- Opowiadanie: Corrinn - Potwór z bajora

Potwór z bajora

Wprawka z serii tych nieco eksperymentalnych. Krótkie, ale może komuś w oko wpadnie i bokiem nie wyjdzie. :D

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Potwór z bajora

Polikarp przyglądał się zdrowym okiem, co też tak zasuwa w jego własnej sadzawce, a że była mało przezroczysta, mógł obserwować jedynie spienioną wodę.

– Nie podoba mi się to. Zapiernicza zupełnie jak mała motorówka, a w dodatku bajoro tak się zamuliło, że nie mogę rozpoznać, co to za gatunek. Możliwe, że w tym ekosystemie żyją mroczniaki albo bulbosy, ale one są z natury spokojne i opanowane. A to coś najwyraźniej ma ADHD.

Mówiąc to, starszy mężczyzna drapał się po łysinie, ale nic mu to nie pomogło.

Wracając do domu, wpadł na doskonały pomysł. Pójdzie do Łapiducha, znanego w całej okolicy wędkarza, może on będzie wiedział, co to za bydlę.

Zabrał z chaty małmazję w butelce półtoralitrowej i podreptał do Łapiducha. Tak się składało, że była pora obiadowa, więc nie wypadało pójść z pustymi rękoma. Zapukał do drzwi.

– Proszę!

Polikarp wszedł do środka. Wnętrze chaty Łapiducha pełne było zapachu ryb, i to nie pierwszej świeżości. Sam gospodarz rozkrajał właśnie brzuszysko łotewki.

– Widzę, że połów się udał! – zawołał Polikarp.

– To jasne jak słońce – odpowiedział Łapiduch. – Cóż to widzę w twej prawicy Polikarpie, czy to aby nie alkohol?

– Najlepszy samogon, jaki kiedykolwiek piłeś.

– Poczekaj, przyniosę kieliszki. Znaczy się… puchary. Albo nie, lepiej kufle.

Po kilku minutach Łapiduch wrócił, niosąc naczynia wielkości małych beczek.

– Z czym więc przychodzisz? – podjął rozmowę gospodarz, niecierpliwie przyglądając się, jak Polikarp nalewa alkohol.

– W moim bajorze coś się zadomowiło. I to chyba nie mroczniak ani bulbos.

– Bardzo ciekawe, ciekawe… Co tak mało nalewasz, nie jesteśmy w restauracji!

 

*

 

– Wszystkie rybki śpią w jeziorze!

– Ciurala ciurala la!

– Jedna rybka spać nie może!

– Ciurala ciurala la!

Tak wesoło podśpiewując, Polikarp i Łapiduch opróżniali butelkę, aż ujrzeli dno. Było ono mało interesujące, dlatego postanowili jednomyślnie, że pójdą do karczmy kupić whisky albo jakiegoś jabola.

– Nietrzeźwym alkoholu nie sprzedajemy – rzekł karczmarz Wyrwidąb, widząc, że obaj ledwo dowlekli się do karczmy.

– A to dlaczego?! – oburzył się Polikarp.

– Bo dużo piją, a mało płacą. Dlatego nietrzeźwości mówimy stanowczo nie.

Łapiduch także był niekontent.

– A zasadził ktoś ci kiedyś kopa w zadek?

Karczmarz Wyrwidąb tylko na to czekał. Złapał jedną ręką Polikarpa, drugą Łapiducha i wywlókł ich z karczmy. Bezsilni klienci nie mogli nic poradzić na tak rażącą niesprawiedliwość.

– Dobra, to w takim razie idziemy nad bajoro  – powiedział Polikarp, który nagle przypomniał sobie, po co właściwie odwiedził Łapiducha.

Ale Łapiduch już spał, leżąc plackiem na trawie, więc nie mógł słyszeć tych słów. Polikarp miał tylko jedno oko, bystre jednak na tyle, aby zauważyć, że użyteczność wędkarza spadła do zera. Dlatego postanowił, że nie będzie się nim dłużej przejmował.

Wrócił więc na swoje podwórze i z daleka już widział, że w bajorze źle się dzieje. Stwór  nie tylko mącił teraz wodę, ale również wydawał podejrzane dźwięki. Takie chrum-miau-pimp, chrum-miau-pimp… Tego już za wiele!

– Miarka się przebrała! Idę do Helgi, najokrutniejszej oprawczyni zwierząt!

Stwór jakby nie słyszał, zajęty powtarzaniem:

– Chrum-miau-pimp, chrum-miau-pimp…

 

*

 

Helga pracowała w sklepie rybnym, znała więc różnorodne gatunki.

– Chrum-miau-pimp? Wstydziłby się pan powtarzać takie rzeczy! A po drugie, nie mam pojęcia, co to może być. Ale brzydko mówi.

Polikarp, który sprawiał wrażenie nietrzeźwego, nie potrafił lepiej tego wytłumaczyć. Ostatecznie Helga zgodziła się pójść wieczorem nad umówione bajoro. Było w tym coś romantycznego.

O zmierzchu Helga uzbrojona w tasak do krojenia ryb czekała wraz z Polikarpem na właściwy moment, a gdy ów nie nadszedł, łowcy postanowili zaatakować znienacka w myśl zasady „co ma być, to będzie”.

– Chrum-miau-aghprpftsssss…

A potem nastała cisza.

Polikarp wstrząśnięty całą sytuacją, przyglądał się, jak wciągnięta pod wodę Helga próbuje się ratować, ale było za późno.

– Chyba muszę pójść do sklepu powiedzieć, że od jutra zamknięte…

 

*

 

Następnego dnia Łapiduch przyszedł do Polikarpa, zapytać go, jak mu poszło ze stworem z bajora.

– Tak sobie. Ale przynajmniej się zamknął.

– Zamknął się?

– Tak, no bo wydawał dziwne dźwięki, ale już ich nie słychać.

– A co teraz robi?

– Pewnie trawi.

Łapiduch pokiwał głową.

– Jeśli chcesz wiedzieć, chyba już wiem, co się tam zalęgło.

– Co takiego?

– Moim zdaniem to piratwa.

– Po czym poznałeś, że to piratwa?

– Drogą eliminacji, jak nic innego nie pasuje, to pozostaje piratwa.

Polikarp zamyślił się… Hmm… W jego własnym bajorze… Coś takiego!

– Musimy się jej pozbyć, jest niebezpieczna.

– Mam w domu specjalny haczyk, ale jest jeden problem – potrzebujemy przynęty.

– A co takiego ona je? – zapytał podekscytowany Polikarp.

– Ludzi.

 

*

 

– Myślisz, że nabierze się na tę kukłę?

– Powinna, piratwy są prawie ślepe i zupełnie głupie.

Nad bajorem znów dało się słyszeć odgłosy. Piratwa wyszła na żer.

Gdy podeszli nad brzeg, Łapiduch położył kukłę na ziemi.

– Teraz druga część planu.

– Jaka?

– Musisz podejść jak najbliżej brzegu.

Gdy Polikarp nachylił się nad bulgoczącą mazią, która być może kiedyś była wodą, Łapiduch popchnął go z całej siły.

– Chrum-miau-pimp-mniam.

– Masz za swoje, jednooki bandyto! Za to, żeś mnie wczoraj zostawił samego na trawie!

Po czym wziął kukłę na ramię i nie oglądając się, odmaszerował, wesoło pogwizdując.

Dzień zapowiadał się wspaniale.

Koniec

Komentarze

Przybyłem i przeczytałem. Uśmiechnąłem się tylko na ostatnie zdanie i to lekko (jeśli uśmiechem można nazwać podniesienie się kącika ust)

Tekstowi brakuje motywacji bohaterów, a ich zachowania są irracjonalne. (Tak wiem że tekst ma tag “absurd” ale to nadal moim zdaniem wypada zwyczajnie słabo).

Powtórzenia imion bolą…

Pozdrawiam serdecznie.

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

Ot, taka sobie opowiastka, o osobliwym potworze w bajorze. Niespecjalnie śmieszna, dość absurdalna, ale jako wprawka, sprawdza się nieźle. Czytało się też całkiem dobrze. ;)

 

Sam go­spo­darz roz­kra­jał wła­śnie brzu­szy­sko Ło­tew­ki. ―> Dlaczego wielka litera?

 

Bez­sil­ni klien­ci nie mogli nic zro­bić na tak ra­żą­cą nie­spra­wie­dli­wość. ―> Bez­sil­ni klien­ci nie mogli nic poradzić na tak ra­żą­cą nie­spra­wie­dli­wość. Lub: Bez­sil­ni klien­ci nie mogli nic zro­bić z tak ra­żą­cą nie­spra­wie­dli­wością.

 

i nie oglą­da­jąc się za sie­bie, od­ma­sze­ro­wał… ―> Masło maślane – czy mógł oglądać się przed siebie?

Proponuję: …i nie oglą­da­jąc się, od­ma­sze­ro­wał… Lub: …i nie patrząc za sie­bie, od­ma­sze­ro­wał

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No wiem, wiem, taka sobie wprawka, ale pisało się fajnie xd

Wstawiłem, to już zostanie, choć nie spodziewam się aplauzu :D

 

Dziękuję za łapankę.

Pozdrawiam!

Bardzo proszę, Corrinnie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nawet da się czytać, choć na miejscu małmazji, to bym się obraził o ten samogon.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Całkiem sympatyczna, szybka lektura. Barwne osobowości w tej wioseczce ;)

Gdy podeszli nad brzeg, Łapiduch położył kukłę na ziemi.

Zapewne miało być bez półpauzy.

deviantart.com/sil-vah

Może nie ma głębi, ale jest rozrywka :)

najbardziej podobało mi się:

Ostatecznie Helga zgodziła się pójść wieczorem nad umówione bajoro. Było w tym coś romantycznego.

Chętnie przeczytam drugi odcinek wink

 

Sympatyczne, uśmiechnąłem się kilka razy. No i ten zaskakujący zwrot akcji na końcu! Przeczytałem z przyjemnością i zainteresowaniem.

Puenta wywołała uśmiech, a o to autorowi chodziło. Całość jednak nie zachwyciła. Takie skrzyżowanie przygód Jakuba Wędrowycza ze Światem według Kiepskich. Nie do końca podeszło.

Dziękuję za komentarze, cieszę się że jednak komuś się spodobało, bo w pierwszej chwili myślałem że będzie dużo gorzej. :)

 

Chętnie przeczytam drugi odcinek

To miała być seria, ale niestety Polikarp wpadł do wody (z pewną pomocą Łapiducha), więc serii nie będzie :( Nie mogłem przewidzieć, że to tak się skończy…

 

 

Nie mogłem przewidzieć, że to tak się skończy…

Bardzo dobrze to rozumiem.

Hejka!

 

– A zasadził ktoś ci kiedyś kopa w zadek?

Faktycznie jak ktoś wyżej wspomniał – Świat według Kiepskich się przypomina ;D

 

No taka historyjka dla uśmiechu. Całkiem fajne – zwłaszcza dialogi. 

No nie wiem co tu więcej napisać – podejrzewam, że to jedno z opowiadań, które zostało napisane z powodu, aby nie zardzewieć się w pisaniu ;D 

Zadanie spełnione – uśmieszek pozostał. 

Pozdrawiam serdecznie!

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Witaj, NearDeath

 

No nie wiem co tu więcej napisać – podejrzewam, że to jedno z opowiadań, które zostało napisane z powodu, aby nie zardzewieć się w pisaniu ;D 

Coś w tym jest ;D

co też tak zasuwa w jego własnej sadzawce, a że woda była mało przezroczysta, mógł obserwować jedynie kręgi na wodzie.

– Nie podoba mi się to. Zapiernicza zupełnie jak mała motorówka

Jak zapiernicza jak motorówka, to nie może być kręgów na wodzie. To, co Polikarp obserwował, to kilwater. 

 

Cóż to widzę w twej prawicy(+,) Polikarpie, czy to aby nie alkohol?

 

No cóż, najwyraźniej nie mój typ humoru, bo w żaden sposób do mnie to nie przemówiło. 

Na plus – czytało się gładko.

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Potwierdzam, że jako wprawkę czytało się dobrze.

Polikarp przyglądał się zdrowym okiem, co też tak zasuwa w jego własnej sadzawce, a że woda była mało przezroczysta, mógł obserwować jedynie kręgi na wodzie.

Skreśliłbym pierwszą "wodę" 

 

Całkiem sprawnie napisane, do tego niezmiernie podobały mi się nazwy rybek. Znaczy – wprawka udana. Ale żeby tekścik był czymś więcej niż wprawką jeno, należałoby spiąć tekst zszywkami (nawet bardzo pokręconej) logiki. Bo tag "absurd" nie załatwia irracjonalności zachowań bohaterów i fabuły. 

Cóż, czytało się całkiem przyjemnie. 

Pozdrawiam! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Coś jakby Wędrowycz bez woli walki.

Ale czytało się lekko, puenta zaskoczyła. Kawał łajzy z tego Łapiducha.

Babska logika rządzi!

Dziękuję. :)

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka