- Opowiadanie: Horangi - Chłopięce sny

Chłopięce sny

Cześć :) 

Wrzucam opowiadanie zainspirowane lubianym przeze mnie motywem. 

Ciekawa jestem jakie myśli nasuną się po przeczytaniu tego tekstu i oczywiście chętnie przeczytam różne uwagi i opinie.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Chłopięce sny

Kiedy Tamir był mały, przyśnił mu się niesamowity sen. Stał u podnóża ogromnego pagórka wznoszącego się za miastem i obserwował scenę, która rozgrywała się na jego szczycie. Ogromna, gruba świnia kwiczała z przerażenia i miotała się nieporadnie, próbując uniknąć ataku przerażającego smoka. Smok, ze straszliwą, komicznie wykrzywioną twarzą, okrążał świnię długim cielskiem. Jego ruchy przypominały radosny taniec. Smok wyraźnie pewien był swojej wygranej. Bawił się ze świnią, której piski były coraz cichsze, jakby powoli godziła się ze swoim losem. Tamir oglądał scenę z wielką ekscytacją. Dopingował smoka i nie mógł doczekać się pożarcia świni. Oba zwierzęta nie zwracały na chłopca uwagi i dalej trwały w swoim tańcu drapieżnika i ofiary. W końcu, kiedy smoka znudziła cała ta zabawa, niespodziewanie połknął świnię jednym kęsem. Wtedy też pierwszy raz zwrócił uwagę na obserwującego go chłopca, któremu posłał przelotne spojrzenie.

 

Tamir obudził się podekscytowany i wybiegł na podwórze domu. Jego matka ruszyła już w pole, więc pobiegł do swojego przyjaciela Harta, żeby opowiedzieć mu swój niesamowity sen. Kiedy go zobaczył, Hart siedział przed drzwiami domu i obierał groszek. Jego matka rozwieszała nieopodal pranie i pomachała przyjacielowi syna na powitanie.

– Nigdy nie uwierzysz co mi się śniło – zaczął Tamir ledwo łapiąc oddech. Następnie opowiedział swojemu przyjacielowi historię smoka i tłustej świni. Hart słysząc opowieść zaśmiał się głośno. Matkę Harta, która cały czas im się przysłuchiwała, wyraźnie przejęła historia chłopca. Kiedy ten tylko skończył, podeszła szybkim krokiem do chłopców.

– Słuchaj Tamir, nie chciałbyś może sprzedać nam tego snu? – zapytała łagodnym, matczynym tonem. Hart spojrzał zdezorientowanym wzrokiem na matkę.

– Sprzedać? Tak za pieniądze? – oczy Tamira zaświeciły się na myśl o możliwym zarobku.

– Oczywiście, że za pieniądze, zaraz zobaczysz – to mówiąc ruszyła w stronę domu i zniknęła w nim na chwilę. Po minucie wyszła niosąc błyszczącą, złotą monetę.

– Dam Ci całą tą monetę, jeśli sprzedasz ten sen mojemu synowi. Co ty na to?

Tamir nawet się nie zastanawiał. Niemal wyrwał złotą monetę z rąk kobiety, na której twarzy zagościł szeroki uśmiech.

– Hart, ten sen jest już twój! – zawołał radośnie. Nie mógł się już doczekać, aż sprezentuje monetę matce dlatego szybko ruszył w kierunku swojego domu. Od śmierci ojca ich sytuacja finansowa pogarszała się coraz bardziej i taka moneta mogła okazać się dla nich wybawieniem. Kiedy tylko wbiegł na podwórze, zawołał matkę, która przestraszona wybiegła z domu.

– Dlaczego tak krzyczysz? – niezadowolenie na jej twarzy przerodziło się w szczere zdumienie, gdy syn pokazał jej złotą monetę.

– Popatrz, co dla Ciebie zarobiłem – w jego głosie brzmiała duma. Matka spojrzała sceptycznie na trzymany przez Tamira pieniądz.

– Skąd to zabrałeś? – surowy wyraz twarzy ostudził nieco ekscytację chłopca.

– Dała mi to mama Harta w zamian za mój sen – próbował wyjaśnić chłopiec. Twarz matki jednak jeszcze bardziej sposępniała.

– Sen? Jaki sen? – zapytała twardo. Wtedy też Tamir opowiedział jej historię tłustej świni i smoka. Kiedy skończył, zobaczył, że matka wygląda na jeszcze bardziej zdenerwowaną niż wcześniej.

– Nie wierzę, że jesteś tak głupi – pokręciła głową. Patrzyła na chłopca z rozczarowaniem. – Mówiłam Ci zawsze, że sny mają potężną moc. Powinieneś był mi go najpierw opowiedzieć. Zachowaj tę złotą monetę, ale zaręczam Ci, że potraktowano cię jak naiwnego głupca.

Tamir nie rozumiał słów matki, nie rozumiał też dlaczego cały dzień siedziała zamknięta w swoim pokoju i płakała. Myślał, że uszczęśliwi ją złotą monetą, ale zamiast tego w domu zapanowała straszna atmosfera.

 

Minęło kilka tygodni, lecz nastawienie matki Tamira zupełnie się nie zmieniło, a sytuacja w domu zaczęła się pogarszać. Pewnego dnia do uszu Tamira dotarła wiadomość, że Hart zabrany został do zamku, gdzie miał stać się towarzyszem zabaw młodego dziedzica. Na wieść o tym, matka Tamira zbiła syna tak mocno, że ślady pobicia goiły się przez kilka tygodni. Dopiero w tamtym momencie chłopca pierwszy raz naszła refleksja, że być może popełnił wielki błąd i zapłakał gorzko nad swoim utraconym przeznaczeniem.

 

Przez kilkanaście lat Tamir raz za razem upewniał się w przekonaniu, że sprzedanie snu stało się początkiem jego serii życiowych porażek. Utracone przeznaczenie było dla niego powracającym koszmarem. Pojął zupełnie gniew i smutek swojej matki. Kiedy młody dziedzic umarł w trakcie polowania, jego ojciec adoptował Harta, który przez lata stał się dla niego drugim synem. Po śmierci ziemianina, to Hart objął pieczę nad miastem, zostając tym samym jednym z najbardziej wpływowych i zamożnych osób w państwie. Hart jako władca nie odnosił wielkich sukcesów, a jego porażki były równie niewielkie. Miał swoich zwolenników i przeciwników, ale mimo oporu wielu uczonych, udało mu się utrzymać władzę.

 

Wraz z nadejściem nowej władzy, niektórzy mieszkańcy bardzo się wzbogacili, a niektórzy podupadli finansowo. Wśród cierpiących na ogromną biedę znaleźli się też Tamir i jego matka. Matka z upływem czasu zupełnie przestała mówić, wpatrywała się tylko pustym wzrokiem w dal i ignorowała słowa syna. Siedziała całe dnie na krześle na podwórzu i wstawała jedynie, by zjeść podsuwany jej przez mężczyznę posiłek lub by położyć się do snu. Tamir wiedział, że zachowanie matki to skutek jego utraconego przeznaczenia i przeklinał za to w myślach Harta i jego rodzinę.

 

Tamir stał się mężczyzną chudym i markotnym a jego gospodarstwo powoli popadało w ruinę. Dlatego też żadna rodzina nie chciała oddać mu swej córki za żonę. Często też pił rozpamiętując błędy młodości. Od kiedy popadł w nałóg, to butelka a nie pole stała się dla niego głównym priorytetem. Przesiadując całymi dniami nad kieliszkiem wyobrażał sobie swoją właściwą przyszłość, tą w której to on zostaje ziemianinem. Kiedy jednak trzeźwiał, uświadamiał sobie, że przeznaczenie, które mu ukradziono, już nigdy do niego nie wróci. Czara goryczy przelała się zupełnie, gdy w drzwiach domu Tamira pojawił się nie kto inny jak Hart. Nowy władca przysyłał czasem jedzenie i pieniądze swojemu dawnemu przyjacielowi, ten jednak zawsze odprawiał posłów z krzykiem.

– Chodź ze mną, dostaniesz posadę w pałacu – Hart walił głośno w drzwi, próbując przekonać przyjaciela. Tamir nie chciał jednak o tym słyszeć. Czuł się oszukany i wykorzystany przez rodzinę Harta. Jego duma nie pozwoliła mu nawet otworzyć drzwi.

 

Upływały kolejne lata i w czasie kiedy Hart poślubiał szwagierkę księcia, Tamir siedział samotnie w pustym pokoju i obracał w palcach złotą monetę. Tę samą monetę, którą zapłaciła mu matka Harta za sen. Narzekanie na swoją sytuację i odebrane szczęście było stałym punktem jego pijackiego wieczoru. Czasem sięgał wtedy z żalem po złotą monetę i przeklinał głośno wszystkich, których obwiniał za swoje nędzne życie. Nigdy nie zdecydował się jej użyć, ponieważ uważał, że będzie to plama na jego honorze. Tego wieczoru, kiedy tak przyglądał się monecie, przez chwilę wydało mu się, że w złotym kruszcu dostrzega odbicie smoka. Pomyślał, że to tylko pijackie przewidzenia. Kiedy kład się spać, w jego głowie znów pojawiła się krzywa, wyszczerzona komicznie twarz smoka. Wiercił się niespokojnie, zupełnie nie mógł zasnąć. Na myśl o smoku zawrzała w nim krew. To on dał mu wspaniałe przeznaczenie, a potem pozwolił, by zostało mu ono w oszukańczy sposób odebrane. Wściekłość wypełniała ciało mężczyzny, a krew gotowała się w nim niebezpiecznie. Pod wpływem impulsu podniósł się gwałtownie z podłogi, chwycił nóż i pobiegł ku pamiętnemu wzgórzu.

 

Wspinaczka na wzgórze męczyła go bardzo. Jednak złość napędzała jego nogi, zaciskał więc zęby i parł do przodu. Pijackie oburzenie było przekleństwem i błogosławieństwem. Dodawało mu odwagi tak bardzo jak zaburzało jego równowagę. Po wejściu na wzgórze, nie od razu dostrzegł smoka. Jego długie cielsko, zwite w wężowym uścisku spoczywało spokojnie na trawie. Smok otworzył najpierw jedno oko, potem drugie. Przez chwilę trwali z Tamirem w nierównej walce spojrzeń.

– I czemu mnie przyzwałeś? – w głosie smoka brzmiało rozbawienie.

– Masz to wszystko naprawić! – Tamir wyciągnął zza pazuchy swój tępy nóż.

Widząc, jak marnie uzbrojony jest mężczyzna, smok zaśmiał się głośno, a kłęby gorącej pary wystrzeliły z jego paszczy.

– Przez wieki przewijam się przez sny wielu ludzi i przez wieki nauczyli się oni, że zwiastuję szczęście – smok rozbawiony był całą tą sytuacją, co doprowadzało Tamira do wściekłości. Alkohol wrzał w jego żyłach i podjudzał złość mężczyzny.

– Ten sen był mój i to szczęście również powinno być moje!

– Głupi człowieku, sprzedałeś szczęście i tłuste świńskie pieniądze za marną monetę – ciało smoka zadrżało ze śmiechu. – Czego ty teraz ode mnie oczekujesz?

– Oddaj mi moje przeznaczenie! – w oczach Tamira zebrały się łzy. – Oddaj mi to co moje, co mi się należy!

– Głupcze! – krzyk smoka poruszył okoliczne drzewa. – Nadałem Ci wspaniałe przeznaczenie, ale ono zostało od Ciebie odkupione w uczciwej transakcji. Zgodziłeś się na to, znałeś warunki. Handel snami to niebezpieczny interes, którego skutki oddziałują na przyszłość ale niestety to uczciwa i całkowicie dopuszczalna wymiana.

– Jednak ty mnie wybrałeś, nadałeś mi określoną przyszłość! – Tamir upadł bezradnie na kolana i zaniósł się płaczem.

– Myślisz, że jesteś kimś wyjątkowym? Myślisz, że specjalnie wybrałem ciebie spośród wszystkich chłopców z miasteczka, że dostrzegłem niesamowity potencjał? Myślisz, że to był jakiś turniej? – śmiech smoka stawał się coraz bardziej przerażający. – Nie, głupcze. Czasem wślizguję się w ludzkie sny, rzucam im trochę szczęścia. Taka jest moja smocza natura. Jedni zwą to przypadkiem, inni celowym działaniem. Moc nadawania szczęśliwego przeznaczenia to moja cudowna władza, którą czasem chcę się pobawić i obserwuję jej skutki. Muszę przyznać, że ty zapewniłeś mi wyborną rozrywkę.

– Ale to było moje przeznaczenie, jednak mnie wybrałeś! Moje życie zostało zrujnowane, a ty nawet teraz nie chcesz mi pomóc, tylko czerpiesz radość z mojej trwogi – Tamir próbował wycierać swoje łzy ale cały czas pojawiały się nowe. Przez chwilę na wzgórzu zapanowała głucha cisza, przerywana jedynie jękami mężczyzny.

– Mogłem nadać ci przeznaczenie i ktoś mógł je od ciebie odkupić, tak działa świat – przemówił poważniej smok. – Ale nie tylko ja mam moc nadawania przeznaczenia. Gdy zabrano ci jedno, mogłeś sam stworzyć sobie drugie. I to zrobiłeś, ale w najgłupszy możliwy sposób.

– O czym ty mówisz? Nigdy nie udało mi się odzyskać pozycji dziedzica! – płacz mężczyzny znów przerodził się w krzyk.  

– Ale udało ci się wypracować pozycję biedaka i pijaka – zagrzmiał smok. W jego głosie nie było już nawet cienia rozbawienia. – Gdybym ci się nigdy nie przyśnił, to co zrobiłbyś ze swoim życiem, czy wyglądałoby ono tak jak to obecne?

– To zupełnie co innego – oburzył się Tamir. – Ciężko jest żyć z tak ogromnym poczuciem niesprawiedliwości, wiedząc, że ktoś ukradł ci cudowne życie. Codziennie widzieć obrazy swej utraconej przyszłości.

Wyraźnie zrezygnowany smok westchnął głęboko, wypuszczając kolejne kłęby dymu.

– Więc chcesz, żebym to ja nadał ci twoje przeznaczenie?

– Tak – zapłakał Tamir. – Oddaj mi to co utraciłem, bo inaczej moje życie nie ma sensu.

– Wiedz, że nie da się zwrócić uczciwie zakupionego snu, tak samo jak nie da się zmusić smoka do obdarowania szczęściem – bestia spojrzała groźnie na mężczyznę. Smok sunął niebezpiecznie w stronę Tamira, rzucając mu nieodgadnione spojrzenie. Zatańczył rozbawiony wokół mężczyzny, a Tamir czuł jak ogarnia go stopniowe przerażanie. Znał ten taniec, znał to smocze rozbawienie. Zapłakał ostatni raz a wtedy smok połknął go jednym kęsem tym samym dając ostateczny kres jego przeznaczeniu.

Koniec

Komentarze

Hejka!

Zacznę od spraw technicznych.

 

Kiedy Tamir był mały, przyśnił mu się niesamowity sen. Stał u podnóża ogromnego pagórka wznoszącego się za miastem i obserwował scenę, która rozgrywała się na jego szczycie. Ogromna, gruba świnia kwiczała z przerażenia i miotała się nieporadnie, próbując uniknąć ataku przerażającego smoka.\

W jednym zdaniu “się” pojawia się dwa razy. Ja wiem, że siękoza to zmora i też się z nią borykam – jak widzisz ;p

 

Kolejna sprawa:

Ale udało Ci się wypracować pozycję biedaka i pijaka

To nie list, więc z małej litery – raz masz napisane z małej, a raz z dużej.

Mogłem nadać Ci przeznaczenie i ktoś mógł je od ciebie odkupić, tak działa świat – przemówił poważniej smok.

Myślisz, że jesteś kimś wyjątkowym? Myślisz, że specjalnie wybrałem ciebie spośród wszystkich chłopców z miasteczka, że dostrzegłem niesamowity potencjał? 

Tu np jest ok.

 

Co do fabuły – całkiem fajnie się czyta, taka lekka lektura, chociaż niezbyt przepadam za opowiadaniami z motywem snów. Też do końca nie wiem, jak wygląda proces sprzedaży snów – w jaki sposób to przechodzi do głowy – to mnie trochę zdziwiło ;p 

Zakończenie trafne, więc morał z tego jest. 

To Twój drugi tekst o snach, może trzeci będzie o czymś innym, chociaż fajnie że jest dłuższe i jest w nich fantastyka – to też na plus. 

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Hej :) Bardzo dziękuję za cenne uwagi techniczne :D 

Motyw sprzedaży snów często pojawia się w kulturze Dalekiego Wschodu. Ważna jest też symbolika snów, co tak naprawdę bezpośrednio zaczerpnęłam.

Masz rację, chyba pora na wrzucenie czegoś mniej śniącego.

Jeszcze raz dzięki :D 

Motyw sprzedaży snów często pojawia się w kulturze Dalekiego Wschodu.

To ja niezaznajomiony :) Więc czytając dialog o sprzedaży snów, jakby to było coś najnormalniejszego na świecie, bez jakiegoś wprowadzenia – przeczytałem zdanie raz jeszcze :p Ale teraz już wyjaśniłaś.

 

Masz rację, chyba pora na wrzucenie czegoś mniej śniącego.

Jeszcze raz dzięki :D 

A no chętnie przeczytam jakiś inny motyw :) 

Teraz dam Ci jeszcze jedną małą radę – żeby zebrać trochę czytelników, trzeba być w miarę aktywnym użytkownikiem – wtedy ludziska będą kojarzyć Cię po nicku i do Ciebie zaglądać. Albo pisać pod opowiadanie konkursowe – ale nie każdy lubi narzuconą tematykę :p 

Pozdrawiam!

EDIT: A klika też poślę, powinien niedługo dolecieć ;p

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Bardzo zgrabnie pomyślana i napisana bajka. Oparta na ciekawym pomyśle, styl dopasowany do gatunku. Wyraźnie zarysowani główni bohaterowie, schematycznie, a przez to tak, jak należy w bajce. Spodobało mi się, że dało się polubić Harta, który nie zapomniał o przyjacielu dzieciństwa. Głównego bohatera żal, pomimo jego wad. Morał jest. Czytało mi się przyjemnie. Zgłaszam klika do biblioteki.

Czytelnik zanurza się powoli w baśniowy klimat opowiadania, żeby na końcu uronić serdeczną łzę.

 

Bohaterowie świetnie skreśleni, matki zupełnie wiarygodne i smok prawdziwy, a świnia dodaje kolorytu :)

Natomiast można byłoby wypolerować styl:

Trochę jest powtórzeń

Tamir obudził się podekscytowany i wybiegł na podwórze swojego domu. Jego matka ruszyła już w pole, więc pobiegł do swojego przyjaciela Harta, żeby opowiedzieć mu swój niesamowity sen. Kiedy go zobaczył, Hart siedział przed drzwiami swojego domu i obierał groszek.

W większości przypadków “swój” jest niepotrzebny, wiadomo, że to jego sen, jego dom itd.

I podobnie dalej:

Nie mógł się już doczekać, aż sprezentuje monetę swojej matce dlatego szybko ruszył w kierunku swojego domu. (…) Kiedy tylko wbiegł na podwórze, zawołał swoją matkę, która przestraszona wybiegła z domu.

 

I jedna rzecz, która mi nie pasuje:

Nigdy nie zdecydował się jej użyć, ponieważ uważał, że będzie to plama na jego honorze.

Taka motywacja nie jest zbyt prawdopodobna, raczej nie wydał jej, bo wtedy straciłby wszelkie prawo do snu i już nie mógłby nikogo obwiniać…

 

Dzięki za sympatyczne opowiadanie i również zgłaszam do biblioteki.

 

NearDeath dzięki za wszystkie rady, na pewno z nich skorzystam! :D 

 

Filip bardzo dziękuję za opinię :) Pisząc chciałam właśnie stworzyć coś bajkowo-baśnio podobnego.

 

chalbarczyk sama tego nie zauważam. Nie wiem co mam z tym swoim ale widzę, że muszę nad tym popracować, dzięki! Może rzeczywiście uprościłam kwestię pozostawienia monety. Jeszcze raz dziękuję :)

Popatrz, co dla Ciebie zarobiłem

stał się mężczyzną chudym i markotnym a jego gospodarstwo powoli popadało w ruinę. 

tu brak przecinka

Od kiedy popadł w nałóg, to butelka a nie pole stała się dla niego głównym priorytetem

I tu.

Handel snami to niebezpieczny interes, którego skutki oddziaływają na przyszłość ale niestety to uczciwa i całkowicie dopuszczalna wymiana

Oddziaływują chyba powinno być? I też przecinek przed “ale”

śmiech smoka stawał się coraz bardziej przerażający

Śmiech z dużej.

– Ale to było moje przeznaczenie, jednak mnie wybrałeś! Moje życie zostało zrujnowane, a ty nawet teraz nie chcesz mi pomóc tylko czerpiesz radość z mojej trwogi

Moje, mnie, moje, mi, mojej. Może warto przekonstruować te dwa zdania?

Zapłakał ostatni raz, a wtedy smok połknął go jednym kęsem tym samym dając ostateczny kres jego przeznaczeniu.

Tu też brak przecinka

 

Może jeszcze jakieś interpunkcji nie wychwyciłem :)

Opowiadanie przypomina jakiś chiński moralitet, ale dla mnie to akurat zaleta. Czytało się lekko i przyjemnie.

Opowiadanie przypomina jakiś chiński moralitet,

A mnie opowieści Hodży Nasreddnina :)

Hej :) Bardzo podobała mi się konstrukcja bajki, jej zgrabne zakończenie i bardzo życiowy morał. Krótki tekst, a fajnie wykreowani bohaterowie. Podobało mi się szczególnie to, że Hart nie został nakreślony jako “ten zły”.

Dwie drobne uwagi: 

Moje życie zostało zrujnowane, a ty nawet teraz nie chcesz mi pomóc tylko czerpiesz radość z mojej trwogi

brak przecinka przed “tylko”

Jego długie cielsko, zwite w wężowym uścisku

Wyobrażam sobie, że smok leży zwinięty i odpoczywa, ale to określenie “w wężowym uścisku” jakoś mi nie gra. Bardziej ofiara węża dusiciela czy smoka może znajdować się w jego uścisku, a nie sam gad.

W trakcie czytania zwróciło moją uwagę to, dlaczego główny bohater nigdy nie wydał monety. 

że będzie to plama na jego honorze

Jakoś mi to nie pasuje. Tamir skończył jako nędzarz i pijak, trudno tu mówić, żeby zachował honor. Wydaje mi się, że bardziej chciał zostawić sobie to, co łączyło go z jego utraconym przeznaczeniem. 

Bardzo dziękuję za bardzo przyjemną bajkę z pięknym morałem :)

Sympatyczne opowiadanie, z atmosferą chińskiej baśni. Konstrukcja jest w porządku, mamy morał, ładnie wykreowanych bohaterów. Pomysł z kupieniem snu-przeznaczenia bardzo fajny. Już w trakcie lektury wkurzałam się na głównego bohatera, że nic z sobą nie robi, jedynie się użala. Miło, że smok mnie poparł ;) Jak już inni zauważyli, w dialogach “ci”, “ciebie”, “twój” itd. powinny być pisane małą literą, był też problem z przecinkami.

Smok, ze straszliwą, komicznie wykrzywioną twarzą, okrążał świnię swoim długim cielskiem.

Raczej pyskiem, chyba, że faktycznie miał twarz. Ale wtedy wyglądałby dość przerażająco :)

deviantart.com/sil-vah

Zanais przecinki to mój największy koszmar, bardzo dziękuję za uwagi! Z tym chińskim moralitetem to jest dość trafne spostrzeżenie, nieprzypadkowe. Często się inspiruję takimi opowieściami, bo miałam z nimi trochę do czynienia (i ogólnie chińskim umoralnianiem). 

 

MoNoMu chciałam chyba podkreślić najbardziej lubianą przeze mnie wizję smoka i rzeczywiście to sformułowanie jest trochę niefortunne. Jeśli chodzi o monetę, to po czasie też dochodzę do wniosku, że niezbyt subtelnie rozwiązałam tę kwestię. Bardzo się cieszę, że ogólnie Ci się spodobało!

 

Silva dzięki wielkie za uwagi! Niestety to są takie błędy, których sama nie dostrzegam kiedy czytam to co napiszę i mam nadzieję, że właśnie dzięki takim spostrzeżeniom osób trzecich uda mi się nad tym trochę popracować :)

Cześć :)

Spodobało mi się Twoje opowiadanie. Motyw z handlowaniem snami – pewnie nie nowy, ale mnie w Twojej wersji bardzo urzekł :)

Na minus okropna ilość zbędnych zaimków. Przykłady:

 

Tamir obudził się podekscytowany i wybiegł na podwórze swojego domu. Jego matka ruszyła już w pole, więc pobiegł do swojego przyjaciela Harta, żeby opowiedzieć mu swój niesamowity sen. Kiedy go zobaczył, Hart siedział przed drzwiami swojego domu i obierał groszek. Jego matka rozwieszała nieopodal pranie i pomachała przyjacielowi syna na powitanie.

 

 

– Hart, ten sen jest już twój! – zawołał radośnie. Nie mógł się już doczekać, aż sprezentuje monetę swojej matce dlatego szybko ruszył w kierunku swojego domu. Od śmierci ojca ich sytuacja finansowa pogarszała się coraz bardziej i taka moneta mogła okazać się dla nich wybawieniem. Kiedy tylko wbiegł na podwórze, zawołał swoją matkę, która przestraszona wybiegła z domu.

– Dlaczego tak krzyczysz? – niezadowolenie na jej twarzy przerodziło się w szczere zdumienie, gdy syn pokazał jej swoją złotą monetę.

 

wielu innych miejscach też często są zbędne. Przylepiło się Ciebie to swojej jak rzep :P I jeśli już ktoś wyżej wskazał Ci jakieś uwagi, warto się do nich zastosować i edytować tekst. Gdybyś poprawiła zaimki wcześniej, przykładowo mnie już by to tak nie raziło, przez co ogólny odbiór tekstu byłby lepszy.

Ale jak mówiłem, podobało się :)

Realuc dzięki za opinię. Niestety nie miałam wczoraj za bardzo możliwości, żeby to poprawić. Dopiero teraz mogę podziałać w tej kwestii. Cieszę się, że mimo tego Ci się spodobało :)

Bardzo sympatyczna bajka. Ładne wykorzystanie klamry-przepowiedni. Styl pozostawia sporo do życzenia, ale tu akurat łopatologiczna prostota konstrukcji zdań wpasowuje się w konwencję. Ogólnie, widzę u Ciebie potencjał.

Stał u podnóża ogromnego pagórka

Nie wiem, czy to celowy oksymoron, czy babolek, ale nawet jeśli jest to technicznie błędne, to mnie się niezmiernie podoba i pasuje i do snu i do bajkowości w ogóle.

Jego matka ruszyła już w pole, więc pobiegł do swojego przyjaciela Harta, żeby opowiedzieć mu swój niesamowity sen. Kiedy go zobaczył, Hart siedział przed drzwiami domu i obierał groszek. Jego matka rozwieszała nieopodal pranie i pomachała przyjacielowi syna na powitanie.

Raz, że powtórzenie. Dwa, ogólna uwaga, że często wypluwasz czysto informacyjne zdania masowo, jak karabin. Ale nie przejmuj się tym za bardzo. Wyczucie w takich sprawach szybko przychodzi z praktyką.

Dam Ci całą monetę

zwite

Zwinięte.

 

A, znajdź sobie poradnik poprawnego zapisu dialogów, bo robisz sporo błędów.

Hail Discordia

japkiewicz dziękuję za miłe słowa. Dzięki też za trafne uwagi, przyjrzę się tym dialogom ;)

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Ciekawe opowiadanie z morałem.Tamir popełnił błąd sprzedając swój sen i to rzutuje na jego całym życiu, przynajmniej jemu się tak wydaje. Smok wypowiada mądre słowa na temat podejmowanych przez nas decyzji, ale Tamir go niestety nie rozumie. Czytałam z przyjemnością:-)

Spodobało mi się Twoje opowiadanie. Dla mnie ma charakter przypowieści. Jest trochę chropowate, co pasuje mi opowiadania. Czytało mi się dobrze.

Smutne, bo przecież chłopiec nie wiedział, że nie wolno sprzedawać swoich snów, chciał dobrze, a zapłacił za to swoim życiem i odrzuceniem przez najbliższych. W innej warstwie, gdyby nie przywiązywać się do losów tego konkretnego Tamira, może być też ostrzeżeniem, historią o sprzedawaniu, oddawaniu, o rezygnacji ze swoich marzeń.

Smok jest zmyślnym, przewrotnym stworzeniem, obdarza szczęściem w sposób przypadkowy. Naznacza, napisałaś. Czy można uciec przez przeznaczeniem? Przesłanie bajki podpowiada nam, że tak, że aktywność, czyli niejako “złapanie byka za rogi”, jak zrobiła to matka kolegi, popłaca. Podsuwa nam również inne rozwiązanie, pomimo przeciwności możemy sami zapracować na swoje szczęście, choć czasami zdaje nam się to bardzo niesprawiedliwe. Jedni mają z górki, a inni ciągle się na nią wspinają. 

Ładna opowieść. Też skarżę do biblioteki. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

No cóż, bajka raczej nie przypadła mi do gustu, ale ja w ogóle nie lubię opowieści, w których pierwsze skrzypce grają sny. Nie lubię też opowieści, w których bohater, zamiast wziąć się do roboty, rozpacza nad rozlanym mlekiem.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

świ­nia kwi­cza­ła z prze­ra­że­nia i mio­ta­ła się nie­po­rad­nie, pró­bu­jąc unik­nąć ataku prze­ra­ża­ją­ce­go smoka. ―> Nie brzmi to najlepiej.

 

Smok, ze strasz­li­wą, ko­micz­nie wy­krzy­wio­ną twa­rzą… ―> Smoki nie maja twarzy, twarze mają ludzie.

 

– Dam Ci całą mo­ne­tę… ―> – Dam ci całą mo­ne­tę

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie. Ten błąd pojawia się w opowiadaniu wielokrotnie.

 

Kiedy tylko wbiegł na po­dwó­rze, za­wo­łał matkę, która prze­stra­szo­na wy­bie­gła z domu. ―> Jak matka mogła wybiec z domu, skoro wcześniej wspomniałeś, że poszła w pole?

 

stało się po­cząt­kiem jego serii ży­cio­wych po­ra­żek. ―> …stało się po­cząt­kiem serii jego ży­cio­wych po­ra­żek.

 

bu­tel­ka a nie pole stała się dla niego głów­nym prio­ry­te­tem. ―> …bu­tel­ka, a nie pole, stała się dla niego najważniejsza.

 

swoją wła­ści­wą przy­szłość, w któ­rej… ―> …swoją wła­ści­wą przy­szłość, w któ­rej

 

Po­my­ślał, że to tylko pi­jac­kie prze­wi­dze­nia. ―> Po­my­ślał, że to tylko pi­jac­kie przywi­dze­nia.

Sprawdź, co różni przewidzenie od przywidzenia.

 

Al­ko­hol wrzał w jego ży­łach i pod­ju­dzał złość męż­czy­zny. ―> Można podjudzać złoszczącego się, ale nie można podjudzać złości.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Interesujący motyw ze sprzedawaniem snu/przeznaczenia. Podobał mi się.

W naszej kulturze podobnie, ale jednak nie tak samo, było z miską soczewicy.

Dzieci najwyraźniej trzeba uczyć od początku. Nie zakazywać, tylko tłumaczyć, dlaczego nie wolno czegoś robić…

Babska logika rządzi!

Fajny motyw sprzedaży snu i co za tym idzie własnego przeznaczenia. Choć mam wrażenie, że bardziej niż sama transakcja w życiu Tamira bardziej namieszała matka i jej reakcja na decyzję chłopca. Jej złość przewija się przez całe opowiadanie i to chyba ona bardziej zatruwa Tamira, niż powodzenie Harta. Bez niej chłopak nawet nie wiedziałby, co stracił.

Nie wiem, czy było to zamierzone, ale trochę odbieram to opko jako metaforę wpływu ambicji rodziców na życie ich pociech. Tamir uwierzył matce, doszedł do wniosku, że jego przeznaczeniem było wspaniałe życie i nie potrafił się zadowolić zwyczajnym. W efekcie wylądował na dnie.

Tak czy siak, morał jest jeden – sami powinniśmy być kowalami własnego losu :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nowa Fantastyka