- Opowiadanie: Rozekkamil - Krótka historia o powstaniu świata

Krótka historia o powstaniu świata

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Krótka historia o powstaniu świata

 

 

Starzec trzy razy uderzył laską o podłogę, przywołując tym samym porządek na zgromadzeniu.

– Spokój! – zaapelował. – Moi drodzy, wiem, że to już trzeci dzień, ale nie możemy podejmować pochopnych decyzji.

 – Decyzja może być tylko jedna. Księżyc musi ponieść konsekwencje swoich czynów!

 –  To nie podlega dyskusji, ale nie wiemy, dlaczego to zrobił. – Wołał o rozsądek przewodniczący Najwyższej Rady. – Jego czyn mógł być wynikiem wypadku.

– Wypadku? Jakąkolwiek formę miał ten incydent, nie możemy sobie pozwolić, żeby od tak bezkarnie każdy mógł uderzać w Ziemię.

Przedstawiciel Starego Kontynentu miał rację, co spotkało się z pomrukiem aprobaty pozostałych. Od trzech dni Ziemia wytrącona ze swojej orbity, po tym jak – według większości zgromadzonych przedstawicieli Błękitnej Planety – w perfidny sposób uderzył w nią Księżyc, została skazana na bezcelową podróż. Na domiar tego poniosła niemałe szkody: sporo trzęsień, kilka nowych pęknięć w skorupie, wulkan w Yellowstone znów pieprznął, Atlantyda wypłynęła spod wody z jakimiś dzikusami na pokładzie z którymi nikt nie może się dogadać, a Australia schowała się pod wodę i to jedyny dobry akcent całego zajścia, gdyż Australijczycy już nie narzekają na jej brak. Faktem jednak pozostawało to, że do takich sytuacji nie może dochodzić, a jednym ze sposobów na zapobiegnięcie temu było należyte ukaranie Księżyca.

Problemem było to, że Ziemia zmierzała ku rubieżom układu solarnego, w czasie gdy Księżyc wypiąwszy się na swoją rodzicielkę odleciał w drugą stronę. Jednak sprawa połowicznie rozwiązała się sama, po tym jak półtora dnia temu Nawigator Ziemski zameldował, że Księżyc właśnie zawrócił na orbicie Wenus i nabierając prędkości dogania swoją matkę. Innym problemem było pytanie co dalej? Czy obrać nowy cel w kosmosie, czy potulnie wrócić na swoją orbitę?

– Poczekajmy aż Księżyc wróci. Dajmy mu szansę wyjaśnienia, a następnie ustalimy karę. – Zarządził przewodniczący. –  Do tej pory nie zmieniajmy kursu.

Pozostała siódemka zgromadzonych przytaknęła głowami.

– Zgadzamy się.

– Świetnie. A teraz… Nawigator?! Gdzie jest Nawigator!? Wzywam Nawigatora!

– Jestem, jestem! – Zdyszany chłopak wpadł właśnie do komnaty.

– Gdzież ty się chłopcze podziewasz? Powinieneś tu być i zdawać nam co chwilę raport, to nie są żarty.

– Właśnie! Tak jest! To jest niedopuszczalne!

– Melduję, że właśnie odebraliśmy wiadomość od Księżyca. Osobiście udałem się po depeszę. – Usprawiedliwił się Nawigator.

– Tak szybko… To znaczy się wreszcie, ileż można było czekać!

– No właśnie, ile można czekać! – Zawtórował przedstawiciel Australii.

– Tak jest! – Zawołała reszta.

– Ciekawe, cóż to za wiadomość. Miejmy nadzieję, że mają dobre wytłumaczenie na swoje haniebne zachowanie. Powinni się grubo tłumaczyć. Chłopcze, ile ci może zająć czytanie. Może najpierw zarządzimy przerwę na śniadanie?

– Właściwie to tylko jedno słowo.

– Jedno słowo? A cóż to może być za słowo. W jaki sposób ma ono nam wyjaśnić to co zaszło? Jest to dla mnie niesłychane! Nie wiem jak dla reszty?

– Zgadza się. To bardzo dziwne. Czy to kolejna kpina? Postradali rozum. Jak tak można? To jest niezrozumiałe. Niewytłumaczalne. – Zagrzmiało siedem głosów.

– Dobrze chłopcze, a więc odczytaj to jedno słowo, jakie nadesłał nam szanowny Księżyc.

– Cioty! – Odczytał Nawigator.

– Co takiego?!

Wszyscy oburzeni członkowie Najwyższej Rady poderwali się ze swoich miejsc.

– Cioty? Cóż to za archaiczne i prostackie słowo? – Zażądał wyjaśnienia przewodniczący. – Gdzie w tej chwili znajduje się Księżyc?

 – Właśnie mija nas ze sterburty. – Oznajmił Nawigator.

– W tej chwili proszę uruchomić ekrany!

Nad masywnym prostokątnym stołem z drewna sosnowego, przy którym zasiadali wszyscy członkowie Najwyższej Rady, rozświetlił się obraz kosmosu pod każdym kątem dla każdego widoczny tak samo. Na jego tle przelatywał srebrny glob w tak niewielkiej odległości, że na jego powierzchni bez problemu można było rozpoznać poszczególne zabudowy miast, oraz wielki transparent przedstawiający dłoń z wyprostowanym środkowym palcem.

Przez salę obrad znowu przeszedł szmer oburzenia.

– Czy ktoś wie, kto tam rządzi ?

– Chyba Hitler.

– Hitler? Ten nazista sprzed wieków? A czy on przypadkiem nie umarł?

– Nie, inny Hitler.

– A no tak.

Najwyższy z rady przypomniał sobie, że ta na wskroś dziwna nacja Księżycowych ludzi nadawała imiona wielkich postaci pradawnej historii Ziemi. W ten sposób roiło się tam od Jezusów, Mojżeszów, Hitlerów, Husajnów, Nostradamusów, Aleksandrów i tym podobnych.

– Czy on do końca postradał rozum. Toż to jawna zdrada i dezercja! Natenkurwatychmiast postawić żagiel! Złapiemy drania i postawimy przed sądem wojskowym!

– Tak jest! – wykrzyknęła pozostała reszta.

I tak oto w ten sposób Ziemia rozpoczęła  swój międzygalaktyczny pościg za Księżycem, nie zważając na nic.

 Niczego nie spodziewający się Mars ledwo zdążył uskoczyć przed szaleńczym pędem dwóch ciał niebieskich. Io spanikował widząc lecące wprost na niego Ziemię z Księżycem i skrył się w chmurach Jowisza. W ślad za nim, ulegając zbiorowej panice, podążyło pozostałe siedemdziesiąt jeden satelitów olbrzyma. Sam Jowisz nie wytrzymał takiego nacisku ze strony swoich księżyców i załamał się psychicznie zapadając się do środka. Powstała na jego miejscu czarna dziura pożarła na początek pas asteroid, a wraz z rosnącym apetytem dobrała się Saturnowi do pierścieni. Uran i Neptun przyglądając się ze stoickim spokojem powstałemu chaosowi stwierdzili, że nie będą brać udziału w całym tym przedsięwzięciu i rozeszli się, każdy w przeciwną stronę. Pluton wybudzony z monotonnego nudnego krążenia, pomyślał, że to świetna zabawa i dołączył do gonitwy zgarniając po drodze swoich ziomków Makemake i Erisa.

Rzecz cała trwała jeszcze wiele, wiele dni. Sprytny mały Księżyc wciąż uciekał, a niestrudzona Ziemia, żądna wymierzenia kary wciąż go goniła. Zachęcone wizją zabawy dołączały inne planety a nawet gwiazdy, pozostawiając za sobą gwiezdny kurz.

Aż w końcu wrota kosmosu uchyliły się.

Przez powstałą szparę wyjrzała głowa Boga.

– Ja pierdole – rzekł zobaczywszy to, co się działo. – Co za burdel. Znowu, kurwa , muszę zrobić wszystko od nowa.

 

Koniec

Komentarze

 

Pozostałą siódemka zgromadzonych przytaknęła głowami.

 literówka

 

Ogólnie zabawne, choć nie wiem czy można to podciągnąć pod sf. Osobiście widziałem tu fiction bez science ;)

Zabawna była abstrakcyjność całości, ale puenta do mnie nie przemówiła. 

 

Pozdrawiam

Dziękuje GhostWriter za komentarz :) Literówka już poprawiona. Pomysł powstał przypadkowo, przy okazji dyskusji nad metodą tworzenia fabuły za pomocą płatka śniegu . Pojęcie to jeszcze tydzień temu było mi zupełnie obce, tak samo jak draft. Pierwszy draft, drugi draft , a nawet trzeci draft. A wszystko to za sprawą pewnego rudego jegomościa z YT.

Potraktowałem to jako rozgrzewkę, miałem długą przerwę w pisaniu i ponownie postanowiłem spróbować swoich sił. Miałem ochotę napisać coś zupełnie absurdalnego, na wzór humoru Monty Python’a, zabawną komedię, więc ciesze się, że po części się udało i nie ma bardzo rażących błędów ( może będą jeszcze ze mnie ludzie ;) ). Myślałem, że wyjdzie z tego coś większego, a wyszło jak wyszło. Puenta, no cóż, to pierwsze co mi przyszło na myśl i wydała mi się adekwatna do całości, może ciut przy ostra ;)

Wcześniej zamieściłem swoje nieco starsze opowiadanie. Tam pewnie jest już gorzej :)

Taka sobie humoreska o szaleństwie ciał niebieskich.

Wykonanie mogłoby być lepsze, zwłaszcza zapis dialogów i interpunkcja pozostawiają wiele do zyczenia.

 

– Spo­kój! – Za­ape­lo­wał. ―> – Spo­kój! – za­ape­lo­wał.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

po tym jak – we­dług więk­szo­ści zgro­ma­dzo­nych przed­sta­wi­cie­li Błę­kit­nej Pla­ne­ty per­fid­ny spo­sób ude­rzył w nią Księ­życ… ―> Chyba miało być: …po tym jak – we­dług więk­szo­ści zgro­ma­dzo­nych przed­sta­wi­cie­li Błę­kit­nej Pla­ne­ty – w per­fid­ny spo­sób ude­rzył w nią Księ­życ

 

– Je­stem, je­stem!. ―> Po wykrzykniku nie stawia się kropki.

 

Chłop­cze, ile Ci może zająć czy­ta­nie. ―> Chłop­cze, ile ci może zająć czy­ta­nie.

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

– Wła­ści­wie to tylko jedno słow. ―> Literówka.

 

– Jedno słowo? A cóż to może być za słow. ―> – Jedno słowo? A cóż to może być za słowo?

 

Na­ten­kur­wa­tych­miast po­sta­wić ża­giel!. ―> Zbędna kropka po wykrzykniku.

 

Zie­mia roz­po­czę­ła  swój mię­dzy­ga­lak­tycz­ny po­ścig za Księ­ży­cem, nie zwa­ża­jąc na nic. Ni­cze­go nie spo­dzie­wa­ją­cy się Mars ledwo zdą­żył usko­czyć przed sza­leń­czym pędem dwóch pla­net. ―> Jakich dwóch planet? Księżyc nie jest planetą.

 

– Ja pier­do­le.Rzekł zo­ba­czyw­szy to co się dzia­ło. – Co za bur­del. Znowu kurwa muszę zro­bić wszyst­ko od nowa. ―> – Ja pier­do­lęrzekł, zo­ba­czyw­szy to, co się dzia­ło. – Co za bur­del. Znowu, kurwa, muszę zro­bić wszyst­ko od nowa.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Poza literówkami całkiem przyjemny tekścik. Z początku zapowiadało się na bajkową personifikację planet, a koniec końców wyszło prawie sf (tak jak pisał GhostWriter – mało science).

Reg. dziękuję za komentarz i zredagowanie tekstu :) Nie wiem dokładnie jaką funkcję tu pełnisz, ale coś czuje, że jesteś ważną szychą ;) Postaram się jak najszybciej poprawić tekst i na przyszłość popracować nad zapisywaniem dialogów. 

boware, dzięki za komentarz :) Podziałał na mnie jak Red Bull – dodał mi skrzydeł :) Hmmm… chyba muszę się zapoznać z definicją sf i fantasy. Jak do tej pory myślałem, że sf to po prostu tekst posiadający wątki fantastyczne: kosmici, przyszłość, roboty, zjawiska nadnaturalne. A fantasy to opowiadanie gdzie występują np: smoki, wiedzmy, krasnoludy itp.

Bardzo proszę, Rozekkamilu. Cieszę się, że uznałeś uwagi za przydatne. ;)

 

Nie wiem dokładnie jaką funkcję tu pełnisz, ale coś czuje, że jesteś ważną szychą ;)

Przeczucie Cię zwiodło – nie jestem tu nikim ważnym, a już na pewno nie szychą. Nie pełnię też żadnej funkcji, poza byciem dyżurną. Ot, czytam opowiadania i wyłapuję usterki, jeśli takie zauważę. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg. co by nie było, Twoja obecność tutaj jest bardzo pomocna i bezcenna :) Poprawki naniosłem, mam nadzieję, że wszystkie :) 

Rozekkamilu, niezmierni mi miło, że masz tak dobre o mnie zdanie. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie słuchaj reg, kiedy mówi, że nie jest szychą :) W pozostałych kwestiach ZAWSZE słuchaj reg ;)

 

A teraz przejdźmy do opowiadania. Będzie krótko.

 

Na minus: końcówka bo zbyt ostra, za to zabawna. No i kilka kwiatków w tekście, które powinieneś poprawić. Tutaj przykład:

 

Nad masywnym prostokątnym stole z drewna sosnowego, przy którym zasiadali wszyscy członkowie Najwyższej Rady, rozświetl

Stołem, nie stole. Wcześniej masz ster burtę. A powinna być sterburta.

 

Na plus: montypajtonowskość całości i ogólny absurd opowiadania. Lubię takie rzeczy co jakiś czas poczytać. I dopiero w komentarzu przeczytałem, że chciałeś coś na wzór Monthy Pythona zrobić, więc chyba Ci wyszło.

Ogólne wrażenia: pozytywne.

 

Pozdrawiam

Q :)

Known some call is air am

Nie słuchaj reg, kiedy mówi, że nie jest szychą :)

Mam wrażenie, Outto Sewerze, że mącisz Rozekkamilowi w głowie, a ja nawet nie wiem, co to znaczy “być szychą”. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jak się jest szychą, to nie trzeba wiedzieć co to znaczy “być szychą”. Czyli jesteś szychą reg :P

Known some call is air am

Chyba należy sporządzić protokół rozbieżności. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki Qutta Sewer za recenzję i dopieszczenie szczegółów :) Jestem tu od niedawna, ale już mi się podoba :) W krótkim czasie można wiele się nauczyć, dzięki obecności takich osób ja Ty czy  reg. i innym ;) 

Kiedyś miałem ambitniejsze plany związane z pisaniem, nawet udało mi się coś wypuścić w formie drukowanej, ale nie na NF. Takie opinie, komentarze dają mi do myślenia, budują na nowo, zachęcają do tworzenia. Może jednak zająć się tym bardziej na poważnie? :) Na początek odświeżę coś starego i tu wrzucę, zobaczymy jak to będzie wyglądać dalej :) Jedno, w mojej ocenie słabe opowiadanie, pełne błędów dodałem do betalisty. 

Jasne, wrzucaj, ktoś się znajdzie na pewno, kto przeczyta i skomentuje :)

Known some call is air am

Dosyć zabawna humoreska.

Cześć!

 

Śmieszna i absurdalna, dość interesująca historia. Mam pozytywne wrażenia. Czy Ziemia jest matką Księzyca? Bo mam wątpliwości

Końcówka nieco zbyt pojechana jak na mój gust ;)

 

Niestety w ostatnich zdaniach dalej są błędy, panie kochany:

 

– Ja pierdole – rzekł[+,] zobaczywszy to, co się działo. – Co za burdel. Znowu, kurwa , muszę zrobić wszystko od nowa.

 

– dodać przecinek, “pierdolę” – ę, “Znowu, kurwa” – zbędna spacja.

 

Che mi sento di morir

Historyjka zabawna, kibicowałam Księżycowi, chociaż z tym przyrżnięciem w Ziemię to przegiął. Ale puenta do mnie nie przemówiła. Nie chodzi o to, że jest wulgarna – to raczej nie poziom Monty Pythona, tylko żartów z podstawówki.

Jowisz jest o wiele za lekki, żeby zrobić się na czarną dziurę, ale w tekście humorystycznym nie będę się czepiać.

Io spanikował widząc lecące wprost na niego Ziemię z Księżycem

Io była kobietą! OK, jałówką. Whatever…

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka