- Opowiadanie: dawidiq150 - Legenda Kamiennych kręgów w Odrach

Legenda Kamiennych kręgów w Odrach

Skoro poprzedni tekst był słaby to może ten będzie lepszy :))))) A na serio to może takie częste wstawianie opowiadań nie jest dobrym pomysłem jednak ten tekst jest przeze mnie dość dopracowany i napisałem go będzie gdzieś dwa i pół tygodnia temu.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Legenda Kamiennych kręgów w Odrach

Magda robiła pranie podśpiewując. Była w dobrym humorze i nie miała pojęcia, o tym że właśnie w tej chwili, na pobliskiej łące, jej dzieci przeżywają straszną przygodę, którą zapamiętają na całe życie.

 

***

 

Tomek i Paweł, synowie Magdy, zdyszani i przestraszeni tak bardzo, jak tylko może przestraszone być dziecko przybiegli do chaty.

– Mamo! – krzyknął Tomek, który miał siedem lat i był starszy o dwa od Pawła – nasze owce zaatakował ogromny potwór, który wyszedł z lasu.

Magda, kobieta która pierwszy raz widziała swoje dzieci w takim stanie przytuliła ich do siebie. Dzieci trzęsły się i były bliskie płaczu. Dopiero chwilę później, gdy doszły trochę do siebie zaczęła ich przepytywać.

– Siedzieliśmy na trawie – zaczął opowiadać Tomek – co jakiś czas wstając i zaganiając owce, by za bardzo się nie rozeszły tak jak uczył tata. Nagle, z lasu wyszedł potwór. Był wielki, stał i przyglądał się owcom. Po chwili, zaczął biec w stronę naszego stada. Wyglądał wtedy jak ogromny wilk. Ale wcześniej stał na dwóch nogach. Od razu rzuciliśmy się do ucieczki.

– Gdy byliśmy daleko – teraz wtrącił się Paweł – odwróciłem się, i zobaczyłem jak pożerał jedną z owiec.

 

***

 

Stado należało do trzech zaprzyjaźnionych rodzin, więc niezwłocznie czterech mężczyzn uzbrojonych w widły i łuk poszło zobaczyć co się stało na pobliskiej łące. Znaleźli dziesięć żywych owiec z dwunastu, które liczyło stado. Były rozpierzchnięte po łące. Najbliżej lasu w trawie, ciemnoczerwonej od zaschniętej krwi leżały resztki dwóch zwierząt.

– Czyżby w naszych lasach pojawił się wilkołak? – zastanawiał się Szymon, mąż Magdy.

– Nie wiem czy można wierzyć dzieciom. – powiedział mężczyzna o imieniu Radosław – to mógł być po prostu wielki wilk.

– Ja tam im wierzę, chłopcy są na tyle duzi, że dobrze wiedzą co widziały.

– Czy to wilkołak, czy duży wilk, będzie dalej atakował stada naszych owiec. Trzeba zorganizować polowanie i go ubić – podsumował Piotr.

Zagoniono więc owce do zagród, w których były świnie i kury. Następnie poszkodowani mężczyźni poszli naradzić się z sołtysem. I tak przerażająca wieść rozniosła się po całej wsi. Jeszcze tego dnia zorganizowano grupę, składającą się z czternastu rosłych i silnych mężczyzn, którzy mieli przeczesać pobliski las. Ustalono, że zrobią to następnego dnia z samego rana.

 

***

 

Nadeszła noc, wszyscy w wiosce poszli spać. Na lekko zachmurzonym niebie świecił księżyc. Było cicho. W chałupie Szymona i Magdy w jednej z izb spały dzieci. Natomiast w innej oni sami. Nagle Magdę coś zbudziło. Poczuła bardzo silny, nieprzyjemny zapach. By zlokalizować jego źródło otworzyła oczy i… zamarła. W otwartych drzwiach ich domu stała postać. Była tak wysoka, że musiała się garbić. Jej muskularne ciało obrastało rzadką sierścią. Był to wilkołak, czego Magda domyśliła się, choć nigdy nawet nie słyszała jak wyglądają wilkołaki. Z wilczej mordy patrzyły jarzące się czerwone ślepia. Były niezwykle ludzkie i wydawało się, iż potwór dobrze wszystko rozumie jak bardzo inteligentny człowiek. Była w nich siła i pogarda. Krzyknęła. Lecz gdy zbudził się Szymon potwora już nie było. Zostawił jednak na środku izby wielką górę śmierdzących odchodów.

 

***

 

Szymon wstał z łóżka i ostrożnie wyszedł na zewnątrz. Rozglądając się zauważył że po ich wielkim psie została tylko czerwona plama i zakrwawiony łańcuch. Wrócił do domu naradzić się z żoną co teraz mają zrobić.

– Miał taki wyraz oczu, że jestem pewna, że dzisiaj już nie wróci – powiedziała Marta która jeszcze nie doszła do siebie. – Ale musicie go znaleźć i zabić, jeśli dzisiaj go nie znajdziecie to biorę dzieci i wynosimy się byle daleko od lasu.

– Uda nam się, nie bój się – Szymon pocieszał i podnosił na duchu żonę. – Ludzie radzą sobie z takimi problemami.

I tak nie śpiąc już ani minuty dotrwali do rana.

 

***

 

Rano, uzbrojeni w dzidy, łuki i widły mieszkańcy wioski zebrali się na placu, przed domem sołtysa. Wszyscy bowiem dowiedzieli się o nocnej wizycie wilkołaka w domu Szymona i Magdy.

– Złapiemy go i zabijemy! – brzmiały optymistyczne okrzyki.

W końcu ruszyli. Szli między domami, na końcu mijając najbardziej wysuniętą chatę, którą w nocy odwiedził wilkołak.

Po dłuższej chwili doszli do lasu. Teraz miał wykazać się myśliwy Maciej, który znał tu każdą ścieżkę i każde gniazdo.

– Zróbcie między sobą większe odstępy, kierujemy się w stronę rzeki. Starajcie się nie iść ani za szybko, ani za wolno w ten sposób w kilka godzin przeczeszemy na tyle dużą połać lasu, że z pewnością znajdziemy legowisko potwora. I bądźcie przygotowani na to, że może was znienacka zaatakować, miejcie broń w pogotowiu.

Gdy Maciej skończył, mężczyźni ruszyli. Nie minęły nawet dwie minuty jak jeden krzyknął.

– Tutaj!!! Jest tutaj!!!

Wszyscy mocniej ścisnąwszy broń, którą dzierżyli, zwrócili się w stronę wołającego. A wilkołak stał i patrzył z pogardą na przestraszonego mężczyznę. Czekał ale nie było wiadomo na co. Polującym udało się szybko zrobić wokół niego półokrąg.

– Na niego, teraz!!! – krzyknął Maciej.

Jednak wilkołak zaatakował pierwszy. W trzech susach pokonał odległość dzielącą go od tego, który go pierwszy zauważył. Wielka łapa chwyciła biedaka za gardło i z łatwością jakby był szmacianą lalką wierzgnął nim, uderzając najbliżej stojących. Dwóch mężczyzn przewróciło się. Następnie położył drugą łapę na ramieniu tego, którego trzymał i oderwał mu głowę. Z szyi trysnęła krew. Dwaj z łukami mieli chwilę czasu, by przygotować strzały. Wystrzelili je, lecz wilkołak z niesłychaną zwinnością, jakby miał jakiś szósty zmysł uchylił się. Następnie bardzo szybko doskoczył do najbliżej stojącego mężczyzny i chwycił go za ręce. Następnie oderwał je zostawiając okaleczonego, z którego tułowia tryskała krew. Strach ogarnął wszystkich, a wilkołak obnażając wielkie, ostre zęby ryknął na nich tak strasznie, że wszyscy rzucili się do ucieczki. Nie gonił ich, zorientowali się wtedy, gdy byli przy chałupie Szymona i Magdy. Gdy poczuli się już bezpieczni zaczęli lamentować.

– I co teraz zrobimy? – mówili jeden do drugiego.

– Trzeba się naradzić, mamy poważny problem, wszyscy, cała nasza wioska – powiedział Mietek, który chyba najlepiej zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji.

 

***

 

Sołtys który był osobą bardzo mądrą, a jednocześnie zaradną zdecydował.

– Pół dnia drogi stąd mieszka pustelnik, trzeba niezwłocznie się do niego udać po radę. Z pewnością będzie wiedział jak zabić wilkołaka.

Tak postanowiono i dwie godziny po nieszczęsnym polowaniu, Robert, Krzysztof i Mirek ci którzy najlepiej przyjrzeli się bestii, udali się konno w miejsce gdzie żył pustelnik.

Jechali szybko, gdyż nie było czasu do stracenia. Po pewnym czasie, z daleka ujrzeli czarny dym, kierując się w jego stronę, po chwili zauważyli chatę w dolinie, gdzie nieopodal płynęła rzeka. Gdy podjechali bliżej, ujrzeli nagiego człowieka leżącego z zamkniętymi oczami krzyżem na trafie niedaleko przed swoim domostwem. Gdy ich usłyszał, wstał. Kompletnie nie okazując wstydu rozłożył ręce w pytającym geście.

– Witaj mędrcze – zwrócił się do niego Robert – Mamy bardzo duży problem…

– Chodźcie do środka – przerwał mu pustelnik – przepraszam za swoją nagość, rzadko kto tu gości.

Pustelnik był człowiekiem o zadziwiającym wzroście, miał grubo ponad dwa metry, był całkowicie łysy. Jego twarz wyglądała bardzo staro co z wysportowanym ciałem wyglądało abstrakcyjnie. Goście weszli za nim do chaty a on zniknął w drugiej izbie i po chwili wrócił ubrany w spodnie i koszulę.

– Poczekajcie jeszcze chwilę – powiedział – zejdę do sutereny, przynieść garnek pysznego kompotu, który wczoraj ugotowałem.

Starzec znowu zniknął schodząc schodami, które mieściły się w kącie izby. Przybysze mieli znowu chwilę czasu, by przyjrzeć się pokojowi, w którym się znajdowali. Przeciętnej wielkości izba świeciła pustkami. W prawej ścianie, był kominek, w którym paliły się polana. Obok stała duża misa z jakimś brązowym proszkiem. W izbie był też stół i pięć krzeseł. W jednym z rogów stała duża szafa.

Pustelnik wrócił z garnkiem kompotu i trzema kubkami włożonymi jeden do drugiego. Położył garnek na stole i nalał do kubków podając gościom.

– Teraz mówcie w czym problem – powiedział i dorzucił do paleniska trochę brązowego proszku. Izba wypełniła się przyjemnym zapachem.

Zaczęli więc opowiadać o wilkołaku i co się zdarzyło wczoraj i dzisiaj. Gdy ich wysłuchał uśmiechnął się i zaczął mówić.

– Sprawa jest niezwykle prosta, nie zabijecie go, nie macie szans. Potrzeba by do tego stu uzbrojonych żołnierzy. Natomiast jest sposób na pozbycie się go. Zaraz wam coś przyniosę i pokażę.

Starzec kolejny raz opuścił izbę i wrócił po paru minutach niosąc duży pergamin zwinięty w rulon. Rozprostował go na stole i przyłożył kubkami by się nie zwinął. Na pergaminie był rysunek – okrąg z kamieni. Kamienie były rozmieszczone symetrycznie i odległości jeden do drugiego, opisane były dokładnie w łokciach. W środku znajdował się większy kamień.

– Musicie zbudować taki okrąg – kontynuował – i złożyć na środkowym kamieniu ofiarę z jakiegoś zwierza, najlepiej owcy, albo krowy prosząc Boga stwórcę o pomoc. Gdy to zrobicie wystarczy już tylko czekać. Krąg zwabi wilkołaka i nie będzie mógł się

z niego już wydostać. Wtedy, będziecie mogli go bez problemu zabić. Jednak to nie jest koniec tej sprawy. Musicie pamiętać o jednej rzeczy; co miesiąc od zabicia bestii musicie w pobliżu budować jeden krąg w każdym składając ofiarę. Kręgów ma być w sumie dwanaście. Inaczej zacznie się dziać coś złego w waszej wiosce.

Goście podniesieni na duchu zaczęli rozmyślać nad tym wydawałoby się prostym sposobem unicestwienia potwora. Krzysztof zwrócił się do mędrca:

– Zanim zbudujemy ten kamienny okrąg minie dobrych kilka dni, w tym czasie wilkołak może wejść do wioski i zabić kogo tylko mu się spodoba.

Starzec pokiwał głową i zamyślił się na chwilę. Potem powiedział:

– Wypuście owce, niech łażą wokoło waszych domów, a rodzina którą odwiedził potwór niech przeniesie się w bezpieczniejsze miejsce.

Mężczyźni zabrali pergamin, podziękowali mądremu starcowi i udali się w powrotną podróż.

 

***

 

Gdy Robert, Krzysztof i Mirek powrócili ze swojej misji zdali relację sołtysowi.

– Na szczęście kamieniołom nie jest daleko – powiedział sołtys – Niezwłocznie bierzmy się do roboty. Trzeba wysłać wozy i przywieźć kamienie.

Budowa kręgu trwała tydzień. Wilkołak co prawda atakował ale na szczęście nie ludzi tylko owce, które chodziły rozgonione blisko lasu.

Nadszedł teraz czas złożenia ofiary. Sołtys wolał nie oszczędzać i do kręgu przyprowadzono zdrowego dorosłego woła, który był jego własnością. Dwie osoby weszły do kręgu prowadząc woła. Był to rzeźnik i duchowny. Pierwszy ubił woła a drugi odmówił modlitwę.

W momencie, gdy skończyli, z nieba zaczął padać lekki deszczyk co wszyscy uznali za znak. Teraz wystarczyło tylko odejść i czekać. Większość mieszkańców wioski, wróciło do swoich domów. Paru ciekawskich zostało i obserwowało co się wydarzy.

Jednak, gdy nadeszła noc, również udali się do domów. Z samego rana, pół wioski przyszło na miejsce, gdzie zastawiono pułapkę. Zaczęli krzyczeć i wiwatować z radości, gdyż w kamiennym kręgu, który otaczała jaśniejąca, przeźroczysta, jasna kopuła szalał wilkołak. Nie mógł się wydostać poza krąg. Można było mu się teraz dobrze przyjrzeć, a widok był niepowtarzalny. Był to ogromny pół człowiek, pół wilk. Niezwykle muskularny, o brązowej sierści. Biegał i skakał w kręgu odbijając się od przeźroczystej kopuły.

Kilku mieszkańców przyniosło łuki i inną broń miotaną w wiadomym zamiarze. Po kwadransie potwór leżał martwy w środku kręgu z jego ciała sterczały strzały i oszczepy niczym kolce na jeżu.

 

***

 

Ludzie z wioski pamiętali o obowiązku, o którym mówił pustelnik i po roku w okolicy, gdzie grasował wilkołak stało dwanaście kamiennych kręgów, które istnieją do dziś.

Koniec

Komentarze

No dzień doberek, Dawid. Zauważyłem, że często dodajesz teksty w poniedziałki, więc prowokujesz poniedziałkowego dyżurnego do aktywności ;p No dziś na tel, więc bez łapanek. Kurdę, często brakuje przecinków przed takimi podstawami jak “ale”, “który”, to do poprawki. No ale co do historii? Zawiera ona takie klasyczne elementy jak gonienie stwora, przez mieszkańców, itp… Wilkołak również nieco nie zachęca pod względem oryginalności, no ale dobra… Językowo nieco lepiej niż poprzednio, lecz znowu widzę ten sam problem, otóż te streszczanie bije w oczyska. Piszesz zbyt bezpośrednio – pojawia się “potwór” – może jednak warto by nie używać tak oczywistego nazewnictwa, a po prostu go opisać? Bo to trochę psuje klimat. Poniedziałkowy dyżurny nawiedził i ponarzekał ;p 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Dzięki NearDeath fajnie, że mam kogoś kto zawsze czyta mój nowy tekst :) Naprawdę jestem wdzięczny. Teraz będzie przerwa bo pracuję nad tekstem na konkurs. Kurcze dzisiaj nie najlepiej się czuję…

 

Pozdrawiam.

 

PS.

Ale mam już trochę tych opowiadań nie? Jednak obiecuję, że będzie lepiej, jeśli chodzi o jakość. Będzie lepiej bo przecież już jest lepiej niż na początku!!! A robię wszystko by się rozwijać.

 

Kurcze chciałbym by ten świat był lepszy.. :)))

Jestem niepełnosprawny...

Dawid, spoko. Widzę postępy, ale czepiać się muszę, aby były coraz bardziej gitesowe ;p 

Polecam dodawać opowiadania w poniedziałki, wpadnie w mój dyżur i pewnie szybko się za nie zabiorę. 

A no… płodny z Ciebie artysta. 

Zdrówka życzę i dalszego rozwoju w tych opowiadaniach ;D 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Jest progres, Dawidzie, ale fabularnie (zgadzam się z NearDeath) jesteś bardzo bezpośredni. Wykładasz całą historię na tacy, a kiedy to robisz, wybierasz ograne wątki jak wilkołaki czy wampiry. Ale dałeś mi jedną zagwozdkę – w opowiadaniu pojawia się pustelnik, który radzi jak wykończyć bestię. Myślałam, że zakręcisz w stronę, że on jest właśnie potworem. Dlaczego też ludzie nie szukali wilkołaka wśród ludzi? Możesz mnie inny podejście do przedstawienia potwora, ale nic w tekście nie sugeruje, że bawisz motywem, tylko idziesz po znanej czytelnikom linii. 

Nadal musisz pracować nad prowadzeniem fabuły. 

Dzięki Deirdriu ciekawe to co napisałaś, wezmę pod uwagę w przyszłości!

 

Pozdrawiam.

 

PS.

Tak sobie teraz myślę, że każde opowiadanie powinno być jak kryminał?

Jestem niepełnosprawny...

Każde opowiadanie powinno coś opowiadać (a nie streszczać), nad tym popracuj ;)

Przynoszę radość :)

Hej dawidq, dawno nie zaglądałem na portal, ominęło mnie więc parę Twoich tekstów, które powstały w międzyczasie. Mam wrażenie, ze ten tekst jest nieco dojrzalszy niż te, które czytałem dobrych pare miesięcy temu. Przede wszystkim, jest lepiej językowo. Trochę brakuje głębi tej historyjce, liczyłem na więcej – jakiś twist, niespodziankę, zaskoczenie. 

Warto sobie w głowie streścić całą historyjkę i zastanowić się, czy jej czegoś nie brakuje? 

Muszę zapytać: dlaczego wilkołak narobił ludziom w chałupie? 

Warto zadbać detale w scenografii, to znaczy jeśli akcja dzieje się na wsi w szeroko pojętych “prawdopodobnie bardzo dawnych czasach”, to imiona nie powinny brzmieć tak współcześnie i “miejsko”. Mógłbyś szybko zguglować i zrobić trochę stylizacji. 

 

Wpadło mi w oko do poprawek:

Wielka łapa chwyciła biedaka za gardło i z łatwością jakby był szmacianą lalką wierzgnął nim, uderzając najbliżej stojących.

Wydaje mi się, że można wierzgnąć, ale nie można wierzgnąć kimś. 

 

Gdy podjechali bliżej, ujrzeli nagiego człowieka leżącego z zamkniętymi oczami krzyżem na trafie niedaleko przed swoim domostwem.​

 

Czas wykuć na blachę przecinki. Sam nie jestem mistrzem, ale Ty przeginasz :P

https://www.interpunkcja.pl/

Hej Łosiot !!!

 

Wilkołak zachował się trochę podobnie jak bokser który pokazuje język. Chciałem przez to ukazać, że nie jest tylko wilkołakiem ale też myślącym czarnym charakterem. Mógł już ich zabić ale chciał z nich zakpić. Zrobił to rozmyślnie. Był pewny siebie. Chciał przez to powiedzieć “Nie zabije was teraz tylko w przyszłości bo i tak nikt mi nic nie zrobi” :)

 

Dzięki za komentarz! Pozdrawiam.

 

PS.

Dzięki za link.

 

 

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka