- Opowiadanie: galar - Poranne niebo

Poranne niebo

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Poranne niebo

Obudził się na długo przed budzikiem. Zawsze tak było, – jeżeli tylko nadchodzący dzień krył w sobie stosy nieprzyjemnych obowiązków, nie mógł spać. Godzinami przewracał się z boku na bok, wiercił w skotłowanej pościeli, a potem po prostu leżał patrząc w rzednącą ciemność.

Pokój powoli wyłaniał się z mroku; pierwsza zarysowała się masywna bryła starego kredensu. Wiedział, że stoi na nim kolekcja pluszowych zajączków, na razie jednak nie było ich widać; podobnie tylko domyślał się piłki zagubionej gdzieś w czerni dywanu. Budzik wydał pierwszy powitalny tryl i zamilkł wyłączony niecierpliwym ruchem. Jaśniało. Błądził wzrokiem po zakamarkach pokoju, zajączki były już dobrze widoczne, różowiały wesołym szeregiem wiodącym do kiepsko sklejonej makiety kosmicznego promu. Dalej rozpierała się odrapana biblioteczka, pełna dokumentnie sczytanych i wymiętych komiksów, a dalej…

Dalej wisiał na ścianie największy skarb mieszkańca pokoju – stary, wyblakły plakat reklamujący trzeci epizod „Gwiezdnych Wojen". Na niego patrzył najdłużej. Na kosmos pełen myśliwców i niszczycieli, cień czarnego kasku, skrzyżowane świetlne miecze, kanciaste sylwetki robotów… Patrzył…

– Synku, obudziłeś się? Czas wstawać – pukanie do drzwi i głos matki wyrwały go z rozmarzenia.

– Mamo… Jeszcze pięć minut… – jęknął udając zaspany głos. Nie dała się nabrać.

– Wstawaj, wstawaj, bo się spóźnisz! – ton głosu wykluczał dalszą dyskusję. Z niechęcią wyplątał się z przytulnej pościeli. Obszarpany, pluszowy miś patrzył z wyrzutem ze swojego miejsca obok poduszki.

– Już wstaję…

Ociężale podreptał do łazienki. Szorując zęby pastą o smaku malinowym spojrzał na swoje odbicie mętniejące w zaparowanym lustrze. „Też ci się nie chce tam iść?" – pomyślał. Twarz z lustra uśmiechnęła się współczująco przez malinową pianę.

Umyty wrócił do pokoju, na łóżku czekało ubranie. Uśmiechnął się widząc swój ulubiony granatowy sweterek z włóczki wyszywany w gwiazdy. Mama sama zrobiła go na drutach tej zimy. Szybko zrzucił piżamę ozdobioną wizerunkami rakiet i przebrał się. „Może jednak ten dzień nie będzie taki najgorszy?" – pomyślał.

Mimo to podczas śniadania podjął jeszcze jedną próbę.

– Mamo… – jęknął płaczliwie znad talerza płatków. – Nie mogę dziś zostać w domu?… Źle się czuję, chyba jestem chory…

Matka wstała zrzucając z kolan tłustą, pręgowaną kotkę i podeszła do niego. Poczuł na czole dotyk jej suchej, ciepłej dłoni.

– Nie masz gorączki… Czy ty czasem nie symulujesz, młody człowieku? – jej głos, początkowo troskliwy, stwardniał. – Nie myśl, że się wymigasz od obowiązków stosując stare sztuczki! – spojrzała na zegarek. – No, czas już na ciebie!

Pokonany zwiesił głowę. Wstał, włożył pusty talerz do zlewu i ociągając się podszedł do drzwi prowadzących na taras. Zatrzymał się i odwrócił w stronę matki. Posłała mu z głębi kuchni zachęcający uśmiech.

Wziął głęboki oddech i otworzył drzwi na oścież.

– Ave, Hegemonie!!! – zagrzmiał ryk dziesięciu tysięcy gardeł.

Szpaler wyprężonych jak struna żołnierzy zaprezentował broń, pyski bojowych hełmów jak elementy jednego mechanizmu obróciły się ku niemu, uniosły się w niebo lufy rozpruwaczy. Adiutanci już czekali, jeden podał złoty, zdobny rogami i pióropuszem hełm, drugi zarzucił na ramiona czarną pelerynę, trzeci dźwigał ceremonialny miecz. Przyjął broń.

Długie szeregi zakutych w pancerze żołnierzy ciągnęły się wprost do trapów wiodących na pokłady promów, które miały zawieźć ich na orbitę, a tam czekał już „Darth Vader III" – duma i zarazem jej okręt flagowy floty inwazyjnej, machina zniszczenia zbyt wielka i potężna by mogła lądować na powierzchni planet, dysponująca za to siłą ognia wystarczającą do spopielania globów.

Hegemon Imperium Solarnego, Suweren Dalekich Rubieży, Obrońca Wiary i Dzierżyciel Wszystkich Tronów pogładził palcem szpakowate bokobrody, poprawił ciążący na ramionach, wydęty porannym wiatrem płaszcz i ruszył w stronę żołnierzy. Na intensywnie niebieskim niebie łopotały sztandary.

Koniec

Komentarze

Klasyczny short MLP - miły, lekki i przyjemny.

<Anal-i-zator mode ON>

Obudził się na długo przed budzikiem.
Budzik spał dalej.

Jeżeli tylko nadchodzący dzień krył w sobie stosy nieprzyjemnych obowiązków, nie mógł spać
Na przeczuciach ukrytych zdarzeń bohater mógłby krocie zarobić!

Pokój powoli wyłaniał się z mroku; pierwsza zarysowała się masywna bryła starego kredensu. Wiedział, że stoi na nim kolekcja pluszowych zajączków
Pokój wiedział, kuchnia nie wiedziała.

podobnie tylko domyślał się piłki
Piłka jako fakt, którego można się domyślać. No, faktycznie.

Budzik wydał pierwszy powitalny tryl i zamilkł wyłączony niecierpliwym ruchem. Jaśniało. Błądził wzrokiem po zakamarkach pokoju
Budzik błądził. Pachnie horrorem.

<Anal-i-zator mode OFF>

A poza tym - to wszystko juz było!

- Mamo, nie chcę iść do szkoły! Po pierwsze czuję się chory, po drugie dzieci mnie nie lubią, a po trzecie szkoła jest nudna!
- Ale musisz iść, synku. Po pierwsze to twój obowiązek, po drugie masz czterdzieści lat, a po trzecie jesteś dyrektorem tej szkoły.

Pardą: 2c. Nie polecam shortów bazować na dowcipach z brodą. 

No, niestety, zgodzę się z urturem - było!!! Przeczytać i zapomnieć. Fajny pomysł, wykonanie może być... ale pytanie - jak autor radzi sobie z dłuższymi formami. Więc sprawdzam w profilu autora, co on jeszcze napisał. O matko. To ty jesteś autorem "Tygrysa", który był jednym z lepszych opowiadań, jakie tu przeczytałam??? I jeszcze, też niezły, "Martwy dryf"?!? Na tle tych opowiadań ten short jest po prostu strasznie słaby, a skoro potrafisz pisać lepiej, to po co pisać gorzej? ;)
Pozdrawiam.

Ech, problem w tym, że zmysł krytyczny całkowicie mnie zawodzi w odniesieniu do własnych rzeczy, czy rysunków czy opowiadań; za diabła nie potrafię ocenić co mi wyszło a co lepiej pogrzebać... Z kolei jak ktoś mi zweryfikuje zaczynam to czuć. I tu wkraczacie Wy :)
Dziękuję za uwagi i idę po łopatę.

Przeczytane, daję Ci ocenę 2g paragraf czwarty, ustęp drugi (patrz na tiret szósty) z artykułu "o ocenach szortów", rozdziału X kodeksu "Zajebistych ocen beryla" (z późniejszymi poprawkami). Własnej wypasionej strony internetowej, na której znajdowałby się równie wypasiony obrazek z podziałem i klasyfikacją, póki co nie stworzyłem, ale to tylko kwestia czasu.

A tak serio, to mnie to jakoś nie przekonuje bardzo, ale ja w ogóle za szortami specjalnie nie przepadam ;)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Jeżeli tylko nadchodzący dzień krył w sobie stosy nieprzyjemnych obowiązków, nie mógł spać - obronię to zdanie. Nie zdarzyło wam się nigdy iść spać, z przeświadczeniem, że jutro trzeba będzie zrobić to i to, że znów czeka mnie wypełnianie papierów, latanie z piętra na piętro. ...Pisze o przykrych obowiązkach, a jeżeli dni w pracy wyglądają bardzo podobnie, nietrudno odgadnąć co będzie jutro.Z tą pracą to przykład, o taką zasadę mi chodzi.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Taka była intencja...

W takim razie zwrot "krył w sobie" jest nieadekwatny. Skoro dało się przewidzieć, to już nie krył. Lepiej by było użyć "miał przynieść", albo coś w tym stylu.

Krył w sobie jak pączek nadzienie - wiesz na co trafisz, choć jeszcze brniesz przez polewę :) 

No a ja nie rozumiem tego zdania: "Długie szeregi zakutych w pancerze żołnierzy ciągnęły się wprost do trapów wiodących na pokłady promów, które miały zawieźć ich na orbitę, a tam czekał już „Darth Vader III" - duma i zarazem jej okręt flagowy floty inwazyjnej, machina zniszczenia zbyt wielka i potężna by mogła lądować na powierzchni planet, dysponująca za to siłą ognia wystarczającą do spopielania globów." no nie rozumiem...

Ogolnie... Hm... Nie moje klimaty, i niech to bedzie wyjasnienie dla braku oceny.

Nowa Fantastyka