- Opowiadanie: tomaszg - Krzemoza

Krzemoza

Wojna przynosi zniszczenie, ale i emocje. Poprzedni tekst traktował właśnie o nich, ten napisałem, gdyż chcę wrócić do poprzedniego rytmu. Jest akcja, i wszystko inne. W naszym świecie zamieniłem kilka detali, tworząc coś w rodzaju rzeczywistości alternatywnej. Do tego próbowałem eksperymentować z elementami typu dialog w dialogu (za Chiny nie mogę nigdzie znaleźć jakiejś ładnej reguły, jak to robić).

Jak wyszło? Zgrabnie, czy zakalec?

PS. Jeśli chodzi o wojnę, to jestem po stronie dobra. Jeśli króryś element w tekście sugeruje coś innego, to jest to niezamierzone.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Krzemoza

Otwarcie

 

Warszawa

Halę Dworca Głównego od lat upodobali sobie właściciele straganów z jedzeniem ulicznym, a wraz z nimi cała masa wszelkiej maści artystów i wolnych ptaków, którzy, będąc tu, wyrażali protest wobec przesadnie komercyjnych Złotych Tarasów.

Ten dzień był wyjątkowy. Z okazji Święta Niepodległości rząd wydał rozporządzenie, że każdy może złożyć zamówienie bez opłaty klimatycznej, normalnie naliczanej na paszport zdrowotny, jak zawsze sprawiedliwie i zgodnie z przepisami, a co najważniejsze, stosownie do wagi i wykształcenia obywatela. Taka okazja była nie lada gratką. Skwapliwie wykorzystali ją wszelkiego rodzaju pół– i ćwierćinteligenci, którzy tego dnia mogli mieć ciastko i zjeść ciastko, a dokładniej wypić wiele kaw, zjeść jeszcze więcej ciastek, i cieszyć się życiem bez zbytniego uszczuplania skromnego budżetu.

Na tym atrakcje się nie kończyły. Tłumy i występy skupiły nie tylko uwagę podróżnych, krytyków i widzów, ale przyciągnęły też amatorów łatwego zarobku, co oczywiście szybko dało przewidywalny efekt.

– Trzymaj go!

– Tam jest złodziej jeden!

– Łapcie go!

Z grupy kilkunastu mężczyzn oglądających pokaz klauna wyślizgnął się najwyżej piętnastoletni chłopak, którego zaczęło gonić kilku agentów ochrony.

Chwilę po całym wydarzeniu ludzie zaczęli zapominać o całej sprawie, tymczasem nagle od strony peronu numer siedem nadeszła zamaskowana postać, która wyjęła harmonijkę ustną i zaczęła na niej grać. Dźwięki z małego instrumentu wydawały się początkowo ciche i jakby przerywane, z czasem jednak obejmowały coraz większą część hali. Ludzie pod ich wpływem zamierali, przestawali mówić, a nawet cokolwiek robić na małych, przenośnych komputerach. Magiczne działanie muzyki coraz bardziej wwiercało się w przesiąknięte jazgotem mózgi, wywołując stan euforii, który pogłębiał się z każdą chwilą.

Cała sytuacja została zauważona przez nadzorców obiektu, i po kilku minutach w stronę grajka zaczęło się skradać kilku rosłych mężczyzn w cywilu, z których każdy miał słusznej wielkości zatyczki w uszach.

Muzyka się urwała, a wszyscy nagle zaczęli po sobie patrzeć, jakby obudzili się z pięknego snu. Ktoś tylko się uśmiechnął, ktoś inny wzruszył ramionami. Nie wiedzieli, co powiedzieć. Byli jak otępiali, i nie mieli pojęcia, co właśnie się stało. Niepewne spojrzenia mówiły, że nie mogą nawet zrozumieć, dlaczego ktoś zaczął biec w kierunku siódemki. Nikogo to nie obchodziło. Do hali głównej szybko wróciła normalność, włączając w to odgłosy tanich, elektronicznych grajków, i szum rozmów.

– Przechytrzyli nas. – Kierownik zmiany patrzył na to z antresoli. – Musieli wiedzieć, kiedy mamy zmianę.

– Nic dziwnego. Zawsze wszystko dzieje się mniej więcej o tej samej porze.

– Nie, nie, ja nie o tym mówię. Zrobili zmyłkę z kradzieżą, żeby wywabić całą zmianę, a potem zaczęli grać.

– Dosyć sprytne zagranie, ale więcej nie damy się zaskoczyć. Dodam odpowiednią procedurę.

W tym samym czasie mężczyzna z harmonijką zdążył uciec na dół, odrzucić maskę i okrycie, i wtopić się w gęsty tłum. Było to o tyle łatwo, że kamery w tej okolicy praktycznie zawsze były zepsute, do tego nikt nie chciał pomagać funkcjonariuszom.

 

Alabama

Starszy, zmęczony życiem mężczyzna, spojrzał przez okno na ogród i jednego z agentów FBI, podniósł papierosa z popielniczki, zaciągnął się i wypuścił tyle dymu, aż powietrze w pokoju stało się nieprzezroczyste, potem spojrzał na maszynopis swojej powieści, wziął mazak do ręki, i zaczął czytać nowy rozdział i poprawiać błędy:

„– Obiekt tysiąc dwieście pięćdziesiąt sześć. Z niebieską opaską w rogu. – Szef placówki wskazał młodego chłopaka przez wizjer w grubych drzwiach, i spojrzał badawczo na pułkownika, który odruchowo pokiwał głową. – Obserwujemy psychozę paranoidalną, i brak zainteresowania kobietami. Wystarczyło kilka miligramów czynnika N pięć jeden dwa. Zapraszam dalej.

Mężczyźni przeszli do kolejnej celi.

– Tu zadziałaliśmy z szamponem do włosów, i wzmocnioną wersją imperialistycznej coli. Tysiąc czterysta dziesięć wykazuje silną niechęć do instytucji rodziny, i neguje prawdy naukowe. Jest piekielnie inteligentny, szybki i przebiegły. Prawdziwy drapieżnik, z którego jesteśmy mocno dumni.

– Czy uda się to rozszerzyć na całą populację?

– A co ma się nie udać? – Lekarz wzruszył ramionami. – Wystarczy tylko znaleźć odpowiednich ludzi. Oni mają tam silny lobbing. Udało się przemycić ołów w talku dla dzieci, fluor w wodzie, to i tu się uda. Efekty widać dopiero po kilku miesiącach, i trudno połączyć fakty. Rozpoczęliśmy zresztą przygotowania do operacji dezinformacyjnej, dzięki której w jednym z filmów wyśmiejemy podobną kombinację.

– Dobrze. Partię interesują tylko powtarzalne efekty, a ten projekt wydaje się obiecujący. Zarekomenduję go na posiedzeniu komitetu.

– Niedługo będę miał jeszcze jednego. Zrobiliśmy terapię słuchem, i efekty są bardzo obiecujące.

– Puszczaliście im „Międzynarodówkę”?

– Nie pułkowniku, my jesteśmy bardziej subtelni niż CIA. – Doktor nawiązał do słynnego eksperymentu, podczas którego w jednym z miasteczek we Włoszech do mąki w piekarni dodano narkotyk. – Na pewno się nie zawiedziecie, towarzyszu.

– Doskonale. Jak tak dalej pójdzie, czeka was talon na nowego moskwicza i dacza pod Moskwą.

– Ku chwale ojczyzny, towarzyszu pułkowniku! – Mężczyzna autentycznie się ucieszył.

– No już dobrze. – Wojskowy machnął ręką. – Meldujcie mi co tydzień o postępach.

– Pułkowniku Aleksiej, mam jeszcze takie jedno hobby.

– Praca po godzinach?

– Można tak powiedzieć. Od roku podaję śladowe ilości plastiku niektórym obiektom. Dostarczam im wodę tylko w takich butelkach. Gdybyśmy mogli przekonać naszych wrogów do takich opakowań, to z czasem byliby bezpłodni.

– Czy to wszystko?

– No w sumie nie. Tych tam… – doktor pokazał ręką na kolejną celę – …przekonałem do tego, że każdy z nich może dosłownie wszystko. I że każdy, nawet ten najmniej atrakcyjny, jest piękny. Równają w dół.

– Mołodziec! – Pułkownik poklepał go po plecach, i z zadowoleniem podkręcił wąsa. – Jak wszyscy są równi, toż to jest najczystszy komunizm.

– Oni myślą, że tak wygląda lepsza forma kapitalizmu.

– Żartowniś z was, towarzyszu.

– A do tego masę czasu zużywają na niewarte nic czynności. Spierają się o to, jak mają mówić do nich inni. Planują, jak zmusić innych do swoich poglądów. Zamiast się rozwijać, niszczą w sobie wszystko, co tylko możliwe.

– I to rozumiem”.

 

Waszyngton

– Na corocznym spotkaniu prezesów największych firm światowych cały czas przewijały się hasła związane z czwartą rewolucją przemysłową. – Głos reporterki, relacjonującej na żywo wydarzenia z Europy, zdradzał oznaki entuzjazmu, co nie powinno dziwić, gdyż wyjazd ten wiązał się z noclegiem w górach i unikalną możliwością pojeżdżenia na nartach. – Mówcy zwracali uwagę na konieczność większej automatyzacji, jak również na to, że musimy dotrzymywać kroku maszynom, dzięki którym nasze życie ma być łatwiejsze i przyjemniejsze. Wśród uczestników wyróżniała się charyzmatyczna osoba prezydenta Federacji i jego odpowiednika z USA, który według nieoficjalnych wiadomości jest bliskim znajomym gospodarza konferencji i ma być kandydatem w najbliższych wyborach prezydenckich.

– I to by było wszystko, jeśli chodzi o tajność naszych negocjacji. – Jeden z polityków oglądających relację wziął pilota i wyciszył dźwięk z telewizora na ścianie. – Czy zgadzacie się na naszego człowieka?

– Tak. – Jego odpowiednik z partii przeciwnej kiwnął głową. – Jako gubernator wykazał się skutecznością przy tłumieniu zamieszek. Ma tylko potwierdzić naszą listę.

– Co to, do cholery, jest?

– Punkty, które ma zrealizować. I żeby nie było wątpliwości. Wyciek na pewno nie jest u nas, a w przyszłości zabezpieczymy się przed niefortunnymi wypadkami kolejną poprawką do konstytucji.

– Ciekawe, co by było, gdyby wyborcy się dowiedzieli.

– Ale się nie dowiedzą.

 

Warszawa

– Widziałem akcję na dworcu. – Jeden z założycieli lokalnego Komitetu Obrony Obywateli spojrzał uważnie na członków swojej komórki, którzy zebrali się, żeby omówić sprawy bieżące. – Mężczyzna uciekł, ale mamy jego dane.

– Myślisz, że bezpieka też je ma?

– Koledzy z wydziału dziesiątego mówią, że nikogo to nie obchodzi.

– Ciekawe. Zawsze zgodnie twierdzą, że będziesz pan wisiał.

– Mnie też to zdziwiło, ale jeden z nich to mój dobry kumpel z ławki szkolnej. Wygadał się, że musi być jakiś wentyl w narodzie, i nie ma co ganiać gówniarzy.

– Oni nawet na sranie mają procedurę. Nie wierzę. No po prostu nie wierzę, że nawet na to jest paragraf.

– Nie. Nie. Nic bardziej mylnego. Między wierszami zrozumiałem, że za dużo roboty mają biedactwa.

– Prawie ich mi żal. No, ale dobrze. Więc kto jest tym bohaterem?

– Obecnie niezależny, kiedyś konfederat. Niejaki Zbyszek, syn Zbigniewa.

– Dlaczego mógł to zrobić?

– Obstawiamy nudę, albo fantazję.

– Albo ktoś mu zapłacił.

– Dokładnie. Polityki raczej w tym żadnej, tylko głupi, szczeniacki wybryk.

– Czy powinniśmy się z nim skontaktować? Głosujmy.

– Nie ma nad czym głosować. Trzeba walczyć z systemem, a tacy jak on nie będą siedzieć na tyłku, tylko działać. Będzie cennym nabytkiem dla naszej organizacji.

 

Alabama

Mężczyzna przy maszynie do pisania palił papierosa i myślał o zasadzie „dziel i rządź”, potem z czułością spojrzał na legendarną maszynę Hermes Baby, którą miał jeszcze z czasów genewskich, i zaczął pisać:

„– Czego płaczesz? – Reporterka zadała pytanie nastolatce, która stała i nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić.

– Bo oni, o tam. – Dziewczyna pokazała palcem, i zaczęła chlipać, i pociągać nosem. – Blo-blo-kują wej-wej-wejście.

– A co chciałaś zrobić?

– Wejść do siedziby rządu.

– Ale tak nie można.

– To-to re-re-wo-lucja!

– Oddajemy głos do studia. – Reporterka nawet tego nie skomentowała, tylko spojrzała w oko kamery, a w studio rozgorzała dyskusja:

– Obecna sytuacja jest niedopuszczalna – grzmiał przedstawiciel jednej z partii.

– Niedopuszczalne jest blokowanie ludziom dostępu do mediów społecznościowych – ripostował jego przeciwnik. – Robi się to w Afryce, tymczasem możliwość korzystania z nich jest podstawowym prawem człowieka.

– Ale to samo robi się u nas w kraju.

– To co innego. Wszystko, co widzimy, jest zamachem na legalną władzę.

– Od kiedy używanie pierwszej poprawki jest zamachem? Prezydent był wielokrotnie blokowany, a wszystkie demonstracje zostały wywołane przez ludzi, którzy chcieli zmienić legalne wybory w farsę.

– Pańska partia zawsze może pójść do sądu.

– Oczywiście, że pójdziemy. Mamy dowody na to, że przez te manipulacje wybory były sfałszowane.

– Sfałszowane to były w trakcie wyboru waszego kandydata cztery lata wcześniej.

– Pan się zapomina. Sądy jednomyślnie orzekły, że wszystko było w porządku.

– Tak samo demonstracje dotyczyły brutalności policji, a nie kwestii politycznych.

– Dlaczego akurat teraz?

– Ludzie pokazują prawdziwy duch tego kraju”.

 

Waszyngton

– W dniu wczorajszym miało miejsce zaprzysiężenie nowego prezydenta. Przypomnijmy kilka najważniejszych chwil. – Głos płynął z telewizora na ścianie salki konferencyjnej jednego z budynków rządowych, tymczasem na ekranie pojawiło się nagranie, na którym widać było przemawiającą głowę państwa:

– Wprowadzimy nasz kraj na drogę dobrobytu. Trzeba zakończyć drogę nienawiści. Moją misją jest reprezentować wszystkich, również tych, którzy nie głosowali. Dziękuję. – Nowy prezydent popatrzył na puste krzesła i tysiące żołnierzy, którzy stali w milczeniu, ochraniając całą uroczystość. Mężczyzna zaszczycił spojrzeniem również zastępczynię, ubraną w fioletową szatę, i jej dzieci, które miały być solą narodu, potem się zgarbił i zszedł z mównicy.

– Do hymnu! – Komendę wydał mistrz ceremonii.

Wszyscy stanęli na baczność, a na scenę z kpiącą miną wyszła kontrowersyjna artystka, która nie dość, że ubrała się kiczowato, to jeszcze miała przypiętą ogromną broszę Kosogłosa. Pierwsze nuty zabrzmiały nad wymarłym miastem, w którym wszyscy obywatele zostali zamknięci w domach.

– To było wczoraj. Dzisiaj miała miejsce pierwsza konferencja prasowa nowej rzecznik Białego Domu. – Reporterka ze studio nie skomentowała nagrania, podczas gdy obraz się zmienił, pokazując rudowłosą kobietę za mównicą:

– Młody patriota wydał rodziców, którzy uczestniczyli w szturmie. Chcemy przy tym dodać, że podczas tych strasznych wydarzeń wpuszczono wszystkich do Kapitolu, bo nie chciano rozlewu krwi. Czy mają państwo jakieś pytania?

– Czy można prosić o komentarz w sprawie żołnierzy, którzy po wczorajszym zaprzysiężeniu, w mroźną noc, spali w pustych garażach?

– Bez komentarza.

– A o wirusach genetycznych, które podobno wydostały się z jednego z laboratoriów wojskowych?

– To już w ogóle jakieś niestworzone historie.

– A o maskach, na usta i nos, które można zdjąć tylko w domu? Według dzisiejszego Washington Post mają mieć zbudowany lokalizator.

– Jeśli dobrze pamiętam, to dziesięć lat temu widzieli zielone ludziki. – Sekretarz zaśmiała się, ale dosyć sztucznie i nerwowo.

– To idzie za daleko. – Jeden z senatorów w salce wyłączył telewizor. – Oni mają zbyt wielką władzę.

– Sami się zgodziliśmy.

– Ja byłem przeciwny.

– Wiem, wiem.

– Jak czytam, co będą chcieli głosować, to włos mi się jeży. Kara śmierci za trzecie dziecko dla matki i dla lekarza, który przyjmie poród. Zniesienie opłat za każdy film, książkę i piosenkę. Darmowe jedzenie, służba zdrowia, mieszkanie i edukacja dla zasłużonych dla kraju. Nie mamy na to pieniędzy, a to dopiero początek kadencji.

 

Rozegranie

 

Warszawa

Mężczyzna w restauracji był bardzo przystojny. Znał nie tylko swoją wartość, ale również ograniczenia, i wiedział, do kogo może startować, a do kogo nie.

Naprzeciwko niego siedziała pewna dziewczyna. Widział ją w tym miejscu już kilka razy, nie zabiegał jednak o jej względy, i najwyraźniej zaintrygowało ją, dlaczego nawet nie próbuje. Dzisiaj sama szukała kontaktu. Wiedział, że to decydująca próba, z której musi wyjść zwycięsko, inaczej przegra na całej linii. Od kilku chwil było mu gorąco, i ledwo mógł myśleć. Nie odrywał wzroku od fiołkowych oczu dziewczyny, i z każdą sekundą miał coraz większą pewność, że tym razem natura wygra, a chemia zadziała z całą bezwzględnością.

Wszystko trwało na tyle długo, że usatysfakcjonowana kobieta wreszcie opuściła wzrok i sięgnęła ręką do włosów, wstała, i nachyliła się, niby szukając czegoś w torbie, a tak naprawdę odwracając się do niego tyłem. Fioletowe spodnie z materiału, tak obcisłe, że idealnie wchodziły między kształtne pośladki, tkwiły dokładnie na wprost jego oczu, pokazując niezbyt dużo i niezbyt mało, tak w sam raz dla męskiej wyobraźni.

Podobała mu się, i szczególnie po tej prezentacji nie miał zamiaru tego ukrywać. Dziewczyn maskujących wszystko operacjami i kosmetykami było na pęczki, tych z napompowanymi wargami jeszcze więcej, tymczasem ta najwyraźniej nie musiała stosować drogich terapii i tanich tricków, gdyż miała dziewczęcą niewinność i sporą nutę inteligencji. Poznał to po tym, że zamiast chwalić się komputerem, jak wszyscy, do kawiarni przyszła z książką, a co ważniejsze, książka była sczytana, miała wiele zakładek, a ona, wertując ją, robiła notatki w notesie obok, cały czas śmiesznie marszcząc nosek.

Z tego rzeczywiście mogło coś wyniknąć.

 

Alabama

Mężczyzna przez lata pracował dla imperium zła, i jako doskonały strateg zawsze miał w pogotowiu dokładne analizy tego, co wkrótce mogło się wydarzyć. Nigdy nie przedstawiał ich światu bezpośrednio, bo obowiązywały go umowy z agencjami rządowymi, za to pod pseudonimami pisał o nich w kolejnych bestsellerach, które regularnie biły rekordy sprzedaży.

Tego dnia, gdy tylko usłyszał o operacji deratyzacji kolejnego kraju, wzruszył ramionami, i natychmiast zasiadł do maszyny do pisania:

„Generał Aleksiej z zadowoleniem spojrzał na raport wywiadu, który mówił, że w Europie Zachodniej grupy szczególnie wyszczepione, czyli medycy i wojskowi, cierpią najbardziej. Pomysł na całą operację przyszedł z góry, i choć mocno go to zdziwiło, wykonał wszystkie zalecenia i miesiącami prowadził działania mające na celu przekonanie rządów o tym, że eksperymentalne preparaty to jedyna słuszna droga. To miało być jego ostatnie wielkie zadanie przed zasłużoną emeryturą. Mężczyzna przypomniał sobie udoskonalane przez lata metody, i ostatnią rozmowę, jaką przeprowadził z dyrektorem ośrodka badawczego, a szczególnie jego słowa o elektronice:

– Długotrwała ekspozycja na sztuczne światło i promieniowanie fal radiowych powoduje zmiany w rytmie dobowym. Układy krzemowe stosują kompresję stratną i wycinają dźwięki o pewnych częstotliwościach. Umysły więdną. Ludzie z czasem nie odczuwają takich emocji jak rodzice i dziadkowie, a jakby tego mało, są coraz bardziej podatni na toksyczne opary unoszące się z pracujących maszyn”.

 

Waszyngton

– Rząd i prezydent są przeciwni wtrącaniu się w konflikt, który może skutkować III wojną światową. Nie jesteśmy stroną w sprawie. Na razie nie planujemy też ograniczać ani ruchu lotniczego, ani morskiego. – Rzeczniczka Białego Domu spojrzała na zgromadzonych dziennikarzy. – W tej sprawie nie będzie więcej oświadczeń.

 

Szach-mat

 

Warszawa

– Wypuszczam drona. – Żołnierze spojrzeli po sobie, a jeden z nich wytrenowanym ruchem otworzył pokrywę skrzyni na pace zielonej wojskowej ciężarówki, i uruchomił maszynę, która miała spenetrować kilka najbliższych bloków. – Włączam nagrywanie.

Lekki dron obserwacyjny OB-2 uniósł się, i rozpoczął zapisywanie materiału do dalszych analiz. Cała operacja była właściwie rutynowa, i mężczyźni nie spodziewali się odkryć niczego nowego. Od tygodni widzieli dokładnie taki sam obraz zniszczenia. W tej części miasta, podobnie jak w innych, było koszmarnie cicho, i jedynym urozmaiceniem pozostawało to, że tu i tam dało się zauważyć fantazyjne ślady po dawno wygasłych pożarach czy splątane w wypadkach samochody.

– Dwa ciała. Dziecko i pies. W dużym pokoju szkielet dorosłego na łóżku, a obok na podłodze drugi. – Zadaniem grupy obserwacyjnej było również opisywanie na bieżąco nagrywanego materiału, i operator nie tylko patrzył na obraz, ale również komentował to, co widzi.

– Ciągle mnie ciarki przechodzą. To nienormalne patrzeć na tak zniszczone drzewa. A to? – Jeden z jego kolegów zapalił papierosa, i wskazał na otwarty na drugim piętrze w bloku balkon, przez który widać było leżące na tapczanie zwłoki. – Na razie każą nam robić mapę. Co potem? Będziemy sprzątać? Czy zrobią tu strefę zamkniętą?

– Miejsca jest dla dwóch milionów.

– A wiesz ile czasu zajmie doprowadzenie tego do porządku? – Palacz zaczął wyliczać na palcach, trzymając i wymachując papierosem w jednej ręce. – Trzeba pościągać skórki. To raz. Dezynfekcja. Karaluchy. Prusaki. Meble. To dwa. Pożary zrobiły swoje, i gazu i prądu szybko nie odbudujesz. To trzy. No i woda. Rurociągi są w rozsypce. Rdza, uszkodzenia po zimie, i tak dalej. To cztery. Do tego złom na ulicach. To pięć. I papierologia. Sześć.

– To niech nowi mieszkańcy sprzątają.

– Plose pani. Plose pani. Bo ja chcę duży telewisol, a tu jest mały. I intelnetu nie ma. – Palacz skończył swój występ, gdyż zaczął kasłać.

– Widzisz, palenie szkodzi. – Dowódca poklepał go ze śmiechem po plecach, i poprawił karabin na swoim ramieniu.

– Daj mi cholera spokój. A ty? Nie boisz się szabrowników?

– I tak już tu pewnie byli. – Kapitan wzruszył ramionami. – A nawet gdyby. Wiedzą, że mamy sprzęt. Będą nas unikać jak ognia.

– Gdzie byłeś, gdy to wszystko się działo?

– A czy to ważne?

– Nie, ale opowiedz.

– No więc, siedziałem z jedną dziewczyną, Wiera jej było na imię. Uciekła ze wschodu, nie dała się sutenerom, i znalazła ze mną wspólny język. Przywlokła ze sobą zarazę, a ja miałem ogromne szczęście. Doktor powiedział potem, że to przez mój genotyp, i to, że cały czas słucham muzyki z płyt.

– Z płyt?

– Tak. Złapało mnie, gdy na Dworcu Głównym usłyszałem jakiegoś wywrotowca, który dał koncert i drapaka. Kupiłem jeden winyl, potem drugi, trzeci, i jakoś tak poszło.

– Ale dlaczego akurat płyty były ważne?

– W ostatnich dniach naukowcy mieli teorię, że ludzie byli ofiarami dźwięków, który generował sprzęt elektroniczny.

– Jak to? Przecież wszyscy korzystamy z niego na co dzień.

– Nie wiem, jajogłowi coś bredzili o braku ekranowania, i interferencjach. Niewiele z tego zrozumiałem.

– A dziewczyna? Co się z nią stało?

– A bo ja wiem? – Kapitan znów wzruszył ramionami. – Ze schronu zabrali ją do zakaźnego, i tyle ją widziałem. Zraziłem się do niej po tym numerze. Mogła być nieświadoma tego, co jej zrobiono, ale i tak są pewne granice.

– A ja pamiętam, jak mój syn przyszedł któregoś dnia ze szkoły, i poskarżył się, że wszyscy krzyczeli na niego onuca – Jednemu z żołnierzy też zebrało się na wspominki, i zaczął relacjonować, patrząc na kolegów:

– Co się stało? – Ja się go pytam.

– Pamiętasz, jak mieliśmy przygotować opowiadanie o podboju kosmosu? – mówi.

– No tak.

– I jak mówiłeś, żeby opowiedzieć o Gagarinie? I wszyscy mnie wyśmiali. Mówili, że to Amerykanie byli pierwsi na górze. Albo Niemcy.

– Świat zwariował. – Opowieść przerwał dowódca oddziału.

– Ale to nie stało się wczoraj.

– No nie.

 

Alabama

Na maszynie do pisania spoczywała kartka z niedokończonym tekstem:

„Nie da się zwyciężyć rosyjskiego człowieka. Jest zahartowany w ciężkich warunkach. Nie zna słów, że coś jest niemożliwe. Wie, że władza ma rację, ale nie można na nią liczyć, i zawsze trzeba radzić sobie samemu. To podstawa przeżycia, i stąd odlewanie spirytusu z samolotów, okradanie firm, czy pisanie rozwlekłych raportów, niezmiennie pokazujących wyrobienie normy grubo ponad plan.

Nie da się też nauczyć starego psa nowych sztuczek, ani oswoić niedźwiedzia, gdyż ten zawsze pozostanie sobą, i zaatakuje, gdy poczuje świeżą krew, lub zagrożenie.

Tym razem władza lepiej przygotowała się do walki z wewnętrznymi ograniczeniami, i zewnętrznym wrogiem, i miała plan, zapasowy plan i zapasowy plan zapasowego planu. Były tworzone przez lata, gdyż w pewnych kręgach nigdy nie porzucono idei budowy imperium. Ograni zostali wszyscy. Na durniów wyszli globaliści, snujący płonne wizje o utopijnym, światowym państwie, i politycy, którzy osłabiali potencjał swoich krajów, i wreszcie ci wszyscy, którzy kupowali produkty firm współpracujących z reżimem, finansując przy tym operacje wojskowe i zbrodnie przeciw ludzkości”.

Wokół panowała grobowa cisza. Nigdzie nie było widać nawet agentów.

Koniec

Komentarze

Wow. Mimo że nie lubię politycznych klimatów, ani w życiu, ani w literaturze, tekst czytałam z wypiekami na twarzy. Jest po prostu świetnie napisany, począwszy od podziału na mniejsze fragmenty, kolejności występowania po sobie wydarzeń i łączenia odległych od siebie miejsc akcji aż po sam język. Jest taki lekki, niewymuszony. Pięknie jest czytać utwory, o których powiedziałoby się, że zostały napisane niemal od ręki, bez większego dumania nad językiem. To duży komplement dla autora, bez względu na to, ile czasu w rzeczywistości dumał nad sensownością i atrakcyjnością sformułowań. W końcu liczy się efekt. “Krzemoza” właśnie w taki sposób została napisana.

Halę Dworca Głównego od lat upodobali sobie właściciele straganów z ulicznym jedzeniem, i masa wszelkiej maści artystów i wolnych ptaków, którzy, będąc tu, wyrażali protest wobec przesadnie komercyjnych Złotych Tarasów.

Ten dzień był wyjątkowy. Z okazji święta niepodległości rząd wydał rozporządzenie, że każdy może złożyć zamówienie bez opłaty klimatycznej, normalnie naliczanej na paszport zdrowotny, jak zawsze sprawiedliwie, i stosownie do wagi i wykształcenia obywatela. Taka okazja była nie lada gratką, i wykorzystali ją wszelkiego rodzaju pół i ćwierć-inteligenci, którzy tego dnia mogli mieć ciastko i zjeść ciastko, a dokładniej wypić wiele kaw i zjeść wiele ciastek, i to bez zbytniego uszczuplania skromnego budżetu

W obu akapitach razi mnie natłok i.

 

Tony z małego instrumentu były początkoweo ciche i jakby przerywane, z czasem jednak obejmowały coraz większą część hali. 

Nie podobają mi się tony i z małego instrumentu też. Może melodia była z początku cicha, czy dźwięki wydawane przez instrument… Obejmowanie hali przez dźwięk/ton brzmi dziwnie. 

 

a nawet cokolwiek robić na przenośnych urządzeniach.

 

Rozumiem, ale to nie jest jasne.

 

Cała sytuacja została zauważona przez nadzorców obiektu, i po kilku minutach w stronę grajka zaczęło się skradać kilku rosłych mężczyzn w cywilu, z których każdy miał potężne zatyczki w uszach.

Zmieniłabym kolejność na miał w uszach potężne zatyczki. 

 

 

Muzyka urwała się, a wszyscy nagle zaczęli po sobie patrzeć, jakby obudzili się z pięknego snu. Byli jak otępiali, i nie wiedzieli, co właśnie się stało. Patrzyli po sobie, nie wiedząc, co powiedzieć, i nie mogli zrozumieć, dlaczego ktoś nagle zaczął biec w kierunku peronu siódmego.

Masło maślane.

 

 

„– Numer

Jakoś inaczej bym oznaczyła ten fragment.

 

Wskazywanie przez wizjer też mi się nie podoba. 

 

Jutro skończę. Część, którą przeczytałam jest dla mnie zbyt surowa. Dużo zdań można by podszlifować. Wrócę jutro.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Bardzo dziękuję za uwagi. Emocje to jednak potężna rzecz, i może powinienem poczekać chwilę z pisaniem. A sam tekst… poprawiłem szczególnie na pierwszej stronie. Mam ogromną nadzieję, że lekkość i niewymuszoność języka na tym nie ucierpiała. Jeszcze raz dziękuję.

Tomaszu, dość skutecznie splątałeś fikcję i rzeczywistość, dodając do tego fragmenty pewnej powieści, skutkiem czego powstało dzieło, od którego, niestety, odbiłam się.

Pewnie masz rację – za wcześnie. Ale też rozumiem, że czułeś potrzebę napisania Krzemozy.

 

Z oka­zji świę­ta nie­pod­le­gło­ści rząd wydał… → Z oka­zji Świę­ta Nie­pod­le­gło­ści rząd wydał

 

wy­ko­rzy­sta­li ją wszel­kie­go ro­dza­ju pół i ćwierć-in­te­li­gen­ci… → …wy­ko­rzy­sta­li ją wszel­kie­go ro­dza­ju pół– i ćwierćin­te­li­gen­ci

 

i cie­szyć ży­ciem bez uszczu­pla­nia skrom­ne­go bu­dże­tu. → …i cie­szyć się ży­ciem, bez uszczu­pla­nia skrom­ne­go bu­dże­tu.

 

wy­śli­zgnął się młody, co naj­wy­żej pięt­na­sto­let­ni chło­pak… → Zbędne dopowiedzenie – chłopak jest młody z definicji, a jeszcze podkreślasz, że ma piętnaście lat.

Wystarczy: …wy­śli­zgnął się naj­wy­żej pięt­na­sto­let­ni chło­pak

 

za­czę­ło gonić kilku agen­tów ochro­ny.

Kilka se­kund po całym wy­da­rze­niu… → Powtórzenie.

 

Na hali głów­nej szyb­ko wró­ci­ła nor­mal­ność→ W/ Do hali głów­nej szyb­ko wró­ci­ła nor­mal­ność

 

Kie­row­nik zmia­ny pa­trzył na to z an­tre­so­li na górze. → Zbędne dopowiedzenie – antresola to pomieszczenie wydzielone z górnej części jakiegoś wnętrza.

 

a potem za­czę­li grać.

– To dosyć spryt­ne za­gra­nie… → Nie brzmi to najlepiej.

 

potem spoj­rzał na ma­szy­no­pis swo­jej książ­ki… → Skoro to maszynopis, to jeszcze nie książka. Proponuję: …potem spoj­rzał na ma­szy­no­pis swo­jej powieści

 

Efek­ty widać do­pie­ro po kilku mie­sią­cach,cięż­ko po­łą­czyć fakty. → Efek­ty widać do­pie­ro po kilku mie­sią­cach i trudno po­łą­czyć fakty.

 

Puł­kow­nik po­kle­pał go ple­cach… → Pewnie miało być: Puł­kow­nik po­kle­pał go po ple­cach

 

I to by było na tyle, jeśli cho­dzi o taj­ność na­szych ne­go­cja­cji.I to by było wszystko, jeśli cho­dzi o taj­ność na­szych ne­go­cja­cji.

Zwrot „I to by było na tyle” został wymyślony przez satyryka, Jana Tadeusz Stanisławskiego i kończył każdy jego wykład z mniemanologii stosowanej. Zwrot stał się popularny i funkcjonuje w mowie potocznej, ale jest niepoprawny.

 

Re­por­ter­ka za­da­ła py­ta­nie mło­dej na­sto­lat­ce… → Zbędne dopowiedzenie – nastolatki są młode z definicji.

 

Męż­czy­zna w re­stau­ra­cji był mocno przy­stoj­ny.Męż­czy­zna w re­stau­ra­cji był bardzo przy­stoj­ny.

 

ina­czej prze­gra po całej linii. → …ina­czej prze­gra na całej linii.

 

Fio­le­to­we spodnie z ma­te­ria­łu… → Bardzo to nieprecyzyjne, bo i tak nie wiadomo, z czego były uszyte spodnie.

 

w Eu­ro­pie Za­chod­niej grupy szcze­gól­nie za­szcze­pio­ne, czyli me­dy­cy i woj­sko­wi, cier­pią naj­bar­dziej. → Na czym polega szczególne zaszczepienie tych grup?

 

Bo ja chcę duży te­le­wi­sol, u tu jest mały. → Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

poprawki naniesione. dziękuję.

Bardzo proszę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka