- Opowiadanie: Ketrid2 - Moneta

Moneta

Krótki fragment powiązany z przygodami dwójki studentów - awanturników przybyłych do wielkiego miasta Amarny.  Studentami byli krótko, za to wiele narozrabiali, ale o tym może kiedy indziej coś skrobnę.

Oceny

Moneta

Dekan nie posiadał się z oburzenia. Jego pękata głowa zaczerwieniła się groźnie, tak że widać było nabrzmiałe żyły, a jego wielki brzuch drżał niczym ziemia podczas sejsmicznych wstrząsów. Siedział na skonstruowanym specjalnie dla niego fotelu, za wielkim czarnym biurkiem z całą masą szuflad i skrytek.

– Jak to możliwe, że nie skreślono ich jeszcze z listy studentów! – krzyczał. – Wyrzucić ich natychmiast i donieść na nich do wszystkich diabłów!

Przerwał na chwilę aby się napić wody z kryształowej karafki. – Ja ich zniszczę, ześlę ich do kopalni, do karnych oddziałów ich! Rozpiął kilka guzików czarnej marynarki. Oddychał ciężko, wodząc dookoła przekrwionymi oczami. W końcu chwycił karafkę i rozbił ją o ścianę, tuż obok pięknie zdobionych, dębowych drzwi.

– Są ludzie, którzy aby dostać się na naszą Akademię, gotowi byliby zapłacić góry złota, gotowi  byliby zaryzykować życiem…

Chudy nadzorca rocznika, do którego należała dwójka niewdzięczników, jeszcze bardziej skulił się przed gniewem Dekana, wyglądał teraz tak, jakby próbował zniknąć. Ktoś mógłby dojść do wniosku, że przestał oddychać.

– Jak oni się tu w ogóle dostali? – Gdzie są ich akta? – Czemu ich nie mam na biurku?

Opiekun w końcu zdołał wydać z siebie ledwie słyszalny głos; – Spłonęły panie Dekanie.

– Spłonęły! – Jak to się mogło stać?

– Tego do końca nie wiemy, wypadek ów miał miejsce w niejasnych okolicznościach. Pewnej nocy mieliśmy mały pożar w archiwum. Okazało się, że część akt spłonęła, niewykluczone też że część skradziono. Na dzień przed tym incydentem zniknęły zapasowe klucze do Archiwum.

– Odnajdziesz ich i sprowadzisz przed Sąd Akademii. Nasz autorytet zależy od tego czy będziemy w stanie uporać się z buntownikami – rzekł ponuro Dekan.

– To może być bardzo trudne panie, oni mieszkają w niebezpiecznej okolicy. Podobno nieopodal Miasta Umarłych. Słyszałem też, że jeden z nich jest grabarzem.

– Trzeba znaleźć kogoś kto sobie z tym poradzi bez rozgłosu, sprawnie i szybko. Nie może być tak, że oni robią sobie na nas kpiny i bezkarnie wystawiają na pośmiewisko. Jeżeli zrujnują naszą reputację to najlepsze rodziny strącą zainteresowanie naszą..

W tym momencie uchyliły się wielkie dębowe drzwi i do gabinetu wkroczyła dziewczyna o czerwonych włosach.

– Co to ma być! Kto ją tu wpuścił! – głowa Dekana znów zaczęła się trząść z wściekłości.

– Od kiedy to jakaś lafirynda, może sobie ot tak tutaj wejść? To nie burdel!! – zakończył wrzaskiem i łupnął wielką pięścią w stół.

Dziewczyna zbliżyła się bez słowa. Coś błysnęło w powietrzu, po czym znalazło się w dłoni Dekana. To była moneta. Dekan zdębiał wpatrując się naprzemian to w monetę to w dziewczynę.

– Co to ma być. Co to..

– Przeczytaj – słowa dziewczyny cięły jak bicz.

Dekan jakby skamieniał i przez dobry kwadrans studiował napisy na monecie, pomrukując od czasu do czasu i obracając ją pod różnymi kątami. Przez szyby wysokich okien wpadały ostatnie promienie zachodzącego słońca. Moneta lśniła ognistym blaskiem.

– Pierwszy stopień wtajemniczenia! – rzekł w końcu, jakby próbował coś sobie przypomnieć.

– A więc kogo mam zabić? – spytała dziewczyna. 

Koniec

Komentarze

Cześć.

Hm, no taka trochę historia o niczym. Jak to fragment.

Do tego sporo niedoróbek.

 

Przerwał na chwilę aby się napić wody z kryształowej karafki.

Przecinek po “chwilę”.

 

Przerwał na chwilę aby się napić wody z kryształowej karafki. – Ja ich zniszczę, ześlę ich do kopalni, do karnych oddziałów ich!

Czy to ostatnie “ich” jest potrzebne?

Dialogi zaczynamy od nowego akapitu, chyba, że są kontynuacją, a tu nie są. Polecam poradnik, do zapisu dialogów, gdyż sporą część masz zapisaną błędnie.

https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

 

Chudy nadzorca rocznika, do którego należała dwójka niewdzięczników, jeszcze bardziej skulił się przed gniewem Dekana, wyglądał teraz tak, jakby próbował zniknąć.

Po “Dekana” wstawiłbym kropkę i rozpoczął nowe zdanie, ewentualnie spójnik “i”.

 

 

– Jak oni się tu w ogóle dostali? – Gdzie są ich akta? – Czemu ich nie mam na biurku?

Co te półpauzy robią wewnątrz tej wypowiedzi?

 

 

Opiekun w końcu zdołał wydać z siebie ledwie słyszalny głos;

Ten średnik raczej nie jest tu prawidłowy.

 

 

– Spłonęły! – Jak to się mogło stać?

Kto wypowiada kwestię “Jak to się mogło stać”? Dekan, czy narrator?

 

 

Okazało się, że część akt spłonęła, niewykluczone też że część skradziono.

Przed “że” przecinek.

 

 

Nasz autorytet zależy od tego czy będziemy w stanie uporać się z buntownikami

Przed “czy” przecinek.

 

Trzeba znaleźć kogoś kto sobie z tym poradzi bez rozgłosu, sprawnie i szybko.

Po “kogoś” przecinek.

 

 

Jeżeli zrujnują naszą reputację to najlepsze rodziny strącą zainteresowanie naszą..

Przed “to” przecinek. Dodatkowo na końcu masz dwie kropki, a powinny być trzy.

 

 

– Co to ma być! Kto ją tu wpuścił! – głowa Dekana znów zaczęła się trząść z wściekłości.

– Od kiedy to jakaś lafirynda, może sobie ot tak tutaj wejść? To nie burdel!! – zakończył wrzaskiem i łupnął wielką pięścią w stół.

Zły zapis dialogu. Poza tym jego dalsza część powinna być kontynuowana w tym samym akapicie.

 

 

Dekan zdębiał wpatrując się naprzemian to w monetę to w dziewczynę.

Po “zdębiał” przecinek.

I ortograf: “na przemian”.

 

 

– Co to ma być. Co to..

Znowu dwie kropki.

 

 

– Przeczytaj – słowa dziewczyny cięły jak bicz.

Zły zapis dialogu.

 

Pzdr.

 

EDIT:

 

Zbyt “nowy” to nie jesteś, ale może nie dotarłeś do poradnika przetrwania na portalu:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676

 

Zalecam zapoznać się.

To dość niezwykłe: masz na portalu więcej opowiadań, niż własnych komentarzy.

Bez dodatkowej treści ciężko mówić o tym czy świat przedstawiony jest ciekawy czy nie. Na pewno potrzebujemy (czytelnicy) więcej, bo owy fragment nie mówi nic. Jeżeli chciałbyś umieścić ten tekst jako początek swojego opowiadania, to nie przykujesz tym raczej uwagi. 

 

Kolega wyżej staranie pokazał niedociągnięcia techniczne. Ja chciałbym tylko wrócić do jednego zdania:

 – Przeczytaj – słowa dziewczyny cięły jak bicz.

Chyba raczej słowo dziewczyny cięło jak bicz. 

 

Czekam na więcej, by rzeczywiście można było coś ocenić.

Powodzenia.

Fajny początek, od razu mamy wprowadzenie w akcje. Lubię, jak na wstępie ktoś krzyczy :D Wspomnienie o spalonym archiwum i mieście umarłych intryguje. Oraz ten zawód grabarza ;)

 

Akcja nieco siada, jak wchodzi dziewczyna. Wydaje się taką pospolitą postacią, jaką wiele w światach fantasy. I jeszcze te rude włosy. Mogłaby być przynajmniej łysa! Już za dużo jest tych rudowłosych skrytobójczyń. 

 

Ale pomijając jej postać, naprawdę mnie zaintrygowałeś.

 

Pozdrawiam

Danka

Cześć,

 

ogólne wrażenia mam pozytywne. Czyta się lekko i przyjemnie. Podobnie jak danka, jestem trochę zaciekawiony, zwłaszcza informacją o Mieście Umarłych. Jeśli wrzucisz następne części, czy też całość, chętnie przeczytam. Wtedy też łatwiej będzie mi ocenić Twoją opowieść. Na razie jestem na “TAK” :D

 

Błędy jakie zauważyłem, wcześniej poruszyli silvan i Milantis, więc nie ma sensu, żebym wymieniał je jeszcze raz.

Nowa Fantastyka