- Opowiadanie: Konrad1399 - Geneza Popiołów

Geneza Popiołów

Jest to szort ma­ją­ce miej­sce w uni­wer­sum gry mmorpg o na­zwie Ashes of Cre­ation. W za­sa­dzie fan fic­tion. Wła­śnie skoń­czy­łem to pisać, ale mam wra­że­nie że gdzie­nie­gdzie cze­goś bra­ku­ję. 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Geneza Popiołów

Opo­wie­ści za­zwy­czaj za­czy­na­ją się od sa­me­go po­cząt­ku. Ta jed­nak za­czę­ła się tak dawno, że nie­któ­re z jej roz­dzia­łów do tej pory owia­ne są mgłą ta­jem­ni­cy.

Od czego więc za­cząć? Od pew­ne­go miej­sca, od­po­wied­nie­go czasu i szcze­gól­ne­go wy­da­rze­nia. Od krót­kiej chwi­li i kilku kro­ków, które za­de­cy­du­ją o losie twoim jak i ca­łe­go świa­ta.

Sto­isz przed bramą – ka­mien­nym pier­ście­niem le­wi­tu­ją­cym tuż nad zie­mią. Cały pro­mie­niał błę­kit­nym bla­skiem, wy­sy­co­ny ener­gią ma­gicz­ną któ­rej źró­dło wid­nia­ło ma­je­sta­tycz­nie w środ­ku we­wnętrz­ne­go kręgu. Krysz­tał z czy­stej esen­cji wszech­świa­ta. Widok ten na­pa­wa za­chwy­tem, eks­cy­ta­cją jak rów­nież trwo­gą, gdyż wiesz, że nie­dłu­go przyj­dzie twoja kolej. 

Roz­glą­dasz się wokół i wi­dzisz wielu in­nych zmie­rza­ją­cych do wrót po­dob­nie jak ty. Lu­dzie w du­żych licz­bach, elfy o szpi­cza­stych uszach i nie­ska­zi­tel­nie ja­snej skó­rze. Krępe, przy­sa­dzi­ste kra­sno­lu­dy, oraz bru­nat­no­skó­re ol­brzy­my – or­ko­wie. Jedno za dru­gim, co chwi­la do­ty­ka­ło krysz­ta­łu by na­stęp­nie znik­nąć na oczach wszyst­kich. Nie­biań­ska brama, nie­gdyś droga uciecz­ki przod­ków, dziś otwar­ta po raz ko­lej­ny, by wy­gna­ny lud mógł wresz­cie od­zy­skać utra­co­ny dom.

Od­ry­wasz wzrok od tłumu gdy osoba przed tobą roz­pły­nę­ła się w po­wie­trzu i bły­sku świa­tła. Przy­glą­dasz się nie­re­gu­lar­nej bryle i pod­no­sisz nie­pew­nie rękę. Twoje ciało za­la­ło uczu­cie mro­wie­nia oraz cie­pła gdy tylko twoja dłoń do­tknę­ła gład­kiej po­wierzch­ni. Póź­niej stało się coś dziw­ne­go. Nagle świat wokół cie­bie znik­nął, jak­byś wła­śnie za­mknął oczy. Je­dy­ną rze­czą, którą mo­żesz do­strzec jest twoje wła­sne ciało, oto­czo­ne nie­prze­nik­nio­ną czer­nią. Od­głos kro­ków za­czął roz­brzmie­wać sze­ro­kim echem, na­si­la­jąc się z każdą chwi­lą. Roz­glą­dasz się go­rącz­ko­wo szu­ka­jąc źró­dła dźwię­ku. Z po­cząt­ku bez­sku­tecz­nie, lecz w pew­nym mo­men­cie kształt wy­ło­nił się z ciem­nej płach­ty. Po­wo­dem dla któ­re­go tak cięż­ko było ową po­stać do­strzec, był jej strój – długi płaszcz za­kry­wa­ją­cy więk­szość ciała, o ko­lo­rze nie­wie­le róż­nią­cym się od resz­ty tego miej­sca. Zdra­dza­ły go tylko dwie rze­czy. Pierw­sza to twarz o ostrych ry­sach, z parą in­ten­syw­nie nie­bie­skich oczu, wpa­tru­ją­cych się w cie­bie z le­d­wie do­strze­gal­ną fa­scy­na­cją. Druga to prawa dłoń, skrzy­żo­wa­na z lewą po­wy­żej pasa.

Nie­zna­jo­my zbli­żył się i przez mo­ment przy­glą­dał ci się ba­daw­czo.

 – Witaj wę­drow­cze – rzekł ni­skim, ser­decz­nym tonem.

W two­jej gło­wie rodzi się wiele pytań. Kim jest ta osoba? Gdzie je­steś i dla­cze­go się tu zna­la­złeś? On jed­nak cię uprze­dził.

 – Znaj­du­je­my się w przed­po­ko­ju – prze­strze­ni mię­dzy wy­mia­ra­mi. Wkra­czasz do nie­zna­ne­go ci świa­ta. Peł­ne­go moż­li­wo­ści i nie­bez­pie­czeństw. Z tego po­wo­du po­zwól, że przez ten krót­ki mo­ment będę twym prze­wod­ni­kiem.

Uniósł otwar­tą dłoń, nad którą po­ja­wi­ła się kula bla­de­go świa­tła, z wy­kre­ślo­ny­mi na swo­jej po­wierzch­ni li­nia­mi.

 – Vera – dzie­ło bogów, dom two­ich przod­ków. Cel twej po­dró­ży.

Przy­glą­dasz się sfe­rze, gra­ni­com mórz i lądów, czer­wie­ni gór i zie­le­ni nizin. Szyb­ko zda­jesz sobie spra­wę, że jeśli to fak­tycz­nie utra­co­ny świat, to jest on znacz­nie bar­dziej zróż­ni­co­wa­ny niż Sanc­tum.

 – Bo­go­wie stwo­rzy­li to miej­sce, a na­stęp­nie czte­ry rasy, które je za­sie­dli­ły. Był to złoty okres w dzie­jach śmier­tel­nych. Vera, dzię­ki swym po­kła­dom esen­cji za­pew­nia­ła miesz­kań­com do­sta­tek i nie­ogra­ni­czo­ne moż­li­wo­ści roz­wo­ju. Tak było do czasu upad­ku.

Na kuli, w kilku miej­scach po­ja­wi­ły się czer­wo­ne punk­ty po­wo­li roz­prze­strze­nia­ją­ce się na cały glob.

 – Na zie­mię spa­dły z nieba wy­sy­co­ne magią skały. Słu­ży­ły one za po­mo­sty po­mię­dzy Verą a pust­ką zwia­stu­jąc przy­by­cie dawno za­po­mnia­nych bogów oraz bytów zwa­nych Sta­ro­żyt­ny­mi. Były to po­tęż­ne isto­ty znie­kształ­co­ne, o umy­słach ska­żo­nych wy­pa­czo­ną esen­cją. Je­dy­ne czego pra­gnę­ły to nisz­czyć w dzi­kiej furii. Jed­nak tym, co przy­pie­czę­to­wa­ło po­raż­kę ludz­ko­ści było to, co ze sobą przy­nie­śli. 

Nie­zna­jo­my uniósł drugą rękę, nad którą roz­pa­li­ło się ko­lej­ne świa­tło, tym razem o bar­wie krwi­stej czer­wie­ni. Otwie­rasz sze­rzej oczy gdy pro­mie­nie padły na jego dłoń. Więk­sza od pra­wej, ciem­na jak smoła i za­koń­czo­na pię­cio­ma szpo­na­mi.

 – Ska­że­nie, prze­kształ­co­na forma esen­cji. Sta­ro­żyt­ni roz­pro­wa­dzi­li ją w po­sta­ci mgły, za­tru­wa­ją­cej umysł i duszę każ­de­go nie­szczę­śni­ka znaj­du­ją­ce­go się w po­bli­żu. Owład­nię­ci sza­łem lu­dzie za­czę­li zwra­cać się prze­ciw­ko sobie, roz­pę­tu­jąc wojny i prze­le­wa­jąc krew. Za­ra­za po­stę­po­wa­ła, a śmier­tel­ni­cy zo­sta­li przy­par­ci do muru. Ich siły bo­wiem ma­la­ły, czy to za spra­wą za­ra­zy czy mie­cza ska­żo­nych braci. Wie­dzie­li, że ta walka jest już prze­gra­na. Jak więc Ludz­kość prze­trwa­ła? – Wy­krzy­wił usta w uśmiesz­ku nim kon­ty­nu­ował. – W tak bez­na­dziej­nej sy­tu­acji mogła pomóc tylko boska in­ter­wen­cja. Gdy na­dzie­ja gasła, a przy życiu utrzy­my­wa­li się ostat­ni miesz­kań­cy Very, z ziemi wy­ło­ni­ły ka­mien­ne kręgi za­si­la­ne esen­cją, nie­biań­skie bramy. Był to akt mi­ło­sier­dzia jed­ne­go z sied­miu bóstw, bo­gi­ni stwo­rze­nia, by uchro­nić oca­la­łych przed nie­chyb­ną śmier­cią. Nie wszyst­kim, ale więk­szo­ści udało się uciec. Tym szczę­śliw­com, po przej­ściu przez wrota uka­zał się nowy świat, ostat­ni ba­stion, Sanc­tum.

Część z tej hi­sto­rii już sły­sza­łeś, bo­wiem twój lud nigdy nie za­po­mniał i nie stra­cił na­dziei. W ser­cach uchodź­ców za­wsze pło­nę­ła obiet­ni­ca prze­ka­za­na ko­lej­nym po­ko­le­niom – obiet­ni­ca po­wro­tu.

 – Mi­nę­ło kil­ka­set lat od tych wy­da­rzeń – rzekł z no­stal­gią, po czym spoj­rzał ci pro­sto w oczy. – I oto je­steś. Jak rów­nież ja, by ci coś prze­ka­zać.

Linie mórz i kon­ty­nen­tów przed­sta­wia­ją­ce Verę znik­nę­ły, po­zo­sta­wia­jąc po sobie je­dy­nie kulę ja­rzą­cą się błę­kit­nym bla­skiem. Stał teraz przed tobą męż­czy­zna w czer­ni, trzy­ma­jąc po jed­nym świe­tle w każ­dym z rąk. Nie­bie­skim w pra­wej i czer­wo­nym w po­twor­nej lewej.

 – Esen­cja i ska­że­nie. Oto co cię czeka po dru­giej stro­nie. Oto wybór przed któ­rym sta­niesz – oznaj­mił po­waż­nym tonem. – Ale nie w tym mo­men­cie. Teraz chcę tylko, byś do­świad­czył róż­ni­cy.

Ru­chem ręki zga­sił błę­kit­ną kulę, po­zo­sta­wia­jąc czer­wo­ną, skie­ro­wa­ną w twoją stro­nę. Wy­ło­nił się z niej obłok, który zu­peł­nie jak żywy, za­czął opla­tać się wokół cie­bie. Ła­piesz się za głowę, czu­jąc w niej okrop­ny ból. Za­czy­nasz sły­szeć szep­ty, ale zbyt nie­wy­raź­ne byś mógł je zro­zu­mieć. Jed­nak nie wie­dząc czemu, wy­wo­ły­wa­ły w tobie sza­leń­czy gniew.

 – Gdy skaza do­się­gnie twej duszy, nie minie dużo czasu aż z two­je­go ciała po­zo­sta­nie pusta sko­ru­pa. Strzeż się więc, i wiedz że będę cię ob­ser­wo­wał.

Obraz męż­czy­zny roz­ma­zy­wał się w two­ich oczach. Chwi­lę póź­niej po­wie­ki stały się zbyt cięż­kie i opa­dły, od­bie­ra­jąc ci reszt­ki wizji. Twoja świa­do­mość za­ni­ka.

***

Nagle otwie­rasz oczy, jak­byś wła­śnie obu­dził się ze snu. A może ra­czej kosz­ma­ru?

Prze­cie­rasz zmę­czo­ne po­wie­ki, pró­bu­jąc ze­brać myśli i przy­po­mnieć sobie mo­ment przej­ścia przez bramę. Ale dla­cze­go mu­sisz przy­po­mi­nać sobie coś, co zda­rzy­ło się chwi­lę temu? Czyż­by to był jakiś efekt ubocz­ny po­dró­ży?

Do­cho­dzisz do sie­bie chwi­lę póź­niej, my­śląc o czło­wie­ku w czer­ni. Wspo­mnie­nie jed­nak jest tak nie­wy­raź­ne, że nie masz pew­no­ści czy aby na pewno się wy­da­rzy­ło.

 – Ach, nowy przy­bysz. Witaj, witaj! – Do­biegł cię czyiś głos.

Roz­glą­dasz się wokół i do­strze­gasz żoł­nie­rza w skó­rza­nym pan­ce­rzu, po­zdra­wia­ją­ce­go cię przy­ja­ciel­sko.

Sto­isz w środ­ku bu­dyn­ku, który mógł być w prze­szło­ści czę­ścią zamku lub świą­ty­ni. Po­miesz­cze­niu bra­ko­wa­ło stro­pu oraz jed­nej ze ścian, za­pew­ne znisz­czo­nych pod­czas daw­nej wojny. Za jed­nym z okien widać też po­ła­cie zie­le­ni, wra­sta­ją­ce w resz­tę kon­struk­cji wy­bu­do­wa­nych przez daw­nych miesz­kań­ców. Czeka cię dużo pracy.

 – Więc… to jest Vera.

Koniec

Komentarze

Witaj Konradzie1399

 

Niewątpliwie masz pomysł na historię, ale wymaga on znacznego dopracowania.

Wprowadziłeś do opowiadania 4 rasy, ale wcale ich nie wykorzystujesz, więc może wystarczyliby ludzie;)

Nie zrozumiałam co zrobił bohaterowi czarny, bo miał go skazić, a nic się nie stało. A może stało się, a ja nie skumałam;)

Nie wiem czemu następują masowe powroty na Verę. Nie wiem co dzieje się z tysiącami przybyszy. 

Bardzo uciążliwe jest mieszanie czasu teraźniejszego z przeszłym, które występuje w całym opowiadaniu.

Serdecznie polecam opcję betowania, czyli wrzucania niegotowego tekstu kilku ochotnikom, którzy będą się nad nim/Tobą pastwić, w efekcie czego opublikujesz lepsze opowiadanie.

Polecam również głośne czytanie własnej twórczości, bo wtedy odkrywa się wiele głupotek.

 

 

Stoisz przed bramą – kamiennym pierścieniem lewitującym tuż nad ziemią. Cały promieniał błękitnym blaskiem, wysycony energią magiczną której źródło widniało majestatycznie w środku wewnętrznego kręgu. Kryształ z czystej esencji wszechświata. Widok ten napawał zachwytem, ekscytacją jak również trwogą, gdyż wiesz, że niedługo przyjdzie twoja kolej. 

Nie mieszaj teraźniejszego “wiesz”, z “widok napawał”, bo tworzysz dodatkowy wymiar i czytelnik się gubi. 

“Cały promieniał” odnosi się do bramy, pierścienia, czy ziemi?

 

Rozglądasz się wokół i widzisz wielu innych(,) zmierzających do wrót podobnie jak ty.

Tak czuję, choć nie jestem mistrzem interpunkcji;)

 

Ludzie w dużych liczbach

 

Może mrowie ludzi?

 

Niskie, choć o potężnej budowie krasnoludy, oraz brunatnoskóre olbrzymy – orkowie.

To może krępe, przysadziste. Bo “choć o potężnej” bardzo mi nie pasuje.

 

Odrywasz wzrok od tłumu, gdy osoba przed tobą przed tobą rozpłynęła się w powietrzu i błysku światła.

 

Twoje ciało zalało uczucie mrowienia oraz ciepła gdy tylko twoja dłoń dotknęła gładkiej powierzchni.

 

Znowu teraźniejszo-przeszło mieszanka.

A może prościej:

 

Po dotknięciu gładkiej powierzchni, czujesz ciepło i mrowienie.

 

– Na ziemię spadły z nieba skały wysycone magią.

Skały dałabym na koniec.

 

bogów oraz bytów zwanych starożytnymi.

 

Służyły one pomosty pomiędzy Verą a pustką zwiastując przybycie dawno zapomnianych bogów oraz bytów zwanych starożytnymi.

Albo za pomosty, albo jako pomosty.

Tych starożytnych dałabym dużą, skoro to ich miano.

 

 

Skażenie, przekształcona forma esencji. Starożytni rozprowadzili ją w postaci mgły, zatruwającej umysł i duszę każdego nieszczęśnika znajdującego się w pobliżu. Owładnięci szałem ludzie zaczęli zwracać się przeciwko sobie, rozpętując wojny i przelewając krew. Zaraza postępowała, a śmiertelnicy zostali przyparci do muru. Ich siły bowiem malały, czy to za sprawą zarazy czy miecza skażonych braci. 

Znowu bym uprościła: Starożytni rozprowadzili skażoną/przekształconą esencję, w postaci mgły…

Wciąż piszesz o ludziach, a sam wprowadziłeś do uniwersum innych. 

To “przyparci do muru” jest bez sensu, skoro sami się wybijali. Sami siebie przyparli?

 

Lożanka bezprenumeratowa

+AMBUSH

Wprowadziłeś do opowiadania 4 rasy, ale wcale ich nie wykorzystujesz, więc może wystarczyliby ludzie;)

Tak, wiem. Musiałem ich wymienić bo są częścią fabuły gry. A ponieważ wymienione wydarzenia dotykają każdego po równo, postanowiłem wrzucić ich “do jednego wora”. 

Nie zrozumiałam co zrobił bohaterowi czarny, bo miał go skazić, a nic się nie stało. A może stało się, a ja nie skumałam;)

“Teraz chcę tylko, byś doświadczył różnicy.”

Dokładnie tak jak powiedział. Chodziło o to by przybysz zrozumiał z czym przyjdzie mu się zmierzyć.

Nie wiem czemu następują masowe powroty na Verę. Nie wiem co dzieje się z tysiącami przybyszy. 

Faktycznie mogłem to dopisać. Opowiadanie pisałem z myślą o konkretnej grupie czytelników, a opublikowałem to na NF by uzyskać pomoc i opinię.

Serdecznie polecam opcję betowania

Tak, kilka razy korzystałem z bety i wiem, że aby ktoś to betował, to musiałbym zaprosić konkretną osobę. Inaczej małe są szanse. Nie znam wielu użytkowników i nie chciałem zapraszać w kółko tych samych.

Dziękuję za komentarz. Przejrzę tekst poprawię co nieco.

 

EDYT.

Jak to teraz przeglądam, to widzę jak niecierpliwość wzięła górę.

Jeśli nie płodzisz opowiadania co tydzień możesz mnie zapraszać;)

Poza tym, to tak trochę działa, że jak Ty betujsz, to Tobie betują. Jak w Paragraf 22, “Ty mnie podrapiesz w plecy, to i ja ciebie podrapię w plecy. “;)

Lożanka bezprenumeratowa

Wybacz Konradzie1399, ale nie ukończyłem lektury Twojego shorta. Egzotyczna stylistyka i mieszanie czasów narracji co kilka zdań to dla mnie obecnie za wiele… Wybacz, jestem z natury życzliwy, ale po prostu nie potrafię się zmusić, by brnąć dalej w tekst…

Myślę, że short jest obecnie w wersji roboczej. Dobrze zrobiłaby mu solidna beta, w tym miejscu zgadzam się z Ambush w całej rozciągłości. 

Cześć, Konradzie!

 

Uwagi na bieżąco spisywane podczas lektury:

Cały promieniał błękitnym blaskiem

Heja, jeszcze przed chwilą był tu czas teraźniejszy

Twoje ciało zalało uczucie mrowienia

Znów czas przeszły.

Aa… to się cały czas miesza.

 

To spróbujemy z innej strony:

W twojej głowie rodzi się wiele pytań. Kim jest ta osoba? Gdzie jesteś i dlaczego się tu znalazłeś? On jednak cię uprzedził.

Czy to pierwsze zdanie w ogóle jest potrzebne? Może i się czepiam, ale to pytanie powiązane z wybraną przez Ciebie narracją.

W wypowiedzi dialogowe wplatasz półpauzy:

 – Znajdujemy się w przedpokoju – przestrzeni między wymiarami.

Tu wystarczyłby przecinek

 – Vera – dzieło bogów, dom twoich przodków. Cel twej podróży.

A tu może dwukropek?

Chodzi o to, że mnie to wybija trochę z rytmu, muszę się zastanawiać, czy to początek atrybucji dialogowej, czy jednak ciąg dalszy wypowiedzi danej osoby.

Służyły one za pomosty pomiędzy Verą a pustką(+,) zwiastując przybycie dawno zapomnianych bogów

przecinek potrzebny

z ziemi wyłoniły (+się) kamienne kręgi zasilane esencją,

Łapiesz się za głowę, czując w niej okropny ból.

Znowu zmiana czasu, po tym jak bardzo długo czytałem w czasie przeszłym.

 

Nie chwyciłem przekazu, choć uważam, że w głowie tlił Ci się pomysł z jakąś pointą. Mogła mi umknąć przez wykonanie, bo aktualnie tekst jest hmm… surowy.

Wyżej już wypisałem kilka uwag odnośnie czasu narracji – tu ważna jest konsekwencja.

A jeszcze co do narracji. Drugoosobowa nie bez przyczyny jest najrzadsza, bo jest po prostu trudna w odbiorze. Trochę mi w ten sposób wchodzisz z butami do ogródka. To ma prawo się udać, ale trzeba nad tym dobrze panować. W mojej opinii czas teraźniejszy bardziej pasuje do tego typu narracji, ale co najważniejsze: czas (oczywiście osoba również) narracji powinna być konsekwentnie trzymana przez cały tekst, a Tobie się to rozjechało.

Także jest sporo do przepracowania, ale swoje koncepcje już masz. Od zera nie zaczynasz :)

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Czytając to opowiadanie miałam skojarzenia z grą paragrafową. Zastosowałeś ciekawy pomysł narracyjny, czytelnik staje się bohaterem wydarzeń. Myślę, że warto by było konsekwentne używać czasu teraźniejszego w całym tekście, bez przeskakiwania do czasu przeszłego. Rozbudowałabym scenkę w dłuższą historię.

+Krokus Sprubuję sprowadzić tekst do czasu teraźniejszego. Jednak czas przeszły w wypowiedzi postaci(bo wydaje mi się, że o to ci chodziło z tą dłuższą chwilą) jest chyba dopuszczalny.

Konradzie,

Jednak czas przeszły w wypowiedzi postaci(bo wydaje mi się, że o to ci chodziło z tą dłuższą chwilą) jest chyba dopuszczalny.

Mi coś chodziło z dłuższą chwilą? yy… nie zrozumiałem. Nie mniej jednak czas powinien być ten sam w narracji, a w wypowiedziach dialogowych czas musi być dostosowany do samej wypowiedzi. Jeśli ktoś mówi o tym co jest teraz to teraźniejszy itd. Czyli np.:

– Nie chce mi się z tobą gadać – powiedział Franz.

jest ok. Wypowiedź w czasie teraźniejszym, atrybucja w przeszłym.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Tekst krótki, z pomysłem. Ale mam wrażenie, że najbardziej cierpi przez bycie fanfickiem – są pisane cztery rasy, ale dla mnie, osoby spoza tej gry MMO, są one kompletnie przeźroczyste. Podobnie mam problem z osadzeniem samej treści w jakimś świecie.

Na plus – jest próba zrobienia puenty :) Choć niestety poprzednie wady powodują, że wybrzmiewa ona słabiej niż mogłaby.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Widać tu zaledwie coś, co mogłabym nazwać zwiastunem pomysłu, który być może przerodzi się w historię bohatera przedstawionego w zaprezentowanej scence, ale na razie rzecz do mnie zupełnie nie przemówiła.

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

 

Opo­wie­ści za­zwy­czaj za­czy­na­ją się od sa­me­go po­cząt­ku. Ta jed­nak za­czę­ła się tak dawno, że nie­któ­re z jej roz­dzia­łów do tej pory owia­ne są mgłą ta­jem­ni­cy.

Od czego więc za­cząć? → Czy to celowe powtórzenia?

 

Lu­dzie w du­żych licz­bach… → Brzmi to fatalnie.

Proponuję: Tłumy/ Mnóstwo/ Wielu/ Wielka liczba ludzi

 

Twoje ciało za­la­ło uczu­cie mro­wie­nia oraz cie­pła gdy tylko twoja dłoń… → Czy oba zaimki są konieczne?

 

Od­głos kro­ków za­czął roz­brzmie­wać sze­ro­kim echem… → Echo może być głośne, ale nie wydaje mi się, aby mogło być szerokie.

 

w pew­nym mo­men­cie kształt wy­ło­nił się z ciem­nej płach­ty… → Z jakiej płachty?

 

Po­wo­dem dla któ­re­go tak cięż­ko było ową po­stać do­strzec… → Po­wo­dem, dla któ­re­go tak trudno było ową po­stać do­strzec

 

 – Znaj­du­je­my się w przed­po­ko­ju prze­strze­ni mię­dzy wy­mia­ra­mi. – Znaj­du­je­my się w przed­po­ko­ju, prze­strze­ni mię­dzy wy­mia­ra­mi.

Staraj się unikać dodatkowych półpauz w dialogach; mącą zapis i sprawiają, że staje się mniej czytelny. Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Jak więc Ludz­kość prze­trwa­ła? → Dlaczego wielka litera?

 

trzy­ma­jąc po jed­nym świe­tle w każ­dym z rąk. → Ręka jest rodzaju żeńskiego, więc: …trzy­ma­jąc po jed­nym świe­tle w każ­dej z rąk.

 

nie minie dużo czasu z two­je­go ciała po­zo­sta­nie pusta sko­ru­pa. → …nie minie dużo czasu, a z two­je­go ciała po­zo­sta­nie pusta sko­ru­pa.

 

oraz jed­nej ze ścian, za­pew­ne znisz­czo­nych pod­czas daw­nej wojny. Za jed­nym z okien… → Czy to celowe powtórzenie?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmmm. Obawiam się, że drugoosobowa narracja jest trudna, a Twój warsztat jeszcze do niej nie dorósł.

Tekst cierpi również na fragmentaryczność – coś się stało z bohaterem, ale na razie nie poznajemy skutków. Obudził się, nie wiadomo, czy to był tylko sen, czy prawdziwe wspomnienia z jakiejś podróży.

Nie znam przedstawianego świata, więc może dlatego trudniej mi było się w niego wstrzelić.

był jej strój – długi płaszcz zakrywający większość ciała, o kolorze niewiele różniącym się od reszty tego miejsca. Zdradzały go tylko dwie rzeczy. Pierwsza to twarz o ostrych rysach,

Z tego wynika, że strój/płaszcz wyróżniał się twarzą. To byłby ciekawy pomysł, gdyby nie był rezultatem usterki językowej.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka