- Opowiadanie: dawidiq150 - Koluks

Koluks

Wielkie podziękowanie dla Ambush. Bardzo fajnie mi się z Tobą pracowało. Betowanie dało mojemu opowiadaniu bardzo dużo. Masa błędów została zlikwidowana.

Opowiadanie nie jest długie, zapraszam więc do przeczytania. Ambush jeszcze raz bardzo dziękuję!!!

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Koluks

Miałem ciekawe życie, więc postanowiłem spisać krótki dzienniczek. Chciałem stworzyć dokument opisujący niezwykłą historię, którą czytać będą moje wnuki i jak da Bóg wnuki ich wnuków… a także inne rozumne istoty nie mojego gatunku ale o tym za chwilę.

Moje imię to Brax „482,472”. Urodziłem się na północnym biegunie planety o nazwie Koluks. Szczęśliwe życie prowadzi tu trzysta milionów istot mojej rasy. Podzieleni jesteśmy na trzy rodzaje, z których każdy posiada inną charakterystyczną dla siebie budowę ciała, cechy charakteru i inteligencję.

Liczba „482,472” jest pewnego rodzaju identyfikatorem i oznacza temperaturę mojego ciała, nie ma dwóch osobników mojego gatunku o takiej samej temperaturze.

Wiem, że to nieskromne, ale uważam się za wyjątkowo inteligentnego Koluksjanina. W dzieciństwie, gdy moi koledzy bawili się zabawkami, ja interesowałem się psychologią i historią świata.

Męczyłem rodziców pytaniami w stylu „jak powstał świat”, „czy w kosmosie istnieje inne życie” albo „kim jest Bóg”? Lecz tata tylko uśmiechał się, zadowolony z tego, że jestem taki ciekawy świata. Mama natomiast mówiła, że wszystkiego dowiem się w szkole.

A tam, ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu odpowiedzi na interesujące mnie pytania podane zostały ogólnikowo, albo w ogóle ich nie było. Traciłem też czas na jakieś głupie zabawy, które cieszyły moich rówieśników, lecz nie mnie. Dopiero, gdy zaczęto uczyć czytania, miałem po co chodzić do szkoły. Bardzo szybko się tego nauczyłem, od teraz mogłem czerpać tę tak bardzo pożądaną przeze mnie wiedzę z książek.

 

&&&

 

Po skończeniu szkoły rozpocząłem studia na kierunku „wynalazczość i nowinki techniczne” dział niezwykle ciekawy, ale i też dla wielu bardzo trudny. Powiem wam, że nie mogłem lepiej wybrać. Gdy zbliżałem się ku jego ukończeniu, jakiś naukowiec obliczył, co niedługo potwierdzili także inni, że w przeciągu kilkudziesięciu lat zabraknie nam niezbędnych do życia surowców.

Nasza społeczność skolonizowała wyłączne biegun, gdyż do życia potrzebowaliśmy ekstremalnie niskich temperatur. Ograniczało nam to możliwość eksplorowania pozostałych obszarów naszej planety.

Liczne zespoły badawcze, bezskutecznie szukały rozwiązania tego problemu. Ja obrałem sobie za cel stworzenie ubrania ochronnego, w którym można by było się poruszać w zbyt wysokiej temperaturze otoczenia. Po wielu porażkach i nieudanych eksperymentach, w końcu go stworzyłem – chłodzony kombinezon.

Wynalazek był tak doskonały, że zaczęto go masowo produkować i używać. Po niedługim czasie moja rasa ruszyła w podróż na południe, a ja w nagrodę dowodziłem zawsze drużyną, która pierwsza szła w nieznany teren. Pełniłem rolę odkrywcy, badaniami znalezisk zajmowali się inni. Napotkaliśmy niezwykłe gatunki zwierząt i roślin, żyjących w tym gorącym klimacie. Uwierzcie mi to było cudowne.

 

&&&

 

Technologia, zastosowana przy konstruowaniu kombinezonu, okazała się przydatna do budowy baz chroniących przed gorącem. Pozwoliło to posuwać się coraz dalej i dalej.

Mijał czas, a my zapuszczaliśmy się jeszcze bardziej w głąb nieznanego lądu. Pewnego dnia stało się coś niezwykłego. Razem z moją grupą natrafiłem na ślady jakiejś wymarłej cywilizacji.

Słowo „ślady” nie jest tu jednak właściwie. Znaleźliśmy olbrzymie opuszczone miasto. Metropolia została porzucona i nie było żadnej wskazówki dlaczego. W środku wielkich, rozsypujących się budynków znajdowały się cuda tak niezwykłe, że aż trudno było uwierzyć. Przyrządy różnego kształtu i nieznanego przeznaczenia, teraz obrośnięte bujną roślinnością. Od razu powołane zostały dodatkowe grupy naukowców. Choć i tak każdy zdawał sobie sprawę, że badania tego wszystkiego zajmą wiele czasu i nawet przyszłe pokolenia będą nad tym pracować.

Dzięki masowo produkowanym kombinezonom, badacze, geolodzy i konstruktorzy mogli rozpocząć odkrywanie planety. Wartych zbadania, często niezwykle skomplikowanych w budowie artefaktów przybywało.

Niedługo potem znaleźliśmy miejsce bogate w potrzebne nam surowce. Ci którzy najbardziej zdawali sobie sprawę jakim zagrożeniem był ich deficyt odetchnęli z ulgą.

Mijał czas, aż któregoś dnia natrafiliśmy na nową fascynującą tajemnicę. Rzuciło to nowe światło na zagadkę, gdzie podziała się cała ta olbrzymia, bardzo rozwinięta technologicznie cywilizacja.

Tego pamiętnego dnia podczas ekspedycji już z daleka ujrzeliśmy olbrzymi, niezwykle wysoki obiekt białego koloru. Szpiczasty na czubku i rozszerzony ku dołowi. Miał duży czerwony napis w nieznanym języku, który jak się domyślałem był jego nazwą. Idąc dalej, naszym oczom ukazała się olbrzymia przestrzeń, wyrównana i płaska niczym stół. Pokrywała ją twarda substancja, którą już znaliśmy ponieważ drogi łączące opuszczone miasta były właśnie takie same.

Na tym wielkim placu stały różne maszyny, większe i mniejsze, lecz one nie były nowością spotkaliśmy je już wcześniej.

Widząc wielką machinę ja i większość moich kolegów doszliśmy do wniosku, że właśnie dzięki takim cudom opuszczono Koluksa. Ci, co tu żyli uciekli w kosmos. Nie wiedzieliśmy jednak dlaczego. Również nie wiedzieliśmy czemu olbrzymi wehikuł nie odleciał, być może się zepsuł.

 

&&&

 

Aby dowiedzieć się całej prawdy, musieliśmy jednak jeszcze poczekać. Długo potem, gdy miałem za sobą statystycznie prawie pół życia, doszło do kolejnego wielkiego odkrycia.

Duże obszary nowego świata były już zbadane, a kartografowie stworzyli dokładne mapy, na których zaznaczyli miejsca miast i metropolii żyjącej tu kiedyś w rozkwicie obcej rasy.

Pewnego dnia, jedna z wędrujących grup odkrywców natrafiła na dziwną maszynerię. Gdy się do niej zbliżyli ujrzeli szeroki pionowy tunel ciągnący się w głąb ziemi, a maszyneria okazała się kolejką linową. Jakaż wielka ogarnęła wszystkich radość, gdy okazało się, że kolejką da się kierować ręcznie. Oczywiście odkrycie stało się bardzo głośne, a ja upomniałem się wtedy o obiecane mi prawo do uczestnictwa w pierwszej grupie odkrywców. Na marginesie dopowiem, że wszyscy się do tego pchali.

Kabina kolejki, była dość obszerna, zmieściło się do niej siedmiu z nas. Reszta przy pomocy wielkiego, zardzewiałego pokrętła, które po wielu ciężkich próbach w końcu udało się ruszyć zaczęła nas opuszczać do wnętrza tunelu. Trwało to bardzo długo, gdyż kolejki nie dało się szybko spuszczać. Pomyślałem, że spędzimy w tej windzie noc. Ostatecznie przyszło nam nocować w niej aż trzy. Ale było warto.

Wreszcie tunel się skończył. Po wyjściu z windy naszym oczom ukazała się olbrzymia przestrzeń. Na początku trudno mi było określić jak głęboko się znajdujemy. Ale było tu znacznie cieplej niż na powierzchni, bardzo się pociłem i niemal pływałem wewnątrz kombinezonu.

Olbrzymią salę oświetlały podłużne lampy. Świeciły one same z siebie, nie potrzebując zasilania o czym dowiedziałem się później.

W rzędach, blisko siebie znajdowały się tu tysiące niedużych kabin. Niezwykle podekscytowany podszedłem do najbliższej, by zajrzeć do środka. Wiedziałem, że ujrzę pierwotnego mieszkańca Koluksa. Nie myliłem się. Przez szybę zobaczyłem nagą istotę. Mniejszą niż ja i posiadającą tylko dwie pary kończyn.

Po zajrzeniu do wielu innych kabin zauważyłem różnicę w budowie istot i pomyślałem, że dzielą się nie tak jak my na trzy płcie tylko na dwie, choć oczywiście nie byłem tego pewny.

Powstał problem, co teraz z tym zrobić. Pokusa obudzenia, choć jednej istoty, była zbyt wielka i ustaliliśmy, że tak zrobimy. Szukając na to sposobu jeden z moich kompanów nacisnął duży przycisk, znajdujący się na ściance kapsuły. Cała nasza siódemka skupiona była wokół tej jednej kapsuły. Coś zasyczało i szyba rozsunęła się na boki. Przez chwilę nic się nie działo a my wpatrywaliśmy się w nagiego osobnika o bladej skórze.

Nagle otworzył obojga oczu, to była pierwsza jego reakcja. Następnie istota wzięła głęboki oddech i zamrugała niewidzącym wzrokiem. Potem zlustrowała nas sprawiając wrażenie, jakby nic nie rozumiała. Dziwny grymas wykrzywił jej twarz. I zauważyłem, że lekko poruszyła palcami górnych kończyn. Nikt nie wiedział co zrobić więc staliśmy czekając i drżąc z podniecenia.

Nie wiem ile czasu minęło, na pewno dużo. Wreszcie postać zaczęła wstawać. Ujrzałem, że z tyłu głowy przytwierdzony miała jakiś kabel. Tak samo w kilku miejscach na plecach. Potem gdy odsunęliśmy się robiąc jej miejsce, gdyż zaczęła wychodzić z kabiny. Kable samoczynnie odłączyły się.

Nagi osobnik rozejrzał się wokoło. Następnie spróbował coś do nas powiedzieć, ale udało mu się jedynie poruszyć ustami. Po kilku próbach zwrócił się do nas w swoim dziwne brzmiącym języku.

 

&&&

 

Oszczędzę teraz nieco szczegółów. Minęło sporo czasu, aż nauczyliśmy go naszej mowy. Lecz, gdy to się stało, opowiedział nam wreszcie co przydarzyło się jego gatunkowi, a także odpowiedział na tysiące innych pytań.

Zaczęło się od tego, że w roku dwa tysiące pięćset dwudziestym czwartym olbrzymia kometa uderzyła w słońce. Skutkiem czego średnia temperatura na planecie spadła o trzydzieści stopni. W Ziemię uderzył też deszcz meteorytów. Nie był to jednak koniec nieszczęść. W stronę słońca leciała druga kometa podobnej wielkości. Przewidywano, że to będzie koniec rasy ludzkiej na Ziemi, gdyż temperatura będzie zbyt niska do życia. Dlatego znikoma część populacji, którą wyłoniono drogą losowania odleciała i osiedliła się w kosmosie na dawno już zbudowanej arce. Potem arka ruszyła w celu znalezienia nowego domu.

Wszyscy którzy zostali, skryli się wewnątrz płaszcza Ziemi. Nie było to wcale trudne z uwagi na bardzo rozwiniętą technologię. Zahibernowani czekali na to co może stać się w przyszłości, było to lepsze niż śmierć. I stało się coś wspaniałego, kometa ominęła słońce. Ludzie mogli dalej żyć na Ziemi. Gdy pierwszy przebudzony z hibernacji to zrozumiał, zaczęło się wybudzanie ludzi.

Pozostała jeszcze kwestia jak narodził się mój gatunek. Otóż jeden z meteorytów uderzył w biegun północny. Znajdowały się na nim organizmy, które niezwykle szybko wręcz ekspresowo ewoluowały. Wspominane surowce również pochodziły z tych meteorytów.

Na tym kończę mój dzienniczek.

Brax 482, 472

Koniec

Komentarze

Coś za spokojni ci ludzie ;) 

Cześć, Dawid ;)

Niestety, nie porwało mnie. Główny problem, jaki mam z Twoim opowiadaniem jest następujący: zaczynasz tekst od sformułowania Miałem ciekawe życie, więc postanowiłem spisać krótki dzienniczek, a potem prawie nic o tym życiu nie ma, ot, kilka zbędnych informacji o szkole, studiach, a potem o wynalazku i odkryciu przeszłości planety. Historia jest bardzo mało spersonalizowana, bohater relacjonuje wydarzenia w tak suchy sposób, że zacząłem ziewać. Bohater zaznaczył, że spisuje te wspomnienia, aby zainteresować swoje wnuki i ich wnuki, ale wątpię, czy tak podana historia mogłaby faktycznie taki efekt osiągnąć.

Czytałem już kilka Twoich opowiadań i odnoszę wrażenie, że lubisz powtarzać w nich pewne schematy. W Odkryciu Wonbrachta dokonano przełomowego odkrycia, które w trybie natychmiastowym zrewolucjonizowało życie wszystkich i coś podobnego ma miejsce tutaj. Trochę nie podoba mi się łatwość i lekkość, z którą się to wszystko dzieje. Na przykład odkrycie istot w kapsułach i procedura wybudzenia, która sprowadziła się zaledwie do wciśnięcia guzika. Sam cudowny wynalazek bohatera, tak przełomowy i ważny, poprzedziłeś zaledwie zdawkowym “po wielu nieudanych próbach w końcu się udało…”. Myślę, że tekstowi dobrze by zrobiło, gdyby go sfabularyzować, stworzyć jako osobne sceny, urywki z życia postaci, jego wspomnienia, dodać elementy osobiste, jakieś emocje i tak dalej :P 

Technicznie wraz z Ambush spisaliście się na medal, bo rażących niedociągnięć nie ma i tekst nie boli :D Brakuje jednak przecinków, a te postawione czasami są całkowicie zbędne, ale nie łapankowałem, bo nie jestem mistrzem interpunkcji i nie chcę bardziej namieszać. Bardzo często używasz sformułowań takich jak niesamowite, fascynujące, ważne i tak dalej, ale to bardziej zapewnienie, czytelnik musi Ci wierzyć na słowo. Może warto byłoby pomyśleć w przyszłości, jak sprawić, aby odbiorca opowiadania faktycznie zrozumiał, że dane zjawisko było niesamowite, bez bicia go po głowie łopatą? Czasami takie monumentalne słownictwo przynosi skutek odwrotny od zamierzonego. 

 

Kilka uwag odnośnie rzeczy, które jakoś mocniej rzuciły się w oczy:

 

Po skończeniu szkoły rozpocząłem studia na kierunku „wynalazczość i nowinki techniczne” dział niezwykle ciekawy, ale i też dla wielu bardzo trudny.

Postawiłbym kropkę przed działem. Po skończeniu szkoły rozpocząłem studia na kierunku “wynalazczość i nowinki techniczne”. Dział niezwykle ciekawy, ale i też dla wielu bardzo trudny.

 

Gdy zbliżałem się ku jego ukończeniu, jakiś naukowiec obliczył, co niedługo potwierdzili także inni, że w przeciągu kilkudziesięciu lat zabraknie nam niezbędnych do życia surowców.

Nasza społeczność skolonizowała wyłączne biegun, gdyż do życia potrzebowaliśmy ekstremalnie niskich temperatur.

Powtórzenie. Skasowałbym pierwsze do życia. Dodatkowo literówka, powinno być wyłącznie.

I w ogóle jakich surowców? Wiemy, że opisywane istoty różnią się od nas, chociażby przez wzgląd na umiłowanie niskich temperatur, może warto byłoby sprecyzować, czego dokładnie potrzebowali do życia :P Takie proste surowce jak dla mnie sprawiają wrażenie bylejakości.

Zastanawiam się też, czy ekstremalnie niskie temperatury faktycznie są ekstremalnie niskie dla osobników, którzy nie znają życia w innych temperaturach. Ekstremalnie niskie mogłyby być z naszej, ludzkiej perspektywy, dla nich są po prostu normalne i zwykłe :P

 

Ograniczało nam to możliwość eksplorowania pozostałych obszarów naszej planety.

Wywaliłbym oba zaimki, są całkowicie zbędne. Wiadomo, komu ograniczyło możliwość i wiadomo, że chodzi o ich planetę. 

 

W rzędach, blisko siebie znajdowały się tu tysiące niedużych kabin.

Wiadomo, że tu. Do wywalenia :P

 

Zaczęło się od tego, że w roku dwa tysiące pięćset dwudziestym czwartym olbrzymia kometa uderzyła w słońce.

Czy Słońce jako ciało niebieskie nie powinno być pisane wielką literą? Błąd powtarza się także dalej. Dodam, że Ziemię piszesz jak należy.

 

Dlatego znikoma część populacji, którą wyłoniono drogą losowania odleciała i osiedliła się w kosmosie na dawno już zbudowanej arce. Potem arka ruszyła w celu znalezienia nowego domu.

Z tego fragmentu wynika, że znikoma część populacji odleciała i osiedliła się w kosmosie na arce, a potem arka wyruszyła w celu znalezienia nowego domu. Napisałbym to tak: Dlatego znikoma część populacji, wyłoniona w drodze losowania, odleciała na dawno już zbudowanej arce w kosmos, by znaleźć nowy dom. 

 

Pozdro,

Amon

AmonRa dzięki!!! Niezwykle jestem wdzięczny za taką szczegółową ocenę!!! Powiem ci, że od razu naszła mnie chęć pisania dalej (bo aktualnie piszę dwa opowiadania) i nie robienia tych samych błędów :)

 

Naprawdę postaram się bardziej następnym razem. Ciągle tak mówię ale uważam, że lepiej mi idzie niż wcześniej naprawdę ostatnio poczułem, że wzrosła mi inteligencja.

 

Powiem ci, że cierpię na nerwicę (choć to wyłącznie moja diagnoza) jak pogram za dużo na PS4 albo kompie tzn. kilka godzin. To tak się przejmuję, że straciłem czas. Zamiast grania mogłem np. coś napisać, albo poczytać. :( Nie jest to przyjemne ale mam taką przypadłość. Też tak może masz?

 

Tak więc jeszcze raz dzięki za przeczytanie i recenzję. Będę walczył dalej :)

 

Pozdr.

 

A jeszcze ci dopiszę tylko.. Ja właściwie to nie gram dużo tylko jak w jakąś strategię to daje sobie zawsze wysoki poziom trudności i męczę godzinami a teraz sądzę, że w niektórych grach strategicznych na wysokim poziomie trudności po prostu się wygrać nie da. Komputer zdobywa przewagę coraz bardziej i bardziej i nie da się go dogonić ani przegonić. :)

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, bardzo się cieszę, że moja opinia motywuje Cię do dalszej pracy ;) Odnoszę wrażenie, że starasz się przy każdym opowiadaniu i ogólnie wkładasz w swoje teksty dużo serca, ale czasami piszesz na chybcika, niekiedy rezygnujesz nawet z bety, nie możesz się doczekać, aby pokazać swoje dzieło światu, co nie zawsze pomaga. Fajnie, że się rozwijasz i super, że pisanie sprawia Ci tyle radochy. A że wychodzi raz lepiej, raz gorzej – no cóż, tak po prostu jest. Kiedyś zajrzałem do jednego z Twoich pierwszych tekstów na portalu no i, co tu dużo ukrywać, postęp jest widoczny.

 

Zamiast grania mogłem np. coś napisać, albo poczytać. :( Nie jest to przyjemne ale mam taką przypadłość. Też tak może masz?

 

Też tak kiedyś miałem. Wydawało mi się, że zamiast marnotrawić czas można robić mnóstwo innych pożytecznych rzeczy, ale po jakimś czasie wbiłem sobie do pustego łba, że czas na odpoczynek i “odmóżdżenie” jest równie ważny, jak czas poświęcony na rzeczy “ważne” :P Trzeba po prostu wyluzować, dla zdrowia psychicznego trzeba znaleźć jakiś punkt środka i iść naprzód. 

 

Pzdr,

Amon

AmonRa dość dawno temu, nawet nie pamiętam kiedy wydałem pierwszy zbiór swoich opowiadań! I teraz tak się tego wstydzę, że kiedy o tym myślę niemal zielenieję na twarzy. Bo to poszło w świat, nawet krewnej mieszkającej w Ameryce wysłałem kilka egzemplarzy.

 

A to jest naprawdę masakra chyba nie muszę ci tego mówić.

Jestem niepełnosprawny...

Hej, Dawidiq!

 

W pierwszym zdaniu powiedziałeś nam, że to będzie dziennik i… to był dziennik. Także z jednej strony obietnica spełniona, ale niestety zabrakło w tym emocji. Przeleciałem wzrokiem komentarz AmonRa i widzę, że już zwracał Ci uwagę, że sporo mówisz, ale mało pokazujesz. Nie ukrywam, że lubię krótkie formy w krótkiej formie (10 tys. znaków? Czytam!), ale masz opowieść do rozwinięcia w znacznie dłuższy tekst.

Impulsem do ruszenia tyłka z bieguna był brak surowców, ale ten cel szybko został osiągnięty. Także napięcie, nawet jeśli dygnęło, to szybko opadło. Jedynym celem bohatera jest ciekawość, zatem brakuje stawki. Nie ma ryzyka, nie ma emocji. Mam też wrażenie, że rasa bohatera przewyższa technologicznie znalezionych ludzi – znów: brak ryzyka. Trochę jakbyś znalazł śpiącego ratlerka i trącił go kijem – jedyne co Ci grozi, to że na Ciebie naszczeka. A co jakbyś trącił kijem śpiącego smoka? Ale wiesz, takiego Smauga, a nie Tabalugę.

Polecam posłuchać podcastów Ewy Madeyskiej, w tym kontekście szczególnie tych o celu i stawce.

Działaj dalej!

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cześć :)

 

Technicznie jest całkiem nieźle, choć zdarza się nieco niedociągnięć.

Podałeś tekst w formie dziennika, spoko, kombinowanie z formą jest dobre. Ale ten dziennik jakiś skrótowy jest, bo to nie dziennik, tylko pojedyncza, ogólnikowo zarysowana historia z życia rasy bohatera, w której protagonista pełni rolę obserwatora, lecz nie komentatora tego, co się wokół niego działo przez ostatnie x lat.

Pomysł jest OK, choć twist nie zaskoczył, bo wcześniej wiele sygnałów, że ta planeta to Ziemia. Nie wiem też jak ma się uderzenie w słońce dużego obiektu z punktu widzenia fizyki, czy to co opisujesz jest możliwe. Musiałby tutaj fiyzk111 albo ślimak, lub inny ktoś oblatany w fizyce zajrzeć.

Co najbardziej razi, to pewna niespójność logiczna na końcu. Ludzie schowali się do płaszcza Ziemi, tak? I co, dali się wszyscy zamrozić w jakichś komorach rodem z Matriksa, bez dozoru chociażby zaawansowanej AI? Na co liczyli? Że kiedyś, w bliżej nieokreślonej przyszłości, ktoś przyjdzie i wdusi jeden z guzików na którejś z komór? Nieee, to nie bangla, Dawidzie. A ci co odlecieli? Nie zaczekali na tej arce, żeby sprawdzić, czy w słońce walnie ten drugi meteor? Tylko sobie polecieli, pewni, że ich wyliczenia są słuszne, nie czekając na to, czy Ziemia nadal będzie się nadawała do zamieszkania. Polecieli i nie zostawili żadnych sond, satelit czy czegokolwiek innego, co łączyłoby ich z macierzystą planetą? Chociażby tylko w celach stricte badawczych? Nie kupuję tego, bo te końcowe wyjaśnienia nie bardzo się chcą trzymać reszty.

 

Poniżej kilka powazniejszych, zauważonych usterek.

 

Bardzo szybko się tego nauczyłem, od teraz mogłem czerpaćtak bardzo pożądaną przeze mnie wiedzę z książek.

Przekreślone do usunięcia.

 

Liczne zespoły badawcze, bezskutecznie szukały rozwiązania tego problemu. Ja obrałem sobie za cel stworzenie ubrania ochronnego, w którym można by było się poruszać w zbyt wysokiej temperaturze otoczenia.

Jak wyżej.

 

Po wielu porażkach i nieudanych eksperymentach, w końcu go stworzyłem – chłodzony kombinezon.

Niezgrabnie to brzmi.

 

 

Po niedługim czasie moja rasa ruszyła w podróż na południe, a ja w nagrodę dowodziłem zawsze drużyną, która pierwsza szła w nieznany teren.

Drużyną? To nie erpegie, Dawid :) Może “ekspedycją”? I szła? Może wyruszała byłoby lepsze, bo oni chyba nie szli na piechotę,.

 

Napotkaliśmy niezwykłe gatunki zwierząt i roślin, żyjących w tym gorącym klimacie. Uwierzcie mi to było cudowne.

 

może “w gorętszym klimacie”? Ostatnie zdanie wywaliłbym, bo dziwne i niczemu nie służy.

 

Razem z moją grupą natrafiłem na ślady jakiejś wymarłej cywilizacji.

Może “ślady dawno wymarłej”?

 

Rzuciło to nowe światło na zagadkę, gdzie podziała się cała ta olbrzymia, bardzo rozwinięta technologicznie cywilizacja.

Przekreślone usunąłbym, a “bardzo” zastąpiłbym “wysoko”.

 

Ci, co tu żyli uciekli w kosmos.

→ Ci, którzy tutaj żyli, uciekli w komos.

 

Reszta przy pomocy wielkiego, zardzewiałego pokrętła, które po wielu ciężkich próbach w końcu udało się ruszyć zaczęła nas opuszczać do wnętrza tunelu.

Co za reszta? Reszta populacji gatunku bohatera? Bo z kontekstu tak wynika.

 

Świeciły one same z siebie, nie potrzebując zasilania o czym dowiedziałem się później.

Dziwne to, trzeba by przeredagować, rozwinąć jakimś pomysłem, lub nawet całe zdanie wywalić, bo niczego nie wnosi.

 

Szukając na to sposobu jeden z moich kompanów nacisnął duży przycisk, znajdujący się na ściance kapsuły. Cała nasza siódemka skupiona była wokół tej jednej kapsuły.

Te dwa zdania można by zbić w jedno i skrócić. I serio, przy każdej kabinie był duży przycisk, który pozwalał na jej otwarcie? Takie uproszczenie rodem z kreskówek Ci wyszło trochę.

 

Wszyscy którzy zostali, skryli się wewnątrz płaszcza Ziemi. Nie było to wcale trudne z uwagi na bardzo rozwiniętą technologię. Zahibernowani czekali na to co może stać się w przyszłości, było to lepsze niż śmierć. I stało się coś wspaniałego, kometa ominęła słońce. Ludzie mogli dalej żyć na Ziemi. Gdy pierwszy przebudzony z hibernacji to zrozumiał, zaczęło się wybudzanie ludzi.

Tooizm Ci tutaj wyszedł ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

OuttaSewer następnym razem postaram się bardziej :) Musi mi się w końcu udać. Mam już bagaż rad, wiem czego brakuje moim opowiadaniom. Będzie dobrze!!!

 

Pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

Być może życie Braxa było całkiem interesujące, ale opowiedzianej historii zdecydowanie zabrakło kilku dopalaczy, aby taką tezę udowodnić. Mimo wszystko czytało się przyjemnie. Bez zgrzytów, ale i bez przesadnych zachwytów.

 

Brax jest sympatycznym narratorem i bez przeszkód można go wykorzystać jako bohatera w kolejnym, nieco podrasowanym opowiadaniu.

"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogonie." T. Rałowski

FilipWij nie będzie kontynuacji ale mam dwa rozpoczęte nowe opowiadania. Na pewno będą lepsze bo i pomysł lepszy i wykonanie! :-)

 

Dzięki za przeczytanie i komentarz.

Pozdr.

Jestem niepełnosprawny...

No cóż, Dawidzie, opisałeś wydarzenie z życia Braxa 482, 472,  a wszystkie wrażenia, których doświadczyłam podczas lektury, opisał już AmonRa, więc oburącz podpisuje się pod jego komentarzem.

Ode mnie łapanka.

 

Mia­łem cie­ka­we życie, więc po­sta­no­wi­łem spi­sać krót­ki dzien­ni­czek. ―> Dziennik pisze się na bieżąco, a to co przeczytałam to nawet nie jest pamiętnik, to raczej opisanie pewnego wydarzenia.

Proponuję pierwsze zdanie: Mia­łem cie­ka­we życie, więc po­sta­no­wi­łem spi­sać swoje wspomnienia. Oto jedno z nich.

 

po­sia­da inną cha­rak­te­ry­stycz­ną dla sie­bie bu­do­wę ciała, cechy cha­rak­te­ru i in­te­li­gen­cję. ―> Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …po­sia­da inną, właściwą dla sie­bie bu­do­wę ciała, cechy cha­rak­te­ru i in­te­li­gen­cję.

 

Gdy zbli­ża­łem się ku jego ukoń­cze­niu… ―> Raczej: Gdy zbli­ża­łem się do końca studiów

 

Ja ob­ra­łem sobie za cel stwo­rze­nie ubra­nia ochron­ne­go, w któ­rym można by było się po­ru­szać w zbyt wy­so­kiej tem­pe­ra­tu­rze oto­cze­nia. Po wielu po­raż­kach i nie­uda­nych eks­pe­ry­men­tach, w końcu go stwo­rzy­łem – chło­dzo­ny kom­bi­ne­zon. ―> Piszesz o ubraniu, które jest rodzaju nijakiego, więc: …w końcu je stwo­rzy­łem – chło­dzo­ny kom­bi­ne­zon.

 

Przy­rzą­dy róż­ne­go kształ­tu i nie­zna­ne­go prze­zna­cze­nia, teraz ob­ro­śnię­te bujną ro­ślin­no­ścią. ―> Skoro znalezione rzeczy były niewiadomego przeznaczenia, w dodatku skrywała je bujna roślinność, to skąd wiadomo, że to przyrządy?

 

Idąc dalej, na­szym oczom uka­za­ła się ol­brzy­mia prze­strzeń… ―> Czy dobrze rozumiem, że idąca dalej olbrzymia przestrzeń, ukazała się patrzącym?

A może miało być: Szliśmy dalej i na­szym oczom uka­za­ła się ol­brzy­mia prze­strzeń…

 

prze­strzeń, wy­rów­na­na i pła­ska ni­czym stół. ―> Zbędne dopowiedzenie – skoro przestrzeń była płaska niczym stół, to zrozumiałe, że była równa.

Może wystarczy: …prze­strzeń pła­ska ni­czym stół.

 

Na tym wiel­kim placu stały różne ma­szy­ny, więk­sze i mniej­sze, lecz one nie były no­wo­ścią spo­tka­li­śmy je już wcze­śniej. Wi­dząc wiel­ką ma­chi­nę… ―> Powtórzenia.

Proponuję: Na rozległym placu stały różne ma­szy­ny, więk­sze i mniej­sze, lecz one nie były no­wo­ścią spo­tka­li­śmy je już wcze­śniej. Wi­dząc ogromną ma­chi­nę

 

Ci, co tu żyli ucie­kli w ko­smos. ―> Ci, którzy tu żyli, ucie­kli w ko­smos.

 

czemu ol­brzy­mi we­hi­kuł nie od­le­ciał, być może się ze­psuł. ―> postawiłabym tu pytajnik i wielokropek: …czemu ol­brzy­mi we­hi­kuł nie od­le­ciał? Być może się ze­psuł

 

Długo potem, gdy mia­łem za sobą… ―> Dużo później, gdy mia­łem za sobą

 

uj­rze­li sze­ro­ki pio­no­wy tunel cią­gną­cy się w głąb ziemi… ―> Tak się składa, że tunel jest z definicji poziomy.

Proponuję: …uj­rze­li sze­ro­ki szyb, sięgający w głąb ziemi

 

a ma­szy­ne­ria oka­za­ła się ko­lej­ką li­no­wą. ―> Obawiam się, że w głąb szybu jeździ winda, nie kolejka linowa.

 

gdy oka­za­ło się, że ko­lej­ką da się kie­ro­wać ręcz­nie. ―> …gdy oka­za­ło się, że windą da się kie­ro­wać ręcz­nie.

 

Ka­bi­na ko­lej­ki, była dość ob­szer­na… ―> Ka­bi­na windy była dość ob­szer­na

 

Wresz­cie tunel się skoń­czył. ―> Wresz­cie szyb się skoń­czył.

 

na ścian­ce kap­su­ły. Cała nasza sió­dem­ka sku­pio­na była wokół tej jed­nej kap­su­ły. ―> Nie brzmi to najlepiej.

Może: …na ścian­ce kap­su­ły, wokół której skupiliśmy się wszyscy.

 

Nagle otwo­rzył oboj­ga oczu… ―> Nagle otwo­rzył oboje oczu… Albo zwyczajnie: Nagle otworzył oczy

 

i za­mru­ga­ła nie­wi­dzą­cym wzro­kiem. ―> Mrugają powieki. Można też powiedzieć, że ktoś zamrugał oczami, ale w żaden sposób nie można zamrugać wzrokiem.

 

ol­brzy­mia ko­me­ta ude­rzy­ła w słoń­ce. Skut­kiem czego… ―> …ol­brzy­mia ko­me­ta ude­rzy­ła w Słoń­ce, skut­kiem czego…

 

W stro­nę słoń­ca le­cia­ła druga ko­me­ta… ―> W stro­nę Słoń­ca le­cia­ła druga ko­me­ta

 

to bę­dzie ko­niec rasy ludz­kiej na Ziemi, gdyż tem­pe­ra­tu­ra bę­dzie zbyt… ―> Powtórzenie.

Może: …to bę­dzie ko­niec rasy ludz­kiej na Ziemi, gdyż tem­pe­ra­tu­ra obniży się tak bardzo

 

Na tym koń­czę mój dzien­ni­czek. ―> Na tym koń­czę moje wspomnienie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy bardzo dziękuję za łapankę. Chciałem ci powiedzieć, że długo stałem w miejscu i pisałem opowiadania gorsze nawet od poprzednich. Koniec z tym. Będę dużo bardziej się starał. 

 

Zabawne, że teraz jak czytam poprawione przez Ciebie błędy niedowierzam, że mogłem je popełnić. Tak jest z zagadkami logicznymi.

Pracuję aktualnie nad dwoma opowiadaniami. Jedno piszę lewą ręką drugie prawą :) Mam ogromny bagaż rad, które będę wykorzystywał. Wiem, że to odważne tak pisać ale mam taką zasadę, że będę robił wszystko co nikomu nie zaszkodzi. Uważam się za odpornego psychicznie i jak się zatnę to wiele trudnych rzeczy potrafię zrobić zaczynając od np. powiedzenia tacie bądź mamie że ich kocham do naprawdę ekstremalnych rzeczy o których tu nie napisze bo sam się dziwię, że je zrobiłem…

Boże jak to miło, że nagle pojawia się komentarz do opowiadania, które się napisało nawet z miesiąc temu :) Jestem ci naprawdę wdzięczny i cię lubię. Chciałem ci napisać, że ostatnio dostałem świetną wręcz radę, żeby swoje opowiadanie czytać na głos. To bardzo pomaga. Od razu widać, że coś trzeszczy :)

Nie wiem co by tu jeszcze napisać w ramach rewanżu za to, że robisz mi łapanki. Chciałbym być pisarzem dla mnie to wymarzony zawód. Nic innego nie mogę robić z powodu choroby. Można się z tego śmiać. Tylko ja kktoś się naśmiewa musi zdwać sobie sprawę, że z jego zachowania też można się śmiać. Dotyczy to zwłaszcza przeciętnych ludzi. Każdy bowiem ma wady. Popatrz jak wszystko jest przez Boga świetnie stworzone. Tworząc człowieka musiał się martwić o potrzeby fizjologiczne i o potrzebę jedzenia. Jak to bardzo przypomina nasze troski.

Dzięki jeszcze raz i pozdrawiam. Podyskutujemy jeszcze :)

Jestem niepełnosprawny...

Dziękuję ci jeszcze raz!

Jestem niepełnosprawny...

Bardzo proszę, Dawidzie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy nie wiem czy czytałaś na shoutboxie jak się chwaliłem sukcesem w turnieju szachowym. Otóż w piątek znowu mam turniej. Tak więc proszę trzymaj ponownie za mnie kciuki!!! :)))

 

Mówię ci jak się cieszę bo moje nowe opowiadania będą naprawdę dużo lepsze i gwarantuję, że będą ci się podobać :)))

Jestem niepełnosprawny...

Chyba mnie Twoje, Dawidzie, “samochwalstwo” ominęło, ale choć już po czasie, serdecznie gratuluję poprzedniego sukcesu i pozostaję z nadzieją, że po piątkowym turnieju też będziesz miał się czym chwalić. Kciuki, rzecz jasna, będę trzymać.

No i cieszę się, że gwarantujesz coraz lepszą jakość opowiadań.

Powodzenia, Dawidzie! ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka