- Opowiadanie: Krokus - Pan za panią, pani za pana

Pan za panią, pani za pana

Oceny

Pan za panią, pani za pana

Role się odwróciły. Pan za panią, pani za pana. Ot, ironia losu. Przyłożyłem nadgarstek do porcelany i już miałem nim ruszyć, już przestała ziębić, już miałem potrzeć gładkie naczynie, ale…

„Nie, nie opuścisz mnie aż do śmierci” – pomyślałem, uśmiechając się do siebie.

Cieszyłem oczy pastelową, matową bielą, obracałem w dłoniach. Po powierzchni biegał cień, jakby dym ze zgaszonej nagłym podmuchem świeczki.

„Tak, ja też krzyczałem, tam ze środka. Ale nie, tutaj nic nie słychać, najdroższa”.

Czule objąłem naczynie i schowałem za pazuchę kamizelki, blisko serca.

„Nie opuszczę cię aż do śmierci”.

W końcu dżinn nie rozstaje się ze swoją lampą.

Koniec

Komentarze

Hej ;)

Niby kumam, a jednak nie kumam…

To znaczy sam pomysł na twist i powiązanie uczuciowe między dżinem a jego lampą fajne, tylko jakoś nie do końca wiem, dlaczego obróciły się role. Lampa stała dżinem a dżin lampą, czy jak? 

Hej, Realuc!

 

Tak sobie na to patrzę i, kurka, faktycznie można mieć wątpliwości ;) Zamysłem było uwięzienie w lampie kobiety-właściciela lampy. To dość nowa funkcjonalność dżinnów, mogłeś jeszcze o niej nie słyszeć.

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

A, ok. Teraz czaję ;)

Nie zrozumiałam. Wzmianka w komentarzu nieco rozjaśniła sprawę, ale nie przekonała.

 

Czule ob­ją­łem na­czy­nie i scho­wa­łem za poły ka­mi­zel­ki, bli­sko serca. –> Czule ob­ją­łem na­czy­nie i scho­wa­łem za pazuchę ka­mi­zel­ki, bli­sko serca.

Kamizelka nie ma pół. Nie bardzo wiem, jak można wsadzić lampę za pazuchę kamizelki.

Za SJP PWN: poła «dolny fragment jednej z dwóch części ubioru rozpinającego się z przodu» zanadrze/ pazucha daw. «miejsce pod wierzchnim ubraniem na piersi»

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja też niestety zrozumiałam dopiero po przeczytaniu komentarza. Czytało się dobrze :-)

It's ok not to.

Hej, Reg!

 

Byłem przekonany, że kiedyś te poły sprawdzałem, ale jak widać zwiódł mnie umysł, albo przekręcił ścieżkę myślową. W każdym razie poprawione, dziękuję!

A co do chowania lampy za pazuchę kamizelki, to już Dżinna w tym głowa oraz kwestia wielkości lampy i samego dżinna. Ale rozumiem wątpliwości.

Dziękuję za wizytę i uwagi!

 

Hej, DogsDumpling!

 

Cieszę się, że czytało się dobrze. I zapewne krótko ;) Dzięki, że wpadłaś!

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Bardzo proszę, Krokusie, miło mi, że mogłam się przydać.

 

A co do chowania lampy za pazuchę kamizelki, to już Dżinna w tym głowa oraz kwestia wielkości lampy i samego dżinna.

Nadal nie jestem przekonana. Kamizelka to ubiór noszony dość blisko ciała. W zanadrzu kamizelki mogłabym schować co najwyżej malutką zapalniczkę, ale nie schowałabym lampy. Dlatego cieszę się, Krokusie, że przyjmujesz moje wątpliwości ze zrozumieniem. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cóż, ja też zrozumiałem dopiero po przeczytaniu komentarzy. Ale czytało się dobrze :)

Known some call is air am

Cześć!

Musiałam przeczytać trzy razy, żeby załapać o co tu chodzi, ale widzę po komentarzu, że odgadłam poprawnie :). Natomiast nie zagrała mi ta porcelana, bo przy pierwszym czytaniu wyobraziłam sobie odruchowo filiżankę i to mi utrudniło odbiór. Takie lampy chyba były zrobione z jakiegoś stopu?

A ja zrozumiałam. Acz zgrzyta mi porcelanowość lampy. Zawsze myślałam, że ona była z metalu. Porcelana w ogóle słabo komponuje się z tradycyjnym światem arabskim.

No, równouprawnienie to równouprawnienie. Tylko czy babka potrafi tak spełniać życzenia?

Babska logika rządzi!

Hej, Reg!

Nawet nieprzekonaną, zawsze miło Cię widzieć ;) A co do kamizelki, to znam jednego czarodzieja, który zmieściłby za pazuchą znacznie więcej…

 

Hej, Outta!

Cieszy mnie, że dobrze się czytało, nawet jeśli to tylko sto słów.

 

Hej, Alicella!

Dziękuję za cierpliwość ;) i cieszę się, że odgadłaś moje założenie. To fakt, że dżinna zazwyczaj przedstawia się z lampą metalową, najczęściej złotą, albo pozłacaną. Chciałem nieco odejść od klimatów orientalnych, ale chyba niesłusznie – w krótkim tekście lepiej zagrać utrwalonymi wyobrażeniami, niż próbować kreować coś na swój sposób.

 

Hej, Finkla!

Fajnie, że odgadłaś, cieszy mnie to :) Tak jak wyżej napisałem, próbowałem zagrać nieco naprzeciw stereotypom, ale chyba nie tędy droga w drabblach.

Równouprawnienie… cóż…

– Jakie są twoje trzy życzenia?

– Chciałbym mieć czarne BMW…

– Och, czarne. Myślałam, że poprosisz o czerwone.

– Ale to moje życzenie!

– No już dobrze, dobrze.

– I chciałbym być… ej, no dostałem czerwone…

– Dostałeś? Dostałeś! To czego narzekasz?!

Przepraszam, jeśli ktoś odczuje, że zbytnio poleciałem stereotypami. Bardziej poleciałem własnym doświadczeniem małżeńskim.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

To jedna sprawa. Druga, że na niektóre rzeczy może jej braknąć sił. Rozpirzenie wrogów, wybudowanie pałacu, takie tam…

Babska logika rządzi!

A co do kamizelki, to znam jednego czarodzieja, który zmieściłby za pazuchą znacznie więcej…

Ech, Krokusie, są i tacy czarodzieje, którzy nawet patrząc w sufit potrafią doznać natchnienia i niejedną powieścią ucieszyć czytelników. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

#JustAlmightyThings

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Reg,

Uwielbiam i szanuję wszystkich czarodziejów słowa ;)

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Rozumiem, Krokusie, że skoro uwielbiasz i szanujesz wszystkich czarodziejów słowa, to pewnie zdarza się, że z pełnym szacunkiem wpadasz także w samouwielbienie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg,

Samouwielbienie to nie dla… Ej, ale… <swym licem rozświetla okolicę na czerwono>

och… :D

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Domyślam się, Krokusie, że to wrodzona skromność kazała Ci się zarumienić. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, 

Nie wiem co to było, ale sąsiedzi dzisiaj dziwnie na mnie patrzą.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cóż, nie dziwi mnie to, wszak zobaczyli czarodzieja słowa. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dobrze, że różdżkę schowałem.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Bardzo dobrze. Choć nie przypuszczam, żebyś miał zwyczaj wychodzić z domu, z różdżką wystawioną na widok publiczny…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie, nie. Zawsze chowam pióro wraz z kałamarzem na samo dno plecaka ;)

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Widzę, że jesteś ostrożny. Bacz jeno, aby kałamarz był zawsze dobrze zakoreczkowany, tak by inkaust nie mógł z niego wychlupnąć i zapaskudzić plecaczka. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zawszem ostrożny, ale gdy w grę wchodzi kałamarz, to jestem prawdziwym kardiochirurgiem ostrożności! No i pióro. Pióro zawsze trzymam w tekturowej tubie. No może tubce. Co jak co, ale zapaskudzić plecaczka nie dam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

I to jest słuszne podejście do sprawy. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fajnie się czytało. Nie wiem, co tu dodać, bo i tekścik krótki. Może jedynie się pochwalę, że udało mi się pojąć bez czytania komentarzy :D

Hej, Bjkpsrz!

 

Tyś mą nadzieją i opoką. W Tobie mam upodobanie ;) Cieszę się z Twoich wrażeń po tekście, dzięki za wizytę i komentarz!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Witaj.

A ja, przeczytawszy tytuł, od razu skojarzyłam z “Liliami” Mickiewicza i pilnie oczekiwałam okrutnego zabójstwa. devillaugh

W sumie tak właśnie odebrałam tekst: bohater, doznawszy od damy swego serca zbyt wiele, umieścił za pomocą magii ją/jej duszę/jej ciało/jej pamięć/ślad po niej … w trzymanej teraz filiżance. 

 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Hej, Bruce!

 

Nie mnie równać do Wieszcza ;) Jak się poczuję, to i może zamorduję ;)

Filiżanka wyszła mi w Twojej głowie niezamierzenie, ale wiem skąd się tam wzięła ;)

Dziękuję Ci za wizytę i komentarz, zawsze dobrze Cię widzieć!

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cała przyjemność po mojej stronie, Krokusie. :)

Dziękuję, wzajemnie, udanej niedzieli. :)

Pecunia non olet

Hej, Mortecius!

 

Oj, jak porcelana zgrzyta to zazwyczaj po tym jak popęka ;) Drabble’owa nauka dla mnie odebrana, jeszcze tu wrócę z innymi stusłówkami i postaram się nie powielać błędów.

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Jak dobrze być takim zdolnym… dżinem/autorem. 

Cześć, Misiu!

O mały włos bym Cię przeoczył! Dżin się tutaj wysforował na całkiem dobrą pozycję ;)

 

A ja widzę, że trwasz w postanowieniu przeczytania wszystkich drabbli na portalu :P dużo Ci jeszcze zostało? :D

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Hej Kuskusie!

 

Też początkowo nie potrafiłam załapać, choć podejrzenia miałam dobre. Jednak bez komentarzy nie zdobyłabym pewności ;P 

Fajny pomysł, ale szkoda kobiety, w lampie musi być nudno ;/

 

Dziękuję za lekturę!

Widzę, że Misiu dobrze poleca :D

 

Cześć, Gruszel!

A widzisz, było trzeba się trzymać tej intuicji! Jak tak patrzę na te ćmy i inne cholerstwo, co mi się przy lampie kręci, to chyba musi tam być mega ciekawie…

 

Dzięki za wizytę i komentarz!

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

:-) Nawet dżinn powinien, wydaje mi się, traktować kobiety z większą wyrozumiałością. :-)

Mnie też porcelana nie zagrała, bo kierowała ku filiżance, a nie lampie, cudownej zresztą.

Niezłe.

Cześć, Adamie!

Powinien! I któż go później osądzi?!

Cieszę się, że niezłe mimo zgrzytu ;)

 

Dzięki za wizytę i komentarz!

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Nowa Fantastyka