- Opowiadanie: konstypacja_umysłu - Sygnał Wow!

Sygnał Wow!

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy

Oceny

Sygnał Wow!

Profesor Bożena Łukaszewska weszła do gabinetu. Czekał tam na nią Mariusz ubrany w ciepły pulower i otoczony dymem z papierosów.

– Dzień dobry, pani Bożeno. Dziękuję, że znalazła pani chwilę dla mnie. – Bohater w pośpiechu zgasił papierosa i ucałował rękę niewiasty.

– Nie ma o czym mówić, panie Mariuszu. My naukowcy musimy się wspierać. – Kobieta zajęła miejsce w fotelu. Nagrzane, pomyślała.

– Nagrzane. – Powiedział Mariusz podążając wzrokiem za siadającą koleżanką – Matka przyniosła mi pierogów i siadła na chwilę, bo ma chore stawy.

– Tak, bardzo wygodnie i ciepło. – Przyznała Profesor Łukaszewska, zanurzając się w odmętach fotela.

– Dość już pierdolenia, wie pani, dlaczego panią zaprosiłem? – Mariusz podkręcił wąs w przypływie ekscytacji.

– Domyślam się trochę, biorąc pod uwagę czym pański instytut się zajmuje.

W istocie, jednostka której pracownikiem był Mariusz Wanks, zgłębiała nową niszę – miała na celu połączyć odkrycia naukowe z religią. Z tego co Bożena zdążyła się zorientować, próbowali tłumaczyć cuda biblijne nauką, teorią kwantową i innymi pierdołami.

– Tak. Z pewnością słyszała Pani o naszej kwantowo-eucharystycznej teorii teleportacji? – Mariusz przeszył Bożenę wnikliwym spojrzeniem.

– Coś tam czytałam, ale mógłby mi pan od nowa opowiedzieć, ostatnio popiłam trochę i zapomniałam akurat tej teorii. – Bożena oczywiście blefowała. Chciała sprawdzić docenta Wanksa. Tak naprawdę była bardzo dobrze wykształcona w wielu dziedzinach nauki. Tytuł profesora zdobyła za pracę w dziedzinie astrofizyki. Doktorat zrobiła z medycyny, specjalizacja – ortopedia specjalna. Pracę magisterską z filologii romańskiej obroniła na, słynnej na cały świat, akademii imienia Adama Mickiewicza w Radomiu. Promotorem Bożeny był profesor Barszczonin. Na maturze zaś zdawała matematykę, WOS i wiedzę o tańcu. Gdyby nie problemy z higieną, można by ją nazwać kobietą renesansu.

– Nie no, może nie będę pani zanudzał. Ja także z pewnych powodów ostatnio trochę zapomniałem tej teorii. – W lekkim zakłopotaniu potarł czoło, ale zaraz poderwał głowę i szybko wypalił. – Ale to nie ma nic do rzeczy. Bardziej chodzi o zastosowanie tej wiedzy w praktyce.

– No dobra. Niech pan kontynuuje. – Bożena, będąc na lekkim kacu, i tak nie miała głowy do zajmowania myśli tą teorią.

– W każdym razie, zgodnie z tą teorią, teleportacja jest możliwa.

– No ok.

– Jak zapewne pani wie, Jezus Chrystus był osobą nadzwyczaj kulturalną.

– No podobno.

– Z wielu źródeł wiadomo, że nawet nie beknął nigdy w towarzystwie, nie używał wulgaryzmów, mówił dzień dobry znajomym i nigdy nie udawał, że kogoś nie zna na ulicy, nawet jeśli dawno go nie widział. Jednym słowem wzór cnót.

– To prawda, co pan mówi.

– W każdym razie nawet mesjasz miewa problemy z trawieniem. Pewnego dnia najadł się nieświeżego kurczaka, a następnie udał się na wesele swojego kolegi z wojska. Na weselu, podczas tańca, który to taniec był na bardzo wysokim poziomie artystycznym, zaczęło go coś kręcić w brzuchu. Kobieta, z którą tańczył, napisała później w apokryfie, tu cytuję: "Bardzo ładnie tańczyliśmy. Można powiedzieć, że na naprawdę wysokim poziomie artystycznym. Jezus jednak nagle zrobił dziwną minę, po czym wydawało mi się, że na chwilę zniknął. Dosłownie na moment. My tutaj, w naszym towarzystwie, mamy specjalne określenie na właśnie taką krótką chwilę. Mówimy – na długiego bąka. Heh. Lecz może jedynie byłam pijana. Pijana tym tańcem, pijana życiem. Pijana kraftową wódeczką." Ta kobieta nawet nie wiedziała, ile w tym było racji. Otóż, zgodnie z naszą teorią, Jezus teleportował się na chwilę do innej galaktyki i tam puścił, jedynego w swym życiu, bąka. Po tym kurczaku. A bąk ten był niezwykle wręcz Jerychoński. Gdyby został puszczony na ziemi z pewnością wybiłby nas z orbity.

– To interesujące, co pan mówi. – Bożena zaciekawiona kręciła sprężyny z włosów.

– Ale to nie koniec. Orientuje się pani w historii monitorowania sygnałów pozaziemskich? Znany jest pani "sygnał wow!", anomalia w szumie kosmicznym?

– No coś tam słyszałam.

– Uważamy, że sygnał odebrany w 1977 to bąk Jezusa. To jest najświeższy znak od naszego mesjasza! Dźwięk pierda syna bożego wędrował do nas przez dwa tysiące lat. Najbardziej namacalny dowód jego istnienia! – Mariusz z podniecenia zaczął pluć przy mówieniu.

– Z całym szacunkiem, uważam, że pan pierdoli.

– I do tego jestem trochę pijany. – Wzrok docenta krążył po pomieszczeniu.

– Podniecasz mnie, Mariuszu.

– Wiem. Wiem dziecino.

Koniec

Komentarze

Jarane było? XD Kiedyś istniało radio jazz, a w nim po 22, była audycja "windą na szafę", a w niej przez godzinę dwóch radiowców przerzucało się absurdalnymi tekstami. Podejrzewałem, że coś w studiu palili. Właśnie z tym mi się kojarzy twój tekst.

Cześć

 

Lanied zadał bardzo waże pytanie: “Jarane było?”

 

Kojarzy mi się yo z R&M. To co tam się dzieje niby ma jakiś sens ale tak naprawdę jest tak irracjonalne że cały czas myślisz: “Co do…”

Tekst do mnie nie trafił. Powtórzenia, brak autentyczności/logiki w działaniu postaci i trzymania się realiów.

 

Pozdrawiam.

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

Nie wiem, czy u Ciebie było jarane, ale u mnie było, kiedy to czytałem wczoraj. Na początku myślałem, że idziesz w poważny tekst, ale od pewnego momentu ilość bzdur zaczęła kierować moje podejrzenia w stronę absurdu. Do tego herezja dochodzi. Jakoś specjalnie mnie nie porwało. Jako głupawa historyjka do opowiedzenia przy piwie spoko, jako pełnoprawne opowiadanie raczej słabo.

Herezja na plus, wykonanie na minus, fabularnie poniżej średniej.

 

PS. Te zdania mnie zauroczyły:

Na maturze zaś zdawała matematykę, WOS i wiedzę o tańcu. Gdyby nie problemy z higieną można by ją nazwać kobietą renesansu.

:D

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

 

 

Known some call is air am

Dzięki za opinie. Odpowiadam na najważniejsze pytanie :)

Jarane było?

Już nie pamiętam, to moje pierwsze opowiadanie napisane około 7 lat temu. Raczej nie palę podczas pisania, ale kategorycznie wykluczyć takiej możliwości nie mogę.

Co do pozostałych uwag. W historii celowe są absurd i brak logiki w zachowaniu postaci. Mnie to bawi, ale rozumiem, że jeśli coś bawi tylko mnie a do pozostałych nie trafia to może warto się nad tym głębiej pochylić.

Za jakiś czas wrzucę kolejne swoje opowiadania (nie chcę zaspamować tego miejsca wrzucając wszystkie na raz ;) ). Może one bardziej Wam podejdą.

Broń Wisznu, nie wrzucaj opowiadań dzień po dniu, bo to najgorsza możliwa praktyka. Wrzuć, poczekaj na feedback, poćwicz, podyskutuj i dopiero po jakimś czasie wrzucaj kolejne.

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

Outta Serwer, nie zamierzam wrzucać opowiadań dzień po dniu :)

 

pozdrawiam

Nie ukrywam, że miewam problemy z absurdem. Problem polega na tym, że jak już się jedzie po bandzie, to trzeba umieć tak poprowadzić narrację, aby czuć jak się wpada w mało logiczną akcję, dziwaczną i przesadzoną. Pod tym względem Twój tekst jest mocno poszatkowany, więc nie mogę powiedzieć, że mi się podobało. Były świetne fragmenty jak np. zdanie, które wyłuskał Outta Sewer. Naprawdę cudowne, ale reszta tekstu musi być na tym samym poziomie. 

Np. 

Tak naprawdę była bardzo dobrze wykształcona w wielu dziedzinach nauki. Tytuł profesora zdobyła za pracę w dziedzinie astrofizyki. Doktorat zrobiła z medycyny, specjalizacja – ortopedia specjalna. Pracę magisterską z filologii romańskiej obroniła na słynnej na cały świat akademii imienia Adama Mickiewicza w Radomiu pod specjalnym protektoratem profesora Barszczonina.

Bardzo fajny, absurdalny fragment, ale niestety, w jednym momencie utyka, bo ciężko jest przeskoczyć z absurdu. Chodzi mi o tytuł profesorski, a potem doktorat. Zrobiłeś ten zlepek, a mój mózg nie chce wkleić do tego hasła “absurd”, a jedynie “zlepek niepotrzebnych i niespójnych informacji”. 

Przejścia z wulgaryzmami też są trochę jak pięść do oka. Bardzo mnie wybiły z lektury. Rozumiem sens zastosowania, ale, no właśnie, krótki tekst, a nie jest jednak równy. 

Opowiadanie jest sprzed siedmiu lat, więc podejrzewam, że trochę zmieniło od tego czasu :)

Deirdriu, dzięki za uwagi! Jeśli chodzi o brak logiki w działaniach postaci to jak już wyżej gdzieś wspomniałem jest to celowe. Mnie osobiście śmieszy koncepcja świata w którym postaci nie mają osobowości jako takiej a ich działaniami kieruje zmieniająca się rzeczywistość.

To się raczej w moich kolejnych opowiadaniach nie zmienia. Za jakiś czas wrzucę kolejne i już teraz zapraszam do lektury :)

Panie kochany, prawie się popłakałem ze śmiechu. Uważam, że fabuła jest genialna, bardzo lubię tego rodzaju humor. Pomieszanie światów, absurd, profanum – bardzo mi się podoba.

 

Błędów jednak sporo, zwłaszcza brak przecinków ciąży mi, niczym nieświeży kurczak Jezusowi. Popraw proszę, a masz moje polecenie do biblioteki. Polecam gorąco betowanie tekstu.

 

Uwagi do tekstu:

 

Nagrzane[+,] pomyślała.

 

W istocie jednostka[+,] której pracownikiem był Mariusz Wanks [+,] zgłębiała nową niszę – miała na celu połączyć okrycia naukowe z religią.

 

– "odkrycia naukowe" raczej :D

 

Z tego co Bożena zdążyła się zorientować [+,] próbowali tłumaczyć cuda biblijne nauką, teorią kwantową i innymi pierdołami.

 

 Pracę magisterską z filologii romańskiej obroniła na[+,] słynnej na cały świat[+,] akademii imienia Adama Mickiewicza w Radomiu[+,] pod specjalnym protektoratem profesora Barszczonina.

 

– tuta przydałoby się jeszce wskazać, czy specjalny nadzór obejmował pracę magisterską czy uczelnię ;)

 

– Nie no[+,] może nie będę pani zanudzał.

 

Też z pewnych powodów ostatnio trochę zapomniałem tej teorii.

 

– "Ja również", "Ja także".

 

Bożena[+,] będąc na lekkim kacu[+,] i tak nie miała głowy do zaprzątania sobie głowy tą teorią.

 

– powtórzenie "głowy".

 

– W każdym razie[+,] według tej teorii[+,] teleportacja jest możliwa.

 

– "zgodnie z tą teorią".

 

 

– Jak zapewne pani wie[+,] Jezus Chrystus był osobą nadzwyczaj kulturalną.

Z wielu źródeł wiadomo, że nawet nie beknął nigdy w towarzystwie, nie używał wulgaryzmów, mówił dzień dobry znajomym i nigdy nie udawał, że kogoś nie zna na ulicy [+,] jak go dawno nie widział.

 

– "nawet jeżeli dawno go nie widział".

 

– To prawda[+,] co pan mówi.

 

Pewnego dnia najadł się nieświeżego kurczaka[+,] a następnie udał się na wesele swojego kolegi z wojska.

Na weselu [+,] podczas tańca, który to taniec był na bardzo wysokim poziomie artystycznym, zaczęło go coś kręcić w brzuchu.

Kobieta[+,] z którą tańczył[+,] napisała później w apokryfie, tu cytuję[+:] "Bardzo ładnie tańczyliśmy. Można powiedzieć, że na naprawdę wysokim poziomie artystycznym. Jezus jednak nagle zrobił dziwną minę[+,] po czym wydawało mi się, że na chwilę zniknął.

 

My tutaj[+,] w naszym towarzystwie[+,] mamy takie określenie na taką krótką chwilę.

 

– takie, taką

 

 

 Ta kobieta nawet nie wiedziała[+,] ile w tym było racji.

Otóż [+,] zgodnie z naszą teorią[+,] Jezus teleportował się na chwilę do innej galaktyki i tam puścił[+,] jedynego w swym życiu[+,] bąka.

 

Bąk ten był niezwykle wręcz donośny. Gdyby został puszczony na ziemi z pewnością wybiłby nas z orbity.

 

– donośny nie jest tożsamy z siłą wylotu, że tak powiem. Może zamienić na coś w stylu "potężny"? Albo bardziej bilbijnie “Jerychoński” :D

 

– To interesujące[+,] co pan mówi.

 

Bożena zaciekawiona kręciła swoimi włosami na palcu.

 

– miała włosy na palcu?

 

Znany jest pani "sygnał wow!". Anomalia w szumie kosmicznym.

 

– Znany jest pani "sygnał wow!", anomalia w szumie kosmicznym?

 

-Jakby pani była zainteresowana to podaję https://pl.wikipedia.org/wiki/Sygna%C5%82_Wow! – docent podrapał się po głowie

 

– zgubiona spacja na początku, link w dialogu, tego raczej się nie robi :/ mnie razi bardzo. Dodatkowo docent z dużej, zgodnie z zasadą zapisywania dialogu (drapanie nie jest odgłosem paszczowym).

 

Nie mam pojęcia[+,] dlaczego to pamiętam.

 

Che mi sento di morir

BasementKey wielkie dzięki za uwagi. Poprawię w wolniejszej chwili.

Bardzo proszę :) Daj znać w komentarzu po wprowadzeniu poprawek.

Che mi sento di morir

Herezja, ale strasznie śmieszna, że trudno bąka ze śmiechu nie puścić…

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

krar85, nie krępuj się, zdarza się najlepszym ;)

BasementKey, naniosłem sugerowane poprawki. Trochę wstyd, że nie ogarniam interpunkcji ;) Jeszcze raz dzięki za uwagi. Sugestia zastąpienia przymiotnika “donśny” Jerychońskim jest mega i świetnie wpasowuje się w klimat :D

Dzięki za zmiany, polecam Twój tekst do biblio.

 

W międzyczasie jeszcze kilka poprawek przecinkowych (wcześniej chyba się nie skupiłem wystarczająco):

 

Czekał tam na nią Mariusz[+,] ubrany w ciepły pulower i otoczony dymem z papierosów.

 

– Dzień dobry[+,] pani Bożeno.

 

– Nie ma o czym mówić[+,] panie Mariuszu.

 

Przyznała Profesor Łukaszewska[+,] zanurzając się w odmętach fotela.

 

– Dość już pierdolenia, wie pani[+,] dlaczego panią zaprosiłem?

 

Gdyby nie problemy z higieną[+,] można by ją nazwać kobietą renesansu.

 

– Podniecasz mnie[+,] Mariuszu.

 

Che mi sento di morir

Coś złego dzieje się w tym tekście z przecinkami. Poznikały. Może też poznały sztukę teleportacji :)

Sam tekst do mnie nie trafił. Dość oryginalny żart główny, ale te odrzucające dialogi… Niby bohaterowie to naukowcy, a gadają jak patusy spod budki z piwem. 

Poszły kolejne poprawki przecinków :)

Muszę podszkolić się z interpunkcji, bo aż głupio.

Podobnie, jak inni. na początku miałam wrażenie, że piszesz na serio, ale kiedy doszłam do “(…) teorią kwantową i innymi pierdołami.”... Coooo? :O to coś mi nie pasowało. Dalej się wyjaśnia, no tak, absurd. Miejscami można pokusić się o uśmiech, zależy ;)

Teskt nierówny, przez co traci. Postacie też takie trochu płytkie. I ten niepotrzebny fragment, kim to pani Bożena nie jest. Moim zdaniem, i chyba nie tylko moim, zbędne. Po prostu, czytając, nie przyswaja się tych informacji i leci dalej z nadzieją, aż zadzieje się coś ciekawego.

Tragedii nie ma, ale jakoś szczególnie też nie porwało. No i te zjedzone przecinki. ;)

Jeszcze jedno – dałeś tag “fizyka kwantowa”, ale w sumie tylko coś tam o niej przebąkujesz :p

Jeny… ;p

– Tak. Z pewnością słyszała Pani o naszej kwantowo-eucharystycznej teorii teleportacji? –

→ pani z małej.

 

Dźwięk pierda syna bożego wędrował do nas przez dwa tysiące lat.

→ xD 

 

No trochę szalony ten tekst. Nawet ciężko powiedzieć, czy mi się podoba, czy nie? Jednak rozmowa dwójki bohaterów… no mogę uznać ją za zabawną. Jaranie już Ci zarzucili, więc nie będę powielał tego pytania ;p

Pozdro!

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

No, nie przemówiło do mnie. Jeden, główny żart jeszcze byłby w porządku, ale ta porąbana rozmowa podobno naukowców mnie rozłożyła. Niby zaczęło się poważnie, a tu się okazuje, że obydwoje narąbani…

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka