- Opowiadanie: Mariner79 - Gospoda pod Jeleniem

Gospoda pod Jeleniem

Witam!

Jest to próba połączenia fantasy, z absurdalną rzeczywistością w świecie apokalipsy, dochodzi do całkowitego zniszczenia. Proszę o pomoc, głównie w sprawach formowania zadań czy interpunkcją.

Pozdrawiam,

Mariner79

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Gospoda pod Jeleniem

Spakowane skrzynie, wypełnione po brzegi towarem, zostawały krok po kroku wnoszone do wielkiej, drewnianej stodoły. Popołudniowe niebo było całkowicie zachmurzone, a zapowiadało się na spore opady wieczornego deszczu. Pomocnicy gospodarza, wynajęci do pilnowania całego majątku, wyciągali mieszki, wypełnione srebrnymi monetami, opłacając zaległe rachunki. Przywiezione zapasy warzyw, przyprawy czy specjalnie zabezpieczone kufle, miały nie tylko starczyć na cały, przyszły rok, lecz uatrakcyjniać oferowany jadłospis. Przyglądający się pracy niewolników kupcy, będąc całkiem zadowoleni, z osiągniętych wyników, słuchali toczące się, dyskusje właściciela gospody, w której okiennice, zasłonięte czerwonymi firankami, migotały od zapalonych świec. Nie tracąc więcej czasu, odjechali we własną stronę, kierując się do opustoszałej stolicy. Krzyki pijanych i rozbrojonych krasnoludów, przeszkadzały odpoczywającym nekromantom, przy najbardziej oddalonych, od zbierających się wewnątrz gości. Zdenerwowany właściciel, wchodząc do kuchni, założył dosyć białe okrycie, a następnie wypowiedział kilka słów, wprost do dwóch kobiet przygotowujących wielki, wieczorny posiłek.

– Znałyście tę parę, przemokniętych czarodziejów? Alicja opowiedziała, o spotykających się co roku nekromantach.

Pomoce kuchenne, z wystraszonym spojrzeniem, oddalały się parę metrów, od kucharza, rozpoczynając krojenie warzyw. Z udawanym niepokojem, przypominały sobie minione wydarzenia, które doprowadziły dawniej, do całkowitego zniszczenia mebli lub innych, drewnianych rzeczy, będących w posiadaniu właściciela. Pijani do reszty wojowie wspominali bitewne chwile, milknąc na moment, przy wyczerpującym się zapasie grosza albo taniego i mocnego piwa. Przez rozchylone drzwi gospody, wolnym oraz dystyngowanym krokiem, wchodzili starsi magowie. Pochodzili głównie, z zakonu stworzyciela, gdyż czcili naturę, bądź zwyczajnie, używali potężne czary, poprawiające kontakt ze zniszczonym światem. Zmęczona natura, jesienne deszcze, musiały do reszty, przemoczyć ich długie okrycia – leniwy sposób bycia, brak znajomości ruin miast – doprowadzały ich do szału. Całkowicie zdesperowany Piotr nie zdawał sobie sprawy, kto z jego dawnych przeciwników – miał na myśli, starszych kucharzy – dowiedział się o istnieniu jego oddalonej od resztek zniszczonej cywilizacji gospody pod Jeleniem.

– Szybko do gotowania… kobiety, przybyła starszyzna magów! – wykrzyknął‚ ze zdumieniem kucharz. Jeśli nie będzie porządnego jadła, w tym wina, dobrego piwa, innych atrakcji, zostaniemy na ostatnim miejscu w ich rankingu.

– Miejmy nadzieję, że sypną groszem. Po dzisiejszych zakupach, jeszcze sporo czasu upłynie, nim będziemy zdolni, odrobić nasze straty.

Wynajęci pomocnicy wynosili dobrze upieczone mięso, jak również piwo oraz zakupione wina. Po krótkiej rozmowie ze służbą, starszyzna rozsiadła się wygodnie na ławach, nie zwracając uwagi na bawiących się gości. Nekromanta wstał od stołu, płacąc za zjedzone potrawy, a następnie wolnym krokiem podszedł do siedzących czarodziejów.

– Niestety, tym razem każdy z nas odchodzi we własną stronę. 

– Być może – odpowiedział czarodziej.

Wychodzący poza gospodę – siedzący wcześniej, zebrani ludzie – założyli czarne okrycia, a siadając do powozu, odjechali w kierunku własnej świątyni. Zdesperowany gospodarz, niespodziewanie podążył wprost za nimi, a otwierając masywne drzwi, wyszedł na padający deszcz. Jeszcze przez drobną chwilę, obserwował jadących, w oddali nekromantów i rozważając swoją sytuację, rychło udał się, w stronę odjeżdżających. Nikt więcej, z zebranych gości nie zdawał sobie sprawy, dlaczego właściciel tego miejsca, – kucharz oraz kupiec o imieniu Piotr – przenigdy nie wrócił do gospody pod Jeleniem.

Koniec

Komentarze

Hmmm, trochę nie zrozumiałam opowiadania i tego co chciałeś przekazać.

Zacznę jednak od ogółu – shorty, szczególnie tak krótkie, muszą maksymalnie dużo przekazywać jeżeli mają opowiedzieć jakąś historię – u Ciebie są głównie opisy i to takie, hm jednak mało ciekawe? Opisujesz gospodę, ale nie za wiele się dzieje. Chciałeś pewnie zbudować klimat – niestety się nie udało, shorty (moim zdaniem) akcją jednak stoją.

Po drugie niestety nie przekonał mnie pomysł, dla mnie to zwyczajnie za mało aby zapaść w pamięć. I przyznam się, że opis końcówki był bardzo chaotyczny i nieco się pogubiłam.

 

Warsztat – tutaj sporo pracy przed Tobą. Wydaje mi się, że przecinki były w nieodpowiednich miejscach (specem nie jestem, ale polecam przed wrzuceniem skorzystać np. z ortograf.pl – wyłapie największe błędy). 

Długie akapity, które masz też zdecydowanie powinieneś podzielić aby nie tworzyć takich dużych bloków tekstu.

 

Przyglądający się pracy niewolników kupcy, będąc całkiem zadowoleni z osiągniętych wyników, słuchali toczące się dyskusje właściciela gospody, w której okna zasłonięte czerwonymi firankami, migotały od zapalonych świec

To zdanie jest zbyt długie i napakowane informacjami. Dużo prościej i ładniej dla czytelnika brzmiałoby coś takiego: “Kupcy przyglądali się pracy niewolników. Całkiem zadowoleni z osiągniętych wyników, przysłuchiwali się dysputom właściciela [gospody raczej nie potrzebne]. W oknach o czerwonych firankach migotały, zapalone wcześniej świecie” Lub coś podobnego.

 

Pomoce kuchenne, z wystraszonym spojrzeniem, oddalały się parę metrów, od kucharza, rozpoczynając krojenie warzyw. Z udawanym niepokojem, przypominały sobie minione wydarzenia, które doprowadziły dawniej, do całkowitego zniszczenia mebli lub innych, drewnianych rzeczy, będących w posiadaniu właściciela.

To też bym nieco uprościła: “Pomoce kuchenne, umykały przed kucharzem. Zabrały się do krojenia warzyw, a ich nerwowym ruchom towarzyszyły podniecone szepty. Wspominały awantury, które kosztowały właściciela meble czy napitek…”

 

Generalnie zachęcam do czytania innych opowiadań, szczególnie tych z biblioteki – pomogą z warsztatem. No i pisania dalej – każdy z nas tutaj nadal się rozwija i uczy, ale powiem z własnego doświadczenia, że wiele można się tutaj od innych nauczyć :)

Pozdrawiam!

 

Spróbuję przeczytać te zdania, porównać twoje opinie z oryginałem. Przepraszam za interpunkcję, niektóre fragmenty, będę sprawdzać ponownie smiley

Dziękuję i pozdrawiam.

Mariner97

Koniec życia, ale nie miłość

Witam

 

Fajne tajemnicze opowiadanie. Ciekawy początek i koniec. Środek niestety troszeczkę tematycznie się rozjechał. Pozdrawiam i czekam na więcej.

Przykro mi to powiedzieć, ale kwestie techniczne sprawiły, że zupełnie nie wiem, o czym było to opowiadanie. Nie jestem w tej kwestii żadnym specem, jednak odnoszę wrażenie, że czasem wrzucasz znaki interpunkcyjne na oślep. Dziwnie dzielą zdania i sprawiają, że ciężko zrozumieć ich sens. Wypisałam wszystkie przecinki i kropki, które wydają mi się zbędne lub źle rozmieszczone. Mam też parę uwag do samych zdań, ot tak, jako czytelnik. 

Spakowane skrzynie, wypełnione po brzegi towarem, zostawały krok po kroku wnoszone, do wielkiej, drewnianej stodoły.

Ten przecinek po “wnoszone” zbędny.

Popołudniowe niebo było całkowicie zachmurzone, a zapowiadało się na spore opady, wieczornego deszczu.

Przecinek przed “wieczornego” niepotrzebny, a i reszta zdania trochę zgrzyta. Spróbowałabym je złożyć na nowo.

Pomocnicy gospodarza, wynajęci do pilnowania całego majątku, wyciągali mieszki, wypełnione srebrnymi monetami, opłacając zaległe rachunki.

Możesz wyrzucić przecinek po “mieszki”.

Przywiezione zapasy warzyw, przyprawy czy specjalnie zabezpieczone kufle, miały nie tylko starczyć na cały, przyszły rok, lecz uatrakcyjniać oferowany jadłospis.

Zdaje się, że i przecinek po “kufle”, i ten po “cały” do wyrzucenia.

Przyglądający się pracy niewolników kupcy, będąc całkiem zadowoleni(,) z osiągniętych wyników, słuchali toczące się(,) dyskusje właściciela gospody, w której okiennice, zasłonięte czerwonymi firankami, migotały od zapalonych świec.

Przecinki w nawiasach niepotrzebne.

Nie tracąc więcej czasu, odjechali we własną stronę, kierując się do opustoszałej stolicy.

Bardzo dziwnie to brzmi.

Krzyki pijanych i rozbrojonych krasnoludów, przeszkadzały odpoczywającym nekromantom, przy najbardziej oddalonych, od zbierających się wewnątrz gości.

Chyba nie łapię, o co chodzi w tym zdaniu. Tak czy siak, przecinek po krasnoludach jest na pewno niepotrzebny.

Zdenerwowany właściciel, wchodząc do kuchni, założył dosyć białe okrycie, a następnie wypowiedział kilka słów(,) wprost do dwóch kobiet(,) przygotowujących wielki, wieczorny posiłek.

Znów te w nawiasach do wyrzucenia.

– Znałyście tę parę, przemokniętych czarodziejów? Alicja opowiedziała, o spotykających się co roku nekromantach.

Oba przecinki niepotrzebne.

Widzę, że fragment o pomocach kuchennych już wyżej wspomniany, więc go sobie daruję ;)

Pijani do reszty wojowie(,) wspominali bitewne chwile, milknąc na moment, przy wyczerpującym się zapasie grosza(,) albo taniego i mocnego piwa.

Nawiasy do wywalenia, ale zastanawiam się nad stylistyką tego zdania. Czy to wtrącenie jest potrzebne? Nie lepiej wyrzucić je na koniec zdania?

Pochodzili głównie(,) z zakonu stworzyciela, gdyż czcili naturę(,) bądź zwyczajnie(,) używali potężne czary(,) poprawiające kontakt ze zniszczonym światem.

Raczej “używali potężnych czarów poprawiających”. 

Zmęczona natura, jesienne deszcze(,) musiały do reszty(,) przemoczyć ich długie okrycia – leniwy sposób bycia, brak znajomości ruin miast – doprowadzały ich do szału.

Pierwszy przecinek zastąpiłabym spójnikiem, a poza tym zastanowiłabym się jeszcze raz nad treścią zdania. Chyba umyka mi jego sens.

Całkowicie zdesperowany Piotr(,) nie zdawał sobie sprawy, kto z jego dawnych przeciwników – miał na myśli, starszych kucharzy – dowiedział się o istnieniu(,) jego oddalonego od resztek zniszczonej cywilizacji(,) gospody pod Jeleniem.

Jeśli “gospody” to “oddalonej”. 

– Szybko do gotowania… kobiety, przybyła starszyzna magów! – wykrzyknął(‚) ze zdumieniem kucharz(+.) – Jeśli nie będzie porządnego jadła, w tym wina, dobrego piwa, innych atrakcji, zostaniemy na ostatnim miejscu(,) w ich rankingu.

Po krótkiej rozmowie ze służbą, starszyzna rozsiadła się wygodnie na ławach, nie zwracając uwagę(,) na bawiących się gości. Nekromanta wstał od stołu, płacąc za zjedzone potrawy, a następnie wolnym krokiem(,) podszedł do siedzących czarodziejów.

“nie zwracając uwagi”

– Niestety, tym razem każdy z nas(,) odchodzi we własną stronę. 

– Być może(.) – odpowiedział czarodziej.

Wychodzący poza gospodę – siedzący wcześniej, zebrani ludzie – założyli czarne okrycia, a siadając do powozu, odjechali w kierunku własnej świątyni.

Zbyt zamotałeś się w tym zdaniu. Można je uprościć, a nawet rozłożyć na dwa osobne. 

Zdesperowany gospodarz(,) niespodziewanie podążył wprost za nimi, a otwierając masywne drzwi, wyszedł na padający deszcz.

Druga część zdania zgrzyta. Może “Zdesperowany gospodarz niespodziewanie otworzył masywne drzwi i wyszedł na deszcz, podążając za nimi”? Oczywiste, że jak deszcz to “padający”.

Jeszcze przez drobną chwilę(,) obserwował jadących(,) w oddali nekromantów i rozważając swoją sytuację, rychło udał się(,) w stronę odjeżdżających.

Nikt więcej(,) z zebranych gości(,) nie zdawał sobie sprawy, dlaczego właściciel tego miejsca(,) – kucharz oraz kupiec(,) o imieniu Piotr – przenigdy(,) nie wrócił do gospody pod Jeleniem.

“Nikt więcej z zebranych gości” brzmi dość dziwnie, zwłaszcza że Piotr nie był nawet gościem. Może “żaden z zebranych gości”?

 

Przed dalszym pisaniem polecam przeczytać jakiś poradnik wyjaśniający zasady interpunkcji. A poza tym dużo czytać i ćwiczyć, bo tylko w ten sposób można to jakoś spamiętać ;) Życzę powodzenia!

Niestety, nie jestem w stanie, zgodzić się na taką korektę. Dziękuję za pomoc oraz przeczytanie mojego szorta. Mam wrażenie, że używasz programu, który poprawia interpunkcję smiley

pozdrawiam

Mariner97

Koniec życia, ale nie miłość

Marinerze, wypadałoby uzasadnić, dlaczego nie godzisz się na korektę. Z przecinkami masz niewątpliwie bardzo duży problem, co skutecznie utrudnia czytanie Twoich tekstów. Używanie programu, który poprawia interpunkcję, pomaga pisać opowiadania zrozumiałe dla wszystkich.

Myślę, że warto prześledzić zdanie po zdanie poprawki zaproponowane przez Ocmel i zastosować się przynajmniej do tych, które poprawiają opowiadanie pod kątem stylistyki i interpunkcji, prawda?

Pozdrawiam

Marinerze w życiu nie byłam w takim programie, bo nie wiedziałam nawet o jego istnieniu. Oczywiście, nie musisz stosować się do moich poprawek, ale prosiłeś o pomoc z formowaniem zdań i interpunkcją, wiec spróbowałam pomóc. Szkoda, że nic z tego Ci się nie przydało.

Pozdrawiam

Dziękuję za pomoc w interpunkcji, formowanie zdań, oceny oraz przeczytanie mojego shorta “Gospoda pod Jeleniem”. Przyznam, że w gatunku fantasy jestem dosyć słabo oczytany. Po krótkim zastanowieniu się nad zaznaczonymi błędami, większość z takich babolków, została już poprawiona.

Życzę również miłego grania w gry fantasy, choćby dosyć nowy tytuł z serii Baldurs Gate.

pozdrowienia,

Mariner97

Koniec życia, ale nie miłość

Hej,

 

nie rozumiem. Dla mnie te zdania nie łączą się w opowieść, czasem jakby jedno przeczyło drugiemu, albo inaczej – jedno nie wynikało z drugiego, np:

 

Przyglądający się pracy niewolników kupcy, będąc całkiem zadowoleni, z osiągniętych wyników, słuchali toczące się, dyskusje właściciela gospody, w której okiennice, zasłonięte czerwonymi firankami, migotały od zapalonych świec. Nie tracąc więcej czasu, odjechali we własną stronę, kierując się do opustoszałej stolicy. Krzyki pijanych i rozbrojonych krasnoludów, przeszkadzały odpoczywającym nekromantom, przy najbardziej oddalonych, od zbierających się wewnątrz gości.

Ja tego kompletnie nie widzę, za dużo tutaj dla mnie treści – w kilku zdaniach masz niewolników, kupców, krasnoludy oraz nekromantów.

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Hmmm. Nie widzę tej historii – jedno nie wynika z drugiego. Gospodarz pogania pomoce kuchenne, ludzie wychodzą z gospody, właściciel za nimi. Nie mam pojęcia, czy oni chcieli się bić, czy gospodarz poszedł się powiesić, bo nie zapłacili rachunku… Za dużo zostało w Twojej głowie.

Technicznie – przecinków jest za dużo.

Przyglądający się pracy niewolników kupcy, będąc całkiem zadowoleni(,) z osiągniętych wyników, słuchali toczące się(,) dyskusje właściciela gospody, w której okiennice(,) zasłonięte czerwonymi firankami(,) migotały od zapalonych świec.

Te w nawiasach można wywalić (chociaż dwa ostatnie niekoniecznie – można się upierać, że to wtrącenie).

Słuchali toczących się dyskusji – kogo, czego?

Okiennice to takie zabezpieczenia na oknach, po zewnętrznej stronie. Najczęściej drewniane i nieprzezroczyste.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka