- Opowiadanie: Szeagull - POSŁANNICZKA ŚMIERCI

POSŁANNICZKA ŚMIERCI

Do fantastyki temu opowiadaniu daleko ale liczę że nie zostanie przez to skreślony ;). Liczę na konstruktywną krytykę.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

POSŁANNICZKA ŚMIERCI

Małe miasteczko Brod Wielki było niesamowicie spokojnym miejscem. Usytuowane niedaleko niewielkiej rzeczki i otoczone malowniczymi krajobrazami, znane było głównie z uzdrowisk solankowych oraz posiadało piękny park, było atrakcja turystyczną pełną kuracjuszy w podeszłym wieku. Właśnie na mieszkańców owej miejscowości padł blady strach.

Na obrzeżach tego miasta znajdował się szpital. Był on trzypiętrowy zbudowany na planie litery E, pomalowany na biało-niebiesko, pamiętał jeszcze czasy PRL. To właśnie w nim od dwóch miesięcy dochodziło do tajemniczych śmierci.

Pacjenci, którzy byli na dobrej drodze do wyzdrowienia i wyjścia ze szpitala, umierali nocna porą.

 Pewnego dnia swoją nową pracę w policji zaczynała bardzo młoda osoba. Nie był to dobrze zbudowany mężczyzna, jak większości mogłoby się zdawać,  lecz średniego wzrostu, atletycznie zbudowana brunetka o siwych oczach, liczyła zaś dwadzieścia cztery wiosny, imię jej zaś to Anna Gruszka, a bardziej oficjalnie Anna Maria Gruszka.

Dziewczyna była bardzo zestresowana rozpoczęciem nowej  pracy, a jej pierwszą sprawą miały być owe tajemnicze śmierci w szpitalu.

Młoda kobieta wkroczyła na posterunek niepewnym krokiem.

W recepcji czekał na nią sam komendant, Karol Sęp. Był to wysoki, szczupły mężczyzna, posiadał długie blond włosy zaczesane w koński ogon. Liczył 35 lat i mimo dość młodego wieku udało mu się zajść już daleko w policyjnej hierarchii.

– Witam pani Gruszko. Wezwano panią, by pomogła nam pani w sprawie ostatnich zgonów w naszym szpitalu. Była pani uzdolnioną kadetką i liczymy na owocna współpracę– Rzekł komendant Sęp.

– Dobrze. Czy mogłabym zapoznać się ze szczegółami owej sprawy?

– Oczywiście. Śmierci pacjentów następowały zawsze w godzinach nocnych, ustalono, iż dyżur podczas każdego zgonu pełnił Dr. Maślak. Jeśli zechce pani zapoznać się bardziej szczegółowo z okolicznościami śmierci i z sekcją zwłok, każdego z denatów przyślę do pani kogoś z aktami.

– Bardzo chętnie zapoznam się  z wszystkimi dokumentami– powiedziała Anna.

– Dobrze w takim razie zaprowadzę panią do gabinetu i przyślę kogoś z całą dokumentacją.

Gdy młoda policjantka znalazła się w swoim pokoju po kilku chwilach rozległo się pukanie. Drzwi się otworzyły i wyłonił się zza nich wysoki lekko umięśniony młodzieniec. Miał on włosy koloru słomy, błękitne oczy. Wyglądał na około 30 lat lecz w jego postawie widoczne było zdecydowanie oraz doświadczenie,  które zdobył podczas lat służby w policji.

– Dzień dobry przysłał mnie komendant Sęp z aktami sprawy. Mam też zostać twoim partnerem. Nazywam się Jan Kłos.

– Witam-odpowiedziała Anna– dziękuję i liczę na owocna współpracę – to powiedziawszy uśmiechnęła się do policjanta.

Jan podszedł do Ani i razem zaczęli przeglądać akta. Nie było tego wiele, akty zgonów, wyniki sekcji oraz drobne poszlaki w postaci kilku podejrzanych osób. Wśród nich młoda policjantka wybrała dr Mariusza Maślaka oraz pielęgniarkę Małgorzatę Grabowską, którą najwidoczniej pominięto we wstępnym postępowaniu, gdyż praktycznie nie było o niej informacji.

Podczas zapoznawania się z trzecim aktem zgonu Anna zwróciła uwagę na wspólną cechę, która łączyła wszystkich denatów– rodzaj śmierci – zatrzymanie akcji serca. Wszyscy też byli w podeszłym już wieku oraz chorowali na nowotwór.

Po upłynięciu godziny w gabinecie rozległ się dźwięk telefonu. Anna podniosła słuchawkę i usłyszała głos oficera dyżurnego.

– W szpitalu potwierdzono kolejny przypadek tajemniczego zgonu. Jedzcie tam i rozwiążcie tę sprawę.

Zmierzając w stronę szpitala Gruszka razem z Janem wymieniali się przemyśleniami na temat sprawy. Mieli mało informacji, a musieli się spieszyć. Nie mogli pozwolić dalej działać zabójcy.

Gdy dojechali na miejsce, wkroczyli do budynku. Jak na placówkę służby zdrowia nie zachwycał swym wyglądem. Białe niczym świeży śnieg ściany oraz stary dębowy parkiet nie poprawiały pierwszego wrażenia.

Przed salą, do której zmierzali stał już policjant, a w środku niczym pracowite pszczółki uwijali się technicy.

– Hejka Rafał– przywitał się Kłos – masz już coś dla nas?

– Siemka. Tak co nieco znaleźliśmy. Sprawca musiał się spieszyć, bo zostawił pełno śladów. Zacznijmy od odcisków palców na wenflonie, nie są całkiem wyraźne lecz coś uda nam się z nich odczytać, kolejna rzecz to pusta ampułka. Nie wiem po jakiej substancji tego dowiem się już w laboratorium.

– Kim jest ta osoba?

– To  sześćdziesięcioletnia kobieta, z dokumentacji lekarskiej wiadomo, iż chorowała na nowotwór.

– Jak zmarła? -spytała Anna

– Podejrzewam zatrzymanie Akcji serca ale wszystkiego dowiem się już po sekcji.

– Ok nie będziemy przeszkadzać-rzekł Jan po czym zwrócił się do koleżanki – dobrze w tym czasie rozejrzymy się po szpitalu i przesłuchamy  podejrzanych.

 

Wychodząc z Sali chorych obrali obrali kierunek na pokój lekarski. Przemierzali biały korytarz na jego końcu weszli w ostanie drzwi po lewej stronie. Było to średniej wielkości pomieszczenie, znajdował się w nim jeden duży stół, kilka krzeseł oraz małe biurko na którym stal laptop. W pokoju siedziało zaś czworo lekarzy.

–  Witam – przywitał się Jan po czym zapytał– który z panów to dr Maślak?

– To ja w czym mogę pomóc?

Dr Maślak był wysokim szczupłym brunetem o siwych oczach, miał ok trzydziestu lat, lecz mimo tak młodego wieku był szanowany wśród lekarzy za swe ogromne doświadczenie oraz wiedzę w zakresie onkologii.

– Jeśli jest to możliwe, chcielibyśmy porozmawiać z panem na osobności – powiedziała Anna

– Dobrze, może wyjdziemy na korytarz.

Gdy wyszli z gabinetu Jan od razu zaczął zasypywać doktora pytaniami.

–  Dobrze panie doktorze jak pan się zapewne domyśla jesteśmy tutaj w sprawie ostatniego zgonu. Nie ukrywając jest pan podejrzany, był pan na miejscu zbrodni, miał pan czas oraz sposobność by dokonać morderstwa, nie wiem tylko jaki miał pan motyw.– rzekł Jan.

– Nie zabiłem tej kobiety. Przysięgałem chronić ludzkie życie nigdy bym nie zrobił czegoś tak okropnego.

– W takim razie proszę powiedzieć co robił pan dziś w nocy -rzekła Anna.

– To co zawsze. Przeglądałem karty choroby moich pacjentów, zaglądałem do nich i zdrzemnąłem się maksymalnie godzinę.

– Ile razy zajrzał pan do zmarłej pacjentki? -spytał Jan.

–  Dwa razy.

– Czy widział może pan coś niepokojącego może ktoś sie zakradał w pobliże jej pokoju?

– Nie nic nie zwróciło mojej uwagi.

– Dobrze dziękujemy za rozmowę może pan odejść.– powiedział Jan do lekarza po czym gdy ten znikł w gabinecie zwrócił się do Anny– Wierzysz mu?  Ja niespecjalnie, moim zdaniem coś kręci.

– Nie mamy dowodów a po drugie jaki mógłby mieć motyw? Przesłuchajmy Małgorzatę Grabowską, może od niej się czegoś dowiemy, dziś w nocy tez miała dyżur.

Gdy zmierzali do pokoju dla pielęgniarek rozbrzmiał dzwonek telefonu Jana, dzwonił do niego technik kryminalistyczny Rafał.

– Hejka mam kilka informacji, które mogą was zainteresować. Ta pusta ampułka, przedtem znajdował się w niej pankuronium znane lepiej jako pavulon. Jest to środek zwiotczający mięśnie podany w zbyt dużej dawce może być śmiertelny. Powoduje między innymi zatrzymanie akcji serca czyli nasze tajemnicze śmierci zaczynają się powoli wyjaśniać.Niestety szybko znika z organizmu dlatego nic nigdy nie mogliśmy znaleźć.

– Hmm ciekawe a wiesz kto mógłby mieć do nich dostęp?– spytał Jan.

-Na pewno pielęgniarki i lekarze nikt z zewnątrz nie mógłby się do nich dobrać.

–  Dzięki Rafałku narazie.

– Sprawca popełnił błąd, zostawił na miejscu zbrodni środek, którym zabijał tych ludzi. Niedługo go dopadniemy – powiedział Jan.

Podczas gdy dochodzili go gabinetu pielęgniarek, zauważyli dziwnie przyglądającą się im kobietę.

Była ona wysoką szczupłą szatynka, mogła mieć około pięćdziesięciu lat, włosy zaś miała krótko obcięte. Ubrana w czarną spódnicę do kolan, białą bluzkę oraz żółty żakiet wyglądała jakby zbierała się do wyjścia.

–  Przepraszam panią –  odezwała się do niej Anna-czy mamy przyjemność z panią Małgorzatą Grabowską? Jesteśmy z policji i chcielibyśmy zamienić z panią kilka zdań.

– Tak to ja. O co chodzi?  Nie mam czasu na pogaduchy, muszę jechać do domu jestem zmęczoną po całonocnym dyżurze, chciałabym trochę odpocząć.

–  Nie zajmiemy pani dużo czasu. Co wie pani o kobiecie która zmarła dziś w nocy? -spytał Jan.

– Praktycznie nic. Wiem tylko, że chorowała na raka, pewnie to on ją zabił-mówiąc te słowa kobieta strasznie zbladła.

– Jest pani pewna? Mamy inne informacje. To może wie pani coś o pankuronium potocznie zwanym pavulonem? Z informacji które posiadamy wiemy, iż ma pani uprawnienia  by pobierać leki z magazynu.

–  To środek zwiotczający mięśnie w małych dawkach używany przy operacjach. A dlaczego państwo pytacie?

–  Mamy swoje powody. Czy nie widziała pani może czegoś dziwnego, niecodziennego dzisiejszej nocy? Może podczas obchodu coś zwróciło pani uwagę?

– Nie nic. Czemu mnie tak wypytujecie? Jestem podejrzana? Jeśli nie to chciałabym wrócić do domu i wypocząć. W nocy mam kolejny dyżur.

– Dobrze może pani odejść, jeśli będziemy mieć jakieś pytania znajdziemy panią. Do widzenia.

Pielęgniarka odwróciła się od dwójki policjantów i odeszła bez słowa pożegnania.

– Dziwnie  się zachowywała. Była bardziej podejrzana niż doktorek-stwierdziła Anna.

– Taa. Będziemy ją obserwować.

Po tych słowach Jan wyciągnął telefon z kieszeni. Wkręcił numer do oficera dyżurnego.

– Hejka, muszę poprosić Cię o przysługę. Mamy pewna podejrzaną. Małgorzata Grabowska sprawdź jej przeszłość. Mamy pewne przeczucie, iż to ona jest sprawcą.

– Spoko, jak przeanalizuję jej akta, jeśli w ogóle jakieś są, to odezwę się do was. Do usłyszenia

– Dobra. Zanim sprawdzą nam co za ziółko z tej Grabowskie,  zobaczmy czy ostatnio nie znika za szybko ten pavulon.

Partnerzy obrali kierunek na magazyn leków. Przemierzali biały korytarz, po około pięciu minutach dobrnęli do swego celu.

Stanęli przed dużymi podwójnymi drzwiami, które były pomalowane na niebiesko. Jan grzecznie zapukał.

Puk puk puk.

Otworzył drzwi. Przed nimi rozpościerało się dość duże pomieszczenie w kształcie kwadratu. Było pozastawiane regałami pełnymi medykamentów, oraz szaf ze szklanymi drzwiczkami, w których znajdowały się już rozpakowane z kartonów fiolki z różnymi substancjami i tabletki.

Na środku owego magazynku znajdowało się biurko. Za nim siedział mężczyzna, który był magazynierem. Miał on krótkie siwe włosy, lekki dwudniowy zarost, oraz okulary połówki z ciemnymi oprawkami.

– Kto państwa tutaj wpuścił? Nie posiadają państwo uprawnień by tutaj przebywać.

– Policja. Starszy aspirant Kłos i sierżant Gruszka. Czy już zdobyliśmy odpowiednie uprawnienia? -zapytał sarkastycznie Jan, jednocześnie pokazując odznakę.

– Tak, mam tylko nadzieję, że nie będę miał przez to kłopotów.

– Czy zna pan Małgorzatę Grabowską?

– Z widzenia tak, osobiście niezbyt. Wiem, że jest pielęgniarką w szpitalu , ma uprawnienia by móc tutaj przebywać.

–  Czy jest tutaj w magazynie lek o nazwie pankuronium? -zapytała Anna.

– Dajcie mi chwilkę, muszę sprawdzić w spisie nie pamiętam nazw wszystkich leków. Hmmm tak na stanie mamy aktualnie dziesięć kartonów. A tak w ogóle dlaczego pan pyta konkretnie o ten specyfik?

– Informacja potrzebna do śledztwa, tylko tyle mogę panu powiedzieć. -rzekł Jan

– Jeszcze jedno pytanko i damy panu spokój – zapewniła Ania po czym zapytała – czy może pan stwierdzić ile naprawdę jest fiolek tego leku? Jeśli mógłby pan sprawdzić każdy karton bylibyśmy usatysfakcjonowani.

– Skoro pani tak ładnie prosi, mogę i tak musiałbym dziś sprawdzić ile mamy leków na stanie, więc mogę zacząć od pankuronium.

Magazynier zdejmował karton po kartonie i sprawdzał zawartość każdego z nich. Po chwili, która minęła niczym wieczność odezwał się do dwójki policjantów.

– Trochę to dziwne, ale brakuje zawartości dwóch kartonów.

– Dziękujemy za pomoc– powiedziała Młoda policjantka.

Gdy wyszli z magazynu Anna zadzwoniła do oficera dyżurnego.

– Cześć Anna Gruszka z tej strony.

– No hej właśnie miałem do was zadzwonić. Mam ciekawe informacje na temat waszej pielęgniareczki. Karana za drobne kradzieże w młodości, od tamtego czasu spokój, aż do niedawna. Są na nią skargi, głównie głośne libacje.

– Dzięki. Mamy jeszcze jedna prośbę. Załatw na cito nakaz przeszukania domu Małgorzaty Grabowskiej oraz doktora Mariusza Maślaka. Dowiedliśmy, że ktoś podbiera pavulon. Brakuje aż dwóch kartonów.

– Ok przyjąłem jak je załatwię do was powiadomię.

Nim minęła godzina Anna i Jan czekali w swoim gabinecie na nakaz od prokuratora. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.

Puk puk puk.

Drzwi uchyliły się i do środka wszedł młody oficer dyżurny. Był to średniego wzrostu mężczyzna o czarnych niczym węgiel włosach, nie posiadał sylwetki strongmana, był raczej dość wątły. Miał grube krzaczaste brwi, a pod nimi kryły się oczy koloru morza.

– Mam wasze nakazy. Łatwo nie było, mam nadzieję, że u jednego z nich coś znajdziecie.

– To jak robimy?– spytał Jan– sprawdzamy ich razem czy działamy osobno?

– Myślę, że osobno szybciej to ogarniemy oraz nie będą w stanie się porozumieć jeśli u jednego nic nie znajdziemy. Mogą przecież współpracować.

– Tak dobrze myślisz. Weźmiemy po jednym zespole policjantów z patrolówki i do dzieła.

Do domu doktora Maślaka pojechał Jan. Dotarł tam bez żadnych niespodzianek. Budynek był skromnym jednopiętrowym domkiem jednorodzinnym. Pomalowany na pomarańczowo.  Gdy zadzwonił do drzwi , otworzyła je żona lekarza. Ubrana w szlafrok pośpiesznie zawiązywała go by niczego nie odsłaniał.

– W czym mogę państwu pomóc?

– Mamy nakaz przeszukania pani posiadłości. -rzekł starszy aspirant.

 – Dobrze, zapraszam nie mam nic do ukrycia.

Po wejściu do domu skromność, którą prezentował budynek na zewnątrz zginęła. W przedpokoju znajdowała się duża zabytkowa szafa. Po otwarciu widać było wiszące futra gospodyni. Salon był pięknie udekorowany. Na środku stał duży stół, który mógłby pomieścić przy sobie około trzydziestu gości. Przy oknach znajdowały się małe palemki w czarnych doniczkach. Jedynie kuchnia była skromna. Znajdowały się w niej jedynie kuchenka gazowa i mikrofalowa, malutki stolik-zapewne dla kucharki, której jeszcze nie było– oraz szafka na naczynia. Na jej blacie zaś stał najzwyklejszy czajnik.

Po wejściu do sypialni Janowi zaparło dech w piersiach. W centralnym położeniu znajdowało się ogromne dwuosobowe łoże z baldachimem.

Mimo wielu miejsc, które można było wykorzystać jako schowek, nie znaleziono niczego podejrzanego.

W tym samym czasie Anna przeszukiwała dom pielęgniarki. W porównaniu do okazalej posiadłości lekarza, była to niewielka kawalerka. Posiadała 3 pomieszczenia. Kuchnie gdzie było pełno nie pozmywanych naczyń, sypialnię połączoną z jadalnią oraz łazienkę. W żadnym z tych miejsc również nic nie znaleziono.

Anna poczuła smak porażki. Nie była już pewna niczego. W radiowozie myślała nad tym kto mógł jeszcze mieć możliwość, by wstrzyknąć chorym zastrzyk śmierci. W pewnym momencie ją olśniło.

Wyciągnęła telefon i napisała SMS do swojego partnera.

„ Wracaj do szpitala. Mam pomysł”

Po czym kazała kierowcy również tam się skierować. Po dwudziestu minutach jazdy dotarła do celu. Był już wczesny wieczór. W holu czekał na nią Jan. Podeszła do niego i wytłumaczyła mu do czego doszła.

–  W aucie myślałam nad tym kto mógł mieć możliwość by niezauważenie wejść do Sali , zabić i wyjść jakby nigdy nic. Doszłam do wniosku ze jest jeszcze jedna osoba, która pominęliśmy.

– Kogo? -zapytał zdziwiony mężczyzna.

Przemierzali znów ten sam biały korytarz. Był o mniej zatoczony niż ostatnim razem. Ludzie kończyli właśnie odwiedziny u bliskich.

Uwagę młodych policjantów zwróciły otwarte drzwi. Każda z sal, które mijali były zamknięte, lecz jedne stanowiły wyjątek.

Anna postanowiła zajrzeć do środka.

Nad łóżkiem stała salowa, a w ręce trzymała strzykawkę. Nie zwróciła uwagi, że ktoś właśnie wszedł do pokoju.

Kobieta zareagowała instynktownie. Wyciągnęła broń i wymierzając ją w salową krzyknęła.

– Rzuć to natychmiast!

Salowa ze strachem odwróciła się. Zobaczywszy przed sobą policjantów spanikowała. Rzuciła strzykawkę na ziemię. Tłumacząc się zaczęła się jąkać.

– J-Ja ch-chciałam d-dobrze. Skra-Skracałam ich cie-cie-cierpienie. Rak t-t-to wyrok  ś-ś-śmierci i t-t-tak by umarli.

– Nie masz takiej pewności. Oni mogli wyzdrowieć. Masz krew niewinnych na rękach.

Po tych słowach salowa pobiegła w stronę okna, zapominając , iż jest to tylko parter. Gdy skoczyła znalazła się w krzewie róż. Zaraz za nią wyskoczyła Anna. Kobieta próbowała się szarpać lecz policjantka dała sobie radę i zakuła ją w kajdanki.

Po akcji dała znać dyżurnemu, że złapali sprawce na gorącym uczynku i napewno się nie wywinie z rąk sprawiedliwości.

Wróciwszy na komendę weszli do gabinetu. Mieli za sobą długi, męczący dzień.

Wypełniając notatki zawisła nad nimi zasłona ciszy. Pierwsza przerwała ją Anna.

– Jakby źle o niej nie myśleć to chciała na swój chory pokręcony sposób pomóc tym ludziom. – rzekła Anna

– Tak tylko, że są inne sposoby, nie trzeba ich zabijać, czy nie mogła ich wesprzeć dobrym słowem, utrzymać w nich nadzieję, że uda im się wyzdrowieć?

– Tego się już nie dowiemy, ale teraz odpokutuje za swoje czyny w więzieniu zanim tam trafi przejdzie badania psychologiczne moim zdaniem na pewno ma coś z głową. Co powiesz na piwo? Znam fajne miejsce ciekawa z Ciebie osoba chętnie Cie lepiej poznam, i dowiem się jak wpadłaś na to, że salowa może być morderczynią.

-Czemu nie skoro mamy ze sobą dalej pracować to nawet jest wskazane lepiej się poznać.

Koniec

Komentarze

Ojoj… sam ogólny motyw, czyli uśmiercanie w ,,dobrych" intencjach może nie nowy, ale też nie najgroszy. I to tyle dobrego. Styl: zardzewiały i wyszczerbiony. Trochę czasu będziesz musiał poświęcić, aby go naostrzyć. Warstwa techniczna: leży i kwiczy. Dialogi, interpunkcja, wszystko. I to podstawy podstaw często! Dialogi są tak nienaturalne, że aż zębami zgrzytałem. Gdy tylko wprowadzasz nową postać z automatu podajesz jej wiek (btw liczby piszemy słownie), ubranie i opisujesz fryzurę. Nie rób tak! Wplataj takie informacje w akcje, mimochodem. Nie jest mi do szczęścia też potrzebne znać te wszystkie informacje. I skąd żeś, chłopie, wytrzasnął tą salową na koniec!? Może coś mi umknęło, ale nie zakodowałem takiej postaci wcześniej, a tu nagle wielkie odkrycie i wyskakuje jak filip z konopii! A w tego typu tekście, który nawiasem mówiąc nic do fantastyki nie ma, jest to chyba najgorszy grzech. Żadnych wcześniejszych przesłanek, nic. Wszystko w tym tekście opisałeś zamiast pokazać, łącznie z głównym sprawcą. Może inni znajdą jakieś plusy. Pozdrawiam

Dziękuję za ocenę było to moje pierwsze opowiadanie, które napisałem postaram się popracować nad naostrzeniem stylu. Zastosuję się do wszystkich rad, które od Ciebie otrzymałem i jeszcze raz dziękuję za przeczytanie i ogólną ocenę mojej pracy. :)

Ten tekst bardziej przypomina pośpieszne notatki do opowiadania niż właściwe opowiadanie. Mam wrażenie, że im dalej, tym bardziej jest niedbałe.

Błędy robisz wszelakie – interpunkcyjne, źle zapisujesz dialogi, powtórzenia (zwróć uwagę, jak często stosujesz czasownik “być”). 

Wprowadzasz postać i od razu dajesz jej opis, w osobnym akapicie, za każdym razem stosując podobny wzór.

Imię jej to Anna Gruszka – bardzo długie imię i do tego dwuczłonowe, przysięgłabym, że Gruszka to nazwisko.

Ale przede wszystkim opowiadanie jest niedbałe. Przysiądź nad następnym dłużej.

Zgodzę się z Ochą. Opowiadanie właściwie polega na bardzo dokładnym wymienianiu po sobie następujących czynności i opisów bohaterów, dostajemy mnóstwo szczegółów podanych w sposób bardzo sprawozdawczy. Dialogi są sztywne i nienaturalne. Nie wiem też, dlaczego podkreślasz młody wiek bohaterów – w pierwszych kilku akapitach mamy młodego kapitana, który dalego mimo wieku zaszedł, młodą uzdolnioną kadetkę i jej młodego partnera… Doktor Maślak – kolejny młodzieniaszek. Nie ma oczywiście nic złego w młodych bohaterach – ale to podkreślanie wieku jest po pierwsze dość dziwne, po drugie rzadko się zdarza w sytuacjach zawodowych (pomijając jakieś szczególne przypadki).

Co do warsztatu – składniowo jest bardzo monotonnie, bardzo dużo zdań opierasz na konstrukcjach z być, zdarzają się nieporadne zwroty, błędy interpunkcyjne, problemy z zapisem dialogów i inne usterki. Jeśli sama nie jesteś w stanie wyłapać swoich błędów, dobrym pomysłem byłoby wrzucenie tekstu na betę.

It's ok not to.

Mam wrażenie, Szeagullu, że wymyśliłeś sobie opowiadanie kryminalne, zadbałeś o miejsce zbrodni, podejrzanych i policjantów, ale nie pomyślałeś i zakończeniu i całkiem zapomniałeś tak o sprawcy zabójstw, jak i o fantastyce, skutkiem czego zabójca wyskoczył nagle i znienacka jak diabeł z pudełka, a fantastyki nie zobaczyłam w ogóle.

Wykonanie, co stwierdzam z ogromną przykrością, jest bardzo złe – masz tu sporo błędów, usterek i literówek, wiele zdań złożyłeś w sposób uniemożliwiający ich właściwe odczytanie, że o źle zapisanych dialogach i kompletnie zlekceważonej interpunkcji nie wspomnę. Mam nieodparte wrażenie, że po wrzuceniu opowiadania za stronę, w ogóle go nie przeczytałeś.

 

umie­ra­li nocna porą. ―> Literówka.

 

Li­czył 35 lat… ―> Li­czył trzydzieści pięć lat

Liczebniki zapisujemy słownie. Ten błąd pojawia się kilkakrotnie.

 

i li­czy­my na owoc­na współ­pra­cę– Rzekł ko­men­dant Sęp. ―> …i li­czy­my na owoc­na współ­pra­cę – rzekł ko­men­dant Sęp.

Brak spacji przed półpauzą. Ten błąd pojawia się wielokrotnie.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

dyżur pod­czas każ­de­go zgonu peł­nił Dr. Ma­ślak. ―> …dyżur pod­czas każ­de­go zgonu peł­nił doktor Ma­ślak.

Nie używamy skrótów, zwłaszcza w dialogach.

 

z oko­licz­no­ścia­mi śmier­ci i z sek­cją zwłok… ―> …z oko­licz­no­ścia­mi śmier­ci i wynikami sek­cji zwłok

 

w jego po­sta­wie wi­docz­ne było zde­cy­do­wa­nie oraz do­świad­cze­nie… ―> Co w postawie jakiejś osoby świadczy o jej zdecydowaniu i doświadczeniu?

 

– Wi­tam-od­po­wie­dzia­ła Anna… ―> Brak spacji przed i po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

 

– W szpi­ta­lu po­twier­dzo­no ko­lej­ny przy­pa­dek ta­jem­ni­cze­go zgonu. ―> Raczej: – W szpi­ta­lu stwier­dzo­no ko­lej­ny przy­pa­dek ta­jem­ni­cze­go zgonu.

 

Jedz­cie tam i roz­wiąż­cie tę spra­wę. ―> Dlaczego trzeba było tam jeść, aby rozwiązać sprawę?

A może miało być: Jedź­cie tam i roz­wiąż­cie tę spra­wę.

 

Grusz­ka razem z Janem wy­mie­nia­li się prze­my­śle­nia­mi na temat spra­wy. ―> …Grusz­ka i Jan wy­mie­nia­li prze­my­śle­nia­ na temat spra­wy.

 

– Jak zmar­ła -spy­ta­ła Anna ―> Brak pytajnika. Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza. Brak kropki na końcu zdania.

Winno być: – Jak zmarła? – spytała Anna.

 

– Po­dej­rze­wam za­trzy­ma­nie Akcji serca… ―> Dlaczego wielka litera?

 

Wy­cho­dząc z Sali cho­rych ob­ra­li ob­ra­li kie­ru­nek… ―> Dlaczego wielka litera? Dwa grzybki w barszczyku.

 

na któ­rym stal lap­top. ―> Literówka.

 

który z panów to dr Ma­ślak? ―> …który z panów to doktor Ma­ślak?

 

Gdy wy­szli z ga­bi­ne­tu… ―> Jak to możliwe, że weszli do pokoju lekarzy, a wychodzą z gabinetu?

 

może ktoś sie za­kra­dał… ―> Literówka.

 

dziś w nocy tez miała dyżur. ―> Literówka.

 

roz­brzmiał dzwo­nek te­le­fo­nu Jana, dzwo­nił do niego… ―> Nie brzmi to najlepiej.

 

za­czy­na­ją się po­wo­li wy­ja­śniać.Nie­ste­ty… ―> Brak spacji po kropce.

 

Dzię­ki Ra­fał­ku na­ra­zie. ―> Dzię­ki, Ra­fał­ku, na ­ra­zie.

 

– Hejka, muszę po­pro­sić Cię o przy­słu­gę. ―> – Hejka, muszę po­pro­sić cię o przy­słu­gę.

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

Mamy pewna po­dej­rza­ną. ―> Literówka.

 

co za ziół­ko z tej Gra­bow­skie… ―> Literówka.

 

Jan grzecznie zapukał.

Puk puk puk. ―> To jest całkiem zbędne – czytelnik doskonale wie, czym jest pukanie do drzwi.

 

jest pie­lę­gniar­ką w szpi­ta­lu , ma… ―> Zbędna spacja przed przecinkiem.

 

stół, który mógł­by po­mie­ścić przy sobie około trzy­dzie­stu gości. ―> …stół, przy którym mogłoby usiąść około trzy­dzie­stu gości.

 

była to nie­wiel­ka ka­wa­ler­ka. Po­sia­da­ła po­miesz­cze­nia. ―> …była to nie­wiel­ka ka­wa­ler­ka, składająca się z trzech pomieszczeń.

Kawalerka nie może niczego posiadać.

 

Kuch­nie gdzie było pełno nie po­zmy­wa­nych na­czyń… ―> Kuch­nię, gdzie było pełno niepo­zmy­wa­nych na­czyń

 

by wstrzyk­nąć cho­rym za­strzyk śmier­ci. ―> Brzmi to fatalnie.

Może: …by zrobić cho­rym za­strzyk śmier­ci.

 

na­pi­sa­ła SMS do swo­je­go part­ne­ra. ―> …na­pi­sa­ła SMS-a/ esemesa do swo­je­go part­ne­ra.

 

„ Wra­caj do szpi­ta­la. Mam po­mysł” ―> Wra­caj do szpi­ta­la. Mam po­mysł”.

Zbędna spacja po otwarciu cudzysłowu. Brak kropki na końcu zdania.

 

nie­zau­wa­że­nie wejść do Sali… ―> Dlaczego wielka litera?

 

Był o mniej za­to­czo­ny niż ostat­nim razem. ―> Co Autor miał nadzieję wyrazić tym zdaniem?

 

Każda z sal, które mi­ja­li były za­mknię­te, lecz jedne sta­no­wi­ły wy­ją­tek. ―> Każda z mijanych sal była za­mknię­ta, lecz jedna sta­no­wi­ła wy­ją­tek.

 

Rzu­ci­ła strzy­kaw­kę na zie­mię. ―> Rzu­ci­ła strzy­kaw­kę na podłogę.

 

J-Ja ch-chcia­łam d-do­brze. Skra-Skra­ca­łam… ―> J-ja ch-chcia­łam d-do­brze. Skra-skra­ca­łam

 

zła­pa­li spraw­ce na go­rą­cym uczyn­ku… ―> Literówka.

 

na­pew­no się nie wy­wi­nie… ―> …i na ­pew­no się nie wy­wi­nie

 

Wy­peł­nia­jąc no­tat­ki za­wi­sła nad nimi za­sło­na ciszy. ―> Z tego wynika, że to cisza, zawisnąwszy zasłoną, wypełniała notatki.

Proponuję: Gdy sporządzali no­tat­ki, za­wi­sła nad nimi za­sło­na ciszy.

 

cie­ka­wa z Cie­bie osoba chęt­nie Cie le­piej po­znam… ―> …cie­ka­wa z Cie­bie osoba, chęt­nie Cię le­piej po­znam

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka