- Opowiadanie: dawidiq150 - Bardzo długa podróż

Bardzo długa podróż

Tekst jest krótki, bardzo proszę o komentarze, co jest źle co jest dobrze... Co się podobało co nie... Staram się czytać przynajmniej jeden tekst tych którzy mnie skomentują!

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Bardzo długa podróż

Statek zaczął hamować. Komputer włączył sztuczną grawitację i uruchomił program wybudzania pasażerów.

 

Marek przebudził się pierwszy z całej liczącej sto dwanaście osób załogi. Odzyskał świadomość i pamięć chwilę po tym, gdy klapa kapsuły rozsunęła się, uwalniając go. Zaczął odczepiać przytwierdzone do ciała kable zakończone igłami. Zielona substancja, która wypełniała wszystkie kapsuły ściekała teraz na podłogę, następnie szybko krzepła, tworząc twardą skorupę. Marek rozejrzał się po wielkiej hali. Zdumiało go to co ujrzał. Rośliny zasadzone dla ozdoby w sztucznym ogrodzie tak się rozrosły, że rozbiły szybę, a ich pędy obejmowały niemal trzy czwarte powierzchni ścian i sufitu. „Że też nikt tego nie przewidział” – zastanawiał się Marek. Po chwili spróbował wyjść z kapsuły i stanąć na nogach, nie udało mu się to. Klęknął i chwycił się boku kapsuły. Wtedy rozległ się zaprogramowany na tę chwilę głos komputera.

 

„Witajcie, minęło osiemset sześćdziesiąt siedem lat od momentu opuszczenia Ziemi. Nasz cel został osiągnięty. Dolecieliśmy do planety która jest zdolna do zamieszkania przez ludzi. By przywrócić wasz organizm do pełnej funkcjonalności po hibernacji z boku każdej kapsuły jest ampułka, którą musicie sobie zaaplikować. Następnie skorzystajcie z prysznica by zmyć roztwór cystoteryntyczny zanim całkiem zakrzepnie i będzie trudny do usunięcia”.

 

Marek spojrzał na kapsułę. Miejsce gdzie znajdowała się szuflada z ampułką było teraz oznaczone mrugającą czerwoną diodą. Gdy zbliżył dłoń poczuł chłód. Wysunął szufladę, w środku znajdowała się bardzo dużych rozmiarów strzykawka, która była utrzymywana w niskiej temperaturze przez aparaturę. Nie zastanawiając się długo wbił igłę w rękę i nacisnął tłoczek. Zimno zaczęło rozchodzić się po całej kończynie. Poczekał chwilę i spróbował wstać. Zrobił to delikatnie trzymając się kapsuły. Następnie podskoczył trzy razy wymachując rękami. Pobiegł w miejscu. Gdy czuł, że może, udał się do łazienki zmyć zieloną papkę pokrywającą jego ciało. Gdy wychodził z hali obejrzał się i zachciało mu się śmiać. Rozśmieszył go widok nagich ludzi oblepionych zieloną mazią, gimnastykujących się obok szklanych łóżek.

 

&&&&&

 

Kapitan, ogłosił przez radiowęzeł zebranie organizacyjne. Miało odbyć się dopiero za godzinę, był więc czas by ogarnąć się i coś zjeść. W jadalni znowu Marek był pierwszy, dopiero po nim zaczęła robić się kolejka. Podszedł do jednej z pięciu wielkich maszyn, na których znajdowały się ponumerowane zdjęcia potraw. Należało tylko wstukać cyfry. Wybrał kotlet schabowy, frytki i sałatkę z marchwi i jabłek. Czekał trzy minuty, gdy w okienku obok wysunął się parujący gorący posiłek razem z obowiązkowym napojem energetycznym. Zjadł, następnie zamówił pierogi z serem, które również łapczywie zjadł i miał jeszcze dwadzieścia minut do zebrania. Udał się na taras widokowy. Szedł korytarzem przez chwilę, następnie wsiadł do windy, która zawiozła go na sam koniec podłużnej części statku, gdzie znajdował się oszklony taras. Stały tam stoliki i krzesła, można tu było poczytać książkę albo pograć w jakąś grę planszową. Roztaczał się stąd widok na cały statek i otoczenie. Stojąc blisko szyby czuło się jak w samym środku kosmosu. Marek spojrzał na planetę na którą już niedługo miał wyruszyć wraz z innymi naukowcami. Zaparło mu dech w piersiach i wiedział, że jest pierwszym człowiekiem, który to widzi. Była niebiesko–fioletowa. Dlaczego fioletowa? Z rozmyślań wyrwał go głos z radiowęzła. „Tu kapitan, proszę wszystkich o przyjście do sali głównej”.

 

Gdy wszyscy astronauci zebrali się w sali, kapitan, stojąc na podwyższeniu zaczął mówić do mikrofonu.

 

– Jest rok dwa tysiące dziewięćset sześćdziesiąty trzeci część naszej wielkiej misji została zrealizowana, na początek jednak chciałem uczcić chwilą ciszy śmierć tych którym się nie udało. Sześć osób z niewiadomych powodów nie przeżyło tak długo trwającej hibernacji.

 

Odczekał chwile, następnie kontynuował.

 

– Nasz statek przeleciał dwadzieścia miliardów, trzysta osiemdziesiąt milionów, sto czterdzieści cztery tysiące, dziewięćset jedenaście kilometrów. Aż dziw bierze, że wszystko na statku po tak długim czasie działa bez zarzutu…

 

Kapitan mówił jeszcze przez kilkanaście minut w końcu zakończył zdaniem.

 

– Macie od tej chwili dwadzieścia cztery godziny na przypomnienie sobie swoich obowiązków. Po tym czasie wszyscy biorą się do roboty.

 

Gdy doba minęła Marek i dwunastu innych biologów razem z pilotem zasiadło w ministatku. Drzwi hangaru otwarły się i wylecieli. Z każdą sekundą, gdy zbliżali się do planety ich ciekawość rosła. W końcu ujrzeli step porośnięty fioletową trawą na którym pasły się jakieś dziwne zwierzęta. Marek przyjrzał się im dokładnie. Posiadały gładką czarną skórę od której odbijało się światło słoneczne. Na grzbiecie od szyi do ogona wzdłuż wyrastało im po siedem rogów. Ich głowa była bardzo mała w porównaniu do reszty ciała. Nie posiadały oczu ani uszu jedynie otwór gębowy i długi nos. Poruszały się na sześciu kończynach, które zakończone były chwytnymi wyposażonymi w palce łapami. Niektóre osobniki pasące się blisko drzew o fioletowych liściach używały jednej pary kończyn do zrywania liści.

 

Ministatek wylądował w bezpiecznej odległości od zwierząt, chociaż Marek był przekonany, że są niegroźne. Przed opuszczeniem statku, jeszcze raz, dla ostrożności polecili by komputer sprawdził czy mogą wyjść bez skafandrów. Skład powietrza był jednak bardzo zbliżony do ziemskiego, a temperatura wynosiła dwadzieścia pięć stopni. W końcu więc opuścili ministatek. Ich celem było pozbieranie próbek roślin, gleby, wody i organizmów, które napotkają. Niedaleko był zagajnik. Rosło tam więcej drzew. Skierowali się tam. Po kilkunastu minutach pracy, gdy zebrali już dużo materiału stało się coś czego się absolutnie nie spodziewali. W różnych miejscach wokół nich gdzie leżały gałęzie i liście spod ziemi wyskoczyli napastnicy. Człekokształtni, ubrani w skóry z pewnością zacofani, gdyż uzbrojeni tylko w maczugi. Mieli jednak przewagę liczebną do tego Ziemianie nie posiadali przy sobie żadnej broni. Marek i jego koledzy wzięli więc nogi za pas. Marek potknął się i gdy się obejrzał ujrzał nad sobą osobnika z maczugą. Grymas jego twarzy świadczył o wielkim gniewie. Agresor był dużych rozmiarów i przypominał rzymskiego gladiatora. Zamachnął się i…

 

Marek czuł senność. Powoli zaczął otwierać oczy. Leżał na łóżku w szpitalnym pomieszczeniu. Wokół niego zgromadzonych było sześć osób.

 

– Co się stało, gdzie ja jestem? Miałem taki realny sen.

– Zaraz sobie wszystko przypomnisz dziadku – odpowiedziała staruszka w wieku może siedemdziesięciu lat.

 

Faktycznie po kwadransie Marek siedział w kawiarni prywatnego szpitalu i wszystko sobie przypomniał. Był naukowcem i w roku 2031 wynalazł sposób na uśpienie człowieka i obudzenie go po bardzo długim czasie. Podjął się przetestowania tego na sobie. Udało mu się, był rok 2131 a on żył i jego organizm nie postarzał się ani trochę. Pomyślał, że tak jak w jego śnie będzie można wyruszyć daleko w kosmos. Następnie ciekawy co się na świecie zmieniło przez 100 lat krzyknął do kelnerki

 

– Czy może pani włączyć telewizor?

 

Koniec

Komentarze

&&&&&

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Opowiadanie mnie niestety nie wciągnęło. Brak głębszej historii, która by pochłonęła czytelnika, opisy krótkie i “suche”.

 

Rozumiem, że to opowiadanie w stylu sci-fi ale nie powinno się, moim zdaniem, łamać pewnej logiki:

– skoro załoga startowała z Ziemi to odległość 20380144911 kilometrów jest spektakularnie mała w skali kosmosu i pokonanie jej nie zajęłoby 867 lat – bo to tylko 4 razy dalej niż Neptun. Lepsze byłoby odnalezienie planety po 867 latach podróży z napędem nadprzestrzennym. Element sci-fi usprawiedliwiający odnalezienie planety.

– 112 osób załogi, 6 osób zmarło ale nikt nie płacze, żadnych emocji. Jest im tak wszystko jedno, że mogliby z nich zrobić wspomniane schabowe.

– Odnośnie schabowych, po 867 latach podróży tacy kolonizatorzy prędzej jedliby papkę proteinowo-lipidowo-witaminową przechowywaną w specjalnych warunkach.

 

Zaczął odczepiać przytwierdzone do ciała kable zakończone igłami. Zielona substancja, która wypełniała wszystkie kapsuły

Nie wiadomo po co te kable, po co te igły i po co ta substancja. Powinno moim zdaniem być to rozwinięte.

Kapitan mówił jeszcze przez kilkanaście minut w końcu zakończył zdaniem.

O czym mówił?

Gdy doba minęła Marek i dwunastu innych biologów razem z pilotem zasiadło w mini statku. Drzwi hangaru otwarły się i wylecieli. Z każdą sekundą, gdy zbliżali się do planety ich ciekawość rosła. W końcu ujrzeli step porośnięty fioletową trawą na którym pasły się jakieś dziwne zwierzęta.

Cały proces dotarcia na obcą planetę z jej orbity, wchodzenie w atmosferę, lądowanie i wychodzenie w kilku zdaniach. Nie odczuwali ekscytacji lub innych emocji oprócz “rosnącej ciekawości”?

 

Na grzbiecie od szyi do ogona wzdłuż wyrastało im po siedem rogów. Ich głowa była bardzo mała w porównaniu do reszty ciała.

Wzdłuż czego wyrastały? Jak bardzo mała była ich głowa?

 

z pewnością zacofani, gdyż uzbrojeni tylko w maczugi.

Ja mogę wyjść na miasto z maczugą, która jest groźną bronią na nieosłonięte ciało i nie jestem przy tym zacofany. :P Bejsbol to taka współczesna maczuga.

Marek rozejrzał się po wielkiej hali. Zdumiało go to co ujrzał. Rośliny zasadzone dla ozdoby w sztucznym ogrodzie tak się rozrosły, że rozbiły szybę, a ich pędy obejmowały niemal trzy czwarte powierzchni ścian i sufitu.

Ogromna wielkość statku nie jest niczym usprawiedliwona, nie ma wspomnianego nowatorskiego napędu który umożliwałby transport dużej grupy ludzi i ogromu sprzętu pozwalałaby na stworzenie ogrodu, nie mającego żadnego praktycznego zastosowania. Ładnie wygląda? Z pewnością, ale misja kolonizacyjna ma zadania do wykonania i w miejsce ogrodu zmieściłoby się więcej ludzi. W dodatku można byłoby rozważać co by się stało z roślinami gdyby rosły przez tyle lat w nieważkości.

 

Polecam tutejsze poradniki by urozmaicić trochę pisanie i by wiedzieć, jakie elementy należy opisywać szerzej.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Sagitt dziękuję za przeczytanie i komentarz!!! Jednak co do Twoich zastrzeżeń to to wszystko był sen, wyraźnie jest na końcu zaznaczone. Szczegóły nie miały znaczenia. Pisząc zdawałem sobie sprawę, że normalnie nie trzymało by się kupy. Chodziło jednak o to, żeby sen był bardziej realistyczny niż zwykły sen ale nie idealnie realistyczny. To miała być różnica gdyż to była hibernacja a nie czynność fizjologiczna głównego bohatera. Starałem się jak mogłem, szkoda, że się nie podobało :)

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

A wiesz, coraz lepiej Ci to pisanie wychodzi. Ciekawy pomysł, interesujący zwrot akcji na koniec.

 

– Nasz statek przeleciał dwadzieścia miliardów, trzysta osiemdziesiąt milionów, sto czterdzieści cztery tysiące, dziewięćset jedenaście kilometrów. Aż dziw bierze, że wszystko na statku po tak długim czasie działa bez zarzutu…

Zrezygnowałabym z tych kilimetrów. Najbliższa nam gwiazda, a co za tym idzie planety, to Proxima Centauri. Mamy do niej 4,22 lata świetlne, czyli ok. 20 bilionów kilometrów. Także te 20 miliardów to trochę za mało, żeby znaleźć coś sensownego.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irka_Luz dzięki :))) Bardzo się cieszę. Sam sobie betowałem :) Naniosłem chyba ze sto poprawek zanim wstawiłem tekst, faktycznie wytknęłaś mi błąd. Ja sobie tak myślałem, że ta planeta to może jakiś księżyc był czy coś…

 

Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!!! W wolnej chwili na pewno przeczytam coś Twojego :)

Jestem niepełnosprawny...

Dawidiqu, błędy się zawsze mogą przytrafić :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Idziesz w generalnie dobrym kierunku (ten tekst ma już bardziej konkretną fabułę i choć w finale korzysta z ogranego motywu “to był sen”, to robi to nie najgorzej), ale dalej jest miejsce na poprawę. Tu na przykład trochę bym zmniejszyła ilość detali z “życia” na statku kosmicznym (co kto jadł itd.) – w takim krótkim tekście wszystko wydaje się ważne, a u ciebie one ważne się nie okazują. 

 

ninedin.home.blog

ninedin bardzo dziękuje :) Jak miło jest czytać coś pozytywnego kiedy wcześniej dostawało się po tyłku aż robił się siny…

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

dawidiq150, nie będę się wdawał w drobiazgi i doszukiwał, co, ile lat itd. Czy telewizor jako taki po 100 latach byłby telewizorem, czy może hologramem, powiem tylko tyle, że czytało mi się Ciebie bardzo dobrze.

Pozdrawiam

Hesket

Hesket bardzo dziękuję :))) Kurde nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, miałeś jakiś pomysł i nawet byłam ciekawa, co tam się jeszcze wydarzy, ale zakończenie obwieszczające, że to był tylko sen, zepsuło mi wszystko. Nie znoszę, kiedy ktoś opowiada mi sny, choćby i w opowiadaniu.

Wykonanie, niestety, pozostawia bardzo wiele do życzenia

 

Od­zy­skał świa­do­mość i pa­mięć chwi­le po tym… ―> Od­zy­skał świa­do­mość i pa­mięć chwi­lę po tym

 

Zie­lo­na sub­stan­cja, która wy­peł­nia­ła wszyst­kie kap­su­ły ście­ka­ła teraz na pod­ło­gę, na­stęp­nie szyb­ko krze­pła, two­rząc sko­ru­pę na na­gich cia­łach pa­sa­że­rów. ―> Skoro substancja ściekała na podłogę i tam krzepła, to jak mogła tworzyć skorupę na pasażerach?

 

Wtedy roz­legł się za­pro­gra­mo­wa­ny na tę chwi­lę głos kom­pu­te­ra. „Wi­taj­cie, mi­nę­ło 867 lat… ―> Skoro komputer mówi, to: „Wi­taj­cie, mi­nę­ło osiemset sześćdziesiąt siedem lat

 

i bę­dzie trud­ny do usu­nię­cia.” ―> …i bę­dzie trud­ny do usu­nię­cia.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

Wy­su­nął sza­fecz­kę, w środ­ku znaj­do­wa­ła się bar­dzo du­żych roz­mia­rów strzy­kaw­ka… ―> Skoro szafeczka, to musiała być malutka, jak więc zmieściła się w niej bardzo dużych rozmiarów strzykawka?

No i szafek/ szafeczek chyba się nie wysuwa; wysunąć można szufladę.

 

Nie za­sta­na­wia­jąc się długo wbił igłę w rękę i na­ci­snął tło­czek. ―> Wcześniej napisałeś, że zawartość ampułki należy zaaplikować dożylnie, więc nie wystarczy, ot tak, wbić igłę w rękę i nacisnąć tłoczek.

 

Wy­brał ko­tlet scha­bo­wy, fryt­ki i sa­łat­kę z mar­chwi i ja­błek. Cze­kał trzy mi­nu­ty, gdy w okien­ku obok wy­su­nął się pa­ru­ją­cy go­rą­cy po­si­łek razem z obo­wiąz­ko­wym na­po­jem ener­ge­tycz­nym. Zjadł, na­stęp­nie za­mó­wił pie­ro­gi z serem, które rów­nież łap­czy­wie zjadł… ―> Obawiam się, że taki posiłek, po prawie ośmiuset siedemdziesięciu latach, mógłby zabić Marka.

 

Była nie­bie­sko – fio­le­to­wa. ―> Była nie­bie­sko-fio­le­to­wa.

W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy; bez spacji.

 

„Tu ka­pi­tan, pro­szę wszyst­kich o przyj­ście do sali głów­nej.” ―> „Tu ka­pi­tan, pro­szę wszyst­kich o przyj­ście do sali głów­nej.

 

Gdy wszy­scy astro­nau­ci ze­bra­li się w sali zwa­nej „głów­ną”. Ka­pi­tan sto­jąc na pod­wyż­sze­niu za­czął mówić do mi­kro­fo­nu. ―> Gdy wszy­scy astro­nau­ci ze­bra­li się w sali, ka­pi­tan, sto­jąc na pod­wyż­sze­niu, za­czął mówić do mi­kro­fo­nu.

 

– Jest rok 2963 część na­szej wiel­kiej misji… ―> – Jest rok dwa tysiące dziewięćset sześćdziesiąty trzeci, część na­szej wiel­kiej misji…

Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach.

 

za­sia­dło w mini stat­ku. ―> …za­sia­dło w ministat­ku.

 

Mini sta­tek wy­lą­do­wał w bez­piecz­nej od­le­gło­ści… ―> Minista­tek wy­lą­do­wał w bez­piecz­nej od­le­gło­ści

 

W końcu więc opu­ści­li mini sta­tek. ―> W końcu więc opu­ści­li minista­tek.

 

do tego zie­mia­nie nie po­sia­da­li… ―> …do tego Zie­mia­nie nie po­sia­da­li

 

Gry­mas jego twa­rzy świad­czył o wiel­kim gnie­wie. Był du­żych roz­mia­rów i przy­po­mi­nał rzym­skie­go gla­dia­to­ra. ―> Z tego wynika, że wielki gniew był du­żych roz­mia­rów i przy­po­mi­nał rzym­skie­go gla­dia­to­ra.

 

Za­mach­nął się i … ―> Zbędna spacja przed wielokropkiem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy bardzo dziękuje za korektę!!! :))) Kocham Cię.

Jestem niepełnosprawny...

Bardzo proszę, Dawidzie. ;)

Wzruszyło mnie Twoje wyznanie, Dawidzie, ale obawiam się, że będąc leciwą już emerytką, chyba nie jestem najlepszym obiektem do lokowania takich uczuć. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka