- Opowiadanie: Jastek Telica - Na krzywy ryj

Na krzywy ryj

Pozbawiony ambicji świąteczny szort.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Użytkownicy IV, NoWhereMan, Finkla

Oceny

Na krzywy ryj

Pędził sobie Mikołaj po niebie gwiaździstym, choć po lśniącej lodem ziemi też, co pewien czas odpalając dopalacze, wprawdzie bez potrzeby, bo był pewien, że ze wszystkim się obrobi, ale trzask szedł, zgrzyt i oczywiście fontanny ogniotrysków w górę.

Farciarz, któremu robota podpasowała.

Bawił się nią świątecznie.

Nie dane mu było zbyt długo.

Sanie stanęły ni z tego ni z owego, z dołu wygrzebała się odrażająca łapa z nożem i tym nożem po worze. Ćwierć sekundy po niej druga z lewej i łaps zrobiła, moment później z prawej i caps dodała, w tej samej chwili z każdej innej strony wychynęły tysiące, jedna od drugiej obrzydliwsze, chapsy uskuteczniając na potęgę. Grabiąc wszystkie gwiazdkowe prezenty. Bies zawsze zastawia paści na trasach rozanielonych dostawców, by przesyłki pogubili.

– Gwałtu rety! – wniebogłosy wrzasnął święty.

Renifery zaryczały i nastawiły rogi.

Ale nic to nie dało, w cugle je wzięto, dzwoneczkami przyozdobiwszy.

W międzyczasie prezenty diabli wzięli. Dosłownie. Wszystkie, poza jednym. Ostatni złapał Mikołaj i przycisnął do serca.

– Nie dam! – wycharczał.

Na te słowa w górze coś zagrzmiało, jakby niebo miało się zwalić na ziemię, przygniatając ją na wieki wieków.

Nie dało się temu opierać.

Piekielne łapska zniknęły.

Mikołaj otarł pot z czoła, ale wciąż dygotał. W pobliżu dostrzegł zająca, stojącego słupka i przyglądającego się czujnie.

Biedne zwierzątko, pokiełbasiły mu się pory świąteczne.

– Nie bój się, mały.

Lecz długouchy zachował czujność. Słusznie, z przyrodzenia nieduży i w gruncie rzeczy bezbronny, więc na siebie musiał liczyć, nigdy na niesłownych przyjaciół.

– No, chodź tu, nic ci nie zrobię – zapewnił święty.

Stworzonko jakby się namyślało, ale po chwili przykicało. Zatrzymało nieopodal sań, z pyszczkiem drgającym.

– Ty, biedaku – troskliwie odezwał się Mikołaj, bo umiał współczuć, a tak bardzo, że pozostały prezent odłożył.

Kicuś spojrzał spode łba. I raps za pakuneczek.

– I ty, zajączku, przeciwko mnie?! – jęknął święty.

Nie podziałało takie zaklinanie na szaraka, już zamierzał dać drapaka, lecz trafił na nie byle pętaka, przeciwnie, szybkiego kozaka, który dwie rzeczy zrobił w jednej chwili: chwycił za prezent i za uszy rabusia. Właściwie to nawet trzy, bo za te słuchy pociągnął.

I zostały mu w rękach.

Mikołaj się wstrząsnął, spojrzał niepewnie, szkody wszak nie zamierzał wyrządzić. A kiedy tak patrzył, na krzywy ryj, wyraźnie gobliński, zsunęła się bardzo udatnie podrobiona zajęcza maska.

Święty zawrzał sprawiedliwym gniewem.

– Uch ty, podróbko! – zasapał i na odlew zdzielił fałszywca.

Niestety, tym ocalałym prezentem, który podobnie potraktowany zagrzechotał. Choć całkiem nie tak, jak powinien.

Tymczasem potępieniec odleciał na dobre kilkanaście kroków, ale zaraz się podniósł, wyprężył.

– A co, a co?! – zarechotał urągliwie. – Pyszna niespodzianka gwiazdkowa?

– Ty… ty… Przebierańcu z piekła rodem!

Goblin skłonił się prześmiewczo, nogę podwijając, ale stanowczo przesadził z szyderą, przez co nie zauważył lodu pod stopami, toteż skrzydeł dostał, by po wywinięciu orła z wysoka przygrzmocić tym miejscem, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, o twarde podłoże. Zaklął i mniej do śmiechu mu było, kiedy mamrocząc pod nosem, oddalał się z podwiniętym ogonem. Pycha w proch starta.

Ale i Mikołaj wcale nie miał czym się cieszyć. Ostatni prezent stracił, więc jak tu nagradzać za wielkoduszne uczynki przekraczające skłonną do małostkowości ludzką naturę?

Zapłakało serce świętego.

– Mój panie, jakże zawiodłem – wyszeptał zrozpaczony. – W tobie jedyna nadzieja.

A Pan, który zdolen był kilkoma rybkami i bochenkami nakarmić tysiące, i to bynajmniej nie było największe jego dzieło w tejże materii, a pospolitą wodę umiał przeobrazić w najdoskonalszy trunek, jaki próbowało ludzkie podniebienie, i wcale a wcale nie uchodziło to na najwybitniejsze dokonanie w powyższej dziedzinie przeistaczania, odpowiedział Mikołajowi tak, jak potrafił najlepiej, z jednego połamanego tworząc nieskończoną doskonałość, by uradować, skore do dobrego, serca swych niepoprawnych dzieci.

Koniec

Komentarze

Hej :)

 

Podoba mi się sposób w jaki używasz języka, budujesz zdania. Naprawdę fajnie się to czyta, jak gawędę. Ale fabularnie niestety mi nie przypadł do gustu Twój szort, Jastku. Taka sobie historyjka, z której chyba dałoby się wycisnąć nieco więcej humoru, czego spodziewałem się w końcówce, kiedy ujawniłeś prawdziwą tożsamość kicaka. Ale czytało się przyjemnie.

 

Kilka zgrzytów, które zauważyłem poniżej.

 

odpalając dopalacze

Źle to brzmi.

 

fontanny wodotrysków

Te dwa słowa są synonimami.

 

Ostatnie zdanie to moloch :) Wiele osób narzeka na takie konstrukcje, ale ja je lubię i bardzo mi się podobało, z jednym małym ale:

A Pan, który zdolen był kilkoma rybkami i bochenkami nakarmić tysiące, i to bynajmniej nie było największe jego dzieło w tejże materii, a pospolitą wodę umiał przeobrazić w najdoskonalszy trunek, jaki próbowało ludzkie podniebienie, i wcale a wcale nie uchodziło to na najwybitniejsze dokonanie w powyższej dziedzinie przeistaczania, odpowiedział Mikołajowi tak, jak umiał najlepiej, z jednego połamanego tworząc nieskończoną doskonałość, by uradować skore do dobrego serca swych niepoprawnych dzieci.

Musiałem przeczytać dwa razy koniec tego zdania, żeby zrozumieć o co kaman. Nie wiem czy po “dobrego” nie powinno być kolejnego przecinka, żeby to oddzielić i zrobić bardziej zrozumiałym. Bo to nie są “skore do dobrego serca swych…”, tylko “skore do dobrego, serca swych…” Nie wiem czy rozumiesz o co mi chodzi :) Jak co to będę tłumaczył jeszcze raz i składniej :)

 

Pozdrawiam świątecznie

Q

Known some call is air am

OK, przeczytałem.

Mam pytanie: o czym to jest? Serio pytam.

Jastku, hmm. Na krzywy ryj cośkolwiek napisane. :-)

Dla mnie najbardziej ciekawe zestawienia fraz biblijnych z mikołajowymi. A ten zając czemu wybrany za przebierańca? Że kica, ucieka, ma długie słuchy, niegroźny? A co z tymi łapami, głównym winowajcą? 

Czy z tej doskonałości urodziły się prezenty, czy pozostały w swojej idealności?

Serdeczności i czekam na następne opko. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Czesc. Mam minimalnie mieszane odczucia. Mam wrazenie, ze niektore zdania jednak moglyby byc krotsze, choc przyznaje, ze i tak niezle sie je czyta. Końcowka pozostawia nieco do zyczenia, pod kątem jasnosci. Mogloby tez pojawic sie ciut wiecej wyjasnien, dotyczacych chocby poczatku. Mimo wszystko, interesujacy styl. Pozdrawiam!

Mnie tam się podobało. To jest szort, nie musi być wybitny fabularnie, bo nawet nie ma na to miejsca. A czytało się przyjemnie i cała historyjka, choć mocno satyryczna, ma ręce i nogi.

Outta Sewer

Miało być ogniotrysków, bo to przeciwieństwo, ale sto razy patrzysz, ni razu nie widzisz. Dzięki za wyłapanie.

Odpalając dopalacze jest tak dwuznaczne, że właśnie po to użyłem.

Co do długiego zdania. Jak się napisało, to aż mnie zatkało, bo takie coś ujdzie w środku, gdzie zostanie oplecione krótkimi. W pierwszej chwili chciałem zmieniać. Po czym pomyślałem sobie, a czemu nie, zawsze walę dobitnie dla puenty, a tu chcę inaczej, więc zostawiłem. 

A tam chodzi ci pewnie o to, że to taki rozbudowany przymiotnik. Podzielam zdanie. Ale w takim wypadku, jak zamienisz to wyrażenie na np. łagodne, i wstawisz tam przecinek? Z przecinkami, to ja na bakier, ale chętnie zapoznam się z Twoją interpretacją.

Pozdrowienia, choć po świętach, co prawda niektórzy radują się i trzecim dniem. Mądrzy ludzie.

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

ManeTekelFares

Fabułę wszystkiego można przedstawić za pomocą jednego zdania, zatem tekst opowiada o Mikołaju, na którego napadają siły zła, by uniemożliwić mu jego zadanie, polegające na przekazywaniu ludziom darów, na jakie zasługują.

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

Asylum

Zając wielkanocny… Ale co ja tu się rozpisuję. Po kwestiach, jakie poruszasz, sama wiesz o co chodzi.

Nie piszę za bardzo opek, choć jedno mnie dręczy, ale jeśli nie zdążę zrobić go dobrze do Sylwestra, to kiedy indziej mi nie przypasuje.

Pozdrawiam.

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

silvan

To miał być świąteczny tekścik, w duchu zabawny, jasny w miarę, zatem z niedopowiedzeniami. Fajnie, że styl podchodzi.

Pozdrawiam.

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

Corrinn

Dzięki wielkie, ze wszystkimi wnioskami zgadzam się w pełni.

Pozdrawiam.

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

Fajnie się to nawet czytało, tylko mi jakoś goblin zupełnie nie pasuje do Mikołaja. Choć z drugiej strony, skoro Mikołaj zadaje się z elfami, to pewnie i z goblinem może… ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tak, ten goblin do Mikołaja jak pięść do nosa. Ale z drugiej strony, Tolkien sugerował jakieś związki między elfami i goblinami.

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

No i ważne, żeby nie pomylić goblina z gobelinem. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej :)

 

Może to tylko ja, ale gdybyś zamienił “dobrego” na “dobroci” to dla mnie byłoby to bardziej czytelne i nie zawiesiłbym się na chwilę. Może ktoś jeszcze się wypowie, bo ja nie do końca jestem pewien :)

Known some call is air am

Język ciekawy, ale fabularnie to ni grzeje, ni ziębi. Czuję się nieporuszona, niestety.

deviantart.com/sil-vah

regulatorzy

W pewnych okolicznościach znaleźliby się tacy, co powiedzieliby, że powieszony gobelin, wróć goblin, wygląda pięknie.

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

Outta Sewer

Przydałby się prawdziwy znawca przecinków.

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

Silva

Bywa i tak.

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

Cześć Jastek:-) fajny szorciak, przyjemnie się to czyta, językowo bardzo mi się podobają Twoje teksty, wyróżniają się. Krzywy ryj super:-) pozdrawiam

Olciatka

Sługa uniżony pada do stóp.

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

Opowiadanie skojarzyło mi się z grą, w którą ostatnio gra mój syn. Tam też jest Mikołaj i złe kreatury (gobliny? zombiaki?), które chcą przejąć prezenty. 

Ciekawy język, historyjka opowiedziana ze swadą, fajnie się ją czytało. Jednak pamiętając Twój tekst do zabawy adwentowej, oczekiwałam czegoś więcej po tej opowiastce. Chociaż w sumie głębia w zakończeniu była, ale chyba zbyt oczywista. 

ANDO

Po tamtym tekście właśnie chciałem czegoś innego, no i zabawić się słowami. Tam nie mogłem. Tu doprawiałem barokiem, ile wlazło.

Głębia jest w porzo, ale czasem trzeba jej zażywać z umiarem, by nie utonąć.

W muzyczce jej najwięcej. Tam to dopiero popłynąłem.

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

Hej, Jastek!

Ale fajny szorcik, nieźle się ubawiłam. Poprawiłeś mi humor :) Cudownie napisane, tak jakby gawęda, która na dłuższą metę pewnie by wymęczyła, ale w obecnej formie jest bardzo “przytulna”. Podoba mi się, jak oddałeś sposób mówienia starego dziadka, który żyje na odludziu, a jednocześnie jest dobrym człowiekiem. Mogłaby być z tego niezła bajka. Sądzę, że gdyby Mikołaj istniał, tak właśnie by gadał i się zachowywał.

Co do samej historii nie mam nic do powiedzenia. Jest ciekawa i tyle, ale nic więcej nie potrzebowałam, bo to w końcu szorcik i poza tym, jak sam zauważyłeś w przedmowie, tak miało być.

 

Powodzenia w dalszym pisaniu! :)

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

LanaVallen

Ja się zgadzam, że ten szort działa, bo jest szortem i ma bawić. Oczywiście z pewnymi odnośnikami, ale znowu bez przesady.

Myślę, że to robi robotę tylko w czasie świąt. Jego działanie mocno ograniczone ramami czasowymi.

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

Krótkie, sympatyczne, w punkt czasowo. Dobry tekst do obiadu :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Smacznego!

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

Sympatyczna historyjka. Nic wielkiego, ale ujdzie.

Ja też potknęłam się na ostatnim zdaniu, bo “dobre serce” to popularna fraza i najpierw tak mi się te słowa zinterpretowało. Coś bym tu zmieniła – jeśli nie dobre na dobroć, to rozdzielić te słowa zmianą szyku albo zrobić ze “skore do dobrego” wtrącenie. Jeden przecinek nie pasuje.

Babska logika rządzi!

Dobroć brzmi fatalnie.

Powiadasz, wtrącenie, a niech tam. Nie do końca czuję się przekonany, ale upierać nie zamierzam.

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

Nowa Fantastyka