- Opowiadanie: dawidiq150 - Trzy konkurencje

Trzy konkurencje

Gorąco zapraszam do przeczytania i zostawienia komentarza. Boję się bo tekst jest dłuższy. Ale proszę o szczerość.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Trzy konkurencje

Ludzie znajdujący się na ulicach Dortmundu patrzyli z zaciekawieniem w górę. Chwilę wcześniej nad miastem zmaterializował się olbrzymi srebrny talerz. Mało kto podejrzewał, że to statek kosmiczny obcej cywilizacji. Większość ludzi myślała, że to jest po prostu wyświetlony obraz. Mimo że nikt nie podejrzewał po co go wyświetlono.

Patrzyli na niego i tylko utwierdzali się w błędnym przekonaniu, że to jakiś hologram, gdyż obiekt nie poruszał się, był ogromny i miał kształt idealnie zaokrąglony, bez kantów i krawędzi.

Po kilkunastu minutach na ulice miasta wylegli inni jego mieszkańcy i dołączyli do tych, którzy się tam wcześniej znajdowali przy okazji rozgłaszając telewizyjną i radiową wiadomość, że jest to prawdziwa rzecz.

Informacja rozeszła się z niezwykłą szybkością po całym globie. Niedługo potem zaczęto filmować i prowadzić pierwsze obserwacje tego cudu.

Wehikuł miał kształt okręgu, a jego średnica wynosiła blisko kilometr. Wielką zagadką było, jak się tak nagle pojawił i co utrzymuje go w powietrzu? Z czasem rodziły się też inne pytania, na które nie było jak na razie odpowiedzi.

Mijały godziny a nic się nie działo. Nadeszła noc. Mieszkańcy Dortmundu, którzy obserwowali tę niezwykłą rzecz, wrócili do swoich domów bo obiekt nie był oświetlony i w nocy nie było go w ogóle widać.

Rano nic się nie zmieniło i statek znajdował się w tym samym miejscu. Coś nowego zaczęło się dziać dopiero około piętnastej. U góry olbrzymiego talerza otworzył się właz i zaczęły wylatywać z niego jakieś roboty wielkości piłki do futbolu. Było ich bez liku. Skierowały się we wszystkie strony, lecąc na tej samej wysokości.

Posiadały one coś co wyglądało jak reflektor. Mocne fioletowe światło wydostające się z niego metodycznie padało na wszystko, jakby w celu poznawczym, nagrywając lub skanując.

Nie sposób zliczyć dokładnie ile takich robotów opuściło statek, ale z pewnością setki tysięcy.

Była to jak na razie jedyna aktywność obcych. Z powodu, że nikt do tej pory nie ucierpiał, ktoś upoważnił wojskowy helikopter, by ten wylądował na nieznanym obiekcie. To lekkomyślne działanie zakończyło się tragicznie. Gdy śmigłowiec podleciał blisko i już miał osiąść na statku jakaś siła odepchnęła go sprawiając jednocześnie, że eksplodował. Kawałki metalu spadły na miasto i raniły kilkanaście osób.

Było teraz wiadomo, że właściciele powietrznego okrętu mogą być bardzo niebezpieczni jeśli tylko zechcą. Nic nie można było zrobić poza obserwacjami i czekaniem.

Drony obcych dzień i noc wędrowały nad całą planetą. Trwało to osiem dób. Po tym czasie wróciły do macierzystego statku. Wielu ludzi myślało, że statek odleci jednak tak się nie stało.

 

***

 

O pierwszej dwie w nocy po tym, gdy dziwne aparaty wróciły tam skąd wyleciały, stało się coś niezwykłego. Na każdy istniejący w internecie adres e-mail przyszedł dziwny list. Jego treść w języku angielskim była następująca:

„Mieszkańcy Ziemi! Nie jesteśmy pokojowo nastawieni. Z chęcią wybilibyśmy was co do jednego i zamienili tę planetę w atrakcję turystyczną dla naszej rasy. Jednak po przeglądnięciu waszych baz danych, zaciekawiliście nas. Mimo zacofania jest parę rzeczy, które budzą nasz szacunek do was. Są to rywalizacje. Nigdy nie wpadliśmy na pomysł by robić coś takiego. Dajemy wam więc szansę powalczenia o swoje życie. Najbardziej spodobały nam się trzy konkurencję. Jest to piłka nożna, boks i szachy. Zmierzymy się z wami. Jeśli zwyciężycie w co najmniej dwóch z tych dyscyplin, odlecimy pozostawiając was w spokoju i nigdy już nie wrócimy. Natomiast, jeśli zostaniecie pokonani, to będzie koniec.

Najpierw odbędzie się mecz piłki nożnej. Pojutrze, na stadionie Camp Nou dokładnie o dwunastej waszego czasu wystawicie swój skład. Jedenastu zawodników plus trzech rezerwowych i sędzia. Przygotujcie stadion tak jak do każdego meczu”.

Wiadomość wyglądająca jak żart skasowała się sama po pięciu minutach. Już chwilę później, gdy ludzie zaczęli o tym rozmawiać stało się oczywistym, że to nie żart.

Zaczęła się burza mózgów. Należało najpierw ustalić, kto pokieruje już nawet nie negocjacjami dyplomatycznymi, bo politycy nie mieli wiele do gadania w tej sytuacji, a tym jaki wystawić skład? Kto zagra?

Pospiesznie ustalono zespół. Najlepsi piłkarze w miarę możliwości zaczęli przygotowywać się psychicznie i fizycznie mieli bowiem niewiele czasu. Najgorsze było, że nie mogli się ze sobą zgrać.

Nikt nie miał pojęcia jak to wszystko ma się odbyć. Czy obcy są człekokształtni?

O wyznaczonym terminie drużyna piłkarzy czekała stojąc na murawie boiska. Mecz miał być filmowany przez wiele różnych stacji telewizyjnych, by wszyscy ludzie mogli go obejrzeć.

Nagle wysoko na niebie, tak samo jak olbrzymi statek nad Dortmund, zmaterializowała się duża kula. Była również srebrnego koloru.

Kula zaczęła zbliżać się do ziemi i w końcu zawisła metr nad boiskiem. W kuli otwarła się mała klapka i dokładnie taki sam dron jak te które skanowały Ziemię wyleciał z niej. Zbliżył się po kolei do każdego piłkarza i świecił po nim od góry do dołu silnym czerwonym światłem.

Jednocześnie w kuli pojawił się prostokątny otwór. Wyszedł z niego przedziwny osobnik. Wyglądał trochę jak owadzi odpowiednik mitycznego centaura. Był jednak dużo mniejszy. Miał wiele odnóży zarówno dolnych służących do chodzenia jak i górnych pełniących funkcję rąk. Był ubrany w popielaty strój osłaniający całe jego ciało, oprócz kończyn i głowy. Na twarzy miał jakiś aparat dzięki któremu mógł się porozumieć z ludźmi.

Rozejrzał się, podszedł do grupy trenerów piłkarskich i powiedział wygenerowanym przez ten aparat głosem:

– By szanse były równe i mecz w ogóle mógł się odbyć nasi zawodnicy przyjmą ludzką formę. Będą fizycznie identyczni. Sędziego nie skopiujemy ale pamiętajcie, że jeśli zorientujemy się, że oszukujecie nie będzie dalszych konkurencji. Zaczynajmy bo w naszym statku wszyscy nie mogą się już doczekać.

I wrócił do kuli.

Dron zakończył prześwietlanie piłkarzy i po chwili trwającej nie dłużej niż pięć minut, ze srebrnej kuli wybiegli przeciwnicy. Pierwszym sobowtórem był Robert Lewandowski dokładnie identyczny ubrany jednak w koszulkę i spodenki o innym kolorze. Na plecach miał jakiś herb. Obie drużyny zajęły pozycje na swoich połowach, łatwo było rozróżnić, kto jest człowiekiem a kto nie. Organizacyjnie wszystko się udało. Jednak jak będzie wyglądał mecz tego nikt się nie spodziewał.

W końcu rozpoczęli.

Obcy mieli wielki zapał jednak ich umiejętności taktyczne były opłakane. Biorąc pod uwagę, że to ich pierwszy mecz to i tak świetnie grali. Próbowali różnych strategii. Po trzech pierwszych golach na korzyść ludzi, gdy minęło zaledwie dziesięć minut, skupili się bardziej na obronie. Częstotliwość strzelania goli znacznie zmalała, lecz i tak mecz zakończył się czternaście do zera.

Ludzie, którzy widzieli mecz na żywo a także ci przed telewizorami zaczęli szaleć, ciesząc się i wiwatując. Szansa ocalenia ludzkości zwiększyła się.

Ze srebrnej kuli wyszedł ten sam co wcześniej osobnik i oznajmił stojącemu teraz najbliżej mężczyźnie, który został przez ludzi wyznaczony na dyplomatę:

– To było wspaniałe. Mimo przegranej jesteśmy bardzo zadowoleni. Teraz czas na następną konkurencję, będzie to walka bokserska. Szczegóły przyślemy wkrótce tak jak poprzednio.

 

***

 

Sześć godzin później wiadomość e-mail znowu w jakiś zagadkowy sposób znalazła się w każdej istniejącej skrzynce pocztowej na internecie.

Jej treść była taka:

„Ludzie! Dobrze poszło wam w futbolowym meczu. Teraz zmierzymy się w walce bokserskiej. Znowu macie dwa dni na przygotowanie. Wystawcie najlepszego zawodnika jakiego macie. Ma on być wagi ciężkiej. Nie będzie liczenia punktów, wygra ten który znokautuje przeciwnika. Jeśli do tego nie dojdzie odbędzie się następna walka z innymi zawodnikami i tak aż do skutku. Poza tym zasady są normalne. Przygotujcie ring na stadionie w Camp Nou. Bądźcie gotowi tak jak poprzednio o dwunastej w południe waszego czasu”.

 

***

 

Znowu rozpoczęły się zajadłe dyskusje. Bardzo trudno było wystawić najlepszego boksera, bowiem było wielu o podobnych umiejętnościach i osiągnięciach. Ostatecznie walczyć na ringu, o życie wszystkich ludzi miał Michael Tyson nazywany „Żelaznym Mikiem” i „Bestią”.

Bokser ucieszył się, że wybrano właśnie jego. Lecz nie miał wiele czasu na przygotowanie. Mógł się rozgrzewać i nastawić psychicznie ale nie mógł znać strategii tak jak zwykle kiedy to oglądał z trenerami nagrania z walkami rywali.

 

***

 

Wszystko potoczyło się podobnie jak za pierwszym razem. Ludzie przygotowali ring i swojego zawodnika. Obcy przybyli srebrną kulą i powielili Michaela Tysona. Po chwili z kuli wyszedł identyczny Tyson z wyjątkiem, że miał białą skórę i inny kolor spodenek. Wyglądało to komicznie i gdyby nie powaga sytuacji na pewno wzbudziłoby śmiech. W końcu na ring weszli bokserzy i sędzia, który miał czuwać by walka odbywała się zgodnie z zasadami fair play.

Zadźwięczał gong i potyczka się rozpoczęła. Normalne jest, że po sposobie boksowania i zachowaniu się w ringu można wiele dowiedzieć się o charakterze zawodnika. O ile Michaela Tysona każdy znał, to wszyscy ciekawi byli co zaprezentuje i jak boksował będzie gwiezdny zawodnik.

„Biały” Tyson od początku zaczął ostro i ofensywnie, jakby to była najlepsza strategia. Nie spodziewał się tego ludzki pięściarz. Blokował wszystkie ciosy i ostatecznie w pierwszej rundzie sam nie zadał ani jednego. Nie było to do końca złe, gdyż przeciwnik mógł nie wytrzymać kondycyjnie do końca walki.

Zaczęła się druga runda. Mistrz świata znał się na boksowaniu, był człowiekiem niezwykle inteligentnym i nikt nie musiał mu podpowiadać co ma robić, żeby wygrać. Zaatakował w myśl zasady, że najlepszą obroną jest atak. Przeciwnik o którym już można było po pierwszej rundzie powiedzieć, że był niezwykle waleczny nie przejął się i odpowiedział tym samym. Walka więc przeobraziła się w szaloną bijatykę, gdzie nie można było stwierdzić kto ma przewagę i kto wygra.

Tak minęła druga i trzecia runda. Nikt nie widział jeszcze takiego widowiska. W trzech rundach padło więcej ciosów niż normalnie w całej pełnodystansowej walce.

Niestety prawdziwy Tyson w czwartej rundzie miał pecha, jeden z ciosów w czasie ostrej wymiany trafił go dokładnie w splot słoneczny. Zamroczyło to pięściarza i spadł na niego grad kolejnych niezwykle silnych uderzeń. To był już niestety koniec walki. Mike runął jak długi na ring. Stracił przytomność na kilkanaście sekund.

Groza ogarnęła ludzi. Zgodnie z tym co mówili obcy, jeśli przegrają w ostatniej konkurencji to będzie koniec gatunku homo sapiens.

Ten sam osobnik, który pełnił funkcję dyplomaty obcej rasy podziękował za walkę i promienny odleciał razem z sobowtórem Tysona.

Pozostało czekać na kolejny e-mail od obcych. Jednak zastanawiano się już kto zagra w szachy w ostatniej, trzeciej rywalizacji. Od kogo zależeć będzie istnienie ośmiu miliardów istnień ludzkich?

Następnego dnia przyszła wiadomość w taki sam sposób ja poprzednie. Jej treść była taka:

„Ludzie! Pozostał tylko pojedynek szachowy. Ze względu na to, że musimy się nieco przygotować odbędzie się on dopiero za kilkanaście dni. Wystawcie swojego zawodnika. Zasady będą takie: Odbędą się trzy partie. Na każdą zawodnicy będą mieli po godzinie czasu plus pięć minut dodawanych po każdym ruchu. Po trzech meczach w razie remisu odbędzie się kolejna decydująca. Waszego gracza zapraszamy do nas do naszego statku gdzie będziemy grać”.

 

***

 

Na liście rankingowej od lat królował Garri Kasparov. Był to niekwestionowany szachowy mistrz dlatego szybko zdecydowano, że on będzie reprezentował ludzi.

Nadeszły już czasy, gdy komputer wygrywał z człowiekiem za każdym razem. Pierwszy raz program Deep Blue pokonał Garriego kilkanaście lat temu. Komputery teraz miały o wiele większą moc obliczeniową. Dlatego ktoś wpadł na pomysł, który zyskał duże uznanie. Chciano spróbować oszukać obcych i rosyjskiemu szachiście zainstalować kamerkę i słuchawkę w uchu. Komputer miał grać a człowiek tylko wykonywać jego polecenia. Bano się jednak wykrycia i ostatecznie porzucono ten pomysł, bo liczono, że to kompletnie niepotrzebne ryzyko.

Mijał dzień za dniem. Kosmiczny statek obcej rasy nie poruszył się, wisiał ciągle w jednym i tym samym miejscu. Ludzie natomiast przygotowywali się by w razie czego odeprzeć agresora. Zmobilizowano wojsko. Piloci byli gotowi wsiąść do najnowocześniejszych myśliwców F-22. W stan gotowości postawiono rakiety ziemia powietrze. Nawet głowice jądrowe były przygotowane do wystrzału.

W kościołach modlono się by nie rozpętała się wojna.

Piętnaście dni później przyszedł oczekiwany e-mail od obcych. Jego treść była taka:

„Ludzie! Jesteśmy gotowi zmierzyć się z waszym szachowym mistrzem. Wiemy, że chcieliście oszukać. Biorąc pod uwagę, że walczycie o życie jesteśmy wyrozumiali i wybaczamy wam to. W tym miejscu co poprzednio czyli na boisku piłkarskim w Camp Nou ma czekać wasz zawodnik. Zabierzemy go do naszego statku jutro o dwunastej w południe”.

 

***

 

Garri Kasparov gotowy czekał na ławce, blisko wejścia do szatni stadionu Camp Nou. Wokoło znajdowała się cała masa ludzi. Rozmawiali ze sobą, niektórzy chodzili nie mogąc ustać w jednym miejscu. Panowało olbrzymie podniecenie. Garri powiedział by mu nie przeszkadzano, zamknął oczy i modlił się jednocześnie rozmyślając.

Pięć minut po dwunastej pojawiła się znajoma srebrna kula. Ten sam osobnik, który pełnił funkcję dyplomatyczną u obcych wyszedł i zaprosił Kasparova by udał się z nim.

Garri pożegnał się z wszystkimi i po chwili zniknął w srebrnej kuli.

Znalazł się w niewielkim pomieszczeniu z którego widać było wszystko na zewnątrz. Ujrzał oddalający się stadion z tłumem ludzi. Obcy dyplomata powiedział by szedł za nim. Drzwi małego pokoju otwarły się i przez chwilę szli długim korytarzem od którego odchodziły inne korytarze. Ściany były tu jasnobrązowe a wzdłuż nich ciągnęły się żółte kable. Kilka razy skręcili by w końcu znaleźć się w pomieszczeniu wielkości salonu w domu jednorodzinnym. Na środku znajdował się duży stół a na nim czekały już przygotowane szachy a także dziwnie wyglądające ciepłe i pachnące potrawy.

„Proszę, może coś zjesz?” – zaproponował obcy.

Szachista podziękował. Lecz obcy nie rezygnował.

„Spróbuj, to najlepsze nasze potrawy nie zaszkodzą ci, a na pewno posmakują. Druga taka okazja się nie powtórzy”.

Lecz Garri nie chciał.

„W porządku jeśli jesteś gotowy zaczynajmy”.

Mistrz szachowy usiadł na krześle, które okazało się bardzo wygodne. Podobały mu się bierki i szachownica. Była duża a figury miały ładne kształty. Elektroniczny zegar miał również duże rozmiary. Można powiedzieć, że warunki do gry obcy stworzyli fantastyczne.

Do pokoju wszedł teraz drugi zawodnik. Reprezentant dziwnej rasy, która do tej pory nie wiedziała co to sport, ubrany był inaczej niż pełniący funkcję dyplomaty. Nie posiadał aparatu do mówieniu po ludzku i Garri ujrzał jego twarz z otworem gębowym, bez warg. Nie miał też nosa. Pod parą idealnie okrągłych oczu znajdowała się gruba narośl z której wystawały dziesiątki malutkich czułków przypominających rogi ślimaka.

„Galo pneuke” – powiedział i kiwną głowa. Następnie zrobił pierwszy ruch i wcisnął zegar. Partia rozpoczęła się.

Ku radości ludzi, nad stadionem ukazała się olbrzymia szachownica i wszyscy mogli obserwować grę.

Mało kto się jednak znał na szachach na tyle by móc ocenić pozycję. Większość tylko liczyła figury.

Widać było, że przeciwnik Kasparova poznał debiuty. Nie robił bowiem amatorskich błędów. Ludzie rozmawiali na temat inteligencji obcej rasy. Musieli ją mieć wysoką, przecież mieli tak bardzo rozwiniętą technologię.

Nawet gdyby tak było Kasparov był geniuszem. Czy przybysze mieli na swoim statku geniusza? Raczej wątpliwe. Z drugiej strony może mieli jakieś analityczne zdolności przewyższające ludzkie. Okazało się, że jednak nie. Człowiek wygrał pierwszą partię.

Niezwłocznie rozpoczęto drugą. Teraz białymi grał Garri. Po pół godzinie przeciwnik ruchem jednej z rąk rozrzucił figury i wstał. Szybko pojawił się dyplomata i powiedział:

– Gratuluję! Upiekło się wam. Przekaż swoim, że dostaniecie wkrótce od nas ostatnią wiadomość.

Następnie obcy odstawili słynnego szachistę na murawę stadionu Camp Nou. Radość ludzi była ogromna. Lecz nikt nie był do końca pewny czy obcy dotrzymają słowa i odlecą.

Wyczekiwano na wiadomość e-mail.

Pojawiła się po godzinie.

„Zgodnie z obietnicą odlatujemy. Jednak nie cieszcie się za bardzo bo zdecydowaliśmy, że ponownie powrócimy za jakiś czas. Będziemy ćwiczyć by następnym razem wygrać i zająć waszą planetę.

Mamy jeszcze dla was prezent. Znajduje się w załączniku”.

Gigantyczny statek obcej rasy zniknął w taki sam sposób jak się pojawił. Po tej niezwykłej przygodzie ludzkości pozostał jedynie e-mail z załącznikiem, który niezwłocznie został otwarty. Znajdowały się tam równania, których przeciętny człowiek nie mógł zrozumieć. Gdy jednak przeczytali to wybitni naukowcy rozeszła się wiadomość o wiedzy jaką przekazała im obca rasa. Wiedza ta pozwoliła niedługo potem stworzyć statki kosmiczne i tysiące urządzeń o których się ludziom nie śniło.

W ludziach pozostał lęk, przed niepewną przyszłością, Obcy mogli wrócić i wygrać rywalizację. Co wtedy by się stało z rasą homo sapiens? Zamiast o tym myśleć lepiej było wziąć się za ostry trening.

Koniec

Komentarze

Czesc. Przeczytalem i mam mieszane uczucia. Po pierwsze, musisz popracowac nad przecinkami. Czesc zdan z pewnoscia wymaga przebudowy. Teraz tak: ogolnie nawet mi sie podobalo, choc oczekiwalem wiekszego dramatyzmu i wzrostu napiecia. Ale jest kilka rzeczy, ktore mnie nie przekonuja. Po pierwsze, gdy ten helikopter wybuchl i spadl, normalna reakcja bylaby panika i ucieczka ludzi, a takze odwet wojskowych. W ogole pokora i biernosc wojskowych i wladcow swiata dziwi i jest nienaturalna nieco. Po drugie: nie, nie, nie! O ile Kasparov, jako mozg, moglby jeszcze w szranki ruszac, to juz prawie dziadek Tyson – z calym szacunkiem – ale nie. Ten wybor jest totalnie bezsensowny. Zwyczajnie nie te lata, refleks, kondycja. Sa dziesiatki sprawniejszych wojownikow (max 35 lat), ktorych rozsadek nakazalby wybrac do obrony planety. W pojedynku z Kasparovem napiecie moglo byc wieksze. Mogl jedna z partii przegrac. I finalu nie rozumiem: po co dali nam te rownania? I co znaczy: wziac sie za ostry trening? Czyzby wszyscy naraz mieli zaczac treningi pilki, boksu i szachow? PS. Milym akcentem bylaby dyscyplina, w ktorej i kobiety moglyby nas bronic ;) Ale sam pomysl nawet ciekawy, na pewno nie czuje, ze zmarnowalem czas.

silvan bardzo mnie cieszy, że przeczytałeś moje opowiadanie i dałeś komentarz. Po jego przeczytaniu cieszę się jeszcze bardziej bo jest raczej pozytywny a tego się zawsze boję. Nie wiem czy wiesz ale moje pierwsze teksty były bardzo, bardzo krytykowane :)

 

Jeśli chodzi o Tysona, gdzieś słyszałem, że ma wracać do boksu. To mnie zmyliło. Faktycznie to stary bokser. 

 

Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam!!!

 

 

Jestem niepełnosprawny...

Nie bój sie krytyki, tylko wyciagaj z niej wnioski. Na portalu jestem krotko, wle widze tu raczej zyczliwosc. Nawet, jak krytykuja, to konstruktywnie, bez ponizania, czy osmieszania – choc widze, ze autorzy, ktorzy z rad nie korzystaja, obrywaja mocniej… Lat juz troche masz, wiec wierze, ze nad lekiem jestes w stanie zapanowac :) Moje pierwsze (i chwilowo jedyne) opowiadanie, jakie tu pokazalem, takze oberwalo, glownie za jakosc, budowe i szyk zdan. Absolutnie nie twierdze, ze juz nagle "wszystko" wiem, ale cieszylem sie, jak w kolejnym opowiadaniu sam eliminowalem "byłozę", na ktorą wczesniej w ogole nie zwracalem uwagi :) Opowiadan masz bardzo duzo, jak widze, w kilku byly kliki do biblioteki. Mysle, ze to niezle swiadczy. A Tyson, owszem, wrocil do bosku – pokazowej walki z R.J.J. Jesli o to idzie, zalecalbym wstepne rozpoznanie / zastanowienie sie nad uzyciem prawdziwych postaci – czy takie uzycie rzeczywiscie ma sens w danym przypadku. A jesli chciales uzyc Tysona, aby oddac mu hold, mogles narzucic (przez kosmitow), ze zawodnik ma byc utytulowany, doswiadczony, ze ma wrecz byc legenda. Wtedy jego wybor jakos moglby miec wiecej sensu ;) Choc ja i tak stawialbym na mlodszego. Pozdrawiam i walcz dalej :)

silvan mam te 37 lat ale 16 straciłem na chorobę. Tak więc jestem trochę dziecinny. W moim wieku ludzie mają już może i wnuki :)

 

Opowiadań mam dużo bo pisanie stało się moją pasją. Muszę ciągle coś pisać inaczej czuję jakbym marnował czas. Za te kliki do biblioteki jestem niezwykle wdzięczny, bardzo wiele to dla mnie znaczy :)

 

Bardzo kocham swoich rodziców, którzy wiele dla mnie robią i stworzyli mi wspaniałe warunki do życia. 

 

Podziwiam ludzi na tym portalu bo bardzo angażują się w pomaganie. 

 

Uważam siebie za geniusza :)

Jestem niepełnosprawny...

Tylko pogratulowac zaangazowanych rodzicow :) A z tym uwazaniem sie za geniusza… Lepsze to, niz niz zyc w wiecznym dolku i depresji (nie, zebym z depresji sie nasmiewal, znam osoby z ta choroba, i to cos okropnego). Powodzenia na szlaku!

Oj, Dawidzie, nie mam tym razem dobrych wiadomości.

 

Opowiadanie jest napisane tak, jak pisałeś opowiadania pół roku temu. Nie wiem dlaczego tak się stało, bo miałeś kilka tekstów, które były napisane już o wiele lepiej i z lepszym pomysłem.

Historia, którą przedstawiasz jest bardziej jak fabuła jakiejś animowanej bajki dla dzieciaków (coś w stylu Inazuma Eleven, albo ta nieszczęsna kreskówka z Lewandowskim), niż pomysł na opowiadanie.

Niestety, tym razem nie mogę powiedzieć, że mi się podobało, albo, że jest napisane porządnie.

Mnóstwo też jest dziur logicznych w fabule, które aż proszą się o naprostowanie. O ile takie rzeczy uchodzą w kreskówkach, o tyle po opowiadaniu spodziewałbym się większej spójności.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Outta Sewer dzięki!!! Dobrze, że jesteś szczery, już niedługo zamieszczę nowy tekst, może będzie lepszy :)

 

Pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

W sumie to jest mi trochę przykro bo myślałem, że opowiadanie jest z wyobraźnią :)

Jestem niepełnosprawny...

Hmm, a nie myślałeś, żeby podejść do tematu trochę bardziej humorystycznie? Wtedy nawet Tyson by przeszedł ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

 

Hej,

 

trochę ten tekst nie łączy się dla mnie w spójną całość. Dlaczego obcy decydują się na rywalizacje z ziemianami? Nie widzę w tym sensu. Dlaczego wybierają tylko ziemskie dyscypliny? Historia pewnie byłaby ciekawsza, gdyby obcy też zaproponowali przynajmniej jedną swoją grę, dyscyplinę. Ja wiem, że oni nie znają rywalizacji, ale mogliby pewnie coś na szybko wymyślić…

Drugi mój problem z tym tekstem – znani sportowcy w Twojej historii zostali wpleceni trochę bez ładu i składu, począwszy od Lewandowskiego, a na Kasparowie kończąc. Dodatkowo akcja dzieje się na stadionie Barcelony, co nie zostaje wytłumaczone w tekście. Dla mnie ciekawiej byłoby, gdyby to zwykli ludzie byli zmuszeni zmierzyć się z obcymi,.

Co do zakończenia – mam z nim także problem, nie rozumiem, dlaczego obca rasa podarowała nam technologię, która potencjalnie może utrudnić podbój Ziemi w przyszłości. Może należałoby to jakoś lepiej uzasadnić, np. w zasadach turnieju umieścić taki zapis.

 

Jeszcze garść uwag:

Ludzie znajdujący się na ulicach Dortmundu popatrzyli z zaciekawieniem w górę.

Moim zdaniem lepiej “patrzyli”, bo to raczej dłuższa czynność niż jednorazowe zerknięcie.

 

Nad miastem zmaterializował się olbrzymi srebrny talerz.

Tutaj dodałbym coś w stylu: “chwilę wcześniej nad miastem”, żeby zaznaczyć kolejność wydarzeń – najpierw obiekt się pojawił, a potem na niego patrzono ;)

 

i miał kształt idealnie jednolity, bez kantów i krawędzi.

Tego trochę nie widzę – może zamienić “jednolity” na “owalny”, “zaokrąglony”?

 

Po kilkunastu minutach na ulice miasta wylegli inni jego mieszkańcy i dołączyli do tych, którzy się tam wcześniej znajdowali przy okazji rozgłaszając telewizyjną i radiową wiadomość, że jest to prawdziwa rzecz.

Mieszkańcy rozgłaszali telewizyjną i radiową wiadomość? Raczej jakieś media, reporterzy powinni przyjechać żeby to zweryfikować…

 

Z powodu, że nikt do tej pory nie ucierpiał, ktoś upoważnił wojskowy helikopter, by ten wylądował na nieznanym obiekcie.

Ten powód mnie nie przekonuje, minęło około doby, raczej nie można było mieć żadnych informacji o motywach obcych. Dodatkowo nie wyobrażam sobie, że helikopter chciałby wylądować na statku obcych, jeżeli już, to być może kogoś próbowano by opuścić na linie, żeby przyjrzał się bliżej powłoce obiektu.

 

Nic nie można było zrobić poza obserwacjami i czekaniem.

Tego bym nie powiedział, jakaś rada ONZ powinna pewnie rozmawiać, co przedsięwziąć. Można by ich ostrzelać, można by ewakuować miasto. Jest trochę akcji do podjęcia.

 

 

Po jutrze, na stadionie Camp Nou dokładnie o dwunastej waszego czasu wystawicie swój skład.

Dlaczego Camp Nou a nie np. Santiago Bernabeu? Czy sympatia do Barcelony podyktowała Tobie miejsce odbycia się meczu? Dobrze byłoby uzasadnić ten wybór w tekście.

 

Pierwszym sobowtórem był Robert Lewandowski dokładnie identyczny ubrany jednak w koszulkę i spodenki o innym kolorze. Na plecach miał jakiś herb. Obie drużyny zajęły pozycje na swoich połowach, łatwo było rozróżnić, kto jest człowiekiem a kto nie. Organizacyjnie wszystko się udało. Jednak jak będzie wyglądał mecz tego nikt się nie spodziewał.

Wymienienie tylko Roberta Lewandowskiego wydaje mi się dziwne. Wg mnie, albo powinieneś pisać o kilku konkretnych zawodnikach, podając kilka nazwisk, albo nie wymieniać nikogo konkretnie.

 

wiadomość e – mail

Powinno być “e-mail”, bez zbędnych spacji.

 

Ostatecznie walczyć na ringu, o życie wszystkich ludzi miał Michael Tyson nazywany „żelaznym Mikiem” i „bestią”.

Musieliby go odmłodzić o kilka lat.

 

identyczny Tyson z wyjątkiem, że miał białą skórę i inny kolor spodenek.

Propozycja: “niemal identyczny Tyson, który miał białą skórę. Nosił też spodenki w innym kolorze”.

Identyczny z tym wyjątkiem kiepsko mi brzmi – albo jest identyczny, albo nie. Kolor spodenek nie jest “integralną” częścią Tysona ;)

 

 

by walka była fair play.

“Była fair”, albo “odbywała się zgodnie z zasadami fair play”.

 

Na liście rankingowej od lat królował Garri Kasparov.

Chyba kiedyś, to stare dzieje, przydałby się jakiś nowszy mistrz ;)

 

 

gotowi wsiąść do najnowocześniejszych myśliwców F -22.

“F-22”, podobnie jak e-mail, bez zbędnych spacji.

 

 

W stan gotowości postawiono rakiety ziemia – powietrze.

Jak wyżej, “ziemia powietrze”, nazwy własne piszemy bez zbędnych spacji.

 

 

blisko wejścia do szatni stadionu Camp Nou.

Nie byłem na Camp Nou, podejrzewam jednak, że są, jak na każdym stadionie, przynajmniej dwie szatnie – gości i gospodarzy. Warto zaznaczyć, przy której szatni czekał Kasparow.

 

Ściany były tu jasnobrązowe a na nich przymocowane ciągły się żółte kable.

“A wzdłuż nich ciągnęły się”.

 

 

 

Pozdrawiam!

 

 

Che mi sento di morir

BasementKey bardzo dziękuję za przeczytanie i korektę. Poprawiłem trochę. Dzisiaj się cholernie źle czułem dwa razy i nie wiem co ze mną będzie dalej :( Myślałem, że już trochę wyzdrowiałem bo dawno nie miałem takiego ciężkiego stanu.

 

Niedługo wstawię nowy tekst na pewno będzie lepszy. A zacząłem też pisać kolejny.

 

Pozdrawiam!!!

 

PS.

Poprawki jak najbardziej słuszne, zgadzam się z nimi.

Jestem niepełnosprawny...

Życzę zdrowia, dawidiqu150! Jak najmniej ciężkich stanów!

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Hej, Dawid!

Tekst niestety trochę pozbawiony polotu i pomysłu, w odróżnieniu od paru innych, które wcześniej napisałeś. Nie wydaje mi się prawdopodobne, żeby obcy chcieli w ten sposób sprawdzić ludzi, a jeśli już, lepiej wyszłaby z tego komedia – teraz tekst niby jest lekki, ale raczej na poważnie. Dziwię się też, że ludzie tak łatwo uwierzyli, że to prawdziwi obcy. Normalnie pewnie dyskutowano by o tym i zlekceważono przybyszów, biorąc ich za “prank”. Tak to sobie wyobrażam :) Rozumiem jednak, że taki miałeś pomysł i gdybyś właśnie uczynił z niego komedię, byłoby dużo lepiej.

 

Powodzenia w dalszym pisaniu! :) 

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

LanaVallen dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

 

U mnie niestety powróciła choroba ale mam nadzieję, że nie odbije się to na moim pisaniu.

 

Pozdrawiam serdecznie!!!

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, kolejny raz jestem pełna podziwu dla Twoich pomysłów. Mam wrażenie, że masz nieograniczoną wyobraźnię i że jeszcze nas niejednokrotnie zaskoczysz, o ile nadal będziesz udoskonalał warsztat.

Opowiadanie może nie jest rewelacyjne, ale wzbudziło ciekawość i czytało się naprawdę nieźle.

Intrygują mnie Twoje wizje, opisywane w opowiadaniach. Pod warstwą pewnej nieporadności dostrzegam w Tobie bogate złoża, które jeszcze nie zostały wydobyte. Dawidzie, czy kiedykolwiek próbowałeś narysować/ namalować sceny, które wymyślasz? Mam przeczucie, że to byłoby niezwykłe doznanie. ;)

 

Nie­dłu­go potem za­czę­to ka­me­ro­wać… ―> Raczej: Nie­dłu­go potem za­czę­to filmować

 

Na każdy ist­nie­ją­cy w in­ter­ne­cie adres e–mail… ―> Na każdy ist­nie­ją­cy w in­ter­ne­cie adres e-mail

W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy.

 

Po ju­trze, na sta­dio­nie Camp Nou… ―> Poju­trze, na sta­dio­nie Camp Nou

 

tak jak do każ­de­go meczu.” ―> …tak jak do każ­de­go meczu”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

Roz­gląd­nął się, pod­szedł do grupy… ―> Raczej: Rozejrzał się, pod­szedł do grupy

 

Pró­bo­wa­li różne stra­te­gie. ―> Pró­bo­wa­li różnych strategii.

 

Z srebr­nej kuli wy­szedł… ―> Ze srebr­nej kuli wy­szedł

 

wia­do­mość e–mail znowu w jakiś… ―> …wia­do­mość e-mail znowu w jakiś

 

Przy­go­tuj­cie ring na sta­dio­nie w Campo Nou. ―> Literówka.

 

o dwu­na­stej w po­łu­dnie wa­sze­go czasu.” ―> …o dwu­na­stej w po­łu­dnie wa­sze­go czasu”.

 

Bar­dzo cięż­ko było wy­sta­wić naj­lep­sze­go bok­se­ra… ―> Bardzo trudno było wy­sta­wić naj­lep­sze­go bok­se­ra

 

na­zy­wa­ny „że­la­znym Mi­kiem” i „be­stią”. ―> …na­zy­wa­ny „Że­la­znym Mi­kiem” i „Be­stią”.

Pseudonimy piszemy wielkimi literami.

 

w całej pełno dy­stan­so­wej walce. ―> …w całej pełnody­stan­so­wej walce.

 

na ko­lej­ny e–mail od ob­cych. ―> …na ko­lej­ny e-mail od ob­cych.

 

gdzie bę­dzie­my grać.” ―> …gdzie bę­dzie­my grać”.

 

kom­pu­ter wy­gry­wał za każ­dym razem z czło­wie­kiem. ―> …kom­pu­ter wy­gry­wał z człowiekiem za każ­dym razem.

 

Nawet gło­wi­ce ją­dro­we był przy­go­to­wa­ne… ―> Literówka.

 

ocze­ki­wa­ny e–mail od ob­cych. ―> …ocze­ki­wa­ny e-mail od ob­cych.

 

jutro o dwu­na­stej w po­łu­dnie.” ―> …jutro o dwu­na­stej w po­łu­dnie”.

 

dzie­siąt­ki ma­lut­kich czu­łek przy­po­mi­na­ją­cych rogi śli­ma­ka. ―> …dzie­siąt­ki ma­lut­kich czu­łków, przy­po­mi­na­ją­cych rogi śli­ma­ka.

Czułki są rodzaju męskiego.

 

Wy­cze­ki­wa­no na wia­do­mość e–mail. ―> Wy­cze­ki­wa­no na wia­do­mość e-mail.

 

by na­stęp­nym razem wy­grać i zając waszą pla­ne­tę. ―> Literówka, bardzo zabawna. ;)

 

Znaj­du­je się w za­łącz­ni­ku.” ―> Znaj­du­je się w za­łącz­ni­ku”.

 

po­zo­stał je­dy­nie e–mail… ―> …po­zo­stał je­dy­nie e-mail

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy nawet nie wiesz jak mnie ucieszyły twoje słowa!!! :)))

 

Ostatnio mi było ciężko bo choroba powróciła ale teraz czuję się wspaniale. Dziękuję!!! Brak mi słów.

 

Super jesteś!!!!!

Jestem niepełnosprawny...

Niezmiernie mi miło, Dawidzie, że mój komentarzyk sprawił Ci radość. ;)

I zdrowia życzę. 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Interesujący pomysł z tym sportem. Acz też uważam, że lepiej sprawdziłby się jako komedia, groteska, absurd… Na poważnie wygląda… dziwnie.

W sporcie ważne jest fair play. A o czym tu mówić, jeśli agresywnie nastawieni kosmici mogą z łatwością pokonać słabszych Ziemian? Jedni walczą o przetrwanie własnej rasy, drudzy o atrakcję turystyczną. I tylko jedna strona narzuca warunki. No, nie chce mi się to trzymać kupy.

Też się zdziwiłam, że Tyson jeszcze aktywnie boksuje. Ile on już ma lat?

Ale czyta się w miarę przyjemnie. Nie wydaje mi się, że wróciłeś z poziomem do starszych tekstów. To tylko był zbyt dziki pomysł, żeby traktować go w pełni poważnie.

Babska logika rządzi!

Finkla dzięki!!! Przyjemne uczucie jak nagle żółta gwiazdka pojawia się obok jakiegoś starszego opowiadania :)

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka