- Opowiadanie: adam_c4 - Jeszcze raz

Jeszcze raz

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Finkla, wilk-zimowy

Oceny

Jeszcze raz

Mike i Jim właśnie robili sobie przerwę, kiedy odezwał się głos z radia:

– Panowie! Jesteście? Odbiór.

– Jesteśmy – pospieszył z odpowiedzią Mike, przełykając kęs burgera. – Odbiór.

– Przykra sprawa… – Dyspozytor na chwilę zawiesił głos. – To znowu Moe.

Mężczyźni w radiowozie westchnęli i pokręcili głowami.

– Tym razem podpalił jakieś chaszcze na działce. Ogień się nie rozprzestrzenia, nie ma sensu wzywać straży pożarnej. Rzucicie okiem? Odbiór.

– Zrobi się! – odparł Jim, zapinając pasy.

Spod parkingu restauracji ruszyli ku obrzeżom miasta, gdzie rozciągały się ogrody działkowe.

– Biedny Moe! – podjął Mike. – Ostatnio sporo o nim myślę. Facet potrzebuje pomocy.

– Stary, ja codziennie łamię sobie nad nim głowę. Pewnie, że trzeba mu pomóc.

– Koniecznie.

Konwersacja szybko zabrnęła w ślepy zaułek.

Przemierzali puste ulice. Zachodzące słońce barwiło chmury różem i fioletem.

– Drogi Boże, jak ja kocham czerwcowe wieczory! – przerwał ciszę Jim. Poczuł ucisk w gardle.

Dym dostrzegli z daleka; siwa strużka płynąca do nieba.

Kiedy przed paroma miesiącami długobrody mężczyzna rozstawił na działce szałas, miejscowi wybrali się do niego z powitalną butelką wina.

Wierzyli, że w końcu, po tylu latach, poznają właściciela ziemi, o którą przez lata bezinteresownie dbali: kosili trawę, pielili chwasty, zbierali śmieci, które przynosił wiatr.

Członkowie komitetu powitalnego zauważyli, że brodacz nosi łachamy i nieprzesadnie dba o higienę. Kiedy kazał im spieprzać, stało się jasne, że jest przybłędą. To zaś wiodło do kolejnego wniosku…

– On jest niezaszczipiony! – jęknęła jedna z przepędzonych kobiet.

Nie wiadomo, komu obcy zdradził swe imię, w każdym razie wkrótce stał się znany jako Moe. Co jakiś czas zjawiał się u niego przedstawiciel miasta i prosił o ,,opuszczenie-terenu-chyba-że-jest-właścicielem-albo-ma-stosowną-zgodę”. Moe chował się wtedy w szałasie i czekał, aż urzędnik się znudzi i sobie pójdzie.

Lokalna społeczność szybko do niego przywykła. Wszyscy przymykali oko na to, że zdarza mu się paradować po działce nago, albo godzinami wznosić pod niebiosa jakieś śpiewy. Od czasu do czasu wzywano jednak policję: jak wtedy, gdy przez trzy doby siedział na drzewie, albo ćwiczył nurkowanie w jeziorku.

Prace porządkowe przeprowadzano teraz pod jego nieobecność, kiedy błąkał się po okolicy.

Dyspozytor miał rację – nie było sensu wzywać straży pożarnej. Nie chaszcze, a pojedynczy krzak właśnie się dopalał. Brodacz siedział tuż przy nim.

– Moe! – krzyknął Jim, wysiadając z radiowozu. – Odejdź, proszę, od ognia! Poparzysz się!

Zwrócił ku nim brudną, pooraną zmarszczkami twarz. Wyglądał jeszcze gorzej, niż zwykle. Ktoś niezaszczipiony nazwałby go pewnie ,,obdartusem”.

Wstał z ziemi. Zatoczył się w stronę ognia, ale zdołał odzyskać równowagę.

– Cześć, panowie – powitał policjantów. Zazwyczaj nie zwracał się do nich w ten sposób. W ogóle rzadko się odzywał.

– Moe, nic ci nie jest? – zapytał Mike. – Mamy wezwać pogo…

– Zamknij się, proszę. – Zaskoczony policjant nie zdołał zaprotestować, lecz faktycznie zamilkł. – Wiecie, panowie, co w naszym wszechświecie jest nieskończone?

– Och, nigdy nie byłem dobry z fizyki! – Jim wyszczerzył zęby. – W liceum chodziłem na korki, a nawet…

– Ludzka pycha i boska cierpliwość – przerwał paplaninę Moe. – I wiecie co? Bogu właśnie skończyła się cierpliwość.

– Aj! – Mike przestąpił z nogi na nogę. – Nieładnie tak mówić.

– A pewnie!

Wrócił pod krzak. Uniósł rękę nad płomieniami.

– Oparzysz…!

– Kurwa! – krzyknął Moe. Policjantom opadły szczęki. Nawet oni rzadko spotykali się z takim językiem. – Pieprzony spryciarz!

– Kto? – wysapał Jim.

– Szatan!

– Słuchaj, Moe… – Bezdomny najwidoczniej oszalał, w czym Mike dostrzegł cień szansy. – A może pojedziesz z nami?

– Żeby dać się naszprycować?! Miałbym stać się takim cielęciem, jak wy?!

– To bardzo niesprawiedliwe! Dobrze wiesz, że świat jest lepszy dzięki czipom! Przepraszam, że to powiem, ale uważam, że twoi bliscy bardzo cię skrzywdzili, nie pozwalając cię zaszczipić! A teraz ty krzywdzisz siebie samego!

Mike ledwie zamknął usta, a już poczuł pragnienie, by przeprosić za te słowa. Powstrzymał się. Był w końcu stróżem prawa, twardzielem. Ślubował bezwzględną asertywność.

– Właśnie tak sprowadziliśmy na siebie koniec. – Moe nie wyglądał na urażonego. – Wszystko mi powiedział.

– Kto? – zapytali chórem.

– Bóg.

Nie obejdzie się bez karetki. Jim zerkał w stronę radiowozu, chciał czym prędzej wydać dyspozycję, mieć to z głowy.

Starszy partner odgadł jego zamiary i wymownym spojrzeniem dał do zrozumienia, by się nie spieszył.

– Niby jak Bóg miał ci to powiedzieć?

– Ta-dam! – Moe wyciągnął rękę ku dogasającym gałązkom. – Krzak gorejący!

– Oj, Moe… sam go podpaliłeś, prawda?

– Nieprawda. Konflikt dobra ze złem, wojna między Bogiem a szatanem, miała trwać po czasy ostateczne. To jeszcze nie pora. Za diabelskim podszeptem wynaleziono te cholerne czipy. Nie można toczyć walki, kiedy przeciwnik zdejmuje rękawice i siada na ringu. Bóg stracił cierpliwość. Jest wściekły na wszystkich.

– Co to jest ringu? – Jim poskrobał się po skroni.

– Ring, ty ciapo!

– Moe, obrażasz mnie!

– Owszem!

– O! – Mike nagle poderwał twarz ku niebu. – Dziwne. Nie słyszałem, że ma padać.

– A ja tak – szepnął Moe.

Zbierały się nad nimi czarne chmury.

– Ona gdzieś tam jest. Arka. – Brodacz przymknął oczy. Rozkoszował się chłodem pierwszych kropli.

Policjanci wciąż niczego nie rozumieli.

Padał deszcz.

Koniec

Komentarze

Cześć Adamie,

– Jesteśmy – pospieszył z odpowiedzią Mike, przełykając kęs burgera. – Odbiór.

Zjadałeś “ł” tutaj.

 

Hm. Mam mieszane uczucia względem Twojego tekstu. Jest technicznie dobrze napisany, ale sama fabuła jest dla mnie trochę zbyt prosta, a element pojęcia granicy nieskończoności lub czegoś pokrewnego w moim odczuciu wybrzmiał za słabo. Boska cierpliwość się skończyła ale w tym wydarzeniu dla mnie nie ma dramatyzmu, w rozmowie dwójki policjantów z bezdomnym „niezaszczipionym”, przy płonącym krzaku. Niestety to nie trafiło w moje gusta, nie mniej, chętnie przeczytam kolejne opowiadania.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Do bólu przewidywalne, ale bardzo sympatyczne i sprawnie napisane opowiadanko. Bardzo mi się podobał pomysł „zaszczipiania”.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Sagitt, dzięki za wychwycenie literówki i podzielenie się opinią. Serdecznie zapraszam do moich pozostałych tekstów, zwłaszcza do opowiadania z(a)mianowego, które gdzieś odpłynęło na dalekie karty poczekalni :)

 

fizyk111, dziękuję za opinię!

Powiem tak: ciekawy tekst, prosty w odbiorze i w miarę zabawny. Zabrakło mi jednak jakieś głębi w tym wszystkim – sądzę, że można by opowiadanie delikatnie rozwinąć. 

 

Niemniej jednak, z chęcią poczytam inne Twoje teksty.

siwa stróżka

strużka*

 

Trochę tak ledwo liźnięte te motywy tutaj, ale całość bardzo lekka i strawna, co jest pewną odskocznią od pozostałych, ciężkich i gęstych od metafizyki, opowiadań.

Hail Discordia

Texic, witam i dziękuję za komentarz :) Serdecznie zapraszam Cię do lektury moich pozostałych opowiadań, zwłaszcza tego na konkurs Z(a)mian – każdy komentarz bardzo mile widziany!

 

japkiewicz, cieszę się, że zajrzałeś, dzięki! W sprawi strużki to chyba Word wiedział lepiej, choć głowy nie dam…

 

Zależało mi na stworzeniu czegoś prostego i lekkiego. Komentarze wskazują na to, że chyba mi się udało i bardzo mnie to cieszy.

W sprawi strużki to chyba Word wiedział lepiej, choć głowy nie dam…

Bo “stróżka” też jest poprawnym słowem, tyle że opisuje wartowniczkę:)

Zależało mi na stworzeniu czegoś prostego i lekkiego. Komentarze wskazują na to, że chyba mi się udało i bardzo mnie to cieszy.

No i gitara. Bezpretensjonalność to bardzo istotna cnota.

Hail Discordia

– Drogi Boże, jak ja kocham czerwcowe wieczory! – przerwał ciszę Jim. Poczuł ucisk w gardle.

Jaki z tego Jima romantyk, w dodatku religijny. :) 

 

Zaszczipiony… dziwne słowo. Nie lepiej: zaczipowany? 

 

Pomysł, przyznaję, ciekawy, ale wykonanie pozostawia sporo do życzenia. Niektóre kwestie wypowiadane przez bohaterów są aż nazbyt sztuczne. Ok, ten zachód słońca mogę zwalić na karby czipa, ale "ta dam", "ty ciapo"… Do tego bijesz czytelnika po głowie myślą przewodnią, w sumie Moe recytuje jednym tchem wszystko, co istotne. Popracowałbym nad tym. 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Niezła wizja. Pomieszanie krzaku z potopem trochę dziwne, ale niech Ci będzie.

Za najciekawszy wątek uważam ten brak cierpliwości. Ludzie się zaszczipili, bliźniego miłują jak nigdy dotąd, niepasującego do społeczności bezdomnego traktują lepiej niż my pół populacji… A tu się cierpliwość wyczerpała. Z nudów zapewne.

Wiecie, panowie, co w naszym wszechświecie jest nieskończone?

A tu mi się przypomniał żarcik Jednego Kamienia, że ludzka głupota. ;-)

Babska logika rządzi!

 Cześć, Gekikara! Dziękuję za wizytę i podzielenie się opinią!

Jaki z tego Jima romantyk, w dodatku religijny. :) 

 

Pewnie, że tak. W jednym, wielkim światowym safe-space nikt nie wstydzi się okazywać uczuć i głośno mówić o swoich przekonaniach. Chyba, że może kogoś urazić :)

 Zaszczipiony… dziwne słowo. Nie lepiej: zaczipowany? 

Zaszczipiony = zaszczepiony + zaczipowany.

Ostatnio sporo mówi się o tym, że przy okazji obowiązkowych szczepień dostaniemy w gratisie czipa. Tutaj nie tylko naprawdę ma to miejsce, ale i nikomu to nie przeszkadza. No, może nielicznym: 

…uważam, że twoi bliscy bardzo cię skrzywdzili, nie pozwalając cię zaszczipić! A teraz ty krzywdzisz siebie samego!

Z jakichś przyczyn rodzice małego proroka nie zgodzili się go zaszczipić, pewnie z powodu osobistych przekonań. Zważywszy na to, że szczipienie jednoznacznie wpływa na kształtowanie się osobowości, można zrozumieć ich decyzję. Antyszczipionkowcy mają solidne podstawy do forsowania swoich przekonań, w przeciwieństwie do antyszczepionkowców.  

 

Co do słownictwa i gestów używanych przez Moe – są dziwaczne, ale przyznaję, że na takim efekcie mi zależało. Chciałem, żeby odstawał nawet w tamtej dziwacznej rzeczywistości.

Moe recytuje jednym tchem wszystko, co istotne.

Prawda. Zawarłem puentę w paru zdaniach, może faktycznie tekst zyskałby, gdybym rozbudował opowiadanie i pozwolił czytelnikowi więcej rzeczy wywnioskować z kontekstu.

 

 

Cześć, Finklo! Bardzo mi miło, że mnie odwiedziłaś i klika zostawiłaś!

A tu się cierpliwość wyczerpała. Z nudów zapewne.

Ano. Miało być wielkie starcie, a nastały czasy praktycznie pozbawione zła.

 

A tu mi się przypomniał żarcik Jednego Kamienia, że ludzka głupota. ;-)

Heh, w pierwszej wersji tekstu dałem właśnie głupotę :) Ale potem zmieniłem na pychę, lepiej mi pasowała do ludzkości, która stworzyła coś, co można nazwać szczepionką na grzech pierworodny.

Weirdowa przypowieść o gorejącym krzaku? Czemu nie. Ten futurystyczny świat jak z koszmaru antyszczepionkowca też ciekawy, chociaż trochę mało tu szczegółów, żeby wczuć się w atmosferę. Pomysł bardzo mi się spodobał, co do reszty jakoś nie porwało, ale wartka akcja wciąga tak jak powinna.smiley 

Hej, oidrin! Dziękuję Ci za podzielenie się opinią, pozdrawiam serdecznie!

Tekst sympatyczny, a wizja przyszłości, w której ludzie wreszcie są spokojni i bezinteresownie mili dla siebie nawzajem, przyjemnie odświeżająca. A to ci Bóg, któremu brak zła na tyle przeszkadza, że robi reset systemu. Mimo wszystko czegoś mi zabrakło w tej scence, raczej nie zapadnie w pamięć, choć czytało się miło.

deviantart.com/sil-vah

Hej, Silva! Miło, że zajrzałaś!

…wizja przyszłości, w której ludzie wreszcie są spokojni i bezinteresownie mili dla siebie nawzajem, przyjemnie odświeżająca.

Ja obstawiałbym, że akcja toczy się gdzieś między pierwszym Potopem, a narodzinami Chrystusa, ponieważ… 

A to ci Bóg, któremu brak zła na tyle przeszkadza, że robi reset systemu.

…starotestamentowy Bóg bywał impulsywny. Zastanawiam się też, czy to sam brak zła mu przeszkadzał, czy może fakt, że ludzie wynaleźli na nie ,,lekarstwo”?  

Lalki się zbuntowały, przestały grzeszyć i zasługiwać na kary. Straszne!

Babska logika rządzi!

Lalki się zbuntowały, przestały grzeszyć i zasługiwać na kary. Straszne!

Albo – i może tak naprawdę o to szło Bogu – ludzie grzeszą poprzez dobrowolne, systemowe poskramianie swojej natury, kastrowanie się z tej części człowieczeństwa, która czyni ich grzesznymi. Czy raczej – do której odniósł się Szatan, by uczynić ich grzesznymi, skazać na wygnanie z Edenu.

Ledwo zacząłem czytać, akcja się rozwinęła, a tu koniec. Spokojne, żartobliwe (nawet zważając na końcówkę) i sympatyczne. Moe jako Mojżesz? Wyeliminowanie zła tak złe, że nawet Bóg ma focha. Ciekawy pomysł, choć trochę za krótko tego w shorcie. Tak czy inaczej, czytało się miło. Pozdrawiam

Niezłe. I nie zgodzę się, że płytkie. W tej powszechnej grzeczności, będącej naprawdę narzędziem Szatana, dostrzegam dość zręczną, bo nienachalną satyrę. A pewien infantylizm dialogów pasuje do wizji zaszczipionego społeczeństwa.

Zwróć uwagę na podmiot w didaskaliach i fragmentach okołodialogowych.

– Moe! – krzyknął Jim, wysiadając z radiowozu. – Odejdź, proszę, od ognia! Poparzysz się!

Zwrócił ku nim brudną, pooraną zmarszczkami twarz.

Opuszczenie podmiotu sugeruje, że wykonawcą czynności wciąż jest Jim.

 

– Zamknij się, proszę. – Zaskoczony policjant nie zdołał zaprotestować, lecz faktycznie zamilkł. – Wiecie, panowie, co w naszym wszechświecie jest nieskończone?

Tu z kolei wtrącasz w wypowiedź opis niedotyczący mówiącego. To wyższa szkoła jazdy, lepiej unikać takiej konstrukcji.

Hej, Zanais! Może pomysł rzeczywiście zasługiwał na rozwinięcie go w dłuższym tekście. Tak czy inaczej cieszę się, że dobrze Ci się czytało.

 

Cześć, coboldzie! Chciałem, żeby tekst miał lekko satyryczny wydźwięk, cieszę się, że to dostrzegłeś. Dziękuję za opinię i sugestie dotyczące kwestii technicznych. 

Znany motyw, ale czytało się całkiem dobrze :)

Przynoszę radość :)

Cześć, Anet! Miło Cię widzieć, dziękuję za opinię!

Dobrze się czytało, tekst sprawnie napisany :) Niemniej, nie porwało jakoś szczególnie – może zabrakło na koniec jakiegoś booom?

Hej, grzelulukas! Dziękuję za wizytę i podzielenie się opinią :)

Cześć. Traf chciał, że czytałem opko, wcinając bigos. Zrobiłem eksperyment. Próbowałem wypowiedzieć “jesteśmy”, przełykając kawałeczek wołowinki z kapustą. Nie udało się.laugh Ale żując, mogę gadać w miarę swobodnie.

To tyle czepiania.

Nie od razu dotarło do mnie, że ta nienaturalność sceny jest celowa. (A jednak się czepiam,eh)

Ten urzędnik mnie trochę wybił z nastroju wczuwania się w świat miłością obleczony. A gdyby na przykład przychodził i błagał, żeby Moe zgodził się przyjąć mieszkanie od miasta?

Co do ogólnego odbioru, przyjemny szorciak.smiley

Hej, ManeTekelFares!

Próbowałem wypowiedzieć “jesteśmy”, przełykając kawałeczek wołowinki z kapustą. Nie udało się.laugh Ale żując, mogę gadać w miarę swobodnie.

Ja spróbowałem z pierogiem i nawet wyszło, to znaczy nie zabrzmiało to dokładnie jak ,,jesteśmy”, ale ktoś, kto spodziewałby się tego słowa, pewnie by je usłyszał :)

 

A gdyby na przykład przychodził i błagał, żeby Moe zgodził się przyjąć mieszkanie od miasta?

Wydaje mi się, że nieliczni ,,niezaszczipieni” słyną z tego, że ostentacyjnie odrzucają pomocną dłoń, którą wyciąga ku nim społeczeństwo. No i nic dziwnego – dla niezaszczipionych przyjęcie pomocy byłoby równoznaczne zgodzie na to, by stać się trybikiem systemu, który – z Bożą pomocą - odrzucają. 

 

Dziękuję za wizytę i komentarz! Pozdrawiam!

Fantastyka: jest.

Motyw konkursowy: w sposób zupełnie nieprzewidziany z poziomu samego konkursu, ale jest i jest zgodny z założeniami.

 

Niezła zabawa motywami kulturowymi, ale też z mitami popkulturowymi. Chociażby teorii spiskowych o czipach i szczepieniach. Przez moment bałem się, że będzie to obrona antyszczepionkowców/proepidemików, ale na szczęście to nie o tym ;-)

Ogólnie podoba mi się ta nieoczywistość „czy jest religijna przepowiednia się właśnie spełnia” i sposób, w jaki pod koniec wkracza w sielankowy, ciapowaty obraz świata, który wygląda jak z obrazka. Tam te chmury jakby zaczęły zachodzić nie tylko w sensie deszczowym, ale nawet jakby – że tak powiem – opisany świat się zachmurzył. No i jeszcze ten motyw, gdy dzialniem zła jest odebranie ludziom inicjatywy.

A ze tak zapytam – czy „Moe” to nie przypadkiem nawiązanie do szałtboksowych dyskusji o Arce? Czyżby tu była jakaś inspiracja?

 

"Był w końcu stróżem prawa, twardzielem. Ślubował bezwzględną asertywność."

Dobre.

 

Cześć, wilku! Dziękuję za recenzję i klika do biblioteki.

czy „Moe” to nie przypadkiem nawiązanie do szałtboksowych dyskusji o Arce?

Hmm, przyznaję, że nie pamiętam tej dyskusji :)

Ja spróbowałem z pierogiem i nawet wyszło, to znaczy nie zabrzmiało to dokładnie jak ,,jesteśmy”, ale ktoś, kto spodziewałby się tego słowa, pewnie by je usłyszał :)

Chodziło mi wykonywanie dwóch czynności równocześnie. Czyli wydycham powietrze mówiąc, równocześnie połykając powietrze wraz z pokarmem.

Ale w momencie, w którym już zaczynamy połykać kęs, a on jeszcze jest w gardle – więc technicznie wciąż trwa przełykanie – można wydobyć z siebie dźwięk, choć nie jest to łatwe :) 

No ok. Wierzę na słowo.

Nie bardzo wiem, o co tu chodzi, ale czytało się całkiem nieźle i nawet nieco rozbawiło. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, reg! Dziękuję za wizytę. Dziwna historia mi wyszła. Wizja świata, w którym ludzkość (niby) uodporniło się na grzech drogą zaszCZIPienia. Cieszę się, że tekst nieco rozbawił :)

Pozdrawiam! 

 Bardzo proszę, Adamie. Owszem, coś dziwnego Ci wyszło, ale skoro wywołało uśmiech, to chyba jest dobrze. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka