- Opowiadanie: dawidiq150 - Wszystko by uratować Sonię

Wszystko by uratować Sonię

Fajnie, że udało mi się zdążyć :) Zapraszam do czytania!!!

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Wszystko by uratować Sonię

Jestem zabójcą skazanym na życie w ekskluzywnym apartamencie, który jest moim więzieniem. Dlaczego tak wyjątkowo wygląda moja sytuacja? Przez dwadzieścia dwa lata byłem ochroniarzem królowej mojego państwa. Siedem razy uratowałem jej życie. Barbara, bo tak ma na imię, jest miłością mojego życia. Moja praca była więc najlepszą profesją jaką mogłem mieć. Popadłem jednak w obsesje, równolegle prowadziłem drugie życie. Życie mściciela. Prześladowałem i mordowałem najbliższą rodzinę każdego z zamachowców. Gdy mnie złapano i przedstawiono niezbite dowody mojej winy, przyznałem się do wszystkich morderstw, a było ich szesnaście.

Królowa wstawiła się za mną i ostatecznie żyję, mając wszystko czego tylko zapragnę oprócz wolności.

 

&&&

 

Czwartek. Wstałem o dziesiątej dwadzieścia cztery. Lubię długo spać rano. Skierowałem się do kuchni, by z windy, którą dostarczają mi jedzenie wyciągnąć świeżutki posiłek.

Pilotem załączyłem telewizor i wybrałem program na którym non-stop podawane są wiadomości. Nie spodziewałem się żadnej sensacji. Dlatego to co mówił dziennikarz tym bardziej mnie zszokowało.

Siedemnastoletnia córka królowej Barbary Sonia, została porwana. Gdy pokazano jej zdjęcie targnęły mną silne emocje, Sonia była tak uderzająco podobna do matki. Odżyła we mnie dawna gorąca miłość. Momentalnie postanowiłem co zrobię.

 

&&&

 

W każdą sobotę mogłem wyjść na kilka godzin, pospacerować po mieście. Ucieczka nie była więc problemem. Ale musiałem poczekać, gdyż był czwartek. Na internecie przeczytałem wszystkie informacje na temat porwania. Porywacze mieli jakieś polityczne żądania. Nikt nie miał pojęcia kto za tym stoi.

Chyba los tak chciał, bym jako nieliczny miał możliwość zdobyć wszystkie potrzebne informacje. To bardzo ciekawy aspekt całej tej historii i mało kto o nim wie. Wielu złoczyńców głównie morderców albo na przykład baronów narkotykowych dostaje propozycje od sekty nazywającej się po prostu „Sługami Lucyfera” by sprzedać swoją duszę, a w zamian dostać pieniądze, sławę, władzę albo wszystko naraz. Dowcip polegał na tym, że większość z nas „złych” nie wierzy, ani w posiadanie duszy, ani w Boga, ani w szatana. Dlatego wielu ten pakt zawiera.

 

&&&

 

W sobotę opuściłem apartament-więzienie oczywiście nie zamierzając wrócić. Zanim zacząłem poszukiwania sekty, jakimś cudem ona skontaktowała się ze mną. Wyglądający na trzydzieści lat chłopak ubrany w pocięte dżinsy i podkoszulek z jakimś zespołem metalowym zaczepił mnie na ulicy.

– Krzysztofie czyli jednak zdecydowałeś się sprzedać duszę. Chodź ze mną.

Miałem dziwne uczucie, że ta osoba jest dużo starsza niż na to wygląda. Chłopak miał taki spokojny i pewny siebie głos, jakby był co najmniej dwukrotnie starszy.

Zaprowadził mnie do swojego samochodu i ruszyliśmy.

Podczas długiej jazdy drzemałem. Po dojechaniu na miejsce, zorientowałem się, że jesteśmy na jakimś odludziu, przy samotnie stojącym domu. Weszliśmy do środka.

Wewnątrz wszystko było w stanie surowym, jakby po wybudowaniu nikt się tu nie wprowadził. Krótki korytarz skończył się i znaleźliśmy się w dużym pomieszczeniu. Dwukrotnie większym niż normalny salon. Lekko mnie zszokowało to co ujrzałem. Wokół pentagramu namalowanego na podłodze czerwonym kolorem stało tu pięciu nagich mężczyzn. Całe ich ciała były wytatuowane w przeróżne wzory. Stali symetrycznie na końcach gwiazdy pentagramu. W nim samym paliło się również pięć wielkich zniczy.

– Witaj Krzysztofie – usłyszałem głos z lewej strony. Spojrzałem tam i przeżyłem kolejny, teraz dużo mocniejszy szok. Głos należał do przedziwnego karła albo karlicy. Nie można było tego określić, gdyż naga postać nie posiadała genitaliów. Głowa tego stwora była nieproporcjonalnie duża i wyrastały z niej dwa zakręcone rogi. Kolor skóry dziwoląga był jasnoczerwony.

– Czego chcesz w zamian za swą duszę? – padło pytanie.

– Chcę dowiedzieć się kto porwał córkę królowej Barbary i gdzie się znajduje. – powiedziałem.

– Tylko tyle? Tak tanio wyceniasz swoją duszę?

– Niczego więcej nie chcę.

– Dobrze niech więc tak będzie.

Niska postać podeszła do mnie, zauważyłem, że jeden z jego palców zakończony jest długim ostrym pazurem.

– Potrzebuję twojej krwi. – powiedziała i przecięła mi nadgarstek. Następnie pod ranę podsunęła nieduży kielich.

Gdy kielich się napełnił, ten dziwny szatański sługa wszedł na pentagram i wylał zawartość w sam jego środek. Jednocześnie nadzy wytatuowani mężczyźni zaczęli lamentacyjny śpiew.

Z miejsca, gdzie została wylana moja krew zaczęła unosić się gorąca para. Zaczęło też śmierdzieć siarką. Obłok pary zaczął się powiększać i ze środka pentagramu zaczęły wychodzić jakieś macki. To wszystko razem wzięte sprawiło, że zacząłem się bać.

Po chwili potwór, którego nie mogłem dostrzec w całej okazałości ze względu na parową mgłę był już naprawdę wielki i zajmował cały namalowany na podłodze pentagram.

Nagle jedna z macek wystrzeliła w moją stronę i przeszyła mi pierś. Poczułem ogromny ból, który trwał nie dłużej jak trzy sekundy i straciłem przytomność.

Gdy się ocknąłem w pomieszczeniu był jedynie chłopak, który mnie tu przywiózł. W głowie miałem informacje, kto porwał Sonię i gdzie się znajduje, tak jakby mi ktoś o tym powiedział albo jakbym to gdzieś przeczytał. Później, gdy rozebrałem się by wziąć prysznic odkryłem znamię w kształcie pentagramu na swojej klatce piersiowej, które już do końca mojego życia przypominało mi o sprzedaniu swojej duszy diabłu bolesnym pieczeniem.

 

&&&

 

Miałem adres miejsca gdzie porwano Sonię, lecz nie mogłem udać się tam bez przygotowania.

Gdy mnie skazano i uwięziono, na koncie bankowym miałem dużo pieniędzy, można powiedzieć, że byłem bogaty. Pieniądze te rozdałem swojej rodzinie, bliższej i dalszej. Lecz jedną czwartą całej sumy sprezentowałem mojemu najlepszemu przyjacielowi. Nadeszła okazja, by mógł mi się odwdzięczyć. Znalazłem kafejkę internetową i napisałem do niego e-mail.

„Witaj Krystianie. Uciekłem z więzienia. Zapewne wiesz, że porwano córkę Barbary Sonię. Mam zamiar ją uratować i potrzebuję twojej pomocy, chodzi o zdobycie broni i wymienienie moich wszczepów.”

Następnie wysłałem wiadomość.

Krystian obecnie na emeryturze wcześniej pracował jako szkoleniowiec szpiegów. Ma bardzo dużo różnych kontaktów, byłem przekonany, że zdoła mi pomóc. Teraz należało poczekać na odpowiedź, poszedłem więc na obiad do baru. Gdy wróciłem godzinie później odpowiedź była już na moim koncie.

„Drogi Krzysztofie, nie ma problemu. Pomogę ci, zaraz wykonam kilka telefonów. Spotkajmy się jutro o ósmej rano w naszym starym azylu”.

Po przeczytaniu wyszedłem z kafejki i wynająłem taksówkę. Miejsce gdzie mieliśmy się spotkać z Krystianem było kryjówką, w której razem z kilkoma innymi kumplami odpoczywaliśmy pijąc alkohol i grając w karty. Często wynajmowaliśmy tam też drogie „call girls”.

Jazda taksówką zajęła mi pięć godzin.

Gdy dotarłem na miejsce, stanąłem przed drzwiami małego domku na uboczu. Wyciągnąłem klucz spod wycieraczki i otworzyłem drzwi. Zlustrowałem wnętrze. Wszystko było tu jak dawniej z wyjątkiem grubej warstwy kurzu na przedmiotach.

Nie pozostawało mi nic innego jak czekać na przyjaciela. Wyjąłem więc z barku ulubiony trunek i usiadłem wygodnie na jednym z foteli.

Następnego dnia o umówionej porze zjawił się Krystian. Uściskaliśmy się serdecznie. Potem sadowiąc się na fotelach zaczęliśmy przyjacielską rozmowę. Dopiero po pół godzinie przeszliśmy do mojej sprawy.

– Za kilka dni zdobędę najnowszy prototyp karabinu „Komandos”, zestaw granatów, nóż, pułapki i noktowizor. Jeśli chodzi o nowe wszczepy pojedziemy teraz do pewnego gościa, który działa wyłącznie prywatnie i nie obchodzi go kim jest klient.

 

Nie było na co czekać ruszyliśmy więc do samochodu Krystiana.

 

&&&

 

Był rok dwa tysiące sześćdziesiąty drugi i od dwudziestu lat normalnie ulepszano organizm człowieka poprzez wszczepianie mu implantów. Policjanci i żołnierze obowiązkowo przechodzą takie operacje. Ale każdy człowiek, którego jest na to stać bo są to rzeczy kosztowne, może to sobie zafundować.

Spec miał na imię Kazek i był młodym geniuszem miał bowiem dziewiętnaście lat a jego praca wymagała ogromnej wiedzy. Musiał niezwykle szybko ją zgromadzić, zapytałem go o to.

– Interesuję się tym od piątego roku życia a studia zacząłem gdy miałem siedem lat. – odpowiedział.

Jego pracowania była wielkości średniego pokoju. Znajdowało się tu bardzo dużo różnych sprzętów, lecz wszystko ułożono w idealnym porządku. Rozebrałem się do naga i położyłem specjalnym łóżku na brzuchu a Kazek zaczął sprawdzać moje implanty. Po dłuższej chwili powiedział:

– Kręgosłup może zostać, wymienię jedynie didżojty, natomiast całą reszta, ręce, nogi muszę całkiem wymontować, gdyż jest przestarzała.

Potem wręczył mi laptop z (jak to nazwał) „kartą dań”.

– Wybierz to co cię interesuje, ja w tym czasie zajmę się czymś innym, mam masę roboty.

– W porządku – odpowiedziałem.

Zacząłem przeglądać multimedialną prezentację. W ofercie było kilkanaście różnych wszczepów. Długo się zastanawiałem. W końcu zdecydowałem się pójść na całość bo to i tak moje ostatnie zadanie. Wybrałem ulepszenia rąk i nóg o nazwie „Terminator”. Wiedziałem, że to bilet w jedną stronę, operacja była bezpowrotna. Na zawsze miałem stać się pół człowiekiem, pół maszyną. Do tego wszczep potrzebował ładowania co sześćdziesiąt godzin.

Poinformowałem o wyborze speca.

– W takim razie trzeba wymienić kręgosłup, nie ma innej opcji. – powiedział a ja wyraziłem zgodę. Następnie założył mi maseczkę, która miała mnie uśpić. Zanim narkoza zadziałała usłyszałem jeszcze jak mówi, że idzie do magazynu rozpakować paczkę z implantami „Terminator”.

 

&&&

 

Gdy się wybudziłem była osiemnasta trzydzieści dwa. Operacja więc trwała prawie siedem godzin.

– Wszystko poszło znakomicie – poinformował mnie uśmiechnięty Kazek. Zauważyłem, że jest bardzo zmęczony.

Faktycznie czułem się dobrze. Wstałem a on wskazał mi lustro wiszące na jednej ze ścian pokoju. Nie wyglądałem jak normalny człowiek. Moje muskularne ciało było w dwóch kolorach; ręce i nogi powleczone sztuczną skórą miały siny kolor, reszta była zwyczajna, z wyjątkiem dużego pentagramu na piersi przypominającego mi o sprzedaniu duszy diabłu.

Ubrałem się, nie było już na co czekać, byłem gotowy do mojej ostatniej misji.

 

&&&

 

W mojej głowie za sprawą przedziwnej magii satanistów były informacje o posiadłości porywacza. Natomiast o nim samym nie wiedziałem nic, prócz tego, co przeczytałem w internecie. Dom, w którym przetrzymywano Sonię był wielką posesją a ona sama uwięziona była w jednej z sypialni.

Krystian w środku nocy podrzucił mnie w miejsce bezpiecznie oddalone od celu, pożyczył mi powodzenia i od tej pory musiałem radzić sobie sam.

Wyposażony w noktowizor zbliżyłem się do ogrodzenia i założyłem gumowe rękawice by nie zostać porażony prądem. Teraz mogłem sprawdzić siłę swoich nowych ulepszonych rąk. Bez problemu rozerwałem grubą stalową siatkę i wszedłem na teren wroga. W oddali widziałem oświetloną dużą willę, ruszyłem biegiem w jej stronę. Nie było czasu do stracenia.

Po chwili psy wyczuły intruza i zaczęły głośno ujadać. Porywacz został zaalarmowany. Spodziewałem się, że je spuszczą, ale to się nie stało. Do domu chciałem wejść przez jedno z dużych okien na jednej jego bocznej ścianie.

Ze środka przez główne wejście wybiegło sześciu uzbrojonych ludzi. Mieli latarki i przewieszone przez ramię karabiny. Ukryłem się za drzewem i odczekałem chwilę.

Po chwili zrozumiałem, że porywacz kompletnie nie spodziewał się, że ktoś go znajdzie. „Chyba pójdzie mi znacznie łatwiej niż się spodziewałem” – pomyślałem.

Ktoś jednak spuścił teraz psy, które pobiegły w moją stronę. Były to cztery wspaniałe dobermany. Dobrze rozumiałem, że same psy nie są złe, zły jest tylko ich właściciel. Jednak musiałem je zabić. Zrobiłem to szybko tak, że nie cierpiały. Umiejętności zabijania ludzi ale także psów nabyłem dawno temu.

Bojownicy z karabinami poznali jednak moją pozycję. Dobrze, że rosło tu kilka drzew. Błyskawicznie wyjąłem z plecaka dwie pułapki. Ustawiłem je jedną z lewej drugą z prawej strony drzewa, następnie cofnąłem się do tyłu, by ukryć się za innym drzewem. Po chwili pułapka zadziałała i usłyszałem wybuch, bardzo mnie to ucieszyło, gdyż od tej chwili wiedziałem, że moi przeciwnicy nie mają za wysokiego IQ. Mogłem przewidzieć ich ruchy. Jednego załatwiłem po cichu specjalnym nożem do rzucania. To trudna umiejętność, ale wytrenowałem ją do perfekcji. Kolejny zginął od granatu rozrywającego. Pozostałych trzech zastrzeliłem karabinem „Komandos” najporęczniejszą zabawką tego typu jaka miałem w rękach.

Gdy szóstka niedoświadczonych żołnierzy była martwa, ruszyłem ponownie w stronę domu. Porywacz musiał się zorientować w sytuacji, gdyż drzwi garażu, który stał niedaleko posesji zaczęły się otwierać. Teraz ruszyłem prędko w jego stronę.

Po chwili garaż stał otworem i wystrzeliła z niego czarna limuzyna. Coraz szybciej pędziła w stronę bramy wjazdowej. Moje nowe wszczepy świetnie się teraz przydały, bez nich nie uratowałbym Sonii. Biegnąc z szybkością czterdziestu kilometrów na godzinę uderzyłem rękami w przedni bok samochodu. Siła była tak potężna, że ręce wbiły się w karoserię aż po łokcie a pojazd przekręcił się o czterdzieści pięć stopni.

Ze środka wydostał się porywacz. Był to wysoki chudzielec o ciemnej karnacji. Miał gęstą czarną brodę i takież same włosy związane w kucyk. Na jego twarzy puchnął świeży siniak. Próbował uciec, ale gdy tylko oswobodziłem ręce ruszyłem za nim w pogoń. Gdy go dopadłem nie miałem litości, oderwałem mu obie ręce i zostawiłem by się wykrwawił.

Obok zniszczonego samochodu stała Sonia której udało się wysiąść. Miała związane ręce. Jej uśmiech był dla mnie najsłodszą nagrodą. Wstyd się przyznać, ale gdy patrzyłem na jej piękną twarz tak podobną do mojej miłości z oczu pociekły mi łzy.

 

&&&

 

Sąd postanowił, że nie zostanę w żaden sposób ukarany za ucieczkę i morderstwa. Wróciłem więc do swojego luksusowego apartamentu-więzienia. Bardzo przeszkadza mi pentagram na piersiach, którym zostałem naznaczony. Zauważyłem, że nim jestem starszy tym bardziej mnie szczypie. Pamiętam, że sprzedałem swoją dusze, ale ja przecież w to nie wierzę.

Koniec

Komentarze

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Niestety, Dawidzie, opowiadanie nie przypadło mi do gustu. Jak na historię o księżniczce w opałach, bardzo mało tu księżniczki, za to w nadmiarze byłego ochroniarza, który postanowił uwolnić porwaną. Opowieść wydała mi się mało wiarygodna pod każdym względem – od „uwięzienia” wielokrotnego mordercy w luksusowym apartamencie, przez zdobycie informacji o pobycie Soni, przygotowania do akcji uwolnienia jej, aż po sam finał, kiedy to oswobodzenie księżniczki okazało się bułką z masłem.

Wybacz, Dawidzie, ale ja tego nie kupuję. :(

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

 

Moja praca była więc naj­lep­szą pro­fe­sją jaką mo­głem mieć. → Praca nie jest profesją.

Proponuję: Moja praca była więc czymś naj­lep­szym, co mo­głem robić.

 

Gdy mnie zła­pa­no i przed­sta­wio­no nie­zbi­te do­wo­dy mojej winy… → Drugi zaimek zbędny.

 

Pi­lo­tem za­łą­czy­łem te­le­wi­zor… → Pi­lo­tem w­łą­czy­łem te­le­wi­zor

Za SJP PWN: załączyć «dołączyć coś do jakiegoś pisma lub dokumentu»

 

pro­gram na któ­rym non-stop po­da­wa­ne są… → …pro­gram, na któ­rym non stop po­da­wa­ne są

 

Na in­ter­ne­cie prze­czy­ta­łem… → W in­ter­ne­cie prze­czy­ta­łem

 

na temat po­rwa­nia. Po­ry­wa­cze mieli… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …na temat uprowadzenia. Po­ry­wa­cze mieli… Lub: …na temat po­rwa­nia. Kidnaperzy mieli

 

Stali sy­me­trycz­nie na koń­cach gwiaz­dy pen­ta­gra­mu. → Zbędne dopowiedzenie – pentagram jest gwiazdą.

Proponuję: Stali sy­me­trycz­nie na końcach ramion gwiaz­dy.

 

W nim samym pa­li­ło się rów­nież pięć wiel­kich zni­czy. → Piszesz o gwieździe, więc: Pa­li­ło się w niej rów­nież pięć wiel­kich zni­czy.

 

– Po­trze­bu­ję two­jej krwi. – po­wie­dzia­ła i prze­cię­ła mi nad­gar­stek. → Zbędna kropka po wypowiedzi. Ten błąd pojawia się także w dalszej części tekstu.

Przypomnij sobie wiadomości o zapisie dialogów.

 

męż­czyź­ni za­czę­li la­men­ta­cyj­ny śpiew.

Z miej­sca, gdzie zo­sta­ła wy­la­na moja krew za­czę­ła uno­sić się go­rą­ca para. Za­czę­ło też śmier­dzieć siar­ką. Obłok pary za­czął się po­więk­szać i ze środ­ka pen­ta­gra­mu za­czę­ły wy­cho­dzić… → Powtórzenia.

Proponuję: …męż­czyź­ni zaintonowali la­men­ta­cyj­ny śpiew.

Z miej­sca gdzie zo­sta­ła wy­la­na moja krew, uniosła się go­rą­ca para. Zaśmierdziało siar­ką. Obłok pary rósł, a ze środ­ka pen­ta­gra­mu za­czę­ły wy­cho­dzić

 

ze wzglę­du na pa­ro­wą mgłę… → Wystarczy: …ze wzglę­du na mgłę

 

Póź­niej, gdy ro­ze­bra­łem się by wziąć prysz­nic od­kry­łem zna­mię w kształ­cie pen­ta­gra­mu na swo­jej klat­ce pier­sio­wej, które już do końca mo­je­go życia przy­po­mi­na­ło mi o sprze­da­niu swo­jej duszy dia­błu bo­le­snym pie­cze­niem. → Nadmiar zaimków, w większości zbędnych.

Proponuję: Póź­niej, gdy ro­ze­bra­łem się by wziąć prysz­nic, od­kry­łem na piersi zna­mię w kształ­cie pen­ta­gra­mu, które bolesnym pieczeniem już do końca życia przy­po­mi­na­ło mi o sprze­da­niu duszy dia­błu.

 

Mia­łem adres miej­sca gdzie po­rwa­no Sonię… → Mia­łem adres miej­sca,  w którym przetrzymywano Sonię…

 

i wy­mie­nie­nie moich wsz­cze­pów.” → …i wy­mie­nie­nie moich wsz­cze­pów”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

Gdy wró­ci­łem go­dzi­nie póź­niej… → Literówka.

 

Po­mo­gę ci, zaraz wy­ko­nam kilka te­le­fo­nów.Po­mo­gę ci, zaraz zadzwonię w parę miejsc.

Telefony wykonuje się w fabryce produkującej telefony.

 

Czę­sto wy­naj­mo­wa­li­śmy tam też dro­gie „call girls”. → Zdaje mi się, że dziewczyny wynajmowali całkiem gdzie indziej, nie w swoim azylu.

Proponuję: Czę­sto sprowadzaliśmy tam też dro­gie call girls.

 

Jazda tak­sów­ką za­ję­ła mi pięć go­dzin.Jazda tak­sów­ką trwała pięć go­dzin.

 

pro­to­typ ka­ra­bi­nu „Ko­man­dos”… → …pro­to­typ ka­ra­bi­nu ko­man­dos

Nazwy broni piszemy małą literą: http://www.rjp.pan.pl/index.php?view=article&id=745

 

Jego pra­co­wa­nia była wiel­ko­ści śred­nie­go po­ko­ju. → Literówka.

 

Ro­ze­bra­łem się do naga i po­ło­ży­łem spe­cjal­nym łóżku na brzu­chu a Kazek za­czął spraw­dzać moje im­plan­ty. → Chyba miało być: Ro­ze­bra­łem się do naga i po­ło­ży­łem na spe­cjal­nym łóżku,  na brzu­chu, a Kazek za­czął spraw­dzać moje im­plan­ty.

 

Wy­bra­łem ulep­sze­nia rąk i nóg o na­zwie „Ter­mi­na­tor”.Wy­bra­łem ulep­sze­nia rąk i nóg o na­zwie „ter­mi­na­tor.

 

ope­ra­cja była bez­pow­rot­na. → Raczej: …ope­ra­cja była nieodwracalna.

 

Gdy się wy­bu­dzi­łem była osiem­na­sta trzy­dzie­ści dwa. → Piszesz o sekundach, a te są rodzaju żeńskiego, więc: Gdy się wy­bu­dzi­łem, była osiem­na­sta trzy­dzie­ści dwie.

 

Spo­dzie­wa­łem się, że je spusz­czą, ale to się nie stało. → Proponuję: Myślałem, że je spusz­czą, ale tak się nie stało.

 

Do domu chcia­łem wejść przez jedno z du­żych okien na jed­nej jego bocz­nej ścia­nie. → Powtórzenie.

Proponuję: Do domu chcia­łem wejść przez du­że okno na jed­nej z bocz­nych ścia­n.

 

po­ry­wacz kom­plet­nie nie spo­dzie­wał się, że ktoś go znaj­dzie. „Chyba pój­dzie mi znacz­nie ła­twiej niż się spo­dzie­wa­łem” – po­my­śla­łem. → Powtórzenie.

Proponuję drugie zdanie: „Chyba pój­dzie mi znacz­nie ła­twiej niż przypuszczałem” – po­my­śla­łem.

 

same psy nie są złe, zły jest tylko ich wła­ści­ciel. Jed­nak mu­sia­łem je zabić. → Chyba naraziłeś się Krokusowi; nie chciałabym być w Twojej skórze.

 

na­stęp­nie cof­ną­łem się do tyłu, by… → Masło maślane – czy można cofnąć się do przodu?

Wystarczy: …na­stęp­nie cof­ną­łem się, by

 

Za­uwa­ży­łem, że nim je­stem star­szy tym bar­dziej mnie szczy­pie.Za­uwa­ży­łem, że im je­stem star­szy, tym bar­dziej mnie szczy­pie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy w dzieciństwie jednym z moich ulubionych komiksów był “Punisher” i tam zapamiętałem taką scenę, gdy bohater stoi bezbronny i zraniony naprzeciwko wroga (chyba nazywał się Skully). Ten ma w ręce nóż i przy nodze wyszkolonego do zabijania psa. On mówi: “Może poszczuję cię Tanto to ninja jak ja?” a Punisher na to: “To stracisz swojego psa” …

 

Czyli wydawnictwo komiksu naraziło się Krokusowi ? Niech więc najpierw nim się zajmie bo to z tego wziąłem pomysł. :)

 

Pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

Bardzo dziękuję za poprawki, bo naprawdę czytam je i próbuje zapamiętać. Może następnym razem uda mi się coś lepszego napisać. :)))

Jestem niepełnosprawny...

Czyli wydawnictwo komiksu naraziło się Krokusowi ?

Pewnie tak, Dawidzie, i nie tylko wydawnictwo, ale i autor komiksu…

 

Może następnym razem uda mi się coś lepszego napisać. :)))

I ja nie tracę nadziei. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy planuję sobie zrobić przerwę w pisaniu, nie długą może jakiś tydzień. Chciałem Cię zapytać czy naprawdę ostatnie opowiadanie jest takie beznadziejne czy po prostu surowo oceniasz bo ci się nie podoba tematyka? Moja kuzynka polonistka na przykład powiedziała mi, że moich horrorów nie będzie czytała. Proszę odpowiedz mi bardzo szczerze. Bardzo wierzę w Boga i proszę Cię też powiedz mi jakbyś była na moim miejscu o co byś się modliła? Chcę zostać w przyszłości pisarzem, naprawdę bardzo wierzę, że mi się uda. Już tyle w życiu osiągnąłem. Ale to może Cię nie interesuje… :) Moja wiara jest olbrzymia, proszę doradź mi o co mam się modlić? Czego jako pisarzowi mi najbardziej brakuje?

 

Pozdrawiam. :))

Jestem niepełnosprawny...

regulatorzy liczę, że mi szczerze odpowiesz :) czekam niecierpliwie

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, Twój pomysł, aby zrobić sobie przerwę w pisaniu jest dobry i mam wrażenie, że ta przerwa mogłaby być nawet nieco dłuższa. Nie wiem tylko czy dasz radę powstrzymać się od tworzenia, bo z tego co zauważyłam, pisanie stało się chyba sensem Twojego życia. Pomysłów Ci nie brakuje, piszesz bardzo dużo, raz lepiej, raz gorzej, a wolałabym – o czym już kiedyś Ci mówiłam – żebyś nie przykładał wagi do ilości publikowanych opowiadań, a większy nacisk położył na ich jakość, na dopracowanie.

Twojego ostatniego opowiadania nie nazwałbym beznadziejnym. Ono mi się po prostu nie podoba i napisałam to w pierwszym komentarzu.  

Dawidzie, jestem ateistką, więc nie proś mnie o wskazówki, o co powinieneś się modlić, bo modlitwy, moim zdaniem, nie sprawią, że zostaniesz pisarzem. Uważam, że to, co chcesz osiągnąć, zależy wyłącznie od Ciebie i byłoby dobrze, abyś wykazał większą wiarę siebie i że to, co zdobyłeś do tej pory, zawdzięczasz sobie.

Trudno mi odpowiedzieć na Twoje ostatnie pytanie. Nie chciałabym się tu wymądrzać, bo sama nie piszę, ale wydaje mi się że same chęci i pragnienia nie wystarczą by zostać pisarzem. I na koniec zapytam: Czy jesteś pewien, że jeśli zostaniesz pisarzem, będziesz szczęśliwy?

Namawiam Cię, abyś przeczytał książkę Jacka Londona „Martin Eden”.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fajnie, że mi odpisałaś :) Mogę od razu odpowiedzieć na Twoje pytanie; byłbym bardzo szczęśliwy jeśli zacząłbym dobrze pisać i zacząć sprzedawać swoje książki :))))))))))))

 

Wymyślanie różnych historii sprawia mi wielką przyjemność i frajdę.

 

Chciałbym przekonać Cię od uwierzenia w Boga, mam na jego istnienie cholernie dużo dowodów z mojego życia. Kiedyś jakieś prawie dwadzieścia lat temu zrobiłem sobie test na inteligencję i wyszło mi BARDZO nisko. Na dowód tego powiem ci, że miałem problem z konfliktem ról to takie fachowe określenie. Polegało to na tym, że próbowałem być dowcipny jak moi koledzy z klasy. Nie byłem sobą. Inaczej zachowywałem się w domu a inaczej z kolegami. Dostałem nawet kartkę pocztową z osłem i podpisem “Bądź sobą”. Zacząłem się wtedy masakrycznie dużo i intensywnie modlić. Ja po prostu krzyczałem do Boga. Tata mi mówił, że jak to słyszy to mu się serce kraje. Potem zachorowałem psychicznie i zacząłem się zmieniać. Zyskałem poczucie humoru. Zaczęła też mi wzrastać inteligencja. Miałem też pierwszą wizję. Ujrzałem postać w habicie i gdy ją ujrzałem zacząłem się modlić postać podniosłą ręce do góry i ujrzałem czaszkę. Do dzisiaj nie wiem do końca jak to interpretować. Teraz już tak wiele zyskałem, że modlę się niemal cały czas. Mam ogromną wiarę. Naprawdę wielką niczym geniusz. A jak pisało w biblii “wiara przenosi góry” …

 

Dziękuję i pozdrawiam!!

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, jestem zdeklarowaną ateistką – nie wierzyłam, nie wierzę i nie będę wierzyć – i obawiam się, że nie zdołasz mnie nakłonić do zmiany przekonań w tej materii. Akceptuję jednak Twoją wielką potrzebę wiary i jeśli ona pozwala Ci przetrwać trudne chwile, rozumiem to.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć!

 

Dawidzie, mam w pamięci Twój bardzo klimatyczny tekst o kosmitach i zaginionym w lesie. Sądzę, że tego rodzaju stylistyka, gdzie umiejętnie budujesz napięcie oraz przedstawiasz historię zawierającą niesztampowe rozwiązania, to zdecydowanie najlepszy kierunek rozwoju.

Niestety to opowiadanie mnie nie porwało. Widzę z przedmowy, że starałeś się zdążyć na konkurs i z pewnością pośpiech odbił się na wykonaniu. Dodatkowo historia jest bardzo absurdalna, ale nie w sposób, który ja lubię.

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie (oraz w dalszym pisaniu)! :-)

"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogonie." T. Rałowski

FilipWij bardzo dziękuje!!! Fajnie jest być na tym portalu i pisać. Obiecuję, że się bardzo postaram następnym razem. Wczoraj przed snem przemyślałem fabułę na prawie całe opowiadanie. UDA mi się :)

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, polecam Ci dwie książki, które mi pomogły w doskonaleniu warsztatu:

– Joanna Wrycza-Bekier, Magia słów. Jak pisać teksty, które porwą tłumy.

– Łukasz Mackiewicz, 497 błędów.

Zapewne nie da się od razu zostać wielkim pisarzem. Ważne, żeby krok po kroku iść naprzód. Myślę, że wiele osób, piszących na tym portalu, ma takie same marzenie jak Ty. Nie jesteś sam. :)

Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Przeczytałem i nic. Nie podeszło.

Koala75 spoko następne będzie lepsze :) Obiecuję!!!

 

PS.

Bardzo dziękuję za szczerość! Całe rzycie się człowiek uczy :DDDDD

Jestem niepełnosprawny...

Raczej życie, Dawidzie. Rzyć też fajna, ale nie w tym przypadku ;) 

Zanais popatrz jakie robię błędy! :)))

Jestem niepełnosprawny...

Czołem!

Niestety, mnie również nie porwało. Bohaterowi wszystko przychodzi zdecydowanie zbyt łatwo, niby jest więźniem, ale ma wolne soboty, niby ucieka, ale później nie zostają wyciągnięte żadne konsekwencje, niby sekta jest tajna i trudna do zlokalizowania, ale jej przedstawiciele znajdują bohatera w kilka minut.

Z drugiej strony styl, mimo kilku potknięć i potocyzmów nie jest zły. Sama narracja jest przejrzysta – choć drobne potknięcia i zwroty potoczne można kosić na lewo i prawo. Widać postęp, biorąc pod uwagę twoje wcześniejsze opowiadania, które miałem okazję przeczytać. Również życzę powodzenia w osiągnięciu zamierzonego celu. Czasem dłuższa przerwa przynosi więcej pożytku, niż mogłoby się wydawać.

Po to jest opcja “edytuj” ;) Więc błędy zawsze można poprawić.

Fladrif dziękuję.

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Cześć,

Komentarz ten został napisany jeszcze przed wstawieniem komentarza z jurorskim obrazkiem, zatem do tego momentu w tekście mogły zajść zmiany, których już nie śledziłem.

Mam wrażenie, że przeczytałem opis gry akcji, mocno inspirowanej Jamesem Bondem.

Otagowałeś tekst jako fantasy, ale tu chyba bardziej pasuje science-fiction, bo fantastyką są tu głównie wszczepy. Dajesz nam dużo informacji o bohaterze, ale raczej słabo go zarysowujesz, bo niemal wszystko jest na zasadzie mówienia, a nie pokazywania. Świat jest nieszczególnie zarysowany, ale ma kilka swoich charakterystycznych rzeczy.

Fabuła jest bardzo liniowa i prowadzi od przedstawienia problemu, aż po jego rozwiązanie, ale niestety po drodze brakuje mi komplikacji, czy też niepewności, która przykuwałaby mnie do tekstu. Przy tym bohater jest over-powered i w zasadzie nie ma z niczym problemów. Zaprzedanie duszy miało zapewne wprowadzić niepokój, ale nie wybrzmiało, bo też przyszło dosyć łatwo, a konsekwencje z tego zdają się nijakie, albo nie są tu przedstawione. Fabuła dobrze pasowałaby do jakiejś gry akcji, gdzie grasz najpierw dowiaduje się jaki jest cel, wymyka się z więzienia, zdobywa niezbędny sprzęt i umiejętności, a na koniec pokonuje przeciwników w asyście wybuchów i wystrzałów. W tekst wkradły się też dziury logiczne, jak np. łatwość ucieczki, brak jakiejkolwiek pogoni za zbiegiem/obławy. Dlaczego nie spuścili psów od razu, tylko czekali? Sporo takich rzeczy wyłapałaby beta.

Ujęcie tematu konkursowego jest ok. Nie ma tu żadnych fajerwerków, wokół tego kręci się fabuła, także zaliczone ;)

Wykonanie techniczne niestety pozostawia sporo do życzenia. Literówki, przecinki, nieodmienione słowa i nieskładne zdania. Bywało w Twoich tekstach lepiej. Mam wrażenie, że nieco się pospieszyłeś z publikacją, bo do deadline’u zostało jeszcze kilka dni, może nawet jakaś beta by się tym zajęła. Na przyszłość jestem jednak spokojny – jeśli nie będziesz następnym razem się tak spieszył, to wiem, że potrafisz o stronę techniczną zadbać na wyższym poziomie.

Pisałeś już lepsze teksty, ale też nie mogę powiedzieć, że ten jest bardzo zły. W kwestii kreacji bohaterów, polecam kłaść im kłody pod nogi ;) Następnym razem postaraj się tekst odłożyć, a na pewno będzie lepiej.

 

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cześć, Dawidiq150! Bardzo Ci dziękuję za udział w konkursie.

 

Początek zaciekawia i obiecuje nieco głębszą historię, ale niestety potem klimat tekstu zupełnie się zmienia. Po lekturze mam wrażenie, że jest tu za dużo elementów, bo z jednej strony pakt z diabłem, a z drugiej zaawansowane technologicznie wszczepy. Początek jest intrygujący, ale potem nic wciągającego się nie dzieje, bohater nie napotyka na żadne trudności. Bez problemu ucieka z więzienia, potem zawiera pakt i zostaje zamieniony w maszynę do zabijania, a jakby tego było mało, to po wszystkim nie spotyka go ani kara, ani nagroda. Niestety to nie jest zarys interesującej fabuły.

Konstrukcja świata też wydaje się niespójna, bo akcja dzieje się w przyszłości, a internet i telewizja działają tak jak w czasach obecnych. Trudno uwierzyć, że w siedem godzin bohater dostaje zmodyfikowane ciało. Wymogi konkursu są spełnione, bo motyw ratowania księżniczki jest tu obecny.

 

Wyróżnienie Alicelli

Zdecydowanie zaciekawił mnie główny bohater, z jednej strony wydaje się być typem spod ciemnej gwiazdy, ale z drugiej targają nim uczucia mogące uchodzić nawet za obsesję.

Krokus dziękuję za kolejne wartościowe rady :))) Ja się nie poddaję i codziennie kilka godzin piszę. Tak jak obiecałem regulatorzy tak i obiecuję Tobie, że w moim następnym tekście będzie dużo więcej logiki :) Ja zauważyłem w sobie duże pokłady siły polegające na nie poddawaniu się. Zawsze taki byłem i uważam, że jest to bardzo przydatna cecha…

 

Serdecznie dziękuję i pozdrawiam!!!

 

Alicella 

 

Po komentarzu regulatorzy myślałem, że tekst jest całkiem jak to się mówi “do duszy” a tu okazało się, że może tak do końca nie. Zależy też z czym to porównać. Dziękuję za wyróżnienie. :))) Jest dobrze, pracuję nad nowym mam nadzieję lepszym tekstem.

 

Bardzo ci dziękuję, czekam na kolejny konkurs :) Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

 Dawidzie, mam duży problem z Twoim opowiadaniem. Przede wszystkim mam wątpliwości co do potraktowania przez Ciebie motywu konkursowego, bo tekst nie traktuje o księżniczce, jest po prostu opisem przygód jej bodyguarda. Sądzę, że potraktowałeś założenie konkursu bardziej jako pretekst do opowiedzenia swojej historii, po macoszemu.

Abstrahując od powyższego, wszystko idzie tutaj bardzo łatwo. Ponieważ liznąłem trochę Twojej twórczości już wcześniej, wiem, że miewasz z tym problemy i w mojej opinii jest to element, na którym w tym momencie powinieneś skupić się najbardziej. Przeszkadzało mi sporo rzeczy, między innymi fakt, że nagle pojawia się jakiś Krystian, dłużnik z przeszłości, który ot tak postanawia pomóc i za kilka dni ma być przygotowana broń i tak dalej. Sama akcja uratowania księżniczki przebiega bez najmniejszych trudności i wydaje się bułką z masłem. Historia zyskałaby bardzo wiele, gdybyś na drodze bohatera postawił jakieś większe przeszkody.

Kuleją też opisy. Moment z pentagramem ma duży potencjał, mogłoby wyjść strasznie i klimatycznie, a niestety w mojej opinii wyszło nijako. Nie czułem zbyt wielu emocji, śledząc wydarzenia. Przeszkadzały też nielogiczności – czy genitalia to jedyny element, po którym można rozpoznać czyjąś płeć, na przykład?

Do tego mamy nienajlepsze wykonanie. Brakuje mnóstwa przecinków, niektóre momenty po prostu kuleją.

Jestem jednak przekonany, że kolejne opowiadanie będzie znacznie lepsze, bo masz ogromną wyobraźnię i dużą determinację ;) Trzymam kciuki za Twoją twórczość, pozdrawiam i dziękuję za udział w konkursie.

AmonRa dzięki!!!

 

Wszystkie uwagi biorę do serca. Może następnym razem mi się UDA. :) Jestem w trakcie pisania nowego opowiadania i zastosuję te wszystkie bardzo cenne rady.

 

Pozdr. :)

Jestem niepełnosprawny...

Hmmm. Szybka akcja na plus, ale zgadzam się z przedmówcami, że przydałoby się więcej kłód pod nogami bohatera.

Akcja uwolnienia trwa ładnych kilka dni (czekanie na sobotę, kontakt z sektą, operacja, dostawa broni…), a z księżniczką w międzyczasie nic się nie stało. Cierpliwy porywacz, policja do niczego.

Babska logika rządzi!

Hej Finkla !!!

 

Fajowo :))) Pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka