- Opowiadanie: Puszmann - Sprint

Sprint

Cześć,

wpadłem ostatnio na pomysł, żeby nauczyć się pisać fajne opowiadania.

Forma tego konkursu bardzo mi się spodobała więc oto jest.

Moje pierwsze opowiadanie. Wykorzystuję w nim wersy z piosenki Proletaryat – Cena.

Bardzo bym prosił o jakieś podpowiedzi, co mogę poprawić w przyszłych opowiadaniach.

Pozdrawiam cieplutko.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Sprint

– Człowieku czego nie rozumiesz? Nie wydamy twojej książki! 

– Dlaczego? 

Głośno uderzyłem w biurko. 

– Dlaczego zawsze wam coś nie pasuje? Co ja robię źle? Wszyscy się na mnie uwzięli. Uwzięli! Co takiego jest w moich pracach, że nikt nie chce ich przyjąć? CO? 

– Jesteś pieprzoną maszyną! W tym nie ma żadnych uczuć, żadnych emocji. Dać ci kartkę, obrócisz parę razy korbką i wychodzi z ciebie zimny, stalowy tekst. Tego się nie da czytać! A teraz do widzenia. Nie mam na ciebie czasu. 

Redaktor wskazał palcem drzwi i już nawet na mnie nie patrzył. Czułem, jak wzbiera we mnie złość. Wyszedłem szybko zanim zdążyła przejąć nade mną kontrolę. Gdyby nie to, cała ta farsa mogłaby się skończyć dużo gorzej. 

*** 

Zimno. 

Poszedłem w kierunku najbliższego dworca kolejowego. Gonił mnie czas. Niedługo skończą mi się pieniądze pożyczone od miejscowej szajki, a wtedy nie będzie już dla mnie ratunku. 

Nikt mi nigdy nie dał nic. Tylko pasja do pisania i nienawiść do Miasta zostały mi po matce. Czasem mam wrażenie, że to jedyne cechy jakie posiadam. Jakby matką moją była złość, a ojcem moim gniew, choć nigdy nie miałem okazji go poznać. 

Ciemno. 

Jeśli nie żyjesz dla korporacji, nie żyjesz wcale. Taka zasada zapisana jest na niewidzialnych kartkach tego zepsutego świata. Za bycie nieposłusznym trzeba płacić, a cenę każdy zna. 

Splunąłem na chodnik, rozejrzałem się i zwinnie przeskoczyłem przez barierkę. Jeszcze tylko brakuje żebym płacił tym psom. 

Wsiadłem do pociągu. 

Gdy usiadłem na miejscu ogarnęła mnie otępiająca senność. Emocje związane z wizytą w wydawnictwie opadły i dopiero teraz poczułem jak bardzo zmęczony jestem. Moje powieki zaczęły powoli opadać. Płaszcz wydał się nagle niesamowicie ciepły i wygodny… I tak powoli… bez pośpiechu… odpłynąłem. 

*** 

– Bileciki do kontroli!

Zerwałem się. 

Głos usłyszałem jeszcze właściwie przez sen. Krople potu momentalnie pojawiły się na moim czole. 

Gdzie ja jestem? 

Niedobrze.

Bileter niebezpiecznie szybko się zbliżał. Zacząłem powoli, jak gdyby nigdy nic, iść w przeciwną stronę. Nie mogłem sobie pozwolić na zapłacenie mandatu. 

– Proszę pana! Niech pan podejdzie, chciałbym sprawdzić, czy ma pan bilet. 

Cholera, zorientował się. 

Idę dalej powoli przed siebie, udając, że nic nie słyszałem. 

Słyszę za sobą coraz szybsze kroki. Moje zmysły wyostrzyły się do granic możliwości. 

Zerknięcie. 

Bileter skupił się na mnie i zaczyna mnie gonić. 

– Szlag.

Ruszam pełnym biegiem przed siebie. Przepycham się przez ludzi stojących w pociągu potrącając wszystkich po kolei. 

Pociąg już prawie dojechał na stację, jeszcze tylko chwila… 

Oglądam się za siebie. 

Bileter biegnie za mną, ale bez przerwy wpada w potrącanych przeze mnie pasażerów. 

Pociąg staje. 

Drzwi otwierają się, ale dobrze wiem, że nie mogę jeszcze przez nie wybiec. Trzeba czekać do ostatniej chwili, żeby bileter nie zdążył wysiąść ze mną. 

Szarpnięcie.

Złapał mnie za koniec płaszcza, ale było już za późno. Złapałem się siedzenia i zahamowałem najostrzej jak potrafiłem. Płaszcz nie wytrzymał i przerwał się, zostawiając pasek materiału zwisający z tyłu niczym ogon. Bileter wpadł we mnie z pełnym impetem, ale udało mi się ustać w miejscu i uderzyłem go łokciem w środek twarzy. 

Zaskoczony bileter zachwiał się i złapał za nos a ja czym prędzej wyskoczyłem z pociągu. 

Dźwięk zamykających się za mną automatycznych drzwi był dźwiękiem zwycięstwa. 

*** 

Wysiadłem o jedną stację za wcześnie. Musiałem dać chwilę oczom na przyzwyczajenie się do znacznie ciemniejszej okolicy. Światła neonów z Miasta mają za mało mocy, aby skutecznie oświetlić Obrzeża, policja z Miasta ma za mało mocy, aby zapewnić mieszkańcom Obrzeży bezpieczeństwo, a władze Miasta mają mocy za dużo, żeby ich w ogóle Obrzeża obchodziły. 

Zostało jeszcze sporo czasu nim nadejdzie świt. Rozejrzałem się. Parę osób patrzyło się na mnie podejrzliwie, ale tylko przez chwilę. Gość w podartym płaszczu, wyskakujący w biegu z pociągu tuż przed zamknięciem drzwi to całkiem normalny widok na Obrzeżach. 

Nie zauważyłem nic szczególnego. Mój umysł, tak gwałtownie wybudzony ze snu, znowu stał się zaćmiony. Ta ostatnia noc, spędzona na wprowadzaniu poprawek do mojej książki, zdecydowanie daje się we znaki. 

Już miałem ruszać w kierunku domu, gdy nagle kątem oka dostrzegłem ruch. 

Ktoś idzie w moim kierunku. 

Kto to jest? 

Czy ja go znam? 

Czego chce? 

Bombarduję pytaniami mój zamglony mózg, ale nie odpowiada na żadne z nich. 

Odwracam się w kierunku nieznajomego chcąc wyglądać na pewnego siebie, zanim w oczy zajrzy strach. 

Tatuaż. 

Nie jakiś zwykły tatuaż. 

Tatuaż, który widziałem już w życiu zdecydowanie za dużo razy. 

Zerwałem się do biegu. 

*** 

Najpierw schodami w dół, zakręt w prawo, druga ulica w lewo, a potem znów w prawo, przejście podziemne, prawo, lewo i dalej… 

Znałem drogę na pamięć. Wychowywałem się tu, tak samo moi rodzice. Znajomość ukrytych uliczek i skrótów jest niezbędna do przeżycia w miejscu takie jak to. Niestety mój przeciwnik wie o tym równie dobrze. 

Świst. 

Kamień przeleciał tuż obok mojej głowy. 

Uff. Gdyby mnie trafił, byłoby po mnie, ale dzięki temu zdobyłem parę cennych sekund. 

Rzucam okiem na goniącego mnie mężczyznę. 

Szybki. 

Nie znam go. 

Młodzik? 

Mają kogoś nowego? 

Myśli przelatują mi przez głowę równie szybko jak zmniejsza się odległość między nami. 

Docieram do podziemnego przejścia i zaczynam zbiegać po schodach. 

Nagle coś podcina mi nogi od tyłu i z krzykiem upadam na ziemię. 

Młodzik. 

Musiał w pełnym biegu wskoczyć na poręcz i zjeżdżając po niej kopnąć mnie w zgięcie nóg. 

Podrywam się najszybciej jak potrafię. 

Chłopak wyciągnął nóż. 

Unik. 

Ostrze świsnęło mi nad głową. 

Nie mam szans w bezpośredniej walce. 

Rzuciłem się do tyłu. Nóż młodzika po raz drugi przeciął powietrze. 

Dopadłem do śmietnika. Podniosłem go i ostatkiem sił rzuciłem w gangstera. 

Metalowy pojemnik upadł przed jego nogami nie wyrządzając mu krzywdy, ale młodzik potknął się o śmieci, które wysypały się ze śmietnika. To dało mi szansę na ucieczkę. 

Mocno już zmęczony chciałem zacząć sprint. Zmusić się do tego ostatniego wysiłku. 

Ten ostatni krok, nim ogarnie mrok. Zabawnie się rymuje.

O czym ja myślę w takiej chwili? 

Ruszyłem przejściem i… 

Upadłem. 

Zdziwiony patrzę się na swoją bezwładną nogę. Chwilę zajmuję mi zrozumienie co się dzieję. 

Moje kolano rozkruszone przez upadek ze schodów nagle zaatakowało dotkliwym bólem. 

Spróbowałem czołgać się, byle dalej od gangstera. Gdy zobaczyłem jednak, że nie mam już szans na ucieczkę, przestałem. 

Ogarnął mnie strach, ale po krótkiej chwili przerodził się w coś w rodzaju… smutku. Spojrzałem w oczy napastnika. 

Naprawdę młody. 

Szkoda go. 

– Ile masz lat? – zapytałem go 

– A co cię to? Gdzie są pieniądze? 

– Czy nie został jeszcze jeden dzień? 

– Nawet nie próbuj. Doigrałeś się. 

Podszedł bliżej i przystawił mi nóż do gardła. 

– Jesteś jeszcze młody. Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? Reszta życia cudzą krwią jest potem splamiona. A krew bardzo ciężko się spiera. 

– Nie bądź głupi. Wiesz jaka jest cena za niepodleganie Miastu. Znamy ją i ty i ja. 

Westchnąłem. 

– I nie masz dla mnie litości, wiedząc, że nie miałem wyboru? 

– Litość nie poznałem jej. 

– No tak… A wychowywali cię twoi rodzice? 

– A czy kogoś z Obrzeży faktycznie wychowują? Oczywiście, że nie. Wszystko brałem sam, wszystkiego nauczyli mnie oni. 

Pokazał tatuaż. 

– Jeśli jesteś pewien, że nie będziesz tego żałował, rób co musisz. Ja już nie mam dokąd uciec. 

– Nie wiem co to żal. 

Najpierw strach, potem smutek. Jeszcze mam ostatnią myśl. 

Obie te emocje w tym momencie zniknęły, a na ich miejscu pojawiło się uczucie błogiego uwolnienia. 

Nie musiałem już więcej uciekać. 

To był koniec długiego, wyczerpującego, raniącego nie tylko ciało, ale też serce i duszę, sprintu. 

Sprintu przez życie. 

I wreszcie… 

Został jeszcze jeden krzyk.

– …

Koniec

Komentarze

Justowanie! Wyjustuj tekst, bo takie poszarpanie brzegu wygląda niechlujnie. 

 

– Człowieku(+,) czego nie rozumiesz?

 

Gdy usiadłem na miejscu(+,) ogarnęła mnie otępiająca senność.

 

Przepycham się przez ludzi stojących w pociągu(+,) potrącając wszystkich po kolei. 

 

Złapałem się siedzenia i zahamowałem najostrzej jak potrafiłem. Płaszcz nie wytrzymał i przerwał się, zostawiając pasek materiału zwisający z tyłu niczym ogon.się do wywalenia; wydaje mi się, że rozerwał będzie lepsze; nie rozumiem i nie potrafię sobie wyobrazić takiej sceny. Ja to rozumiem tak, że on już dobiegł do drzwi, ale zatrzymał się przy nich, żeby przeczekać wysiadanie do ostatniej chwili. Skąd więc tu hamowanie? 

 

Światła neonów z Miasta mają za mało mocy, aby skutecznie oświetlić Obrzeża, policja z Miasta ma za mało mocy, aby zapewnić mieszkańcom Obrzeży bezpieczeństwo, a władze Miasta mają mocy za dużo, żeby ich w ogóle Obrzeża obchodziły. 

Zakładam, że to celowe powtórzenia, ale i tak brzmią mi tu dziwnie. 

 

Parę osób patrzyło się na mnie podejrzliwie, – się do wywalenia

 

spędzona na wprowadzaniu poprawek do mojej książki, – zbędne, bo wiadomo, o czyją książkę chodzi

 

do przeżycia w miejscu takie jak to – takim

 

Myśli przelatują mi przez głowę równie szybko(+,) jak zmniejsza się odległość między nami. 

 

Musiał w pełnym biegu wskoczyć na poręcz i zjeżdżając po niej(+,) kopnąć mnie w zgięcie nóg.tył kolana

 

Chwilę zajmuję mi zrozumienie co się dzieję. – literówki

 

Moje kolano(+,) rozkruszone przez upadek ze schodów(+,) nagle zaatakowało dotkliwym bólem.moje zbędne; rozkruszone brzmi mi tu dziwacznie

 

Hmm. Nabiegał się ten chłopaczyna. I w sumie nic więcej w tym nie ma. Ciężko mi się więc odnieść do fabuły, czy pomysłu, skoro to tylko tyle. I niespecjalnie widzę tu fantastykę. Ale jako wprawka pisarska tekst może być.

Uwagi na przyszłość:

– zwróć uwagę na interpunkcję – nie oddzielasz przecinkami wtrąceń i części zdań z czasownikami (ogólnie rzecz ujmując);

– zwróć uwagę na się – błędnie stosujesz tam, gdzie znaleźć się nie powinno

– zastanów się nad stosowaniem jednozdaniowych i jednowyrazowych akapitów. Czy naprawdę są konieczne? 

Na plus mogę powiedzieć, że całkiem zgrabnie wplotłeś wersy piosenki. Nie rzucały mi się w oczy, a to znaczy, że wkomponowały się w miarę naturalnie.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Śniąca, Dzięki wielkie za uwagi. Postaram się pamiętać o nich przy kolejnym podejściu. :)

Szewc zabija szewca, bumtarara bumtarara!

 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Smutna historia. Dość dużo błędów.

 

 

Głośno uderzyłem w biurko. 

 

trochę nie wiadomo czym uderzył;)

 

Bileter biegnie za mną, ale bez przerwy wpada w potrącanych przeze mnie pasażerów. 

Wpada się na kogo coś, chyba że to błoto.

 

Dźwięk zamykających się za mną automatycznych drzwi był dźwiękiem zwycięstwa. 

 

 Mój umysł, tak gwałtownie wybudzony ze snu, znowu stał się zaćmiony. Ta ostatnia noc, spędzona na wprowadzaniu poprawek do mojej książki, zdecydowanie daje się we znaki. 

Już miałem ruszać w kierunku domu, gdy nagle kątem oka dostrzegłem ruch. 

Ktoś idzie w moim kierunku. 

 

Troszkę mojoza;) Do poprawienia.

Lożanka bezprenumeratowa

Witaj.

 

Przykre, kiedy człowiek całe życie musi tylko uciekać. Twoje opowiadanie o sprincie głównego bohatera i jego marzeniu o zakończeniu tego morderczego biegu nieco przypomina słynny “Galop” Zakopowera. :)

Do tego bohater jest przytłoczony ciągłymi niepowodzeniami wydawniczymi. Trzeba pamiętać, że wiele arcydzieł, dziś rozchwytywanych, nagradzanych i przenoszonych na wielki ekran, przed laty tak samo było odrzucanych przez kolejnych wydawców. :) Dlatego nie warto się załamywać przejściowymi niepowodzeniami. :)

 

Opowiadanie jak na Twój wiek bardzo sprawnie wkomponowuje się w konkursowy tekst. 

Jest trochę spraw technicznych, które warto poprawić, ale ogólnie nie jest źle. :)

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia. :)

Pecunia non olet

Ambush i Bruce, dziękuję za przeczytanie oraz uwagi. Dopiero się uczę więc na pewno się przydadzą. :)

Cała przyjemność po mojej stronie, wszystkiego dobrego, pozdrawiam. ;)

Pecunia non olet

Cześć

Niestety ta narracja nie należy do moich ulubionych z kilku względów. Po pierwsze, przez znaczną część tekstu mamy tylko krótkie, proste zdania lub równoważniki zdań. Zdań krótkich użyłbym w miejscach, gdzie jest akcja, bo wpływa to na dynamikę. Drugą kwestią jest to, że narracja jest dość szarpana i nie mam poczucia, że płynę z opowieścią.

Wedle profilu masz siedemnaście lat, a zatem możesz przez wiele lat pisać i się doskonalić. Fajnie, że podjąłeś próbę, bez względu na efekt. Jeśli chcesz pisać fajniejsze opowiadania to ze swojej strony polecam pisanie, czytanie innych oraz betowanie – czy to siebie czy innych. Kiedy możesz wypunktować czyjeś błędy, to de facto też się uczysz, mi to pomaga.

Powodzenia w dalszym pisaniu!

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Jak na debiut to nawet nieźle, Puszmanie. Pokazałeś krótki fragment życia chłopca wychowanego w niedobrej dzielnicy, zakończony ostatnim sprintem.

W opowiadaniu nie dostrzegłam fantastyki. :(

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia, ale mam nadzieję, że z czasem Twoje teksty będą napisane coraz lepiej. :)

 

 Nie mam na cie­bie czasu.Nie mam dla cie­bie czasu.

 

Wsia­dłem do po­cią­gu. 

Gdy usia­dłem na miej­scu… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję w drugim zdaniu: Gdy zająłem/ znalazłem miejsce…

 

Bi­le­ter nie­bez­piecz­nie szyb­ko się zbli­żał. → Bileter sprawdza bilety przy wejściu, np. do kina/ teatru. W pociągach są konduktorzy. Ten błąd pojawia się w opowiadaniu wielokrotnie.

Proponuję: Konduktor zbliżał się nie­bez­piecz­nie szyb­ko.

 

Bi­le­ter sku­pił się na mnieza­czy­na mnie gonić. → Czy oba zaimki są konieczne?

Zmieniasz czas – przejrzyj tekst także pod tym kątem i zdecyduj, czy rzecz dzieje się w czasie teraźniejszym, czy przeszłym.

Proponuję: Konduktor sku­pił się na mnie i za­czął gonić.

 

Prze­py­cham się przez ludzi sto­ją­cych w po­cią­gu→ Prze­py­cham się między ludźmi stojącymi w po­cią­gu

 

Zła­pał mnie za ko­niec płasz­cza, ale było już za późno. Zła­pa­łem się… → Powtórzenie. Czy płaszcz na pewno ma koniec?

Proponuję: Zła­pał brzeg płasz­cz, ale było już za późno. Chwyciłem

 

Płaszcz nie wy­trzy­mał i prze­rwał się, zo­sta­wia­jąc pasek ma­te­ria­łu zwi­sa­ją­cy z tyłu ni­czym ogon. → Obawiam się, że urwanie kawałka płaszcza jest niemożliwe. Chwycenie płaszcza może sprawić, że rozpruje się któryś ze szwów, ale nie spowoduje to oderwania tkaniny.

 

Bi­le­ter wpadł we mnie z peł­nym im­pe­tem… → Konduktor wpadł na mnie z peł­nym im­pe­tem

 

Zo­sta­ło jesz­cze sporo czasu nim na­dej­dzie świt. → Zo­sta­ło jesz­cze sporo czasu do nadejścia świtu. Lub: Minie jesz­cze sporo czasu, nim na­dej­dzie świt.

 

Już mia­łem ru­szać w kie­run­ku domu, gdy nagle kątem oka do­strze­głem ruch. 

Ktoś idzie w moim kie­run­ku. → Powtórzenie. Proponuję:

Już mia­łem ru­szać w stronę domu, gdy nagle kątem oka do­strze­głem ruch. 

Ktoś szedł w moim kie­run­ku

 

Bom­bar­du­ję py­ta­nia­mi mój za­mglo­ny mózg… → Zbędny zaimek – czy bombardowałby cudzy mózg?

 

Od­wra­cam się w kie­run­ku nie­zna­jo­me­go chcąc wy­glą­dać na pew­ne­go sie­bie… → A może: Od­wra­cam się w kie­run­ku nie­zna­jo­me­go, starając się zachować pewność siebie

 

Zdzi­wio­ny pa­trzę się na swoją bez­wład­ną nogę. → Zdzi­wio­ny pa­trzę na bez­wład­ną nogę.

 

Moje ko­la­no roz­kru­szo­ne przez upa­dek ze scho­dów… → Ko­la­no rozbite/ rozwalone/ strzaskane/ zgruchotane upadkiem ze scho­dów

 

– Ile masz lat? – za­py­ta­łem go → Zbędny zaimek – wiemy kogo pyta. Brak kropki na końcu zdania.

Wystarczy: – Ile masz lat? – za­py­ta­łem.

 

A krew bar­dzo cięż­ko się spie­ra.A krew bar­dzo trudno się spie­ra.

 

– Li­tość nie po­zna­łem jej.– Li­tość? Nie po­zna­łem jej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć!

 

Na pewno można powiedzieć, że jest to dynamiczna scenka, może nawet aż za bardzo ;). Po pierwszej scenie już myślałam, że bohater jest androidem i nastawiłam się na zupełnie inną historię, ale skończyło się ucieczką przed bileterem a potem zbirem. Styl w pewnym sensie pasuje do tej opowieści, ale z drugiej strony niezbyt dobrze się to czyta, bo jest zbyt poszarpane. Zabrakło tu jeszcze nieco pełniejszej kreacji bohatera. Ale jak na początek to całkiem udana próba.

Zaliczone wersy: wszystkie, stąd komplet 19 pkt.

 

[1] Nikt mi nigdy nie dał nic

[2] Wszystko brałem sam

[3] Litość nie poznałem jej

[4] Nie wiem co to żal

[5] Matką moją była złość

[6] Ojcem moim gniew

[7] Reszta życia cudzą krwią

[8] Zapisana jest

[9] A cenę każdy zna

[10] Znamy ją i ty i ja

[11] Został jeszcze jeden dzień

[12] Ta ostatnia noc

[13] Został jeszcze jeden krzyk

[14] Nim nadejdzie świt

[15] Jeszcze mam ostatnią myśl

[16] Ten ostatni krok

[17] Zanim w oczy zajrzy strach

[18] Nim ogarnie mrok

Całkiem zgrabny ten debiutancki szorcik, choć pełen mniejszych i większych wad, o których niestety należy wspomnieć. Z grzeszków karygodnych, absolutną podstawą jest wyjustowanie tekstu przed publikacją, tj. wyrównanie go z obu stron. To wydawniczy standard, portal nf oferuje takie działanie przy pomocy dosłownie jednego kliknięcia w panelu edycji tekstu, który nota bene jest bardzo podobny do wordowego. Biorę pod uwagę, że mogłeś nie zwrócić na ten fakt uwagi, gdyż gros tekstu to pojedyncze lub krótkie podwójne zdania, które nawet nie mają szansy dotrzeć do prawego końca swojego wersu, bo są zbyt drobne. Rozumiem chęć podbicia napięcia i jest to dobra metoda, niemniej nie wymaga ona zamieniania każdego zdania w akapit – można bez straty na napięciu stworzyć akapit z kilku krótkich zdań i zapewniam, nie wyjdzie chaotycznie.

Jeśli chciałbyś poczytać tekst, w którym akcja gna, a mimo to nie sposób oderwać się od lektury, to polecam „Uciekiniera” Kinga.

Jeśli o akcję jako taką chodzi, to czytało mi się w porządku. Życzyłbym sobie może nieco więcej fantastyki, bo jest jej tu niewiele ponad sugestię jakiegoś świata post-apo. Dzięki za udział!

Jako literacka wprawka – niezłe. Scenka rodzajowa, którą powinno jeszcze się obudować sensem i akcją, bo na razie jest tylko bieg i bieg.

Zwróć uwagę na formatowanie, bo takie niechlujstwo w przygotowaniu tekstu zabija przyjemność czytania.

Słowa piosenki z reguły dosyć widoczne.

 

I obowiązkowe czepialstwo:

– „Ruszam pełnym biegiem przed siebie” – a jaki to „niepełny bieg”?;

– „łokciem w środek twarzy” – w twarz nie wystarczy?;

– „w miejscu takie jak to” – takim jak to.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Przyjrzałabym się przecinkom, ale nie jest źle ;)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka