- Opowiadanie: Niva - (Inny) punkt widzenia cz. 2z2

(Inny) punkt widzenia cz. 2z2

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

(Inny) punkt widzenia cz. 2z2

(Inny) punkt widzenia cz. 2

– Co słychać brachu? – zapytał Adam wpadając do łazienki i rzucając się chłopakowi na szyję.

Jego uśmiech nagle zbladł, kiedy spojrzał w odbicie swojego przyjaciela. Konrad dopiero po chwili zrozumiał, dlaczego Adam zamilkł. Uwolnił się z jego uścisku i odszedł w stronę drzwi.

– Pomijając fakt, że twoje prawe oko jest zielone, to czy one czasem nie zaświeciło? – zapytał niemal się jąkając.

– Więc też to zauważyłeś – powiedział podchodząc do drzwi i je zamykając.

Chwilę przed tym, jak przyszedł chłopak, poczuł dziwne mrowienie i duży przepływ energii. Zaciekawiło go to, ponieważ to samo, przyjemne ciepło czuł, za każdym razem, gdy uzdrawiał zwierzęta. Poszedł więc do łazienki, aby sprawdzić w lustrze, czy z okiem wszystko

w porządku i zobaczył przed sobą twarz jakiegoś starca. W tym samym momencie, gdy ona znikła, wpadł Adam.

– Co jest z tym okiem?! – krzyknął Adam, gdy w końcu dotarło do niego, co widzi.

– Ciszej, matka jest na dole! – skarcił go Konrad.

– Jak długo to trwa? – zapytał szeptem.

– Od rana – powiedział niepewnie.

– Kłamałeś! Nic ci nie wpadło do oka.

– Uspokój się – nalegał chłopak.

– Natychmiast mi to wyjaśnij, a dopiero później zadecyduje, czy się uspokoję – powiedział zdenerwowany.

– Dobrze, już dobrze, chodźmy do pokoju – powiedział otwierając drzwi.

Adam usadowił się wygodnie w fotelu, założył ręce i spojrzał na przyjaciela żądając wyjaśnień.

– Nie potrafię wyjaśnić, w jaki sposób do tego doszło – zaczął Konrad, siadają naprzeciwko na łóżku. – obudziłem się i po prostu już tak było.

– I tyle, nie pamiętasz żadnych szczegółów?

– Położyłem się spać po pracy i …

– Co się stało? – zapytał zaciekawiony, przybliżając się.

– Miałem dziwny sen – powiedział powoli, przypominając sobie szczegóły – to niby nic wielkiego, teraz jak o tym myślę…

– Oj Konrad, mów w końcu! – krzyknął zniecierpliwiony.

– Śnił mi się jasny krąg, znajdujący się dokładnie pod moimi stopami. Nagle światło z niego zaczęło mnie otaczać i zmieniać swój kolor na srebrno-czerwony. Przez moment wydawało mi się, jakbym spadał w jakąś przepaść, a ktoś próbował wedrzeć mi się do umysłu i wtedy obudził mnie budzik. Następne, co pamiętam to, to że moje prawe oko zaczęło widzieć całkiem inny świat.

Adam spoglądał na niego z szeroko otwartymi ustami. Jego oczy były odbiciem ogromnego zdziwienia, ale i fascynacji. Wpatrywał się w Konrada tak natarczywie, że oczywiste było, iż chce usłyszeć więcej szczegółów.

– Za każdym razem, kiedy spoglądam na ten obraz – westchnął Konrad – dochodzę do tego samego wniosku, że to nie jest nasz świat. To wszystko wykracza poza naukę, to jakby magia.

– No nie wierzę! Dziecko nauki wypowiedziało zakazane słowo! – zaśmiał się Adam.

Konrad posłał mu piorunujące spojrzenie. Tylko przy swoim przyjacielu nie zachowywał się, jak grzeczny chłopczyk. Mógł opuścić kurtynę, pozostawiając za sobą anielskie oczy

i olśniewający uśmiech.

– Ok, ok – powiedział Adam, opierając się o fotel – Mów dalej, co jest w tym świecie magiczne?

– Wszystko! Latające wyspy, na których znajdują się domy, spadające z góry wodospady, ubiory tych wszystkich ludzi – wydusił przy jednym oddechu – Najbardziej nieprawdopodobne jest to, że zarówno ten świat, jak i ona są prawdziwe.

– Ona? – zapytał Adam z lekkim uśmieszkiem – Czy ty coś ukrywasz?

Konrad zignorował uwagę i mówił dalej.

– Wydaje mi się, że to wszystko, co widzę prawym okiem, jest związane z pewną dziewczyną. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale to wygląda tak, jakbym zaglądał w tamten świat poprzez jej oko. Wyjaśniałoby to zmianę koloru tęczówki, ale w jaki sposób do tego doszło? Nie potrafię na to odpowiedzieć.

– Jednego nie rozumiem, skąd jesteś taki pewny, że tamten świat jest prawdziwy?

– Ktoś oprócz mnie go widział, ale to już dłuższa historia. Pewna osoba opisała, to samo, co widzę. Na dodatek dodała parę informacji o żyjących tam ludziach. – nabrał do płuc powietrza i mówił dalej – Tam obowiązuje jakaś hierarchia, jakby kasty, na których czele stoją kapłani posługujący się magią.

– Oh! Znów to powiedziałeś – zauważył Adam, po czym zapytał – Więc tam też obowiązuje podział społeczny, poprzez narodziny w odpowiedniej rodzinie?

– Nie, z tego, co zauważyłem, na samym szczycie występują ci, którzy posiadają energię magiczną. Nie wiem jeszcze w jaki sposób tą moc pozyskują. Ahh! – podrapał się po głowie – Za dużo pytań chodzi mi po głowie.

– Co przez to rozumiesz?

– Każdy codziennie przychodzi do wielkich wrót z nadzieją na odebranie „dobrego znaku". Przez zwierciadło widzą to, co się dzieje w naszym świecie i mają pod obserwacją nasz stan zdrowia.

– Ale po co?

– Tego nie wiem. Jednak musi to być dla nich coś ważnego, ponieważ pod wrota przychodziły tłumy. Dziwne jest jednak to, że są to osoby do około trzydziestu lat, nie widziałem tak nikogo starszego.

Nastała głucha cisza, którą przerwał dzwonek do drzwi. Chłopak nasłuchiwał kroków swojej matki. Z wyłożonej kafelkami kuchni przeszła do drewnianego korytarza. Przekręciła zamek

i otworzyła drzwi.

– Antoni?! – zapytała zdziwiona – co ty tutaj robisz?

– Przyszedłem z wizytą – powiedział otwierając sobie drzwi i wchodząc do środka.

Chłopak zerwał się z łóżka i wybiegł na korytarz. Stanął na schodach na wprost zielarza.

W ostatniej chwili przypomniał sobie o uśmiechu i przez zaciśnięte zęby zapytał:

– Co cię do nas sprowadza? – zszedł powoli po schodach, stając przed matką.

– Pomyślałem, że skoro wpadłeś do mnie z wizytą, to teraz moja kolei – rozejrzał się dookoła – dużo się tutaj zmieniło od moich ostatnich odwiedzin.

Kobieta spojrzała na mężczyznę nie ukazując żadnych emocji. Jej syn natomiast walczył ze sobą, aby nie powiedzieć czegoś niestosownego.

Antoni rozgościł się w salonie, jakby był u siebie w domu. Z ciekawością rozglądał się po pomieszczeniu, szukając zmian od ostatniego pobytu. Spojrzał na stojącego przed nim chłopaka i nagle sobie coś przypomniał.

– Ach właśnie! Przyniosłem ci coś.

Wyjął z torby zniszczony tomik i podał go Konradowi. Tytuł na pierwszej stronie głosił „Tajemniczy obraz magicznego oka". Chłopak spojrzał na niego ze zdziwieniem. Dobrze wiedział, na jaki temat może być tak książka. Skąd mężczyzna ją ma? Złapał za okładkę, poczuł ukłucie, po czym upuścił książkę na podłogę. Zielarz nic nie powiedział wpatrując się

w niego swoimi świdrującymi oczyma. Kiedy na jego palcu pokazała się kropla krwi, mężczyzna znalazł się zaraz obok, wycierając ją w chusteczkę.

– Przepraszam, powinienem ostrzec, że jest stara i trzeba na nią uważać – powiedział chowając materiał do kieszeni. – chciałbym, abyś przeczytał rozdział siódmy.

Uporczywie się w niego wpatrywał, wyczekując jego reakcji.

– Teraz? – zapytał.

– Tak – zabrzmiało to bardziej jak rozkaz.

Konrad chciał już coś powiedzieć, ale spojrzenie matki mówiło, aby sobie odpuścił. Nienawidził, kiedy się mu rozkazywało, jednak nie potrafił sprzeciwić się własnej matce. Podniósł książkę i niechętnie ruszył w stronę schodów, kątem oka spoglądając na Antoniego. Mężczyzna odprowadzał go wzrokiem, gdy chłopak znikł na schodach, odwrócił swoje spojrzenie na kobietę. W jego oczach było coś niepokojącego.

– Co się stało? – zapytał Adam, gdy przyjaciel opadł na łóżko.

– Nic szczególnego – odpowiedział.

– No nie wygląda na to. Co cię gryzie?

– On traktuje mnie, jak dziecko – rzucił na biurko starą książkę – Kazał mi przeczytać jakiś rozdział.

– Całkiem niezła – powiedział Adam, otwierając tom.

– Daj spokój – odpowiedział Konrad, odchylając głowę do tyłu.

Zamarł, gdy spojrzał na przeciwległą ścianę. Zamiast czarnej plamy jego oko odbierało kolejny obraz.

***

Mieszkańcy zbierali się na okrągłym placu, znajdującym się na wprost olśniewająco białego budynku w kształcie elipsy. To w nim właśnie rezydował Najwyższy Kapłan. Z najwyżej położonej wyspy miał widok na całą podniebną sieć zabudowy. Tam też miała miejsce cotygodniowa modlitwa. Młodzi ludzie prosili o „dobry znak", a starsi powierzali bogom swoje prywatne sprawy.

Rivia przeciskała się przez tłum, wyciągając głowę w poszukiwaniu swojej rodziny. Przechodziła właśnie obok marmurowego filaru, kiedy ktoś złapał ją za ramię i pociągnął

w bok. Podniosła wzrok do góry, przyglądając się mężczyźnie.

– Hej! – odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.

– Kto kazał ci rozmawiać z Najwyższym? – zapytał Aperhon.

– Sam zaczął rozmowę – powiedziała niewinnym głosem – Rozmawiałeś z nim? – zapytała bacznie się mu przyglądając. Czekała na jakiś znak o dotrzymaniu przez staruszka obietnicy.

– Tak – odpowiedział krótko.

– I co, i co?! – dopytywała.

– O mały włos, a pokrzyżowałby mi plany – odpowiedział wpatrując się w biały budynek.

Wśród tłumu zrobiło się zamieszanie. Zamiast Głównego Kapłana na podium wszedł niski, grubszy mężczyzna ubrany w brązową szatę. Wskazał na tłum, aby się uciszył.

– Co się stało? Dlaczego nie ma Głównego Kapłana? – zaczęli wypytywać się ludzie – Czyżby był chory?

– Proszę o ciszę – domagał się kapłan.

Musiał poczekać jeszcze chwilę zanim każdy się uspokoi, po czym powiedział.

– Mam wam do przekazania smutną nowinę – zaczął – Najwyższy Kapłan nie przyjdzie się dzisiaj z nami pomodlić. – wziął głęboki oddech po czym powiedział. – Najwyższy Kapłan, nasz przywódca, nie żyje.

Zapadła głucha cisza, do nikogo jeszcze nie doszło to, co się stało. Zaraz po tym na placu zabrzmiał jeden wielki płacz i głośne rozmowy. Mężczyzna mówił dalej próbując przekrzyczeć tłum.

– Jak dobrze wiecie magowie żyją znacznie dłużej od zwykłych ludzi. Nasz Władca przeżył już setki lat i nadal był w znakomitej formie. Znaleziono go dziś w jego apartamencie wraz

z butelką trucizny. Nie ma wątpliwości, że tak wielki mag, jak on nie opuściłby swoich ludzi i odebrał sobie życie. Jesteśmy prawie pewni, że było to MORDERWSTWO.

Głosy stały się jeszcze głośniejsze, ale w jednej chwili umilkły, gdy na podest wszedł ojciec Rivii. Od mężczyzny emanowała magiczna energia i wielka powaga odpowiednia do zaistniałej sytuacji. Mijani przez niego kapłani kłaniali się mu z szacunkiem, ustępując mu miejsca.

– Jako przewodniczący Rady Magów, dopilnuję, aby wyjaśniono tragiczną śmierć naszego przywódcy – powiedział głębokim i pewnym siebie głosem. – ktokolwiek to zrobił, nie ukryje się przed sprawiedliwością.

Mężczyzna rozejrzał się po placu, szukając wzrokiem swojej córki. Po chwili znalazł ją przy wejściu do niewielkiej uliczki. Miał już odwrócić spojrzenie i wrócić do przemowy, kiedy jego uwagę przykuł jej towarzysz. Na widok Aperhona, na twarzy mężczyzny pojawiła się wściekłość, pomieszana z obawą o swoje dziecko.

Rivia również zauważyła, iż ojciec ma wzrok wpatrzony w nią. Zdążyła do niego pomachać, zanim tłum nie zasłonił jej widoku. Kiedy ludzie przeszli, dziewczyny nie było już na placu.

***

– Konrad! – usłyszał głos przyjaciela – Ocknij się!

Chłopak nie mógł oderwać oka od przekazywanego mu obrazu. Z tego co zdążył się zorientować, dziewczyna była właśnie prowadzona w głąb ciemnej uliczki, a raczej tunelu, ciągnącego się we wnętrzu wyspy.

***

– Nie tak szybko, nie nadążam – skarżyła się na mężczyznę.

– Nie marudź, przez twoją głupotę musimy działać natychmiast.

W ogóle nie patrząc pod nogi, ciągnął ją w głąb ciemnego, kamiennego korytarza. Dziewczyna potykała się co chwilę o wystające, pokruszone kamienie, Aperhon nie zwracał jednak na to uwagi, koncentrując się na swoim celu.

– Za długo na to czekałem, aby teraz zrezygnować. Zabiję każdego, kto stanie mi na drodze – zaczął mówić do siebie, jakby dziewczyny nie było w pobliżu. – Lata przygotowań, nauki, pokaże tym kapłanom, kto jest prawdziwym magiem. Zapłacą za wyrzucenie nas z Rady

i zmuszenie do tułaczki.

Mężczyzna nagle się zatrzymał z miną, jakby coś mu się przypomniało. Następnie odwrócił się na pięcie w stronę dziewczyny.

– Głupia, zamknij oko!

Złapał za kant szaty i oderwać kawałek płótna, zawiązując nim oczy Rivii.

***

Obraz znikł i Konrad spojrzał na przyjaciela. Adam trzymał w jednej ręce starą książkę,

w drugiej zaś kartkę papieru. Chłopak spojrzał mu w oczy i zobaczył w nich przerażenie. Jeszcze nigdy nie widział przyjaciela w takim stanie.

– Co się stało? – zapytał Konrad podchodząc do niego.

– List – odpowiedział Adam, podając mu kartkę – Do ciebie.

Złapał za kawałek papieru, gdzieś już widział ten charakter pisma. Pozostawił na później swoje pytanie i zaczął czytać.

„Kiedy czytasz ten list, ja prawdopodobnie jestem już w drodze do domu. Jeśli dobrze przypuszczam, musisz być na bieżąco, w tym co dzieje się w drugim świecie. Nie lubię dużo wyjaśniać poprzez słowa pisane, dlatego powiem wprost. Jeśli masz na uwadze życie swojej matki, rusz swój tyłek i chodź do mnie. Masz czas do dziewiątej. Antoni."

Konrad zerwał się z miejsca, zbiegając na dół. Z hukiem pootwierał każde drzwi i zajrzał do każdego pomieszczenia, jednak nigdzie nie było jego matki. W powietrzu unosił się słodkawy zapach ziół. Chłopak poszedł jego śladem i podniósł stojącą na ławie filiżankę. Zwinął dłoń

w pięść, wbijając sobie paznokcie w skórę. Zaklął po nosem, po czym spojrzał na zegarek. Miał dwadzieścia minut, za mało, aby pieszo dotrzeć na czas.

– Adam? – zapytał błagalnie.

– Jasne – odpowiedział, wyjmując kluczyki.

***

Wielkie wrota otworzyły im wejście do pięciokątnej komnaty. Mężczyzna pstryknął palcami

i pięć pochodni, stojących w każdym rogu, zajęło się ogniem, ukazując wnętrze sali. Całość pokrywał purpurowy kryształ, odbijający światło we wszystkich kierunkach. Oprócz stojących w rogach łuczyw, nic nie stanowiło tutaj wyposażenia.

Dziewczyna zdjęła opaskę i skierowała wzrok najpierw na znajdujące się w suficie zwierciadło, a następnie na wyrysowany na podłodze krąg. Zajmował całą, środkową powierzchnię sali, dotykając niemal jej ścian. Jego znaki za pomocą magii zostały wyryte na powierzchni twardego kryształu.

Drzwi zamknęły się z hukiem. Mężczyzna ruszył przed siebie, sprawdzając magiczne wzory. Dziewczyna śledziła każdy jego krok z powagą, nie było jej już do śmiechu. Nie przepadała za tym pomieszczeniem. Ostatnim razem była tutaj, kiedy Aperhon przygotowywał zaklęcie podmiany i miała nadzieję, że już nigdy tam nie wróci.

– Co tutaj robimy? – zapytała ze strachem, zbliżając się do mężczyzny.

– Jesteś mi potrzebna do bardzo ważnego zaklęcia – powiedział, dorysowując brakujące znaki.

– Ja nie mam już ochoty na zabawę – powiedziała, ściskając swoją sukienkę.

– Spokojnie, to ostatnia nasza zabawa – powiedział, pokazując jej szatański uśmiech. – Aby wrota się otworzyły potrzebuje jeszcze pomocy twojego kochanego Aeona.

Dziewczyna przestraszyła się go, nie przypominał już tego słodkiego mężczyzny, którego poznała. Jego oczy stały się czarne, a energia wydobywająca się z jego ciała, emanowała rządzą krwi. Odsunęła się od niego, po czym biegiem ruszyła w stronę wyjścia. Zanim jednak zdążyła przekroczyć granicę kręgu, jej ciało zatrzymało się.

– Wybierasz się gdzieś? – zapytał, podnosząc ją do góry i kierując w swoją stronę. – Nie ładnie tak uciekać. Mówiłem, że cię potrzebuję.

Skierował ją na środek kręgu, gdzie jej ciało zawisło na niewidzialnych linach. Następnie przeciął płótno, zdejmując z niej sukienkę. Poczuła, jak na jej ciele zaczynają pojawiać się magiczne wzory, pokrywające całą powierzchnię skóry. Gdy skończył przygotowania, przybliżył się do niej, spoglądając prosto w niebieską tęczówkę.

– Poczekamy teraz na twoją połówkę – powiedział z powrotem zakrywając oko.

***

Adam wjechał samochodem w leśną ścieżkę, najdalej jak mógł. Konrad wyskoczył z pojazdu

i ruszył w stronę chatki, zatrzymał się jednak w połowie drogi.

– Otworzyć wrota? – zapytał zdziwiony.

Jego przyjaciel zdążył już go dogonić, zdyszany stanął naprzeciwko niego i przyjrzał się mu

z ciekawością wypisaną na twarzy. Reakcja jego przyjaciela, zaniepokoiła go jeszcze bardziej.

– Znów coś widzisz? – zapytał.

Mina chłopaka zmieniała się w zależności od odbieranego przez niego obrazu. Na jego twarzy pojawiała się to ciekawość, przerażenie, aż na końcu brwi zwęziły się w wściekłości.

– Konrad, co się dzieje? – zapytał zaniepokojony Adam.

– Nie jestem pewny – powiedział – Z tego, co zrozumiałem, to ktoś chce otworzyć wrota do naszego świata.

– Do nas? To możliwe?

– Najwyraźniej tak, tylko że potrzebują mojej pomocy – przez moment się zamyślił i ruszył przed siebie.

Niemalże w biegu wpadł do salonu Antoniego. Pomieszczenie zmieniło się nie do poznania, wszystkie meble zniknęły, ukazując wolną przestrzeń. Okna były zasłonięte, a wnętrze oświetlało czerwone światło bijące od świec.

Chłopak rozejrzał się dookoła, szukając wzrokiem mężczyzny. Zielarz siedział na swoim bujanym fotelu, trzymając przy nogach klęczącą kobietę. Wyraz jego twarzy nie przypominał serdecznego przyjaciela, którego poznał Konrad zaraz po zniknięciu ojca. Miał teraz minę osoby rządnej władzy, która nie zawaha się przed niczym w dążeniu do swojego celu.

– Cóż za punktualność – powiedział, spoglądając na zegarek – Jeszcze parę sekund i byłbym zmuszony zrobić coś bardzo nieprzyjemnego – przejechał ostrym paznokciem po policzku kobiety.

– Czego ode mnie chcecie? – zapytał Konrad.

– Nie bądź taki narwany Aeonie – powiedział mężczyzna – Dowiesz się wszystkiego.

– Wypuść moją matkę! – rozkazał.

– Wypuszczę ją, kiedy będzie po wszystkim – odpowiedział władczym tonem.

Wstał z miejsca, rzucając kobietę na fotel. Skierował w jej kierunku rękę i niewidzialne liny, unieruchomiły ją, ciasno przywiązując ręce i nogi. Uśmiechnął się w jej kierunku i powiedział:

– Poczekaj tutaj grzecznie i nie próbuj sztuczek, bo… – pstryknął palcami i poczuła jak liny ciaśniej oplatają jej ciało. – Rozumiesz?

– Tak – wyksztusiła.

– Dobrze – powiedział zmniejszając uścisk.

Mężczyzna odwrócił się w stronę chłopaka. Konrad nie ukrywał swojej wściekłości, pozwalając jej ujawnić się na jego twarzy. Był zły zarówno na zielarza, który z przyjaciela okazał się zdrajcą, jak również na siebie, ponieważ miał świadomość, że przeciwko magii jest bezbronny.

– Chyba jednak wolałem twój anielski uśmiech – powiedział mężczyzna, przybliżając się. –

Z twojej miny mogę odczytać, że domyśliłeś się, co się tutaj dzieje.

– Wiem, że za moją pomocą, chcesz otworzyć przejście do tamtego świata.

– Raczej za pomocą ciebie – odpowiedział z szatańskim uśmiechem.

Tupnął w podłogę i na jej powierzchni zaczął rysować się magiczny krąg. Poszerzał się z każdą chwilą, pochłaniając coraz to większe partie podłogi. Konrad odsunął się z jego drogi, nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Ten zrobił nagle nieoczekiwany ruch ręką i magiczne wzory przyspieszyły, próbując pochwycić uciekającego chłopaka. Rzucił się do wyjścia, gdy nagle stracił czucie w nogach i upadł na posadzkę. Paraliż objął nie tylko nogi, ale i po chwili rozprzestrzenił się na resztę ciała.

– Dobrze jest znać właściwości rosnących tutaj ziół – powiedział mężczyzna.

– Kiedy? – wyksztusił Konrad.

– Wsypałem ci je do piwa, które pochłonęło gorzki smak, więc nawet nie poczułeś, że coś

w nim jest. Podziałało z parogodzinnym opóźnieniem, więc masz szczęście, że zdążyłeś na dziewiątą.

Podniósł do góry rękę i chłopak znalazł się w powietrzu, jeszcze jeden ruch dłonią i sunął

w stronę środkowego kręgu. Powtórzyło się dokładnie wszystko, co widział w tamtym świecie i po chwili wisiał nad ziemią w samych slipkach, wymalowany na całym ciele. Gdy mężczyzna skończył, sięgnął do kieszeni, wyjmując z niej maleńkie lusterko. Przejechał długim palcem po jego powierzchni, a ta zalśniła.

– Wszystko w porządku ojcze? – zabrzmiał męski głos, wydobywający się z zwierciadła.

– Tak, Aperhonie. Wszystko idzie według planu, przygotuj krąg do aktywacji.

– Tak jest – odpowiedział.

Chwilę później krąg rozbłysnął, a nad chłopakiem pojawiły się wrota. Konrad spojrzał do góry i zobaczył swoją połówkę, wpatrującą się w niego przerażonymi oczami. Widok bezbronnej dziewczyny sprawił, że złość aż zagotowała się w chłopaku. Nadwyrężał swój umysł, aby poruszyć ciałem, nadaremnie, nawet najmniejszy mięsień w jego ciele nie chciał odpowiedzieć.

– Oszczędź siły na później – powiedział mężczyzna, podchodząc do niego. – To potężne zaklęcie, do którego aktywacji potrzebna jest obustronna zgoda.

– Nigdy jej ode mnie nie otrzymasz – przerwał mu Konrad.

– Uparty, jak ojciec – powiedział, po czym dodał – biorąc pod uwagę ten problem, postarałem się obejść tą zasadę. Normalnie to zaklęcie nie byłoby możliwe, ponieważ obydwie strony muszą posiadać magiczną energię. Może tego nie wiesz, ale u nas dostajesz ją po śmierci swojego Aeona i to jeszcze pod warunkiem, że nie skończyłeś trzydziestu lat, inaczej twoje ciało nie wytrzymuje takiej dawki energii i również umierasz. Działa to też w drugą stronę tyle, że objawia się to u was bardziej w umiejętnościach paranormalnych, a nasza śmierć nie działa negatywnie na wasze zdrowie. Podsumowując to, co właśnie powiedziałem, nie jest możliwe, aby w tym samym czasie obie osoby posiadały magiczne moce. – spojrzał prosto

w jego niebieskie oko – W waszym przypadku, drogi Konradzie, jest inaczej, obydwoje posiadacie magiczne zdolności, co teoretycznie powinno być niemożliwe.

– Nie za bardzo mnie to interesuje – odpowiedział chłopak – Poza tym cały czas gadasz w taki sposób, jakbyś utożsamiał się z ludźmi z tamtego świata. Jaki masz interes w otworzeniu tych wrót?

– Ja chce po prostu wrócić do domu i odpłacić kapłanom, którzy mnie tutaj sprowadzili.

– Sprowadzili cię tutaj? – zapytał zdziwiony.

– Nie pierwszy raz te wrota mają zostać otwarte. Gdy miało to miejsce ostatnio, zostałem wygnany do tego świata, a Najwyższy Kapłan zakazał używać tego zaklęcia. Mój syn sprzeciwił się temu zakazowi i został pozbawiony swojego stanowiska w Radzie, a mi pozostało wyszukanie innego sposobu.

– To były twoje zapiski w tym dzienniku – powiedział Konrad, przypominając sobie, skąd znał ten charakter pisma.

– Tak, włóczyłem się po świecie, znajdując ludzi poddanych zaklęciu podmiany. Wystarczy tych wspomnień, mamy robotę do zrobienia.

Wyjął z kieszeni zakrwawioną chusteczkę, skierował w jej kierunku palec wskazujący

i mruknął coś pod nosem. Krew z powrotem stała się płynna i przesiąkając przez materiał, spadła prosto na magiczny znak. Krąg zalśnił jasno, aktywując wszystkie znaki, po czym słup czerwonego światła przeszedł przez chłopaka, łącząc się z wrotami.

– Skoro poznałeś tylu ludzi, którzy widzieli ten świat, to dlaczego nie wykorzystałeś ich do swojego celu? – wyksztusił Konrad, wpatrując się w mężczyznę.

– Już ci powiedziałem, jesteś wyjątkowy, ponieważ posiadasz magiczne moce. Poza tym…

– Miał okazję zemścić się na kapłanie, który go tutaj sprowadził – zabrzmiał męski głos.

Każdy spojrzał w stronę otwartych drzwi, w których stał młody mężczyzna. Na twarzy chłopaka pojawiło się zdziwienie, a następnie grymas wściekłości.

– Więc jednak przyjechałeś Duker – powiedział fałszywy zielarz, odsuwając się od Konrada.

– Myślałem, że zabezpieczyłem rodzinę w razie, gdyby cię spotkali.

– Och, masz na myśli tą śmieszną barierę dookoła domu? Chyba zapominasz z kim masz do czynienia. – uśmiechnął się w jego kierunku, po czym powiedział – Twój syn pomoże mi

w postaniu się do naszego świata. Nie ma już Najwyższego Kapłana, więc nikt nie stanie mi na przeszkodzie, aby objąć panowanie nad tamtym światem.

Jeszcze raz tupnął nogą w posadzkę i wszystkie magiczne znaki zalśniły, odrywając się od podłogi. Okrążyły chłopaka i zajęły swoje miejsce, na tych wyrysowanych na jego ciele. Przez moment nic się nie działo, po czym słup światła stał się biały i wrota nad nim zaczęły pękać.

***

– Więc, to był twój cel – powiedziała Rivia z powagą w głosie – Sprowadzenie do naszego świata najbardziej znienawidzonego maga w historii tej krainy.

– Tak – odpowiedział – Mój ojciec i ja zostaliśmy potępieni, następnie za pomocą wszystkich magów z Rady, mój ojciec został wysłany do tamtego świata. Tylko dzięki swojemu amuletowi, przeżył te wszystkie lata.

– I myślisz, że pomogę ci sprowadzić go z powrotem, po tym, co zrobiłeś? Wiedziałam, że jesteś draniem, ale nigdy nie myślałam, ze posuniesz się tak daleko. Powracając, pochwaliłeś się niezłą odwagą, ale zabijając Najwyższego Kapłana naraziłeś się całemu społeczeństwu.

Mężczyzna odwrócił głowę zdziwiony. Jej słodki głosik znikł, zastąpiony przez głębokie

i pewne siebie brzmienie.

– Co do…?

Na jasnych blond włosach dziewczyny zaczęły pojawiać się czarne pasemka, po czym długie włosy w całości zmieniły swój kolor na kruczoczarny. Jej opalenizna została zastąpiona przez oliwkowy odcień. Głupkowaty uśmieszek znikł z jej twarzy, a oczy napełniły się mądrością.

– Iluzja – powiedział mężczyzna – że też nie zauważyłem tego wcześniej. Jesteś pełna niespodzianek Rivio, szkoda nie będę mógł się z tobą dłużej pobawić.

Pojawił się jasny słup światła i znaki ruszyły w jej kierunku. Ona spoglądała na mężczyznę

z lekkim uśmiechem na twarzy. Jej oczy zalśniły, a amulet na jej szyi rozprysł się na kawałeczki. Jego resztki zawirowały dookoła, zmieniając się w znaki i zastępując niektóre

z magicznych wzorów.

– Co ty wyprawiasz?

– Mówiłam już, nie pozwolę ci go tutaj sprowadzić.

Białe światło zmieniło swój kolor na błękitny…

***

– Nie tylko nas opuściłeś, to jeszcze wplątałeś w stare porachunki! – wyksztusił Konrad

z wyrzutem w stronę ojca.

– Przepraszam, nie sądziłem, że on was znajdzie – odpowiedział mężczyzna – Wyruszyłem, ponieważ doszły do mnie słuchy o użyciu dużej ilości zaklęć podmiany. Za późno zorientowałem się, że miały mnie odciągnąć jak najdalej od rodziny. Naprawdę was przepraszam.

– Oj skończcie z tymi czułościami – powiedział mag z niesmakiem – popełniłeś jeden

z największych błędów Duker, związałeś się z tutejszą kobietą i spłodziłeś syna, w którego żyłach płynie kapłańska krew. Kiedy dowiedziałem się, że jego połówką po drugiej stronie jest córka Anastara, prawie zatańczyłem z radości. Mam okazję zemścić się jednocześnie na dwóch kapłanach, którzy mnie tutaj sprowadzili. Czy to nie cudowne?!

Lusterko w jego dłoni zalśniło ponownie. Z uśmiechem na twarzy podniósł je na wysokość twarzy i zapytał:

– Aperhon, przygotuj się wchodzimy w ostatnią część zaklęcia.

– Ojcze… – odpowiedział z przerażeniem w głosie.

– Co znowu?

– Mamy problem.

Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, oko Konrada zalśniło i całe pomieszczenie napełniło się błękitem. Niewidzialne liny zerwały się i chłopak poleciał w górę, ku wrotom. Nadpęknięta tafla lustra zmieniła swoją konsystencję w płynną. Chłopak spojrzał w górę i zobaczył

i dziewczynę o długich, czarnych włosach, która wpatruję się w niego swoimi oczyma.

– Nie bój się – usłyszał w swojej głowie – Nic cie się nie stanie. – uspokajała go.

– Ktoś zainterweniował z zewnątrz, to światło… Niemożliwe…! – powiedział ojciec Konrada.

– Ta mała smarkula! – krzyknął mag.

Ruszył w stronę kręgu, ale zaraz gdy stanął na jego granicy został odrzucony do tyłu, spadając na przeciwległą ścianę i stracił przytomność. Duker podniósł do góry rękę, na nadgarstku zalśnił amulet i przyczepiony do niego zielony kryształ. Zamknął oczy i skupił się na magicznych wrotach.

Ręce Konrada zaczęły tonąc w powierzchni lustra. Kiedy całe przedramię dostało się na drugą stronę, poczuł jak ktoś chwyta go za dłoń i ciągnie do wnętrza. Nie bał się, coś w głosie dziewczyny kazało mu wierzyć, że wszystko będzie w porządku. Pozwolił ciału wchodzić głębiej w wrota, aż w końcu jego stopy znikły po drugiej stronie.

Duker skorzystał okazji, iż mag jest nieprzytomny i unieruchomił go, usadawiając na środku nieistniejącego już kręgu. Następnie ruszył w stronę swojej żony i uwolnił ją od fotela.

– Co się dzieje Dan? – zapytała przerażona.

– Przepraszam, że was w to wplątałem, byłem egoistą, wiem o tym.

– Jednak po nas przyszedłeś – odpowiedziała, przytulając się do niego – co teraz będzie?

– Nadal jest nadzieja – odrzekł.

***

– Gdzie ja jestem? – zapytał Konrad rozglądając się dookoła.

W zasięgu jego wzroku nic się nie znajdowało, jedna wielka pusta przestrzeń. Powierzchnia, na której stał przekazywała mu obraz z jego świata, a sufit był odbiciem świata Rivii. Pomiędzy tymi obrazami rozciągały się przezroczyste sieci, łączące ludzi z jednej i drugiej strony.

– To miejsce znajduje się pomiędzy naszymi światami – odpowiedziała na jego pytanie. – Nazywana jest przez nas Przystanią.

– Tutaj nic nie ma.

– To miejsce ma na celu utrzymanie równowagi pomiędzy naszymi krainami. My tą równowagę zaburzyliśmy – powiedziała przyglądając się chłopakowi. – Dwójka osób

z magicznymi zdolnościami nie może znajdować się jednocześnie na jednym i drugim świecie.

Dziewczyna zaczęła się krztusić, łapczywie łapiąc powietrze. Kiedy odkrztusiła zawartość swoich płuc, na jej dłoni, pojawiła się krew.

– Mamy mało czasu – powiedziała bardziej do siebie niż do niego.

– Dlaczego mnie tutaj sprowadziłaś?

– Zmieniłam miejsce docelowe wrót z mojego świata, do tego miejsca – odpowiedziała, spoglądając na obraz pokoju, z którego wyciągnęła Konrada – Twój ojciec widocznie zauważył, co zrobiłam.

– Nie tylko on – powiedział chłopak – Antoni również.

– Aktualnie jest nieprzytomny, musimy się pospieszyć.

Położyła ręce na zwierciadle i zamknęła oczy. Chłopak nie ważył się jej przeszkadzać, po chwili niebieskie światło znów nabrało białego koloru. Jeszcze mocniej zmarszczyła czoło i na podłodze pojawił się sobowtór Konrada.

– Co do…?

– Spokojnie, to tylko iluzja.

– Ale dlaczego on nie oddycha?

– To zaklęcie miało poświęcić nasze życia, aby otworzyć te wrota. Cóż, tak czy siak jesteśmy

w niebezpieczeństwie – powiedziała spoglądając na swoje dłonie.

Struktura ich ciała zaczęła stawać się przezroczysta. Chłopak upadł na kolana, pozbawiony sił.

– Jedynie ta nić trzyma nas jeszcze przy życiu – powiedziała wskazując na łączącą ich srebrną nitkę, która również zaczynała zanikać. – on musi tutaj wejść. – powiedziała waląc pięścią

w lustro.

***

Mag ocknął się i podniósł na nogi. Rozejrzał się dookoła, zauważając, że zaklęcie wróciło do normy. Duker i jego żona siedzieli przy ciele swojego syna. Matka zalewała się łzami,

a mężczyzna ze wściekłością wpatrywał się w Antoniego.

– Nie pozwolę ci tam przejść – powiedział podnosząc się na nogi. – Nie po tym, co zrobiłeś.

Mag w jednej sekundzie zerwał unieruchamiające go więzy. Odepchnął mężczyznę prosto na przeciwległą ścianę, a sam podskoczył do góry, łapiąc się za róg lustra. Zanim Duker zdążył zareagować, Antoni znikł po drugiej stronie.

***

– Witamy – powiedziała dziewczyna, na widok przenikającego na ich stronę mężczyzny.

Kiedy zorientował się, gdzie się znalazł, na jego twarzy pojawiła się wściekłość. Rzucił się

w stronę dzieciaków, ale jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa i padł na twarz.

– Ty smarkulo, jakim cudem to zrobiłaś?

– Zapominasz, czyją córką jestem – odpowiedziała z pogardą na twarzy. – zwykle działałam na przekór swojemu ojcu, jednak w kwestii twojego powrotu do naszego świata jestem z nim zgodna. Zostaniesz tutaj i znikniesz razem ze wspomnieniami o tobie.

– Jestem Serpen, największy mag tej krainy, nie możesz się mnie tak łatwo pozbyć! – krzyknął.

– Właśnie to robię.

Jego skóra stała się przezroczysta, a on sam utracił wszelkie siły. Powoli każda część jego ciała zaczęła zanikać, rozpadając się w proch. Mężczyzna zaczął przeraźliwie krzyczeć, nadaremnie próbując uwolnić się z tego miejsca. Po paru sekundach znikł całkowicie.

Dziewczyna upadła na kolana, iluzja zostawiona przez nią w pokoju znikła. Chłopak spojrzał na swoich rodziców i otworzył usta ze zdziwienia.

– Dlaczego mój sobowtór nie znikł? – zapytał przerażony, spoglądając na płaczącą matkę.

– To twój ojciec – odpowiedziała – on wie.

– Co wie?

– Że nie możesz wrócić do tamtego świata.

– Co?! – krzyknął.

Złapał dziewczynę za ramiona i podniósł do góry. W jego oczach widoczna była wściekłość

i zagubienie. Nie wiedział, co ma robić. Nie znał się na magii, w ogóle w nią nie wierzył.

– Poprzez to zaklęcie, połączyliśmy nasze magiczne moce, od teraz stałeś się magiem Konrad, a mag nie może istnieć w tamtym świecie.

– Ale mój ojciec, Antoni…

– Mieli ze sobą specjalne amulety, które utrzymywały ich przy życiu.

– Więc daj mi go i odeślij z powrotem. Ty możesz wrócić do siebie, więc dlaczego ja nie mogę?

Zastała głucha cisza, dziewczyna odwróciła wzrok, uwalniając się z uścisku chłopaka.

– Tylko jedno z nas wyjdzie z tego tunelu – powiedziała – Przygotuj się.

Wokół Konrada pojawiła się niewidzialna bariera, szczelnie otulająca jego ciało. Dziewczyna skupiła resztę swojej energii na znajdującym się nad nimi zwierciadle. Powierzchnia drgnęła

i chłopak uniósł się w górę, przechodząc na drugą stronę.

– Dlaczego? – zawołał ze łzami w oczach.

– Ja umieram Konrad, prędzej czy później zmieniłabym się w popiół jak Serpen, to nieuniknione. A tak uratuję chociaż jedno istnienie. Dziękuję!

Jednym ruchem odcięła łączącą ich sieć i chłopak znikł po drugiej stronie.

***

Stał na zielonej polanie, wpatrując się w swoje odbicie we wrotach. Jego włosy zmieniły kolor na czarny, a oczy stały się zielone.

Koniec

Komentarze

Forma do dupy, ale treść wciąga. Dobry pomysł ciekawe zakończenie. Nie poddawaj się pisz dalej. I przeczytaj własny tekst zanim go wrzucisz.

- Aktualnie jest nieprzytomny, (...).
Aktualnie jeszcze obowiązuje dobry zwyczaj, by aktualnie nie wsadzać do tekstów literackich wyrazów i wyrażeń aktualnie błędnie i aktualnie nadużywanych w tak zwanym stylu tak zwanym urzędowyn aktualnie.
Słownik poprawnej polszczyzny przydałoby się aktualnie mieć i używać w trakcie płodzenia tekstów.
Treść jak treść, nie jest zła, ale czyta się kiepskawo z racji błędów..

Bo aktualnie autor jest amatorem i się aktualnie uczy. Ale i tak dziekuję za radę.

Zawodowych pisarzy raczej tu Szanowna Autor nie napotka. To tak na marginesie.
Każdy kiedyś coś zaczynał, więc nic straconego. Ćwiczenia czynią mistrzynią, ponoć...
Unikaj takich kwiatków, jak obce stylistycznie wtręty, zdania, słowa. To potrafi mocno razić. Nie bierz mojej uwagi za puste wyzłośliwianie się, traktuj ją jako podpowiedź. Trochę więcej uwagi zwróć na interpunkcję --- te pomyłki z przecinkologii, które widziałem, dają się "zaliczyć" na konto pospiechu przy pisaniu. Aha --- mamy taki przypadek, jak wołacz. - Ja umieram Konrad, prędzej(...). -> --- Ja umieram, Konradzie... owszem, na co dzień mówimy: Jolka, podaj mi książkę --- ale gdy piszemy literaturę, piszemy: Jolu, podaj mi...
No, pomarudziłem Ci trochę, ale w zbożnym celu. Powodzenia.

Może i jest trochę błędów, ale opowiadanie jest warte uwagi. Nie poddawaj się i pisz dalej bo jak trochę potrenujesz to będziesz pisać naprawdę wspaniałe rzeczy :)

Nowa Fantastyka