- Opowiadanie: Raven - Dr Excentrico

Dr Excentrico

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dr Excentrico

Rozległo się krótkie pukanie do drzwi. Brzemienna kobieta odziana w niebieską, zwiewną sukienkę weszła do skromnie urządzonego gabinetu. Przystanęła, zlustrowała pomieszczenie, po czym miarowym krokiem ruszyła w stronę fotela stojącego naprzeciw biurka, przy którym czekał na nią podstarzały, lekko przygarbiony lekarz w białym fartuchu. Dr Ex – znany w świecie specjalista od spraw wszelkich – zapraszająco kiwnął ręką a następnie pochyliwszy się nieco do przodu oparł łokcie o blat biurka przyglądając się nowo przybyłej pacjentce. Gdy podeszła bliżej wskazał gestem na fotel, aby na nim spoczęła.

– Witam doktorze Ex – ciężko opadła na fotel a następnie wygodnie się w nim rozsiadła.

– Witam szanowną panią… – rzucił okiem na kartę rejestracyjną w poszukiwaniu imienia. – Susan – dodał po krótkiej chwili. – W czym mogę pomóc?

– Mam problem z córką – ciężko westchnęła.

– W czym rzecz?

– Nel panicznie boi się świata. Zamknęła się w sobie i za nic nie potrafię do niej dotrzeć… – pogłaskała się po wydatnym brzuchu. – Przekonać ją żeby wyszła światu naprzeciw i zaczęła cieszyć się życiem.

– Mhm – przytaknął kiwając rytmicznie głową. – Rozumiem. Ciężki przypadek jednak proszę się nie obawiać – uspokajał. – W swojej karierze spotkałem się już z nie jednym podobnym temu – oznajmił.

– Oj, myślę doktorze, że przypadłość mojej córki jest jedyna w swoim rodzaju – zaprotestowała.

– Jeśli chodzi o objawy to na pewno się już z tym zetknąłem…– uciął.– Myślę, że najlepszym wyjściem byłoby gdybym porozmawiał z pani córką osobiście.

– Oczywiście – odparła.

– Jest dzisiaj z panią? – zawiesił na chwilę głos. – Pewnie siedzi w poczekalni?

Twarz Susan raptownie pobladła upodabniając się do koloru ścian w gabinecie. Lekarz rzucił badawcze spojrzenie w stronę pacjentki.

– Czy coś się stało…? Źle się pani czuje? – nie spuszczał z niej wzroku.

– Nie, nie… Nic mi nie jest – odrzekła.

Oparłszy dłonie o podłokietniki zaczęła powoli podnosić się z fotela.

– Niech pani nie wstaje – uniósł rękę. – W takim stanie nie można się przemęczać.

Kobieta z narastającym niepokojem w oczach, wodziła wzrokiem po gabinecie, po czym jakby z wyraźną rezygnacją ciężko westchnęła i ponownie zasiadła w fotelu. Otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, gdy…

– Pójdę i ją zawołam – uprzedził ją nie pozwalając dojść do słowa.

Wstał z krzesła i ruszył w stronę drzwi.

– Ale…ale… – wyjąkała niespokojnie wiercąc się w fotelu.

Gdy przechodził obok Susan poczuł jak jej lekko wilgotne, smukłe palce niepewnie objęły jego nadgarstek. Przystaną i spojrzał na nią z pytającym wyrazem twarzy.

– Nie ma jej w poczekalni – oznajmiła trzymając jeszcze przez chwilę rękę, zwolniła uścisk i jakby lekko zawstydzona odwróciła wzrok.

– Wielka szkoda… – zafrasował się Ex. – W takim razie proszę zabrać ze sobą córkę przy następnej wizycie. Dobrze? spytał zerkając znad okularów zsuniętych do połowy nosa.

Kobieta nieśmiało zwróciła wzrok ku lekarzowi i skinęła głową.

– W porządku. Tak, więc…– odwrócił się na pięcie z zamiarem powrotu na swe miejsce, gdy ponownie poczuł – tym razem pewniejszy – uchwyt pacjentki na swym nadgarstku. Zdumiony zerknął przez ramię, na Susan.

– Proszę podejść bliżej – szarpnęła nieznacznie za rękaw fartucha.

O co chodzi?obrócił się i posłusznie wykonał prośbę pacjentki.

– Niech pan klęknie.

– Nie rozumiem… – ściągnął brwi.

-Niech pan przyklęknie – powtórzyła. – Proszę. – Dodała filuternie, puszczając jego rękę.

Oboje zamilkli na krótką chwilę taksując siebie nawzajem wzrokiem. W pokoju słychać jedynie było ciche tykanie zegara leniwie odmierzającego upływające sekundy. Susan gorączkowo przygryzając dolną wargę oczekiwała na decyzję Ex’a. Lekarz zmrużył oczy, bacznie zmierzył ją wzrokiem, po czym – w odpowiedzi - wzruszył tylko ramionami i powoli i niezgrabnie – z racji swego sędziwego wieku – przyklęknął na wprost kolan kobiety. Pacjentka nie czekając ani chwili dłużej chwyciła obiema rękoma za rąbek sukienki, szybkim ruchem podciągnęła ją do pół pasa i rozchyliła uda ukazując łono.

– Powinna teraz dobrze pana słyszeć – oznajmiła.

Excentrico wytrzeszczył ślepia i rozdziawił szeroko usta nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Trwał przez chwilę w bezruchu nie spodziewając się, że sprawy przyjmą taki obrót.

– Niech pan zapuka w brzuch – poinstruowała go widząc jego bezradność.

Pewnie to jakaś nimfomanka lubująca się w różnego rodzaju zboczeniach, pomyślał. W poszukiwaniu nowych doznań musiała trafić akurat do mojego gabinetu, westchnął.

Susan spoglądała na niego lekko zniecierpliwiona. Ex dostrzegłszy to zapukał, kilkukrotnie w brzuch – niczym do mieszkania – pochylił się i rzekł w kierunku łona:

– Nel jesteś tam? Mówi Dr Excentrico. Twoja mama prosiła mnie żebym z tobą pomówił – dodał nadstawiając uszu.

Wyczekiwana odpowiedź nie nadeszła. W gabinecie zapanowała niezręczna cisza. Dr Ex skrzywił się kwaśno i skierował wzrok ku górze dostrzegając na twarzy Suzan szelmowski uśmieszek. Wyprostował się.

-Widzi pani, nikogo tam nie ma. To znaczy jest – poprawił się i położył delikatnie kościstą dłoń na brzuchu – ale nie sądzę żeby w tym wieku miała dużo do powiedzenia. – Na twarzy doktora rozlał się szeroki uśmiech. – Córka zawsze jest taka małomówna? – ironizował. – Widać będziemy musieli przełożyć rozmowę na inny termin… – podsumował.

– Zawsze – rzekła krótko i stanowczo. – Nie przełożymy spotkania na inny termin…To wykluczone – dodała chłodno.– Nel pan doktor mówił chyba coś do ciebie, więc z łaski swojej mogłabyś się odezwać – cedziła wbijając wzrok we własny brzuch. – Natychmiast! – wrzasnęła na całe gardło.

Excentrico wzdrygnął się i pokręcił z niedowierzaniem głową. Nie miał najmniejszych wątpliwości, odnośnie faktu, iż kobieta musiała mieć poważne problemy z głową. Kierowany ciekawością kontynuował jednak sesję. Oparł dłonie o kolana kobiety, pochylił się i wetknął głowę między uda.

– Hallo! – Krzyknął i wytężył słuch.

Nagle z wnętrza brzucha dobiegły go dziwne odgłosy – istota będąca w jego wnętrzu poruszyła się raz, drugi…

Z waginy wydobył się cieniutki, aczkolwiek dobrze słyszalny dziewczęcy głosik:

– Proszę nie krzyczeć, przecież nie jestem głucha… – warknęła.

Ex niczym rażony prądem raptownie się wyprostował.

– To coś mówi…to jest… – jąkał się nieporadnie.

– Niesamowite? – dokończyła za niego. – Tego słowa pan szukał? – uśmiechnęła się zuchwale Susan.

Ex skinął głową.

– Czyżby miał pan wcześniej jakieś wątpliwości? – spojrzała na niego badawczo. – Mniejsza o to – dodała po chwili. – Miał pan chyba porozmawiać z moją córką?

Excentrico przytaknął i bez słowa ponownie wetknął głowę między uda. Nie minęło piętnaście może dwadzieścia sekund jak ponownie usłyszał głos Nel:

– Więc zamierza mnie pan wyleczyć z choroby, której na dzień dzisiejszy nie posiadam? – spytała dociekliwie Nel. – Jak pan planuje tego dokonać…? Tak na marginesie dodam, że w przeciwieństwie do matki jestem zdrowa.

– Twoja mama jest jednak innego zdania. Mówiła, że: boisz się świata. Czy to prawda?

– Ja?! Pan chyba kpi – rzuciła opryskliwie.

– Nel trochę grzeczniej zwracaj się do pana – zganiła matka.

– Przestań mi ciągle mówić, co mam robić – odburknęła.

– Dopóki żyjesz u mnie – będziesz robić, co ci każę. Pójdziesz na swoje – będziesz mogła robić, co ci się żywnie podoba – cedziła, Susan.

– Spokojnie drogie panie – wtrącił się lekko zakłopotany Excentrico. – Nie ma powodów do nerwów.

– Jak nie ma, jak są Nel znacząco podniosła ton głosu. Matka wymyśliła sobie, że jestem chora psychicznie a ja po prostu zastanawiam się czy jest sens wychodzenia na ten nędzny świat. Przecież nie zapewni mnie pan ani nikt inny, że jak wyjdę to będę miała szczęśliwe życie, że nie zachoruję na śmiertelną chorobę, że będę piękna, albo… – urwała na sekundę. – Albo, chociaż ładna i może do tego bogata – kontynuowała swój wywód. – A może uchroni mnie pan przed gwałcicielem, lub mordercą, który już gdzieś tam na mnie czeka i jest nieodłącznym elementem mojego przyszłego życia?

– Oczywiście, że nie dam rady tego wykonać, ale…– przerwał na moment by się zastanowić. – Prędzej czy później i tak będziesz musiała wyjść. Na każdego przychodzi pora. Świat nie składa się tylko ze złych rzeczy – zapewniał doktor. – Często spotykamy ludzi życzliwych na swojej drodze. Poza tym skąd w tak młodym wieku posiadasz informację na temat świata, na którym nigdy jeszcze nie byłaś?

– Doktorze… – rzuciła lekceważąco, po czym dodała: – W dzisiejszych czasach wcześnie zaczynamy poznawać świata, jaki na nas czeka.

– Ale skąd? W jaki sposób? – spytał zdziwiony.

– Telewizja, radio…– odrzekła stanowczo.

– To nie wiesz, że media kłamią?

– A jaką mogę mieć pewność, że pan też nie kłamie?

– No tak… – westchnął. – Widzę, że ta rozmowa brnie donikąd i nic tu nie wskóram.

Podnosząc się z kolan Dr Ex pokręcił głową i rzekł:

– Prędzej czy później i tak wyjdziesz…

Nel umilkła.

Susan obciągnęła sukienkę i raźno wstała z fotela. Wyraźnie zadowolona z przebiegu zakończonej przed chwilą sesji uśmiechnęła się szeroko ukazując zadbane zęby koloru kości słoniowej. Ex zasiadł za swym biurkiem. W odróżnieniu od niej był wyraźnie zmęczony tą wizytą – na jego przeoranym zmarszczkami czole perliły się kropelki potu.

– Ile jestem winna? – wdzięczyła się.

– A nic… Proszę potraktować dzisiejszą wizytę jako prezent ode mnie – wyjął z kieszeni fartucha zmiętą chusteczkę i otarł mokre czoło.

– Miło z pana strony… Dziękuję.

– Nie ma, za co – rzucił obojętnie.

– Oj, myślę, że jest – żachnęła się, po czym obróciła na pięcie i ruszyła w stronę drzwi.

– Polecam się na przyszłość – bąknął Excentrico odprowadzając ją wzrokiem.

Susan uchyliwszy drzwi, przystanęła na chwilę. Powoli obróciła się w stronę Ex’a, wbiła w niego wzrok i rzekła:

– Dziękuje, że wziął pan udział w moim eksperymencie. – Ex zmarszczył brwi i spojrzał na nią podejrzliwie. – Jak pan sądzi…? Czy na prawdę rozmawiał pan z moją córką, czy może padł pan ofiarą okrutnego żartu? – uśmiechnęła się tajemniczo. – Do widzenia… – wyszła zamykając za sobą drzwi.

Ostatnie słowa, jakie padły z ust Susan wprowadziły Ex’a w osłupienie. Na próżno próbował zrozumieć, co miała na myśli mówiąc: okrutny żart. Poczuł ukłucie niepokoju, gdy pomyślał o sobie jako obiekcie badań…

Intuicja zaś podpowiadała mu: „ Ty stary durniu nie widzisz, że ona była zwykłym brzuchomówcą? Aktoreczką, która, dla zabawy urządził sobie całą tę farsę. Bawiła się tobą jak marionetką. Przecież nie mogło być inaczej…?”

 

 

 

***

 

Dwadzieścia lat później.

 

Martwą Nel znaleziono w wynajmowanym przez nią mieszkaniu. Na jej ciało – leżące na łóżku wśród rozrzuconej pościeli zalanej krwią – natknął się dozorca budynku, gdy przyszedł odebrać należny czynsz. Obok zwłok leżała mała, biała koperta; w niej ostatnia wiadomość własnoręcznie napisana przez Nel:

Nie ma nic bardziej ekstremalnego i odważniejszego niż dać się zabić”

Koniec

Komentarze

Oparł dłonie o kolana kobiety, pochylił się i zajrzał głębiej w krocze. – krocze to region pomiędzy obszarem genitalnym, a odbytem u obu płci. Co za tym idzie, zajrzeć się w to raczej nie da :P

 

I tam przecinki troche szwankowały.

Wydaje mi się, że opowiadanie miało przybliżyć jakiś życiowy problem, odnośnie chyba nie wiem, wolności wyboru czy chcemy przyjść na ten świat? Mnie szczerze mówiąc rozbawiło cholernie i tyle. A czy skłoniło do refleksi? Raczej nie bardzo. Dam za ten tekst 4, bo czytało się miło i napisany jest fajnie. Acha, zakończenia nie załapałem.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Upsi, jakieś odnośniki mi się tu porobiły cholera...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Jesli chodzi o mnie, to skłaniam się ku opnii przedmówcy: tekst się miło czytało, natomiast ja też nie zrozumiałam tej końcówki.

Nadal nie wiem, co myśleć o tym opowiadaniu. Trudność polega na zakończeniu. Poza nim --- OK, jeśli pominąć nierliczne błędy małego kalibru.

Zakończenie jest istotnie zagadkowe - wydaje się, że chodziło Ci o to, by ukazać, że nastawiona od początku do świata negatywnie Nell była skazana na to, by szukać doznań, które ją zniszczą - po prostu postrzegała tak życie. Nie mam jednak pewności czy takie programowanie autodestrukcji istotnie było motywem przewodnim.
Co do technicznej strony chciałbym tylko dodać, że sama rozmowa z Nell, czyli zapewne najstotniejsza część opowiadania jest zbyt nikła w porównaniu z ciągnącym się nieco wstępem - jako wstęp rozumiem tu nie tylko część narracyjną, ale także nerwową grę Susan z doktorem.

Fasoletti dzięki za zwrócenie uwagi odnośnie tego krocza:] Zakończenie istotnie jest dziwne, ale widzę, że Arkadiusz Fordoński był bardzo bliski przesłania. Dzięki za wszelkie komentarze.

Nowa Fantastyka