- Opowiadanie: Lassar - Profesor Rympał a futurologia (short)

Profesor Rympał a futurologia (short)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Profesor Rympał a futurologia (short)

Była to jedna z tych nielicznych informacji, które zamiast tonąć w zalewie innych, niczym na wielkim, międzynarodowym wysypisku śmieci, odbijały się szerokim echem, potężniejąc z każdą chwilą.

A zaczęła się ona od oświadczenia wygłoszonego przez, skądinąd sławnego, cybernetyka Rympała. Nie był on co prawda znany tak powszechnie, jak gwiazdy ekranu, które do odpędzania się od fanów potrzebują średniej wielkości młota bojowego, a idąc w krzaki za potrzebą mściwie wybierają akurat tą roślinkę, w której skrył się zamaskowany paparazzi. Jednak środowisko naukowe uważało go za żywą legendę. Nieraz się zdarzało, że pytany o swoje zdanie co do problemu, nad którym w międzyczasie głowiło się kilka ekip badawczych razem ze sprzątaczkami, po prostu wypowiadał kilka słów… i wszystko stawało się jasne. Potem odchodził, zostawiając tzw. naukowców z szczękami na podłodze i jednym, dręczącym pytaniem „nad czym my się właściwie zastanawialiśmy"? Efekt tych działań był prosty– przestano go pytać. Ale wciąż posiadał spory kredyt zaufania, wzmocniony dodatkowo jedyną grozą, jaka działa na ludzi nauki. Grozą zrobienia z siebie głupców*.

Podczas wywiadu, toczonego z przedstawicielem lokalnej gazety, profesor Rympał wyraził się następująco: „ Mimo niedowierzania i niezrozumienia, z jakim się spotkałem, rozpocząłem badania dotyczące praktycznych kwestii przepowiadania przyszłości będąc pełen nadziei. Nie okazała się ona płonna. Jestem o krok od rozwiązania problemu badawczego. Obecnie przeprowadzam ostatnie zmiany w oprogramowaniu maszyny, która zadziwi naukowy świat."

Słowa te wywołały istną burzę. W mediach spekulowano nad możliwościami, jakie może dać to dobrodziejstwo techniki, powołując się na międzynarodowe autorytety. Naukowcy wrzeszczeli jeden przez drugiego na publicznym forum, opluwając się śliną i łaciną. Biznesmeni przewidywali zmiany rynkowe, zastanawiając się nad Złem i Dobrem, jakie przyniesie przyszłość. Chodzi oczywiście o bilans dochodów i strat. Ludzie władzy zaś (przynajmniej ci, którym w międzyczasie wytłumaczono co trudniejsze zwroty i pojęcia) zakładali sojusze i konwencje. W końcu nie mogli pozwolić, by taka potęga wpadła w niepowołane ręce. Poza tym, gdyby wcześniej nie ustalili zasad, nie mieliby możliwości ich łamać.

Cały ten zamęt ominął wynalazcę, który w skupieniu wygładzał ostatnie fałdy projektu, będąc w błogiej nieświadomości gorączki, jaka ogarnęła cały świat.

Próbę nadszarpnięcie autorytetu cybernetyka przeprowadził Międzynarodowy Związek Futurologów, z powodu, jak twierdzono „troski o przyszłość nauki, znieważanej przez przebrzydłych szarlatanów". Jednak spaliła ona na panewce– nie powiodło im się ani zablokowanie ruchu drogowego przez przewrócenie miejskiego autobusu, ani wywołanie ogłuszającego hałasu. Być może dlatego, że piętnaście osób to trochę za mało na zwrócenie uwagi.

W końcu nadszedł dzień, na który wszyscy czekali. Profesor Rympał miał wyjawić wyniki swojej pracy podczas konferencji naukowej. Jednak audytorium okazało się nieco inne od spodziewanego. Miejsce ludzi, którzy znali się na zagadnieniu, zajęli politycy ze znajomościami w biznesie i biznesmeni zaangażowani w politykę, oraz żurnaliści, mający haki na jednych lub drugich**. Do tego zwykli ciekawscy, tyle że posiadający pęd średniowiecznego taranu połączony z zakutą głowicą.

Podniecenie wszystkich wywoływał zasłonięty białym materiałem, kanciasty kształt wielkości sporej szafy.

Trzeba przyznać, że Profesor Rympał poczuł zaskoczenie oraz lekką konfuzję, widząc rzędy nieznanych, wygłodniałych twarzy. Nie dał jednak po sobie tego poznać. W takich chwilach cieszył się, że nie jest bułką z dżemem (albo jedzeniem w innej formie).

Ciekawe, jakby się poczuł wiedząc, że cały teren jest chroniony przez zamaskowanych funkcjonariuszy i snajperów. Nie mówiąc już o tym, że zyskał osobistą satelitę szpiegowską.

Dziarski staruszek z burzą siwych głosów na głowie wkroczył na podium swym charakterystycznym, trochę gumowatym, rozciągająco – zwężającym sylwetkę krokiem.

Wszelkie rozmowy ucichły niczym ucięte nożem. Zapadła cisza równie przenikliwa co grom– tyle że w odwrotną stronę.

Profesor zwykł przemawiać z głowy, dlatego też wykształcił w sobie specyficzną więź z publiką, toteż od razu zrozumiał, że ci ludzie nie chcą specjalistycznego, ciężko przyswajalnego bełkotu. Pragną sensacji. Jak dobrze jednak, że ją posiadał. Zagrała w nim aktorska żyłka. Podszedł sprężystym krokiem do tajemniczego przedmiotu– w tej chwili zapanowało takie napięcie, że można by podłączyć wtyczkę do powietrza– i dramatycznym gestem ściągnął zasłaniający go materiał.

Wszyscy w sali wstrzymali oddech. Wyglądało to jak… wielkie pudło z blachy, z wystającą ze wszystkich stron masą różnokolorowych kabli, wielkim, matowym ekranem i miriadami migających światełek– słowem, jak wizja komputera wyjątkowo skacowanego autora SF lat sześćdziesiątych. Szczególnie ucieszyli się dziennikarze. Światełka! Publika kocha światełka.

– Przed waszymi oczami, Panowie– rzekł profesor Rympał, podczas gdy słuchacze dosłownie spijali każde słowo z jego warg – znajduje się maszyna licząca, która zrewolucjonizuje nasz sposób patrzenia na czas. Dzięki jej obliczeniom niepodważalnie udowodniłem, że wszelkie formy przepowiadania przyszłości są fizycznie niemożliwe.

Reszta jest milczeniem.

 

* Z czego można wysnuć bezpośredni wniosek, że to bardzo nieszczęśliwy rodzaj ludzi.

** Przy czym politycy wyglądali jak biznesmeni, biznesmeni jak dziennikarze i dziennikarze jak politycy.

Koniec

Komentarze

Taki Lemowski klimat. Zapewne właśnie przez znajomośc jego twórczości domyśliłem się jakie będzie zakończenie dość wcześnie. Mimo wszystko ciekawa, choć jak na "humoreskę" za mało humorystyczna wg mnie.

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Podczas wywiadu, toczonego z przedstawicielem (...).
(...) rozpocząłem badania dotyczące praktycznych kwestii przepowiadania przyszłości pełen nadziei (...).
(...) będąc w błogiej nieświadomości gorączki, (...).
(...) widząc rzędy nieznanych, zgłodniałych twarzy.
(...) że zyskał osobistą satelitę szpiegowską.
Spacje w kilku miejscach.

To tak na szybko, co w oko wpadło samo.
Poza tym --- do uśmiechnięcia się. Z całości oraz z kilku szczegółów. Z powodów wyżej podanych nie wystawię oceny.

odbijały się szerokim echem, potężniejąc/wzrastając, pęczniejąc z każdą chwilą.

A zaczęła się ona od/ a zaczęło się od oświadczenia

kilka ekip badawczych razem ze/ nie pomijając nikogo nawet sprzątaczek, nie wykluczając

Podczas wywiadu, toczonego/ przeprowadzonego z przedstawicielem

Nie okazała się ona płonna/ złudna.

Chodzi oczywiście o dochód i straty/ bilans zysku i strat.

W końcu nie mogli pozwolić, by taka władza/ potęga

podczas konferencji naukowej. Jednak/ , jednak audytorium

poczuł zaskoczenie oraz lekką konfuzję/ lekkie zakłopotanie, widząc rzędy nieznanych, zgłodniałych/ wygłodniałych rewelacji twarzy.

Zapadła cisza równie przenikliwa co grom- tyle że w odwrotną stronę.- usunąłbym całe zdanie

Profesor zwykł przemawiał/ przemawiać z głowy,

Jak dobrze jednak, że ją posiadał/ całe szczęście miał dokładnie to czego chcieli.

wszystkich stron masą różnokolorowych kabli, wielkim/ sporych rozmiarów, matowym ekranem i miriadami/ miliardami migających światełek

Nim wkleisz tekst, odstaw go na dzień, dwa. Gwarantuję że od razu inaczej na niego spojrzysz. Po napisaniu, przynajmniej w moim wypadku, wszystko wydaje się świetne, potem niestety zderzenie z rzeczywistością boli. Co do tekstu, na pewno nie jest tak zabawny jakbyś tego chciał. Sporo błędów - wypisałem te, które zauważyłem.
Reasumując - jest potencjał, ale też sporo pracy trzeba jeszcze włożyć.

Pozdrawiam
Adam

Sorry za wojowniczy ton, ale przed chwilą grałem w COD i wciąż mam odruch namierzania...
W analogicznej kolejności:
Nie wiem co ci się nie podoba w potężniejącej informacji. Na pewno lepiej brzmi od pęczniejącej.
Zgadza się.
Hmm... w zasadzie to miał być żart. Żarty najlepiej brzmią w najprostszej formie. A nie "nawet".
Tu masz chyba rację.
Czy tylko ja słyszałem o związku frazeologicznym płonna nadzieja?
Trafna uwaga.
To samo.
itd...
Wygłodniałych! To tego słowa szukałem:)
A mi się podoba. Bez urazy.
Literówka. Zdarza się.
Trochę lepiej ujęte.
Miliardy brzmią dla mnie zbyt konkretnie. Miriady już lepiej. Najlepiej byłoby w "w pizdu". Ale z pewnych względów nie pasowało.
Thx za przeczytanie i podzielenie się konstruktywnymi uwagami.


PS:"Nim wkleisz tekst, odstaw go na dzień, dwa."
Aż tak to widać:)?

Niestety...

Dobry tekst. Tylko jestem ciekawy co się stało z Rympałą?

To już sobie musi dopowiedzieć czytelnik. Jest tyle fajnych możliwości, że nie byłem w stanie się na żadną zdecydować.

Światełka!!

Nowa Fantastyka