- Opowiadanie: Kaishock - Piewca Kodu

Piewca Kodu

Cześć,

po długiej przerwie dzielę się z Wami fragmentem projektu, który nazywa się “Piewca Kodu”. Fragment stanowi wstęp do uniwersum, które to stoi na krawędzi rozpadu. Rzeczywistość podtrzymywana jest przez specjalne filtry, a doglądają ich właśnie tytułowi Piewcy Kodu. Miłej lektury!

Oceny

Piewca Kodu

Słońce prażyło niemiłosiernie, tak jak przystoi słońcu prażyć ziemię latem; rdzawa gleba Doliny Oliwnej oddawała ostatnie odrobiny wilgoci zmagazynowane podczas nocy, a szczyty Czerwonego Szlaku spoglądały z zadumą i utęsknieniem na morskie fale rozbijające się o kamienną plażę wieńczącą dolinę. Nocne zwierzęta chowały się do swoich nor i gniazd aby przeczekać najgorszy upał.

Protokolant Rod-Dus, skryty w cieniu rozłożystego figowca, z namaszczeniem odpalił tytoniową fajkę. Niezwykle cieszył się z trzymiesięcznego przydziału w Czernohorii – nie dość, że filtry rzeczywistości działały bez zarzutu, to jeszcze miejscowi produkowali po cichu cygarety zakazane od lat w Republice Bałkańskiej. Rod-Dus rozsmakował się w ich lepkim smaku, który chłodził za dnia i grzał nocą. Nic dziwnego, że Republika ich zakazała – w końcu teraz prawdziwe jest tylko to, co wirtualne, szkoda czasu na inne bodźce. Poza tym, wszystko to co nie wirtualne, nie może zostać przez Republikę opodatkowane.

Zaciągnął się po raz ostatni, a resztkę fajki wyrzucił do pogiętej metalowej popielniczki. Odetchnął głęboko i uruchomił Perspektę. Błękitny interfejs pojawił się na siatkówce Rod-Dusa; szybko wybrał odpowiedni folder i rozpoczął standardowy raport.

 

[Dzień 57 z 90. Godzina ósma zero jeden. Stary Bar, Czernohoria, Republika Bałkańska.]

printIn(Zapowiadana temperatura – 39*C. Temperatura aktualna – 29,5*C i rośnie. Pik przewidywany na godzinę trzynastą dwanaście. Kopuła nieba – jasnoniebieska, ilość obłoków minimalna, żadnych defektów. Jakość powietrza – dobra, żadnych defektów. Nic do zgłoszenia.)

 

Z zadowoleniem wysłał pierwszy log dzisiejszego dnia i ruszył przed siebie. Postanowił przejść się dziś po starszej, niezamieszkałej części miasta. W Strażnicach nieformalnie nazywają takie sektory „wylęgarnią”. Filtry rzeczywistości nakładane przez Strażnice posiadają swoje statuty – do miejsc o Najwyższym Priorytecie należą oczywiście miasta i metropolie gdzie jest największe skupisko użytkowników filtrów oraz siedziby ogromnych, światowych korporacji. Tam wszystko musi być zapięte na ostatni guzik, nikt nie chce niespodzianek typu gradobicie w czerwcu. Mieszkańcy metropolii lubują się w przygotowywaniu pozwów pogodowych. Znak czasów.

Kolejny Priorytet – Wysoki – to suburbia wielkich miast, zwłaszcza te z zapleczem agronomicznym. W tym sektorze najważniejsze jest zapewnienie odpowiednich warunków dla mniej zamożnych mieszkańców oraz pracowników fizycznych dostarczających pożywienie do wielkich miast. Pastwiska odtworzone są w sposób poprawny, skupiając się głównie na jakości roślinności dla bydła. Najwyższy Priorytet posiadają jedynie kompleksy Agronomii – największej na świecie korporacji gastronomicznej. Poza tym suburbia zawierają mniej detali w świecie, mniejsza więc szansa na błąd w konstrukcji. A na pewno mniejsze odszkodowanie gdyby to jakiś rolnik wpadł na defekt.

Średni Priorytet to łańcuchy górskie, gęstwiny lasów, bezbrzeżne pola i stepy; żylaki rzek, głębiny mórz, niebezpieczeństwa oceanów. A także miejsca takie jak Stary Bar. Rzadko uczęszczane przez ludzi bo i najczęściej potrzeba specjalnych przepustek aby opuścić aglomerację miejską. Tutaj główną funkcjonalnością jest wygląd – góry i lasy mają cieszyć oko elity podczas podróży podniebnych – lecąc z prędkością ponaddźwiękową nikt nie dba o to czy pod wierzchnią warstwy wody znajduje się wysypisko śmieci z poprzedniego wieku.

Stary Bar należy do sekcji zwanej Reliktami – są to miejsca, które w pewnym momencie potknęły się podczas wyścigu zbrojeń technologicznych albo zostało zwyczajnie zapomniane. W takich miastach i wioskach, gdzieś na krańcach Państw, Królestw i Republik żyją najczęściej repatrianci, bandyci, albo ci, którzy dobrowolnie zdecydowali o wykluczeniu się ze świata. Kreatorzy do spraw Modułów przymykali na nich oko – niech sobie żyją, co nas to obchodzi.

I właśnie w miejscach takich jak Stary Bar najczęściej odnajdywało się sektory o Niskim Priorytecie. Regiony zapomniane nawet przez lokalsów, odtworzone jedynie powierzchownie poprzez analizę archaicznych obrazów satelitarnych. Niski Priorytet potrafi być prawdziwą żyłą złota, zwłaszcza dla kogoś tak ambitnego jak Rod-Dus.

Protokolant uznał, że najwyższa pora odwiedzić wylęgarnię. Do podstawowej pensji pracowników Strażnicy dochodzą różne premie i dodatki. Zadaniem Protokolanta jest zwięzłe przekazanie obserwacji do Facylitatora. Rod-Dus lubił myśleć o sobie, że jest pierwszym żołnierzem na linii frontu w walce z defektami w filtrach rzeczywistości, ale było to oczywiście naiwne. On tylko wykrywał i zgłaszał defekt w filtrze, a wtedy Facylitator przysyłał na miejsce Piewcę Kodu. To ich zadaniem było odtworzenie krok po kroku obserwacji Protokolanta, zidentyfikowanie przyczyn, a ostatecznie naprawa błędu, który doprowadził do usterki w filtrze. Każdy dzieciak dorastający w regionach Najwyższego i Wysokiego Priorytetu pragnie zostać Piewcą – bohaterem, który ratuje świat przed całkowitym rozpadem. To oni trzymają wszystko w ryzach i bez chwili zawahania rzucają się w odmęty usterek. Niestraszne im defekty znajdowane w wylęgarniach, zaś wisienką na torcie są organizowane raz na pięć lat Igrzyska Czterech Strażnic, gdzie mierzą się najlepsi Piewcy Kodu. Rod-Dus westchnął przeciągle. Jako Protokolant mógł tylko pomarzyć o takiej sławie.

Podążał w dół doliny krętą uliczką pomiędzy opuszczonymi domami z białej cegły, zatopiony w myślach, więc nawet się nie spostrzegł gdy Perspekta uruchomiła kod czerwony ostrzegający przed zmianą Priorytetu; zbliżał się do granicy wylęgarni. Słońce wciąż mocno grzało w kark. Uruchomił opcję protokołowania i ostrożniejszym krokiem ruszył przed siebie.

Niskie Priorytety i wylęgarnie trafiały się wyjątkowo rzadko. Rod-Dus przez kilka lat pracował w Agronomii, gdzie nieźle sobie zapunktował – zaobserwował i zanotował defekt dotyczący reprodukcji bydła.

W kompleksie mieli jednego trefnego byka. Błędnie napisany kod odpowiadająca za zapładnianie nie określał co dokładnie kryje się pod instrukcją zbliżenie, więc gdy tylko zwierzę przechodziło obok krowy w odległości nie większej niż półtora metra, ta była zapładniana. Sprawiło to sporo zmartwienia farmerom, którzy nie nadążali z odbieraniem awaryjnych porodów; ponad dwieście krów zaczęło rodzić w tym samym momencie. Skrupulatnie poczynione obserwacje Rod-Dusa pomogły znaleźć przyczynę tej krowiej usterki. Otrzymał za to sowitą premię, awans w szeregach Protokolantów oraz wyjazd do Czernohorii, który miał być niejako płatnym urlopem. Strażnice potrafiły hojnie nagrodzić swoich pracowników.

Często się zdarzało, że wylęgarnie stanowiły – albo mogły stanowić w przyszłości – poważne problemy w innych Priorytetach. Swoisty efekt motyla. „A za wykrycie takiej usterki!” – Rod-Dus aż gwizdnął, tak się rozmarzył. Gdyby okazało się, że Niski Priorytet na zadupiu Republiki Bałkańskiej powoduj kwaśne deszcze w stolicy Republiki Oceanii Hinduistycznej, Rod-Dusa obsypano by złotem.

Z rozmyślań wyrwał go kolejny komunikat Perspekty:

.//Granica Niskiego Priorytetu za 20 metrów… 15 metrów… 10 metrów… 5 metrów…

.//Znajdujesz się w: Niski Priorytet, Stary Bar, Czernohoria, Republika Bałkańska. Kod czerwony.

Tylko wybrzmiała informacja o przekroczeniu granicy pomiędzy Priorytetami, a Rod-Dus dostał dreszczy i nie było to związane z emocjami – te przyszły dopiero chwilę później, gdy Perspekta uświadomiła mu, że temperatura z trzydziestu jeden stopni Celsjusza spadła do minus pięciu. Z otwartą gębą i rosnącą ekscytacją obserwował kolejne komunikaty:

.//Gwałtowne opady śniegu >AWARIA [powód: nieznana usterka].

.//Nagły spadek temperatury >AWARIA [powód: nieznana usterka].

.//Oblodzenie > AWARIA…

Defekt pogodowy! Rod-Dusowi zaparło dech w piersiach. Strażnice pieczołowicie dbały o światową pogodę, ponieważ to było coś czym mogli się szczycić ich właściciele; Sieczko-Mills Technologies i Wernke Architects.

Zachowanie następstw obiegowego ruchu ziemi, uwzględnienie nachylenia osi ziemskiej do orbity czyli ogólnoświatowa rekonstrukcja astronomicznych pór roku stanowiło efekt tytanicznej, mrówczej roboty milionów Kreatorów Kodu i pomniejszych Autorów Kodu. Dlatego też defekty pogodowe – a tym bardziej wylęgarnia takich defektów! – stanowiły nie lada gratkę dla wszystkich, którzy mieli tę informację dostarczyć Facylitatorom.

Rod-Dus z wypiekami na twarzy robił kolejne notatki. Zapuszczał się coraz głębiej w uliczki Niskiego Priorytetu zapisując wszystko – od liści figowca kruszących się pod palcami, do sopli zwisających ze spękanych dachówek domów. Najbardziej zadziwiał go fakt, że gdzie nie spojrzał to cała Dolina Oliwna – od szczytów Czerwonego Szlaku pokrytych grubą warstwą śniegu, aż po morze skute lodem – wyglądała tak, jakby zima panowała tu od wielu, wielu lat.

„Niesamowite” – pomyślał. „To jest coś zupełnie nowego, nigdy nie słyszałem o defekcie na podobną skalę!”

Wtem przeszedł go dreszcz grozy: a co jeśli po ponownym przekroczeniu granicy między Niskim, a Średnim Priorytetem zima nie ustanie? Szybko opanował ten mikro-atak paniki i, otrząsnąwszy się z nieprofesjonalnych myśli, skupił się ponownie na pracy, której było w tej wylęgarni od groma. Zaciekawił go na przykład jeden liść drzewka cytrynowego; gdy całe drzewo pokrywała warstwa śniegu ten listek opierał się zimowej zawierusze – nie dość, że nie chciał odpaść, to jeszcze odcinał się jaskrawą zielenią i temperaturą wyższą od otoczenia, sprawiając, że każdy płatek śniegu, który go dotknął roztapiał się natychmiast. Po przygotowaniu odpowiedniego zgłoszenia Protokolant ruszył dalej.

Największe zaskoczenie czekało na niego w zamkniętym niegdyś ogrodzie. Działka, której żeliwny płot pokrywały grube i sztywne od zimna pnącza winorośli, miała owalny kształt i stanowiła centrum niewielkiego placyku. Na fasadzie jednego z piętrowych budynków sąsiadujących z ogrodem Rod-Dus rozpoznał herb Doliny Oliwnej – gorejący krzew na planie okręgu z przerywanym otokiem. Minął budynek i wiedziony nieznany impulsem wszedł do środka, po dwóch skruszonych schodkach prowadzących.

Na środku ogrodu jednocześnie kwitło, zieleniało i umierało przysypane śniegiem oraz prochem rozłożyste drzewo o grubym, węzłowatym pniu. Jego gałęzie falowały jak w transie – nagie i suche unosiły się w górę, by po chwili opaść przykryte śniegiem bądź obsypane dorodnymi owocami. Protokolant z rozdziawionymi ustami obserwował ten niesamowity proces egzystencji wszystkich pór roku w jednym drzewie.

Nie bacząc na mróz kąsający odsłonięte ramiona i łydki zaczął nagrywać to co miał przed oczami, ponieważ obawiał się, że z nadmiaru emocji nie potrafiłby poprawnie zapisać i zaraportować defektu. A jeszcze nigdy w swojej karierze nie zdarzyło mu się choćby popełnić literówkę. Obszedł drzewo i z coraz większym niedowierzaniem odczytywał parametry kreślone przez Perspektę. To nie był zwykły defekt wizualny, sprawiający, że drzewo zatracało swoją teksturę, a w dotyku wciąż można było wyczuć twardość kory i delikatność listków. Drzewo w Dolinie Oliwnej naprawdę doświadczało wszystkich pór roku w ciągu ułamków sekundy po kilkaset razy!

Rod-Dus, cały drżał z emocji ponieważ słusznie czuł, że jest świadkiem czegoś wiekopomnego. Przystanął pod drzewem i zaraportował defekt pogodowy stopnia piątego (najwyższego w skali ważności). Podlegał pod Strażnicę zawiadującą północno-wschodnią półkulą ziemską, a przewodził jej Podaga – Najwyższy Facylitator. Będąc całkowicie pewnym niesamowitości odkrycia pominął standardowe procedury nakazujące przesyłanie wszystkich raportów do liderów Regionów Modularnych, którzy dopiero po nadaniu priorytetów danym zgłoszeniom odsyłali je do kwatery Facylitatora.

Raport został przesłany i niemal momentalnie otrzymał status „w przeglądzie”. Rod-Dus uśmiechnął się sam do siebie.

„Ha! Wiedziałem, że ich to zainteresuje! Ciekawe… skoro za niekontrolowany poród bydła otrzymałem wakacje w Czarnohorii, to za ten defekt… No cóż, może nawet dadzą mi własną wysepkę? Czemu nie, do cholery!”

Protokolant zapatrzył się w migocącą korę i zaśmiał się nad przewrotnością filtrów rzeczywistości i ich Kreatorami. Zapewne gdyby chcieli stworzyć coś takiego to przepaliliby wszystkie środki na długo przed osiągnięciem choćby półmetka projektu. Protokolantowi przypomniał się pewien cytat – „wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić, aż znajdzie się taki jeden, który nie wie, że się nie da, i on to robi”. Nim zdążył przypomnieć sobie autora cytatu, za jego plecami otworzył się Pomost – struktura filtru rzeczywistości została na moment uchylona, a na białym śniegu wraz z szarością prochu Prawdziwego Świata zmaterializował się Piewca Kodu.

Protokolant aż westchnął z wrażenia – czarny kombinezon, wykonany ze stopu który stanowił jedną z tajemnic Strażnic, sprawiał wrażenie jakby zasysał wszelkie światło. Czerń jego była tak przytłaczająca, że chcąc nie chcąc każdy w końcu podnosił wzrok by spojrzeć w maskę Piewców. Były one wykonane na kształt srebrnego lustra z tunelem świateł wpadającym w głąb czaszki. Ten Piewca miał doczepione na ramionach indywidualne sygnatury Podagi, a na piersi emblemat, który informował każdego, że uczestniczył w Igrzyskach Czterech Strażnic. Elita elit.

Piewca Kodu w milczeniu minął Protokolanta i podszedł do drzewa. Rod-Dus zauważył, że śnieg pod stopami Piewcy na ułamek sekundy desynchronizuje się i znika, by ponownie pojawić się gdy wykona kolejny krok. Protokolanci analizowali i obserwowali jedynie za pomocą wszczepu Perspekty – Piewcy Kodu robili to całym ciałem.

Czarna dłoń dotknęła kory drzewa i cofnęła się jak oparzona. Hełm świateł zamigotał ostrzegawczo, a Piewca cofnął się tak, jakby defekt go onieśmielił.

– To prawda, jak w raporcie – Męski, mechanicznie zniekształcony głos wydobył się spod ciemności kombinezonu. – Wracam.

– Panie, nie będziesz doszukiwać się przyczyny defektu? – Ros-Dus aż zachłysnął się swoją śmiałość. Jak on w ogóle śmie się odzywać w obecności Piewcy?

Srebrna otchłań świateł obróciła się w jego kierunku i Protokolant poczuł, że uginają się pod nim nogi. Trwało to kilka długich sekund, aż w końcu Piewca rzekł:

– Chodź ze mną. –i otworzył ponownie Pomost.

W przestrzeni pojawiła się szczelina przypominająca skałę żłobioną przez nieustępliwą wodę. Ze środka dobiegł zaduch i zapach, którego Ros-Dus nie mógł zidentyfikować.

„O Wieżo Strażnicza!” – jęknął w duchu Protokolant i poczuł jak jego serce przyśpiesza. – „Przejdę przez Pomost i spotkam się z Facylitatorem!”

Piewca Kodu gestem nakazał Protokolantowi aby wszedł na Pomost, a ten posłusznie i chętnie wykonał rozkaz. Lecz gdy tylko wcisnął się w szczelinę i postawił nogę na świetlistym moście mającym doprowadzić go do Strażnicy, Pomost został zamknięty. Zniknęła śnieżyca, zniknęły górskie szczyty i zamarznięte morze. Nie było już drzewa, ogrodu, ruin i drzewa cytrynowego z jednym żywym listkiem. Dookoła panowała martwa cisza, a pod stopami Protokolanta przy każdym kroku unosił się proch rzeczywistości i dopiero kiedy otrzymał komunikat z Perspekty o utracie zasięgu – zrozumiał i chwycił go obłąkańczy śmiech.

Piewca uwięził go w Prawdziwym Świecie, gdzie Dolina Oliwna przestała istnieć setki lat temu.

Koniec

Komentarze

Witaj. Widać, że to wstęp bo opisy są fajne, mięsne, jest sporo tajemnic i tematów do rozważania, ale fabuły nie ma za wiele. Przydałby się nieco dłuższy odcinek.

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush, dziękuję za lekturę i opinię. Po dopieszczeniu dalszych fragmentów rozwijających historię na pewno je udostępnie.

Witaj.

Pomysł na świat fantasy naprawdę jest niesamowity, gratulacje! 

Bardzo ciekawi mnie, co stanie się dalej z uwięzionym i czy otrzyma upragnioną nagrodę, czy też nie. :) A może zostanie także Piewcą? 

Jakoś tak oczami wyobraźni widzę już w Twoich kontynuacjach, wspomniane w opowiadaniu Igrzyska Czterech Strażnic. :)

 

Z technicznych:

Warto przyjrzeć się sprawom interpunkcji, np. w tym oto zdaniu:

Rzadko uczęszczane przez ludzi bo i najczęściej potrzeba specjalnych przepustek aby opuścić aglomerację miejską.

Zdarzają się również inne usterki językowe, jak choćby tu:

są to miejsca, które w pewnym momencie potknęły się podczas wyścigu zbrojeń technologicznych albo zostało zwyczajnie zapomniane.

Wiele zdań nie ma zakończenia kropką. 

 

Pozdrawiam. :)

 

 

Pecunia non olet

Witaj, Bruce :)

Bardzo dziękuję za miłe słowa na temat przedstawionego świata. Mam nadzieję, że to co szykuję dalej będzie równie – albo i bardziej – interesujące i wciągające.

 

Dziękuję również za zwrócenie na techniczne aspekty tekstu. Wprowadzę poprawki oraz poszukam tych brakujących kropek ;)

 

Pozdrawiam :)

Nowa Fantastyka