Role się odwróciły. Pan za panią, pani za pana. Ot, ironia losu. Przyłożyłem nadgarstek do porcelany i już miałem nim ruszyć, już przestała ziębić, już miałem potrzeć gładkie naczynie, ale…
„Nie, nie opuścisz mnie aż do śmierci” – pomyślałem, uśmiechając się do siebie.
Cieszyłem oczy pastelową, matową bielą, obracałem w dłoniach. Po powierzchni biegał cień, jakby dym ze zgaszonej nagłym podmuchem świeczki.
„Tak, ja też krzyczałem, tam ze środka. Ale nie, tutaj nic nie słychać, najdroższa”.
Czule objąłem naczynie i schowałem za pazuchę kamizelki, blisko serca.
„Nie opuszczę cię aż do śmierci”.
W końcu dżinn nie rozstaje się ze swoją lampą.
Hej ;)
Niby kumam, a jednak nie kumam…
To znaczy sam pomysł na twist i powiązanie uczuciowe między dżinem a jego lampą fajne, tylko jakoś nie do końca wiem, dlaczego obróciły się role. Lampa stała dżinem a dżin lampą, czy jak?
Hej, Realuc!
Tak sobie na to patrzę i, kurka, faktycznie można mieć wątpliwości ;) Zamysłem było uwięzienie w lampie kobiety-właściciela lampy. To dość nowa funkcjonalność dżinnów, mogłeś jeszcze o niej nie słyszeć.
Pozdrawiam!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
A, ok. Teraz czaję ;)
Nie zrozumiałam. Wzmianka w komentarzu nieco rozjaśniła sprawę, ale nie przekonała.
Czule objąłem naczynie i schowałem za poły kamizelki, blisko serca. –> Czule objąłem naczynie i schowałem za pazuchę kamizelki, blisko serca.
Kamizelka nie ma pół. Nie bardzo wiem, jak można wsadzić lampę za pazuchę kamizelki.
Za SJP PWN: poła «dolny fragment jednej z dwóch części ubioru rozpinającego się z przodu» zanadrze/ pazucha daw. «miejsce pod wierzchnim ubraniem na piersi»
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Ja też niestety zrozumiałam dopiero po przeczytaniu komentarza. Czytało się dobrze :-)
It's ok not to.
Hej, Reg!
Byłem przekonany, że kiedyś te poły sprawdzałem, ale jak widać zwiódł mnie umysł, albo przekręcił ścieżkę myślową. W każdym razie poprawione, dziękuję!
A co do chowania lampy za pazuchę kamizelki, to już Dżinna w tym głowa oraz kwestia wielkości lampy i samego dżinna. Ale rozumiem wątpliwości.
Dziękuję za wizytę i uwagi!
Hej, DogsDumpling!
Cieszę się, że czytało się dobrze. I zapewne krótko ;) Dzięki, że wpadłaś!
Pozdrawiam!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Bardzo proszę, Krokusie, miło mi, że mogłam się przydać.
A co do chowania lampy za pazuchę kamizelki, to już Dżinna w tym głowa oraz kwestia wielkości lampy i samego dżinna.
Nadal nie jestem przekonana. Kamizelka to ubiór noszony dość blisko ciała. W zanadrzu kamizelki mogłabym schować co najwyżej malutką zapalniczkę, ale nie schowałabym lampy. Dlatego cieszę się, Krokusie, że przyjmujesz moje wątpliwości ze zrozumieniem. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Cóż, ja też zrozumiałem dopiero po przeczytaniu komentarzy. Ale czytało się dobrze :)
Known some call is air am
Cześć!
Musiałam przeczytać trzy razy, żeby załapać o co tu chodzi, ale widzę po komentarzu, że odgadłam poprawnie :). Natomiast nie zagrała mi ta porcelana, bo przy pierwszym czytaniu wyobraziłam sobie odruchowo filiżankę i to mi utrudniło odbiór. Takie lampy chyba były zrobione z jakiegoś stopu?
A ja zrozumiałam. Acz zgrzyta mi porcelanowość lampy. Zawsze myślałam, że ona była z metalu. Porcelana w ogóle słabo komponuje się z tradycyjnym światem arabskim.
No, równouprawnienie to równouprawnienie. Tylko czy babka potrafi tak spełniać życzenia?
Babska logika rządzi!
Hej, Reg!
Nawet nieprzekonaną, zawsze miło Cię widzieć ;) A co do kamizelki, to znam jednego czarodzieja, który zmieściłby za pazuchą znacznie więcej…
Hej, Outta!
Cieszy mnie, że dobrze się czytało, nawet jeśli to tylko sto słów.
Hej, Alicella!
Dziękuję za cierpliwość ;) i cieszę się, że odgadłaś moje założenie. To fakt, że dżinna zazwyczaj przedstawia się z lampą metalową, najczęściej złotą, albo pozłacaną. Chciałem nieco odejść od klimatów orientalnych, ale chyba niesłusznie – w krótkim tekście lepiej zagrać utrwalonymi wyobrażeniami, niż próbować kreować coś na swój sposób.
Hej, Finkla!
Fajnie, że odgadłaś, cieszy mnie to :) Tak jak wyżej napisałem, próbowałem zagrać nieco naprzeciw stereotypom, ale chyba nie tędy droga w drabblach.
Równouprawnienie… cóż…
– Jakie są twoje trzy życzenia?
– Chciałbym mieć czarne BMW…
– Och, czarne. Myślałam, że poprosisz o czerwone.
– Ale to moje życzenie!
– No już dobrze, dobrze.
– I chciałbym być… ej, no dostałem czerwone…
– Dostałeś? Dostałeś! To czego narzekasz?!
Przepraszam, jeśli ktoś odczuje, że zbytnio poleciałem stereotypami. Bardziej poleciałem własnym doświadczeniem małżeńskim.
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
To jedna sprawa. Druga, że na niektóre rzeczy może jej braknąć sił. Rozpirzenie wrogów, wybudowanie pałacu, takie tam…
Babska logika rządzi!
A co do kamizelki, to znam jednego czarodzieja, który zmieściłby za pazuchą znacznie więcej…
Ech, Krokusie, są i tacy czarodzieje, którzy nawet patrząc w sufit potrafią doznać natchnienia i niejedną powieścią ucieszyć czytelników. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
#JustAlmightyThings
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Reg,
Uwielbiam i szanuję wszystkich czarodziejów słowa ;)
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Rozumiem, Krokusie, że skoro uwielbiasz i szanujesz wszystkich czarodziejów słowa, to pewnie zdarza się, że z pełnym szacunkiem wpadasz także w samouwielbienie. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Reg,
Samouwielbienie to nie dla… Ej, ale… <swym licem rozświetla okolicę na czerwono>
och… :D
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Domyślam się, Krokusie, że to wrodzona skromność kazała Ci się zarumienić. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Reg,
Nie wiem co to było, ale sąsiedzi dzisiaj dziwnie na mnie patrzą.
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Cóż, nie dziwi mnie to, wszak zobaczyli czarodzieja słowa. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dobrze, że różdżkę schowałem.
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Bardzo dobrze. Choć nie przypuszczam, żebyś miał zwyczaj wychodzić z domu, z różdżką wystawioną na widok publiczny…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Nie, nie. Zawsze chowam pióro wraz z kałamarzem na samo dno plecaka ;)
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Widzę, że jesteś ostrożny. Bacz jeno, aby kałamarz był zawsze dobrze zakoreczkowany, tak by inkaust nie mógł z niego wychlupnąć i zapaskudzić plecaczka. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Zawszem ostrożny, ale gdy w grę wchodzi kałamarz, to jestem prawdziwym kardiochirurgiem ostrożności! No i pióro. Pióro zawsze trzymam w tekturowej tubie. No może tubce. Co jak co, ale zapaskudzić plecaczka nie dam!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
I to jest słuszne podejście do sprawy. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Fajnie się czytało. Nie wiem, co tu dodać, bo i tekścik krótki. Może jedynie się pochwalę, że udało mi się pojąć bez czytania komentarzy :D
Hej, Bjkpsrz!
Tyś mą nadzieją i opoką. W Tobie mam upodobanie ;) Cieszę się z Twoich wrażeń po tekście, dzięki za wizytę i komentarz!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Witaj.
A ja, przeczytawszy tytuł, od razu skojarzyłam z “Liliami” Mickiewicza i pilnie oczekiwałam okrutnego zabójstwa.
W sumie tak właśnie odebrałam tekst: bohater, doznawszy od damy swego serca zbyt wiele, umieścił za pomocą magii ją/jej duszę/jej ciało/jej pamięć/ślad po niej … w trzymanej teraz filiżance.
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Hej, Bruce!
Nie mnie równać do Wieszcza ;) Jak się poczuję, to i może zamorduję ;)
Filiżanka wyszła mi w Twojej głowie niezamierzenie, ale wiem skąd się tam wzięła ;)
Dziękuję Ci za wizytę i komentarz, zawsze dobrze Cię widzieć!
Pozdrawiam!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Cała przyjemność po mojej stronie, Krokusie. :)
Dziękuję, wzajemnie, udanej niedzieli. :)
Pecunia non olet
Hej, Mortecius!
Oj, jak porcelana zgrzyta to zazwyczaj po tym jak popęka ;) Drabble’owa nauka dla mnie odebrana, jeszcze tu wrócę z innymi stusłówkami i postaram się nie powielać błędów.
Pozdrawiam!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Jak dobrze być takim zdolnym… dżinem/autorem.
Cześć, Misiu!
O mały włos bym Cię przeoczył! Dżin się tutaj wysforował na całkiem dobrą pozycję ;)
A ja widzę, że trwasz w postanowieniu przeczytania wszystkich drabbli na portalu :P dużo Ci jeszcze zostało? :D
Pozdrówka!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Hej Kuskusie!
Też początkowo nie potrafiłam załapać, choć podejrzenia miałam dobre. Jednak bez komentarzy nie zdobyłabym pewności ;P
Fajny pomysł, ale szkoda kobiety, w lampie musi być nudno ;/
Dziękuję za lekturę!
Widzę, że Misiu dobrze poleca :D
Cześć, Gruszel!
A widzisz, było trzeba się trzymać tej intuicji! Jak tak patrzę na te ćmy i inne cholerstwo, co mi się przy lampie kręci, to chyba musi tam być mega ciekawie…
Dzięki za wizytę i komentarz!
Pozdrówka!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
:-) Nawet dżinn powinien, wydaje mi się, traktować kobiety z większą wyrozumiałością. :-)
Mnie też porcelana nie zagrała, bo kierowała ku filiżance, a nie lampie, cudownej zresztą.
Niezłe.
Cześć, Adamie!
Powinien! I któż go później osądzi?!
Cieszę się, że niezłe mimo zgrzytu ;)
Dzięki za wizytę i komentarz!
Pozdrówka!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.