- Opowiadanie: dawidiq150 - Przystanek Piekło

Przystanek Piekło

Chciałem podziękować moim betującym, którzy odwalili niezłą robotę. pawelek i Texic. Nie wiem jak jest u innych ale u mnie ich wkład był ogromny!

 

Opowiadanie jest o dwóch mordercach, którzy dopiero zaczynają i planują zabijać. I co ich spotyka pewnego dnia.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Użytkownicy

Oceny

Przystanek Piekło

– Jak myślisz, ile osób zabijemy do czasu, aż nas złapią? – zapytał prowadzący samochód mężczyzna i popatrzył na swojego kuzyna siedzącego obok.

– Macieju, nie bądź takim pesymistą, nigdy nas nie złapią. Będziemy bardzo ostrożni – odpowiedział radośnie jego kuzyn, Paweł.

– Myślisz, że uda nam się pobić jakiś rekord, na przykład Teda Bundy’ego?

– Daleka droga przed nami kuzynie.

– No i ilość trupów trzeba podzielić przez dwa.

Beztroska rozmowa trwała do czasu, gdy dzień poszarzał, a oni zauważyli, że jadą jakąś boczną, polną drogą.

– Dziwne, godzina czternasta trzydzieści pięć, a już robi się ciemno – zauważył Paweł.

– To dobre miejsce, by zabić naszego pasażera na gapę – zażartował Maciej.

Wysiedli. Maciej wyjął ze schowka pistolet i obaj ruszyli na tył samochodu, by otworzyć bagażnik. W środku był młody chłopak, mający może piętnaście lat. Bardzo dokładnie, wręcz pedantycznie związany i zakneblowany. W jego oczach było przerażenie i błaganie. Mężczyźni wyciągnęli go i oswobodzili mu nogi. Następnie podnieśli i kazali iść przed siebie.

– Zabijemy prawiczka! – ucieszył się Maciej i i kopnął chłopca tak, że ten się przewrócił i zarył twarzą w piach. – Żryj ziemię – powiedział Maciej i zaczął strzelać do biedaka.

– Mogę ja? – zapytał podekscytowany Paweł.

– Pewnie, proszę. – Maciej oddał mu pistolet.

Paweł wycelował i strzelił w głowę, która rozprysnęła się niczym arbuz. Kuzyni, dobrze się bawiąc, wsiedli z powrotem do samochodu i ruszyli dalej.

Ku ich wielkiemu zdziwieniu o godzinie piętnastej zapadła noc. Jechali nadal polną drogą od dawna nie widząc żywej duszy.

– A niech to, paliwo się kończy – zachmurzył się Maciej.

– Musimy zawrócić! Jak mogłeś nie zatankować? – Zeźlił się Paweł.

– Spytamy kogoś o drogę. Popatrz, tam jest jakiś dom. – Maciej wskazał ręką budynek w oddali.

– Dom na takim zadupiu, pewnie nikt już tam nie mieszka. Ale spróbować można.

Budynek okazał się plebanią, koło której stał bardzo staro wyglądający kościół. Kuzyni wysiedli z samochodu i po chwili byli już przed drzwiami. Nie było tu dzwonka. Paweł mocno zapukał. Czekali chwilę.

– Kurwa, nikt tu nie mieszka. – Paweł był bardzo zły. Zapukał jeszcze raz, tym razem dużo mocniej.

Usłyszeli jakiś dźwięk w środku. Po chwili drzwi się otwarły i ich oczom ukazał się dziwny jegomość niezwykle wysoki o dziwnej czerwonawej karnacji. Posiadał długie, czarne, przetłuszczone włosy spięte w kucyk. Jego oczy były przerażające. Gdy kuzyni je ujrzeli serca zamarły im ze strachu. Złote źrenice promieniujące jasnym światłem, strasznie nieludzkie. Na białkach znajdowały się malutkie czarne kropeczki, jakby wytatuowane zgodnie z ostatnim krzykiem mody. Palce miał zakończone długimi paznokciami. Jakby od dawna o nie nie dbał. Ubrany był w stary, sztruksowy garnitur i spodnie na kant. Mężczyźni spojrzeli w dół i przeleciała po nich kolejna fala strachu. Nieznajomy nie miał butów, ani stóp. Zamiast tego miał przerażające kopyta. Lecz po sekundzie wszystko się zmieniło. Przed nimi stał normalny mężczyzna, przeciętnego wzrostu. Oczy miał zwyczajne, a na nogach buty.

– W czym mogę pomóc? – grzecznie zapytał.

– Czy może pan wskazać nam drogę, zgubiliśmy się, chcemy dojechać do najbliżej stacji benzynowej? – spytał Paweł.

– Oczywiście mógłbym, ale najpierw wypijecie ze mną herbatę. – Gospodarz był niezwykle władczy, jego ton nie znosił sprzeciwu.

– Nie, bardzo dziękujemy – tym razem powiedział Maciej – ale nie mamy czasu, spieszy nam się.

– W takim razie wam nie pomogę. – Gospodarz zaczął zamykać drzwi.

Kuzyni popatrzyli na siebie porozumiewawczo po czym Maciej zablokował drzwi mówiąc.

– Dobrze, jak tak pan stawia sprawę to nie mamy wyboru.

– Fantastycznie, w takim razie zapraszam do środka.

Kuzyni weszli do budynku i znaleźli się w kompletnie pustym przedpokoju. Od razu wyczuli niezbyt przyjemny zapach, którego źródła jednak nie mogli odgadnąć. Szli za mężczyzną krótkim korytarzem. Wnętrze domu było niezwykle surowe. Żadnej tapety czy boazerii. Nic, gołe betonowe ściany. Po chwili znaleźli się w kuchni. Tu także wyglądało jakby ktoś dopiero co się wprowadził do ledwo co wybudowanego domu. Stół, cztery krzesła, stary kaflowy piec, czajnik, kilka garnków, jedna szafka i zlewozmywak w kącie.

– Siadajcie, proszę. – Mężczyzna postawił na stole dwa talerze z dziwnie wyglądającym mięsem. – Czym chata bogata – powiedział.

– Ale o jedzeniu nie było mowy – powiedział lekko zirytowany Paweł.

– Próbuję tylko być miły. – Mężczyzna nastawił wodę i usiadł ze swoimi gośćmi. Przez chwilę siedzieli w milczeniu, potem gospodarz popatrzył na nich i zaśmiał się jakby pomyślał o czymś przyjemnym.

– No to powie nam pan wreszcie jak dojechać do najbliższej stacji? – Maciej tracił powoli cierpliwość.

Spostrzegli jakby mężczyzna był lekko zakłopotany.

– Muszę iść po mapę – powiedział.

– Po mapę?! – Kuzyni zdziwili się.

Mężczyzna wstał, by podać szklanki, gdyż czajnik zaczął gwizdać. Nalał do nich wrzątku i poszedł do szafki po puszkę, z której wyciągnął herbatę sypaną. Po chwili wszystko było gotowe. Kuzyni chcieli jak najszybciej wypić napar i spadać stąd, gdyż było to miejsce bardzo dziwnie działające na psychikę. Autentycznie czuli jak popadają w depresję.

– Dobrze, to idę po mapę – powiedział mężczyzna i wyszedł z kuchni.

Pijąc gorzką herbatę Paweł powiedział do Macieja.

– Kropniemy go, gdy nam powie?

– Pewnie, że tak.

Czekali kilka minut w ciszy, gdy nagle poczuli senność, najpierw lekką, potem ogromną.

– Ten chuj nam coś dosypał do herbaty – wrzasnął Maciej.

– Chodź, idziemy po pistolet, załatwimy go i spadamy stąd. – Paweł wstał, lecz po dwóch krokach przewrócił się jak długi.

Usłyszeli kroki gospodarza.

– Co się wam przytrafiło? – zapytał bezsensownie i zaśmiał się. – Przedstawię was komuś.

Mężczyzna wziął Pawła wkładając mu ręce pod pachy i wyniósł z domu. Zaciągnął go na tyły, gdzie znajdowała się duża zagroda. Wszedł do niej i rzucił nim jak workiem ziemniaków.

Paweł był bardzo senny, lecz nie stracił przytomności. Usłyszał dziwne dźwięki, charczenie, rżenie, chrumkanie. Podniósł głowę by się rozejrzeć. To co zobaczył zmroziło mu krew w żyłach. W zagrodzie znajdowało się kilkanaście przykutych łańcuchem potworów. Pół ludzi – pół zwierząt. Pierwszy z lewej miał twarz dziecka z zespołem Downa, od pasa w dół był owcą. Ciało porastała mu biała sierść. Drugi posiadał twarz przepięknej dziewczyny, lecz reszta ciała to kikuty rąk i z tułowia wyrastające kurze łapki. Między nimi Paweł ujrzał duży penis w trakcie wzwodu.

Nigdy nie czuł takiego strachu. Z oczu ciekły mu łzy. Popatrzył dalej na następnego potwora. Ten z kolei miał wielki koński łeb. Reszta jego ciała stanowiła czteronogie źrebię, syjamsko połączone z ciałem człowieka.

„Wystarczy” – pomyślał i zamknął oczy. W tym czasie gospodarz przywlókł do zagrody Macieja.

– Niespodzianka moi kochani! – krzyknął do monstrów, a one odpowiedziały tym mrożącym krew w żyłach radosnym chichotem.

Następnie zaczął zdzierać ubranie ze swoich gości, którzy czując bezwład kończyn nic nie mogli zrobić. Gdy byli już nadzy gospodarz popuścił łańcuch potworom tak, by mogły sięgnąć nieszczęśników i śmiejąc się jak wariat, opuścił zagrodę.

Po chwili rozpętało się tu piekło. Potwory zaczęły jeden po drugim gwałcić mężczyzn, którzy mocno odurzeni, mieli jednak świadomość tego co się dzieje i czuli zadawany im ból. Po dwóch godzinach narkotyk przestał działać. Zaspokojone potwory już dawno przestały się nimi interesować.

Wyczołgali się z zagrody. Paweł z trudem stanął na ubrudzonych zaschniętą krwią nogach. Pomógł wstać swojemu kuzynowi i powiedział.

– Chodźmy do samochodu i spierdalajmy stąd jak najszybciej.

– Jasne, nie chcę tu być ani chwili dłużej.

Nadzy zaczęli iść w stronę gdzie zaparkowali. Zza horyzontu wychyliło się słońce. Rozpoczynał się dzień. 

– Co to znowu jest? – powiedział Paweł płaczliwym głosem wskazując miejsce przed nimi.

Z ziemi zaczął wychodzić ogromny robak. Gigantyczna dżdżownica z wężową paszczą w której lśniły od śliny ostre zęby i wystawał rozdwojony język.

– One są wszędzie! Szybko biegiem do auta! – krzyknął Maciej.

Zaczęli biec zygzakiem omijając wielkie robale. Niektóre były wielkości psa. Inne zaś trzykrotnie większe.

– O nie! Tylko nie to! – krzyknął Paweł.

Samochód zaczął się podnosić przez napierające od dołu monstra. Było ich tak dużo i były na tyle silne, że przechylił się w jedną stronę.

– Musimy się schować w tym opuszczonym kościele – znowu krzyknął Paweł – szybko!

Mężczyźni rzucili się w stronę drzwi kościoła. Gdy dobiegli, odwrócili się i ujrzeli, że samochód leży przewrócony na dachu. Wokoło nich, jak okiem sięgnąć, zaroiło się od potworów, które wyszły na żer. W jakiś sposób ich wyczuły i zaczęły się zbliżać. Mężczyźni naparli na drzwi kościoła, które solidne i ciężkie powoli się rozwarły. Weszli szybko do środka.

Znaleźli się w pomieszczeniu w ogóle nie przypominającym kościół, nie było tam ani krzyża, ani obrazów. Na jego środku w podłodze znajdowała się wielka dziura.

– Chyba tracę zmysły, to wszystko nie powinno się było wydarzyć – powiedział Paweł.

– Może to dlatego, że zabiliśmy tego chłopaka i że planowaliśmy dalej zabijać.

– Chcesz powiedzieć, że zacząłeś wierzyć w Boga?

Podeszli do dziury w podłodze i ze zgrozą zrozumieli, że nie trafili w to miejsce przypadkiem. W dziurze ujrzeli setki ludzi zwijających się z bólu we wrzącej smole.

– Jest jeszcze miejsce dla was – powiedział gospodarz-diabeł, który nagle stanął za nimi. Następnie mocno ich pchnął.

Koniec

Komentarze

Kawał dobrej roboty jak dla mnie. Podobało mi się :) 

Całkiem ciekawe, akcja rozwija się w dobrym tempie, naprawdę dobrze się czyta.

Oj, zostało sporo usterek. Poniżej przykłady:

 

Macieju(+,) nie bądź takim pesymistą, nigdy nas nie złapią. – wołacze wymagają przecinków – takich braków jest w całym tekście dużo

 

Będziemy bardzo ostrożni – odpowiedział radośnie jego kuzyn, Paweł. – nie ma potrzeby powtarzać, że kierowca i pasażer są kuzynami

 

Myślisz, że uda nam się pobić jakiś rekord(+,) np. Teda Bundy’ego? – nie używamy skrótów, powinno być napisane pełnymi słowami na przykład

 

Beztroska rozmowa trwała do czasu, gdy dzień na zewnątrz poszarzał, a oni zauważyli, że jadą jakąś boczną, polną drogą. – to jak kierowca prowadził, że nie wiedział, że zjechali w polną drogę i aż musieli to zauważyć?

 

Maciej wyjął ze schowka pistolet i oboje ruszyli na tył samochodu – domyślam się, że miało się to odnosić do mężczyzn, więc powinno być obaj (oboje odnosi się do dwójki osób o odmiennych płciach)

 

W środku był młody chłopak, mający może piętnaście lat bardzo dokładnie, wręcz pedantycznie związany i zakneblowany. – tu kulejąca interpunkcja powoduje duże potknięcie w trakcie czytania: jak można mieć może piętnaście lat bardzo dokładnie?

 

ucieszył się Maciej i i kopnął chłopca tak, że ten się przewrócił i zarył twarzą w piach(+.)Żżryj ziemię – powiedział Maciej 

 

Kuzyni(+,) dobrze się bawiąc(+,) wsiedli z powrotem do samochodu i ruszyli dalej. – takich braków przecinków też jest w tekście dużo

 

Czy może pan wskazać nam drogę, zgubiliśmy się, chcemy dojechać do najbliżej stacji benzynowej? – to w całości to nie jest pytanie, to powinno być podzielone na pytanie i zdanie oznajmiające

 

Choć, idziemy po pistolet, załatwimy go i spadamy stąd. – Paweł wstał, lecz po dwóch krokach przewrócił się jak długi. – chodźjak długi to też tylko jeden z przykładów wielu kolokwializmów, w narracji nie wyglądają dobrze

 

 Generalnie usterki techniczne (jak kulejąca interpunkcja) czy potoczny język oraz ubogi styl powodują, że tekst wygląda raczej niechlujnie i przypomina mi horror klasy Z. Nie ma tu klimatu, nic nie straszy ani nawet nie wzbudza niepokoju, a każda ze scen pokazana jest w nieciekawy sposób. O scenie gwałtu nawet nie wspominam, bo ani to straszne, ani obrzydliwe, ani nie wzbudzające współczucia – generalnie żadnych emocji. Pewnie miała szokować, ale moim zdaniem to też nie wyszło.

Sami bohaterowie – czy to kuzyni, czy szatan – nakreśleni płasko, bez życia, bez charakteru. Zachowują się bez sensu.

 

Podsumowując – bardzo słaby tekst. dawidiq150, przed Tobą jeszcze długa droga i sporo ćwiczeń. Poza tym polecam także dużo czytania dobrych tekstów, ale takiego z obserwacją, jak to jest zrobione. 

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Patryk Mikulski bardzo dziękuję! Naprawdę mnie to cieszy.

Jestem niepełnosprawny...

fishandchips dziękuję! Wiele dla mnie znaczy taka ocena!

Jestem niepełnosprawny...

śniąca dziękuję za korektę i ocenę. Jeśli chodzi o ortografię to ja jestem jak niedorozwinięty i to rzutuje też na inne aspekty ważne przy pisaniu. Tak mi się wydaje. (Np. w szachach – jestem dobrym szachistą a jak figura się przewróci ja nie pamiętam gdzie stała. Co się nie zdarza wśród ludzi którzy nawet jeszcze ruchów nie znają dobrze…) 

Może to chodzi o moją pamięć wzrokową. “Bardzo słaby tekst” to dla mnie nie lada komplement. Bo wcześniejsze teksty były całkiem do dupy i jeden user nawet napisał, że to grafomania.

 

Powiedz śniąca szczerze; ani trochę nie bałaś się podczas czytania :)

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, beta i cierpliwość dają efekty.

To opowiadanie można przeczytać bez bólu zębów.

Może nawet nadało by się na Kafkowy konkurs?

Ale, żeby nie było za słodko:

Nadal jest sporo problemów z konstrukcją zdań. Spod bety, wyraźnie przebija Twój styl – i nie jest to niestety pochwała. Przykładowe zdanie z dziwną “Dawidową” konstrukcją:

Mężczyzna postawił na stole po talerzu na którym było jakieś mięso.

Zastanów się co zrobić, co zmienić w Twoim myśleniu, aby zamiast powyższego, pojawiło się w Twoim opowiadaniu, na przykład takie zdanie:

“Gospodarz rozstawił na stole talerze z mięsem niewiadomego pochodzenia.”

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Nie, nie bałam się. Może za dużo różnych rzeczy już czytałam i widziałam, bo wystraszyć mnie jest trudno, a żeby mi ciarki po plechach przeszły, to tekst musi być napisany bardzo dobrze z mocnym klimatem. Prędzej się wzruszę, niż wystraszę. 

Z ortografią nie ma tragedii, to interpunkcja raczej kuleje i styl bardzo mocno niedomaga.

Nie zaglądałam do Twoich innych tekstów, więc nie wiem, czy już ktoś podrzucał, ale przydatny może być – przynajmniej na początek – ten poradnik

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Zgodzę się z komentarzem powyżej. Zabili dzieciaka? Narrator nie przedstawił tego w sposób, który bym specjalnie odczuł. Ot, zastrzelili go i tyle. Dialogi – są. Dość sztywne, propozycja, zawahanie, nacisk, zgoda bez problemu. 

Błąd merytoryczny moim zdaniem:

Ciało porastała mu biała wełna.

Wełna to produkt z którego wydziela się włókna, potem tworzy tkaniny a z tego ubrania. Coś co pokrywa ciało owcy to sierść a bardziej fachowo to runo, jeśli się nie mylę. 

 

Język: dość ubogi, a zdania są z reguły krótkie.

a one odpowiedziały tym mrożącym krew w żyłach

Paradoksalnie użycie tego wyrażenia: “mrozić krew w żyłach” nie mrozi krwi w żyłach. Używając tego dwa razy w opowiadaniu czytam to jako: nie ma innych słów na opisanie strachu wstrząsającego człowiekiem do głębi. 

Są błędy, które powstały w wyniku niedoprecyzowania. Na przykład:

Ten z kolei miał wielki koński łeb. Reszta jego ciała stanowiła czteronogie źrebię, syjamsko połączone z ciałem człowieka.

Mamy koński łeb połączony ze źrebakiem, który ma regulaminowo cztery kończyny. Tak jakby normalnie, gdyby nie ta głowa. Za co i do czego ten człowiek jest połączony? Szyja wchodzi w koński kręgosłup? Zamiast końskiego ogona jest przytwierdzony człowiek za rękę? 

Gigantyczna dżdżownica z wężową paszczą w której lśniły od śliny ostre zęby i wystawał rozdwojony język

Kolejny brak precyzji, szerszego opisu. Dla mnie gigantyczna dżdżownica może mieć pół metra długości. Nigdy takiej nie widziałem przecież.

 

Jest to też kolejne opowiadanie, gdzie na koniec pojawia się motyw istnienia Boga, który nie pojawia się przez całe opowiadanie by pojawić się na końcu lecz nie jest to wyraźna puenta. I w kolejnym Twoim opowiadaniu jest ktoś zły kto potem otrzymuje karę i te motywy stają się przez to przewidywalne.

 

Podsumowując: akcja jest opisywana po łebkach, brakuje głębszych odczuć, opisów i motywacji bohaterów. Za dużo scen jak na taką długość tekstu. Brakuje mi w Twoich opowiadaniach nowatorskiego, kreatywnego podejścia do fabuły albo opisania typowej fabuły na zupełnie nowy sposób. 

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

fizyk111 pamiętam jak betowaliśmy “Test” – ile ja się od tego czasu nauczyłem. Dzięki, że mnie wtedy zbetowałeś bo to był tak naprawdę początek mojej przygody z tym portalem :)

Jestem niepełnosprawny...

śniąca dzięki za poradnik.

Jestem niepełnosprawny...

Sagitt dziękuje za przeczytanie i komentarz. Jeśli chodzi o tematykę moich opowiadań to o mordercach piszę już drugi raz, gdyż wiele na ten temat przeczytałem. Kiedyś bardzo się tym interesowałem. Ale masz rację trzeba napisać coś innego.

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

No, cierpliwość robi swoje. Twoje opko da się już przeczytać :) Szybka była ta kara dla morderców ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irka_Luz dzięki! Wydrukowałem już jeden zbiór opowiadań który rozdałem znajomym. Rozeszły się po świecie “dosłownie” gdyż nawet wysłałem jednej osobie do Ameryki. I powiem ci, że to był taki szajs, że teraz się tego wstydzę :))) A teraz chcę wydać drugi zbiór. Już lepszy, dojrzalszy.

Jestem niepełnosprawny...

Hejka!

Rzuciło się w oczy:

Czym chata bogata – powiedział.

– Ale o jedzeniu nie było mowy – powiedział lekko zirytowany Paweł.

 

Muszę przyznać, że jest to dziwne opowiadanie. Horroru tu nie dostrzegłem, ale czarną komedię owszem.

 

Potwory zaczęły jeden po drugim gwałcić mężczyzn, którzy mocno odurzeni, mieli jednak świadomość tego co się dzieje i czuli zadawany im ból.

A później, mężczyźni, ofiary gwałtu, mówią do siebie, coś w stylu:

– Spierdalajmy stąd.

– Okej, spierdalajmy, jak najszybciej.

No nie ma tu powagi sytuacji. Dialogi wypadają według mnie komicznie. Można się czasami na nich trochę uśmiać.

Styl – nie jest najgorzej, ale sceny, które wymagają jakiegoś opisu, dramaturgi – jak np scena gwałtu – spłycasz do opisania – brutalnie ich zgwałcili – takie coś źle wypada. 

Powiem tak – jako horror, nie podobało mi się, jako czarna komedia – było naprawdę fajnie i tak traktuję oto opowiadanie, Autorze. Parsknąłem śmiechem kilkukrotnie – i nie mówię Ci to po to, aby Cię zdołować, tylko autentycznie wyrażam swoją opinię – to jest niezamierzona czarna komedia i za to dam Ci klika. Tekst poprawia humor, więc wrażenia pozytywne.

Klik i pozdrawiam serdecznie!

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

NearDeath dzięki, jak najbardziej w opowiadaniu był celowy humor, miło mi czytać kolejną pozytywną ocenę. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, wyobraź sobie, że od początku gdy zamieściłem chyba z 10 opowiadań zawsze było, że beznadziejne, że grafomania.

 

Pozdrawiam i bardzo dziękuję za oryginalny komentarz. Mam po co żyć :)

Jestem niepełnosprawny...

Szort, niestety, nie przypadł mi do gustu. Opisanie zabójstwa i paru potworów-dziwolągów nie sprawi, że opowiadanie stanie się horrorem, w tej mierze zgadzam się ze Śniącą.

 

 Bez­tro­ska roz­mo­wa trwa­ła do czasu, gdy dzień na ze­wnątrz po­sza­rzał… –> Czy to znaczy, że w samochodzie nadal było jasno?

 

Gdy ku­zy­ni je uj­rze­li serce im za­mar­ło ze stra­chu. –> Czy dwóm kuzynom zamarło jedno serce?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy dziękuję, poprawiłem.

 

Cieszę się z takiej oceny – “nie przypadł mi do gustu” świadczy, że nie jest tak źle :)

 

Pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

No cóż, Dawidzie, pozostaje mi cieszyć się razem z Tobą, bo mój gust i tak jest tu najmniej ważny. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Chwytliwy tytuł. Czytało się płynnie i chciałbym pochwalić tempo akcji – nie było żadnych nużących przestojów. Niestety, nie było również ani zbyt strasznie, ani zbyt zaskakująco.

Wyzuty z emocji opis zbrodni mógłby w pewnych sytuacjach wyglądać w ten sposób celowo, ale tutaj akurat do mnie nie trafił. Odniosłem raczej wrażenie, że to skrócona relacja z tego, co zaszło, ponieważ motywacja i procesy zachodzące w psychice zabójców nie mają tu większego znaczenia, a tylko sam opis czekającej ich kary. Poprzez takie odczłowieczenie (anty)bohaterów znacząco zmniejszyłeś szansę, że przejąłbym się ich losem : >.

Makabryczne w założeniu monstra nie zostały odmalowane nieumiejętnie, ale żebyś w tym punkcie mistrzowskimi opisami przesłonił wszelkie pozostałe niedoskonałości tekstu – tego nie mogę powiedzieć. Fajnie, że zwróciłeś uwagę na komentarz Sagitta, miał sens.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nevaz dzięki!!! Cieszy mnie każda pozytywna ocena :) Fajne to hobby!

Jestem niepełnosprawny...

Hmmm. Zgodzę się z przedpiścami pod wieloma względami. Jest fajna, szybka akcja. Ale nie kupuję psychologii bohaterów. Kuzyni postanawiają zostać mordercami, bo tak. Nie mają motywu, robią to dla sportu. Ale nie wygląda, żeby jakoś mocno przeżywali wydarzenie, bo nawet nie zadbali o zatankowanie. Na zbrodnię doskonałą też to nie wygląda, raczej prymitywnie… Ja wiem, że rutyna bywa zgubna, ale przy pierwszym morderstwie powinni się bardziej postarać.

Babska logika rządzi!

Dziękuję Finkla

 

Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do czytania moich nowych tekstów które niedługo się pojawią na portalu :)

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka