- Opowiadanie: Plasterix - Pierwszy rozkaz

Pierwszy rozkaz

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Pierwszy rozkaz

Edric nie mógł się doczekać, aż usłyszy rozkaz wymarszu.

Stał w pierwszym szeregu z pozostałymi rekrutami, którzy dziś mieli się stać żołnierzami. Za ich plecami wschodziło słońce, a przed nimi wznosił się teren, na który lada chwila wbiegną.

Czekał na ten moment od wczesnego dzieciństwa. W głębi duszy, zawsze wiedział, że marzenie o zostaniu żołnierzem armii cesarskiej ostatecznie się spełni.

Determinacja i poświęcenie sprawiły, że dopiął swego.

Wizja siebie, w roli wojaka dokonującego bohaterskich czynów, pomagała mu przetrwać lata szkolenia. Jego młode ciało długo protestowało przeciw ciężkim ćwiczeniom fizycznym. Osobowość z kolei była hartowana przez starszych rekrutów oraz oficerów.

Zgłosił się na ochotnika, jak tylko osiągnął wymagany wiek szesnastu lat.

Stojący obok niego Denor, został wcielony do armii siłą. Taki los czekał mieszkańców regionów podbitych przez cesarstwo.

Chłopcy poznali się na początku szkolenia i pomimo różnego pochodzenia, znaleźli wspólny język.

Zerkali na siebie, gotowi po raz pierwszy ruszyć do boju. 

– Czekać! – wykrzyczał dowódca ich grupy, krocząc wzdłuż szeregu z mieczem w dłoni.

Mieli ruszyć jako drudzy. Zza wału, który dzielił ich od celu, dochodziły krzyki i szczęk metalu. 

Edric wiedział, że jako wsparcie nie będą wystawieni na takie zagrożenie, jak pierwsza grupa, a jednak czuł mieszankę strachu i zniecierpliwienia.

Za chwilę miała rozpocząć się historia jego wiernej służby w szeregach dumnej armii Imperium Torii.

– Naprzód! – wrzasnął dowodzący żołnierz, zrywając się do biegu w górę wału.

Cały oddział ruszył za nim z krzykiem.

Edric biegł, a w jego głowie myśli goniły jedna drugą.

Miecz jest przedłużeniem twojej ręki. Nie chowaj się za tarczą, a paruj nią ciosy. Rozglądaj się wokół, tak często jak to możliwe.

Wtedy jego oczom ukazała się wioska ogarnięta chaosem walki.

Biegnąc, mijał ciała lekko uzbrojonych mężczyzn.

– Zabić wszystkich, nie brać jeńców! – krzyczał dowódca.

Chłopiec rozglądał się za wrogimi żołnierzami, ale zauważył tylko te kilka ciał mijanych po drodze.

Żołnierze podpalali chaty. Płomienie buchały z okien i z hukiem obejmowały słomiane dachy.

Zobaczył, jak dwóch imperialnych wywleka z chaty kobietę, a następnie jeden podcina jej gardło. Przerażony starzec próbował widłami odeprzeć kilku napastników, po chwili skończył z ostrzem w sercu. Gdy ciało bezwładnie osunęło się na ziemię, jego oprawcy ruszyli w poszukiwaniu kolejnych ofiar. Krzyki przerażenia przebijały się przez huk palących się chat. Zapłakane twarze migały w panicznej ucieczce, między budynkami.

– Rusz się! – usłyszał zza pleców Edric.

Zobaczył za sobą dwóch starszych żołnierzy, z ich mieczy spływała krew.

– Wykonuj rozkazy chłopcze! Po to tu jesteś! – krzyknął stanowczo jeden z nich i uderzył go otwartą dłonią w ramię.

Edric odwrócił się i zerwał do biegu.

Po chwili zobaczył Denora walczącego z chłopakiem trochę młodszym od siebie. Przeciwnik był uzbrojony jedynie w prosty miecz, zapewne zabrany jednemu z poległych. Wyszkolony rekrut pokonał go w kilku ruchach. Wyciągając ostrze z ciała ofiary, Denor szeroko otwartymi oczyma spojrzał prosto na Edrica. Chłopak nie poznawał przyjaciela, jego twarz była wykrzywiona wściekłością, opanowała go furia zabijania.

Myśli w końcu przebiły się przez panujący wokół chaos.

To nie miało być tak. W kilka chwil rzeź dokonywana na mieszkańcach wioski obróciła w popiół jego wyobrażenie o służbie w armii. Przecież szlachetni żołnierze nie powinni zabijać słabszych. Mury, z których zbudowane było jego największe marzenie, burzył krzyk protestującego sumienia.

Poczuł się bardzo samotny, szczególnie po tym jak zobaczył Denora.

Po kilkunastu uderzeniach serca było już po wszystkim.

– Nie zdążyłeś nikogo dopaść?! – zapytał dowódca Edrica, wskazując na jego czysty miecz.

– Nie… nie zdążyłem, ja… – Nie dokończył zdania, wpatrując się w zwierzchnika z otwartymi ustami.

– Posłuchaj, jesteś teraz żołnierzem armii Imperium Toriańskiego. Następnym razem kiedy usłyszysz rozkaz ataku, zrobisz wszystko, żeby jako pierwszy ubić wroga. Nieważne, czy będzie to przeogromny kurwisyn w zbroi płytowej, czy przeklęty przez bogów wieśniak. Rozumiemy się?

– Tak jest! – wykrzyczał odpowiedź chłopak.

– Ta osada to miejsce, skąd pochodzi pewien buntownik. Sprzeciwił się imperium i sprowadził na siebie gniew cesarza. 

Dowódca jeszcze przez chwilę ze srogim wyrazem twarzy wpatrywał się w niego, po czym odwrócił się i zaczął wydawać rozkazy zbierającym się żołnierzom.

Pojawił się Denor, jego twarz była umazana krwią.

Edric stał z boku, patrząc z przerażeniem jak jego przyjaciel, wraz z resztą rekrutów unosił miecz i z wyrazem dumy oraz satysfakcji na twarzy wykrzykiwał coś wtórując dowódcy.

To nie miało być tak.

Chłopak zdał sobie sprawę, że to nie determinacja i oddanie doprowadziły go do miejsca, w którym tkwił teraz. To była zwykła młodzieńcza naiwność. Teraz będzie musiał poradzić sobie z sytuacja w jakiej się znalazł. Wiedział już, że największą przeszkodą będzie głos jego własnego serca.

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Cześć,

 

Młodzieńcza naiwność i marzenia skonfrontowane z brutalną rzeczywistością bardzo dobrze przedstawione. Podobało mi się całe opowiadanie. Akcja miała dobre tempo. Błędy, które wyłapałem, wymieniam poniżej:

 “Edric nie mógł się doczekać, aż usłyszy rozkaz wymarszu” – brakujący przecinek przed “aż”

„Determinacja i dedykacja sprawiły, że dopiął swego.” – dedykacja? 

„Chłopiec rozglądał się, za wrogimi żołnierzami, ale zauważył tylko te kilka ciał mijanych po drodze„ – zbędny przecinek po “rozglądał się”

„Zobaczył, jak dwóch imperialnych wywleka z chaty kobietę,” – brakujący przecinek przed “jak”

 

 

Hej Aaron!

 

Dziękuję za komentarz i uwagi :)

Niestety mam problem z przecinkami, jak widać z resztą :)

Masz rację z “dedykacją”, zmienię to na “poświęcenie”, myślę, że będzie lepiej.

 

Pozdrawiam i dzięki jeszcze raz.

 

Cześć.

 

Krótkie, ale treściwe. Fabularnie całkiem, całkiem ;]. To, co możesz poprawić na szybko to powtórzenia. Czasem Ci się zakręcą dwa słowa dość blisko siebie:

 

Stał w pierwszym szeregu z pozostałymi rekrutami, którzy dziś mieli sie stać żołnierzami. Za plecami mieli wschodzące słońce,

 pomagała mu przetrwać lata szkolenia. Jego młode ciało długo protestowało przeciw ciężkim ćwiczeniom fizycznym. Osobowość z kolei, była hartowana przez starszych rekrutów oraz oficerów prowadzących szkolenie.

Do tego upodmiotowienia tego, co niekoniecznie upodmiotowione być powinno ;] 

Ręka dowódcy, trzymająca miecz, wyprostowała się sztywno w kierunku ataku.

Można prościej i zgrabniej. 

 

Podobnie tutaj:

Wąsaty mężczyzna wskazywał urękawicznioną dłonią na miecz Edrica. Był to jego dowódca.

Ten wąsaty nie jest tu specjalnie ważny, urękawiczona też. Wywaliłbym bez żalu.

 

Poza tym całkiem niezła scenka. Jest dynamika i uczucia bohatera. Dobra robota :D. 

Pozdrawiam

M. 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Cześć.

 

Edric wiedział, że jako wsparcie, nie będą wystawieni na takie zagrożenie

 

Drugi przecinek zbędny.

 

 

W kilka chwil, rzeź dokonywana na mieszkańcach wioski obrócia w popiół jego wyobrażenie o służbie w armii.

Przecinek zbędny i literówka.

 

 

– Nie…, nie zdążyłem, ja… – nie dokończył zdania, wpatrując się w zwierzchnika z otwartymi ustami.

Zbędny przecinek po wielokropku i zły zapis dialogu.

 

 

Wiesz, to było całkiem niezłe.

Jak napisał “bezsercamorderca” krótko, a treściwie.

Do czego mógłbym się przyczepić? Do braku fantastyki :)

Dorzuć jakiegoś fireballa, którym jakiś mag na końcu podpala wiochę i po sprawie :D

Czytało się dobrze ale, trochę pomarudzę mało fantastyki jak zauważyli przedmówcy, do tego mam wrażenie, że im dalej w przeszłość tym bardzie te rozterki bohatera byłyby niezrozumiałe. On jest współczesny w świecie gdzie walczą mieczami, chronią się za tarczami. Klimaty a’la starożytność lub średniowiecze. Dla Wikingów, Rzymian, Persów, Greków, Osmanów czy naszych znacznie późniejszych Lisowczyków taka pacyfikacja wioski, to byłaby świetna rozgrzewka. Małe ryzyko, łatwe łupy itd. 

Twoja koncepcja ma swój urok, acz brakuje mi tego szaleństwa z Conana barbarzyńcy gdzie największą przyjemność wojownika główny bohater definiował jako: “ stanąć twarzą w twarz ze swym największym wrogiem, ujrzeć jego krew wsiąkającą w ziemię i przejąć jego stada, a w jego namiocie posiąść jego kobiety” 

Nie przejmuj się za bardzo moją opinią, ja jestem tu trochę taka skamieliną z przeszłości. :D 

Dziękuję wszystkim za uwagi i komentarze. Myślę, że poprawiłem wszystko.

MPJ rozumiem o co chodzi, ale ja widzę to tak, że dla imperium nie walczą hordy żądnych krwi barbarzyńców, a regularna armia, w której wymygana jest dyscyplina. Bohater widzi służbę w armii jako zaszczyt. Niestety rozkaz jaki akurat wydano sprawił, że regularna armia musiała wybijać wieśniaków, co zszokowało młodego rekruta.

Jeśli chodzi o tego maga, to wydaje mi się niepotrzebny. Nie widzę sensu we wstawianiu czegos takiego na siłę, a fireballe wolę zostawic na sesje rpg ;)

 Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam serdecznie :)

Cześć!

Krótki szorcik. W zasadzie jedna scena, z dużą ilością świata wewnętrznego bohatera. Celne zobrazowanie “chrztu ognia” oraz wyzbycia się złudzeń, choć trochę razi naiwność głównego bohatera. Armia to nie siedmiu sprawiedliwych, tylko rozkazy do wykonania. Czasem chwalebne, innym razem bezsensowne, a czasem okrutne, po których wykonaniu nawet długie picie nie pomaga.

Z kwestii edycyjnych widzę, że część już od wczoraj poprawiłeś, bardzo dobrze, dziś widzę jeszcze coś takiego:

Edric stał z boku i patrzył z przerażeniem jak jego przyjaciel, wraz z resztą rekrutów unosił miecz i z wyrazem dumy i satysfakcji na twarzy wykrzykiwał coś wtórując dowódcy.

Dużo “i”, można by to jakoś urozmaicić.

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Dzięki Krar, to zdanie też już naprawiłem :)

 

Pozdrawiam :)

Wczoraj w trakcie lektury rzuciło mi się w oczy trochę problemów z przecinkami, ale czytałam na komórce i ich sobie nie wypisywałam. Poza tym to chyba niewiele mogę dodać, co by już nie padło wcześniej w komentarzach: scenka bardzo krótka, niestety bez fantastyki. Jest całkiem okej, choć szkoda, że zabrakło jakiegoś nowego, świeżego motywu.

deviantart.com/sil-vah

Dziękuję Silva za uwagi i Twój czas. 

Pozdrawiam :)

Cześć:-)

Pomysł ciekawy, wykonanie dobre, czytało się płynnie. Podoba mi się naiwny idealista. Poniżej drobne uwagi:

 

Jego młode ciało długo protestowało przeciw ciężkim ćwiczeniom fizycznym.

Naprawdę?:-)

 

Biegnąc, mijał ciała lekko uzbrojonych mężczyzn.

co znaczy lekko uzbrojonych?

 

 

– Ta osada to miejsce, skąd pochodzi pewien buntownik. Sprzeciwił się imperium i sprowadził na siebie gniew cesarza. 

Może się nie znam, ale czy dowódca nie powinien przed walką poinformować z kim walczą i dlaczego a nie po jej zakończeniu? 

pozdrawiam

Hej Olciatka!

 

Dziękuję za Twój komentarz i uwagi :)

Jego młode ciało protestowało, bo mimo, że jako młodzieniec był pełen energii, to ciężkie ćwiczenia wykonywane przez rekrutów to jednak coś nowego. Długie marsze z obciążeniem, wielogodzinne walki na drewniane miecze ćwiczebne…

 

Lekko uzbrojeni znaczy uzbrojeni w podstawową broń; proste miecze słabej jakości, kije itp

 

Dowódca przed walką napewno poinstruował żołnierzy, którzy szli w pierwszej fali ataku, a jeśli chodzi o rekrutów, to byc może dowódcy chcieli sprawdzić jak zareagują rzuceni na głęboką wodę.

 

Pozdrawiam i dziękuję za Twój czas :)

Utrata niewinności, czy raczej naiwności w starciu z brutalną rzeczywistością to temat nie nowy. Skupiłeś się całkowicie na nim i muszę przyznać, że nie było to najgorsze rozwiązanie. Zwróciłeś uwagę na to, na co chciałeś. Trochę mi się tylko niewiara włącza, bo skoro najpierw posłano na wioskę starych wiarusów, a dopiero później rekrutów, to jakim cudem tym drugim zostało jeszcze coś do roboty?

 

Osobowość z kolei, (BEZ PRZECINKA) była hartowana przez starszych rekrutów oraz oficerów.

na który lada chwila będą wbiegać.

A może po prostu: wbiegną.

 

Czekał na ten moment od wczesnych lat dzieciństwa.

Proponuję: od wczesnego dzieciństwa.

 

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Hej Irka!

Poprawione wszystko. Dziękuję za podpowiedzi.

Może jest to trochę mało wiarygodne, ale powiedzmy, że większość wieśniaków najpierw się pochowała. Dopiero jak wpadł oddział Eldrica, zaczęto ich wyganiać z kryjówek. Powiedzmy ;)

Dostałem tu sporo komentarzy, ze które jestem wdzięczny. Każdy jeden jest dla mnie ważny, bo w ten sposób się uczę. Dziękuję wszystkim jeszcze raz :)

Witaj.

Ciekawie opowiedziane rozterki młodego, uczciwego chłopaka, żyjącego w świecie ideałów, brutalnie zniszczonym okrutną rzeczywistością. Takich ludzi były na przełomie lat pewnie miliony, lecz mało kto o nich pamiętał, a szkoda. 

Gratuluję poruszenia tematyki trudnej i niewygodnej dla wielu wojskowych oraz polityków. 

 

Pozdrawiam. 

Pecunia non olet

Hej! Dziękuję serdecznie :) Bardzo mi miło, że się podobało. Pozdrawiam :)

Wzajemnie, dziękuję, miłego dnia. :)

Pecunia non olet

Nieźle opisane wstrząsające zderzenie młodzieńczych wyobrażeń z brutalną, krwawą i zgoła nieromantyczną rzeczywistością, w jakiej znalazł się młodziutki żołnierz.

Wykonanie mogłoby być nieco staranniejsze. Szkoda też, że nie zadbałeś o choćby odrobinę fantastyki.

 

dziś mieli sie stać żoł­nie­rza­mi. ―> Literówka.

 

przed nimi wzno­sił sie teren… ―> Literówka.

 

– Cze­kać! – wy­krzy­czał do­wód­ca ich grupy, drep­ta­jąc wzdłuż sze­re­gu z mie­czem w dłoni. ―> Dreptać, może starsza pani na spacerze, ale nie dowódca przed żołnierzami.

Proponuję: – Cze­kać! – wy­krzy­czał do­wód­ca ich grupy, krocząc wzdłuż sze­re­gu z mie­czem w dłoni.

 

Mieli wkro­czyć jako dru­dzy. ―> A tu, żeby ustrzec się powtórzenia, proponuję: Mieli ruszyć jako dru­dzy.

 

Edric od­wró­ci się i ze­rwał do biegu przed sie­bie. ―> Literówka. Zbędne dopowiedzenie – czy biegłby za siebie?

Wystarczy: Edric od­wró­cił się i ze­rwał do biegu.

 

– Po­słu­chaj, je­steś teraz żoł­nie­rzem armii Im­pe­rium to­riań­skie­go. ―> Jeśli jest to nazwa własna, napisałabym: – Po­słu­chaj, je­steś teraz żoł­nie­rzem armii Im­pe­rium To­riań­skie­go.

 

do miej­sca, w któ­rym sie zna­lazł. To była zwy­kła mło­dzień­cza na­iw­ność. Teraz bę­dzie mu­siał po­ra­dzić sobie z sy­tu­acja w ja­kiej się zna­lazł. ―> Literówka i powtórzenie.

Proponuję w pierwszym zdaniu: …do miej­sca, w któ­rym tkwił teraz.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej Regulatorzy!

 

Dziękuję serdecznie. Wszystko poprawiłem. Po ostatnim opku doszedłem do wniosku, że będę musiał oddawać prace do betowania, zanim je opublikuję. Uczymy się na błędach :)

Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam.

Bardzo proszę, Plasteriksie, i miło mi, że mogłam się przydać. :)

Powodzenia w dalszej pracy twórczej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka