- Opowiadanie: Plasterix - Yorel

Yorel

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Yorel

Cień jest twoim sprzymierzeńcem, twoim bezpieczeństwem i ratunkiem.

 

Yorel miał te słowa wyryte w umyśle. Szkolenie w gildii złodziei zakończył kilka miesięcy temu, ale szybko zaczął dostawać, coraz poważniejsze zlecenia. Zawdzięczał to swojej sprawności fizycznej, tej wytrenowanej i tej wrodzonej. Pomagała mu także jasność umysłu.

Niektórzy nazywali to cwaniactwem, ale on uważał, że po prostu potrafi reagować na różne sytuacje wyjątkowo szybko.

Przynależność do gildii, pozwalała mu żyć, wykorzystując te atuty.

Chłopak lubił swoje zajęcie. Wychował się w biedzie i nigdy nie miał skrupułów gdy okradał zamożnych kupców, handlarzy niewolników, urzędników miejskich, czy nawet członków wysokich rodów. Dzisiejszej nocy chodziło o jednego z tych pierwszych.

 Kupiec miał mieszkanie na drugim piętrze. Z wcześniejszych obserwacji, z dachów sąsiednich budynków wiedział, które okno należało do jego sypialni.

Światło w pomieszczeniu dawno już zgasło, więc Yorel zabrał się do roboty. Wyczekując w cieniu ogrodu na odpowiedni moment, przyjrzał się ścianie domu i przeanalizował wspinaczkę, krok po kroku.

Krawędzie okien i ozdobne gzymsy między piętrami były niczym szczeble drabiny dla jego wytrenowanych dłoni i stóp. Po chwili wspinaczki był już w oknie sypialni kupca.

Rozejrzał się wnikliwie przed wejściem do środka. Od strony łoża dobiegał powolny oddech, przerywany pochrapywaniem. Dziwka, którą upodobał sobie kupiec, spała u jego boku. Na szczęście była to jedna z dziewcząt, które lubiły sobie dorobić, dzieląc się z gildią informacjami na temat swoich szanownych klientów.

Złodziej wiedział, że obiekt jego zlecenia znajduje się w skórzanej torbie naramiennej, leżącej przy łóżku.

Nie chcąc hałasować przy odpinaniu metalowej klamry zamknięcia torby, założył ją na ramię. 

Odwrócił się w stronę okna i w tym momencie usłyszał kroki na korytarzu. Momentalnie cofnął się w cień, w rogu pomieszczenia. Ktoś przeszedł obok sypialni, zapewne jeden ze strażników. Chłopak w wyczekiwaniu obserwował kupca. Kroki ucichły. Yorel poczekał jeszcze chwilę, nie spuszczając wzroku ze śpiącego. Gdy był już pewien, że niebezpieczeństwo minęło, ruszył w kierunku okna. Przeciągnął torbę na plecy i powoli zaczął schodzić.

Gzyms między piętrami. Okno piętro niżej, kolejny gzyms i ostatnie okno.

Nagle stanął oko w oko z mieszkańcem lokalu na parterze.

– Straże! Złodziej! Natychmiast do mnie! Łapać go!

Yorel odskoczył z okna prosto w spowite cieniem zarośla ogrodu.

– Nie pozwólcie mu uciec! –

Krzyki niosły się na pobliską ulicę i chłopak wiedział, że zwrócą uwagę patrolu straży miejskiej, od których roiło się w dzielnicy kupieckiej.

Usłyszał, jak przez okno, jeden po drugim wyskakują strażnicy wrzeszczącego mieszkańca parteru. Słychać było już krzyki z pozostałych pięter.

Przebiegł ogród i wspiął się po murze. Wylądował na ulicy po drugiej stronie. Od razu zobaczył dwóch strażników z patrolu, biegnących w jego stronę.

– Stój! Szczurze! – krzyczeli wyciągając po drodze krótkie miecze.

Chłopak rzucił się do ucieczki na drugą stronę ulicy.

Z lewej strony przy oświetlonym latarniami skrzyżowaniu, pomimo późnej pory kręciło się jeszcze sporo ludzi.

Wszystkie głowy zaczęły odwracać się w jego kierunku.Robiło się niebezpiecznie.

Po prawej zauważył wejście do małej ciemnej uliczki.

Yorel musiał ruszyć w stronę biegnących strażników. Wpadł w uliczkę na moment przed pościgiem. Słyszał ich kroki tuż za sobą. Przyśpieszył, starając się nie wpaść na żadną przeszkodę. Mijał drzwi i okna pozamykanych mieszkań. Nie widział światła na końcu uliczki. Po chwili był już pewien, że była ślepa. Zdystansował się trochę od goniących strażników, którzy nieustannie krzyczeli.

Gdy dopadł do końca uliczki, zatrzymał się przy drzwiach, zza których usłyszał gwar. Złapał za klamkę i wbiegł do środka.

Gospoda.

Wpadł tylnym wejściem do gospody przepełnionej ludźmi.

– Hej! A głównym wejściem nie łaska?! – usłyszał od strony kontuaru rozeźlony głos karczmarza.

Nie zwracając na niego uwagi ruszył w stronę stołów. Lokal był pełen gości, w większości pijanych.

– Zatrzymać go, to złodziej! – strażnicy wpadli do środka z krzykiem.

Ludzie zaczęli odwracać się w jego kierunku.

Rzucił się pod najdłuższy stół, przeturlał i wyskoczył spod drugiego końca. Był już blisko głównego wyjścia, kiedy drogę zagrodził mu porządkowy gospody.

– Chwileczkę – powiedział przypominający niedźwiedzia łysy drab.

Yorel bez namysłu skręcił w stronę schodów i szybkim skokiem uchronił się przed łapskami łysego. Scena ta spodobała się upojonym gościom i zaczęli unosić kufle i wiwatować radosnym “Heeej”.

Chłopak zobaczył przedzierających się przez tłum strażników i ruszył w górę schodów.

Na piętrze wybrał pomieszczenie po przeciwnej stronie niż główne wyjście.

Wpadł do środka i natknął się na kolejnego pijanego jegomościa, korzystającego z usług stękającej karczemnej dziewki. Para wybałuszyła oczy na jego widok. Przeszedł przez pomieszczenie i wyjrzał przez okno. Był na pierwszym piętrze, więc mógłby wyskoczyć, ale na dole była ta sama ślepa uliczka którą się tu dostał. Spojrzał do góry i zobaczył brzeg dachu. Na szczęście budynek był jednopiętrowy.

Kiedy strażnicy wpadli do środka, jego już nie było.

Wiedział, że wspięcie się na dach z okna to nie lada wyzwanie i ścigający nie odważą się go podejmować. 

Chwilowo był bezpieczny.

Rozejrzał się za najbliżej sąsiadującym dachem. Rozbiegł się i przeskoczył. Po kilku chwilach zniknął w ciemności nocy, przeskakując zwinnie i cicho niczym kot z dachu na dach.

Koniec

Komentarze

…chłopak widział, że zwrócą uwagę patrolu straży miejskiej, od których roiło się w dzielnicy kupieckiej.

Usłyszał, jak przez okno, jeden po drugim wyskakują strażnicy…

 

Strażnicy miejscy z zasady nie potrafią podskakiwać ;)

A poważniej, nie bardzo widzę jakiś element fantastyczny w opowiadaniu. Równie dobrze akcja mogłaby rozgrywać się współcześnie albo w jakimkolwiek uniwersum. W zasadzie poza tym, że bohater tytułowy ukradł coś i uciekł nie bardzo się coś w opowiadaniu dzieje.

Sporo używasz potrójnego wykrzyknika, myślę, że w większości przypadków jeden w zupełności wystarczy.

Na plus to, że całkiem dobrze napisane.

Dziękuję. Zapamiętam o tych wykrzyknikach :) Masz rację, że mało elementów fantasy. Miał to być fragment czegoś większego. Może następne będzie już coś dłuższego.

Parkour w średniowieczu (albo innym oświeceniu). Miły, prosty szorcik, pozwala poczuć klimat fantastycznej ucieczki. Bohater (jego sposób ucieczki) ma w sobie coś z małpy (albo innego kangura), więc element fantasy jest ;-)

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Czytało się płynnie. W opowiadaniu w ciekawy sposób oddałeś nastrój osaczenia, który towarzyszy uciekającemu złodziejowi. Poniżej wpisuję uwagi do rozważenia.

 

W tekście jest:

… wysokich rodów.Dzisiejszej nocy chodziło o jednego z tych pierwszych.

(powinna być spacja po kropce)

 

 

W tekście jest:

z dachów sąsiednich budynków, wiedział które okno wychodziło z jego sypialni.

źle wstawiono przecinek, powinno być:

z dachów sąsiednich budynków wiedział, które okno wychodziło z jego sypialni.

 

W tekście jest:

Momentalnie cofnął się w cień ,w rogu pomieszczenia. Ktoś przeszedł obok sypialni, zapewne jeden ze strażników. (spacja musi być po przecinku – nie przed)

 

W tekście jest:

Gzyms między piętrami.

Okno piętro niżej, kolejny gzyms i ostatnie okno.

Nagle stanął oko w oko z mieszkańcem lokalu na parterze.

 

Wydaje mi się, że można tutaj te zdania zdania zapisać w jednym akapicie.

 

W tekście jest:

– Straże!!! Złodziej!!! Natychmiast do mnie!!! Łapać go!!!

 

Wpisuj po jednym wykrzykniku. Wystarczy tylko jeden, czytelnik domyśla się, że postać z opowiadania krzyczy bardzo głośno.

Podobnie w dalszej części opowiadania – zbyt dużo potrójnych wykrzykników.

 

Podobnie jak wcześniej, poniższy fragment również mógł być zapisany w jednym lub w dwóch akapitach:

 

Chłopak rzucił się do ucieczki na drugą stronę ulicy.

Z lewej strony przy oświetlonym latarniami skrzyżowaniu, pomimo późnej pory kręciło się jeszcze sporo ludzi.

Wszystkie głowy zaczęły odwracać się w jego kierunku.

Robiło się niebezpiecznie.

Po prawej zauważył wejście do małej ciemnej uliczki.

 

W tekście jest:

– Stój!!! Szczurze!!! – Krzyczeli wyciągając po drodze krótkie miecze

powinno być:

– Stój! Szczurze! – krzyczeli wyciągając po drodze krótkie miecze

 

Ogólnie mówiąc, ciekawe opowiadanie, lecz brakło jakiegoś dokładniejszego zakończenia. Pozdrawiam.

Dziękóweczka! Wszystko przyjęte na pokład. Pozdrawiam ;)

Hej hej

 

Zgadzam się z Geeogrraaf

ale o sam uważał

on

 

budynku. Z wcześniejszych obserwacji, z dachów sąsiednich budynków

Powtórzenie

 

Wyczekując w cieniu ogrodu na odpowiedni czas

A nie moment?

 

Brakuje elementu fantastyki i czegoś o tym co kradnie nasz bohater. Poza tym całkiem miłe opowiadanie. 

 

Pozdrawiam.

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

Malowniczo opisana przygoda i nieźle się tę opowiastkę czytało, i tylko szkoda, że nie wyjawiłeś, co zawierała torba kupca, bo nie wiem, dla zdobycia czego narażał się Yorel, co było warte takiego ryzyka.

Wykonanie mogłoby być lepsze.

 

Nie­któ­rzy na­zy­wa­li to cwa­niac­twem, ale o sam uwa­żał… ―> Literówka. Zbędny zaimek.

Wystarczy: Nie­któ­rzy na­zy­wa­li to cwa­niac­twem, ale on uwa­żał

 

Ku­piec miał miesz­ka­nie na dru­gim pię­trze bu­dyn­ku. Z wcze­śniej­szych ob­ser­wa­cji, z da­chów są­sied­nich bu­dyn­ków… ―> Nie brzmi to najlepiej, a chyba oczywiste jest, że kupiec mieszkał w budynku.

Proponuję pierwsze zdanie: Ku­piec miał miesz­ka­nie na dru­gim pię­trze.

 

wie­dział które okno wy­cho­dzi­ło z jego sy­pial­ni. ―> Okno może wychodzić na coś, np.: na ulicę/ na podwórze/ na południe, ale chyba nie wychodzi skądś.

Proponuję: …wie­dział, które okno należało do jego sy­pial­ni. Lub: …wiedział, za którym oknem jest jego sypialnia.

 

przyj­rzał się ścia­nie bu­dyn­ku… ―> Trzy zdania wcześniej już były dwa budynki, więc tu proponuję: …przyj­rzał się ścia­nie domu

 

prze­ry­wa­ny pochrapywaniem.Dziwka, którą upodo­bał… ―> Brak spacji po kropce.

 

Mo­men­tal­nie cof­nął się w cień ,w rogu po­miesz­cze­nia. ―> Zbędna spacja przed przecinkiem, brak spacji po przecinku.

 

ob­ser­wo­wał śpią­ce­go kupca. Kroki uci­chły. Yorel po­cze­kał jesz­cze chwi­lę, nie spusz­cza­jąc wzro­ku ze śpią­ce­go. ―> Powtórzenie.

Wiemy, że kupiec śpi, więc może w pierwszym zdaniu wystarczy: …ob­ser­wo­wał kupca.

 

i po­wo­li za­czął scho­dze­nie w dół. ―> Masło maślane – czy mógł schodzić w górę?

Wystarczy: …i po­wo­li za­czął schodzić.

 

– Nie po­zwól­cie mu uciec!!! – krzy­ki nio­sły się na po­bli­ską ulicę i chło­pak wi­dział, że zwró­cą uwagę pa­tro­lu stra­ży miej­skiej… ―> Chyba miało być:

– Nie po­zwól­cie mu uciec!  

Krzy­ki nio­sły się na po­bli­ską ulicę i chło­pak wi­edział, że zwró­cą uwagę pa­tro­lu stra­ży miej­skiej

 

– Stój!!! Szczu­rze!!! – Krzy­cze­li wy­cią­ga­jąc po dro­dze krót­kie mie­cze. ―> – Stój, szczu­rze!krzy­cze­li, wy­cią­ga­jąc po dro­dze krót­kie mie­cze.

Tu znajdziesz wskazówki, jak poprawnie zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

Scena ta spodo­ba­ła się upo­jo­nym go­ściom go­spo­dy i za­czę­li uno­sić kufle wi­wa­to­wać ra­do­snym “Heeej”. ―> Scena ta spodo­ba­ła się upo­jo­nym go­ściom, za­czę­li uno­sić kufle i wi­wa­to­wać ra­do­snym “Heeej!.

Wiadomo, gdzie gościli wiwatujący.

 

ko­rzy­sta­ją­ce­go z usług stę­ka­ją­cej “pra­cow­ni­cy” go­spo­dy. ―> A może: …ko­rzy­sta­ją­ce­go z usług stę­ka­ją­cej karczemnej dziewki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witaj, Plasterixie, scena ucieczki całkiem barwnie opisana, aż chciałoby się czegoś więcej o bohaterze dowiedzieć, podobnie o tym, co i dlaczego ukradł.

Jesteś tutaj krótko, więc pozwól, że zwrócę Ci uwagę na to, że mamy tutaj zwyczaj poprawiania baboli w opkach. Bez tego, nawet jeśli napiszesz bardzo dobry tekst, masz marne szanse na bibliotecznego klika.

Podrzucam też poradnik jak przetrwać na portalu, może się przyda :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Łapanki, jeśli chodzi o warsztat robić nie będę, bo widzę, że wskazane usterki nie zostały poprawione. Nie będę się więc powtarzać. 

Podam za to dwa przykłady czegoś, co mi wygląda na błędy logiczne (gdyby tekst był absurdem, to może dałoby się to uznać za jego elementy – ale i tak naciągane).

 

Światło w pomieszczeniu dawno już zgasło, więc Yorel zabrał się do roboty. Wyczekując w cieniu ogrodu na odpowiedni czas, przyjrzał się ścianie budynku i przeanalizował wspinaczkę, krok po kroku. – brak w tym logiki. Czas akcji – noc. Jak może po ciemku i dopiero w tym momencie przyglądać się ścianie, żeby znaleźć drogę po niej? Powinien był takie rozeznanie zrobić wcześniej.

 

Odwrócił się w stronę okna i w tym momencie usłyszał kroki na korytarzu. Momentalnie cofnął się w cień ,w rogu pomieszczenia. Ktoś przeszedł obok sypialni, zapewne jeden ze strażników. – tu też nie widzę logiki. Jeśli kupiec mieszka w mieszkaniu na piętrze (w założeniu kamienicy, jak się domyślam), to skąd strażnicy? Albo jest na tyle bogaty, że go na nich stać i wtedy też stać go na dom, albo nie. To samo z mieszkańcem parteru – mieszka w mieszkaniu i ma własnych strażników? Jak dla mnie brzmi to absurdalnie.

 

Generalnie scenka mnie nie porwała. Brak w niej jakiegoś pazura. Pokazałeś samo włamanie (przez otwarte okno?) i ucieczkę złodziejaszka. Ale co ukradł? Po co? Co za drogocenny przedmiot wart kradzieży trzyma się torbie? 

Jeśli faktycznie chcesz się nauczyć pisać, to zacznij od wprowadzenia do tekstu poprawek. Zrób to jednak świadomie – zastanów się nad wskazanymi usterkami i starannie je przemyśl, żeby uniknąć ich w przyszłości.  

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Macie rację. Jestem tu od niedawna i cały czas uczę się czegoś nowego. Nie wiedziałem jak to wszystko tutaj działa. Postaram się jak najszybciej poprawić błedy. Dziękuję za podpowiedzi i wasz czas.

Dzień dobry!

Fajna historia, taki Assasin’s Creed trochę ;) Podoba mi się. Jak wyżej – chciałoby się czegoś więcej, choćby zajrzeć do torby.

 

Kilak uwag do tekstu:

 

Szkolenie w gildii złodziei zakończył kilka miesięcy temu, ale szybko zaczął dostawać[-,] coraz poważniejsze zlecenia.

 

Wychował się w biedzie i nigdy nie miał skrupułów[+,] gdy okradał zamożnych kupców, […].

 

Z wcześniejszych obserwacji[-,] z dachów sąsiednich budynków wiedział, które okno należało do jego sypialni.

 

[…] przyjrzał się ścianie domu i przeanalizował wspinaczkę[-,] krok po kroku.

 

Na szczęście była to jedna z dziewcząt, które lubiły sobie dorobić, dzieląc się z gildią informacjami na temat swoich szanownych klientów.

 

– co z tego wynika, nie musiał jej w związku z tym przebić sztyletem?

 

Nie chcąc hałasować przy odpinaniu metalowej klamry zamknięcia torby, założył ją na ramię.

 

– hmm, dziwne, nieco chaotyczne zdanie, błędna też składnia, lepiej byłoby coś w stylu: “Założył torbę na ramię, ponieważ nie chciał hałasować przy otwieraniu metalowego zamknięcia”.

 

Przeciągnął torbę na plecy i powoli zaczął schodzić.

 

– "Przewiesił".

 

– Nie pozwólcie mu uciec! –

 

– coś miało tutaj być za myślnikiem?

 

Che mi sento di morir

Hej, jeszcze raz ja: zauważyłem, że jest w tekście:

Gzyms między piętrami.Okno piętro niżej, kolejny gzyms i ostatnie okno. (brak spacji po kropce).

Ogarnięte. Dzięki :)

 

To nie szorcik, tylko scenka, ale dobrze napisana i warto by umieścić ją w jakimś prawdziwym opowiadaniu, mającym początek, środek i zakończenie.

Dzięki Marcin. W sumie to jest część większego projektu, ale przede mną jeszcze długa droga ????

No dobrze, a gdzie tu fantastyka?

I trochę widać, że to fragment – nie zdradzasz, co jest w torbie, jakby wyjaśnienie miało nastąpić w następnym odcinku.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka