- Opowiadanie: Corrinn - Szkoła przetrwania

Szkoła przetrwania

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Szkoła przetrwania

Dyżury nauczycielskie na szkolnych przerwach bywają utrapieniem dla pedagogów, szczególnie jeśli są robotami.

Cybrix był w fatalnym humorze. Wiedział, że czeka go trudne zadanie do wykonania, któremu musi podołać. Przez ścianę pokoju nauczycielskiego słyszał harmider nie do opisania. A przecież większość młodocianych robotów miała jeszcze lekcje. Gdy otworzy tytanowe wrota, będzie jeszcze gorzej.

– Dasz radę – pocieszało go ciało pedagogiczne, złożone z krzemu, żelaza i aluminium. – To tylko piętnaście minut.

Procesor w głowie Cybrixa gorączkowo przeliczał sekundy, jakie zostały do dzwonka. Jednak elektronowe serce biło znacznie szybciej.

– Spokojnie, bo się przegrzejesz.

Cybrix już nieraz miał dyżur na krótkich przerwach, tych pięciominutowych. Zwykle wracał z porozbijanym korpusem albo wymontowanymi śrubami, ale dało się go poskładać. Dyżurni z przerw obiadowych… nie zawsze wracali.

Gdy zabrzmiał dzwonek, donośny jak dźwięk startowania odrzutowca, nieszczęsny robot aż podskoczył. Na miękkich gąsienicach podjechał ostrożnie do wrót i nacisnął przycisk. Fala decybeli wbiła się w niego niczym tsunami. Dokręcił osłonki chroniące słuch i opuścił bezpieczne pomieszczenie.

 

*

 

– Młody, zostaw ten laser! Nie dotykajcie głowicy jądrowej, to tylko atrapa! Suzi, nie bij kolegi drągiem, bo ci go zabiorę!

Dyżurny bał się, z drugiej strony chciał koniecznie zapanować nad sytuacją. Jego starania można było przyrównać do próby uspokojenia morza w trakcie sztormu. Dzieci-roboty śmiały się, beczały, jeździły jak oszalałe po całym korytarzu, a nawet pluły smarem na plecy Cybrixa, ale tak, żeby nie zauważył od razu. Mali oprawcy, widząc nieudolność i bezsilność ofiary, posuwali się do coraz gorszych czynów. Nawet roboty będące w trakcie ładowania akumulatorów, nie powstrzymywały się od nieprzyzwoitych i obraźliwych docinków na temat swojego nauczyciela.

Sztuczna inteligencja Cybrixa zaalarmowała go, że robi się naprawdę niebezpiecznie. Zapaćkany smarem, upokorzony i bardzo nieszczęśliwy pedagog zaczął wycofywać się w kierunku wyjścia, zapomniał jednak, że wszystkie drzwi są szczelnie zamknięte aż do ostatniego dzwonka. Oparł się o ścianę, a horda rozjuszonych dzieci ruszyła w jego stronę.

– Proszę, nie! Jestem waszym wychowawcą, nie możecie mnie skrzywdzić!

Nikt nie zwracał uwagi na te słowa.

– Brać go!

– Zrobimy z niego miazgę!

– Na złom! Na złom! Oddamy go na złom!

Cybrix, gdyby mógł, najchętniej teleportowałby się na koniec świata. Albo dalej.

– Wiesz, co zrobiliśmy z Zetronem?

– Nie wie! Nie wie! Powiedz mu!

– Nakarmiliśmy nim mechaniczne piranie w akwarium na pierwszym piętrze!

Rozległ się gromki, złowieszczy śmiech. Cybrix myślał, że jest już po nim… gdy nagle usłyszał głos.

– Cybrix, do mnie!

Pedagog wykorzystał chwilę wahania, wywołaną tym nieprzyjemnym, wibrującym głosem. Znalazł lukę w półokręgu otaczających go robotów, gwałtownie przyspieszył i przebił się do wołającego go dyrektora szkoły.

– Cybrix, na dywanik, raz!

Do tej pory zdawało się, że nie może być gorzej. A jednak!

Nauczyciel i dyrektor pośpiesznie udali się do gabinetu. Gdy tytanowe drzwi opadły z wielkim hukiem, w pomieszczeniu zrobiło się prawie zupełnie cicho. Zdezorientowany Cybrix nie mógł uwierzyć, że gdziekolwiek w szkole może być tak spokojnie i przyjemnie. Mimo to czuł, że dopiero teraz mu się dostanie.

Tymczasem dyrektor patrzył na niego wnikliwym, skanującym spojrzeniem. Pedagog zebrał się w końcu na odwagę, chcąc przerwać niewygodne milczenie:

– Przepraszam… To się więcej nie powtórzy, obiecuję. Postaram się, aby te rozwrzeszczane bachory dostały za swoje! Wyślę je wszystkie do kąta! Albo lepiej, postawię wszystkim zera ze sprawowania! Zagrożę, że nie zaliczą semestru! Zwołam zebranie rodziców! Wyślę je na Księżyc z biletem w jedną stronę! Albo…

– DOSYĆ!

Po krótkiej chwili natchnionego gniewu Cybrix z powrotem stał się małym, nieszkodliwym robotem.

– Nie masz podejścia do dzieci.

– Dyrektorze…

– Teraz ja mówię! Przypatruję ci się od dłuższego czasu i jestem coraz bardziej zasmucony twoją nieporadnością! Dawniej niegrzeczne roboty wieszało się u sufitu gąsienicami do góry, aby te grzeczniejsze mogły postrzelać do nich z pistoletów plazmowych. W ten sposób grzeczne były zajęte czymś pożytecznym, a problem niegrzecznych rozwiązywał się sam. Ach, stare dobre czasy.

– Co mam więc zrobić? Rozniosą mnie na kawałki!

– Jeśli wchodzisz między obce programy, musisz kompilować jak i one – zasugerował dyrektor, posługując się znanym przysłowiem. – No, wystarczy. Idź, bo nam szkołę wysadzą w powietrze. Powodzenia.

Po chwili Cybrix został sam w pomieszczeniu. Musiał przetrwać jeszcze dziesięć minut. Wytężył procesor i po kilku cyklach wpadł na genialny plan.

 

*

 

Na korytarzu zabawa trwała w najlepsze. Dzieci układały kręgle pod drzwiami sali, gdzie prowadzone były lekcje z „Historii upadku człowieka”. Zamiast kuli używały małych granatów, które wybuchały, jeśli ktoś spudłował. Roboty starały się nie trafiać, by narobić jak najwięcej szkód. Suzi szykowała się właśnie do rzutu, gdy z przeciwległego końca korytarza nadjechał nieznajomy robot.

Dzieci odwróciły się i przez chwilę zamarły w niemym zachwycie.

Wytatuowany laserem korpus, hełm z daszkiem odwrócony tyłem do przodu, szpanerskie łańcuchy i tytanowe ćwieki, a do tego ten połysk… Przybysz prezentował się więcej niż znakomicie.

– Kim jesteś? – zapytała Suzi, która lubiła robić wszystko pierwsza.

– Mam na imię Rosty, mistrz ciętej riposty! – rapował nieznajomy, a dzieci śmiały się urzeczone nowym kolegą.

– A wy co tu robicie?

– Bawimy się!

– Rozwalamy tę budę!

– Przyłączysz się?

Nieznajomy, który nagle został idolem nastolatków, zawahał się, ale tylko przez chwilę.

– Pewnie, kto jak nie ja!

Do końca przerwy bawił się z uczniami. Niestety, Suzi, która była bardzo bystra (być może zawdzięczała to wbudowanemu mechanizmowi logicznemu), tuż przed dzwonkiem zaczęła coś podejrzewać.

– Słuchajcie! Rosty wygląda całkiem jak ten fajtłapa Cybrix! Gdyby nie tatuaże, ćwieki i ta cała otoczka, mogłabym przysiąc, że to on.

– Nie, jestem Rosty! Poważnie! Mistrz ciętej…

– Brać go! Oszukał nas!

W jednej chwili wszystkie granaty zostały odbezpieczone i rzucone w jednym kierunku. Zabrakło czasu na reakcję. Odgłos dzwonka zlał się z potężnym wybuchem, na posadzkę posypały się śruby i kawałki metalu, a potem zapanowała cisza.

 

*

 

– Dobra robota, naprawdę!

– Dziękuję.

– Sam bym na to nie wpadł.

Cybrix i dyrektor siedzieli w gabinecie, wesoło dyskutując. Nauczyciel rozkoszował się swoim zwycięstwem.

– Ale będą mieli miny, gdy znów cię zobaczą.

– O, tak.

– Tylko jest jeden problem. Nie mamy więcej części, aby zbudować kolejnego robota, który cię zastąpi. Będziesz musiał wymyślić coś nowego.

– Myślę, że sobie poradzę.

Od czasu przechytrzenia uczniów Cybrix nabrał pewności siebie. Można powiedzieć, że nic nie mogło go pokonać. Dyrektor skwitował jego zaangażowanie mechanicznym skinieniem głowy.

– No, mam nadzieję, że dasz radę, bo od jutra przenoszę cię na świetlicę.

– Co?! Ale dyżur na świetlicy to prawie trzy godziny dziennie! I najgorsze łobuzy tam przychodzą, takie, co uciekają z lekcji!

– Powodzenia! Wierzę w ciebie… – Dyrektor uciął w ten sposób wszelką dyskusję.

„To dopiero będzie najgorszy dyżur w moim życiu” – pomyślał Cybrix, wyjeżdżając ze szkoły. „I pomyśleć, że narzekałem na to, co było wcześniej!”.

Koniec

Komentarze

Po przeczytaniu spalić monitor.

mr.maras – dziękuję za przybycie i przeczytanie!

Sympatyczne. :-)

Nie wiem, co na Szanowni Jurorzy, ale ja tu widzę sporo humoru. I właśnie dlatego mi się podoba.

Babska logika rządzi!

Bardzo fajny tekst. Sprawnie napisany, przyjemnie się czytało :) Ciekawy pomysł na dyżur. Bohaterowie i dialogi też na plus.

Ode mnie kolejny biblioteczny kliczek :)

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Finkla

Ja też nie wiem, co jurorzy powiedzą, ale jestem dobrej myśli. :)

katia72

Dzięki za komentarz i miłe słowa.

Arnubis

Dziękuję.

 

 

Nie patrzyłam wcześniej na komentarze, więc tym ciekawsze, że również pierwszym słowem, które przyszło mi do głowy po przeczytaniu, również było “Sympatyczne” :D

A poza tym, że sympatyczny tekst, to odbieram go raczej jako kierowany do młodszego czytelnika – nie jest to zarzut, tylko spostrzeżenie.

Clevish

Dziękuję za komentarz. Dla młodszego? Być może. :) Taka mieszanka humor + tematyka szkolna, rzeczywiście, można to tak odbierać. :)

Też mam poczucie, że tekst jest adresowany dla młodszego czytelnika. Na pewno by się sprawdził w tej roli :) I co szanowne Jury zrobi z poczuciem humoru ;)

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Deirdriu

Może będę pisał fantastykę dla dzieci? :)

Anet

To fajnie :D

Hej! Sympatyczne i z jajem!

 

Tu literówka:

Zwoła zebranie rodziców!

Zwołam

 

Kilka reczy zapisałbym nieco inaczej, ale to tylko preferencje. Bardzo przyzwoicie napisany tekst, wpada w bajkowy nastrój, w lektórę dla dzieciaków z morałem itd., ale i dorosły czytelnik znajdzie coś dla siebie.

Jestem ukontentowany!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Mytrix

Dzięki za odwiedziny. Cieszę się, że Ci się podoba. :)

 

Oto skutki bezstresowego wychowywania robotów! I skąd my to znamy… ;)

 

Cy­brix już nie raz miał dyżur na krót­kich prze­rwach… ―> Cy­brix już nieraz miał dyżur na krót­kich prze­rwach

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy

Dziękuję za wizytę! Tak to już jest, spuścisz takiego młodocianego robota na chwilę z oka i już chałupę wysadza w powietrze albo inną szkodę robi. :)

Pozdrawiam.

Bardzo proszę, Corrinnie. A z robocikami to jest tak, że można mieć je długo, ale trzymać trzeba krótko. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hahah, sympatyczne, przyjemne, takie bliskie, akurat, żeby nieco się rozluźnić od zbyt emocjonalnych opowiadań ;)

Pomysł mało ambitny, ale dzięki temu bardzo przyjemny, ciężko by było napisać takie opowiadanie, ubierając je w historię zagłady ludzkości i inne przytłaczające pierdoły. Przez większość tekstu płynie się z uśmiechem, ale zdarzają się zdanie koślawe, w których gubisz flow. Czasem też prowadzisz narrację zbyt opisową, a mało pokazujesz lub (oczywiście wszystko to moja subiektywna opisanie) przesadzasz z niektórymi zdaniami. Przykład:

pocieszało go ciało pedagogiczne, złożone tak naprawdę nie z żywych komórek, ale z krzemu, żelaza i aluminium.

Ja bym sobie to darował, to nie jest konieczne zapewnienie, a się w nim zagubiłem po drodze. Podobnych zdań jest więcej:

Dzieci-roboty śmiały się, beczały, jeździły jak oszalałe po całym korytarzu, a nawet pluły smarem na plecy Cybrixa, ale tak, żeby nie zauważył od razu.

Takie to nie wiem. Bez tego zdanie by fajniej wybrzmiało.

– Mam na imię Rosty, mistrz ciętej riposty!

XDDD prychłem.

Lubię Twoje opowiadania, są naprawdę sympatyczne w najsympatyczniejszym tego słowa znaczeniu. Jak poprawisz jeszcze nieco warsztat (niestety te nawet pojedyncze trochę zgrzytające zdania, wybijają z rytmu), zostanę stałym czytelnikiem. Lubie literaturę, która wywołuje uśmiech, lubię ją też czytać, mimo że piszę same smuty ;P

Powodzenia w konkursie, tyle ode mnie, dzięki!

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Blacktom:

dziękuję!

 

MaSkrol:

Bardzo cieszy mnie Twoja opinia. Dziękuję za odwiedziny i komentarz, co do tych zdań, wiadomo, cały czas się uczę. :)

Mam zamiar w przyszłym miesiącu napisać opowiadanie bardziej poważne, nie wiem czy się spodoba, bo będzie w lekko innym stylu. Mam nadzieję, że zdążę, bo mam ostatnio sporo innych rzeczy do roboty, ale na hobby też trzeba znaleźć czas.

Pozdrawiam!

Przyjemne, owszem. Ale gdzieś już wspomniałam, że nie jestem fanką robotów, które zachowują się jak ludzie. ;) Fantastyki tu za wiele nie widzę. Po prostu przypisałeś robotom ludzkie cechy i już. Opowiadanie czytało się płynnie i nawet kilka razy się uśmiechnęłam. :)

Opowiadanie dobrze się czytało, kilka razy się uśmiechnęłam. Małe robociki potrafią napsocić, na szczęście czuwa nad nimi cyfrowy nauczyciel. ;)

Opowiadanie z dużą dawką humoru! Ciekawy pomysł. Humor powiedziałbym konsekwentny aż do końca.

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

SaraWinter

Jeśli coś wywołuje uśmiech, to znaczy, że mimo wszystko warto było to napisać. :)

ANDO

Dziękuję ;)

dawidiq150

Cieszę się, że się podobało. Również pozdrawiam!

“Jeśli coś wywołuje uśmiech, to znaczy, że mimo wszystko warto było to napisać. :)”

 

Pewnie, że tak. ;)

Opowiadanie lekkie i przyjemne. Pomysł szkoły robotów ciekawie rozwijasz; mi podobała się gra w kręgle grantami. Tematyka rzeczywiście młodzieżowa. W każdym razie opowiadanie zapada w pamięć. Pozdrowienia

Fajny pomysł i dobre wykonanie. Podobała mi się trauma szkolna z punktu nauczyciela. Szczególnie ciekawe było stawianie zer ze sprawowania :)

Taka “bajka robotów” z podręcznika szkoły dla robociątek. Sympatyczne, zabawne i płynnie się czytało. Z zupełnej prywaty: przepracowałam ładnych parę lat w szkole (liceum) i pierwsze skojarzenie, jakie budzą we mnie słowa “ciężki dyżur” jest właśnie takie, jak w tym opowiadaniu (choć pracę kochałam z całego serca) – bardzo miło zobaczyć w konkursie realizację takiego właśnie rozumienia tytułowego hasła. 

ninedin.home.blog

mike

Kręgle granatami są zawsze na topie. :)

 

Edward Pitowski

Dzięki, możliwe że oceny były wystawiane w systemie binarnym, więc zero jak najbardziej na miejscu!

 

ninedin

Do “Bajek robotów” to mojemu tekstowi bardzo daleko, ale jeśli tekst budzi wspomnienia, to chyba dobrze. :D

Podoba mi się ujęcie tematu, bo jednak nauczyciel to ma tylko ciężkie dyżury i to nawet w gronie robociątek.

Pierwsze dialogi trochę mało płynne, jakby trochę nie do końca naturalne, ale potem bardzo się rozkręcasz. Ogólnie miła lektura.

Dziękuję, oidrin. :)

Z pewnością lekkie i dość przyjemne opowiadanie. Temat konkursowy realizuje w pełni, chociaż może nieco zbyt prosto. Widać jednak, że to tekst który nie miał wielkich ambicji, a miał być po prostu sympatyczną lekturą. Zamysł ten realizuje całkiem nieźle, ale zdecydowanie brakuje mi w tym opowiadaniu czegoś więcej. Ot, całość przypomina mi odcinek jakiejś slapstickowej kreskówki puszczanej do śniadania albo numer Kaczora Donalda. Jasne, gdybym chciał, to jest tu pole do czepiania się. Fabuła jest nie tylko prosta, ale też naciągana – po co w ogóle była cała ta akcja z podmianą Rosty'ego? W sensie, dyrektor najpierw grozi nauczycielowi, że nie ma podejścia do dzieci i trzeba do nich iść, bo szkołę wysadzą w powietrze. A jedyne co Rosty robił, to wysadzał ją razem z dzieciakami. Czego tu gratulować? (poza przeżyciem oczywiście, chociaż odbyło się kosztem niewinnego robota). W ogóle, jeśli chwilę się nad tym zastanowić, to całe opowiadanie i postać Rosty'ego ma mocno makabryczny wydźwięk – Cybrix stworzył żywego robota, takiego samego jak inne, a potem rzucił go na pożarcie dzieciakom, które go zamordowały, tylko po to, żeby samemu nie ryzykować. Brrrrr. 

No, ale jak mówiłem, poprzyczepiać by się można, ale samo opowiadanie raczej miało być tylko lekką czytanką. I jest lekką czytanką, ale tylko lekka czytanka to trochę za mało. Szybko wyleciała z pamięci. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Arnubis

Dziękuję za profesjonalny komentarz! :D

Z pewnością lekkie i dość przyjemne opowiadanie…

…ma mocno makabryczny wydźwięk

Tylko ja umiem tak zrobić, żeby lekkie opowiadanie miało makabryczny wydźwięk! Brawo ja!

 

A tak na serio to dziękuję i pozdrawiam. :)

Jurorskie biadolenie ;)

 

Sztuczna inteligencja robota…

Bardzo przeszkadza mi forma. Nie rozumiem specjalnie dowcipu polegającego na kiczowatym wykorzystaniu rekwizytu. Generalnie te roboty mogłyby być ludźmi i pod względem logiki wydarzeń, postaci byłoby to bardziej zasadne. A tak robotowi przypięto robotowi sumienie, robotowe bachory i robotowe cechy, które nijak nie pasują do robota. Jeden już taki był, co się taką formą posługiwał, ale to już zupełnie inne bajki robotów były, i lepiej na tym poprzestać. Oczywiście stopień poruszonej problematyki porównać nie sposób.

Jak dla mnie mało atrakcyjna tematyka.

Puenta – nigdy nie wiesz, czy wygrałeś wojnę, czy dopiero bitwę… Zastanawiam się, czy można jakoś obronić tę fantastykę, która do tego wniosku doprowadziła, i raczej się nie podejmę takiego wyzwania.

Natomiast wykorzystanie ograniczonego zasobu znaków i stworzenie w tak krótkim formacie zgrabnej historyjki, to znaczy takiej, która zawiera elementy pełnoprawnego opowiadania, oceniam dobrze. Mamy początek, który może budzić zainteresowanie tematycznym dyżurem, rozwinięcie moment zwrotny akcji – ograny jak talia kart na wyprawie koleją transsyberyjską, no ale jest. To dobrze świadczy o umiejętnościach autora, a przynajmniej o sposobie składanie przezeń tekstu.

A temat konkursowy jest.

 

Pozdrawiam Czwartkowy

Nowa Fantastyka