić! – uderzył pięściami w stół.

Brakuje przecinka przed nie.

 

– A co z twoją świadomością? – spytałem – Kim naprawdę jesteś? Ile masz lat? Opowiedz mi wszystko.

Brakuje kropki po spytałem.

 

– Powiem im, że chcę zostać nie mogą mnie zmusić. – powtórzył jeszcze raz.

Tu znów brakuje przecinka przed nie. I skoro powtórzył, to wiadomo, że jeszcze raz. Jest też zbędna kropka po wypowiedzi.

 

– Co z tobą ile mamy czekać? – powiedział zeźlony

Brakuje przecinka przed ile.

 

Pozdrawiam, b.

 

No, Twojemu bohaterowi trafił się rzeczywiście prawdziwy przyjaciel, który sporo poświęcił dla przyjaźni. W taką przyjaźń niezwykle trudno uwierzyć i dlatego też jestem ciekawa, jak potoczyły się dalsze losy obu chłopców :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

benin dzięki za przeczytanie i korektę!! Faktycznie brakuje przecinków :) A następny tekst będzie na pewno nie dalej niż za tydzień. (mam już dawno napisane, ale pewna osobo mi jeszcze poprawi).

 

Irka_Luz cześć, fajnie, że wpadłaś, ja bardzo was lubię!!! :)

Jestem niepełnosprawny...

No, nie przekonało. OK, niektóre elementy są prawdziwe. Ale kosmitów używałeś już wcześniej i to dość często, więc twist zbytnio nie zaskoczył.

Pierwszaki już myślą o ściąganiu?

Trochę błędów zostało.

Babska logika rządzi!

Finkla zależało mi żeby był ten zwrot akcji, że czytelnik myśli że historia jest zwyczajna, że Damian ma to wodogłowie i czytelnik jest nagle zaskoczony. Rozumiem, że zabieg się nie udał? Widzisz ja nawet dałem opis tekstu “inne” żeby nikt się nie domyślił. Ale jednak domyśliłaś się?

Jestem niepełnosprawny...

To niezupełnie tak, że się domyśliłam. Ale po zwrocie akcji zareagowałam “Ach, znowu ufoludki”. A to nie jest reakcja pochlebna dla Autora. Gdyby to był Twój pierwszy tekst z obcymi, pewnie by mi się spodobał.

Babska logika rządzi!

OK :)

 

Dziękuję ci, jest to dla mnie cenna informacja. Na wytłumaczenie powiem, że ja nie przywiązuję akurat do kwestii tej co tutaj skrytykowałaś (i nie tylko ty) wagi bo traktuję to wszystko jak ćwiczenia. Nauczyłem się w życiu jednej ważnej rzeczy; marzenia naprawdę się spełniają. I ja wierzę, że będę kiedyś prawdziwym pisarzem. Jeszcze długa droga przede mną. No niestety choroba uniemożliwia mi normalną pracę i pisanie jest dla mnie czymś cudownym jest jak idealny partner. Kilka dni temu bardzo źle się czułem przez ponad cztery godziny…

 

Ale właściwie też w moim opowiadaniu wątek obcych (co prawda bardzo ważny) nie przewijał się od początku do końca. Tak powiedzmy 2/3 to było coś innego. Gdyby wszystko było znowu o ufoludkach to faktycznie to byłaby porażka na całej linii :)

 

Dzień kuje! :)

Jestem niepełnosprawny...

Gdyby nie było ufoludków, tekst nie byłby na ten portal. Misiowi to nie przeszkadzało i ciekaw jest co będzie dalej.

Dziękuję Koala75 :))))))))

Jestem niepełnosprawny...

Prosta opowiastka o przyjaźni chłopca z mieszkańcem innej planety. Twój stały motyw i jest to fajne. Jak ma się pewne wątki i chce się je ubrać w historię, to trzeba :)

Dzięki Deirdriu :))))

 

Ale ten stały motyw zdecydowałem się teraz na jakiś czas odłożyć.

 

UFO odsuniemy :)))))))))))))))))))))))))))))))))

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka