- Opowiadanie: Idillamary - Książka w częściach pt. "Byle do wakacji"- rozdział drugi- "Bal szóstoklasistów"

Książka w częściach pt. "Byle do wakacji"- rozdział drugi- "Bal szóstoklasistów"

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Książka w częściach pt. "Byle do wakacji"- rozdział drugi- "Bal szóstoklasistów"

Ola wstawiła się pod dom Kamili punktualnie o szesnastej. Ubrała się w błękitną sukienkę do kolan na ramiączkach, obszytą cekinami.

Wyszła również Kamila. Ona dla odmiany założyła fioletową sukienkę do kostek z długimi przezroczystymi rękawami w stylu lat osiemdziesiątych. Na brązowych włosach spływających do pasa iskrzył się brokat.

– Olu…– zaczęła Kamila dystyngowanym tonem– Ta sukienka doskonale podkreśla twoje błękitne oczy!

– Ach! Dziękuje Kamilo! Za to twój ubiór doskonale pasuje do twojego nieokrzesanego temperamentu!

-Wiesz?… Ja chyba nigdy nie wygram z tobą w tej grze słów…

– Gotowa?– zapytała niepewnie Ola.

– Na wszystko!- odpowiedziała z entuzjazmem Kamila i obie dziewczynki wsiadły do samochodu.

Obie przyjaciółki były sąsiadkami przez płot. Do szkoły codziennie jeździły autobusem pięć kilometrów, jednak tym razem tata Kamili postanowił zrobić wyjątek i podwieźć je do szkoły. Oczywiście nigdy nie zrobił by tego wyjątku gdyby nie interwencja mamy, ponieważ pan Wrzosowski rzadko wyprowadza auto z garażu…

*

 

-Kamila popatrz! Chyba macie gości!- zakrzyknęła Ola wracając z Kamilą ze szkoły.

– Dziwne… Nikt mi nie mówił o przyjeździe krewnych– faktycznie na podjazd wjechał niezidentyfikowany pojazd. Wyglądał na nowy co można było wywnioskować po nieskazitelnym srebrnym lakierze.– Ciekawe jaka to marka?…

 

W tym samym momencie z auta wyłonił się tata Kamili i z dumną miną spojrzał na córkę.

-Ładne nie?– powiedział-Dostałem podwyżkę i chciałem to w jakiś sposób uczcić!

– Kupując samochód?!- zakrzyknęła Kamila– Jaka to marka.

– Jaka to marka?– pan Wrzosowski zaczął mówić coraz głośniej rozglądając się po sąsiadach.– To jest najnowszy model SUZUKI! Kosztował 25000 zł…– zrobił pałzę na rozejrzenie się po okolicy– Kupiłem go w najlepszym salonie samochodowym!

– Tato! Nie musisz tak krzyczeć. Czy ty chcesz aby sąsiedzi cię usłyszeli?

Pan Wrzosowski zmieszał się nieco i jeszcze raz rozejrzał się na wszystkie strony. Nikogo u sąsiadów widać nie było.

– Tatusiu?

– Tak?

– Czemu tak się kręcisz? Boli cię szyja czy co?

– Nie! No coś ty! Po co miałbym się chwalić-głośniej– TYM PIĘKNYM SAMOCHODEM!

– Udany zakup!- pochwaliła Ola– Ale czy nie uważa pan, że na tak małą rodzinę jaką państwo jesteście to auto jest ciut za duże?

Pan Wrzosowski wzdrygną się i z niesłychaną dla niego stanowczością zaprzeczył. Kamila zastanowiła się chwilę poczym oznajmiła iż nie jest pewna jaka będzie reakcja mamy.– Zobaczysz tato! Mama zdenerwuje się nie na żarty…

 

Jeszcze tego samego dnia w domu państwa Wrzosowskich zapanowała grobowa atmosfera.

– Co to ma być?– zapytała zdenerwowana pani Wrzosowska ujrzawszy auto stojące na podjeździe.

– Samochód, a co? Rower? Rozumiesz? Rower!- tata Kamili zażartował nerwowo– Rozumiesz? Jest taka marka samochodu… ROWER!

– Doskonale o tym wiem Janie! Nie mam teraz najmniejszej ochoty na słuchanie twoich głupawych żarcików. Ja, ja w ogóle nie mogę pojąć jak mogłeś podjąć tak ważną decyzję nie pytając nawet mnie o zgodę!

-Przepraszam…

– Gdzie on jest?– warknęła

– Ale co?

– Mój samochód! Jeszcze się głupio pyta!

– No ale to jest twój samochód.

– To jest nowy. A gdzie jest stary?!

Pan Wrzosowski nie odpowiedział. Jedyne co udało mu się zdziałać w zaistniałej sytuacji to zrobić jeden krok w tył.

– No słucham!…

Jeszcze jeden krok w tył…

– No… Tego… Ja…

– Przepraszam ale chyba niedosłyszałam…

– Ja go wywiozłem…– wyjąkał przestraszony ojciec rodziny

– Że co?! Gdzie?!

– No… Na, na… Na szrot.– To ostatnie słowo wypowiedział tak cicho, że Kamila i Ola nie zrozumiały o co chodzi. Jednak to jedno słowo wystarczyło mamie Kamili do rozpętania wojny.

– Gdzie wywiozłeś?!

– Kochanie… Proszę nie denerwuj się tak. Ono było już stare i…

– Ono miało dziesięć lat!

– Ale pamiętam, że jeszcze całkiem niedawno narzekałaś, że silnik w nim siada…

– TO było dziesięć lat temu. I TO nie było TO auto!

– No wiem… Ale…

– Nie ma żadnego „Ale"! Zapewniam Cię, że jeszcze dzisiaj pojedziesz do tego salonu z Bożej łaski i ODDASZ TEN SAMOCHÓD!

W tej samej chwili tata Kamili upadł na ziemię i autentycznie się rozpłakał. Przyjaciółki stały jak wryte i patrzyły się na osobnika który był znany jako człowiek z kamienia, a teraz leżącego w pozycji embrionalnej, wydającego nieodnotowane odgłosy. Mama przez krótką chwilę patrzyła się na męża z ironią która z sekundy na sekundę zmieniała się na współczucie a potem w żal. W końcu przytuliła męża i zapewniła, że nie zabierze mu suzuki. Po dziesięciu minutach wszystko wróciło do normy. Mama Kamili krzątała się po kuchni a tata zachwycał się nowym nabytkiem.

– Już nigdy nie wyprowadzę cię z podjazdu.– mówił przytulając się do auta.

– Jak to! To czym nas będziesz woził do szkoły?!-oburzyła się Kamila

– Niczym! Macie tu przecież jakiś autobus?

– Że co? Mamy chodzić na pieszo?

– A co myślałaś? Benzyna nie jest za darmo.

– W takim razie pokiego grzyba nam samochód?!

– Słuchaj córeczko…– zaczął pan Wrzosowski kucając obok Kamili– Sporo się napracowałem aby przekonać mamę.

– Czy chcesz mi przez to powiedzieć, że udawałeś?

– Oczywiście. Widać bardzo dobrze grałem skoro i wy się nie połapałyście…

– Tato, nie oszukuj! Płakałeś przyznaj się!

– Chłopaki nie płaczą.

– Ale ty naprawdę płakałeś!

– Dosyć!- krzyknął– Nie płakałem! Koniec kropka! A teraz proszę zostawcie nas samych.

– Was?

– Mnie i Kicię.

– Nazwałeś samochód?

– A co? Nie wolno mi?…

*

 

Dłuższy czas w samochodzie panowała cisza. Kamila bawiła się rowkiem sukienki zaś Ola wsparta o łokieć wyglądała przez zaciemnione okno. Od czasu do czasu tata Kamili pytał się o stopnie lub średnie, jednak ten temat nie zaliczał się do rozmowy. Pierwsza głuchą ciszę przerwała Ola…

– A co będzie jeżeli nikt nie będzie chciał ze mną zatańczyć?

– Żartujesz!?-prychnęła Kamila– Na pewno ktoś będzie chciał z tobą tańczyć.

– Skąd ta pewność?

– Popatrz na siebie. Jesteś bardzo ładna. Ponad to masz w sobie wiele kobiecego dźwięku. Nie to co ja, głupia chłopczyca.

– No wiesz! Kamila! Przecież ty nie jesteś jakąś tam chłopczycą! Po prostu jesteś ciekawa świata. A co do twojego wyglądu, to niczego ci nie brakuje!- powiedziała stanowczo Ola. Po chwili zamyślenia podniosła dumnie głowę i dodała– Czuję się jak księżniczka w nowym powozie.

– Przepraszam, że muszę wyrwać cię z zadumy ale to przecież nie jest powóz.– zachichotała Kamila

– Ależ jest.– powiedziała pewnie Ola pokazując na swoją głowę– W mojej wyobraźni.

Kamila postanowiła zostawić wypowiedź swojej przyjaciółki bez komentarza.

Zajechali pod szkołę, która już od progu przystrojona była balonami i serpentynami. Ten rodzaj dekoracji bardzo kontrastował z szarością murów.

– Dziękujemy panu!- zawołała Ola kiedy suzuki stawało się coraz mniejsze i mniejsze.

– Strasznie będzie mi brakować naszej budy.– skwitowała Kamila.

– Mnie także!

Na samym początku imprezy odtańczony został uroczysty polonez w wykonaniu: Julity, Anity, Nataszy, Julii i Dominiki– dziewczynek z równoległej klasy Kamili i Oli. Powszechnie znane były ze swojej nieodłącznej ciekawości dotyczącej plotek i niesłychanej złośliwości. Obie przyjaciółki były zgodne co do nazwy którą wymyśliły dla ich tajnego klubu zła– Wiedźmy z Czarnobylu– w skrócie WZC.

 

**

 

Dziewczynki inaczej wyobrażały sobie nową szkołę. Myślały, że tak jak w reklamie będzie kolorowa i ciesząca się popularnością. Tymczasem ich oczom ukazał się szary posępny budynek, z popękanymi ścianami. Stanęły przed drzwiami wejściowymi i zaczęły niemrawo czytać starty napis na bardzo zniszczonej tablicy:

Drogi uczniu, droga uczennico!

Przestępując ten próg znajdziesz się w twierdzy wiedzy

i nauki. To właśnie w tym budynku nauczysz się największych

praw życia. Dowiesz się kim chcesz być i kim jesteś!

Będziesz przestrzegał zasad, poznasz nowych ludzi…

… A więc ucz się ucz, bo wiedza to potęgi klucz!"

 

– Że co?!- oburzyła się Kamila– Mam przestrzegać jakiś zasad?! Nie ma mowy.

– Co to w ogóle są za zasady skoro uczą kłamać w ulotkach reklamowych!- powiedziała Ola

– Trzeba nauczyć się czytać drobny druk!- zaszydził nieznajomy głos. Obie dziewczynki natychmiast się odwróciły. Za ich plecami stała grupka dziewczyn. Wszystkie wyglądały podobnie: Każda miała na sobie markowe ubrania, pomalowane paznokcie, błyszczyk na ustach, plecaki na kółkach, buty na koturnach i wredny uśmiech na twarzy.

– I co się tak gapicie.– zadrwiła wysoka blondynka, herszt bandy. Ola i Kamila nie odpowiedziały.– Ach! Chyba już wiem! Podziwiacie naszą urodę. No cóż! Trochę stylu by wam się przydało…– Na te słowa wszystkie jej towarzyszki zachichotały.– Skąd macie te ciuchy? Z ciucholandu?!- Po tych drwinach Kamila nie wytrzymała:

– A co zazdrościsz?– kolejny chichot.

– Żartujesz?! Nigdy nie ubrałabym się w śmietniku!

– Acha! I pewnie nie malujesz się olejną?!

– Że co proszę?

– No wiesz! Radzę ci, że przed nałożeniem mazideł na twarz poćwicz trochę w programie paint.

– Sugerujesz, że nie umiem się malować?

– Nie!- powiedziała Kamila– Sugeruję, że jesteś podstępną szują, krową…

– Kamila!- zakrzyknęła Ola– One nie są tego warte.

– Idziemy– wydała Komendę blondynka, i cała jej świta ruszyła do wejścia.

– Takie jędze zasługują na specjalną nazwę– Orzekła Kamila

– Może… WZC?– podsunęła Ola

– Czyli?

– Czyli Wiedźmy Z Czarnobylu.

– Może być!

**

 

DJ zarzucił szybsze tempo otwierając długo wyczekiwaną dyskotekę. Muzyka była głośna a swoimi rytmami porywała wszystkich do tańca. Nawet rozsądna Ola i roztrzepana Kamila dołączyły do rzeszy uczniów podskakujących na parkiecie. Nagle muzyka z szybkiej przeobraziła się w wolną. Zmienił się nastrój i wszystkie dziewczyny poznajdowały partnerów.

– Och jak ja tego nie znoszę!- skrzywiła się Ola

– O co chodzi? Nie lubisz wolnych kawałków?– obie dziewczynki odwróciły się jak na komendę.

– Cześć Julia…– wysyczała przez zęby Kamila– Jeżeli zgubiłaś mózg, rozczarujemy cię, nie mamy go! Szukaj po śmietnikach…

O dziwo Julia posłała na tę odpowiedź swój szyderczy uśmiech.

– Och. Ta nasza słodka Kamilka! Cóż szkoda!- cały klub wiedźm zaczął się śmiać.

– Och! Odczepcie się! Czego tutaj szukacie?

– Czego tutaj szukamy? Rozrywki kotku! Nie wiedziałam, że jesteś taka nerwowa. Ale pamiętajcie… Kiedyś znajdziecie sobie kogoś.– powiedziała sarkastycznie Julia poczym chwyciła pierwszego lepszego chłopaka do tańca.

– Że co?

– Olu! Bardzo Cię lubię dlatego powiem Ci bolesną prawdę.

– O co Ci kurczę chodzi?– Ola popadała w coraz głębszy stan potępienia.

– Jeszcze nie wiesz? Z resztą spójrz tylko na siebie! Sam tłuszcz i rozstępy! Obgryzasz paznokcie i nosisz fatalne ciuchy. No bo…– mówiąc to Julia złapała rąbek sukienki Oli– skąd to wytrzasnęłaś? Ze śmietnika?! My jesteśmy non stop otaczane przez chłopaków i uwierz, że nigdy nie będą otaczali twojej osoby!- po zakończeniu swojej puenty Julia uśmiechnęła się złośliwie, zaś w oczach Oli zamigotały łzy. Po chwili nie oglądając się na nic wybiegła z sali wprost do damskiej ubikacji. Tymczasem w Kamili wzbierała się złość. Złość której nie czuła nigdy. „ Jak mogła powiedzieć tak o Oli!"– wszystko w niej krzyczało.

– A co do ciebie…– teraz Julia chciała kontynuować na nowej ofierze.

– Nie obchodzi mnie co myślisz na mój temat! Skunksico!- Na ten okrzyk zdesperowanej przyjaciółki wszyscy zgromadzeni odwrócili się do kłócących– Jednak w tej chwili obchodzi mnie tylko Ola. Odwołaj to!

– Ale co? Oh Kamilko, ktoś kiedyś musiał powiedzieć jej prawdę.

– Ach prawdę? To wiesz… Ja ci też powiem prawdę! Jesteś podłą żmiją żywiącą się czyimiś uczuciami. Mieszasz ich z błotem i karmisz się ich nieszczęściem. Szukasz ich najsłabszych punktów i kompleksów, a potem wyolbrzymiasz je tak, że staczają się na dno! Uważaj aby tylko nikt nie uczynił z tobą podobnie!- I wybiegła za przyjaciółką.

 

Tymczasem Ola siedziała na parapecie opłakując swój los. Kamila idąc do toalety myślała tylko o zemście, lecz gdy zobaczyła dziewczynkę z opuchniętymi oczami, zanoszącą się od płaczu, cały gniew uleciał jak Kamfora.

– Ola… I czym ty się tak martwisz– pocieszała ją Kamila– przecież wiesz, że to wariatki gadające od rzeczy!

– Niby tak…– pochlipywała Ola– Ale one mają ra-rację!

– Taaak? W czym?

– Jestem gruba… A, a poza tym mam… Mam celolit na pupie!

– Że co?! Celolit? Gruba?… Z której strony jeśli można wiedzieć?– Ola nie odpowiedziała– A widzisz! Sama nie wiesz!

– Ale… Ja… Ja się nikomu nie podobam!- kolejny emocjonalny wybuch.

– Dziewczyno! Mamy dopiero trzynaście lat! Czego ty chcesz?! Buzi, buzi?

– Poprawka. Ty masz trzynaście lat! Ja dopiero skończę w lipcu. Zapomniałaś?

– Ale to nie ma znaczenia! Sęk w tym, że te wiedźmy żywią się czyimś smutkiem, a ty dajesz się pogrążyć! Gdzie jest ta dzielna Ola z Zielonego Wzgórza?

– Nie mieszkam na Zielonym Wzgórzu.– warknęła Ola

– Ale będziesz…– powiedziała tajemniczo Kamila

– Co masz na myśli?

– Moja babcia mieszka na wzgórzu. Tak się składa, że będziemy mieszkać w pokoju wychodzącym na wschód z którego widać całą panoramę Andrzejówki.

– Co to ma wspólnego z Zielonym Wzgórzem?– spytała zaciekawiona Ola

– Może jeszcze nie wiesz ale w górach wszystkie wzgórza są zielone!- Teraz obu przyjaciółkom powrócił dobry humor. Roześmiane ponownie wkroczyły na salę gimnastyczną.

WZC niezbyt zachwycone było powrotem Oli i Kamili. Co gorsza, jeszcze podsyciło ich zawiść.

– O, to znowu wy?– zakpiła Julia– Niech zgadnę… Zgubiłyście się?

– Nie denerwuj mnie!- wyszczekała Kamila

– Zjeżdżaj!- warknęła Ola

– O widzę, że jednak umiesz mówić. Myślałam, że język zostawiłaś w szatni!- członkini WZC, Julita, sama zaśmiała się ze swojego dowcipu.

– Mamy rozumieć, że przedtem tylko oczy ci się pociły?– dodała Dominika

– Wiecie co o was myślę? Myślę, że jesteście jak małe pijawki czy komarzyce od których nie można się uwolnić. Jedyna różnica między wami jest taka, że komary i pijawki ssą krew, wam wystarczy satysfakcja, że komuś dokuczyłyście!

Wszystkie dręczycielki po prostu zdębiały.

– Jak… Jak ty nas nazwałaś?

– Pijawki, komarzyce oto czym jesteście.

Kamila sprawiała wrażenie dumnej z postępów swej przyjaciółki. Teraz i ona wpatrywała się z szeroko otwartymi oczami w rozjuszoną Olę, która czerwona na całej twarzy przypominała marchewkę.

– Ty mała, wredna…– zaczęła Julia ale nie skończyła, bo na jej ramieniu spoczęła ręka Dominiki

– Jula… Daj już spokój.

– Tak. Nie marnujmy na nie swojego cennego czasu.– poparła Natasza

Julia spojrzała zawistnie, nadrzuciła włosami i wysyczała „Chodźmy!", poczym cały WZC oddalił się dumnym krokiem.

– Ola… Ja, ja… Ja nie wiedziałam, że ty masz taki cięty język.– rzekła z podziwem Kamila. Na twarzy Oli pojawił się rumieniec wstydu, tak więc obie dziewczynki przybiły piątkę.

Tymczasem koło przyjaciółek zdążyli przemknąć dwaj osobnicy płci męskiej którzy wcześnie nieostali zauważeni. Teraz jednak obie zauważyły dwa znane im cienie.

– To Piotrek i Michał Jabłońscy!- pisnęła podekscytowana Ola

– Tak, wiem.-szepnęła Kamila– Ciekawe czego tutaj szukają.

Piotr Jabłoński razem z Michałem Jabłońskim byli powszechnie znani z luzactwa a znajomość z nimi była szczytem szpanu. Obaj dobrze się uczyli i byli lubiani przez wszystkich.

– Cześć!- powiedział śmiało Piotrek– Słyszeliśmy waszą sprzeczkę z dziewczynami i…

-…I podobało nam się w jaki sposób je załatwiłyście!- dokończył Michał

– Do czego zmierzacie?– zapytała niepewnie Kamila

– Zastanawialiśmy się…

– Tak?– domagały się dalszego ciągu przyjaciółki

– Czy może…

– Tak?

– Zatańczyły byście z nami?

Obie dziewczynki zatkało. Pierwsza odzyskała głos Ola.

– Słuchajcie… Czy mogę wziąć Kamilę na stronę?

– Jasne!

Tak więc Ola zaciągnęła Kamilę z szeroko otwartymi oczami i buzią w kąt sali.

– Jabłońscy chcą z nami zatańczyć!- wydyszała Kamila

– No wiem, wiem.

– To co mamy robić?

– Nie wiem. Może odmówimy?

– Olka! Czyś ty zgłupiała? Los daje nam jedną jedyną szansę aby zatańczyć z tymi ciasteczkami, a ty chcesz odmawiać?!

– Sama nie wiem… Boję się, że się zbłaźnię.

– Co? Ty?! Ty która przeczytała wszystkie tomy „Ani z Zielonego Wzgórza" po dziesięć razy?! Ty która jako jedyna z całej szkoły zapracowałaś na średnią 6,0?! I ty się boisz?

-W sumie racja!- rzekła wojowniczo Ola– Idziemy tam i zatańczymy choćby nie wiem co!

– Choćby nie wiem co!- powtórzyła Kamila

 

Bal szczęśliwie dobiegł końca, bez żadnych niepożądanych utrudnień. No, poza kilkoma potknięciami w tańcu. Teraz obaj Jabłońscy odprowadzali dziewczynki do samochodu.

– Naprawdę lubisz ogórki z serem?– zapytał się Kamili podekscytowany Piotrek

– A żebyś wiedział!- odpowiedziała Kamila

– Ej! A jaką macie średnią?– zapytała Ola

– 5,80!- wykrzyknęli chórem Jabłońscy– A wy?

– Ja mam 5,50– powiedziała Kamila– A Ola ma 6,0!

– Serio!- zakrzykną Michał– Olka jesteś cool!

– Dzięki.

Nagle rozmowa zeszła na inny tor

– Hej! A gdzie jedziecie na wakacje?

– W tym roku?– zapytali beztrosko Jabłońscy– W Beskidy.

– Serio! To tak jak my. A gdzie dokładnie?

– Do Andrzejówki. Tam mieszka nasza babcia.

– No nie do wiary! Tam mieszka także moja babcia! My też tam jedziemy!

Rozmowa musiała zostać przerwana ponieważ cała czwórka doszła do samochodu pana Wrzosowskiego, który wyglądał na wyraźnie zniecierpliwionego.

– Co tak długo?!- zakrzykną– Kicia zaraz musi trafić do garażu!

– To my spadamy!- powiedział Piotrek

– Do zobaczenia u celu!- dodał Michał.

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Ola wstawiła się pod dom Kamili punktualnie o szesnastej. – wstawić to się można wódką.

 

Ubrała się w błękitną sukienkę do kolan na ramiączkach, obszytą cekinami. – kolana na ramionach miała? Nieźle…

 

Od czasu do czasu tata Kamili pytał się o stopnie lub średnie, jednak ten temat nie zaliczał się do rozmowy. Pierwsza głuchą ciszę przerwała Ola... – To była ta głucha cisza, czy nie było? Bo skoro gadali, to chyba raczej nie bardzo…

 

Ponad to masz w sobie wiele kobiecego dźwięku. – Tak, kobiety wydają naprawdę ładne dźwięki… Zwłaszcza nocą :P

 

dla ich tajnego klubu zła- Wiedźmy z Czarnobylu- w skrócie WZC. – A nie z Czarnobyla?

 

Każda miała na sobie markowe ubrania, pomalowane paznokcie, błyszczyk na ustach, plecaki na kółkach, buty na koturnach i wredny uśmiech na twarzy. – Wymieniasz co miały na sobie, więc trochę to dziwnie brzmi. Każda miała na sobie błyszczyk na ustach. Każda miała na sobie plecaki na kółkach…. Ech…

 

- O co Ci kurczę chodzi?- Ola popadała w coraz głębszy stan potępienia. – I w coraz głębsze czeluście piekieł?

 

Tymczasem w Kamili wzbierała się złość – po co to „się”?

 

- Jestem gruba... A, a poza tym mam... Mam celolit na pupie! – cellulit…

 

WZC niezbyt zachwycone było powrotem Oli i Kamili. Co gorsza, jeszcze podsyciło ich zawiść. – Co podsyciło tę zawiść?

 

Na twarzy Oli pojawił się rumieniec wstydu, tak więc obie dziewczynki przybiły piątkę. – z powodu tego rumieńca sobie piatke przybiły?

 

Wziąłem sie jednak za czytanie tego. Tu jest trochę lepiej niż w pierwszym rozdziale, ale nadal bez rewelacji...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

 Wiem... Niestety bez rewelacji! Ale widzisz... Większość błędów powyżej wymienionych powstaje z mojego roztrzepania... Trudno mi nad tym zapanować... :/

A juz sie troszki wziałem za ten tekst, więc jak masz jeszcze czas, to popraw.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa Fantastyka