- Opowiadanie: Idillamary - Książka w częściach pt. "Byle do wakacji"- rozdział piątry- "Wioska"

Książka w częściach pt. "Byle do wakacji"- rozdział piątry- "Wioska"

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Książka w częściach pt. "Byle do wakacji"- rozdział piątry- "Wioska"

Domek na drzewie nie był ukończony. Nikt z resztą się tego nie spodziewał po jednym dniu. Tata i dziadek Kamili mieli wrócić dopiero wieczorem, tak więc dzieci musiały czekać do ich powrotu z kontynuowaniem budowy. Jedyną rzecz jaką mogły zrobić, to pomalować podłogę impregnatem do drewna, jednak wbrew oczekiwaniom dzieci, ta praca okazała się bardzo nudnym zajęciem. Co jakiś czas Piotrek próbował rozśmieszyć towarzystwo, lecz takie wygłupy zazwyczaj kończyły się wielkimi plamami na spodniach Michała i śmiesznymi odzywkami z jego strony.

– No nie!- zakrzykną kiedy na jego spodenkach w tajemniczy sposób pojawiła się kolejna żółta plama– Piotrek, jeżeli nie wiesz jak posługiwać się tym niebezpiecznym narzędziem to radzę ci skończyć malowanie.

– Czy masz na myśli pędzel, drogi bracie?

– Tak. Jednak nawet najzwyklejszy pędzel może przyczynić się do całkowitej zagłady moich spodni!

Po tej uwadze śmiech wypełnił całą okolicę.

– Oh nie przesadzaj! Spójrz tylko.– powiedziała Ola pokazując ręką swoją zieloną spódnice która teraz była w brązowe plamy.

– No co? To nie moja wina, że do malowania ubrałaś się jak struś w Boże Ciało…

– Chyba raczej struż…– poprawiła Kamila

– Struż, struś to wszystko jeden grzyb.

I znowu śmiech wypełnił plac budowy

– Olka, wczoraj po kolacji mówiłaś, że lubisz książki…– zagadną z tajemniczym uśmieszkiem Michał

– Aha!

– Ty dużo czytasz?

– No jasne! Czytanie to moja pasja. To jedyny sposób oderwania się od codzienności. Kiedy kartkuję książki to mogę być zupełnie kimś innym…

Kamila i Piotrek w milczeniu przyglądali się tej korespondencji. Oboje byli bardzo zaskoczeni tą nagłą wymianą zdań. Może nie byłoby w tym coś niezwykłego, gdyby nie fakt iż Michał nie znosi jakiejkolwiek literatury. Nigdy nie sięgną nawet po szkolną lekturę.

– A jaką książkę lubisz najbardziej?

Ola już miała naszykowaną odpowiedź jednak Kamila była szybsza.

– Ola uwielbia „Anię z Zielonego Wzgórza"!

– Naprawdę?– Piotrek ruszył śladami Kamili nieproszenie wtrącając się do rozmowy– Przeczytałaś wszystkie części?

I znów Ola otworzyła usta by odpowiedzieć lecz jej przyjaciółka ją wyręczyła.

– No jasne! Ola przeczytała całą sagę w tydzień. Jest najszybciej czytającą osobą w klasie. No, Olka pochwal się!

Jednak tego nie zrobiła. Spuściła głowę i mruknęła coś niezrozumiałego. Po chwili uniosła swe oczy ku niebu i teatralnym szeptem powiedziała: „My tu gadu, gadu, a czasu jak wody ubywa"– Poczym dodała głośno:

– Na co się tak patrzycie? Jeżeli chcemy skończyć z tym do obiadu, to musimy się streszczać.

Dzień zapowiadał się upalnie tak więc tuż po obiedzie cała czwórka ruszyła w góry. Oczywiście nie mieli łatwego zadania przekonując babcie, dziadków i rodziców, że już są na tyle duzi i odpowiedzialni iż mogą samodzielnie prowadzić wędrówki. Jednak w końcu i tą przeszkodę udało się przełamać dzięki ufnej babci Wrzosowskiej. Piotrek i Kamila obiecali, że będą pilnować wszystkiego i wszystkich.

Ola i Michał ciekawi byli gdzie chcą ich zabrać. Ta ciekawość brała się z tego, że przewodnicy przyrzekli pokazać im bardzo interesujące miejsce.

Idąc, Ola prawie bez przerwy rozprawiała nad urokiem gór. Kilkakrotnie dzieci mijały Poprad, co jeszcze bardziej dziwiło Michała który znał trochę okolicę. Jednak po mimo wszelkich próśb ani Kamila ani Piotrek nie chcieli wyjawić dokąd ich prowadzą.

W końcu po godzinie marszu, obaj przewodnicy zatrzymali się na małej polance. Zdjęli plecaki i kazali nazbierać drewna na opał.

– Przecież jeszcze jest widno!- zaprotestował Michał

– Nie szkodzi.– odparł spokojnie Piotrek

– Michał ma rację. Rozpalając ognisko nie tylko zmarnujemy czas i energie… Ugotujemy się! Tu jest strasznie gorąco!

– Przecież nie musimy rozpalać ogniska teraz.– uspokoiła Olę Kamila– Drwa nam będą potrzebne po zmroku.

– Zostajemy tu do nocy?!

– To jest wyprawa. Wracamy o dwudziestej trzeciej.

Na tym skończyła się cała dyskusja. Chcąc nie chcąc zarówno Michał jak i Ola wzięli się za szukanie suchego chrustu. Brnąc przez chaszcze dwójka przyjaciół prowadziła zaciętą rozmowę na temat tajemniczego zachowania się swoich kompanów.

– Ja nic z tego nie rozumiem!- dyszała zmęczona Ola– Kamila mówi mi o wszystkim, a teraz zachowuje się jakby mnie w ogóle nie znała!

– Dosłownie tak samo dzieje się z Piotrkiem. Jakbym nie był jego bratem!

Jednak z tych cichych zwierzeń nic nie wywnioskowano. No… Może tylko tyle, że powinni siedzieć cicho i nie zwracać na nich uwagi.

Około godziny osiemnastej, wszyscy zebrali się na polanie. Piotrek ceremonialnie podpalił ognisko i wszyscy zasiedli wokół niego na kocach.

– Opowiem wam pewną historię, wiążącą się z tym miejscem…– zaczął przewodnik.– Tragiczną historię ludzi którzy mieszkali kiedyś w tej wiosce.

– W jakiej wiosce?!- oburzyła się Ola– Czy widzisz tutaj jakąś wioskę?

– To legę da.– odpowiedziała Kamila– Według niej była tu kiedyś osada…

– W każdej legendzie jest ziarnko prawdy.– Powiedział z satysfakcją Piotrek– Rozejrzyjcie się.

W wszyscy odwrócili się jak na komendę. Tam gdzie nie dosięgało światło ogniska, można było zobaczyć chwasty zasłaniające… Ruiny. Ruiny bardzo starych domków. Żaden z nich nie miał już dachu ani szyb. Nikt z obecnych nie mógł zrozumieć czemu wcześniej ich nie zauważono. Szczególnie Ola patrzyła co chwilę za siebie przecierając oczy. Kamila zrozumiała jej nieme pytanie.

– Nikt nie wie dlaczego tych domów nie widać za dnia. Niektórzy sądzą, że to zjawisko paranormalne. Inni, że to po prostu wyobraźnia ludzka formuje takie halucynacje po usłyszeniu historii tego miejsca.

Wszystkich przeszył paniczny strach, jednak nikt nawet nie ruszył się z miejsca.

– Dawno temu stała tu wioska. Nikt nie znał jej nazwy. Nikt nawet nie wiedział o jej istnieniu, prócz mieszkańców. Było tak dlatego że osada nie miała żadnych układów z kupcami ani… no wiecie… Wszyscy pracowali dla siebie ale bezinteresownie. Tak więc ludzie nie mieli tam wrogów.

Pewnego deszczowego dnia rodzice wysłali dziecko po potrzebne im dary lasu. Po kilku godzinach czekania dziecko nie wróciło… Załamani nie mogli odżałować straconego potomstwa, poszli więc szukać go w lesie bo wciąż mieli nadzieje, że żyje, jednak nie odnaleźli go.

Po kilku dniach ta sama sytuacja przytrafiła się grupce dzieci które poszły na spacer i nie wróciły. Rozpoczęły się poszukiwania jednak i tym razem okazały się daremne. Starsi, snuli podejrzenia śmierci przez atak jakiegoś dzikiego zwierzęcia.

Po jakimś czasie zaginęła kolejna grupka młodzieży. Lecz tym razem jedna osoba powróciła. Tą osobą była szesnastoletnia dziewczyna której ledwo udało się uciec.

Z jej zeznań wynikało, że zaginięciom nie były winne zwierzęta ale człowiek. Poszukiwania wznowiono i zakończono sukcesem. Zbrodniarz porywał dzieci i odbierał im duszę by móc żyć na wieki. Przechowywał je w słoikach które wcześniej zakopywał pod starym dębem. Wszystkie dusze powróciły na swoje miejsce a morderca, ukarany został banicją. Ludzie mówią, że jego duch co noc przychodzi nad potok i jęczy nad swym losem…

Po skończeniu opowieści nikt nie raczył się odezwać, poza tym wszyscy wyglądali blado. Nawet Piotrek czuł się nieswojo. Mroczną atmosferę przerwał Michał który wyraźnie rozzłoszczony patrzył się po twarzach wszystkich.

– Przyznaj się!- powiedział– Bujasz! Tu nie ma żadnego ducha!

Nikt jednak nie zwracał na niego uwagi.

– Wierzycie w duchy?– zapytała podekscytowana Kamila

– Chodzi ci o zjawiska nadprzyrodzone?– zapytała Ola

– No.

– Ja… Ja nie wierzę. Duchy to fikcja literacka.

– Skąd wiesz? Wiele ludzi widziało duchy.

– Tak mówili. Jednak jakby się nad tym głębiej zastanowić to jest prosty sposób by to wyjaśnić. Wszyscy ludzie którzy ponoć widzieli duchy wracali skąść o północy. Będąc pod presją, że mogą zobaczyć ducha, ich wyobraźnia wytworzyła ducha. Czyli w skrócie, ci ludzie mieli urojenia.

– Piotrek, a ty wierzysz?– zagadnęła

– Owszem.

– Czemu? Duchy nie istnieją!- znów zakrzykną Michał

– Istnieją!- odparł stanowczo Piotrek

– To niemożliwe!- Powiedziała Ola– Prawda Kamila?

– Nieprawda. Ja też uważam, że jest coś takiego jak zjawiska paranormalne. Zastanówcie się. Gdyby człowiek wiedział wszystko i umiał wszystko udowodnić naukowo i… i znałby wszystkie tajemnice tego świata, to… W życiu człowieka nie byłoby żadnych niespodzianek. Ludzi intryguje wszystko co niezrozumiałe. Często boimy się tego czego nie widzimy. Zjaw i duchów nie widać. Jednak istnieją! Pana Boga też nie widać jednak wierzymy w Niego bo wiemy, że On jest. Duchy istnieją lecz tak naprawdę to pokutujące dusze które nie potrafią znaleźć klucza do bram niebios.

Po tak obszernej wypowiedzi nikt nie ośmielał się z nią sprzeczać. Każdy pogrążył się we własnych rozmyślaniach przez co nikt nie spostrzegł, że zapadła noc…

 

 

Koniec

Komentarze

"z resztą" - zresztą. I dalej nie czytam, jak widzę taaaakie byki na wstępie, to mi się odechciewa.

Przerażasz mnie. Czytałaś to co napisałaś?
 Ale gratuluje odwagi.

Dziękuję! Ale mnie nie przeraża moja osoba tylko orografia! Większość błędów powstaje z mojego roztrzepania... Nie potrafię nad tym zapanować!!! HELP! I przepraszam, że aż tak was wystraszyłam... :)

Mniam! Uważam jednak, że ortografia nie wpływa na treść lub przesłanie tekstu! Wielkie dzięki za wytrwałość! :P

Podoba mi się to "HELP"

"...pomóż mi Obi-Wan Kenobi, pliz HELP"

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Ech, nie no, spoko :P Boję się błędów, temu uciekam :D

Po prostu myśl podczas pisania. Staraj się wyznaczyć cele, pomyśleć o środkach, pojedyńczych scenach. Wbrew obiegowej opinii pisanie to czynność niesamowicie wyczerpująca intelektualnie... czego w ogóle nie widać w twoim tekscie. Powtórze jeszcze enty raz chyba najczęściej pojawiającą się radę na portalu: przed upublikowaniem odłóż tekst na co najmniej dzień lub dwa, potem popraw błędy, pomyśl jeszcze raz, czy warto, może przerób niektóre sceny i znów odłóż, potem znów zabierz tekst do ręki, pomyśl czy warto... etc. Uwierz komuś, kto już się na tym naciął:).
PS: mieliśmy taką koleżankę w klasie. Chyba najbardziej wygimnastykowany język w powiecie, rozpędzała się do zawrotnych prędkości 4-6 słów na sekunde, problem w tym, że bozia nie dała jej hamulców..
Na poprawę nastrojów:
http://www.youtube.com/watch?v=bh_3mkkpLAI
Moim skromnym zdaniem najbardziej prawdziwa piosenka o życiu:). Brawa dla Martina Lechowicza.

Myślę, że powinnaś poprawić te literówki. Pozdrawiam :)

Uważam jednak, że ortografia nie wpływa na treść lub przesłanie tekstu! - wpływa na treść i przesłanie, dlatego, że zamiast koncertować się na fabule czytelnik myśli: który, a nie ktury!
Mam nadzieje, że wiesz o co mi chodzi :D

Wiem, wiem... Czytając zapamiętuje się pisownie... Przepraszam!!! Moja ortografia jest koszmarna... Nic nie potrafię zrobić! Walczę z tym już od pierwszej klasy! ;(
Zaczynam myśleć, że jestem nienormalna!

Spokojnie, są już protezy ;). Może jeszcze niedoskonałe, ale zawsze :).

A tak w ogóle, to odwaliłaś kawał roboty. Czy dobrej? Nie wiem, ale jednak kawał :).
I nie załamuj się. Piszą w Sieci czasami, tutaj i w innych, podobnych miejscach, "pisz i czytaj, czytaj swoje i cudze, czytaj co najmniej dwa razy więcej niż piszesz i... pisz"
Zdrówka życzę :) 

Nowa Fantastyka