- Opowiadanie: GeckoRage - Jedna brama

Jedna brama

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Jedna brama

Pewne miasto otoczono murem, a w nim zbudowano tylko jedną bramę. Decyzja ta została podjęta przez projektantów nie bez powodu. Budżet był ograniczony, a terminy goniły. Zaprojektowanie wrót jest trudne, bo daje więcej przestrzeni na kreatywność. Wymaga też by cały zespół inżynierów zgodził się na jeden z wielu możliwych wariantów, podczas gdy mur nie ma tego problemu, bo jest wszędzie taki sam.

Projektanci podparli swoją decyzję rzeczywistymi i wyraźnymi argumentami natury technicznej, wynikającymi z ich wiedzy eksperckiej. Łatwiej jest utrzymać jedną bramę, bo w końcu każda jedna wymaga strażników i obsługi. Łatwiej jest także obronić miasto, bo wiadomo z której strony zaatakują najeźdźcy (a przecież to jest zasadniczy cel budowania muru – poprawa bezpieczeństwa). Także nazewnictwo jest łatwiejsze. Na jedyną bramę można mówić po prostu Brama.

Nie wszyscy byli z tego powodu szczęśliwi. Kupcy na ten przykład zgłaszali, że będą musieli przez to pokonywać dłuższe dystanse, by wjechać do miasta. Król postanowił jednak zawierzyć zespołowi swoich własnych ekspertów, a nie zewnętrznym grupom interesów. W końcu naciski na więcej bram, mogły być umotywowane interesem sprzedaży części do ich budowy.

Mieszkańcy nie byli zadowoleni, ale większości (szczęśliwie) problem ten nie dotyczył. W końcu żyli i pracowali w mieście. Byli oczywiście biedacy, których dom i praca znalazły się po innych stronach muru, a że nieszczęśliwie brama znajdowała się na końcu miasta, musieli codziennie niepotrzebnie pokonywać długie dystanse. Inżynierowie tłumaczyli, że to rzadka i w dodatku przejściowa sytuacja – w końcu ludzie przeniosą swoje domy lub prace tak, by jedna była bliżej drugiej.

Sytuacja rzeczywiście okazała się przejściowa. Mieszkańcy sami wzięli się do rozwiązania problemu. W wielu miejscach zaczęły pojawiać się drabiny, potem nielegalne zabudowy umożliwiające przejście, aż wreszcie ogrom "przypadkowo" albo nielegalnie powstałych przejść podziemnych. W końcu w samym murze zaczęły pojawiać się dziury. Na początku król tępił takie zachowania, ale to powodowało jeszcze większe niezadowolenie społeczne, kiedy już i tak sytuacja była napięta.

Po kilku latach mur miał już bardzo wiele małych, niestrzeżonych bram. Był on właściwie zupełnie bezużyteczny. Wrócił więc temat bezpieczeństwa miasta. Architekci długo się zastanawiali, co by tu zaproponować. W końcu wymyślili i przedstawili królowi projekt fosy, razem z całą listą eksperckich argumentów za jej sensownością. Ponieważ zaś oficjalnie została zbudowana tylko jedna brama, postanowili zbudować tylko jeden most.

Koniec

Komentarze

Zachęcam do komentowania wszelakiego, jestem tu by się uczyć :)

Cześć ;)

Przeczytałem Twojego szorciaka i do warstwy technicznej w zasadzie nie ma się co czepiać, sprawnie napisane. Jedynie od samego początku zgrzytało mi, że piszesz zupełnie współcześnie, jakbyś pisał o budowaniu wieżowca, a jednak jak mi się wydaję, opisujesz miasto z dawnych dziejów, które nie zaatakują drony jeno barbarzyńcy z dzidami. Ale jako, że tekst nie jest standardowy, przyjąłem, że umyślnie przyjąłeś taką stylistykę. 

Co do treści. No, jest dziwnie, jak już wspomniałem. Rozważania o wybudowaniu jednej bramy miejscami były nawet lekko zabawne, ale koniec jakoś mnie nie usatysfakcjonował. Choć być może zwyczajnie nie odkryłem zamysłu autora i nie pojąłem do końca nawiązania do jedynego mostu. 

Reasumując: nieźle napisana dziwność, o której trudno powiedzieć coś więcej.

Pozdrawiam ;)

Cześć. Pomysł ciekawy, rozumiem ogolnie zamysł tego, co chcialeś przedstawić. Warto byłoby dodać o kilometrowych kolejkach do miasta – to nie tylko dystans. Wyobraź sobie, ze ktoś chce wejść ze stadem owiec. Dramat. Ale tekst to absurd, więc to drobnostki. Ja za absurdem nie przepadam, ale Twoj bardzo mi podszedł. Może dlatego, że jestem inżynierem i dokładnie wiem, co masz na myśli :)

Nie bardzo wiem, co miałeś nadzieję opowiedzieć, poza tym że jedna brama nie ułatwiała nikomu życia i każdy starał się jakoś obejść problem.

Jako wprawka może być, ale w pamięć, niestety, nie zapadnie. Szkoda, że nie zadbałeś o choćby odrobinę fantastyki.

 

mu­sie­li co­dzien­nie po­ko­ny­wać wiele do­dat­ko­wych ki­lo­me­trów. ―> Skąd w czasach kiedy w mieście budowano bramę, wiedziano, co to kilometry?

 

Miesz­kań­cy sami wzie­li się za roz­wią­za­nie pro­ble­mu. ―> Miesz­kań­cy sami wzię­li się do rozwiązania pro­ble­mu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej

 

Przekaz tekstu (chyba) zrozumiałem.

Szkoda że nie ma fantastyki.

Fajna historyjka do powiadania jako przypowieść i nic więcej.

 

Pozdrawiam.

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

Hmm, a może by tak pokazać na przykładzie jakiegoś mieszkańca, albo mieszkańców, jak to funkcjonowało. Bo to, co tu przedstawiłeś wygląda raczej na szybki zapis pomysłu, niż na pełnoprawne opko, czy nawet szorta.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Pomysł jest świetny, a to jest moim zdaniem najważniejsze, bo nawet jeżeli z obecną wersją są jakieś problemy, to za kilka lat możesz zrealizować go od nowa. Piszesz podobnie do mnie, więc z jednej strony jest mi trudniej ocenić Twój tekst, ale z drugiej łatwiej – w zakresie w jakim jestem świadomy własnych błędów. Tekst jest “ideocentryczny”, bezosobowy, wygląda na to, że taki styl nie jest tu lubiany. Osobiście sam mam tendencję tak pisać bo… lubię takie teksty, więc uważam, że nie jest to jakieś wewnętrznie złe, ma po prostu węższą widownię.

 

Jest trochę niezgrabności np.:

W końcu ich naciski na więcej bram, mogły być umotywowane chęcią, by sprzedawać materiały do ich budowy.

To zdanie brzmi jakoś pokracznie. Można byłoby je uprościć, np. “W końcu naciski na więcej bram, mogły być umotywowane interesem sprzedaży części do ich budowy.”. 

Byli oczywiście biedacy, których dom i praca znalazły się po dwóch stronach muru

Lepszym słowem byłoby tu “obu”. Albo “…zostały rozdzielone murem.”.

 

Wiem skąd takie rzeczy się biorą, bo sam mam często problem z doborem właściwych słów. Sądzę, że ma to związek z pisaniem tekstu “od góry”. Tzn. mamy puentę i musimy jakoś do niej dojść, dojście do puenty często nie powstaje wtedy organicznie. Myślę, że dobrym sposobem jest pisanie tekstów i publikowanie ich np. dopiero miesiąc po napisaniu. Czytając tekst po miesiącu, łatwiej wyłapać te niezgrabności i go jeszcze raz przeorać.

 

Poważniejszy, bo logiczny problem jest tu:

Inżynierowie tłumaczyli, że to rzadka i w dodatku przejściowa sytuacja.

Dlaczego miałaby to być przejściowa sytuacja? Mieli plan zbudować drugą bramę? Jest tu jakiś konflikt z puentą tekstu.

 

Poza tym super. Pisz dalej i z czasem będzie coraz lepiej.

Łukasz

Świetne! Lubię takie absurdalne antybajki i żadnego "deficytu fantastyki" też w niej nie dostrzegam (w końcu jest ona z gatunku "INNE" a nie "FANTASY" ;-)

Lekko wchodzi, jest zabawna i daje do myślenia; absurd umiejętnie zaakcentowany i bliski życiu (serio – sam doświadczyłem parę razy podobnie głupich działań i "argumentacji").

Zanotowałem jeden "zgrzyt"; płynniej by mi było przeczytać:

Wymaga też by cały zespół inżynierów zgodził się na jeden z wielu możliwych wariantów, podczas gdy mur nie ma tego problemu, bo jest wszędzie taki sam.

 

Zgadzam się z Realukiem, że trochę pomieszałeś tła – choć król może rządzić miastem i w XXI wieku, całokształt i tak wyszedł mocno eklektyczny. 

Mnie się spodobał pomysł z wybudowaniem najpierw muru z jedną bramą, a potem fosy z jednym mostem (i jak na to zareagowali mieszkańcy), ale wydaje mi się, że można było opisać to wszystko znacznie krócej. 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dziękuję wszystkim za komentarze. Przeczytałem wszystkie wnikliwie i postarałem się wyciągnąć z nich lekcje.

Silvan dobrze odczytał sens opowiadania – jest wyrażenie pewnych frustracji, jakże częstych w świecie technicznym, gdzie zdrowy rozsądek przegrywa z lenistwem i autorytetem “ekspertów”. 

Poprawki do tekstu wprowadziłem i przemyślałem. 

Opowieść starałem się utrzymywać w konwencji współczesnego mitu. Tak jak bym opowiadał znajomemu sytuację która wydarzyła się przed laty. Stąd słownictwo. Postaram się jednak na przyszłość popracować by lepiej oddawało klimat. 

Pozdrawiam :)

Nowa Fantastyka