- Opowiadanie: Verus - Duchy świąt

Duchy świąt

Od jakiegoś czasu nie mam chwili, żeby tu regularnie zaglądać, ale przez świąteczny urlop może się to zmieni. To luźne opowiadanie przyszło mi do głowy zupełnie przypadkiem i akurat wpasowało się w konkurs, więc pomyślałam, że wrzucę, a co!

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Finkla, katia72

Oceny

Duchy świąt

Siedząc na parapecie, patrzyła na choinkę stojącą w rogu salonu. Święta. Kiedyś je uwielbiała, teraz jakoś nie mogła poczuć magii. Może była to kwestia tego, że Adi i Anka nie biegali dookoła i nie sprawdzali, czy pod choinką leżą już prezenty, a z kuchni nie dochodził zapach pierników mamy.

Po śmierci ich rodziców w wypadku pół roku wcześniej jej młodsze rodzeństwo nie wydawało się już tak skore do zabaw. A jedzenie obiecali zrobić dziadkowie i siostra mamy, po których miała jechać popołudniu. Wspierali ich, nie mogła im tego odmówić, ale nie mogli zastąpić rodziców.

Starała się jak mogła. Wyjęła z piwnicy ozdoby, kupiła pachnące drzewko, puszczała świąteczne piosenki, gdy je ubierali. Adrian i Ania też się starali. Starali się uśmiechać.

Wzięła wolne z pracy na okres świąt, na uczelni i tak miała urlop dziekański, żeby wszystko na spokojnie uporządkować. Kupiła prezenty i świąteczne swetry. Co więcej mogła zrobić?

Najgorsze chyba było to, że doskonale wiedziała, co. Ale nikomu z nich by to tak naprawdę nie pomogło. Po tych kilku minutach wróciliby do etapu, na którym byli w dzień ich śmierci. A mimo wszystko uważała, że od tamtego czasu ich żałoba stała się bardziej tłem niż pierwszym planem.

Potrząsnęła głową, patrząc na zdjęcie rodzinne, które trzymała w dłoni. W końcu zgarnęła kluczyki i pojechała po dziadków, rzucając tylko do dzieciaków gapiących się w wigilijny blok ociekających cukrem filmów i bajek w telewizji, że wkrótce wróci i żeby byli grzeczni.

Dziadków i ciotkę z dzieciakami musiała odebrać na raty – wszyscy mieli ze sobą jedzenie i prezenty, które trzeba było gdzieś zmieścić, a większy samochód wraz z rodzicami zginął w wypadku, pozostał im więc tylko jej trzydrzwiowy opel, którym dojeżdżała do pracy i na studia.

Musiała przyznać, że wigilię spędzili całkiem miło. Obie babcie świetnie gotowały, zrobiły ich ulubiony barszcz i ciasta, kuzynostwo trochę rozerwało Ankę i Adiego, pozwalając im zapomnieć, że to miały być smutne święta, wujek lał wódkę jej i jednemu z dziadków, resztę częstował winem. Nikt nie musiał się martwić prowadzeniem, i tak wszyscy mieli zostać do rana tutaj, spokojnie przespać się na kanapach lub materacach.

Kiedy dzieciaki, zmęczone zabawą i eksploatowaniem nowych prezentów, posnęły w pokoju Anki i Adiego, a dorośli skończyli drugą już butelkę wódki, postanowiono zakończyć imprezę. Rodzice mamy położyli się w sypialni, wujek i ciocia zajęli rozkładaną kanapę w salonie, więc drugim dziadkom przypadł jej pokój, a Natalii materac.

Tylko nie mogła jakoś ruszyć się od stołu. Patrzyła na puste talerze, rozrzucony dookoła kolorowy papier, którego nikt nie miał serca kazać dzieciakom sprzątać, gdy rozpakowywały prezenty. Było… przyjemnie. I miała przez to wyrzuty sumienia. Jak mogli bez nich się dobrze bawić? Jak mogli świętować? Jak mogli…?

– Czy nie tego właśnie chciałaś? – Natalia podskoczyła na głos babci. Matka jej taty miała tę niezwykłą umiejętność poruszania się cicho jak kot, pomimo wieku.

– Miałaś tego nie robić – mruknęła dziewczyna bez przekonania. – Obiecałaś mi to, jak miałam piętnaście lat. Nigdy więcej wchodzenia do mojej głowy.

– Nie weszłam. Myśli się z niej wylewają, jakbyś chciała je komuś wysłać, ale nie znalazła odbiorcy. Dziadek i ja słyszeliśmy je aż na górze. Musisz przestać, bo jak tak dalej pójdzie Ania i Adi też usłyszą, chociaż nawet nie zdają sobie jeszcze sprawy, że mogą. – Babcia odsunęła sobie krzesło, usiadła, chwyciła ją za dłoń. – Wiesz, że to nie jest dobry pomysł, żeby ich przywołać.

– Wiem. Ale ledwo znoszę myśl, że mogłabym jeszcze raz ich zobaczyć, gdybym tylko chciała. Jeszcze raz usłyszeć słabe dowcipy ojca, jeszcze tylko raz…

– Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność.

– Cytujesz Spider-Mana, żeby mnie przekonać? – Natalia parsknęła śmiechem. – Spokojnie, wiem, że to zły pomysł. Po prostu bardzo bym tego chciała.

– Sądzisz, że pozbędziesz się kiedyś tej myśli?

Zapanowała cisza, zakłócana tylko pochrapywaniem wujka i tykaniem zegara.

– Nie – odparła w końcu Natalia, a łzy popłynęły jej po policzkach. Babcia skinęła głową.

– Chodź – rzuciła.

Zdziwiona dziewczyna wspięła się za nią na wyższe piętro, do swojego pokoju. Dziadek siedział po środku w kręgu świec i rysował na podłodze znaki kredą. Natalia wytrzeszczyła oczy.

– Uznaliśmy z babcią, że dopiero to będzie w stanie ukoić twoje serce. A i tak kiedyś musisz nauczyć się tego rytuału. Tradycja rodziny zobowiązuje. Miałem tyle samo lat, gdy mój ojciec mi to pokazał.

– Dziadek cię poprowadzi. Lepiej, żeby zrobił to ktoś z naturalnymi zdolnościami, a nie tymi, które daje artefakt. – Babcia przewracała w dłoniach wisiorek z bursztynem. Usiadła na łóżku, żeby obserwować, a Natalia niepewnie przekroczyła krąg świeczek i usiadła po turecku naprzeciwko dziadka.

Złapali się za ręce i po chwili pomiędzy nimi płynęły myśli. Większości rzeczy związanych z ich rodzinną mocą nauczył ją dziadek, więc swobodnie synchronizowali ze sobą częstotliwość mocy. W końcu poczuła błonę, która rozdzielała świat żywych od świata umarłych. Ścisnęła dłoń dziadka i wspólnymi siłami utworzyli w niej przejście. Otworzyła oczy.

– Mamo! Tata! – krzyknęła zdławionym głosem.

Postaci jej rodziców pojawiły się w kręgu obok nich. Wyglądali niemal jak żywi, byli tylko bardziej przezroczyści. Siedzieli, tak jak ona i dziadek, po turecku. Wyciągnęła do nich ręce. Ścisnęli sobie dłonie, co nie byłoby możliwe, gdyby troje z nich nie posiadało mocy, która wystarczała, aby wzmocnić również emanację matki dziewczyny.

– Tak za wami tęsknimy… – powiedziała Natalia, łamiącym się głosem.

– My za wami też. – Głos jej matki brzmiał inaczej, jakby dochodził z oddali. – Świetnie dajecie sobie radę, Natka. Jesteśmy z was tacy dumni!

– Przykro nam, że musieliśmy tak szybko was opuścić – dodał ojciec. – Nie mamy wiele czasu, najwyżej kilka minut. I choć chcielibyśmy rozmawiać z wami częściej… nie powinniśmy się więcej kontaktować.

Natalia pokiwała głową.

– Wiem o tym. Po prostu… potrzebowałam…

– Rozumiemy. Ale sprawa jest poważniejsza niż sądzisz. Nasza rodzinna magia jest potężna. I wiele stworzeń, które żywią się mocą, z chęcią dopadłoby tak was jak i nas. Kontaktując się ze sobą, tworzymy bardzo dużą emanację. Łatwo wykrywalną. Rozumiesz?

Znowu skinięcie.

– Poza tym nie potrzebujecie nas. Świetnie sobie radzicie – dodała jej matka.

– Ale…

– Nie ma ale. Też wolelibyśmy, żeby sprawy potoczyły się inaczej. Żebyśmy mogli was dalej wspierać i z wami być. Jednak nie zawsze jest nam dane to, czego chcemy.

– Kochamy was.

– My was też. Zobaczymy się jeszcze za błoną. Oby za wiele, wiele lat.

Matka objęła Natalię, ojciec mocniej ścisnął jej dłoń.

– Musimy zamknąć przejście, gdy odejdą. Gotowa? – spytał dziadek. Dziewczyna skinęła głową. Po chwili postaci jej ojca i matki rozwiały się. Dziadek znowu pokierował ją, aby zamknąć wyrwę w błonie. Chwilę po tym poczuła, jak osuwa się w ciemność.

Otworzyła oczy. Leżała na materacu w swoim pokoju, z łóżka było słychać spokojne oddechy dziadków. Pierwszy raz od wieków czuła się wyspana i spokojna. Czy to był sen? Dalej miała na sobie ciuchy z poprzedniego dnia, tylko okulary leżały kawałek dalej. Założyła je i dopiero wtedy spostrzegła kawałek papieru leżący obok.

Za duże zużycie mocy, jak na pierwszy kontakt z zaświatami. Zasłabłaś.

A więc jednak. Rozmawiała z rodzicami. I musiała przyznać, że czuła się po tym jakaś… spokojniejsza. Po cichu zabrała ubrania z szafki i poszła wziąć prysznic.

– Naprawdę uważasz, że musiał jej opowiadać bajeczki o potworach polujących na rodzinę? Jakim cudem ona w ogóle w to uwierzyła? – zapytała babcia później, gdy obserwowali jak Natalia tłumaczy młodszemu rodzeństwu i kuzynostwu zasady jednej z gier, które dostali pod choinkę.

– Kiedyś, gdy będzie wiedziała więcej o magii, zrozumie, że to była bzdura. Ale na razie pomogło to ukoić pragnienie ciągłego kontaktu. Pamiętasz, jak było ze mną, kiedy zmarł Bartek – odparł dziadek.

– Rozmawiałeś z nim dzień w dzień. Jestem przekonana, że nawet za życia twój brat nie spędzał z tobą tyle czasu.

– Jest obciążona nie tylko mocą, o której istnieniu nikt oprócz nas nie wie. Teraz także spadła na nią konieczność utrzymania rodziny w kupie. A ma tylko dwadzieścia pięć lat.

– Dwadzieścia cztery. Mógłbyś się nauczyć wieku własnej wnuczki.

– Grunt, że wiesz, o co mi chodzi. I nasz syn też to wiedział. Dlatego opowiedział jej tę bajkę. Natka kiedyś zrozumie.

Koniec

Komentarze

Nie przemówiło do mnie. Strasznie oschli byli ci rodzice. Po jednym zdaniu i nawet nie do widzenia tylko żegnaj. A przecież odeszli nagle, niespodziewanie i właściwie też powinni się cieszyć z kontaktu. Pewnie chodziło im o to, by córka zajęła się rodzeństwem, a nie nimi, ale mimo wszystko… I jeszcze zupełnie niepotrzebne kłamstwo na koniec. Nie rozumiem po co to zrobili.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

OK, jest jakiś pomysł, chociaż święta wydają mi się trochę na doczepkę – to bardziej historyjka o osieroconej najstarszej córce, mogła się zdarzyć kiedykolwiek. Ale niech będzie, że w święta odczuwała stratę silniej niż w innych dniach.

– Mamo! Tata!

Dlaczego raz wołacz, a raz mianownik? Nie lepiej ujednolicić?

Babska logika rządzi!

Irko, oschłość wzięła się właśnie stąd, żeby nie zachęcać jej do podejmowania prób kontaktu, żeby lepiej zajęła się tym, co jej zostało – nie oznaczało to jednak, że nie cieszyli się ze spotkania.

Finklo, święta pojawiają się tu właśnie dlatego, że podczas nich żałoba jest trudniejsza. A to z wołaczem i mianownikiem to oczywiście błąd, poprawiony.

 

Dzięki za wizyty oraz za klika! :)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Teraz to już nie wypada poprawiać, czekamy na wyniki.

Babska logika rządzi!

O kurcze, sorry. To tak odruchowo, nie zakodowałam sobie, że w konkursie wypadałoby nie dotykać.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Święta to niestety taki czas, że niektóre problemy dotykają i bolą nas bardziej niż kiedykolwiek indziej, i to właśnie dostrzegam w Twoim tekście. Święta stały się pretekstem do naświetlenia tragedii związanej ze zbyt szybką utratą rodziców. Ode mnie kolejny biblioteczny kliczek :)

ANDO, dzięki za choinkę i za rzucenie okiem. :D

 

Katia, miło mi, że udało mi się to dobrze pokazać. Dzięki za odwiedziny i za klika!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Pomysł jest. Z całą pewnością. I to nawet wcale fajny. Natomiast trochę miałem poczucie, jakby został “upchnięty” w nieco zbyt małej ilości znaków.

Stąd być może brało się to poczucie oschłości u rodziców, o którym pisała już Irka. Ten ważny dla opowiadania element, łączący niejako wcześniej prezentowany obraz bólu/straty i moce posiadane przez opisywaną przez Ciebie rodzinę, trochę jakby przemykał bez odpowiedniego wydźwięku. Niby wszystko wynika z tekstu, ale trudno się tak w pełni wczuć w daną sytuację. Jakby za krótka była ta najważniejsza, jak się zdaje, scena. I znów. Można pewnie stwierdzić, że żadna to Twoja wina, bo przecież jest to, co trzeba, a i ową “zdawkowość” sceny wytłumaczyć stosunkowo łatwo. Tym nie mniej zostaje takie lekkie poczucie niedosytu. Jak gdyby wydźwięk Twojego opowiadania mógł być jednak przy tym koncepcie mocniejszy.

Pozdrawiam.

 

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Zdaję sobie sprawę, że świąteczne rodzinne spotkanie przy stole w sposób szczególny pozwala odczuć brak tych, którzy rok temu przy nim zasiadali, ale tutaj odbyło się to jakoś tak na chłodno, wręcz beznamiętnie, że opowiadanie zupełnie mnie nie poruszyło. A dziadkowie i wnuczka z mocami, wręcz odrealnili tę historię.

 

Po śmier­ci ich ro­dzi­ców w wy­pad­ku pół roku wcze­śniej jej młod­sze ro­dzeń­stwo nie wy­da­wa­ło się już tak skore do zabaw. ―> Dość nieczytelne zdanie.

Proponuję: Po śmier­ci ro­dzi­ców w wy­pad­ku, pół roku wcze­śniej, jej młod­sze ro­dzeń­stwo nie wy­da­wa­ło się już tak skore do zabaw.

 

Wy­ję­ła z piw­ni­cy ozdo­by… ―> Raczej: Przyniosła z piw­ni­cy ozdo­by

Wyjąć można coś np. z szafy.

 

Ku­pi­ła pre­zen­ty i świą­tecz­ne swe­try. ―> Na czym polega świąteczność swetrów?

 

Kiedy dzie­cia­ki, zmę­czo­ne za­ba­wą i eks­plo­ato­wa­niem no­wych pre­zen­tów… ―> Brzmi to fatalnie.

Za SJP PWN: eksploatacja  1. «wydobywanie bogactw naturalnych» 2. «użytkowanie maszyn, urządzeń itp.» 3. «maksymalne wykorzystanie kogoś albo czegoś» 4. «ciągnięcie zysków z cudzej pracy najemnej» 5. «wykorzystywanie czegoś w sposób racjonalny»

 

Bab­cia od­su­nę­ła sobie krze­sło, usia­dła… ―> Chyba: Bab­cia przy­su­nę­ła sobie krze­sło, usia­dła

 

Dzia­dek sie­dział po środ­ku w kręgu świec i ry­so­wał na pod­ło­dze znaki kredą. ―> A co się stało ze środkiem, po którym siedział dziadek?

Dzia­dek sie­dział pośrod­ku, w kręgu świec i kredą ry­so­wał znaki na pod­ło­dze.

 

Bab­cia prze­wra­ca­ła w dło­niach wi­sio­rek z bursz­ty­nem. ―> Raczej: Bab­cia obra­ca­ła w dło­niach wi­sio­rek z bursz­ty­nem.

 

tylko oku­la­ry le­ża­ły ka­wa­łek dalej. Za­ło­ży­ła je i do­pie­ro wtedy spo­strze­gła ka­wa­łek pa­pie­ru le­żą­cy obok. ―> Powtórzenie.

Proponuję w pierwszym zdaniu: …tylko oku­la­ry le­ża­ły nieco dalej.

 

Mógł­byś się na­uczyć wieku wła­snej wnucz­ki. ―> Raczej: Mógł­byś pamiętać wiek wła­snej wnucz­ki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

CM, Regulatorzy – dzięki za uwagi, w przyszłych tekstach zwrócę w takim razie większą uwagę na nacechowanie emocjonalne, że tak to nazwę. Bywa, że skupiam się na opowiedzeniu historii, nie patrząc na to jakie uczucia powinna ona ze sobą nieść. Co do innych poprawek, wprowadzę pewnie po zamknięciu konkursu. ;)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dzięki i miłego czytania kolejnych tekstów! :)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Anet, dzięki za odwiedziny, cieszę się, że się podobało. :D 

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Po śmierci ich rodziców w wypadku pół roku wcześniej jej młodsze rodzeństwo nie wydawało się już tak skore do zabaw.

Zaimki zbędne.

Po śmierci ich rodziców w wypadku pół roku wcześniej jej młodsze rodzeństwo nie wydawało się już tak skore do zabaw. A jedzenie obiecali zrobić dziadkowie i siostra mamy, po których miała jechać popołudniu. Wspierali ich, nie mogła im tego odmówić, ale nie mogli zastąpić rodziców.

Zbyt obcesowo wprowadzasz tę dramaturgię. Skoro sięgasz po, bądź co bądź, powszechny motyw śmierci rodziców, staraj się robić to subtelnie.

Wyobraź sobie, jak brzmiałaby dalsza część opisu smutnych świąt, gdyby czytelnik nie znał przyczyny smutku, a jedynie się go domyślał.

Najgorsze chyba było to, że doskonale wiedziała, co. Ale nikomu z nich by to tak naprawdę nie pomogło. Po tych kilku minutach wróciliby do etapu, na którym byli w dzień ich śmierci. A mimo wszystko uważała, że od tamtego czasu ich żałoba stała się bardziej tłem niż pierwszym planem.

Znowu zaimki kuleją. Zmieniasz podmiot domyślny z rodzeństwa na rodziców, a potem znowu na rodzeństwo.

rzucając tylko do dzieciaków gapiących się w wigilijny blok ociekających cukrem filmów i bajek w telewizji, że wkrótce wróci i żeby byli grzeczni.

Ten fragment nie jest najlepszy. Za długi, wybija z rytmu i rozbija główny sens zdania.

a większy samochód wraz z rodzicami zginął w wypadku

Samochód zginął w wypadku? Proza to nie poezja.

Musiała przyznać, że wigilię spędzili całkiem miło. Obie babcie świetnie gotowały, zrobiły ich ulubiony barszcz i ciasta, kuzynostwo trochę rozerwało Ankę i Adiego, pozwalając im zapomnieć, że to miały być smutne święta, wujek lał wódkę jej i jednemu z dziadków, resztę częstował winem. Nikt nie musiał się martwić prowadzeniem, i tak wszyscy mieli zostać do rana tutaj, spokojnie przespać się na kanapach lub materacach.

Kiedy dzieciaki, zmęczone zabawą i eksploatowaniem nowych prezentów, posnęły w pokoju Anki i Adiego, a dorośli skończyli drugą już butelkę wódki, postanowiono zakończyć imprezę. Rodzice mamy położyli się w sypialni, wujek i ciocia zajęli rozkładaną kanapę w salonie, więc drugim dziadkom przypadł jej pokój, a Natalii materac.

Ten fragment, zamiast opowiadać, lepiej było pokazać. To nie jest aż tak ciekawe, kto spał na kanapie a kto na materacu i w którym pokoju. Lepiej było pokazać skrawki tej Wigilii: “Brzęczące kieliszki. Dzieci usypiające przy zabawie. Dziadek odmawiający wina. Barszcz wylany na obrus…”

 

Zauważ, że to opowiadanie zaczyna się robić ciekawe dopiero wtedy, gdy wprowadzasz dialogi i akcję w czasie rzeczywistym, a nie wspominki głównej bohaterki. Czemu od początku tak nie zaczęłaś?

Większości rzeczy związanych z ich rodzinną mocą nauczył ją dziadek, więc swobodnie synchronizowali ze sobą częstotliwość mocy.

Tu akurat przydałby się zaimek. :)

– Mamo! Tata! – krzyknęła zdławionym głosem.

Tato! (wołacz, nie mianownik)

Ścisnęli sobie dłonie, co nie byłoby możliwe, gdyby troje z nich nie posiadało mocy, która wystarczała, aby wzmocnić również emanację matki dziewczyny.

Unikaj łopatologicznego tłumaczenia czytelnikowi tego, co mu pokazujesz. Pomyśl, jak tę informację można by przemycić w inny sposób.

 

Podsumowując, pomysł jest nawet niezły, ale wykonanie… jak wyżej. 

Dr Chrościsko zaleca betowanie tekstów cudzych i własnych w równych proporcjach. Naści tu również syropek przeciw zaimkozie. Verus weźmie i policzy ile razy w tym tekście użyła słowa “ich”.

Warto też dołożyć nieco subtelności w przekazywaniu informacji oraz pokładać wiarę w inteligencję czytelnika i jego zdolność wyciągania wniosków z kontekstu.

Bądźcie zdrowi, dobra kobieto! ;)

 

ps. A tę łopatę to schowajcie w piwniczce, nie będzie potrzebna.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Dzięki za diagnozę, doktorze. ;) Błędy poprawię po ogłoszeniu wyników konkursu.

Z zaimkami mam wybitny problem, którego ciężko mi się pozbyć – nawet jak czytam tekst kilka razy, czasami nie widzę, że coś część jest zbędna. Będę się stosować do zaleceń, może mi się poprawi.

 

PS Łopata schowana, klucz wyrzucony.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Błędy poprawię po ogłoszeniu wyników konkursu.

Verus, wyniki konkursu ogłoszono 5 stycznia: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/23623

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Powroty do pracy po urlopie są trudne. :p Dzięki!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Drobiazg. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Podobał mi się pomysł, połączenie tematyki świąt z tragedią bohaterki i mocą (magią?). Można rozwinąć to opowiadanie w dłuższą historię. Czasem zgrzytały potknięcia językowe w tekście. Polubiłam bohaterkę, a jednak miałam trudności z wczuciem się w klimat opowieści. Przydałoby się pokazanie emocji, przeżywania straty przez dziewczynę. Warto dopracować pomysł z tego opowiadania, bo ma potencjał.

Dzięki, ANDO, za odwiedziny i komentarz. Językówki już mi regulatorzy i Chrościsko wytknęli bardzo dokładnie, muszę przysiąść i nanieść poprawki w końcu, pewnie będzie to brzmieć choć trochę lepiej.

Coś mi z tym klimatem i emocjami ewidentnie nie poszło. Może przy następnych będzie lepiej. :)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Nowa Fantastyka