- Opowiadanie: Mariner79 - Spotkanie

Spotkanie

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Spotkanie

Obudziłem się dzisiejszego dnia, robiąc wszystko w taki sposób jak codziennie. Po wyjściu na drobne zakupy, przyszedłem do domu i usiadłem na krześle, myśląc o zbliżającej się przyszłości. Chwilę później, dopadła mnie chęć, położenia się na moment, by odpocząć przed zbliżającym się trudnym i niebezpiecznym spotkaniem. Wiedziałem, że ktoś mnie odwiedzi, jednak nie miałem specjalnych przeciwwskazań, w związku z takim kontaktem. Nikt od dłuższego czasu nie przechodził obok mojego mieszkania, a ja od kilkunastu miesięcy, walczyłem ze swoimi problemami psychicznymi. Prawda czy fikcja? Pozostało zgodzić się na to, co zaproponuje mój zwariowany umysł. Lubiłem bawić się myślami, wracać do miejsc poza czasem oraz przenosząc się w przestrzeń kosmosu. Być może chodziło o jakiegoś ducha, który sobie za dużo pozwalał, będąc zupełnie niematerialną istotą. W końcu jestem wierzącym w Jezusa Chrystusa.

Nieskomplikowane zachowanie gościa, przekazywało mi wizję z jaśniejącymi gwiazdami, pokazując wewnątrz samego siebie – twarz przypominającą mężczyznę, który charakteryzował się dość gęstymi brwiami. Na jego głowie, znajdowała się czapka kapitana, a na ciele widniała biała i elegancka koszula. Miałem wrażenie, że przelatuję przez wszechświat, a wokół mnie, głos kogoś obcego, opowiada interesującą historię. Pod zamkniętymi powiekami zapanowała ciemność. Zasłuchany w swoim świecie, próbowałem zrozumieć treść słów, jakie do mnie przemawiały, a choroba psychiczna neutralizowała każdy pomysł. Mówiła ona o dwóch braciach, którzy pracowali nad badaniem układów gwiazd. Przebywali w laboratorium stacji kosmicznej, a jeden z mężczyzn obserwując na monitorze przelatujące fale, był zamyślony i chwilami wyglądał na dość zapracowanego. Druga z osób, przebywająca w pomieszczeniu, spoglądała na planetę podziwiając jej kształt oraz ruch po orbicie. W pewien dziwny sposób panowali całkowicie nad czasem, mogąc przyspieszać czy spowalniać obrót, każdego ciała niebieskiego, księżyca czy planetoidy. 

Wiedziałem, że coś było nie tak. Ich wzajemne stosunki były na najsłabszym poziomie od wielu godzin. Musieli się teraz bardzo różnić, zwłaszcza w opiniach o naukowym ustosunkowaniu do stworzenia tego wymiaru. Właśnie dlatego, w pewien sposób nazywałem ich "stwórcami".

– Jesteś pewien, co do odczytywanych wyników? – zapytała druga z osób, nadal przyglądająca się planecie.

– Niestety, nie zgadzam się z twoimi opiniami. Wykonaliśmy kawał dobrej roboty, zapisując informacje oraz dane.

– W tym wypadku, będziemy musieli się pożegnać na dobre.

– Nasza praca nie kończy się wyłącznie na tym obszarze. Pamiętaj, że kiedyś pożałujesz swojej decyzji.

Słowa były dość brutalne i wypowiadane wprost, po skończonej harówce, nie dawały żadnej satysfakcji.

– Może to wszystko, właśnie w taki sposób miało się zakończyć. Patrz na swoje odczyty i daj mi wreszcie spokój.

– Myślisz, że nasza praca kończy się wyłącznie na takim wymiarze? Właśnie dlatego, każdy z nas różni się od ludzi, a hermafrodytyzm jest udowodnieniem wspólnej ewolucji. W tym wypadku, nie oceniam swoich możliwości, w przekazywaniu dalszych potomków naszej stacji. 

– Będziesz całkowicie samotny. Pamiętaj o tym, że nie czuję do ciebie żadnych negatywnych emocji, w związku z potomkami. Idź własną drogą, patrz na swoje odczyty i zostaw mnie w spokoju – rzadko powtarzam swoje wnioski o braciach.

Wypowiedź mężczyzny zakończyła dyskusję, która brzmiała w ich głowach. Mężczyzna próbujący jeszcze walczyć ze swoimi wypowiedziami, oddalił się szybkim krokiem w stronę pobliskiego teleportu. Nie odczuwał prawie wcale emocji, ale wiedział że szatan, który przemawiał jego słowami, będzie oczekiwał od niego zapłacenia za podjęte decyzje. Osoby przebywające razem, w rzeczywistości różniły się również w poglądach, mających związek z wierzeniami i odejściem w cmentarzysko przodków ich cywilizacji. Cóż, wszystko ma swoją cenę – nawet to, nad czym dzisiaj pracowali. Każda z obserwowanych przeze mnie osób, miała swoich przyjaciół, którzy płacili za informację o zasobach, szybkości tworzenia ciała niebieskiego czy zapisywanych mapach kosmosu.

Gość opowiadający powyższą historię, otworzył wreszcie drzwi do mojego salonu. W chwilę później wypowiedział słowa, które całkowicie zbiły mnie z tropu.

– Skąd my się znamy, kolego? 

Koniec

Komentarze

Cześć,

niestety nie zrozumiałem Twojego opowiadania. Wydaje mi się bardzo niejasne. Mam trochę zastrzeżeń, które wymieniam poniżej. Ten tekst mi nie podszedł, ale może z następnym będzie inaczej. 

 

„Obudziłem się dzisiejszego dnia robiąc wszystko” – przecinek przed „robiąc”

„Chwilę później, dopadła mnie chęć, położenia się na drobny moment, by odpocząć przed zbliżającym się trudnym i niebezpiecznym spotkaniem” – pogrubione bym usunął, a na pewno do zmiany „drobny”

„Nikt od dłuższego czasu, nie przychodził fizycznie do mojego mieszkania” – bez przecinka przed „nie”; pogrubione niepotrzebne; z kontekstu to w ogóle bym zastąpił „przychodził fizycznie” na coś innego,

„Pozostało zgadzać się na to” – zgodzić

„Lubiłem bawić się myślami, wracać do miejsc poza czasem oraz przenosząc się w przestrzeń kosmosu.” – w tym zdaniu coś mi zgrzyta

Nieskomplikowane zachowanie gościa, przekazało mi wizję z jaśniejącymi gwiazdami, pokazując wewnątrz samego siebie – twarz przypominającą mężczyznę, który charakteryzował się dość zarośniętymi brwiami.” – zachowanie przekazało wizję? Tutaj musisz coś zmienić, bo na pewno chodziło Ci o „gościa”, który przekazał wizję; zarośnięte brwi też do poprawy, chyba, że czymś konkretnym były zarośnięte, ale raczej chodziło Ci o krzaczaste, bujne itd.

„głos kogoś obcego, opowiada ciekawą i interesującą historię.” – opowiadał; ciekawa i interesująca to to samo, więc jedno jest niepotrzebne.

„Zasłuchany w swoim świecie, próbowałem odczytać treść słów, jakie do mnie przemawiały. Mówiła ona o dwóch braciach, którzy pracowali nad badaniem układów” – przerobiłbym zdanie na coś takiego: „Zasłuchany w swoim świecie, próbowałem zrozumieć treść słów, które do mnie docierały. Mówiły o dwóch braciach…”; doprecyzowałbym też o jakie „układy” chodziło. Jak rozumiem o układy gwiazd?

„Ich wzajemne stosunki były na najsłabszym poziomie od wielu godzin. Musieli się teraz bardzo różnić, zwłaszcza w opiniach o naukowym ustosunkowaniu do stworzenia tego wymiaru” – pogrubione do poprawy, jakoś dziwnie to brzmi „stosunki na najsłabszym poziomie” trochę jak statystyki w grze; następnego zdania w ogóle nie zrozumiałem

„przyglądająca się widniejącej planecie” – pogrubione niepotrzebne

„Wypowiedź mężczyzny całkowicie zakończyła dyskusję” – pogrubione zbędne

Mężczyzna próbujący jeszcze walczyć ze swoimi wypowiedziami, oddalił się szybkim krokiem w stronę pobliskiego teleportu” – pogrubione mi się nie podoba. Nie bardzo wiem, o co chodzi. Dlaczego on miał walczyć z tym, co powiedział?

„Osoby przebywające razem, w rzeczywistości różniły się również w poglądach, mających związek z wierzeniami i odejściem w cmentarzysko przodków ich cywilizacji.” – może lepiej byłoby „obaj różnili się również w poglądach dotyczących religii i przyczyn, przez które ich cywilizacja legła w gruzach” nie jestem pewien czy w drugiej części zdania chodziło Ci o to, co napisałem, jeśli nie, to w ogóle jej nie zrozumiałem.

I na koniec mam też uwagi do dialogów. Mężczyźni, którzy rozmawiali, strasznie skakali po tematach. Jeden pytał o wyniki, to drugi odpowiedział mu, że się nie zgadza z opiniami tamtego. Później jest coś o ich konflikcie, aby następnie przeskoczyć do tematu prokreacji. 

Dziękuję i pozdrawiam, Aron333

Mariner79

Koniec życia, ale nie miłość

Hej. Również nie zrozumiałem przesłania opowiadania :/ Nie mniej jednak konwencja dość frapująca i pokrętna. Pachniało specyficznym, psychodelicznym klimatem. Innymi słowy, wizją po grzybkach :) Dziękuję za wykonaną pracę! 

dosis facit venenum

Cześć, Marinerze. :-)

Nie przynoszę dobrych wieści. Zaparz sobie kawę, herbatę, połóż na talerzyku chruścika, czekoladkę lub drożdżówkę i spokojnie przeczytaj komentarz pojedynczego czytelnika.

Dokopałam się do sensu i myśli leżącej, jak sądzę, pod tym szortem, tak więc pomysł miałeś i był ciekawy. Jednak doszłam do jako tako prawdopodobnych wniosków dopiero po kilkukrotnym przeczytaniu szorta. Gorzej niż z odśnieżaniem pola przed garażem plus dwie ćwiartki od sąsiadów. Dlaczego?

Leży warsztat i „mącenie”, że nazwę rzecz po imieniu. Przez „mącenie” rozumiem celowe budowanie tajemniczych zdań o przedziwnej konstrukcji, przedłużanie ich, by były – sama nie wiem – zjawiskowe? a dla mnie stają się bleblaniem. Prostą historię wikłasz w sposób niemożliwy, i muszę dodać, że dla mnie „prosta” nie znaczy zła, niedobra, wręcz przeciwnie, jeśli jest w punkt, zawsze ją polubię, nawet pokocham. 

Najpierw o tym, co zrozumiałam, czyli o czym jest dla mnie Twoja opowieść. Mamy faceta, który budzi się pewnego ranka i jak co dnia oddaje rutynowym czynnościom. Od kilkunastu miesięcy cierpi na zaburzenia psychiczne/zespół urojeniowy. Słyszy głosy w swojej głowie. Co więcej, postaci z jego „urojeń” komunikują się ze sobą w podobny sposób jak on z nimi (choć on tylko jednostronnie, lecz tego nie wiemy) w pewnym miejscu poza czasem. Chyba te jego głosy przebywają na stacji kosmicznej, gdzie wykonują jakieś pomiary, obserwują określone układy gwiezdne(?), planety, asteroidy. Czasami zastanawia się, czy to co widzi i słyszy jest prawdą czy fikcją. Tego zwykłego dnia spodziewa się odwiedzin, lecz nie obawia się ich. Podobnie jak godzi się, a nawet lubi głosy w swojej głowie, akceptuje przyjście, wizytę.

Następnie towarzyszymy bohaterowi w jego wizji. Dwóch braci niby wykonuje to, co zawsze, ale są w sporze dotyczącym wyników odczytów (jakich? o co chodzi). Kłótnia jest bardzo poważna (chyba chodzi o rozdzielenie płci na obserwowanej planecie, bo wspominasz hermafrodytyzm, a może wiarę w Boga – nie wiadomo), może się skończyć rozejściem na zawsze dwóch braci. Jeden z nich podejmuje decyzję (który jaką i dlaczego, tego nie wiemy), po czym drugi z braci teleportuje się na tę konkretna planetę.

I w tym momencie wracamy do naszego bohatera, ktory jest chrześcijaninem (czy katolik, czy protestant, czy… nie, nie wiemy). „Głos” już w postaci realnego mężczyzny wchodzi do salonu bohatera i zadaje pytanie: „Skąd my się znamy”. Przy czym wcześniej, pada uwaga w narracji, że Szatanem był ten, który nie zstąpił na Ziemię, choć tu nie mam pewności. Dodatkowe zawikłane polega na tym, że bohaterowi opowiada tę historię jeden z braci, może mają udostępnia – nie wiem.

Tyle zrozumiałam.

 

Co jest w Twoim tekście – dla mnie – nie do zniesienia, czyli bardzo, bardzo trudne:

* brak dopracowania pomysłu, planu i opisywania „po bożemu” bez udziwnień, ciągle odchodzisz w różne strony, kombinując ze słowami, sformułowaniami miast dopracować samą opowieść,

* liczne powtórzenia tych samych treści, które nabijają znaki i nie wnoszą nic nowego (informacji) do historii,

* nadmiar "-ąc", co sugeruje czynność jednoczesną, a nią najczęściej nie jest,

* kalki sformułowań, które po tarninowemu nazwałabym pretensjonalnymi, bo są nieadekwatne albo niepotrzebne,

* odwoływanie się do “takich, tego, tym i podobnych”, mają sens, gdy wiemy do czego nie odnoszą. Jeśli wszystkie nie mają desygnatów – mgła.

 

A teraz kilka przykładów:

Obudziłem się dzisiejszego dnia, robiąc wszystko w taki sposób jak codziennie. 

Obudzil się i robił, jednocześnie?

Po wyjściu na drobne zakupy, przyszedłem do domu i usiadłem na krześle, myśląc o zbliżającej się przyszłości.

Jak wyszedł to „wrócił”, nie przyszedł.

W drugim uprzedzasz i pompatycznie, czy myślał o swoim zwykłym dniu, czy swoje przyszłości, chorobie, przeszłości planety? Co to za przyszłość? Czy przewidywał kłótnię głosów? Prekognicja?

Chwilę później, dopadła mnie chęć, położenia się na moment, by odpocząć przed zbliżającym się trudnym i niebezpiecznym spotkaniem.

Chwilę, chwilę, to jaki był właściwie ten dzień: rutynowy i zawsze się kładł czy nietypowy, na co mogłaby wskazywać „nagła chęć”?

Wiedziałem, że ktoś mnie odwiedzi, jednak nie miałem specjalnych przeciwwskazań, w związku z takim kontaktem. Nikt od dłuższego czasu nie przechodził obok mojego mieszkania, a ja od kilkunastu miesięcy, walczyłem ze swoimi problemami psychicznymi.

Przeciwskazania „do” – kogo, czego, lecz sformułowanie i tak jest niezgrabne. Co miałeś na myśli, że było mu wszystko jedno, nie bał się, oczekiwał?

Drugie, hmm, miała być wizyta, a nie przechodzenie obok? Druga część ostatniego zdania nie jest związana z pierwszą. 

Prawda czy fikcja? Pozostało zgodzić się na to, co zaproponuje mój zwariowany umysł. Lubiłem bawić się myślami, wracać do miejsc poza czasem oraz (+,) przenosząc się w przestrzeń kosmosu. 

Dobrze byłby trzymać się założeń, więc jeśli „pozostawało mu się zgodzić”, skąd się bierze „lubienie”?

Albo skreślenia i przecinek, albo przenosić.

Być może chodziło o jakiegoś ducha, który sobie za dużo pozwalał, będąc zupełnie niematerialną istotą. W końcu jestem wierzącym w Jezusa Chrystusa.

Tu masz przeskok myśli – niezrozumiały w stosunku do wcześniejszego zdania, a konkluzja może i trochę wyjaśnia, lecz fastryga. Dalej opisujesz jak przenosił się też ciałem, czyli duchem był on? W dodatku za chwilę wprowadzasz kolejną postać "głos obcego, opowiadający ciekawą historię, czyli mamy:

*bohatera, który leży i udaje się w podróż, rozpoznaje w nim siebie, ale nie jest tego pewien,

*obcy głos, opowiadający historię, o dwóch braciach,

*widzimy dwóch braci, ponieważ bohater przygląda się im i wyciąga wnioski z ich zachowań i myśli.

O co chodzi, nawet jeśli urojenia to w tym szaleństwie jest metoda, u Ciebie jej nie dostrzegam. 

Przebywali w laboratorium stacji kosmicznej, a jeden z mężczyzn(+,) obserwując na monitorze przelatujące fale, był zamyślony 

Druga z osób, przebywająca w pomieszczeniu, spoglądała na planetę(+,) podziwiając jej kształt oraz ruch po orbicie. W pewien dziwny sposób panowali całkowicie nad czasem, mogąc przyspieszać czy spowalniać obrót,(-,) każdego ciała niebieskiego, księżyca czy planetoidy. 

Musieli się teraz bardzo różnić, zwłaszcza w opiniach o naukowym ustosunkowaniu do stworzenia tego wymiaru. Właśnie dlatego, w pewien sposób nazywałem ich "stwórcami".

To jest jeden z przykładów nic nie mówiących, niezgrabnych sformułowań.

Skreślenia, zbędne słowa, zwłaszcza drugie, gdyż nie znamy "tego". 

– Jesteś pewien, co do odczytywanych wyników?

– Niestety, nie zgadzam się z twoimi opiniami. Wykonaliśmy kawał dobrej roboty, zapisując informacje oraz dane.

Banalne i dlaczego liczba mnoga, a nie pojedyncza "twoją opinią". Opinia może zawierać szereg konkluzji i być ich podsumowaniem.

– W tym wypadku, będziemy musieli się pożegnać na dobre.

Nadużywasz tym, tego i mnożysz niejasność.

– Nasza praca nie kończy się wyłącznie na tym obszarze. 

Dlaczego tym obszarze, a nie "tutaj, na tej planecie, bo rozumiem że o nią chodziło". 

Słowa były dość brutalne i wypowiadane wprost, po skończonej harówce, nie dawały żadnej satysfakcji.

Stopniujesz brutalność – po co?

Drugie podkreślenie – powtórzenie, już wiemy sprzed chwili, że ciężko pracowali i jeden z nich miał do drugiego pretensję, choć o co – nie wiemy.

– Może to wszystko, właśnie w taki sposób miało się zakończyć. Patrz na swoje odczyty i daj mi wreszcie spokój.

To – do czego się odwołuje.

Każdy miał inne odczyty? Swoją drogą, cóż tam mierzyli, co obserwowali? Uchylisz rąbek tajemnicy;-)

– Myślisz, że nasza praca kończy się wyłącznie na takim wymiarze? Właśnie dlatego, każdy z nas różni się od ludzi, a hermafrodytyzm jest udowodnieniem wspólnej ewolucji. W tym wypadku, nie oceniam swoich możliwości, w przekazywaniu dalszych potomków naszej stacji.

Pierwsze podkreślenie – znowu – takim, czyli jakim?

Drugie zdanie – o co chodzi. Dlaczego "każdy z nas", dlaczego nie – "różnimy się", jest ich dwóch kontra ludzkość czy inaczej?

– Będziesz całkowicie samotny. Pamiętaj o tym, że nie czuję do ciebie żadnych negatywnych emocji,( -,) w związku z potomkami. Idź własną drogą, patrz na swoje odczyty i zostaw mnie w spokoju – rzadko powtarzam swoje wnioski o braciach.

Hmm. 

Pierwsze – rozumiem, że można być samotnym w 3/4, niezgrabne. Środek – ujdzie, choć "odczyty" dalej niezrozumiałe i z lekka nieadekwatne. Natomiast ostatnie podkreślenie – od czapy.

Mężczyzna próbujący jeszcze walczyć ze swoimi wypowiedziami, oddalił się szybkim krokiem w stronę pobliskiego teleportu.

Chwilę, to był spór z bratem, czy jego z samym sobą, czy  jego "wypowiedzi" kłóciły się? ;-) 

Nie odczuwał prawie wcale emocji, ale wiedział że szatan, który przemawiał jego słowami, będzie oczekiwał od niego zapłacenia za podjęte decyzje. 

Po kolei:

*odczuwał coś czy nie?

*czyje słowa: teleportującego się brata; tego, który został w bazie; bohatera, który udał się umysłem w kosmos; obcego głosu opowiadającego bohaterowi tę historię.

*zapłaty?

* decyzje? a nie jedna o rozstaniu i udaniu się na planetę?

Osoby przebywające razem, w rzeczywistości różniły się również w poglądach, mających związek z wierzeniami i odejściem w cmentarzysko przodków ich cywilizacji. Cóż, wszystko ma swoją cenę – nawet to, nad czym dzisiaj pracowali. Każda z obserwowanych przeze mnie osób, miała swoich przyjaciół, którzy płacili za informację o zasobach, szybkości tworzenia ciała niebieskiego czy zapisywanych mapach kosmosu.

Gość opowiadający powyższą historię, otworzył wreszcie drzwi do mojego salonu. W chwilę później wypowiedział słowa, które całkowicie zbiły mnie z tropu.

– Skąd my się znamy, kolego?

Tu mamy końcówkę:

*chodzi Ci o braci, czy to jakaś ogólna uwaga?

* o ich sporze i rozstaniu już wiemy. Wyjaśnienie odsyłające mnie – czytelnika do enigmatycznych "wierzeń" – niewiele wyjaśnia. Wyboldowane jest niegramatyczne "w", a "cmentarzysko przodków ich cywilizacji" – pretensjonalne, w kontekście opka niezrozumiałe – kto dokąd odchodził?

 

Podsumowując: naprawdę popracowałabym nad warsztatem, byłoby to z pożytkiem dla Ciebie i innych. I nie chodzi mi o interpunkcję, bo ona w miarę ok, choć nie przyglądałam się zbytnio, gdyż intensywnie próbowałam uchwycić sens, zresztą sama nie jestem w tej dziedzinie orłem. Popracuj nad pomysłem i przekazaniem go bez falbanek i dryfowania( free-floating), bo te wszystkie riuszki i inne nie zapracują same na zrozumienie tekstu przez czytelnika. Ozdobniki i falbanki nie są istotą sukienki.

 

Pozdrawiam serdecznie :-)

piątkowa asylum w niedzielę

 

PS. Marinerze, podeszłam do Twojego tekstu mega poważnie. Mam nadzieję, że komentarz wyraźnie pokaże Ci z czym miałam kłopot, czytając Twojego szorta.

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dziękuję za przeczytanie i analizowanie tego opowiadania. Postaram się powrócić do wspomnianych wniosków, jeśli tylko znajdę odrobinę wolnego czasu.

pzdr

Koniec życia, ale nie miłość

Cześć. Pamiętam Twoje wcześniejsze teksty, ten wydaje się lepszy. Na pewno – bardziej zrozumiały, wyraźnie widać bohatera, chociaż chyba nie do końca zrozumiałam jego wizje. Dobrze, że na początku piszesz o jego problemach, to daje wskazówkę, jak interpretować tekst. Są też poprawnie zapisane dialogi. Myślę, że takie dążenie do prostoty przekazu to dobry trop na przyszłość.

Dużo pomógł mi w uporządkowaniu odbioru komentarz Asylum i dlatego proszę Cię Autorze, weź sobie do serca, co z serca ta dobra duszyczka Ci chce przekazać (a widać, że poświęciła sporo czasu na to).

Co jeszcze, dużo czytaj inne teksty i komentarze.

Podsumowując, jeszcze nie tym razem, ale będzie dobrze. :-)

Hmmm. Niedociągnięcia warsztatowe przeszkodziły mi w zrozumieniu tekstu. Mam wrażenie, że chciałbyś napisać jedno, a wychodzi coś całkiem innego.

Tak mi się pomyślało o opowieści o ludziach szukających swojej drugiej połówki z “Uczty” Platona.

Babska logika rządzi!

Pierwszy akapit ok. Potem wszystko się rozmyło. Zalecam większe skupienie.

Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka