- Opowiadanie: darek71 - Zemsta

Zemsta

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Zemsta

 

 

Centralną aleją parku, obsadzoną wiekowymi platanami, kroczył oryginalny duet. Pierwszy z mężczyzn, choć przystojny i elegancko ubrany, był markotny. Idealnie skrojony garnitur, jedwabny krawat i lśniące czernią lakierki przydawały mu dostojeństwa. Jednakże ani garderoba ani bujna, ciemna czupryna nie były w stanie odwrócić uwagi od grymasu cierpienia malującego się na wąskich ustach.

Drugi natomiast sprawiał wrażenie urodzonego optymisty. Uśmiech nie znikał mu z oblicza. Nosił się na modłę dzieci kwiatów – nos zdobiły okrągłe okulary przeciwsłoneczne, długie dredy zasłaniały niemal całą twarz. Kilkudniowy zarost, wytarte dżinsy, różowe trampki oraz biały T-shirt z dużym napisem: „Zaraź się ebolą, a ci szybko przypierd…ą” składały się na obraz współczesnego hipisa.

– Naprawdę źle się dzieje. Ta cholerna robota mnie wykańcza. – Sfrustrowany menadżer, zmęczony żarem lejącym się z nieba, zboczył z alejki i usiadł na ocienionej ławce. – Nie mogę znaleźć sensu życia.

Zwiesił głowę i ukrył twarz w dłoniach.

Tymczasem jego kompan wypatrywał czegoś w trawie. W końcu wskazał na czterolistną koniczynę.

– W życiu, Szymonie, często bywa tak, że wystarczy się po niego schylić.

– Zapewne, Karolu. Tylko co ma z tym wspólnego byle chwast?

– Tak się składa, braciszku, że dużo więcej niż myślisz.

– Spawacz, na przykład, to jest ktoś. Może zrobić z metalami niemal wszystko, ale pomny na rozwagę cechującą pokolenia jego kolegów, robi wyłącznie tyle, ile mu każą – monologował Szymon.

– Jeden piżmak jest więcej wart niż brygada facetów z migomatami– stwierdził hipis i wspiął się na drzewo. A następnie zaczął śpiewać pieśni, traktujące o bogactwie życia na Ziemi.

Ludzie spacerujący po parku patrzyli zdumieni. Dorośli pukali się sugestywnie w głowę, a dzieci śmiały się w głos.

Szymon dobrze wiedział, że Karol był weterynarzem, który traktował swój zawód niczym misję. Ta sytuacja wywołała jednak u kierownika działu jednego z banków niemałą konsternację. Wytrzeszczył oczy, nerwowo przygryzając dolną wargę. Wreszcie nie wytrzymał:

– Odjebało ci kompletnie!?

Miłośnik zwierząt niezrażony zamieszaniem, jakie wywołał, skończył występ wokalny i przyglądał się harcom wiewiórek na sąsiednim platanie. Podekscytowany mruczał coś do siebie.

Szymon wydął wargi na znak dezaprobaty.

– Stary, mam dzisiaj cholernie zły dzień. Odpuść sobie, do cholery.

– To niewinne z pozoru zajęcie może przysporzyć wiele pozytywnych emocji.

Pracownik korporacji nie wytrzymał napięcia. Wskoczył nagle na ławkę, rozłożył ręce i wyciągnął je w kierunku nieba, głośno krzycząc. Spacerowicze usłyszeli o jego karcianych długach, odmóżdżającej pracy i puszczalskiej żonie.

Zaskoczony weterynarz zastygł na chwilę w bezruchu. Wziął się jednak w garść i pospieszył bratu z pomocą. Ściągnął go z ławki, ucałował delikatnie, objął ramieniem i przytulił. Przede wszystkim zaś dał się wypłakać. Mężczyzna potrzebował kwadransa, aby się uspokoić.

– Agnieszka znowu cię zdradziła?

– Przyłapałem ją wczoraj z czyścicielem basenów. Nie mogę wybaczać bez końca – przekroczyła wszelkie limity. Wydawać by się mogło, że to zwykła kobieta. Nie widać jej z kosmosu, nie zawiera żadnych kopalin o znaczeniu strategicznym, a tymczasem uzależnia niczym tłuste żarcie.

– Daj sobie z spokój z głupią zdzirą. Mam coś, co już niedługo zmieni całe nasze życie.

– Cały drżę z przejęcia.

– Daruj sobie ironię!

– Okej, co tam masz, odkrywco? Oby tylko nie okazało się, że chodzi o świetnie zachowany stolec mastodonta.

Karol nie przejął się zbytnio jego słowami. Sięgnął natomiast do kiszeni spodni i wyjął mikrofilm. Kiedy Szymon zapoznał się z jego zawartością natychmiast zapomniał o puszczalskiej żonie i beznadziejnej robocie. Szybko zebrał się w sobie i zakomenderował:

– Nie ma na co czekać! Jedziemy do Kielc!

Kilka godzin później byli na miejscu. Poczekali, aż się ściemni i uzbrojeni w łopaty przekopywali miejsce zaznaczone na mikrofilmie. Po kwadransie intensywnej pracy znaleźli piwniczkę zapełnioną dużymi, drewnianymi skrzyniami. Otworzyli je bezzwłocznie.

– Co teraz powiesz? – zapytał podekscytowany Karol.

– Stary, znaleźliśmy Bursztynową Komnatę! Jesteśmy kurewsko bogaci! Myj kutasa! Za chwilę tłum ważniaków będzie nam chciał „robić laskę”.

Niespełna miesiąc trwała medialna wrzawa. Bracia udzielali dziesiątki wywiadów dla telewizji i publikatorów wszelkiej maści. Nie miało to dla nich wielkiego znaczenia. Skupili się na ogromnej nagrodzie, która przypadła im w udziale za odnalezienie skarbu. Szymon i Karol stali się bardzo bogaci. Siłą rzeczy zmienili diametralnie dotychczasowy styl życia. Zaczęli od kupna ruin starego dworku wraz z kilkoma hektarami wiekowego parku. W iście ekspresowym tempie doprowadzili posiadłość do stanu używalności. Resztę pieniędzy rozsądnie ulokowali.

Jedna tylko rzecz nie dawała spokoju byłemu pracownikowi korporacji. I dopiero kac gigant po jednej z bogato zakrapianej alkoholem imprezie doprowadził do tego, że Karol zdobył się na odwagę i zagadnął brata:

– A teraz powiedz mi, do jasnej cholery, jak zdobyłeś ten cudowny kawałek błony fotograficznej?

– To żadna tajemnica. Dwa lata temu zaprzyjaźniłem się z sympatycznym staruszkiem. Mieszkał na tym samym piętrze w kamienicy, w której wynajmowałem pokój. Zaczęło się od tego, że pomagaliśmy sobie w drobnych sprawach. Robiłem mu zakupy, on podlewał moje kwiatki, kiedy wyjeżdżałem gdzieś na dłużej… Potem okazało się, że pan Anatol był świetnym gawędziarzem. Opowiadał mi o wojennych przeżyciach, zwłaszcza walce w szeregach AK. Niezwykle barwnie opisywał wszystkie akcje oddziału. Spotykaliśmy się coraz częściej i muszę przyznać, że towarzystwo sąsiada bardzo mi odpowiadało. Przyszedł jednak czas, że staruszek podupadł na zdrowiu.

– Długo jeszcze?

Jeszcze ranek nie tak bliski, Słowik to, a nie skowronek się zrywa.

– Ogarnij się!

– Już kończę. Pod koniec tegorocznej zimy pan Anatol odwiedził mnie wieczorem i wyznał, że wykryto u niego nowotwór i umrze w ciągu trzech miesięcy. Zobowiązał mnie, bym po jego śmierci zaopiekował się psem. Ów sympatyczny jamnik od razu przypadł mi do gustu, ale nie mogłem go trzymać w domu. Miałem za mały metraż.

– Wszystko jasne. Domyśliłem się, że staruszek w dowód wdzięczności dał ci ten mikrofilm. Nie wiem tylko dlaczego wtedy w parku pląsałeś jak nawalona rusałka.

– Jaja sobie z ciebie robiłem.

– Pojechałeś po mnie po całości, nie ma co. Dość o tym! Wypijmy jeszcze raz zdrowie naszego dobroczyńcy.

Bracia wznieśli wypełnione szampanem kieliszki i spełnili toast. Następnie beztrosko rzucili szkło za siebie.

Nagle dało się słyszeć natarczywe pukanie do głównych drzwi dworku. Mężczyźni spojrzeli po sobie zaskoczeni. Nie spodziewali się żadnych gości w środku nocy. Chcąc, nie chcąc Karol pospieszył do wejścia. Kiedy przekręcił klucz w zamku i nacisnął na klamkę, ujrzał jamnika z thompsonem w łapach. Pies położył go krótką serią i wskoczył do środka. W chwilę później znalazł się w salonie.

Szymon zemdlał niemal z wrażenia, kiedy spojrzał w oczy niezapowiedzianego gościa. Można było w nich wyczytać jedynie nienawiść.

– Miałeś się mną zaopiekować – powiedział nagle jamnik.

– Ty gadasz… – Rozbity psychicznie mężczyzna zaczął się rozglądać za bronią. – Masz rację. Popełniłem błąd, ale teraz mogę go naprawić.

Ostatnie słowo zagłuszyła długa seria z pistoletu maszynowego.

Koniec

Komentarze

Okazuje się, że i bez Pewnego Apacza też może być absurdalnie, a nawet zabawnie, mimo dramatycznego finału. No bo jak by na to nie patrzeć, jamnik potrafi, bo co jamnik to jamnik, choć jamnik jamnikowi nierówny.

 

bry­ga­da fa­ce­tów z mi­go­ma­ta­mi– rzu­cił „Hipis”… ―> …brygada facetów z migomatami rzucił hipis

 

– Stary, zna­leź­li­śmy Bursz­ty­no­wą kom­na­tę! ―> – Stary, zna­leź­li­śmy Bursz­ty­no­wą Kom­na­tę!

 

– Ty gadasz – Rozbity psychicznie mężczyzna zaczął się rozglądać za bronią. ―> Postawiłabym wielokropek po wypowiedzi: – Ty gadasz – Rozbity psychicznie mężczyzna zaczął się rozglądać za bronią.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg – kiedyś byłem zirytowany Twoimi uwagi, a teraz czekam na nie jak na wypłatę. Fajnie, że się tak pozmieniało.

Miło mi to czytać, Darku. I jestem ciekawa, kiedy tak Ci się porobiło.

A w ramach premii zaraz przeczytam Twoje szorty, do których jeszcze nie zajrzałam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A są takie?

Ano, sa.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, to nieładnie tak nie dotrzymywać słowa. Ani swojej części umowy. Należało mu się.

Babska logika rządzi!

zastanawiam się, dlaczego zginął brat winowajcy? 

Ty się zastanawiasz? Było go nie zabijać. ;-)

Babska logika rządzi!

Głupio jest mi gadać z samym sobą.

Super jamnik. Myślę, że zwierzęta bardzo źle sobie o nas myślą. Ależ jesteś niecierpliwy z tymi krótkimi formami. Pióro masz, pomysłów bez liku i konstatacji.

Podobało mi się, ale… uwaga, zaczynam zrzędzić. ;-)

Po cholerę zaczynasz kombinować z tymi zamiennikami postaci, próbując tym sposobem – sama nie wiem: uniknąć powtórzeń, wprowadzić zarys świata/rzeczywistości. Mnie tam one zatrzymują, te zamienniki, chociaż muszę przyznać, że u Ciebie są tak zakreślone, że nie sprawdzam, czy aby na pewno dotyczą konkretnej postaci. Niemniej jednak, idziesz na skróty, tak przynajmniej mi się zdaje. 

Przykłady użytych zamienników, których bym się czepiała:

Szymon: smutny menedżer, kierownik działu jednego z wiodących banków, "reprezentant białych kołnierzyków" (to akurat dla mnie uszłoby w kontekście fragmentu), były pracownik korporacji, 

Karol: kompan, "hipis", zaskoczony weterynarz, rozbity psychicznie mężczyzna

 

A teraz „drobiażdżki” (słowo nie moje, lecz z forum, z opka o drobiażdżkach):

Uśmiech nie znikał mu z oblicza. Nosił się na modłę lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku – nos zdobiły okrągłe okulary przeciwsłoneczne, długie dredy opadały na kark i zasłaniały prawie całą radosną facjatę. 

Pierwszego słowa podkreślonego nie lubię, ale to moje, więc się nie przejmuj.

Co do drugiego podkreślenia – nie wiem, jak mogły mu opadać na kark i zasłaniać radosną facjatę. ;-)

rzucił „Hipis” i wlazł na drzewo. A następnie jął śpiewać pieśni, traktujące o bogactwie życia na Ziemi.

Pierwszego nie lubię – maniera z tym "rzucił" (nie Twoja, wielu osób).

Drugie, chyba zaczyna być elementem stylu (oblicze, pomny, jął) – może rzeczywiście mieszać współczesne z dawnym.

Ściągnął go z ławki, ucałował delikatnie, objął ramieniem i przytulił. 

Rozbawiło mnie to – ucałował delikatnie, raczej mało prawdopodobne. ;-)

Nie miało to jednak dla nich wielkiego znaczenia. Bardziej skupili się na ogromnej nagrodzie, która przypadła im w udziale za odnalezienie bezcennego skarbu. Szymon i Karol stali się nagle bardzo bogaci.

Tutaj mamy nadmiarowe słowa (IMHO), przynajmniej z jednego bym zrezygnowała. ;-)

 

pozdrawiam serdecznie :-)

piątkowo-komentarzowo

PS. Gdyby nie piątek i tak bym przeczytała. xd 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Niby drobiazgi, a wydały mi się istotne. Dzięki za uwagi Asylum. Możesz zrzędzić, ile dusza zapragnie. Ja już jestem wieczornoniedzielny czyli przedponiedziałkowy.

Jamnik fajny, w opowiadaniu sporo absurdu, ale czytało się dobrze.

Też sobie pozrzędzę, prawo dyżurnej. ;)

Na początku opisujesz park, dowiadujemy się o zwykłych rzeczach. Zaczęłabym od tego zdania:

Centralną aleją [parku], obsadzoną wiekowymi platanami, kroczył oryginalny duet.

Daj na początek coś, co zaciekawi czytelnika.

Później mamy dosyć długą rozmowę bohaterów. Od mikrofilmu akcja przyspiesza, a jamnik dopełnia dzieła. ;)

Ciekawa sugestia. Trzeba się nad nią pochylić. Dziękuję za komentarz.

Jamnikiem na końcu mnie zastrzeliłeś ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Wystrzałowy z niego gość,

Jak poprzednio. Chaos i abstrakcja totalna, ale w tym zbitku słów jest coś ciekawego, co przykuwa moją uwagę :) A motyw jamnika świetny :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Czyli dało się coś wyłuskać na kształt historii z tekstu mego autorstwa. Intrygujące.

Czekałem na Pewnego Apacza, czekałem i się nie doczekałem. Ale trudno. To też mi się podobało, choć miejscami miałem wrażenie lekkiego chaosu – ale to zapewne tak miało być. 

Lubię te Twoje pomysły.

Jest już Apacz, a nawet para Apaczy.

Też czekałem na Apacza, ale w pewnym momencie zorientowałem się, że tym razem go nie będzie. NF powinno Ci dodać taga, którym będziesz mógł oznaczać opowiadania z Apaczem, a kto wie, może i Szybka Decyzja by swojego taga dostała.

Fajne, ciekawe, ale wiedziałem, że jamnik odegra ważną rolę. Chociaż bardziej spodziewałem się, że zamiast z pretensjami o brak opieki, bardziej wyskoczy z tekstem, że hipis go okradł, podprowadzając ukryty w obróżce mikrofilm i teraz niedoszły pan będzie musiał zginąć za wyjawienie powierzonej mu (temu jamniku znaczy) przez byłe władze tajemnicy lokalizacji komnaty. Ale i tak było spoko – jak zwykle absurdalnie, zabawnie, napisane w świetny sposób.

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Outta –  wszystkie opowiadania z Pewnym Apaczem oznaczę tagiem Indianie, to uprości sprawę. Dzięki za opinię i pozdrawiam. Trzymaj się ciepło.

Jest to jakieś wyjście :) A akuratnie ciepło staram się odzyskać, po godzinnej zabawie na śniegu z dziećmi i żoną.

Known some call is air am

Nowa Fantastyka