- Opowiadanie: kudłacz - Niewinny

Niewinny

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Niewinny

Zaczęło padać. Krzysztof stał przez chwilę z uniesionymi bezradnie rękami i wzrokiem wlepionym w niebo. Deszcz zyskiwał na sile. W końcu ciężkie krople zmusiły gangstera do zmrużenia oczu i porzucenia oświeconej pozy.

– Niebo będzie płakać nad twoim trupem – powiedział do mężczyzny klęczącego na ziemi. „Tylko czemu właściwie miałem cię zabić?” – dodał w myślach.

Czekający na egzekucję miał na imię Roman. Klęczał na moknącej ziemi przed dziurą, którą sam wykopał – jak na filmach. I była noc, i światła samochodu rozchodząc się w stożkowe smugi oświetlały mu plecy jak na filmach. Klęczał z torsem naprężonym jak łuk i rękami założonymi za głowę, ale wcale nie obawiał się śmierci.

„Dlaczego nie obawiam się śmierci?” – zapytał swoich myśli. – „No tak, jestem naćpany”.

A śmierć była kobietą. Wlokła się między drzewami w małej gęstwinie nieopodal. Zirytował ją deszcz, bo założyła nowe buty, dalej jednak brnęła przez błoto. Tam na egzekucję czeka mężczyzna. Ten, na którego niesłusznie ściągnęła wyrok.

Jej tatuś myślał, że ze wszystkim ma rację, ale nie miał. Jej naprawdę zdawało się, że złapała kleszcza. Roman chciał tylko pomóc…

Potknęła się i zawisła w powietrzu w momencie, w którym usłyszała wystrzał pistoletu. Jedna noga zaczepiona o wystający z ziemi korzeń, druga bezwiednie wędrująca w powietrze. Obie ręce w drodze na swoje pozycje, aby asekurować twarz przed upadkiem. Zaciśnięte powieki oczekują spotkania z błotem. Usta otwarte, gotowe do krzyku. Przesiąknięte deszczem ubranie nie śmiało odkleić się od skręconej sylwetki, tylko mokre włosy lekko uniosły się od pędu.

Nigdy nie skończyła się ta chwila między lufą pistoletu, a Romanową głową. W końcu wyrok był niesłuszny.

Koniec

Komentarze

Cześć,

 

Klęczał na moknącej ziemi przed dziurą, którą sam wykopał – jak na filmach. I była noc, i światła samochodu rozchodząc się w stożkowe smugi oświetlały mu plecy jak na filmach.

Wiem, że powtórzenie zamierzone, ale drażni ten fragment. Nie lepiej jakoś w stylu:

Była noc. Klęczał na moknącej ziemi przed dziurą, którą sam wykopał a światła samochodu rozchodząc się w stożkowe smugi oświetlały mu plecy – jak na filmach.

 

Zirytował ją deszcz, bo założyła nowe buty, dalej jednak brnęła przez błoto. Tam na egzekucję czeka mężczyzna.

Tam czyli gdzie? w błocie? Zdanie wcześniej nie piszesz gdzie dokładnie zmierza śmierć. No i czasy chyba coś nie teges. Czekał.

 

Nigdy nie skończyła się ta chwila między lufą pistoletu, a romanową głową.

Chwila między lufą a głową? Nie bardzo. Prędzej między wystrzałem a trafieniem pocisku w głowę czy coś takiego. No i bez przecinka.

 

Ogólnie napisane całkiem poprawnie ale nie wiem niestety, może przez wczesną porę, o co chodzi. O co chodzi ze złapanym przez Śmierć kleszczem i w jaki sposób Roman chciał jej pomóc? Zdanie, które miało wyjaśnić chyba całą historię nic mi nie mówi :( A ostatnie zdanie sugeruje, że czas zatrzymał się na zawsze czy jak?

Chyba nie mogę czytać o świcie, bo gorzej myślę :o

Pozdrawiam!

Niestety całkiem dobry i intrygujący pomysł padł pod źle poprowadzoną fabułą. Zamiast zaskoczenia, czytelnik kwituje puentę wzruszeniem ramion. Do tego kilka niezgrabnych zdań i powtórzeń. Myślę, że tekst do przerobienia bo jest w nim potencjał.

Nawet ładnie napisane, ale niestety nie zrozumiałem, o co chodzi. Może jestem za głupi?

Przykro mi, Kudłaczu, ale zupełnie nie pojmuję, co miałeś nadzieję opowiedzieć. :(

 

Krzysz­tof stał przez chwi­lę z unie­sio­ny­mi bez­rad­nie rę­ka­mi i twa­rzą wle­pio­ną w niebo. ―> Twarzy nie można wlepić w nic.

Proponuję: Krzysz­tof stał przez chwi­lę z unie­sio­ny­mi bez­rad­nie rę­ka­mi i wzrokiem wlepionym w niebo.

 

i po­rzu­ce­nia oświe­co­nej pozy. ―> Co to jest oświecona poza?

 

„No tak, je­stem na­ćpa­ny.” ―> „No tak, je­stem na­ćpa­ny”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

mię­dzy lufą pi­sto­le­tu, a ro­ma­no­wą głową. ―> …mię­dzy lufą pi­sto­le­tu, a Ro­ma­no­wą głową.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

W zupełności zgadzam się z Belhajem. Spodobało mi się, jak powplatałeś oryginalne myśli bohaterów w dialogi, ale ja również nie mam bladego pojęcia o co chodzi z tym kleszczem :D. Wyobrażam sobie, że rozszyfrowanie tożsamości taty śmierci może być istotne dla całej zagadki, ale nie czuję się dostatecznie zachęcony, żeby poświęcić na to więcej czasu.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Podpisuję się pod opiniami poprzedników. Nie mam pojęcia o co chodzi, a bardzo chciałabym wiedzieć. Może wyjaśnisz?

Dziękuję za wszystkie komentarze, cieszę się, że tekst okazał się choć odrobinę interesujący. Opowiadanie to było dla mnie zabawą z filmowym obrazowaniem, budowaniem odniesień do ogranych kinowych motywów i manipulacją czasem.

Skoro rzeczywistość jest jest czysto filmowa, to tak jak obraz video czas można zatrzymać, chociażby z poczucia niesprawiedliwości. Wybaczcie, jeśli oczekiwaliście bardziej przełomowych przemyśleń :D 

Czy kleszcz miał takie samo znaczenie jak mrówki w przypadku Telimeny? wink

Pogmatwałeś jak na mój gust trochę za bardzo. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik, też tak pomyślałem, ale wolałem udawać, że nie mam bladego pojęcia, o co chodzi ;).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Co prawda tekst trafił w moje gusta, lubujące się w absurdzie, ale z zakończenia nie zdołałem wyczytać puenty. Przydałoby się to trochę uporządkować, aby bez kombinowania uzyskać jasny przekaz – o to chodzi w komedii.

Uwaga spojler, chyba…

Romek chciał usunąć kleszcza spotkanej w lesie kobiecie, a że pewnie i wtedy był naćpany, to jakoś mu nie szło, rączka mu się omsknęła, znalazła się nie tam gdzie trzeba. I na tę scenkę wpadł tatuś dziewczyny, który, tak się dla Romcia pechowo złożyło, był śmiercią. Do załatwienia sprawy posłużył się gangsterem, a raczej chciał, bo, kurczę, deszcz… Nie dość, że trochę otrzeźwił gangstera, to jeszcze sprawił, że córuś, spiesząca na ostatnie spotkanie z Romciem, któremu nota bene w ramach ostatniego podarunku, odebrała strach, potknęła się i pewnie by kark skręciła, gdyby tatuś nie zatrzymał czasu. I tak sobie teraz wszyscy tkwią.

 

Pomysł niezły, wykonanie też niezłe. Pojęcia nie mam, czego mi tu brakuje, ale czegoś niewątpliwie. Może emocji, a może po prostu absurdu było tak dużo, że zamiest rozbawić, zirytował.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ojej, już wiem skąd niejasności. Nazwanie dziewczyny śmiercią to tylko wskazówka na to, że to ona sprowadziła na Romka wyrok. Jest ona jak najbardziej człowiekiem, w zamyśle córką bossa jakiejś mafii co to wysyła gangsterów na absztyfikantów córki. Wiecie, taka klisza. 

A ja miałam cały czas przed oczami Śmierć z książek Pratchetta i jego przyrodnią córkę. I tak mi się spodobała ta interpretacja, że trudno mi z niej zrezygnować. A w takim razie co spowodowało zatrzymanie czasu? I gdzie tu fantastyka?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Zatrzymanie czasu to filmowa konwencja. To taki zabieg jak w filmie Thelma i Luise na przykład, gdzie (trochę spoiler) zamiast zobaczyć śmierć bohaterów widzimy ich żywych przed katastrofą na ostatniej stopklatce. W opowiadaniu nie ma motywów fantastycznych, proszę o wybaczenie za to bezeceństwo.

Piszę w tej chwili coś dłuższego w konwencji sci-fi. Mam nadzieję, że odkupię tym swoje winy i ponownie wymienimy kilka ciekawych opinii.

Dobrze mi się czytało :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka