- Opowiadanie: aKuba139 - Czterej jeźdźcy

Czterej jeźdźcy

Hej

Nieniejsze Opowiadanie inspirowane jest “God's Trigger”.

Nie chcę nikogo moralizować, nawracać ani nakłaniać do złych czynów. Od zwykłe opowiadanie zainspirowane zwykłą grą. Zaznaczam również że nie chciałem urazić niczyich uczuć religijnych.

Oczywiście szczególne podziękowania dla   OUTTA SEWER i  SAGITT za betę.

Życzę miłej lektury ;)

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Czterej jeźdźcy

– Piękna statuetka – powiedziałem, podnosząc figurę przedstawiającą czarnego mustanga, stojącego na tylnych nogach.

– Skąd ty…? Jak ty tu…?

– Ani się rusz – wysyczałem, celując z rewolweru. Nie kryłem zadowolenia z reakcji jaką u niej wywołałem. – To za dzisiejszy pokaz?

– T-tak…

Nie dziwię się że ludzie się za nią oglądali. Szczupła, blondwłosa, której suknia uwydatniała dokładnie to co powinna.

– I byłaś w tej kreacji? Ładna.

Delikatna woń słodkich perfum towarzyszyła mi podczas obchodzenia „damy” dookoła.

– Rusz się. – Dźgnąłem lufą jej nagie plecy, kierując kobietę w stronę garderoby.

– Wyciągaj i czytaj rozmiary – nakazałem

– XXS, XS, sz-szyta na zamówienie, XXS, XS, na zamówienie… – Łamiący się głos coraz bardziej cichł.

– Dość małe, nie uważasz?

Skinęła głową.

– Wiesz za co? – Przytknąłem jej do skroni zimną lufę pistoletu.

Ocierając łzy przytaknęła.

 

***

 

– Z czerwonym ci nie do twarzy.

– Bardzo, kurwa, śmieszne – odpowiedział oparty o ścianę biznesmen, babrzący się we własnej krwi.

– Ile to budowałeś? – zapytałem, rozglądając się po fabryce.

– Dwadzieścia lat.

– I to wszystko dla… Jak go nazwałeś? – zapytałem, bawiąc się w dłoni woreczkiem

z białym proszkiem w środku.

– Biały koń – odparł, charcząc krwią, która spłynęła mu na marynarkę.

– Ach, tak. Jak mogłem zapomnieć.

– Michał, mogę ci to wszystko oddać, tylko mnie…

– Oszczędź? Przyszedłem tu w innym celu.

Wychodząc, upuściłem papierosa. Odkręcony gaz zrobił resztę. 

 

***

 

– Jestem niesłychanie szczęśliwa, że zebraliśmy się tu tak tłumnie. To pokazuje naszą siłę! Obecna partia już trzeci rok nie wywiązuje się z obietnic wyborczych. A co zdążyli zrobić? Sprzedać nas!

Jeszcze jedno piętro do pokonania.

– Nasza gospodarka szybko i skutecznie jest uzależniana od zachodu. Tylko na przełomie ostatniego roku zamknięto pięćdziesiąt firm, a kolejne trzydzieści zostało zlicytowanych!

Jestem już na dachu.

– Podczas gdy my zwiększyliśmy liczbę miejsc pracy i płacę minimalną, oni obstawili sądy swoimi poplecznikami!

Oparłem policzek o kolbę.

– Jesteśmy gwarantem dobrej przyszłości. Podczas gdy oni obiecują, my działamy. Pomyślcie chwilę czy dostaliście coś od partii rządzącej?

Wtedy się zaczęło. Ktoś rzucił kamieniem w policjanta, ktoś wyciągnął maczetę spod płaszcza, a znaleźli się i tacy, co odpalili race.

Tłum umilknął dopiero gdy mózg pani senator rozbryznął się na banerze przedstawiającym ognistego konia – symbol opozycji.

Po wstaniu i otrzepaniu się, oddałem ciepłemu jeszcze trupowi karabin. W końcu obiecałem że tylko pożyczę, ale nie chciał wierzyć…

 

***

 

– Odsuńcie się chłopcy, chcę tylko jego.

Stali twardo. Ehhh, szkoda mi ich, naprawdę.

Nie zdążyli nawet nacisnąć spustów, a już leżeli w kałużach krwi.

– Ilu? – zapytałem jedynego, który został przy życiu.

– Nie… nie wiem o czym mówisz – wychrypiał mafijny boss.

– Naprawdę? Liczyłem, że wykażesz się czymś więcej, chociażby odrobiną honoru.

– Kim ty do cholery jesteś?!

Uciąłem tę rozmowę wraz z głową rozmówcy.

Posprzątałem po sobie i poszedłem do baru. Kelner był zdziwiony, że proszę tylko o wodę, ale nie powiedział ani słowa. Rozejrzałem się po otaczających mnie ludziach. Ci idioci nawet nie wiedzieli, że ich uratowałem. Nie byli świadomi tego, że losy świata się rozstrzygnęły, że już nigdy nie zaznają cierpienia, że już zawsze będzie dobrze.

– Dziękuję – burknąłem do kelnera gdy przyniósł mi szklankę.

Wziąłem łyka i…

Zakrztusiłem się. Zanosząc się kaszlem i bijąc się w pierś padłem na ziemię. Spojrzałem jeszcze na kelnera w nadziei, że mi pomoże. Myliłem się.

– To ty jesteś…

Skurwiel tylko się uśmiechnął. Wtedy udało mi się opanować kaszel. Wyszarpnąłem pistolet z kabury i rozwaliłem mu łeb. Śmierć była martwa. Tylko czemu przybrała formę kelnera? Nie ważne. Wszyscy w barze chcieli się zemścić. Wybiegając z budynku potknąłem się o próg rozcinając sobie czaszkę. Krew przysłoniła mi pole widzenia, a po uderzeniu nadal huczało w uszach. Nie przeszkadzało mi to jednak w rozpoznaniu, że wszyscy byli opętani przez Śmierć.

Strzelałem, musiałem ich wszystkich wystrzelać. A w głowie słyszałem głos wwiercający się w czaszkę:

“Chcesz mnie zabić? To ja zabijam! Zagłodzenie się, choroba, walki, a nawet zakrztuszenie, to wszystko ja! Nie zatrzymasz mnie. Jestem wszędzie!”

Leżałem w kałuży krwi na progu baru, patrząc tępo w niebo. Jak zabić Śmierć?

„Jestem wszędzie!”

Czy wykonalne jest pokonanie Śmierci?

„To ja zabijam!”

To ja zabijam. Tak, to JA zabijam! Właśnie o to chodzi.

Sprawdziłem magazynek pistoletu. Został ostatni nabój. Obracając go w palcach zobaczyłem mały symbol pędzącego konia. Uśmiechnąłem się. Ostatkami sił załadowałem pocisk z powrotem do magazynka a lufę przyłożyłem do skroni.

– Zawsze zatrzymaj jeden strzał dla siebie. Tak na wszelki wypadek – wyszeptałem starą maksymę.

Pociągnąłem za spust.

 

***

 

– W czym Cię zawiodłem, Panie?– wykrzyczałem, padając na kolana.

 – Odebrałeś im wszystko, co ode mnie dostali.

– Ale jak to, Panie?

– Wolna wola. Mówi ci to coś?

Koniec

Komentarze

Cześć. W tytule wkradła się literówka (ż zamiast ź).

Całkiem ciekawy tekst, który szybko się czytało. Zaczyna się jak opowieść o klasycznym mścicielu, ale później rozwijasz wątek.

Nie zrozumiałam końcówki, chociaż mam pewne podejrzenia co do bohatera. Pomyślałam, że mógłby być diabłem, ale z religii pamiętam, że wolna wola pochodzi od Boga. Z drugiej strony, w fantastyce wszystko jest możliwe.;)

Zdziwiło mnie też, że w scenie z wybuchem gazu bohater przeżył, czyli pewnie był nieśmiertelny, a na końcu zginął od strzału z pistoletu.

Hmmm. Nie zrozumiałam wszystkiego.

Nawiązania do czterech jeźdźców, OK. Ale przecież zabicie anorektycznej modelki nie spowoduje, że głód zniknie. Chyba że to jakaś personifikacja była. Ale w takim razie powinna się jakoś skuteczniej bronić. I tak dalej.

W sumie nie wiem, kim jest bohater. Słabo nadzorowanym przez szefa aniołem?

Aha, nie znam tej gry z przedmowy. Może dlatego nie kumam.

Babska logika rządzi!

Hej

 

ANDO

W tytule wkradła się literówka (ż zamiast ź).

Jak mogłem tego nie zauważyć? Dzięki poprawione.

 

Nie zrozumiałam końcówki, chociaż mam pewne podejrzenia co do bohatera. Pomyślałam, że mógłby być diabłem, ale z religii pamiętam, że wolna wola pochodzi od Boga.

Czyli jego imię (a za tym osobowość) ukryłem lepiej niż chciałem. Warto zapamiętać.

 

Zdziwiło mnie też, że w scenie z wybuchem gazu bohater przeżył, czyli pewnie był nieśmiertelny, a na końcu zginął od strzału z pistoletu.

 Mógł zostawić odkręcony dopiero po chwili mógł osiągnąć stężenie które sprawi że wybuchnie a za ten czas bohater mógł się oddalić. Natomiast faktycznie mogłem to napisać w bardziej przejrzysty sposób.

 

Finkla

 

Chyba że to jakaś personifikacja była. Ale w takim razie powinna się jakoś skuteczniej bronić. I tak dalej.

Tak była personifikacją natomiast czy musiała się bronić? Z jednej strony powinna z drugiej jednak mogła zdawać sobie sprawę że i tak już jest martwa.

 

W sumie nie wiem, kim jest bohater.

Aż tak ciężkie to jest? Myślałem że jak wrzucę imię i końcówkę to będzie wystarczyło. 

 

Aha, nie znam tej gry z przedmowy. Może dlatego nie kumam.

Z niej wziąłem tylko to że główny bohater morduje wcielenia czterech jeźdźców apokalipsy a akcja dzieje się czasach współczesnych.

 

Dziękuję za wizytę i komentarz.

 

Pozdrawiam

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

Cześć.

 

– Ani się rusz – wysyczałem, celując z rewolweru. Nie kryłem zadowolenia z reakcji jaką u niej wywołałem – To za dzisiejszy pokaz?

Brakuje kropki.

 

– Oszczędź? Przyszedłem tu w innym celu.

Wychodząc, upuściłem papierosa. Odkręcony gaz zrobił resztę. 

Eeeee, no mnie nie przekonasz.

Brzmi jak samobójstwo. Palenie przy odkręconym gazie? Serio?

A jeśli gazu nie były odpowiednio dużo, to ranny zdążyłby go zgasić, lub też fajek sam zdążyłby się wypalić.

 

Jestem niesłychanie szczęśliwa że zebraliśmy się tu tak tłumnie.

– Nasza gospodarka szybko i skutecznie jest uzależniana od zachodu. Tylko na przełomie ostatniego roku zamknięto pięćdziesiąt firm a kolejne trzydzieści zostało zlicytowanych!

Podczas gdy oni obiecują my działamy.

Wtedy się zaczęło. Ktoś rzucił kamieniem w policjanta, ktoś wyciągnął maczetę spod płaszcza a znaleźli się i tacy, co odpalili race.

Nie zdążyli nawet nacisnąć spustów a a już leżeli w kałużach krwi.

Posprzątałem po sobie i poszedłem do baru. Kelner był zdziwiony, że proszę tylko o wodę ale nie powiedział ani słowa.

Krew przysłoniła mi pole widzenia a po uderzeniu nadal huczało w uszach.

Nie przeszkadzało mi to jednak w rozpoznaniu że wszyscy byli opętani przez Śmierć.

Chcesz mnie zabić? To ja zabijam! Zagłodzenie się, choroba, walki, a nawet zakrztuszenie to wszystko ja!

Ostatkami sił załadowałem pocisk z powrotem do magazynka a lufę przyłożyłem do skroni.

Odebrałeś im wszystko co ode mnie dostali.

 

W powyższych przypadkach brak przecinka.

 

Obecna partia  już trzeci rok nie wywiązuje się z obietnic wyborczych.

Za “partia” masz dwie spacje.

 

 

Jeszcze jedno piętro do pokonania.

Jestem już na dachu.

Oparłem policzek o kolbę.

Po wstaniu i otrzepaniu się, oddałem ciepłemu jeszcze trupowi karabin. W końcu obiecałem że tylko pożyczę, ale nie chciał wierzyć…

Słabo to brzmi.

Zabójca zmierzał w górę, będąc pewnym, że tam jest ktoś, kto akurat posiada karabin snajperski, który umożliwi mu zadanie?

 

Stali twardo. Ehhh, szkoda mi ich, naprawdę.

Nie zdążyli nawet nacisnąć spustów a a już leżeli w kałużach krwi.

Kurczę, nawet Roland Deschain spogląda zawstydzony…

 

Śmierć była martwa.

???

 

Wybiegając z budynku wywróciłem się o próg rozcinając sobie czaszkę.

Raczej “potknąłem się o próg”. I brakujący przecinek.

 

Czy wykonalne jest pokonanie Śmierci jej własną bronią?

To brzmi fatalnie.

 

 

Pomysł zdaje się być niezły, ale…

Również nie zrozumiałem końcówki… :|

Troszkę rzeczy do poprawy. Ponieważ to nie konkurs, dopisz, rozpisz, rozwiń.

 

 

Hej

 

A jeśli gazu nie były odpowiednio dużo, to ranny zdążyłby go zgasić, lub też fajek sam zdążyłby się wypalić.

Moim zdaniem można było by się z tym kłócić. Czy ranny był w stanie się ruszać jaki to był gaz itd. Natomiast zapamiętam by następnym razem opisywać takie rzeczy by były bardziej spójne/logiczne.

 

W powyższych przypadkach brak przecinka.

Dzięki, poprawione.

 

Kurczę, nawet Roland Deschain spogląda zawstydzony…

Patrząc na to że bohater nie jest człowiekiem tylko jak zauważyła Finkla, aniołem to czemu nie?

 

To brzmi fatalnie.

Ponieważ to nie konkurs, dopisz, rozpisz, rozwiń.

W takim razie na co proponujesz to zmienić?

 

Również nie zrozumiałem końcówki… :|

Jestem szczerze zdziwiony.

 

 

Dzięki za wizytę i wszystkie uwagi.

 

Pozdrawiam

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

Kurczę, nawet Roland Deschain spogląda zawstydzony…

Patrząc na to że bohater nie jest człowiekiem tylko jak zauważyła Finkla, aniołem to czemu nie?

Bo Roland był lepszy, niż wszystkie anioły razem wzięte ;)

 

Czy wykonalne jest pokonanie Śmierci jej własną bronią?

To brzmi fatalnie.

 

W takim razie na co proponujesz to zmienić?

Po pierwsze: Czy można pokonać Śmierć jej własną bronią.

 

To raz. Dwa: czy to rzeczywiście jej broń? Czy można powiedzieć, że bronią Śmierci jest śmierć?

Nie jakaś kosa, czy coś w ten deseń?

 

Moim zdaniem można było by się z tym kłócić. Czy ranny był w stanie się ruszać jaki to był gaz itd. Natomiast zapamiętam by następnym razem opisywać takie rzeczy by były bardziej spójne/logiczne.

Zdaje się, że to ważne.

Jeśli chcesz się kłócić, to udowodnij fizyczne / matematycznie / chemicznie :)

Rzecz w tym, że taki dowód jest możliwy. Więc o co mi chodzi?

Natomiast mało logiczne jest to, że ktoś (bohater) ma czas, aby takie analizy przeprowadzać. Ile już tego gazu wpuściłem? A unosi się on? Opada? Ile będzie płonąć fajek? Itd. W tym rzecz, w tej pewności, że zabójca nie wysadzi się sam.

 

 

Przeczytałem jeszcze raz.

Rozumiem lepiej ;)

 

Pozdro!

Ciekawy tekst, dopowiadający wiele rzeczy między wierszami. Jako szort spoko :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Niestety, nie zrozumiałam. Czy to, że nie mam pojęcia czym jest Twoja inspiracja, usprawiedliwia mnie?

 

Wzią­łem łyka i… ―> Wypiłem łyk i

Łyków się nie bierze.

 

Nie ważne. ―> Nieważne.

 

Po­cią­gną­łem za spust. ―> Po­cią­gną­łem spust.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka