- Opowiadanie: mande_ - Istota

Istota

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Istota

Działo się to dawno, tak dawno, że kraje nie miały swych obecnych nazw, a granice wyznaczane były przez roślinność i pogodę.

W zielonym kraju u podnóża gór była osada ówczesnych ludzi. Wiosną i latem kraina ta była przychylna dla ludzi, żyzna ziemia, bogate w zwierzynę lasy i pełne ryb wody. A i krajobraz zachwycał swą żywą zielenią, błękitem wody i nieba oraz majaczącymi w oddali sylwetkami gór. Gdy tylko nadchodziły jesienne słoty, a potem zimowe śnieżyce i długie, zimne noce, kraj stawał się nieprzychylny, lecz ludzie i tak go kochali. Był to kraj ich przodków, ziemia, która była dla nich łaskawa. Ludzie ci byli silni, mieli ciemne oczy i włosy, wiosną i latem byli weseli, skorzy do uciech, zimą stateczni i poważni.

Wśród przodków ludzi z podnóża gór krążyła legenda, która mówiła, że gdzieś, w górskiej jaskini żyje istota, niewypowiedzianie piękna, która potrafi powiedzieć, czy para ludzi kocha się naprawdę. Jednak cena za to jest straszna, w przypadku prawdziwej miłości istota zabija jedno z pary kochanków, gdy zaś miłość nie jest szczera oboje mogą odejść. W dawnych czasach istotę ponoć odwiedzało wiele par, które chciały się przekonać o swej miłości, później jednak legenda została częściowo zapomniana, a częściowo uznana za stary zabobon. Nie zachowały się nawet przekazy, ile par ocalało, a ile osób wróciło samotnie.

– Kto chciałby w nagrodę za prawdziwą miłość umrzeć, bądź oglądać śmierć ukochanej osoby – pytali ludzie – i czemu nagradzane jest nieprawdziwe uczucie? Istota nie istnieje, jak może istnieć takie zło? Wszak bogowie nie dopuściliby do tego.

W wiosce mieszkało dwoje młodych ludzi. Kochali się, a i ich rodzice wyrażali zgodę na ich ślub.

Dziewczyna i chłopak, gdy nie słuchali opowieści starszyzny, rozprawiali w blasku ognia o wierzeniach swego ludu podczas długich zimowych wieczorów we wspólnej izbie wioski. Byli młodzi, wydawało im się, że wiedzą więcej niż starzy.

– Jak można mówić, że to Enedai daje plony, skoro to ziemia, woda i słońce? – mówił chłopak.

– To prawda, ale to Enedai stworzyła ziarna – argumentowała dziewczyna.

– Nie, ziarna rodzą się w zbożu. Enedai nie daje nam ich, to ziemia, słońce i woda, to prawdziwi bogowie. – chłopak nie dawał się przekonać.

Ich dyskusje trwały czasem godzinami, dziewczyna początkowo uparcie trzymała się wpajanych od dzieciństwa wierzeń, jednak upór i argumenty ukochanego zmieniły z czasem jej poglądy.

Pewnego zimowego wieczoru starsi opowiedzieli legendę o istocie z jaskini. Chłopak cicho się roześmiał, dziewczyna również nie dała wiary tej opowieści.

– Gdyby to była prawda, czy nasz lud nadal by tu mieszkał? – zapytał chłopak.

– Wyginęlibyśmy dawno temu, wszyscy umarliby z bólu serca po stracie ukochanego. Ja bym umarła – powiedziała dziewczyna.

– Chyba, że… – zaczął chłopak.

– Nie mówisz chyba, że przed nami nikt nie kochał? – przerwała mu – Moi rodzice się kochają, widzę, jak ojciec pomaga matce, jak ona dla niego nie śpi po nocach, byle tylko miał zawsze całe ubranie… a i twoi rodzice również darzą się szacunkiem i miłością. I nie tylko oni w naszej wiosce.

– Masz rację. – chłopak zamilkł na chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał – Więc może tak było przedtem, może część ludzi wracała? Może te osoby, które zostały same z czasem oddawały serce komuś innemu? A może teraz, gdy nikt do istoty nie chodzi, nasz lud nie boi się miłości. Może to ona zabraniała kochać?

Dziewczyna początkowo zdziwiła się, że jej ukochany, który do tej pory śmiał się z wierzeń i podań starszyzny, mówi takie rzeczy, ale szybko się z tego wrażenia otrząsnęła i powiedziała:

– Mówisz tak, jakbyś wierzył, że istota jest. A przecież to kolejna bajda, jak z Enedai. Wiem, chodźmy jej poszukać. Niczym nie ryzykujemy, bo jej nie ma.

– Nie wiem, czy to dobra myśl…

– Boisz się? – wiedziała, że biorąc go pod włos dostanie, co chce.

– Skąd. Pomyślałem, że moglibyśmy poczekać aż zima trochę zelżeje. Nie musielibyśmy brać ciężkich kożuchów, a i może jadła mniej na drogę by się dało zabrać. – usprawiedliwił się chłopak, ona jednak wiedziała, że nie to chciał wcześniej powiedzieć.

– Dobrze, poczekajmy więc. – przytaknęła.

 

Dni mijały, mróz jednak nie łagodniał, chłopak i dziewczyna nadal rozmawiali o swej wyprawie i snuli plany.

– Jak myślisz, po co tam chodzili? Czy nie byli pewni swej miłości? – spytała pewnego wieczoru dziewczyna.

– Uzgodniliśmy przecież, że to tylko bajka, która ma odstraszyć dzieci, żeby nie chodziły w góry.

– Tak, ale przecież legendy coś mówią? Po prostu jestem ciekawa.

– Legendy mówią, że tylko prawdziwa miłość może zabić istotę. I dlatego myślę, że to jednak bzdury, bo przecież to ona zabija jedną osobę z pary naprawdę się kochających ludzi.

– Masz rację, to zdecydowanie nie trzyma się kupy.

 

Minęło parę tygodni i mrozy odpuściły. U podnóża gór jeszcze gdzieniegdzie leżał śnieg, szczyty nadal skute były lodem, ale dziewczyna i chłopak nie mogli się już doczekać spotkania z istotą.

Wyruszyli o świcie, zabierając prowiant na cztery dni i ciepłe okrycia. Szli żartując i śpiewając wesołe piosenki. Po południu pierwszego dnia dotarli do gór i rozbili prowizoryczne obozowisko w małej grocie osłaniającej ich od wiatru. Zasnęli wtuleni w siebie przy ognisku, a następnego dnia o świcie wyruszyli dalej. Tego dnia zwiedzili trzy jaskinie, nic w nich jednak nie znaleźli. Wieczorem postanowili, że jeśli jutro do południa nie znajdą istoty, muszą wracać, gdyż tylko na tyle czasu starczy im prowiantu.

Przebudzili się o brzasku, i po śniadaniu ruszyli w drogę, szukając jaskini istoty. Wkrótce ujrzeli małego, białego ptaszka, który jakby wisiał w powietrzu. Ptaszek zaświergotał wesoło i zatoczył kółko, po chwili drugie i trzecie, wyraźnie chcąc im coś przekazać.

– Pójdźmy za nim – powiedziała dziewczyna. Chłopak zgodził się i po chwili ptaszek zniknął w otworze jaskini. Weszli do niej bez zastanowienia, chłopak zapalił latarnię i ruszyli przed siebie.

Praktycznie od samego wlotu w jaskini dała się wyczuć dziwna atmosfera, w powietrzu, cieplejszym, niż w poprzednich jaskiniach, jakie odwiedzili, unosił się jakiś dziwny zapach, bardzo przyjemny, ale z niczym się nie kojarzący. Po jakimś czasie usłyszeli śpiew ptaszka, który ich w to miejsce przywiódł. Śpiew wydawał się dosyć odległy, jednak łatwo było ustalić, z którego kierunku dochodził, więc poszli w tamtą stronę.

Po jakimś czasie zauważyli, że wokół jest coraz jaśniej, po dłuższej chwili latarnia nie była już potrzebna, chłopak zgasił więc lont, by nie marnować oleju. Znaleźli się w olbrzymiej grocie, rozświetlanym przez niezwykłą latarnię, jakiej nigdy nie widzieli. Była to ogromna, biała kula, jaśniejąca oślepiająco białym światłem.

Ptaszek krążył po grocie świergocąc, w pewnym momencie zniknął im z oczu w kuli światła. Usłyszeli raz jeszcze jego śpiew, który tym razem przypominał perlisty śmiech, a potem ujrzeli coś, w co nie mogli uwierzyć. Ptaszek na ich oczach zaczął rosnąć w świetle kuli, a po chwili w ich kierunku kroczyła niewypowiedzianie piękna istota w białej szacie. W dzisiejszych czasach powiedzielibyśmy, że istota była ubrana w tradycyjne, białe, jedwabne japońskie kimono, wyszywane srebrną nicią z obi wysadzanym diamentami. Im szata wydawała się pochodzić nie z tego świata, a istota o białej skórze i białych włosach, która je nosiła, kimś najpiękniejszym na świecie.

Przez długą chwilę nie padło ani jedno słowo, istota patrzyła na nich, a oni na istotę, w końcu usłyszeli jej głos, przywodzący na myśl najpiękniej śpiewające ptaki, szemranie strumyka i grę na lutni największego wirtuoza:

– Więc przyszliście, by wasz los się dopełnił. Wasz i mój, jak mniemam – urzeczeni nie potrafili wymówić ani słowa, istota kontynuowała więc – już od wielu pokoleń nikt mnie nie odwiedzał. Ale kiedyś przychodzili, o tak, przychodzili. Wielu odeszło, ale wielu zostało, by dotrzymać mi towarzystwa i stać się moim pokarmem. Ci, co odchodzili nie byli już tymi samymi ludźmi, ci co zostawali, przestawali nimi być. Wy zostaniecie, widzę to w was. Czekałam, długo czekałam, zbyt długo. Teraz jestem już bardzo spragniona…

– Dlaczego nie wyszłaś poza jaskinię? – każde z nich myślało, że to drugie wypowiada to pytanie. Może wypowiedzieli je wspólnie, a może ono wcale nie padło?

– Wychodziłam, jakże bym inaczej dotrwała do tej pory? Poza tą grotą jestem tylko ptaszkiem, zdolnym do upolowania muchy, czy pożywienia się nasionkiem. Ale nie tu, o nie. Tu mogę być sobą. Z czym do mnie przychodzicie? Z pytaniem, czy wasza miłość jest prawdziwa, jak wasi poprzednicy? Czyż już nie znacie odpowiedzi? – istota popatrzyła na nich badawczo – o nie, wy przychodzicie z czymś innym. Wy przyszliście po mnie, przyszliście udowodnić, że ja istnieję. – w grocie rozległ się jej śmiech i w tej samej chwili poczuli się dziwnie słabi – Istnieję, ale udowodnicie to wyłącznie sobie. A teraz padną najważniejsze pytania: Chłopcze, czy kochasz ją na tyle, by oddać za nią życie? Odejdzie bezpieczna.

– Tak! – odpowiedział bez wahania chłopak.

Perlisty śmiech istoty rozległ się w grocie, a oni znów poczuli osłabienie.

– A ty, dziewczyno? Umrzesz, jeśli on będzie mógł odejść?

– Tak! – odpowiedziała dziewczyna.

Znów śmiech i osłabienie.

– Dam wam ostatnią szansę. Jedno z was może odejść, jedno zostanie ze mną, które więc chce być mym towarzyszem i pożywieniem?

– Weź mnie! – wykrzyknęli jednocześnie.

– Dobrze więc! Zrobię, jak chcecie, tak bardzo jestem głodna! Nigdy do tej pory nie miałam takiej uczty, zawsze jedna z osób kochała bardziej, a druga oddawała mi ją za własną wolność, lub też ich miłość nic nie znaczyła, więc nie była dla mnie pożywieniem. – znów śmiech, bolesne osłabienie – Ale wy! O, wy jesteście wyjątkowi. Zgodnie więc z waszym życzeniem, umrzecie razem, a wasze dusze staną się częścią mojej kuli.

Istota zaczęła śpiewać niezwykłą pieśń – piękną, a zarazem straszną. Śpiewając istota zaczęła unosić się lekko w powietrzu, a każdy dźwięk sprawiał, że na ciałach młodych kochanków pojawiały się maleńkie otwory. Oni nawet nie wyczuwali ich obecności, zasłuchani w śpiew istoty, jednak z tych otworów sączyła się powoli krew, która strużkami płynęła w powietrzu w kierunku istoty. Tuż przed nią krew zaczęła formować się w kulę. Pieśń trwała nadal.

Chłopak i dziewczyna powoli zaczęli opadać z sił, nie było już dla nich ratunku, w ostatnich chwilach dotarły jednak do nich słowa prawdy o plemiennym podaniu wypowiedziane przez istotę i ta myśl dodała im otuchy. A więc byli jedynymi ludźmi w historii, których miłość okazała się prawdziwa. Umrą razem, tak jak pragnęli, co prawda nie po wielu latach spędzonych razem, ale w prawdziwej miłości. Sięgnęli ku sobie, by po raz ostatni złapać się za ręce, to takie trudne…

Pieśń istoty trwała, kula z krwi dziewczyny i chłopaka przed nią stawała się z każdą chwilą większa. Istota była bardzo spragniona i nie czekała końca pieśni, nie mogła się powstrzymać, by choć odrobinę nie spróbować… kula wypuściła w kierunku jej ust strużkę, którą istota zaczęła łapczywie spijać, przerywając na ułamek sekundy pieśń…

W tej samej chwili dłonie młodych się zetknęły i wydarzyło się coś niespodziewanego, nagle bieg krwi zmienił swój kierunek, i to w ich kierunku popłynęła strużka, rozdzielając się na dwie. Istota zaczęła promieniować światłem, próbowała coś zrobić, ale strużka krwi, która wciąż dotykająca jej ust, zdawała się czerpać z niej światło. Im oni byli silniejsi, tym jej światło stawało się słabsze…

Nie wiadomo, jak długo to trwało, jednak w końcu istota zgasła, potem stała się pyłem.

 

Dziewczyna i chłopak, inni, niż przed wejściem do jaskini, odeszli z przeklętej groty bez słowa. Po powrocie do wioski nie opowiedzieli nikomu o swoich przeżyciach, czasem tylko rozmawiając na ten temat ze sobą. Nigdy więcej nie kwestionowali też podań swego ludu, nawet o Enedai, matce plonów.

Koniec

Komentarze

To taki mit w micie . Na dobranockę dla starszych dzieci jak znalazł . Natomiast od młodzieży w górę lekura raczej ani nie wzruszy , ani nie zatrzyma na dłużej.

" rozdzielając się na dwie." połówki, części? Co dwie? Ogolnie dobra historia, ale jedna z wielu. Dałbym 4, ale nie mogę oceniać:(

A mnie się podobało, daję mocną czwórencję. Historia niezła, może nie porywająca ale głównym atutem tekstu jest płynny, ładny styl - nie tak znowu częsta to cecha. Brawo i czekam na następne.
PS. Jestem bardziej stary niż młody :)

Pomysł całkiem dobry, ale finał nie zaskakuje. Od zdania: „ tylko prawdziwa miłość może zabić istotę", już wiadomo jak opowiadanie się zakończy (a szkoda, gdyż mogło zostać rozwinięte w mniej przewidywalną stronę). Brakuje mi też emocji. Jest napisane, że bohaterowie się kochają, ale w ich zachowaniu nie wyczuwa się tego. Po prostu rozmawiają, przytulają się, wędrują razem - trochę jakbym czytała sprawozdanie.
W samym tekście jest sporo powtórzeń, przez co można się potykać przy lekturze (np. „niewypowiedzianie piękna, która potrafi powiedzieć"; „ uparcie trzymała się wpajanych od dzieciństwa wierzeń, jednak upór i argumenty"; „kroczyła niewypowiedzianie piękna istota w białej szacie. W dzisiejszych czasach powiedzielibyśmy"). Miejscami razi też nadmiar przymiotników (np."ubrana w tradycyjne, białe, jedwabne japońskie kimono,"). Obecność kimona mnie dziwi - nie rozumiem dlaczego nagle został wprowadzony motyw tak jednoznacznie kojarzący się i z konkretnym miejscem i kulturą (szczególnie, że pierwsze zdania kreują opowieść na uniwersalną, dziejącą się dawno temu i gdziekolwiek). Czy Istota ubrana w coś innego, zrobiłaby mniejsze wrażenie na bohaterach? Ogólnie nie jest źle, ale następnym razem może być lepiej ;-).

Się czyta, ale bez rewelki.

Podobało mi się i 4 daje

Nowa Fantastyka