- Opowiadanie: Rixein - Dzień z życia człowieka przyszłości

Dzień z życia człowieka przyszłości

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dzień z życia człowieka przyszłości

Witam. Przepraszam wszystkich, którzy musieli czytać ,,Nie nawidzę jesieni…'' Dziękuję też, za wyrażenie opini i wytknięcie błędów, które, mam nadzieję, pozwoliło mi poprawić swój styl pisania. Jak mi poszło? Zobaczcie sami. Dziękuję.

Dzień z życia człowieka przyszłości

 

 

W pokoju było całkiem ciemno, a ciszę zakłócały tylko spokojne, powolne oddechy.

Nagle wszystkie światła się włączyły, ukazując pomieszczenie. Było ono pedantycznie wręcz wysprzątane, a jego wyposarzenie zwyczajne. Były tam: Szafa, konsola do gier, robosterownik i trzy wielofunkcyjne roboty. Oświetlenie pokoju stanowiła świetlista kula latająca pod sufitem, odbijająca się od ścian. Za każdym odbiciem zmieniała barwę, a jej światło było na tyle mocne, że wszystko, co znajdowało się w pokoju, miało tą samą barwę, co kula.

Wracając zaś do mebli, nie można zapomnieć o generatorze snów. To właśnie fakt, że obudził się leżący przy nim Sevig de Ibera Beta 8 sprawił, że zapaliło się światło.

Sevig otwarł oczy. Z zagłówka wózka, na którym leżał, wysunęły się specjalne gogle i wykrywając położenie twarzy mężczyzny przyległy do niej i dopasowały się. Oparcie fotela automatycznie się podniosło, a podnóżek schował. Sevig, myślami kierując lewitującym na wysokości pół metra wózkiem poleciał metr do przodu i obrócił się przodem do generatora snów. Z odpowiedniego miejsca wysunęła się niewielka płytka z napisem ,,James Bond 007 – Die another day.'' Zaraz pod tym widniał napis ,,Nowy sen, stara fabuła! Wciel się w agenta sprzed wieków!''

Bardzo dobry sen – pomyślał Sevig de Ibera – Ciekawe, czy świat naprawdę kiedyś tak wyglądał, czy to może tylko domniemywania.

Dopiero teraz Sevig zauważył komunikat w rogu gogli. Miał trzy nowe wiadomości. Najpierw wydał robotowi polecenie schowania płyty do pudełka, po czym powiedział:

– Wyświetl wiadomości!

Pierwszą i drugą wiadomością były reklamy. Pierwsza informowała, że jest możliwość darmowej aktualizacji translatora w komunikatorze. Dodali dwa nowe języki. Sevig nie znał ani jednego z nich i nie wiedział, kto się nimi posługuje. Kolejna wiadomość informowała o tym, że za pięć okrążeń Azarela 3 wokół Ax Demeteri będzie można kupić kreator własnych snów. ,,Twój sen będzie teraz jak pusta karta, którą zapełnić możesz w dowolny sposób'' Widniał napis.

Muszę zacząć oszczędzać, pomyślał Sevig.

Ostatnia wiadomość była wysłana przez kolegę Seviga, Henegivajjera Ssonoy Delta 2, zwanego w skrócie Hang. Sevig otworzył wiadomość i usłyszał jego głos. Podczas mówienia, treść przemowy wyświetlała się Sevigowi przed oczami.

– Witaj Sevig. Chciałem ci tylko przekazać, że czterdziestego drugiego o godzinie szesnastej ,,B'' jest zebranie Rady. Nasz leniwy szef kazał mi rozesłać tą wiadomość do wszystkich. Ponoć odkryli nową rasę na planecie sprzyjającej powstaniu życia. – mówił beznamiętnie. – Jest we wczesnym stadium rozwoju, ale założyła już kolonie na kilku księżycach swej planety. Jakbyś chciał wiedzieć więcej na temat tej planety, nazwaliśmy ją Abner 11 Pozdrawiam.

– Wyświetl datę i godzinę! – rozkazał Sevig.

Był czterdziesty drugi, godzina czternasta ,,G''. Zebranie ma się zacząć o szesnastej ,,B''. Mam jeszcze trochę czasu. Poczytam więc raport z penetracji tej planety.

Sevig wyłączył wszystkie ikony na goglach powiedział.

– Komputer! Pokaż informacje na temat planety Abner 11!

Świetlista kula, która dotychczas latała pod sufitem, zniknęła, a na środku pokoju pojawił się hologram przedstawiający humanoidalną postać, a obok niej kilka wykresów i niewielkich napisów. Obok tego był duży i wyraźny tekst, będący zapewne raportem ze zdjęć i filmów, które udało się zrobić z odległości, teleskopami. Same zdjęcia też były gdzieś wyświetlone.

– Jak rozumiem, ta budowa organizmu, to tylko przypuszczenia? – spytał.

– Tak. – odrzekł entuzjastycznie damski głos. – To, co wiemy na pewno, to fakt, że są bardzo ufni względem siebie nawzajem, a warunki atmosferyczne mają wprost idealne. Nie budują żadnych wielkich i potężnych domów, ale zwykłe chatki, zazwyczaj bez drzwi i okien, zrobione z materiału przypominającego drewno. Rasa ta bardzo stroni od wojen, to widać. Zero systemów obronnych. Jednak takie przystosowanie do wygód sprawia, że są bardzo słabi. I zaawansowanie techniczne też jest dziwnie niskie jak na kogoś, kto dał radę wylecieć poza atmosferę własnej planety.

– Ale żeby od razu nazywać ich słabymi? Słabi, to są ludzie! Sam umiem poruszać przecie tylko dłońmi i ustami, a wyjątkiem nie jestem!

– Ma pan całkowitą rację. Jednak jak na rasę o tym stopniu zaawansowania są słabi. To chciałam powiedzieć. Poza tym radzę panu iść już na posiedzenie. Ostatnim razem wszyscy pańscy koledzy byli przed panem.

– W sumie racja. – stwierdził Sevig, po czym obrócił się i tyłem podleciał do robosterownika. Tyłem wózka podpiął się do niego. Warto zaznaczyć, że jego mózg stale był z wózkiem połączony. – Tak więc uaktywnij tego robota w Budynku Rady.

 

W Budynku Rady do Spraw Ras Nowoodkrytych na Terenie Galaktyki Eneecra, w przechowywali robotów, jednemu z setek blaszaków zaświeciły się oczy. Stanął on prosto. Cały był z lekkiej stali i mierzył przepisowe metr siedemdziesiąt. (metr był jedną z niewielu jednostek, które zachowały się jeszcze z czasów świetności Ziemi.) Robotem tym, jak nie trudno się domyślić, sterował Sevig de Ibera Beta 8.

Blaszak nie wyróżniał się spośród innych. Był cały srebrny, a jego jedyną ozdobą było to, że korpus był tak wystylizowany, że miał symbolizować zapiętą koszulę z kołnierzem i krawat. Roboty odróżniano od siebie w tradycyjny sposób. – twarzami. Każdy miał twarz właściciela. Ewentualnie, jeśli właściciel sobie tego życzył, nieco zmienioną i ulepszoną. Do tego na plecach miały numer seryjny.

Oczywiście, w tych czasach potrafiono robić roboty przypominające ludzi do zapomnienia, ale miały one dwie wady: Po pierwsze, skóra zużywała się, a każda ranka bardzo szpeciła.

Zaś zakrycie jej skórzaną łatą też nie było dobrym rozwiązaniem. Nawet z raną wygląda się lepiej.

Po drugie i najważniejsze, roboty nie potrzebowały ubrań. W tych czasach na jednego człowieka przypada trzech robotów. Tak więc niełatwo byłoby zapewnić im ubranie, a zrobić by to trzeba, bo to tak trochę niepoważnie wyglądałoby się nago na konferencjach. Z odwzorowaniem genitaliów lub nawet bez niego. Tym bardziej bez niego.

Sevig wyszedł z przechowywani i ruszył korytarzem w stronę Sali Konferencyjnej. Była ona na tyle ogromna, że miała chyba ze sto wejść. Na każdym piętrze. Tak więc to, co nazywano konferencją czy posiedzeniem, w rzeczywistości było przedstawieniem członkom Rady ustaleń Rady Głównej, w której zasiada dwadzieścia osób. Zawsze pytają wszystkich zgromadzonych, czy się zgadzają, ale jeszcze nie zdarzyło się, by nie zaakceptowano decyzji Rady Głównej.

Obok Seviga siedział jego przyjaciel, Heng. Gdy mężczyźni przywitali się i wymienili swe uwagi odnośnie kreatora snów, a Sevig pochwalił śnionego tej nocy Jamesa Bonda, zaczęła się przemowa.

Była krótka i informowała, że postanowiono otwarcie na planecie Abner 11 wylądować, zapoznać się i zaoferować pomoc. Uznali zamieszkującą ją rasę za wystarczająco rozumną. I mówiono o przeprowadzeniu akcji, a z racji faktu, że robiono to już tyle razy niemal w ten sam sposób, Sevig przestał się tym interesować.

– Oby nie było tak, jak na Eruxis! – zwrócił się do Henga, który zaśmiał się cicho.

Historię Eruxis znali wszyscy. Zdarzyło bowiem, że po wylądowaniu na planecie, sterowane przez ludzi roboty, po wyjściu na powierzchnię zostały przez miejscowych uznane bóstwami, które zstąpiły z nieba. Od tego czasu ludzie uważniej dobierają tych, przed którymi się ujawniają i oferują pomoc.

 

Po zakończonym przemówieniu mężczyźni udali się do baru znajdującego się na terenie Budynku Rady. Zamówili po winku. Wytrawnym. Otrzymali urządzenia przypominające nośniki danych. No bo tak właściwie to były one nośnikami danych. Smaku, zapachu i skutków wina. Sevig przyłożył nośnik do odpowiedniego miejsca na przedramieniu. Poczuł ten cudowny smak i zapach. Przyłożył, albowiem włożenie w to miejsce nośnika odpowiada wypiciu butelki wina duszkiem. Heng zrobił to samo, co Sevig, po czym powiedział:

– Słyszałeś, co znowu zrobili ci Obrońcy Zdrowia?

 

W tym właśnie momencie do prawdziwego ciała Seviga podjechał robot wielofunkcyjny i zaaplikował mu pokarm dożylny.

 

– Nie, co takiego?

– By udowodnić, że łatwo jest powrócić do dawnych, zdrowych nawyków, pewien człowiek nauczył się chodzić.

– Chodzić? – zdziwił się Sevig. – Po co to komu?

– Wiesz… – Heng przyłożył nośnik winny do punku na przedramieniu, po czym odłożył go i spojrzał na przyjaciela. – Moim zdaniem ci z OZ mają rację. Luzie przesadzili w zapewnianiu sobie wygody. Poza tym, jak głoszą, wszystko, co fajne, jest nierealne.

– Co z tego, że nierealne? – zdziwił się. – Weź, nie przymulaj! W tych czasach różnica między rzeczywistością a fikcją jest malutka. Czy według ciebie powinniśmy się teraz spotkać w naszych prawdziwych ciałach?

– Bez przesady, ale mimo to dobrze byłoby czasem ich używać. Nieco częściej, niż między obudzeniem się a wpięciem do jakiejś maszyny. Bo, jak tak dalej pójdzie osobowość każdego rodzącego się człowieka będzie natychmiast przenoszona do wirtualnej rzeczywistości i to na zawsze, a niepotrzebne ciało będzie spalane. Bo przecież po co komu rzeczywistość?

– Czyżbyś się upił? A może wstąpisz do OZ?

– Niewykluczone!

– Rozpatrz to jeszcze na trzeźwo, Hang!

– Ja jestem trzeźwy do cholery! – wrzasną i odłączył się, a robot automatycznie wstał i ruszył w stronę przechowywani.

Sevig westchnął i odłożył nośnik na ladę. I sam się odłączył.

 

Pojawił się w swym pokoju i bezzwłocznie podjechał do generatora snów. Miał ochotę prześnić coś ciekawego, celem zapomnienia kłótni z przyjacielem. Otwarł listę snów w rogu gogli. Dostępnych miał dwa tysiące sto czternaście snów. Poszukał czegoś nie prześnionego. Jakiegoś spokojnego snu, w którym mógłby się wyluzować.

Wybrał odpowiedni sen i kazał robotowi go puścić.

– Realny świat to same problemy. – myślał, gdy robot podłączał go do generatora.

Koniec

Komentarze

"Było ono pedantycznie wręcz wysprzątane, a układ mebli zwyczajny."- a może "i zwyczajnie umeblowany"? Słowo "układ" mówi jednoczesnie o umiejscowieniu tych mebli. No a jakie jest zwyczajne umiejscowienie? Robosterownik musi być przy prawej ścianie, a konsola koło okna?
Było... były.
To włączyły się światła, czy włączyła się kula? I czemu symulowała? Nie lepiej "odbijała się od ścian"?
Słowa "mebel" nie można odnosić do sprzętu elektronicznego. czy komputer jest meblem? No i wychodzi, że moja pierwsza rada jest o kant dupy rozbić:).
"ogle i wykrywając położenie twarzy mężczyzny przyległy do niej i dopasowały się." i...
"zrobione z substytutu drewna."- nie mieli drewna, więc nie mogli mieć jego substytutu. Może "podobnego do drewna materiału"?
Akurat tyle błędów chciało mi się poprawić. Taki sobie cyberpunk, nie jest w gruncie rzeczy najgorzej. To znaczy zdarzali się gorsi. Radziłbym jednak wiecej czytać, wiele błędów jest spowodowanych banalną niewiedzą.
I nie przepraszaj tych, którzy czytali. Nikt ich nie zmusza. Jak to śpiewa Martin Lechowicz "życie będzie zabawne, gdy uświadomisz se prawdę, że świat po brzegi wypełniony jest ludźmi, którzy mają cię gdzieś"

Dzięki. Poprawiłem, co się dało. Co do tego substytutu, to myślę, że można użyć w tym przypatku tego określenia, no ale ,,materiał podobny do drewna nawet lepiej pasuje.''

a jego wyposarzenie - ż
Za każdym odbiciem   ->  Po/Przy każdym odbiciu brzmiałoby lepiej IMO
Jest we wczesnym stadium rozwoju, ale założyła już kolonie na kilku księżycach - matko, to w jakim stadium rozwoju jest cywlizacja, która nie rozpoczęła kolonizacji?
Same zdjęcia też były gdzieś wyświetlone. - jak to "gdzieś wyświetlone"? Abo wyświetlone w konkretnym miejscu (nie wiem, w rogu, w tle czy coś), albo były "gdzieś zapisane" (na dysku/nośniku/w raporcie).
- Tak. - odrzekł   -> wywal kropkę. I w innych zdaniach tego typu też.
przypominające ludzi do zapomnienia   - do złudzenia?
na jednego człowieka przypada trzech robotów - przpadają trzy roboty
Sevig wyszedł z przechowywani
Zamówili po winku. - winie. To nie menele albo studenci, żeby winko sobie trzasnąć ;)


Nie jestem przekonana do cywilizacji, która budując drewniane domki (ok, z materiału przypominającego drewno) zdolała skolonizować kilka księżycy, a tym bardziej do takiej, której takiemu rozwojowi nie towarzyszyłyby konflikty zbrojne. Może to jest moje widzimisię, ale prawda jest taka, że spora (jeśli nie znaczna część) postępu technologicznego była spowodowana wojnami. Kurcze, nawet ubrania szyte na "standardowe rozmiary" zawdzięczamy potrzebom armii.

Nie pasowały mi zdania typu: No bo tak właściwie to były one nośnikami danych. Ale lassar ma słuszność. Zdarzali się gorsi. Nie jest dobrze, ale coś z tego, moim zdaniem, może być.

No na pewno lepsze niż ten o jesieni. Co za tym idzie pisz, a mam nadzieję, że będzie coraz lepiej.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Błędy już zostały przez przedmówców wymienione. Ćwicz i pisz, a będzie lepiej.

Dobrze nie jest, ale wcale nie jakoś specjalnie źle. Dało się przeczytać.

Nowa Fantastyka