- Opowiadanie: wkkg - Spółka Vandemar i Croup

Spółka Vandemar i Croup

Opowiadanie jest niemal w całości autorskie, nie licząc imion antagonistów, zaczerpniętych z powieści Neila Gaimana pt. ,,Nigdziebądź”. Całość jest króciutka, opowiadanie pisane było na konkurs, w którym maksymalna objętość wynosiła trzy strony. Niemniej liczę, że ta historyjka spodoba Ci się. 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Spółka Vandemar i Croup

Christopher Filtch był mężczyzną w podeszłym wieku. Staruszek ochoczo rozpowiadał wszędzie i każdemu, że jest człowiekiem szczęśliwym. Cieszył się z tego, że w życiu mu się powiodło. Miał pieniądze na swoje starcze zachcianki. Miał żonę, będącą dla niego wsparciem i podporą najpotrzebniejszych chwilach. Miał też i dzieci, które niebawem miały mu dać również wnuki. Dodatkowo cieszył się niezłą kondycją fizyczną i psychiczną. Czego miałby wymagać więcej?

Christopher obchodził dziś sześćdziesiąte piąte urodziny. Przyjęcie nie było huczne. Odbyło się w sposób taki , jaki sprawiał mu najwięcej przyjemności. Przy herbatce i trzaskającym w kominku ogniu. Wśród najbliższych.

Gdy księżyc wisiał już wysoko na niebie, Christopher udał się do łóżka, a następnie raz jeszcze podziękował Bogu za wszystko, co przyszło mu dostać w życiu.

*

Nie zdążył otworzyć oczu, a już wiedział, że znajduje się w innym miejscu. Poczuł na swoim ciele lekki powiew wiatru. Otwarł oczy i prawie krzyknął.

Stał na korytarzu, przywodzącym na myśl komnatę wygladającą jak w jakimś średniowiecznym zamku. Na podłodze rozpościerał się czerwony dywan, a sklepienie było tak wysoko, że oświetlające korytarz pochodnie nie dosięgały do jego końca.

Myśląc, że to tylko jakiś sen, Christopher ruszył wzdłuż pomieszczenia, w kierunku bramy znajdującej się na jego końcu. Na ścianie obok niej umiejscowiona była tabliczka, głosząca:

 

Pan Croup i Pan Vandemar

serdecznie zapraszają pana Christophera Filtcha na przekąskę w sali bankietowej

 

Christopher zamyślił się i po chwili doszedł do wniosku, że nazwiska Croup i Vandemar nic mu nie mówią. Wzruszył ramionami i skierował swe myśli w inną stronę; zastanawiał się, gdzie może znajdować się sala bankietowa.

Odpowiedź przyszła szybko, bowiem jak tylko otworzył drzwi, ujrzał długi stół, wypełniony aż po brzegi wszelkiej maści jedzeniem . Wyglądał, jakby był przygotowany na zjazd władców z całego świata. Sala była jednak całkowicie pusta.

Christopher nie był pewny, co powinien w tej sytuacji zrobić. Teoretycznie przy bramie widniało oficjalne zaproszenie, ale czy powinien zasiadać do stołu bez towarzystwa?

– Proszę się nie krępować, to wszystko tutaj jest przygotowane specjalnie dla pana.

Christopher uniósł wzrok i zobaczył dwóch mężczyzn. Jeden z nich był wysoki, chudy i łysy, drugi natomiast niski, krępy i włochaty – jego włosy bardziej przypominały sierść, a szczękę miał jakby wydłużoną. Christopherowi od razu skojarzył się z wilkiem.

– Pan pozwoli, że się przedstawimy – rzekł ten pierwszy. Głos miał nieprzyjemny, głęboki – Nazywam się Pan Croup. Osobnik obok mnie zwie się Pan Vandemar.

Mężczyzna przypominający wilka pokiwał energicznie głową, uśmiechając się przy tym szeroko. Wyraz twazy Pana Croupa był natomiast pusty i bezbarwny.

– Proszę siąść i się częstować. Za momencik uzgodnimy wszystkie warunki.

Christopher wziął do ręki udko z kurczaka, w czasie gdy panowie Croup i Vandemar zasiedli całkiem po długiej stronie stołu. Mięso było wyśmienite.

– Zaczynajmy – oznajmił Pan Croup – Drogi panie Filtch, spotykamy się w sprawie nader niecodziennej i unikatowej. Na początku jestem zmuszony wyjaśnić, iż ja oraz Pan Vandemar tworzymy spółkę morderców, cieszącą się zaufaniem w różnych czasach i wymiarach. Z naszych usług korzystają bogowie greccy, rzymscy, nordyccy i słowiańscy, choć pana najbardziej zainteresować powinno powierzenie nam pana sprawy przez Boga chrześcijańskiego. Żaden problem, byłby pan jednym z wielu. Wraz z Panem Vandemarem zgodziliśmy się jednak, że zwykłe mordowanie stało się już nudne. Dlatego postanowiliśmy zagrać w grę. Pan będzie jej uczestnikiem. Pana zadaniem będzie uratowanie rzeczy dla pana ważnych. Reguły gry są bardzo proste. Musi pan tylko podać odpowiedź do trzech zagadek. Jeżeli pan odpowie poprawnie, zachowa pan życie, a wszystkie rzeczy ważne będą panu zwrócone. Jeśli pan przegra, wszystko przepada. Możemy zaczynać?

– Mam pytanie. Czy to sen?

– Bynajmniej.

Christopher z początku się przeraził. Całe życie pracował na szczęście ważnych dla niego osób. Nie może teraz przyczynić się do ich śmierci. Musi dać radę, nie ma innego wyjścia.

– Jestem gotowy.

Sala rozmyła się, uleciała jak dym z nagle zgaszonej świeczki, aby następnie zmaterializować się w polanę obleganą srebrzystym światłem księżyca. Przed Christopherem stał Pan Vandemar. W ręku trzymał zakrwawiony nóż.

– Wygraną w tej konkurencji są wszystkie przedmioty materialne, w których posiadaniu byłeś przez całe swoje życie. Oto zagadka.

Jego głos przypominał warknięcie psa, a Christopher dostrzegł, że zęby miał zwierzęce.

Nie oddycha, a żyje, nie pragnie, a wciąż pije.

– Ryba – odrzekł dumny z siebie. Na swoje szczęście znał tę zagadkę.

Pan Vandemar spojrzał na niego z ukosa, mrużąc lekko brwi. Pstryknął i polana się rozmyła.

Ku zaskoczeniu Christophera, pojawił się w nowocześnie wyglądającym biurze. Zewsząd otaczały go teczki z dokumentami i biurka z komputerami. Wszystko w tym pomieszczeniu było białe. Naprzeciw stał Pan Croup, również trzymając groźnie wyglądający nóż.

– Jeżeli odgadniesz, uratujesz życie swojej wieloletniej żonie. Oto zagadka: Nie ma skrzydeł, a trzepocze, nie ma ust, a mamrocze, nie ma nóg, a pląsa, nie ma zębów, a kąsa.

Z początku Christopher wystraszył się, albowiem nie świtało mu w głowie nic, ale po tej straszliwej chwili zorientował się, że zna odpowiedź na to pytanie.

– Wiatr. Odpowiedź brzmi wiatr.

Pan Croup spojrzał na niego oczami pełnymi szczerego zdumienia. Scena rozpłynęła się po raz trzeci.

Christopher znalazł się ponownie w zamku, choć teraz otoczenie wyglądało bardziej na lochy. Tęsknił za słodkim zapachem sali bankietowej.

Tym razem stali przed nim obaj mordercy.

– Ostatnia zagadka – rzekł Pan Croup – Poprawna odpowiedź uratuje życie reszty pana rodziny. Jestem lekki jak piórko, ale nikt nie utrzyma mnie długo.

Christopher niemal podskoczył z radości. Znał odpowiedź.

– Oddech.

Pan Croup oraz Pan Vandemar spojrzeli na siebie, a na ich twarzach malowała się mieszanina zdumienia, podziwu i czegoś w rodzaju zakłopotania.

– Nasze gratulacje – odezwał się w końcu Pan Croup – Nie spodziewaliśmy się, że mamy do czynienia z tak inteligentną i obytą personą. Żal będzie powiedzieć panu prawdę.

Christopher wsłuchał się uważnie, choć radość ogarniała go z każdej strony i ciężko mu było się skupić.

– Popełniliśmy błąd. Nie przewidzieliśmy, że może pan znać rozwiązania tych zagadek. Nie jesteśmy dobrzy, ale swój honor mamy, dlatego część umowy zostanie spełniona. Oszczędzimy życie pana bliskich, sprawimy też, że będą szczęśliwi, a żałoba po panu nie odciśnie na nich aż takiego piętna. Pana jednak musimy zabrać ze sobą. Sprawa reputacji i dobrego imienia.

Ktoś inny pomyślałby zapewne, że w tym momencie wszystkie jego staranie poszły na marne. W tym miejscu stał jednak Christopher Filtch. Zdawał sobie sprawę, że w swoim życiu i tak nie zrobiłby dla siebie już prawie nic, więc już wcześniej w całości poświęcał się innym. Świadomość jego śmierci nie bolała aż tak bardzo, kiedy usłyszał zapewnienie, że wszyscy mu bliscy będą wiedli udane życie.

Bez ponaglania ruszył w kierunku morderców. Był szczęśliwszy niż kiedykolwiek.

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Nic dodać nic ująć. Świetnie rozpisany wątek egzystencjalny w skondensowanej formie. :) Szczególnie spodobał mi się zwrot akcji w zakończeniu i dał do myślenia pod pewnymi względami – Christopher pomimo, że posiadał wszystko finalnie najbardziej cenił szczęście swoich bliskich.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Ciekawe. Mogłoby być wstępem do jakiejś dłuższej historii przygodowej…

Myślę, że słowo baśń dobrze oddaje charakter tego tekstu. Najbardziej ze względu na jego moralizatorski charakter. No bo jednak co jak co, ale morał w tej historii aż wali capslockiem: Rodzina jest najważniejsza. Nie twierdzę, że to jest wada. 

Tekst fajnie napisany. Chociaż pomysł z zagadkami to już klasyka klasyk.

 

Po samym początku: “Rozpowiadał wszędzie i każdemu, że jest człowiekiem szczęśliwym” spodziewałem się jakiegoś rodzaju przetasowań w dalszej części utworu, wskazania jakichś elementów, które nie pasują do tego obrazu . Tymczasem reszta jest właściwie potwierdzeniem tego zdania i… No nie wiem…

Ciekawe opowiadanie, czytało się gładko. Tylko zagadki mnie zawiodły, bo liczyłem, że jakieś nowe poznam, a tu jedne z najbardziej oklepanych użyłeś :( Warsztat dobry, nic nie wyłapałem.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Mi niestety nie przypadło do gustu. Główny powód to chyba fakt, że Christopher z taką łatwością zaakceptował magiczną wizytę morderczego duetu. Opowiadanie utraciło w tym momencie dla mnie hmm wiarygodność (to słowo chyba najbardziej pasuje).

 

Dlaczego zagadki zapisujesz kursywą?

 

Spodobał mi się ten motyw zlecających zabójstwo, fajny pomysł :)

 

Skąd Christopher wiedział, że chodzi o osoby dla niego ważne? Wcześniej mowa o rzeczach (dwukrotnie to zostało zaznaczone). Przyznaję, że byłem przekonany, że mowa tu o jakiś dobrach materialnych, po czym Christopher rozmyśla o utracie rodziny. 

 

Christopher z początku się przeraził. Całe życie pracował na szczęście ważnych dla niego osób. Nie może teraz przyczynić się do ich śmierci. Musi dać radę, nie ma innego wyjścia.

 

Wyłapałem dwie drobnostki:

 

Tu a zamiast ą

Stał na korytarzu, przywodzącym na myśl komnatę wygladającą jak w jakimś średniowiecznym zamku. 

 

Tu niepotrzebna spacja przed kropką na końcu

Odpowiedź przyszła szybko, bowiem jak tylko otworzył drzwi, ujrzał długi stół, wypełniony aż po brzegi wszelkiej maści jedzeniem .

Ale to nie są tylko imiona postaci z Gaimana, także ich charaktery i natura. To jest pełnoprawny fanfik, IMHO. 

ninedin.home.blog

Zgadzam się z Ninedin, to jest fanfik, ale całkiem fajnie napisany. Trochę moralizatorski, ale przyjemnie się czytało.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Tak, też uważam, że tekst jest nie najgorzej napisany, powinnam to była dodać :)

ninedin.home.blog

Niestety, nie mogę powiedzieć, że opowiadanie podobało mi się. Pewnie dlatego, że nie lubię opisów snów, a Autor zasugerował, że właśnie ze snem mamy do czynienia, zwłaszcza że cała rzecz rozegrała się w bajkowo-magicznej scenerii.

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

 

Christopher Filtch był mężczyzną w podeszłym wieku. Staruszek ochoczo rozpowiadał […] Christopher obchodził dziś sześćdziesiąte piąte urodziny. ―> Być może dla piętnastolatka bohater jest zgrzybiałym starcem, ale zapewniam, że sześćdziesięciopięcioletni zdrowy mężczyzna ani nie jest w podeszłym wieku, a już na pewno nie jest staruszkiem.

 

Miał pie­nią­dze na swoje star­cze za­chcian­ki. Miał żonę, bę­dą­cą dla niego wspar­ciem i pod­po­rą naj­po­trzeb­niej­szych chwi­lach. Miał też i dzie­ci, które nie­ba­wem miały mu dać… ―> Miałoza. Wsparcie i podpora to synonimy.

 

Od­by­ło się w spo­sób taki , jaki… ―> Zbędna spacja przed przecinkiem.

 

Po­czuł na swoim ciele lekki po­wiew wia­tru. ―> Zbędny zaimek – czy poczułby powiew na cudzym ciele?

 

Stał na ko­ry­ta­rzu, przy­wo­dzą­cym na myśl kom­na­tę wy­gla­da­ją­cą jak w ja­kimś… ―> Literówka.

W jaki sposób korytarz może przypominać komnatę?

 

a skle­pie­nie było tak wy­so­ko, że oświe­tla­ją­ce ko­ry­tarz po­chod­nie nie do­się­ga­ły do jego końca. ―> Nie wydaje mi się, aby zadaniem pochodni było sięganie do sklepienia.

 

uj­rzał długi stół, wy­peł­nio­ny aż po brze­gi wszel­kiej maści je­dze­niem . ―> Stół można zastawić, ale nie wypełnić. Obawiam się, że o jedzeniu nie mówi się, że jest wszelkiej maści. Zbędna spacja przed kropką.

Proponuję: …uj­rzał długi stół, zastawiony wszel­kim je­dze­niem.

 

Sala była jed­nak cał­ko­wi­cie pusta. ―> Skoro w sali był zastawiony stół, to nie była ona całkowicie pusta.

 

drugi na­to­miast niski, krępy i wło­cha­ty… ―> Masło maślane –> ktoś krępy jest niski z definicji.

 

– Pan po­zwo­li, że się przed­sta­wi­my – rzekł ten pierw­szy. Głos miał nie­przy­jem­ny, głę­bo­ki – Na­zy­wam się Pan Croup. Osob­nik obok mnie zwie się Pan Van­de­mar. ―> – Pan po­zwo­li, że się przed­sta­wi­my – rzekł ten pierw­szy. Głos miał nie­przy­jem­ny, głę­bo­ki. – Na­zy­wam się Croup, a ten pan obok mnie, zwie się Van­de­mar.

Nikt nie przedstawia się, dodając do nazwiska formę grzecznościową, w dodatku pisaną wielką literą. Formy grzecznościowe piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie. Ten błąd pojawia się w opowiadaniu wielokrotnie.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: http://www.forum.artefakty.pl/page/zapis-dialogow

 

Wyraz twazy Pana Cro­upa… ―> Literówka.

 

Chri­sto­pher wziął do ręki udko z kur­cza­ka… ―> Chri­sto­pher wziął do ręki udko kur­cza­ka

 

zma­te­ria­li­zo­wać się w po­la­nę ob­le­ga­ną sre­brzy­stym świa­tłem księ­ży­ca. ―> Obawiam się, że światło księżyca nie może oblegać polany.

 

ra­dość ogar­nia­ła go z każ­dej stro­ny… ―> Radość może ogarnąć/ wypełnić człowieka, ale chyba nie ogarnąć z każdej strony.

 

cięż­ko mu było się sku­pić. ―> …trudno mu było się sku­pić.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Co do bycia staruszkiem i starczych zachcianek, Reg ma trochę racji. Jeśli bohater cieszył się niezłą kondycją fizyczną, raczej nie przywodziłby na myśl takich określeń. Przy świadomości wszystkich zabiegów upiększających, jakim poddawane są osoby z pierwszych stron gazet, parę sekund na zapoznanie się z datami narodzin Vladimira Putina, Angeli Merkel albo Toma Hanksa utwierdziło mnie w tym przekonaniu :P.

Sama historia raczej mi się spodobała. Sądzę, że można było opowiedzieć ją nieco lepiej, ale w optymizmie protagonisty odnalazłem coś przekonującego, szczególnie w kontekście zakończenia.

Za to tytuł nie ma większego związku z treścią, wygląda jak Gaimanowski clickbait.

 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Przyjemne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka