- Opowiadanie: PanCezariusz112 - Druga Strona Cienia - Rozdział 1

Druga Strona Cienia - Rozdział 1

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Druga Strona Cienia - Rozdział 1

 

Dwieście trzydziestego piątego dnia dwa tysiące sto trzydziestego siódmego roku drugiej ery zmarł król Fergus XVIII Zwycięski, tron objął jego syn Fergus XIX. Fergus XIX został zamordowany podczas ceremonii koronacji przez cienistego maga. Tożsamość zabójcy pozostaje nieznana, mistrz cienistych odmawia jakichkolwiek wyjaśnień. W stolicy doszło do zamieszek które przerodziły się w zbrojne powstanie, jak się potem okazało zorganizowane przez część miejskiej arystokracji nie przychylnej królowi i zamożniejszych mieszczan chcących zmiany ustroju na tzw „demokrację. Obwołali się mianem „Rady Obywatelskiej”. Siły rebeliantów kontrolują zachodnią część miasta za rzeką Prem przepływającą przez miasto Prem w Królestwie Prem…

Pisząc ostatnie zdanie generał Tomas Aprill głośno parsknął śmiechem. Żaden był z niego patriota i zawsze naśmiewał się z oryginalności Premskiego nazewnictwa. Ale jawnie nieszczera miłość do ojczyzny nie była jedynym powodem dlaczego reszta najwyższego wojskowego dowództwa go nie znosiła . Miał 28 lat co było zważywszy na jego stopień sporą kontrowersją. Wiek jednak nie przeszkodził mu w zrobieniu imponującej ( przynajmniej na papierze ) kariery wojskowej. W oficjalnych dokumentach widniały zasługi z przedsionkami takimi jak „pokonanie przeważających wrogich sił… odwrócenie losów bitwy… heroiczne zwycięstwo….Generał był może nie najlepszym, nie najbardziej doświadczonym, ale najsprytniejszym z Premskich dowódców. Potrafił zrobić z beznadziejnej sytuacji dogodną okazję. Na polu bitwy był niczym lis. Z resztą… nie tylko tam. Prawa jest taka że bardziej od swoich umiejętności strategicznych cenił sobie zwycięstwo bez walki. W praktyce jego osiągnięcia były owocem intryg, manipulacji i przekupstwa wśród rywali. Tomas wygrywał, lecz rzadko dokonywał tego uczciwie. Swoimi licznymi sukcesami szybko awansował w wojskowej hierarchii zajmując drugie najwyższe stanowisko z możliwych w armii Prem. Wyżej był już tylko marszałek. Lecz ten powód niechęci innych generałów był błahy w porównaniu do drugiego. Jeśli za to nie przepadali za nim. To za drugi go nienawidzili. Tomas był człowiekiem chorym psychicznie, wariatem, szaleńcem. Te nieprzyjemne określenia antagoniści rzucali za jego plecami na prawo i lewo. I mieli rację, sam Aprill też o tym wiedział, a fakt że zdawał sobie sprawę ze swojej choroby paradoksalnie tylko bardziej go w niej pogrążał. Aczkolwiek Tomasowy światopogląd był twardy niczym wielkie pancerniki pływające po morzu, niczym najlepsze zbroje ciężkiej piechoty, niczym bagnety strzelców piechoty liniowej. Powodem takiego stanu były blizny przeszłości. W jego obecności każdy o zdrowych zmysłach powstrzymywał się od jakiegokolwiek komentarza na ten temat. Chociaż prawda była taka iż podejmowanie z generałem jakiegokolwiek tematu wiązało się z pewnym niebezpieczeństwem, Tomas zabijał ludzi za rzeczy o wiele mniejsze niż dotknięcie jego czułych punktów. Furia w jaką wpadał z czasami nikomu nie znanych powodów była swoistą kulą śnieżną, rosnącą z każdą chwilą, siejącą coraz większe zniszczenie dookoła. Jego podkomendni ale także zwykli żołnierze w tym dwóch magów i trzech technomantów żywili do niego szacunek równy z paraliżującym strachem. Tak ich wyszkolił, czy raczej wytresował. To słowo było zdecydowanie bardziej adekwatne ze względu na fakt iż nienawidził ludzi, wszystkich, niezależnie od czegokolwiek. Tego natomiast owi ludzie nie wiedzieli. Każdy kto błędnie uważał że Tomas darzy go sympatią miał z jego strony coś innego, szacunek. Aprill cenił sobie kilka rodzajów ludzi. Inteligentnych, po przejściach, umiejących dbać o własny interes. Takie osobowości zaskarbiały sobie przychylne spojrzenie generała. Jednak w jego oczach każdy człowiek był śmieciem, co było efektem jego młodzieńczej traumy.

Tomas kończył właśnie list który miał być w trybie natychmiastowym dostarczony do drukarni. Pismo było skierowane do wszystkich ludzi których Rada Regencyjna ( tymczasowa oficjalna reprezentacja państwa, opozycyjna do buntowników z Rady Obywatelskiej ) uważała za wiernych monarchii. Wiedziano że po drugiej stronie rzeki „Demokraci” robią lustrzaną rzecz ( choć odbitą w krzywym zwierciadle ) z ludźmi nieprzychylnymi koronie oraz tych działających w politycznej opozycji do króla. Obydwie strony jednak zdawały się zapominać o fakcie że króla nie ma. Nie ma następcy. Najbliżsi ludzie mający prawo krwi do Permskiego tronu znajdowali się poza granicami państwa, jako efekt polityki dynastycznej rodu Fergusonów. Stryjeczny syn ciotecznej babki nie był czymś co zadowalało monarchistów, więc pewnym było że w ciągu najbliższych dni propaganda wschodniej części stolicy okrzyknie kogoś lojalnego rojalistom nowym królem Prem. Obywatele jak już potocznie przyjęło się nazywać buntowników ( sami tak o sobie mówili ) dalej natomiast będą głosić upadek monarchii i władzę dla ludu, gdzie rząd jest wybierany przez każdego mieszkańca kraju. Przypomniawszy sobie cel buntu ponownie parsknął śmiechem. – Ta cała ich demokracja będzie polegała na kupowaniu sobie głosów, a i tak garstka ludzi będzie miała realną władzę…żałosne – Pomyślał generał. Pogrążonemu w sporządzaniu pisma Tomasowi przeszkodził odgłos pukania do drzwi.

– Wejść! – Krzyknął nie odrywając wzroku od kartki.

– Porucznik Cyrus melduje się na rozkaz! – Energicznie zasalutował żołnierz.

– Jakieś wieści od dywizji trzynastej z północnego mostu? – spytał głosem podobnym do tego którym dał pozwolenie na wejście, jakby bardzo nie chciał teraz się odzywać i go to irytowało. Odpowiedziała mu kilkusekundowa cisza. Podnosząc wzrok znad papieru wycelował leżący na stole pistolet w porucznika. Szeroki uśmiech zagościł na twarzy dowódcy.

– Jakieś wieści z północnego mostu? – spytał tym razem powoli i łagodnie.

– M…Most został zdobyty przez rebeliantów – generał usunął uśmiech z twarzy i zastąpił go grymasem niczego, będącym dodatkiem do kamiennego spojrzenia wystrzelonego w stronę rozmówcy. Porucznik lekko się trząsł co Tomas dostrzegł od razu. Machnął pistoletem lekko w geście nakazującym kontynuację wypowiedzi.

– Wzięli nas z zaskoczenia kiedy się przegrupowywaliśmy. Zaatakowali z przewag… – pistolet wystrzelił kiedy słowa Cyrusa zaczęły płynąć zbyt szybko i nerwowo. Porucznik chyba nie od razu zdał sobie sprawę że strzał go nie trafił. Pomimo przerażenia utrzymywał pozycję na baczność pocąc się i trzęsąc. Tresura…

– Mów dalej – spokojnie powiedział Tomas począwszy przeładowywać broń.

– R..r..rozstawili ba…rykady po naszej stronie. Teraz fortyfikują cały m..m..ost – Cyrus nerwowo zamrugał. Tomas chwilę siedział z pustym wzrokiem cały czas celując w porucznika. Nagle energicznie wstał, chwycił płaszcz i skierował się w stronę wyjścia. Zatrzymał się tuż obok nieszczęśnika w odległości jakichś piętnastu centymetrów od niego.

– Kto dowodzi przy moście? – spytał niskim głosem szepcząc słowa do ucha porucznika.

– M..M…Morgan podpułkownik, yyyy to znaczy podpułkownik Morgan – wydusił starając się opanować strach. Generał stanął za nim i chwycił go delikatnie za ramiona.

– Widzisz ten dokument? – Szepnął mówiąc prosto do ucha Cyrusa – Masz go zanieść do drukarni, jeśli wrócę tu a ty nie będziesz stał tu z raportem wykonanego zadania. Powiem chłopcom że lubisz mężczyzn… i zdegraduję cię do stopnia szeregowego… a potem zamknę w baraku i osobiście dopilnuję żeby jakiś duży chłopiec się tobą zajął…rozumiesz? Cyrus tak mocno pokiwał głową że zabolał go kark. Generał pospiesznie ruszył do północnego mostu.

Stolica Prem od zamachu stała się o wiele bardziej pusta, co odjęło jej monumentalności. W tej części świata Korona Prem jak powszechnie nazywano miasto nie miała sobie równych. Kilka milionów ludzi żyjących w zbitych ciasno wysokich kamienicach, pałacach magnackich i slumsach. Dzielnice były rozłożone w nieładzie i często dochodziło do sytuacji że kilkaset metrów od wspaniałych posiadłości lokalnych patrycjuszy znajdowały się brudne, ponure dzielnice biedy. Tylko dwa miejsca wewnątrz murów były jednolite wizualnie i etnograficznie. Pałac Królewski; wiekowa rezydencja monarchy i całego Premskiego dworu, oraz pasy najwyższych kamienic ciągnących się wzdłuż rzeki. Właśnie ta dzielnica jak do tej pory cierpiała najbardziej z powodu działań wojskowych. Domy przy mostach zostały wysiedlone przez obydwie strony w celu ufortyfikowania pozycji obronnych. Obecnie budynki w tych konkretnych miejscach były wysokimi kamiennymi bunkrami.

Na miejscu panowało zamieszanie odziały po obydwu stronach barykady biegały chaotycznie po swoich pozycjach chcąc się przegrupować. Od czasu do czasu padł jakiś strzał który na ułamek sekundy przykuwał uwagę żołnierzy. Tomas przybył konno w eskorcie swojej straży przybocznej, ciężkozbrojnych piechurów. Pospiesznie dotarł do jednego z większych domów który właściciel udostępnił rojalistom jako centrum dowodzenia. Generał wszedł do budynku mocno pchając drzwi które głośno trzasnęły zamykając się za nim. Szeroki hol był pełen ludzi, w większości sierżantów którym oficerowie wydawali rozkazy. Wszędzie stały proste drewniane stoły z licznymi mapami, dokumentami itp. Gdy dostrzeżono Aprilla ( co po odgłosie wydanym przez drzwi nie było zbyt trudne ) każdy przerwał wszystko co właśnie robił i stanął na baczność.

– Podpułkownik Morgan wystąp! – wrzasnął na cały głos Tomas.

– Podpułkownik nie żyje – odezwał się głos po prawej stronie holu. Tomas odwrócił się w stronę mówiącego oficera. – Był na moście kiedy rebelianci przypuścili szturm, padł niemal od razu. – Generał jakby się uspokoił.

– W sumie bez różnicy – mruknął odwracając się twarzą do tłumu – Odwołuję wszystkie rozkazy, za dziesięć minut chcę mieć wszystkich ludzi w gotowości na placu targowym!

– Tak jest sir!! – Odpowiedział mu potężny głos zgromadzonych – Hej ty! – zwrócił się do najbliższego człowieka z mundurem oficerskim

– Na rozkaz sir!

– Czy w pobliżu jest któryś z naszych technomantów? – spytał wskazując palcem na rozmówcę.

– Tak sir, dwóch jest w ratuszu, koordynują zbierające się tam oddziały.

– Poślij po jednego, ma tu być jak najszybciej!

– Zrozumiano sir! – Tomas wydawszy rozkazy wyszedł z budynku i udał się na plac targowy, spory otwarty teren około kilometr od centrum dowodzenia. Po kilkunastu minutach ostatni ludzie zbierali się w szeregach na placu. Most ubezpieczała minimalna liczba żołnierzy jaka była potrzebna do utrzymania pozycji. Generał oraz jego bezpośredni podkomendni znajdowali się w namiocie rozbitym na szybko na placu targowym. Tomas kończył właśnie omawianie planu odbicia mostu.

– Czy są jakieś pytania? Nie? – kontynuował bez jakiegokolwiek czasu na odpowiedź – To świetnie! – Gdy wyszli z namiotu a oficerowie ruszyli wydawać rozkazy, na niebie dostrzeżono charakterystyczną smugę niebieskiego dymu oraz głośny szumiący odgłos. Technomanta leciał właśnie na plac przy pomocy mechanizmu będącego częścią jego ciała. Bo tym właśnie byli. Ludźmi z mechanicznymi częściami. Czasami całymi maszynami przytwierdzonymi na stałe do ich ciała. Każdy był jedyny w swoim rodzaju, gdyż każdy był w indywidualny sposób „ulepszony”. Nie można było o nich mówić że do końca byli ludźmi. Powstawali w swego rodzaju fabrykach których w Starych Królestwach było kilka z czego jedna w Prem. Aby zostać technomantą człowiek musiał posiadać jedną konkretną cechę. Nie do końca wiedziano skąd się ona bierze, lecz czasami rodzili się ludzie nie czujący bólu z umiejętnością niezwykle szybkiej regeneracji. Bez tego żaden człowiek nie był w stanie przeżyć procesu „ulepszenia”. Technomanta wylądował obok namiotu gdzie czekał na niego generał. Był on starszym mężczyzną z długą brodą która wyraźnie kontrastowała z łysą głową. Zamiast lewej ręki miał coś co przypominało muszkiet, jednak strzelało o wiele szybciej, niemal automatycznie. Magazynek broni był wbudowany w lewą część klatki piersiowej. Na plecach miał dużych rozmiarów plecak odrzutowy umożliwiający latanie. Prawą dłoń miał metalową, Tomas pamiętał że potrafi ona złożyć się ona w długie ostrze. Każdy technomanta potrafił sterować swoimi ulepszeniami jedynie za pomocą woli, a zasilane one były jego krwią, która wcześniej zostawała wzbogacona o karben, minerał wykorzystywany między innymi do tworzenia runicznej broni. Człowiek ten ubrany był jedynie w jakieś poszarpane spodnie co przy jego chudości i krzywych nielicznych zębach nadawało mu iście przerażający wygląd.

– Roten melduje się na rozkaz pana generała – powiedział głupawy sepleniący głos ozdobiony groteskowym uśmiechem. Tomas od razu przypomniał sobie dlaczego nie lubi tego konkretnego technomanty. Westchnął po czym wyjaśnił mu jego zadanie.

Pół godziny później wzdłuż linii rebelianckich umocnień panowała cisza. Okopani na całej szerokości mostu ( około 400 metrów ) obywatele (około 600 ludzi ) obserwowali podobną liczbę rojalistów za linią umocnień opierającą się o budynki za kawałkiem pustej przestrzeni za mostem. Mieli oni przewagę polegającą na strzelcach ukrytych za oknami budynków po wschodniej części rzeki. Dalej na środku mostu były kolejne barykady których żołnierze jednak nie mieli jak brać udziału w walce na froncie. Tomas obserwował wszystko z najwyższego okna najwyższego budynku. Cisza została przerwana kiedy z uliczek zaczęła wychodzić ciężkozbrojna piechota, od stóp do głów odziana w płytowe zbroje mająca za broń halabardy. Ustawili się w dwóch szeregach na całej dostępnej długości centralnie naprzeciwko mostu poza zasięgiem muszkietów celujących zza wrogich umocnień. Kiedy zabrzmiał dźwięk rogu ruszyli truchtem nie łamiąc formacji w stronę mostu. Rebelianci zaczęli ostrzał. Ciężko było zastrzelić piechura z muszkietu. Wymagało to trafienia idealnie w otwór na oczy. Kilku jednak padło. Kiedy zbliżyli się na odległość 150 metrów od ostrokołu ustawionego przed okopem powietrze przeszył świst. Technomanta przeleciał z ogromną prędkością nad mostem. Zawiesił się niezbyt wysoko nad okopami i zaczął strzelać w pierwszą linię umocnień za główny cel biorąc nie samych wrogów lecz fortyfikacje mogące powstrzymać piechurów przed wdarciem się do okopu. Przeleciał w prostej linii nad ostrokołem niszcząc go nieprzerwaną salwą pocisków. Na końcu zawrócił i wpadł z impetem za resztki umocnień, wdał się w walkę po chwili dołączyli do niego ciężkozbrojni. Na pierwszej linii umocnień powstańców rozpoczęła się rzeź. Jak przewidział Tomas kolejne linie umocnień ( o wiele słabsze od pierwszej ) zostały porzucone w celu walki o utrzymanie początku mostu. Muszkieterzy z kolejnych linii ruszyli na pomoc kompanom. Na drugi dźwięk rogu walczący rojaliści padli na ziemię a piechota liniowa która w międzyczasie zbliżyła się do mostu rozpoczęła salwę w stronę nieosłonionych rywali na całej długości mostu. Obywatele padali jak muchy. Piechurzy rojalistów wycofały się z walki a ich miejsce zajęli strzelcy zajmujący obywatelskie umocnienia od drugiej strony. Posiłki wroga spotkały się z pociskami rojalistów chowających się za zdobytymi umocnieniami. W tym czasie technomanta rozstrzelał z powietrza resztki buntowników którzy utrzymali pozycję na kolejnej linii i ruszył w stronę następnej kiedy strzelcy biegiem zmierzali dalej aby zając kolejną barykadę. Wojsko stanowiące ostatnią linię obrony mostu pospiesznie zaczęło uciekać do miasta. Wzniosły się okrzyki zwycięstwa wśród zastępów rojalistów. Jedynie Tomas wiedział że coś jest nie tak. Tylko on zdał sobie sprawę że rebelianci z ostatniej linii nie uciekali, oni się wycofywali. Wtem lecącego technomantę trafiła kula ognia. Spadł na ziemię, żył, jednak jego ciało zostało w większości spalone. Ulepszony oczywiście tego nie czuł a jego ciało szybko zaczęło się regenerować, jednak po całym moście pełnym rojalistów przetoczyła się fala ognia, zabiła wszystkich łącznie z technomantą oraz sporo ludzi za mostem którzy nie zdążyli się schować. Po drugiej stronie rzeki na most zaczęły ponownie wchodzić oddziały obywateli. Tomas najszybciej jak potrafił zbiegł na ulicę i wrzasnął jedno krótkie „odwrót!” Rojaliści poczęli się wycofywać porzucając pierwotne umocnienia. Pędzeni wizją szybkiego zwycięstwa rebelianci szarżowali na wschodnie miasto zapominając o strzelcach w oknach którzy mieli zgodnie z planem pozostać na swoich pozycjach niezależnie od wszystkiego. Liczne wystrzały kładły co niektórych biegnących puczystów. Obywatele widzieli uciekające oddziały muszkieterów i strzały z okien. Naturalnie zaczęli masowo wdzierać się do budynków… Wypełnionych piechurami ukrytymi w pokojach których Tomas zostawił tam w ramach ewentualnej porażki na moście. W zamkniętej przestrzeni ciężkozbrojni masakrowali słabo opancerzonych wrogich muszkieterów. Zapanował chaos. Kiedy rebelianci zdali sobie sprawę że przegrywają zaczęli uciekać z powrotem do mostu. Po raz kolejny zapominając o strzelcach z okien. Zostali zdziesiątkowani i odparci. Starcie Tomas uznał za zwycięstwo gdyż po pierwsze wyparł Obywateli z mostu, lecz co ważniejsze, dowiedział się że rebelia ma swojego maga.

Kilkadziesiąt minut później cały sztab zebrał się w centrum dowodzenia aby podsumować jak już powszechnie przyjęto „porażkę”. Saldo wynosiło 458 zabitych w tym dwóch oficerów i jednego technomantę do około 430 zabitych rebeliantów. Wszyscy oczekiwali na pojawienie się Tomasa.

Generał znajdował się właśnie w tym samym budynku z którego koordynował bitwę, w tym samym oknie z którego wszystko obserwował. Oprócz niego w pomieszczeniu opuszczonego budynku znajdowało się ciało zastrzelonego muszkietera który mimo świetnej pozycji i osłony został postrzelony centralnie w środek czoła. Tomas w swojej paranoi uważał że strzał był wymierzony w niego. Aprill chodził wzdłuż długości pokoju odbijając się od ścian. Od czasu do czasu walił w nie gołą pięścią nie odczuwając (nie zdając sobie sprawy z krwawienia ) bólu. Krzyczał na cały głos bez nuty skrępowania wiedząc że i tak nikt go nie słyszy. W jego głowie wirował istny huragan emocji których 28-latek nie kontrolował kiedy się załamywał. Czuł on najgorsze z możliwych uczuć. Smutek pomieszany z gniewem. Oba wyolbrzymione, oba w pełni widoczne. Tomas płakał. Nie. On zalewał się łzami. Nie ze względu na poległych, albo niespodziewaną strategiczną porażkę. Tomas Aprill płakał nad samym sobą i swoją porażką, kolejną z kolejnych. Życie generała za wszelką cenę na każdym kroku usiłowało pokazać mu że jest nieudacznikiem i jedną wielką przegraną. Działo się to tak często i gęsto, że mężczyzna na pewnym etapie dołożył cegiełkę świadomości braku sensu jego życia do swojej piramidy szaleństwa. Co jakiś czas przystawał, skulał się na podłodze, chował twarz w dłonie i płakał coraz bardziej, tylko po to aby ponownie wstać i uderzyć pięścią w ścianę. Za którymś razem wziął muszkiet poległego i w przypływie furii zmasakrował resztki jego głowy, mażąc mundur krwią. Gdy to zrobił odrzucił broń na bok i tym razem po prostu padł na ziemię zalewając ją łzami. Najgorsze uczucie jednak miało dopiero nadejść, jak zawsze po każdym załamaniu. Jakakolwiek nieudana akcja, jakiekolwiek błędne poprowadzenie własnych myśli rozkręcało koło przeszłości Tomasa. Z każdą negatywną myślą przywoływał on kolejną z coraz to odleglejszej przeszłości, aż w końcu każde załamanie mogące zacząć się od potknięcia się na oczach szeregowca, kończyło się na najtragiczniejszym wspomnieniu Tomasa, czymś co zainicjowało jego przemianę ze zwykłego młodego chłopaka w szaleńca którym był teraz. Owym najgorszym uczuciem była jednak pustka która przychodziła wraz z opadającymi emocjami. Gdy się uspokoił było jeszcze gorzej, nie czuł nic, nic nie miało sensu, wykonanie najdrobniejszego ruchu mijało się z celem. Za każdym razem był to moment w którym Tomas uświadamiał sobie jego zdaniem obiektywny fakt że nigdy nie będzie mu dane być szczęśliwym. Z reguły to w tej fazie za młodu dokonywał samookaleczenia którego skutki dzisiaj zakryte były tatuażami. Tego Tomasa, prawdziwego Tomasa nie znał nikt, kiedyś ktoś go poznał, ale w tej chwili już takich osób nie było. Będąc całkowicie sam i zmuszonym do ukrywania swoich problemów za czasów dzieciństwa Aprill z czasem nauczył się w sposób perfekcyjny maskować prawdziwe emocje. Na zewnątrz ludzie znali go jako impulsywnego człowieka z problemami psychicznymi które to Tomas świadomie im eksponował. Robił to po to aby nikt nie poznał jego całego oblicza na które składało się również pożerające go cierpienie. Nikt nie pocieszał generała kiedy płakał, bo nikt tego nigdy nie widział.

 

 

Koniec

Komentarze

PanieCezariuszu, jeśli to pierwszy rozdział czegoś dłuższego, bądź uprzejmy zmienić oznaczenie z opowiadania na fragment. Dziękuję.

Witaj.

Masz jakąś wizję i pewnie można z niej stworzyć interesującą rzecz, ale najpierw powinieneś sam na spokojnie przeczytać sobie zdanie po zdaniu, wstawić brakujące w wyrazach litery, uzupełnić miejsca na przecinki (np. przed wyrażeniem z “który”), podzielić pewne akapity na mniejsze, bo wówczas opowiadanie (czy raczej rozdział, jak sam zatytułowałeś tekst) stanie się bardziej czytelne, również dla Ciebie. :) Zerknij również na zasadę stosowania wielkich liter, bo i pod względem sporo tu usterek.

Powodzenia, pozdrawiam. ;)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka