- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Dwóch zaginęło, jeden zmarł

Dwóch zaginęło, jeden zmarł

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Dwóch zaginęło, jeden zmarł

‘Droga do Człowieczeństwa’

 

Nadszedł w końcu czas, spalić wszystko za plecami, spojrzeć w swoje odbicie i poczuć prawdziwe obrzydzenie. Jestem w świecie gdzie mogę wszystko, jednak w prawdzie nie mogę go sięgnąć. Wykorzystam go, zatem by wyrzucić siebie w słowach. Doszedłem do wniosków oraz odkryłem fakty, którym nie da się zaprzeczyć. Zaczynając od tego jak słaba, smutna i żałosna jest rasa ludzka. Nie zasługuje by korzystać z daru życia. Powinniśmy wyginąć. Powodów jest mnóstwo. Rodzimy się by umrzeć, czy stworzenie potrafiące wpisać się w historię powinno umierać? Nie. Przy śmierci jednego potrafią odejść tysiące. Nieśmiertelność nie zostanie osiągnięta. Jedynie, co najwyżej, ewolucja. W istnienia syntetyczne. Serca zastąpione trybami mechanicznymi, blokujące jakiekolwiek uczucia.

 

Czy wiesz jak to jest, codziennie siedzieć i czekać na następny dzień? Jesteś już tak pusty, nie odczuwasz niczego. Zamykasz się w cyklu spania i pracowania. Czy to jest coś wartego oddychania? Wiesz jak to jest, osiągnąć samotność? Prawdziwy terror bycia samemu. Jedynie przedmioty do ciebie mówią, zaczynasz się z nimi wiązać. Ale one tak naprawdę nie odpowiadają. To tylko ty sam. Każdego dnia liczę na jakiś zawał serca czy coś podobnego. Każdej nocy, gdy kładę się spać, tak bardzo nie chce już później wstawać.

 

Samotność prowadzi na mroczne ścieżki. Rozwija się apatia, świadomość traci ważność. Ale gdy to wszystko nadejdzie zaczyna się myśleć. Bez końca. I odkrywa się więcej i więcej. Co ja bym dał, żeby przestać myśleć? Nie ważne jak układam, zawsze niszczę to po chwili. Nie ważne, co chciałbym ułożyć, nigdy nie zaczynam.

 

Traci się połączenie ze świadomością, zastanawia się, co myśli się podświadomie. Rozumie się, że większość słów, jakich się używa nie ma znaczenia, zbędne słowa stworzone by użyć je dla wygody. Normalność nigdy nie istniała, nie miała sensu. Prawda nie istnieje. A szczęście to tylko bezużyteczny mit, jakim zasłania się to, co w prawdzie jest, ale nie jest prawdą. Jedyne, co w rzeczywistości powinno mieć prawo bytu, to postać rzeczy, to, jak jest.

 

Wszystko wygląda inaczej, coraz bardziej zatraca się ludzkość. Nie zwraca uwagi się na to w jak pełnym od śmieci pokoju się jest. Nie przeszkadza już smród niemytego od miesięcy ciała. Nie czuje się potrzeby zmiany ubrań. Kreaturze takiej jak ja nikt nie pomoże, zdechnąć w splendorze własnej rozpaczy. Piękne.

 

Patrzenie w przeszłość również odczuwa się inaczej, traumatyczne zdarzenia, smutne momenty, wspomina się z uśmiechem. Śmieje się ze swojego żałosnego istnienia, zaczynam porównywać je z innymi. Teraz nie czuję już tego smutku, teraz wiem, że byłem i jestem błędem, który powinien zostać usunięty. Każda niedoskonałość w człowieku powinna zostać skorygowana bądź sam nosiciel zamordowany.

 

I to nie koniec, zaczyna się widzieć i słyszeć swoje pragnienia. Zaczynają się pokazywać przed twoimi oczami, a ty tylko spoglądasz na nie wiedząc, że ich nie dosięgniesz.

Katusze życia i czucie to za duży ciężar dla istnienia ludzkiego. Nawet, jeśli powie, że mu jest dobrze na świecie, negując wszystko, co jest i postać rzeczy wszystkiego.

Poczuje w swoim czasie, a ty będziesz fantazjował nad tym jak bardzo chciałbyś odebrać mu powód, dla którego tak mówi.

I wszyscy będą tańczyć wokół rdzenia, jakim jest życie. W pięknej harmonii oddalając się od kręgu.

 

Mi już nikt ręki nie poda, nikt mnie nie złapie, jak będę spadać do piekła. Tylko to dla tych, co objęli życie, jakim nie jest w prawdzie. Dla nich wysunięto rękę, trzymającą złote jabłko. Wizja staje się niewyraźna. Gdyby ich bóg zszedł ze swego tronu w niebie, nie zabrałby ich z powrotem. Gdyby Bóg opuścił Niebo, zapytany o wejście, odpowiedziałby, nie.

 

Zatracanie człowieczeństwa jest pięknym procesem. Spogląda się na innego człowieka zupełnie inaczej. W głowie własnej wyciąga się w jego stronę rękę. Patrzy na jego ciało, na jego twarz. Słyszy jego głos intensywniej. Zaczynają pojawiać się również nadzieje. Że ten człowiek podniesie mnie z ziemi. Przywróci ludzkość. Ale to tylko mrzonki. Każdy żyje dla siebie.

 

Jesteśmy w końcu przecież tylko zbiorem reakcji chemiczno-biologicznych. Przeżycie mamy w kodzie. Tak samo jak inne instynkty. Latami walczę, aby przestać odczuwać presje seksualną, żeby nie czuć tego prymitywnego uczucia. Ale tego nie da się usunąć. Będzie istnieć, i to, jak sobie z nią radze dołuje bardziej i bardziej. Każdy krok w jakąkolwiek stronę, boli.

 

Zaprawdę, człowiek większym męczennikiem być nie mógł. Nie decyduje czy chce się narodzić. Nie decyduje, kim się stanie. Może znaleźć się w sytuacjach bez wyjścia. Czy tym właśnie jest, człowiek? Chciałbym znać odpowiedź.

 

Najciekawszym elementem istnienia jest odkrywanie, doświadczanie. Ale co zrobić jak nie ma się już, czego odkryć? Albo znajduje się w stanie sądzenia, że nie da się niczego odkryć. Doświadczenie, fizyczne czy psychiczne. Próbowałem tyle rzeczy, ale w pewnym momencie, wszystko zaczęło wyglądać tak samo.

 

Szaleństwo jest, ciekawe. Zatracenie świadomości. Postępowanie wbrew samemu siebie. To jest tak cholernie interesujące. Próbowałem wmawiać sobie, że nie żyje sam w mojej głowie. A może to była prawda? Skąd mam wiedzieć? W szpitalu nie byłem za długo, choć często.

 

Ale obrazy przechodzące przez myśli. Codziennie widzę swoją szyje rozcinaną wielkim nożem. Deszcz krwi, czerwone słońce. Wrzaski odbijające się w mojej czaszce. Błogość w szaleństwie. Boje się już pociąć, brakuje dawnej odwagi. Nie jestem w stanie zgasić papierosa o własne ciało. Słabość, strach zaczyna gonić, gdy już podaruje się pomocną dłoń, a później machnie się nią przed oczami.

 

Uciekam daleko, od tego wszystkiego. Uciekam za każdym razem, gdy idę spać. By udać się w świat snów i marzeń.

Śmiertelne trucizny mi dobrze znane, ciekawość śmierci zmotywowała mnie do nauki. Tyle sposobów by to zakończyć.

Tak mało mi potrzeba, o tak niewiele proszę. Dlaczego tego nie mam!? Dlaczego inni mogą mieć szczęście?!

Spokojnie, już, pora położyć się spać. Nie myśl o tym. Pooglądajmy coś zabawnego. Zapomnijmy o tym strumieniu myśli.

 

Pamiętam jak miałem psa. Gdy umarł, umarłem też ja. Ale widzę jego duszę. Słyszę jak kładzie się przy moim łóżku. Niesamowity musi być świat po śmierci. Wystarczy zatrzymać pracę serca i się przekonać. Mój piesku kochany, byłeś ze mną zawsze. Mogłem komuś się zwierzyć, a teraz jestem jeszcze bardziej sam.

 

Pamiętam jak widywałem ludzi. Pamiętam, a teraz wiem, jakim niewdzięcznikiem byłem. Straciłem tak wiele, a dopiero teraz sobie o tym uświadomiłem. Być może gdybym był wtedy inny, nie topiłbym się teraz w łzach.

 

Dawniej było prościej, chociaż nie, też było cholernie trudno, ale, może trochę łatwiej. Nie pamiętam, od którego roku życia zapragnąłem śmierci ojca. Tyle obrazów skręconego karku tego człowieka. A teraz zwyczajnie czekam aż los go ode mnie zabierze. I zatańczę ze szczęścia na jego pogrzebie.

 

Każdy fragment myśli jest wyjątkowy. Myślenie bronią obusieczną. Potrafi sprowadzić wiele dobrego. Ale gdy myśli się za dużo, zaczyna wżynać w klatkę piersiową. Nie trzeba być wykształconym by móc myśleć, wystarczy zamknąć swoje istnienie w bańce i z niej nie wychodzić.

No tak…

 

Nadchodzi czas spania, relaksu oraz dryfowania leżąc na chmurze. Gdy myśli obierają kierunek wciąż nieznany, ale wybierają w pewnym sensie przyjemną drogę. Wciąż odczuwa się strach przed tym, co na końcu tej drogi, ale chociaż przyjemnie się dryfuję.

 

??/??/????

Mój pamiętniku, notujący moje myśli na bieżąco. Wiem, że nie istniejesz, ale i tak lubię uważać, że jest inaczej. Jestem bardzo młody i głupi, nie rozumiem tego, co czuję, ani tego, czego chce. Z wyglądu nigdy nie uważałem, że jestem piękny czy przystojny, odkąd pamiętam byłem gruby i brzydki. Ale miałem motywacje wiesz? Pamiętam jak przez dwa lata ciężko pracowałem nad sobą by zmienić swoją sylwetkę. Niestety, bezskutecznie, czułem się bardziej sprawny i silniejszy fizycznie, ale co z tego. Podczas gdy ja stałem obok swoich wysportowanych kolegów, poniżany przez kolej rzeczy. Nigdy nie przykułem uwagi innego człowieka w swoim wieku, a szczególni płci przeciwnej. Desperacko szukałem atencji, próbowałem nauczyć się jak żyć wśród rówieśników. Bezskutecznie. Pamiętniku, jak mi smutno, gdy myślę o jedynej osobie, której gdybym się nie bał, do której bym podszedł i pogadał. Nie, zaprzepaściłem jakiekolwiek szanse. No cóż, chodźmy dalej.

 

??/??/????

Nareszcie koniec, byłeś ze mną przez te ciężkie lata. Byłeś przy mnie, gdy pełen ambicji, energii i chęci zacząłem stąpać coraz to wyżej po szczeblach czasu. Pamiętasz, jak podjąłem ten wybór chcąc znaleźć dobrze płatną prace? Albo jak uczyłem się wzorowo by dostać dobre oceny? Bardzo to było śmieszne. Potem było coraz ciemniej. Zacząłeś się mnie bać, nie dziwie ci się. Moje myśli niepisane już atramentem, krwią. Moją własną utoczoną krwią. Pamiętam jak pierwszy raz sięgnąłem po nóż. To takie ekscytujące uczucie, zacząłem czuć, że żyje. Był to duży, zębaty nóż. Ciąłem swoje ciało jak mięso w rzeźni. Ręce, brzuch, twarz. Wielka szrama na środku twarzy. Piękne, śliczne, boskie, legendarne! I te przyjemne uczucie zmywania krwi ze świeżo naciętych ran. Chciałem więcej. Zrobiłem z paska to spodni bicz, wbiłem w niego gwoździe oraz igły do szycia. A potem uderzałem w swoje plecy. To było takie przyjemne. Wyzwalające. Chciałem więcej, więcej!

 

??/??/????

Zapalniczką zacząłem palić swoją skórę aż do krwi. Pierw był swąd palonych włosów na rękach, a potem przyspieszający bicie serca ból. To tylko cierpienie fizyczne. Ale jakie fajne. Jeśli pamiętasz pamiętniku, byłem bardzo głupi. Bardzo pragnąłem uczucia od drugiej osoby. Codziennie, wracałem do domu, nie robiłem nic, gniłem w samotności. A chciałem tylko tej jednej, by mogła witać mnie uśmiechem. Nie wiedziałem jak wyjść z domu, oczywiście nie dosłownie. Po prostu nie wiedziałem, dokąd miałbym się udać żeby kogoś poznać. Więc próbowałem z domu. No i ile razy zostałem obśmiany to nie zliczę. A tak z innej beczki, jak już kogoś obrażać, to, chociaż z wysiłkiem, przecież wiem, że jestem gruby, brzydki i nie znajdę szczęścia. Pamiętniku, z tego okresu mojego życia nie pamiętam żadnych przyjemnych wspomnień. Ciekawe, co nas czeka dalej.

 

 

Zabiłem pamiętnik. Ale on wciąż istniał. Ponieważ niczego nie da się wprawdzie zabić. Mimo tego, że nie ma cię przy mnie, nie będę przestawać. Nastał chaos. Biegałem od jednej krawędzi do drugiej. Zamachnąłem się na własne życie wiele razy. Pamiętam, jak kiedyś zostałem pobity przez stróżów prawa, ponieważ ratownik się ze mnie śmiał. Uderzył mnie tak potężnym palem prosto w serce. Zgniótł mnie oraz moje myśli. A potem to ja zostałem zgnieciony do podłogi – prawie dosłownie. Teraz jestem gdzie jestem i chciałbym w końcu zacząć moje opowiadanie.

 

Wtedy przychodzę ja, zerwany z łańcucha. Wszyscy wokół mają tak dobrze, mają, robią to, o czym ty, możesz tylko zamarzyć. Jak ci się z tym żyje? Jestem myślą. Jestem jedną z nieskończonych. Jestem składnią twojego istnienia. Jestem częścią nieistniejącego. Nie można wygrać z myślami.

 

Potęgą myśli jest to, że nie da się zmierzyć jej potęgi. Przyjdzie zawsze, pokona ją tylko śmierć. A może i nawet nie to? Prawdziwym sukcesem życia jest śmierć. Każdy do niej dąży, czy to świadomie, czy nie.

 

Jak się z tym czujesz? Mogąc swoje marzenia, jedynie oglądać, jedynie widzieć jak spełniają się dla innej osoby. Jak to jest? Wiedzieć, że jest się jak kurz. Czy nie warto się poddać?

 

Chciałbym przeciąć rękę, rozerwać w dwie strony, dotknąć kości. Zobacz, jak ostrze przecina twoją szyję. Deszcz krwi. Sypiące się głowy. Rozerwane tułowia. Wodospady krwi. Jesteśmy krwią. Przemieńmy się w nią.

 

Nie mam już siły, na swoje opowiadanie. A miałem pomysł, tylko z jakiegoś powodu, wszystko uciekło mi z głowy. No trudno, może, kiedy indziej mi się uda.

 

Hehe.

 

 

Koniec

Komentarze

Zmień szybko oznaczenie na “Opowiadanie”, zanim regulatorzy przyjdzie!

Anonimie, Twój tekst znacznie przekroczył dziesięć tysięcy znaków, więc nie jest szortem. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na OPOWIADANIE.

 

edycja

He, he, he, właśnie przyszła. ;)

Szkoda tylko, że nie obejmuje zdolności językowych :)

Przykro mi to pisać, ale nie potrafię wykrzesać w sobie zrozumienia dla anonimowych wynurzeń o nieudanym życiu. Nie wiem też, Anonimie, dlaczego na portalu NF zamieściłeś tekst pozbawiony fantastyki.

Wykonanie i edycja pozostawiają sporo do życzenia.

Nowa Fantastyka