- Opowiadanie: Leszek B - Kapitan Nieuśmiechnięty - fantastyczna :) bajka dla dzieci

Kapitan Nieuśmiechnięty - fantastyczna :) bajka dla dzieci

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kapitan Nieuśmiechnięty - fantastyczna :) bajka dla dzieci

Na odległej planecie, krążącej wokół Ponurej Gwiazdy, mieszkał sobie kapitan Nieuśmiechnięty. Kapitan Nieuśmiechnięty zasadniczo nie wyróżniał się niczym spośród mieszkańców planety. Podobnie jak inni miał zawsze opuszczone kąciki ust. Nawet wtedy, gdy zdawać by się mogło, że powinno mu być wesoło, jego usta pozostawały nieuśmiechnięte.

Kapitan Nieuśmiechnięty miał piękny statek. Statek kosmiczny, oczywiście. Statek miał dwa okrągłe okna wyglądające jak oczy, dwie anteny, które odstawały nieco od korpusu niczym uszy i wejście przypominające smutną buzię. Miał też cztery potężne silniki, które pozwalały podróżować nim po caaałym kosmosie.

Pewnego razu, kapitan Nieuśmiechnięty, wsiadł do swojego statku, odpalił silniki i udał się w daleką podróż.

Leciał i leciał.

Leciał wiele lat.

Leciał wiele lat świetlnych.

Najnowsza technologia zastosowana do budowy statku pozwalała mu podróżować z niewyobrażalną szybkością, a najnowocześniejsza aparatura zapewniała bezpieczeństwo na najgorszych bezdrożach kosmosu.

Ponieważ w czasie lotu kapitan nieco się nudził, postanowił się chwilę zdrzemnąć. Gdy usnął, okazało się, że czas lotu zleciał mu bardzo szybko, bo gdy się obudził był już na miejscu. Przez okno zobaczył błękitnozieloną planetę, krążącą wokół wesołego Słońca. Statek wykonywał procedurę przygotowującą do lądowania. Kapitan zapiął pasy bezpieczeństwa i po chwili zaczął opadać na powierzchnię planety.

Gdy statek wylądował, kapitan rozejrzał się wokół. Nieopodal zobaczył niewielkie miasteczko i szybko ruszył w jego kierunku. Nie martwił się, że wzbudzi niepokój wśród jego mieszkańców. Jego aparat maskujący upodabniał go zawsze do napotkanych istot. Tym razem jednak nawet nie musiał z niego korzystać. Na pierwszym podwórku do którego podszedł zobaczył bawiącego się chłopca. Chłopiec bez wątpienia, tak jak on, był człowiekiem.

– Dzień dobry – zagadnął chłopca kapitan Nieuśmiechnięty.

– Dzień dobry – odpowiedział chłopiec uśmiechając się do kapitana.

– Jak masz na imię? – spytał kapitan.

– Jestem Maciek – odpowiedział chłopiec.

– Co robisz?

– Bawię się w astronautę.

– A czemu kąciki twoich ust są ciągle podniesione do góry? – dopytywał się kapitan, którego kąciki ciągle były opuszczone.

– Ja się po prostu uśmiecham – odpowiedział rozbawiony tym pytaniem Maciek. – A pan, czemu jest taki smutny?

– Wcale nie jestem smutny – obruszył się kapitan. – Jestem tylko… nieuśmiechnięty. Powiedz mi, dlaczego się uśmiechasz?

– Jak to dlaczego? Dlatego, że bawię się w astronautę i dlatego że rozmawiam z panem, a pan przecież przyleciał z nieba…

Kapitan nieco się speszył, rozejrzał się wokoło i cicho spytał:

– Skąd wiesz???

– Przecież widziałem. – odpowiedział Maciek. – A uśmiecham się jeszcze dlatego, że z uśmiechem jest w ogóle lepiej. I bardzo często gdy się do kogoś uśmiecham, to ten ktoś uśmiecha się do mnie… – Maciek przyglądał się kapitanowi, ale jego buzia pozostawała ciągle nieuśmiechnięta.

– Jak chcesz, to pokażę ci mój statek – zaproponował kapitan.

– Dziękuję, ale nie mogę – odpowiedział, uśmiechając się, chłopiec.

– Dlaczego??? – Zdziwił się Nieuśmiechnięty.

– Mama nie pozwala mi się zadawać z obcymi. Tak właściwie, to nie powinienem nawet z panem rozmawiać.

„Mądry chłopak” – pomyślał kapitan, a kąciki jego ust tak jakby lekko drgnęły ku górze.

– A tak właściwie, to czemu ze mną rozmawiasz?

– Szkoda mi się pana zrobiło. Wyglądał pan tak smutno.

– Rozumiem – powiedział kapitan, po czym pożegnał się i ruszył w kierunku swojego statku. Gdy tak szedł, kąciki jego ust zaczynały się coraz wyżej podnosić, a gdy doszedł na miejsce, na twarzy miał zupełnie prawdziwy uśmiech i choć nikogo w pobliżu nie było, wydawało mu się, że ktoś się do niego uśmiecha. Ze statku wyciągnął dawno nieużywaną skrzynkę z narzędziami i zaczął coś majstrować przy jego wejściu. Po niedługim czasie uśmiechało się również wejście do statku. Kapitan odpalił silniki i ruszył w powrotną drogę. Nie upłynął nawet miesiąc od jego powrotu, a wszyscy na planecie uśmiechali się do siebie i nawet Ponura Gwiazda zdawała się być nieco weselsza.

Koniec

Komentarze

W kategorii „bajka dla dziecka" bardzo fajne opowiadanie. Przynajmniej tak mi się wydaje. Oddajmy głos przedszkolakom ;)
Pozdrawiam
Adam

Fajne i lekkie - na złagodzenie stresu w sam raz ;).

Adamie, Aktegev,
dzięki za czytanie i przychylne przyjęcie :).
To cieszy :)
Pozdrawiam

Leszku Be, mnie zawsze kąciki ust podnoszą sie ku górze, kiedy klikając na Twoje opowiadanie, widzę tak niezwykle trafnie dobrane zdjęcia/awatary. A co do historii...dzieci zawsze potrafią rozbroić i "zmiękczyć" nawet najtwardsze serca :) - fajnie to zarysowałeś.

Dzięki :)

Przyjemny tekst. Podobało mi się.

Dzięki. Cieszę się :).

Nowa Fantastyka