- Opowiadanie: Idillamary - Książka w częściach pt. "Byle do wakacji"- rozdział pierwszy- "Plany na wakacje"

Książka w częściach pt. "Byle do wakacji"- rozdział pierwszy- "Plany na wakacje"

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Książka w częściach pt. "Byle do wakacji"- rozdział pierwszy- "Plany na wakacje"

Kamila wiele razy przyjeżdżała w te strony… Gdy była w wieku siedmiu lat, niemal co miesiąc mijała tabliczkę informacyjną z napisem „Nowy Sącz" i po stokroć razy widywała te same miejsca. Po mimo to za każdym razem przejeżdżając nad Popradem nie mogła oprzeć się słowu „Ach!". Niemalże tysiące razy słyszała, że jedzie do Andrzejówki, jednakże i tak dusza w niej skakała a serce radowało się na tę wieść. Zawsze z napięciem wyczekiwała chwili do okrzyknięcia swej radości, która ulatując rozpływała się, niczym najlepsza i najsmaczniejsza czekolada świata. Jednak czasy się zmieniają, ludzie się zmieniają a wraz z nimi i Kamila która już od dawna nie była małą dziewczynką, cieszącą się każdą chwilą spędzoną w towarzystwie kuzynek i kuzynów.

 

– Znowu?– dziewczynka nie była zbytnio zadowolona spontanicznym pomysłem taty na temat wakacji– Tato, przecież mieliśmy jechać na Mazury!

-Kamilo, nie ma wielkiej różnicy między Mazurami a Beskidami. Zbieżność nazw jest ta sama.– tłumaczył zmieszany pan Wrzosowski.

-Ależ oczywiście, że jest różnica! I to wielka! Nie chodzi tu nawet o zbieżność kilometrów tyle co o sam krajobraz który i tak mi się przejadł. A poza tym, skąd mam wiedzieć jak mam się pakować skoro co rusz zmieniasz upodobania co do miejsca w którym mamy przebywać cały miesiąc.

– Przecież ja nic nigdy nie zmieniałem!- oburzył się pan Wrzosowski– ustalone było iż pojedziemy albo na Mazury albo w góry.

– Wcale nie.– rzekła Kamila rzeczowym tonem– Cały rok rozmyślaliśmy gdzie pojedziemy. Postanowiłeś sam się tym zająć i już we wrześniu oznajmiłeś, że pojedziemy nad morze. Cieszyłyśmy się obie z mamą, że w końcu dane nam będzie przesiąknąć na wylot bryzą morskiego powietrza aż tu ni z stąd ni z owąd, pod sam koniec listopada oznajmiłeś: „ Jedziemy na Słowację ponieważ widok Polskiej gospodarki mnie przeraża! Taki wyjazd dobrze nam zrobi". I tak cały rok proponowałeś nam coraz to nowsze miejsca w które to moglibyśmy pojechać, począwszy od Karkonoszy skończywszy na Mazurach, które najbardziej przypadły mi do gustu. Myślałam jaki by tu kostium kąpielowy spakować, gdy raptem teraz przypomniały ci się rodzinne strony.

– Córeczko, posłuchaj. Dawno nie byliśmy u babci… A wiesz jak za nią tęsknię… Nie chciałabyś zobaczyć swojej kuzynki Asi?– zapytał nieśmiało tato.

– U babci byliśmy rok temu, dwa lata temu, trzy lata temu, cztery lata temu, pięć…

-Ale Przecież za każdym razem gdy tam jechaliśmy byliśmy zaledwie kilka marnych dni. Teraz mielibyśmy szansę zostać na dłużej.– Namawiał nie zrażony niezadowoleniem córki pan Wrzosowski. Tymczasem w Kamili zaczęło coś pękać.

-Na ile byśmy tam zostali?– zapytała bez cienia ciekawości.

-Miesiąc, tak jak planowaliśmy.

– I gdzie będziemy nocować?

– A jak myślisz? U babci.

– Musimy tam jechać?

– Ja z mamą tak. Ale jeżeli nie chcesz, możesz zostać w domu.

 

Propozycja była kusząca, ale Kamila wiedziała, że z tego fortelu nie skorzysta. Jasne, mogłaby oglądać w telewizji co by jej się żywnie podobało, grać na komputerze itp. Ale tego typu odpowiedzi trzeba brać za blef, zwłaszcza w zaistniałej sytuacji. Wolała więc od razu uznać zawieszenie broni za słuszne.

-No dobra, pojadę z wami w te góry! Ale nie liczcie, że będę zachwycała się każdym mijanym pagórkiem. A kiedy jedziemy?

– Za tydzień, po zakończeniu roku szkolnego. Oczywiście najpierw musimy poinformować babcię o naszym pomyśle. Ona zawsze ma tylu gości…– Tata zatoną w swych fantazjach a tymczasem Kamila rozmyślała o swojej pozycji którą straciła w starciu o rację. Miała chodzić do szkoły jeszcze tydzień, nawet nie było innej opcji gdyż musiała poprawić jeszcze jeden przedmiot. Jej piętom Achillesa była geografia. Nie dla tego, że musiała uczyć się wszystkich państw i ich stolic. To wychodziło jej doskonale. Sęk jednak tkwił w nauczycielu tego przedmiotu. Traktował Kamilę jak zbiegłego więźnia, którego trzeba sprawdzać i przeszukiwać czy czasem w kieszeni nie ma pistoletu czy odpieczętowanego granatu. Dziewczyna wiedziała aż za dobrze, że nauczyciel jej nie lubi. Ba! Że jej nienawidzi! Jednak nie wiedziała dlaczego. Niezmiernie bała się poniedziałku i chociaż próbowała rodzicom wytłumaczyć rodzicom swoje słabe stopnie to i tak problem nie znikał. Rodzice nie rozumieli powagi sytuacji.

 

– Pan Osełka się na mnie uwziął. Przecież wiecie, że jestem dobrą uczennicą.– Tłumaczyła kiedyś rodzicom Kamila gdy zamiast wymaganej piątki przyniosła dwóję– Zawsze znajdzie jakiś pretekst by mnie pogrążyć.

-Nie obchodzi mnie to.– mówiła mama– Masz się poprawić!

 

I zazwyczaj na tym rozmowa się kończyła. Myśl która powracała do niej przed każdą klasówką nie utwierdzała ją w przekonaniu, że nauczyciel nie ma znaczenia. „ Raz kozie śmierć"– pomyślała siedząc nad tematem z którego nic nie rozumiała– „Kiedyś trzeba odważyć się na drobny kruczek prawny"– poczym wyciągnęła kartkę pięć centymetrów na pięć centymetrów i zaczęła spisywać najważniejsze informacje z książki. Zapisaną karteczkę włożyła do otworu w długopisie z którego jak dotąd nie korzystała.

 

W końcu nadszedł sądny poniedziałek. Szkolny dzwonek był dla niektórych czymś w rodzaju gilotyny, lub skazania. Kamila zaliczała się do skazańców pana Osełki. Nie przejmowała się tym zbytnio. Cieszyła ją myśl o nadchodzących wakacjach…

 

Pan Osełka przed końcem roku sprawdzał wiedzę uczniów robiąc ustny test z geografii, o ściąganiu nie mogło być mowy ponieważ ów test, który uczniowie woleli nazywać „Sądem Bożym", odbywał się w pustej Sali. Pan Osełka wyczytywał nazwiska poszczególnych osób które potem wchodziły do klasy.

 

Nagle zabrzmiał dzwonek co sprawiło, że wszystkie głosy zniżyły się do szeptu. W końcu jeden z chłopców pisną– Osioł idzie!- i wszyscy umilkli. Pod klasę nadszedł swym szybkim krokiem pan Osełka, nazywany przez wszystkich swych podopiecznych Osłem. Nigdy by do tego nie doszło gdyby nie mały incydent na początku roku…

*

 

Do klasy wkroczył nowy nauczyciel geografii. Salę ogarnęła fala szeptów. Właściwie już przed wejściem nauczyciela, po bardzo ciasnym pomieszczeniu krążył ogrom plotek na jego temat:

– Słyszałem, że on je kredę. Wsypuje ją sobie do herbaty– oświadczył pewien gruby chłopiec.

– I on to pije?– dopytywał się skłębiony w około niego tłum.

– No jasne. Sam widziałem.

– Bujdy!- zakrzyknął niski blondyn– On dłubie w nosie i je własne gile!

– Łee! To obrzydliwe!

– No… A potem… WSYPUJE JE DO HERBATY!

Kolejny okrzyk dezaprobaty w śród uczniów. W tedy z tłumu wyszła Weronika -klasowa chłopczyca– i podeszła do niskiego blondyna.

– Mógłbyś zakończyć tę dyskusję na tematy drażniące ściany żołądka?

– Bo co? Popłaczesz się…– zadrwił blondyn.

 

– Nie. Ale mogę dać ci w nos, Albercie.

– Straszne! Ale się boję. Łee! Zaraz się popłaczę!- mówiąc to udał drgawki i agonie.

– Ale z ciebie mięczak!- powiedziała wojowniczo Weronika. W tym samym momencie do klasy wszedł przez nikogo niezauważony nauczyciel. Popatrzył na dzieci zgromadzone przy biurku i surowym głosem kazał usiąść na miejsca. Od razu każdy już wiedział, że nauczyciel nie będzie lubiany.

– Dzień dobry– powiedział– Nazywam się Mariusz Osełka i ze względu na urlop macierzyński pani Agaty Suchowskiej, będę was uczył geografii.– poczym usiadł za biurkiem, i już miał się wziąć za wypełnianie dziennika nauczycielskiego gdy ni z stąd ni zowąd Jacek Śliwka cicho zapytał:

– Przepraszam ale nie dosłyszałem jak się pan nazywa…

– Osełka.

– Jak?

– Mariusz Osełka. Czy to tak trudno zrozumieć!- zakrzyknął coraz bardziej zdenerwowany nauczyciel. Tymczasem Jacek który tamtego dnia był bardzo rozkojarzony wypalił:

– Aha… Już rozumiem… Oślica!

 

Cała klasa wybuchła głośnym śmiechem, a tymczasem Jacek nie świadomy niebezpieczeństwa dalej trajkotał:

– Cóż. Ja uważam, że to nic złego mieć takie nazwisko. Proszę się nie martwić nie jest pan sam. Np. ja… Nazywam się śliwka i jak byłem w pierwszej klasie to wszyscy z tego powodu się śmiali, ale później do naszej klasy doszedł taki niezdarny chłopiec który nazywał się jabłecznik i takie nazwiska się wszystkim spodobały i teraz wszyscy nas lubią! Widzi pan? Pan też może być…– lecz nie dokończył ponieważ zauważył obecność złej energii która zmaterializowała się w postaci geografa kipiącego z wściekłości i czerwonego na twarzy. Klasa zamilkła i czekała w napięciu na dalszy ciąg losów biednego śliwki który był tak przestraszony iż nie tylko zamilkł ale też i skamieniał. Rzadko komuś udaje się zamknąć buzie śliwce, ale gdy coś podobnego się zdarza to prognoza kłopotów.

– Za mną!- warkną nauczyciel i chwilę potem z hukiem zatrzaskiwał drzwi. W jednej chwili wszyscy uczniowie znaleźli się przy drzwiach. Każdy próbował znaleźć miejsce z którego najlepiej dochodzą dźwięki z zewnątrz. Kamila miała największe szczęście. Wraz z Olą obsiadły dziurkę od klucza. Za drzwiami stał pan Osełka i słychać wyraźnie było jak krzyczy na Jacka.

 

– Nie wolno obrażać nauczyciela!- wrzeszczał– Jesteś największym chuliganem jakiego znam!

– Ależ, proszę pana! Ja chciałem tylko pana pocieszyć.– chlipał Jacek.

– Pocieszyć…– prychną nauczyciel– ależ ty jesteś dziecinny. Wystawiaj łapy!

– Ale po co?– zapytał zaniepokojony chłopiec.

– Wystawiaj!- mówiąc to wyjął ze swojej opasłej teczki linijkę, i z całej siły uderzył chłopca w powierzchnię dłoni. Biedak zawył z bólu.

– To za twoją niesubordynację.– uderzył po raz drugi– a to za brak szacunku dla nauczyciela. A to powinno nauczyć cię dyscypliny– już chciał się zamachnąć po raz trzeci ale w tej samej chwili z klasy wypadła Kamila.

– Jak pan śmie!- zakrzyknęła– takie metody wychowawcze już dawno nie obowiązują w szkołach!

Cała klasa z podziwu zaczęła klaskać. Jednak taka postawa nie spodobała się nauczycielowi. Podszedł więc do Kamili i schylając się warkną:

– A co cię to obchodzi smarkulo!

– To jest mój kolega. Nie pozwolę by moim znajomym działa się krzywda.

– Zaraz zobaczymy czy jesteś taka odważna!

– Nie może mnie pan pobić!

– A to niby czemu?

– Teraz jest mnóstwo organizacji o przemocy w szkole! Wystarczy wziąć numer telefonu i już… Sprawa w sądzie. A nawet prościej! Można po prostu pójść do dyrekcji i zgłosić próbę pobicia i już może pan być wyrzucony z pracy!- po tych słowach pan Osełka nie uderzył Kamili. Wziął dziennik i poszedł. Uczniowie podejrzewali, że poszedł na świeże powietrze aby nie stracić panowania nad sobą.

Do Kamili zaczęli się schodzić koleżanki i koledzy wydając zduszone okrzyki podziwu i radości. Potem Kamila podeszła do Jacka.

– Boli?– zapytała z troską. Po chwili już cała klasa była przy Jacku.

– Boli. Dzięki.

– Pokaż… – powiedziała. Ręce chłopca były całe czerwone, ale nic poza tym.

– Ten nauczyciel…– zaczął Albert, ale Kamila mu przerwała

– Wiem… Co za OSIOŁ!

Jednak następnego dnia ku zdziwieniu wszystkich, pan Osełka przeprosił Jacka. Lecz po mimo to i tak przylgnęło do niego przezwisko osła.

*

 

Nauczyciel otworzył drzwi do klasy i wyczytał pierwsze nazwisko. Po pięciu minutach Ola Ząbek wyszła z klasy z miną po której można było wywnioskować głębokie zadowolenie.

– I co?– zapytała Kamila

– Dostałam czwórkę z minusem, i cieszę się tak niezmiernie…

Ola Ząbek była najlepszą przyjaciółką Kamili od zerówki. Przeczytała wszystkie tomy „Ani z Zielonego Wzgórza" i teraz chce tak jak ona mówić wzniośle.

 

– Ale masz fajnie!- zakrzyknęła Kamila– Teraz masz wolne!

– Na to wygląda…– westchnęła Ola– Oh! Kamilo życie jest piękne kiedy dostaje się czwórkę z minusem!- mówiąc to odeszła. Nawet nie zdążyła życzyć przyjaciółce powodzenia. Jednak Kamila nie miała jej tego za złe. Bardzo dobrze wiedziała jaka jest Ola. Po prostu zatonęła w swych fantazjach…

Kolejna osoba weszła do klasy a kolejka stawała się coraz krótsza. W końcu jednak nadszedł czas na Kamilę. Trzęsąc się ze powoli weszła do klasy. Nie wiedziała czy gęsia skórka jest ze strach czy może powodem jej pojawienia się był przejmujący chłód. Na widok dziewczynki nauczyciel uśmiechną się lekceważąco:

– O jest nasz klasowy nieuk!- zawołał już od progu– Mam nadzieję, że nauczyłaś się na ten sprawdzian.

– Tak.

– To dobrze ponieważ, specjalnie dla ciebie napisałem najtrudniejsze pytania.– mówiąc to wziął swoje fiszki lecz chcąc podejść do Kamili potkną się a karteczki porozsypywały się po całej klasie.

– Kurczaki!- zaklął po cichu nauczyciel, i pozbierał trzy pierwsze lepsze karteczki.– No dobrze, powiedz mi ile na Ziemi jest kontynentów?

– Sześć.

– A czy potrafisz je wymienić?

Kamila zmieszała się nieco. Nie mogła uwierzyć, że to są te trudne pytania. Nigdy nie miała takiego prostego testu. „ Pewnie nie chciało mu się szukać tych strasznie trudnych pytań. No jasne! Nie chciało mu się sprzątać! Te pytania na pewno miały być dla tego lizusa Ernesta!"

– No!- zaczął zniecierpliwiony długim milczeniem Kamili nauczyciel– odpowiadasz czy nie?

– Euroazja, Afryka, Ameryka Północna, Ameryka Południowa, Antarktyda i Australia. -odpowiedziała bez zająknięcia Kamila.

– A czy umiesz je ustawić w odpowiedniej kolejności. Od najmniejszego do największego?

– Największa jest Euroazja, następnie jest Ameryka Południowa i Ameryka Północna, Antarktyda i Australia.

Nauczyciel otworzył dziennik i powiedział:

– Daję ci czwórkę minus. Tylko dlatego że udzieliłaś dobrych odpowiedzi. Możesz iść.

 

Dopiero za drzwiami na ciepłym korytarzu Kamila mogła odetchnąć z ulgą. Jednak to zajęło jej tylko chwilę. Po kilku sekundach Kamila zerwała się w kierunku damskiej toalety.

 

Ola siedziała na parapecie w łazience. Jak co dzień wsparta

o kolana rozmyślała o swojej bliskiej jak i dalekiej przyszłości. Kamila przysiadła się obok niej.

– Dostałam czwórkę– zagadnęła. Ale o dziwo oczy Oli w niecodzienny sposób zgasły. Wpatrzone w jeden mały punkt na ścianie w ogóle nie mrugały.– Wiesz… Bardzo się cieszę– dziewczynka próbowała rozruszać koleżankę. – Co prawda powinnam dostać piątkę, ale to i tak dużo więcej niż wymagają tego standardy osła i…

– Nie jadę na wakacje– powiedziała poważnie Ola.

– Jak to?!- Kamilę zamurowało. Ola miała jechać na dwa tygodni do Turcji. Jej tato pracował w wytwórni laptopów dlatego jako bonus otrzymał dwa tygodnie płatnego urlopu przeznaczonego na wakacje. Ola rozpowiadała o tym wszystkim znajomym mówiąc iż jest w „Niezwykłym Stanie Uniesienia".

– Tata postanowił wyjechać do Turcji w ferie. Podobno wtedy jest tam najcieplej.– po tych słowach gorzko zapłakała.

– Skąd wiesz, że jedziesz dopiero w ferie?

– Rodzice zadzwonili do mnie dokładnie dziesięć minut temu.– powiedziała po między jednym chlipnięciem a drugim– W ciąż nie mogę w to uwierzyć!

– Nie przejmuj się. Nie jest tak źle. Będziemy się mogły częściej widywać…

– Nie będziemy. Rodzice zdecydowali przysłać mnie za to do babci, na wieś! Super, nie dość, że zrujnowali mi wakacje to zrujnują mi jeszcze życie.– Ola kochała swoją babcię. Lecz nie lubiła przebywać w jej domu.

**

 

– Tam w ogóle nie ma zasięgu!- tłumaczyła po jednej z wizyt swoim koleżanką– a w domu cały czas czuć odór kiszonej kapusty!

**

 

Teraz jednak Ola płakała a Kamila kompletnie nie wiedziała co ma począć. Nagle, w jej głowie zaświtała myśl. Szalona– to prawda, ale skuteczna. W Prost idealna dla pocieszenia biednej dziewczynki.

– Olka! Przecież ja jadę na wakacje!

Dziewczynka zrobiła małą pałze w płaczu by wydukać:

– No… Iii…

– I… Może byś tak pojechała z nami… Bo wiesz, w naszym samochodzie jest dość miejsca na dodatkowe bagaże… Jasne, że to nie będzie Turcja czy mazury… Ale przynajmniej byłybyśmy razem…– Nagle potok łez ustał a do oczu Oli powrócił jej dawny blask.

– Myślisz, że… Że mogłabym?

– Kobieto! Jasne, że byś mogła. I… Jestem pewna, że babcia nie będzie miała żadnych zastrzeżeń. Raczej kolejną głowę do wypchania jedzeniem. Z resztą bardzo smacznym… Jak twoi rodzice się zgodzą to już możemy pakować walizki!

– Moi rodzice to nie problem. Poznali się z twoimi rodzicami już gdy się urodziłyśmy i są w bardzo dobrej komitywie. Żyją w przyjaźni. Problem jest czy twoi rodziciele przewidzieli dodatkowy bagaż…

– Oh! Nie przejmuj się! Urobię ich…– powiedziała wojowniczo Kamila. Po czym dodała szeptem, tak aby Ola nie słyszała-…mam nadzieję.

 

Tego wieczora Kamila odrobiła wcześniej lekcję, zapytała się nawet czy w czymś może pomóc, na co zmęczona mama zareagowała z wielkim entuzjazmem.

– No… Mogłabyś umyć naczynia… i okna… Aha! I jeszcze odkurzyć pokój gościnny…

W reszcie gdy wywiązała się z danych jej obowiązków podeszła do taty i zadała bardzo niewygodne pytanie:

– Tato, jest taka jedna sprawa…

– No…– mrukną pan Wrzosowski spod gazety. Kamila potraktowała to jako dobry znak.

– Ola nie jedzie na wakacje… No wiesz… Do Turcji bo jej rodzice postanowili, że pojadą tam we ferie… I…

-Iii…

– … I jest jej z tego powodu bardzo przykro… Tak się składa, że mamy wolne miejsca w samochodzie i… Może…

– Może co?

– Tak myślałam… Może Ola mogłaby jechać z nami?

Tato był bardzo zaskoczony tą jakże niezwykłą propozycją, złożył więc gazetę i długo wpatrywał się w Kamilę.

– Córciu…– Zaczął – Rozumiem, że Ola jest twoją najlepszą przyjaciółką…

-Jedyną przyjaciółką– poprawiła dziewczynka.

-… I znacie się od przedszkola. Ale ten wyskok chyba się nie uda.

– Dlaczego? Ola zadzwoniła do swoich rodziców i oni powiedzieli, że jak się zgodzicie to będzie mogła jechać…

– Rozumiem… Ale wiesz, twoja babcia nie posiada aż tak dużo miejsca i…

 

– Ale posiada aż cztery sypialnie! To by wystarczyło… I… Tato babcia kocha dzieci. Jestem pewna, że polubiłaby Olę.

– Kochanie!- zawołał. Z kuchni wyłoniła się drobna kobieta, pani Wrzosowska– A co ty o tym myślisz?– zapytał.

– Ja uważam, że to świetny pomysł. Dziewczyny miałyby co robić. Pamiętasz? Kamila strasznie się nudziła gdy Asia się wyprowadziła.

– Ależ kochanie, jesteś tego pewna?– tato nie mógł przyjąć do wiadomości decyzji mamy– Chyba nie chcesz narzucać się mojej mamie?

– I tak narzuciliśmy się w trójkę. Jedna osoba mniej czy więcej nie robi żadnej różnicy.

– Dobra! Pas! Już dzwonię, pamiętajcie, że babcia może się niezgodzie…

Jednak się zgodziła, klamka zapadła. Ola jedzie z Kamilą na długi miesiąc. Teraz trudno ustalić co będzie jutro… No tak! Bal szóstych klas…

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne i proszę o dobre recenzję ponieważ jestem tu nowa... ;)

i po stokroć razy widywała te same miejsca. – „razy” nie potrzebne.

 

Po mimo to za każdym razem przejeżdżając nad Popradem nie mogła oprzeć się słowu „Ach!". – A co to słowo jej proponowało, że nie mogła mu się oprzeć?

 

Niemalże tysiące razy słyszała, że jedzie do Andrzejówki, jednakże i tak dusza w niej skakała a serce radowało się na tę wieść. – to „jednakże” brzmi w tym zdaniu jakoś kaprawo.

 

Zawsze z napięciem wyczekiwała chwili do okrzyknięcia swej radości, która ulatując rozpływała się, niczym najlepsza i najsmaczniejsza czekolada świata – jak można okrzyknąć swoja radość? Z tego co wiem, można ją wykrzyczeć, ale okrzyknąć? To ulatywała, czy rozpływała się. Cienki jestem z fizyki, ale o substancji w dwóch stanach skupienia na raz naprawdę nie słyszałem…

 

- Znowu?- dziewczynka nie była zbytnio zadowolona spontanicznym pomysłem taty na temat wakacji – może pomysłem na spędzenie wakacji?

 

Nie chodzi tu nawet o zbieżność kilometrów tyle co o sam krajobraz który i tak mi się przejadł. – Nie chodzi … kilometrów, a o sam krajobraz….

 

Cieszyłyśmy się obie z mamą, że w końcu dane nam będzie przesiąknąć na wylot bryzą morskiego powietrza – po prostu morską bryzą…

 

Miała chodzić do szkoły jeszcze tydzień, nawet nie było innej opcji gdyż musiała poprawić jeszcze jeden przedmiot. – 2x jeszcze

 

Jej piętom Achillesa była geografia. – Achilles miał tylko jedną słaba piętę. A ona widzę dostała drugą w promocji…

 

pistoletu czy odpieczętowanego granatu. – A od kiedy granat się odpieczętowuje?? Można go uzbroić ewentualnie… Odbezpieczyć, ale odpieczętować? Co to, bombonierka jest?

 

Jednak nie wiedziała dlaczego. – powtórzenie „wiedziała”, do zdania wyżej.

 

Niezmiernie bała się poniedziałku i chociaż próbowała rodzicom wytłumaczyć rodzicom swoje słabe stopnie to i tak problem nie znikał. Rodzice nie rozumieli powagi sytuacji.

 

Myśl która powracała do niej przed każdą klasówką nie utwierdzała ją w przekonaniu, że nauczyciel nie ma znaczenia. – że hę?

 

Zapisaną karteczkę włożyła do otworu w długopisie z którego jak dotąd nie korzystała. – nie korzystała z otworu, czy długopisu?

 

Szkolny dzwonek był dla niektórych czymś w rodzaju gilotyny, lub skazania. – jeden czort, na karę gilotyny się właśnie skazywało…

 

ale gdy coś podobnego się zdarza to prognoza kłopotów. – zapowiedź. Prognoza to może być pogody…

 

Doczytałem mniej więcej do połowy i zwatpiłem. Znudziło mnie strasznie. Wyłapane błędy wymieniłem wyżej. Do kolejnych części juz mam uraz i nie przeczytam ich na pewno, zreszta, po jaką cholerę wrzucałas tutaj od razu wszystkie? Nie lepiej było poznać opinie najpierw o pierwszym rozdziale i dopiero pchać sie resztą? I to, że jestes tu nowa, niczego nie zmienia. Tekst dla mnie jest słaby, ale że nie doczytałem do końca, to nie oceniam. A ocena oscylowałaby w okolicy trzy.

 

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Cóż... Muszę przyznać, że trochę zgasiłeś mnie tym bardzo obszernym komentarzem w którym uwydatniłeś moje błędy w pisowni itp. W tej sytuacji wolę nie zabierać głosu ponieważ każdy z nas ma prawo do wyrażenia własnego zdania. Pozostaje mi tylko podziękować za wymienione powyżej uwagi i się do nich dostosować. Następnym razem bardziej zastanowię się nad tym co mogę wstawić lub poprostu będę zwracała większą uwagę na ortografię i gramatykę. :)

Idillamary napisała: Z góry przepraszam za błędy ortograficzne i proszę o dobre recenzję ponieważ jestem tu nowa... ;)

Jeśli wiesz, że robisz błędy, poszukaj ich i popraw je.
Nic mi nie wiadomo o taryfie ulgowej dla początkujących. A nie wiadomo dlatego, że czy nowy, czy stary, pisać powinien poprawnie.
Wstawiłaś tyle tekstu, że na raz nie da się przeczytać wszystkich odcinków.  Więc troche potrwa, zanim skrobnę cokolwiek więcej.

"Ach" - to słowo czy westchnienie?

Bywa westchnieniem (och, ach, ech, ja się z Tobą mam...), bywa słowem, skróconym aha (aha, to o to chodzi). Często wykrzyknik ten zapisuje sie w skróconej formie (ah!), a niektórzy (szczególnie ci nie potrafiący wymówic twardego H) zapisują fonetycznie. Poza tym samodzielnie funkcjonuje praktycznie tożsamy wykrzyknik "ach".

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne - a Word czy OpenOffice, to co? Ukradli?
Przecinki masowo uciekły z twojego tekstu, nie ma nawet tak podstawowych, jak występujących przed "że", "który" itp.
Opowiadanie jest nudne. Przeczytałam połowę, resztę tylko wyrywkami, by zorientować się w fabule. Nijakie, bez polotu. Masz strasznie górnolotny styl, dialogi są sztuczne, miejscami sprawiają wrażenie wymuszonych.
Zgadzam się z Fasolettim, że dużym błędem było wrzucenie wszystkich rozdziałów, naprawdę wątpię, że ktoś pokusi się na przeczytanie i skomentowanie reszty.
Ps. Tutaj nie ma taryfy ulgowej, każdy pisze to co myśli, bez względu na to, czy publikuje się tu pierwsze czy pięćdziesiąte opowiadanie.

Ok. Zrozumiałam... Dzięki! Następnym razem bardziej się postaram! :)

Czytałem... gorsze :). Nawet na tym portalu, nawet dzisiaj :).
Mam jednak jedną uwagę. Nie wiem jak akcja dalej się rozwinie, ale zasadniczo jest to forum poświęcone fantastyce i oczekiwania czytelników zdecydowanie nacechowane są ciążeniem w tym kierunku. Pomijając już niedomagania tekstu, nazwijmy je techniczne,  może to również przyczyniać się do takiego obioru opowiadania z jakim się spotkałaś.
Spróbuj może popracować nad tekstem, uwzględniając uwagi moich poprzedników, i poddaj go weryfikacji na jakimś innym forum prozatorskim. 
Pozdrawiam.

Leszek, ja przeczytałem 4 części tej opowieści i w żadnej fantastyka się nie pojawiła.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Ponieważ to nie jest opowieść fantastyczna! Ja bym ją zaliczyła pod obyczajową... :/

Eee... To w jakim celu wstawiłaś ja tutaj? To jest portal o FANTASTYCE i wstawia sie tu opowiadania FANTASY/SCIENCE FICTION, a nie obyczajowe...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Naprawdę? To teraz będę wiedziała! :P

No Fantastyka.pl. Jaja sobie robisz?

Nowa Fantastyka