- Opowiadanie: blacken - Czarna krew

Czarna krew

Historia obyczajowa/dramat z elementami klasycznego (‘najklasyczniejszego‘ wręcz :p) horroru.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Czarna krew

Dopiła herbatę i wyłączyła telewizor. Zapadła cisza, tylko czasem przerywana dobiegającym zza ściany krzykiem dziecka, klaksonem za oknem czy innym prozaicznym odgłosem miasta.

Czteropokojowe mieszkanie Ady, odkąd jej rodzina się rozpadła, było zdecydowanie za duże dla jednej osoby. Żywiła jednak cichą nadzieję na zmiany; przecież wszystko może się jeszcze zdarzyć… oby tylko coś dobrego.

Zerknęła na glinianego słonia, którego dostała w prezencie od siostry, gdy ta wróciła z Indii. Rzeźba była porządnie wykonana, choć Ada tęskniła za czasami, w których zamiast figurki stało jej rodzinne zdjęcie z mężem i synem.

Przyniesie ci szczęście. Ręcznie robiony przez lokalnego artystę, żadna masówka!

Nie przyniósł. Czy dlatego że nie lubiła słoni? Wrzuciła go do szuflady, licząc po cichu, że się uszkodzi.

Sprawdziła, czy drzwi wejściowe są zamknięte i poszła do łazienki.

 

Woda powoli wypełniała przestronną wannę. Włożyła dłoń pod strumień, którego szum zawsze ją uspokajał; sprawiał, że była obecna tu i teraz, a zmartwienia odpływały w niebyt.

Mimo to, naszło ją wspomnienie wspólnych kąpieli z Tomkiem. Odepchnęła je, nim nabrało siły.

Przyjrzała się swemu odbiciu w lustrze. Jasne światło halogenów ujawniało całą nagą prawdę. Z lustra spoglądała na nią zmęczona twarz; sińce pod oczami, usta, niegdyś skore do śmiechu, teraz miała ściągnięte. Trudno było uwierzyć, jak zmarniała na przestrzeni ostatnich lat.

Rozmyślała jak wyglądałoby jej życie zawodowe, gdyby skończyła medycynę. Tylko czy te rozważania miały sens? Musiała rzucić studia. Zaszła w ciążę.

Rozebrała się do naga. Skrzyżowała ręce na piersiach (czy mogą się jeszcze komuś spodobać?), potem przesunęła dłonie wzdłuż talii, już nie tak szczupłej jak kiedyś. Dostrzegła różowe linie na brzuchu. Ich widok bolał najbardziej. Z tak wielu powodów.

W końcu nadeszła wyczekiwana chwila zmycia z siebie trudów dnia.

„Znów przesadziłam z temperaturą” – pomyślała wchodząc do wanny.

Książka, thriller który poleciła jej siostra, leżała na szafce w zasięgu ręki, ale Ada nie miała sił czytać.

Przeprowadziła dziś wiele rozmów rekrutacyjnych i choć żaden kandydat nie wydał jej się odpowiedni, musiała kogoś wybrać. Potrzebowali wsparcia, szczególnie teraz, w okresie urlopowym.

Westchnęła i oparła głowę o brzeg wanny. Fale gorąca raz po raz muskały twarz. Na czole zaperliły się pierwsze krople potu. Serce zaczęło bić szybciej. Z ujścia kranu co jakiś czas skapywała woda.

„Trzeba wymienić uszczelkę”. – Żałowała, że nie ma męskiej ręki, która by się tym zajęła. Wszystko tylko na jej głowie. Poczuła ukłucie zazdrości na myśl o Piotrze. Siostra miała szczęście.

Lustro zaparowało. Czasem z komina zawiało rześkie powietrze. Mijały minuty. Zaduch usypiał.

„Tylko na chwilę”. ­– Zamknęła oczy.

Trawił ją niespokojny sen, gdy w otworze przelewowym pojawiła się czarna kropla. Chwilę wisiała na chromowanej obręczy, by wreszcie powędrować zygzakiem i, nie zostawiając żadnego nalotu, rozpłynąć się w wodzie.

Wkrótce pojawiła się kolejna. I kolejna. Coraz szybciej. Częściej. Gęściej. Skapywały jedna po drugiej, aż w końcu utworzyły strużkę.

 

Poczuła chłód. Gdy otworzyła oczy, zmęczenie prysło jak bańka.

Zewsząd otaczała ją czerń. Woda była nieprzejrzysta, jakby ktoś wlał do niej butelkę barwnika.

Chciała wyskoczyć z wanny, ale pośliznęła się, wpadając w czarną toń.

 

Leżała zwinięta w kłębek, przykryta po szyję kołdrą. Dygotała z zimna, choć było ciepłe lato. Ramiona pokryły się gęsią skórką. Zęby stukały o siebie, a napięte mięśnie pleców odzywały się tępym bólem.

Nim wskoczyła do łóżka, zapaliła światła w każdym pomieszczeniu. Wzięła też komórkę z myślą, by obejrzeć coś śmiesznego, albo chociaż przeczytać wiadomości z dzisiejszego dnia. Chciała zrobić cokolwiek, co przywróci ją do normalności. Nie dała rady; smartfon wciąż leżał nietknięty na szafce nocnej.

Pragnęła, by to, co się wydarzyło, było tylko przykrym snem, majakiem wywołanym zmęczeniem. Jednak gdy spoglądała na nadgarstek, w którego żyłach pulsowała czarna ciecz…

Sięgnęła do szuflady i wyjęła blister. Zostały cztery tabletki estazolamu. Połknęła je naraz.

 

Wokół niej kłębiły się gęste brudnożółte opary. Żar parzył skórę.

Nagle wyrosła przed nią monumentalna żelazna brama, wyższa niż biurowiec w którym pracowała. Na każdym ze skrzydeł wrót była wyryta głowa demona i tajemnicze inskrypcje, których nie rozumiała. Odrzwia rozwierały się ze zgrzytem. Usłyszała wylewający się zza nich potworny śmiech, jazgot, rechot, rzężenie, kwiczenie i co tylko najgorszego można sobie wyobrazić. Upiorne głosy stawały się coraz głośniejsze. Dzikie. Wiedziała, że cokolwiek tam jest, to z niej się śmieją. To na nią czekają. Szaleją z jej powodu.

 

Obudziła się zlana potem. Głowę ściskała obręcz bólu. Była potwornie słaba, nie miała sił usiąść, a co dopiero wstać. Po chwili znów odpłynęła w sen.

 

Czerwone promienie słońca przezierały przez rolety. Wycieńczenie dawało o sobie znać, ale na szczęście ból głowy zniknął bez śladu. Spojrzała na zegar, który wskazywał dwudziestą dwadzieścia. Czyżby przespała noc i cały następny dzień? Z trudem wygramoliła się z łóżka i skierowała do łazienki. Naraz lęk ścisnął jej serce. Zerknęła na nadgarstki, ale nie zobaczyła nic niepokojącego.

Otworzyła drzwi.

Czy to możliwe, że miała tylko koszmar? A może to przepracowanie? Estazolam? Nie, przecież wzięła go dopiero po tym, co się wydarzyło…

Wanna wciąż była wypełniona wodą, której poziom wyraźnie opadł. Nic jednak nie wskazywało na to, by kolor wody był kiedykolwiek inny. Mimo to, obawiała się wyciągnąć korek.

„Nie mogę tego tak zostawić”. ­– Spuściła wodę. Nic się nie wydarzyło.

Sięgnęła po komórkę. Pięć nieodebranych połączeń, sześć esemesów. Przejrzała je pobieżnie. Jedna wiadomość od siostry, reszta z pracy. Parę obcych numerów, pewnie klienci. Zrobiło jej się przykro, że nikt znajomy, prócz Ewy, nie kontaktował się z nią.

Wyjrzała przez okno. Zmartwiała na myśl, że czeka ją kolejna noc.

 

Urlop zaczynała za niecałe dwa tygodnie, ale nie pójdzie do pracy choćby na jeden dzień. O zwolnienie się nie martwiła. Swojego internistę znała od lat i nigdy nie prosiła o L4 bez istotnej przyczyny.

 

­­– Pani Adrianno, może pójdzie pani do psychiatry – powiedziała dyplomatycznie lekarka. – Może jakąś terapię zaproponuje. Pani zawsze taka przemęczona, to się na zdrowiu odbija.

­– Mam wielu pacjentów leczących się w poradniach zdrowia psychicznego – dodała widząc rosnące zaskoczenie w oczach pacjentki.

Na słowa o psychiatrze Ada poczuła smutek.

I złość.

Zawsze wiodła życie porządnego, twardo stąpającego po ziemi człowieka. Pracowała sumiennie, płaciła podatki. I co? Czy jest pieprzonym robotem? Nie może mieć chwili słabości? Najlepiej od razu do wariatkowa. Jak zareagowaliby współpracownicy, gdyby ktoś się przypadkiem dowiedział? A klienci? Nie, nie, to był absurdalny pomysł, kompletnie niewarty rozważenia.

Porozmawiały jeszcze chwilę. Zbierając się do wyjścia Ada wzięła receptę i obiecała, że wypocznie.

 

Szła ulicami miasta, w którym się urodziła i przeżyła większość życia, a mimo to czuła się jak zagubiony turysta w obcym kraju. Nie postrzegała siebie jako części tętniącej trójmiejskiej metropolii, którą tak dobrze znała. Była gdzieś obok. Myślami, duchem i, co wydawało jej się szczególnie dziwne, ciałem.

Skręcając w boczną uliczkę, zauważyła przy swoim bloku karetkę i karawan, do którego wkładano ciało.

 Nim doszła do klatki schodowej, samochody odjechały, a ciekawscy mieszkańcy pochowali się w głębi mieszkań.

Zapukała do Ireny, sąsiadki z parteru, z którą czasem rozmawiała. Drzwi otworzyła prawie natychmiast, zupełnie jakby tylko czekała, aż zapuka.

„Pewnie przyfilowała mnie, gdy szłam ulicą”.

– Dzień dobry pani Ado, się porobiło, no nie? – powiedziała. – Wejdzie pani, nie będziemy rozmawiać na korytarzu – dodała szeptem rozglądając się po klatce.

Ada od progu poczuła przyjemny słodki zapach ciasta z truskawkami. I papierosów. Pani Irena, gdy była czymś przejęta, wypalała jednego za drugim.

– A co się stało? Widziałam, że kogoś zabierają. To z naszej klatki?

– To spod dwudziestki trójki, nad panią! – nachyliła się ku Adzie. – Ta dziewczyna, ta dziwna taka. Słyszałam, że się zabiła. I to w wannie! Utopiła się czy żyły sobie podcięła.

– Chryste – odparła Ada, a gdy wypowiadała to słowo, zakłuło ją w trzewiach. – A kto ją znalazł? Przecież ona sama mieszka?

– Pani mało wie. Pracuje pani od rana do wieczora, to i nie ma pojęcia co i jak – rzekła z nutką wyższości. – Matka ją znalazła. Co jakiś czas do niej zaglądała. Ostatnio nawet częściej. Może ta dziewczyna wiedziała, że matka przyjdzie i się zabiła? Ale czemu? Boże święty. To biedne dziecko było, tak sobie żyła bez rodziców, bez wsparcia, to i się pogubiła… – Irena zaciągnęła się papierosem i zatopiła w myślach.

– Jak ona właściwie miała na imię?

– A wie pani, nie jestem pewna. – Ożywiła się nagle. – Paulina? Patrycja? Coś na pe, tak mi się wydaje…

Kiedy to się stało? Czy mogło mieć coś wspólnego z jej koszmarem? Ponoć czasem ludzie i zwierzęta odczuwają zło, które się wydarzyło, ale przecież ta dziewczyna była dla niej obca. Z tego, co słyszała już wcześniej, utrzymywali ją rodzice. Rzadko miewała gości. Nie pracowała i chyba nawet się nie uczyła. A przynajmniej nikt nie widział jej z torbą czy plecakiem, choć to jeszcze żaden dowód. Nosiła się na czarno, unikała wzroku sąsiadów kryjąc twarz pod kapturem. Czasem zjawiało się u niej dziwne towarzystwo, ale nigdy nie dręczyli sąsiadów imprezami czy nawet głośną muzyką.

Raz jakiś dzieciak z bloku powiedział, że to czarownica. I tak się zaczęło. Potem każdy, tak jak w zabawie w głuchy telefon, dodał coś od siebie (widziałem jak szła z czarnym kotem, ale straszny był!), a potem przeinaczył (zabiła kota, widziałam, wyjęła nóż i rozcięła mu szyję) i tak powstała lokalna sensacja i pożywka dla plotek. Z początku drwiono z niej, wyśmiewano pod nosem, ale później, gdy opowieści o dziewczynie stawały się coraz bardziej ponure i niepokojące, dali jej spokój, bojąc się zemsty czarownicy.

Ada do tych wszystkich rewelacji podchodziła z dystansem. Czy tylko ta dziewczyna ubierała się w ciemne ciuchy? Mało to zbuntowanych, wycofanych nastolatek? Chyba nie słyszeli o Castle Party.

Pożegnała się z sąsiadką i poszła do mieszkania. Spojrzała na sufit. Słyszała czyjeś kroki, niewyraźne głosy.

 

Pierwsze dni zwolnienia minęły bezproduktywnie. Snuła się po domu, popadając w coraz większą melancholię. Nie znosiła urlopów, bo wtedy musiała mierzyć się ze swoim życiem, którego problemy były znacznie trudniejsze i zawiłe niż te w pracy.

Rzadko opuszczała mieszkanie. Czuła się źle wśród ludzi. Była jak samotna skalista wyspa niedaleko nadmorskiego miasta. Niby blisko cywilizacji, a jednak poza nawiasem jej życia. Z każdą upływającą dobą przekonywała się, że jest coraz gorzej.

 

Jednego popołudnia wyjęła figurkę słonia i postawiła w to samo miejsce co przedtem – koło telewizora, który teraz grał bez przerwy, nawet nocą. Rozpaczliwie potrzebowała słyszeć czyjś głos w swoim domu.

Może przygarnie kota? Miejsca ma pod dostatkiem.

 

Minęły dwie doby. Leżała krzyżem na podłodze. Życie duchowe nie zaprzątało jej głowy od czasów młodości, ale teraz czuła nieodpartą potrzebę modlitwy. Niepokój wciąż wzbierał. Uciskał klatkę piersiową, ciążył jak kamień zawieszony u szyi.

Ktoś mógłby pomyśleć, że w ciągu tygodnia postarzała się co najmniej o dziesięć lat. Obawiała się, że to dopiero początek… Początek czegoś, czego sobie nawet nie wyobraża. W głębi siebie czuła coś dziwnego i obcego.

Coś było w niej samej.

 

*

 

Ewa pichciła w kuchni, gdy przyszedł esemes. Odłożyła szpatułkę, wytarła ręce w fartuch i zerknęła na wyświetlacz.

Ada.

Chciała przeczytać wiadomość, ale poczuła smród spalenizny. Szybko ściągnęła przypalony naleśnik.

– Ten będzie dla mnie – mruknęła. Dodała odrobinę tłuszczu i wylała na patelnię kolejną porcję ciasta.

Nagle poczuła kopnięcie. Uśmiechnęła się i odruchowo pogłaskała brzuch. Dzidziuś dawał o sobie znać już od przeszło miesiąca, ale jego ruchy wciąż sprawiały niewysłowioną radość. Esemes wyleciał jej z głowy.

Zaczęła rozstawiać talerze. Lada chwila zjawi się Piotr. Ulżyło jej, gdy znalazł lepszą pracę. Trochę to trwało, myślała nawet, że odpuści sobie, co nie byłoby dla nich korzystne finansowo. W końcu niedługo pojawi się dziecko, a to oznacza nowe wydatki.

„Byle tylko urodziło się zdrowe, a wszystko się ułoży”.

Piotr wracał do domu późno. Zapewnił jednak Ewę, że gdy tylko ogarnie obowiązki po poprzedniku, wszystko wróci do normy. Myśląc tak o pracy męża, przypomniała sobie o siostrze i przeczytała esemesa.

Przyjdź. Proszę.

Skrzywiła się. Kochała siostrę i wiedziała, że gdy rozpadło się jej małżeństwo potrzebowała wiele wsparcia, ale czasem czuła się jak służąca. Owszem, jest w ciąży i nie pracuje teraz zawodowo, ale czy to znaczy, że nic nie robi?

Zabrzęczał dzwonek do drzwi. Ewa szybko zapomniała o Adzie.

 

Przypomniała sobie o niej następnego dnia. Wracając z zakupami do samochodu, dostała od siostry identycznego esemesa jak wczoraj. Trochę się zaniepokoiła, tym bardziej, że nie odebrała telefonu.

Włożyła zakupy do bagażnika i podjechała do Ady.

– Mogłaby wpuścić trochę światła – mruknęła, patrząc na spuszczone rolety w sypialni.

Posapując, wdrapała się na trzecie piętro. Sama mieszkała na pierwszym i różnicę w liczbie schodów, które trzeba dodatkowo przebyć, odczuła wyraźnie.

Zapukała, pamiętając, że Ada nie znosi dzwonka do drzwi, który przypominał jej alarm na okręcie podwodnym. W którymś z mieszkań na dole kobieta wydarła się na dziecko.

„Może jest w łazience?”

Na szczęście miała klucz do jej mieszkania. Czasem zostawiała Adzie różne drobiazgi i tak było im łatwiej funkcjonować.

Mieszkanie zamknęła tylko na górny zamek, co wskazywało na to, że jest w domu.

Otworzyła drzwi i miała już zawołać siostrę od progu, gdy tknięta nagłym impulsem, powstrzymała się. Zupełnie jakby podświadomość zarejestrowała coś złego, co nie dotarło jeszcze do świadomości.

W mieszkaniu panował półmrok. Rolety zaciągnęła nie tylko w sypialni, ale w całym mieszkaniu. Zawahała się.

– Ada?

Odpowiedziała jej cisza. Stała chwilę w impasie, gdy usłyszała słaby głos.

– Przyjdź. Proszę.

Dreszcz przeszedł ją wzdłuż kręgosłupa. To z pewnością jej siostra, nie miała cienia wątpliwości, ale…

– Ada, co się dzieje? – zapytała tonem człowieka, którego nie bawią głupie żarty i weszła do środka.

To co zobaczyła, odrzuciło ją na ścianę.

– Chryste, Ada! Co… ?

Siostra siedziała na łóżku ze skrzyżowanymi nogami, ręce leżały wzdłuż ciała. Twarz miała białą jak kreda. Ciemne worki pod oczami, spierzchnięte wargi. Głowa lekko przechylona… jednak przekrwione oczy, zwrócone ku niej, pilnie ją obserwowały.

– Ewo… – zaczęła. Chciała dodać, że się boi, że nie jest sama, ale nie była w stanie. Została brutalnie zepchnięta w głąb siebie, zostając jedynie widzem wypowiedzi i działań swego ciała.

– To z przepracowania, nie spałam ostatnie trzy dni. – Uśmiechnęła się kącikami ust. – Zawroty też dokuczają.

Ewa zaparzyła herbatę, wywietrzyła mieszkanie i poodsłaniała okna. Zerkała ukradkiem na siostrę, ale nic dziwnego nie zauważyła. Usiadły w pokoju, porozmawiały. Atmosfera wyraźnie się rozluźniła.

„Ewa! Pomocy!!!”

Jednak, żaden krzyk nie wydobywał się z ust. Wszystko słyszała i widziała, choć nie mogła nawet mrugnąć. Naraz to ona stała się obca we własnym ciele. Nie mogłaby nawet odebrać sobie życia. Czy w ogóle jeszcze je miała?

– Jedziemy w piątek do rodziców – powiedziała Ewa. – Zostajemy do niedzieli. Zabierzesz się z nami? Mama dawno cię nie widziała. Odpoczniesz.

Rodzice mieli dwuhektarową działkę z dwoma domami – jednym letniskowym dla gości, a drugim całorocznym, około godziny drogi autem z Gdańska. Latem spędzają w swoim prywatnym azylu wiele czasu, a po przejściu na emeryturę planują osiąść w nim na stałe.

Ada drgnęła, ale siostra nic nie zauważyła. Dolała sobie herbaty z dzbanka.

Obie uwielbiały Kaszuby, na których czas płynął zupełnie inaczej niż w mieście.

Świergot ptaków, bory pełne jagód, rozległe jeziora, kiełbaski z ogniska.

Jedyne miejsce, które wciąż odwiedzała, mimo wielu wspomnień z Tomkiem i Filipem, ich synem.

– Dobry pomysł. – Uśmiechnęła się.

Zbierając się do wyjścia, Ewa przytuliła Adę i spojrzała jej w oczy. Ada pomyślała, że siostra chce zapewnić ją, że wszystko się ułoży i będzie dobrze, ale najwyraźniej zrezygnowała z tego pomysłu.

 

*

 

Wsiadając do forda, Ewa zerknęła w okno siostry, ale nie zobaczyła jej. Nie mogła, bo Ada leżała na podłodze, zwinięta w kłębek.

– Ojcze nasz… – zaczęła.

„Nie jestem przeciw tobie”.

– Któryś jest w niebie: święć się imię Twoje… – Modliła się, ale nie czuła żadnej mocy. Słowa wydawały się bezwartościowe. Nie pozostało jednak nic innego.

„Przyjmij mnie. Jestem twą nadzieją”.

– Przyjdź królestwo Twoje…

„On nie słucha. On odszedł”.

Pragnęła wziąć nóż, albo wyskoczyć przez okno. Gdyby tylko znalazła trochę sił…

„Twój syn został z ojcem. Wolał ojca”.

Najboleśniejszy cios od życia. Czy kiedykolwiek była dobrą matką? Nie mogła zrozumieć dlaczego Filip odszedł. Starała się, pracowała wtedy jako szeregowy pracownik, a mimo to zawsze znajdowała dla niego czas na zabawy po godzinach. Dlaczego? Za jakie grzechy? Co zrobiła źle?

„Jestem jak ty. Mnie też opuszczono. Rozumiem. Jak nikt inny. Poczuj, co jest we mnie od eonów”.

I poczuła.

Nieskończoną pustkę, której nic nie może wypełnić. Ani radość, ani żal, a nawet gniew, które zdają się jedynie pojedynczymi kroplami na bezkresnej pustyni. Dusza demona przypominała jałową ziemię spragnioną ulewy, by wreszcie stać się czymś więcej i wydać owoce. Móc wzrastać, przeobrażać się. A zamiast tego była skazana na życie bez życia, bez żadnej nadziei na zmianę.

„Wpuść mnie. Nie odsyłaj w nicość. Wiesz jak to boli. Nie jesteś zła. Pomogę ci. Sprawię, że znów będziesz nosiła dziecko na rękach”.

Syn, który wolał odejść z ojcem, niż zostać z nią. Uciekała przed prawdą, chowała się za stosem obowiązków w pracy, ale to była tylko fasada. Usychała od wewnątrz. Nie chciała tego, bała się. Zbrukana na podłodze własnego mieszkania, poddała się zupełnie.

 

*

 

Siedzieli w czwórkę przy ognisku. Piotr dorzucił drew, które szybko zajęły się ogniem. Alkohol krążył mu we krwi, bo jak na raczej cichego człowieka strasznie się rozgadał. Mama rozmawiała z Ewą o dziecku, szpitalach i porodzie. Ada tymczasem spoglądała na wędkę opartą o ścianę. Pamięta jak kiedyś pomagała tacie założyć przynętę. Uśmiechnęła się na wspomnienie jakie było to dla niej obrzydliwe, ale koniecznie chciała pokazać jaka jest harda.

Ojciec zaczął mówić o polityce. Nieunikniony temat. Mieli z Piotrem zbieżne poglądy, więc przypominało to raczej wzajemne poklepywanie się po plecach niż dyskusję.

Wzrok Ady spoczął na szopie ledwie widocznej w mroku.

Gdy wszyscy będą spać, wpierw rozbije głowy rodzicom. Potem pójdzie do drugiego domu, tego dla gości. Nie chce, by Piotr umarł od razu, więc zdzieli go drewnianym pobijakiem i zwiąże.

– Jak znowu wygrają wybory, to czas uciekać! Wenezuelę w Europie będziemy mieli! – Zerknęła na Piotra, którego podniesiony głos wytrącił ją na moment z zamyślenia.

A potem przyjdzie czas na noże, sekatory, szczypce… i diabeł wie co jeszcze. Zrobi z nich właściwy użytek.

„Ujrzysz, Piotrze, syna jeszcze przed swoją śmiercią, nie martw się o to. Będę go tulić do piersi nad truchłem twej żony”.

Uśmiechnęła się i upiła solidny łyk kawy.

– Pijesz o tej godzinie? Nie zaśniesz. – Zdziwiła się matka.

– Zapowiada się piękna noc. – Spojrzała na Ewę i uśmiechnęła się. – Nie chcę jej przespać.

Koniec

Komentarze

Według mnie opowiadanie jest dobrze i czytelnie napisane, że nie musiałem co jakiś czas przewijać do góry bo w czymś bym się gubił. Ciekawie też budowałeś napięcie np w fragmencie wejścia do mieszkania Ady. Kolejny plus to przeskok na perspektywę Ewy. Ogólnie dobrze czytało mi się to opowiadanie, mimo tych klasycznych elementach horroru jak to napisałeś we wstępie, ale to co mi się nie spodobało to przewidywalność od momentu takiego typowego ujawnienia się demona, przez co spodziewałem się jak to pewnie dalej się potoczy, bo od kiedy zaczął “przemawiać”, to napięcie uchodziło. Takie tam parę zdań ode mnie :)

Dzięki za poświęcony czas. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to odkrywcze opowiadanie, a dodatkowo w horrorach w momencie, gdy ‘zło’ nabiera konkretnej formy to często napięcie opada. Dlatego postawiłem na zwięzłość (pierwotnie było dłuższe z większą ilością wątków).

Od początku czułam w opowiadaniu dziwną atmosferę i miałam nieodparte wrażenie, że nic dobrego z tego nie wyniknie. I jakkolwiek dziwne stany Ady można było kłaść na karb zmęczenia, przepracowania czy fatalnej kondycji psychicznej, to zakończenie niezwykle sugestywnie daje do zrozumienia, że Ada ma określone plany na najbliższą przyszłość.

Lubię horrory, więc mogę śmiało wyznać, że przeczytałam z przyjemnością.

Wykonanie mogłoby być lepsze.

 

Za­pa­dła cisza, tylko cza­sem prze­ry­wa­na krzy­kiem dziec­ka do­bie­ga­ją­cym zza ścia­ny… ―> W pierwszej chwili zrozumiałam, że to dziecko dobiegało zza ściany.

A może: Za­pa­dła cisza, tylko cza­sem prze­ry­wa­na do­bie­ga­ją­cym zza ścia­ny krzy­kiem dziec­ka

 

Cięż­ko było uwie­rzyć, jak zmar­nia­ła na prze­strze­ni ostat­nich lat. ―> Trudno było uwie­rzyć…

 

Na ra­mio­nach wy­sko­czy­ła gęsia skór­ka. Zęby stu­ka­ły o sie­bie, a na­pię­te mię­śnie ple­ców od­zy­wa­ły się tępym bólem.

Nim wsko­czy­ła do łóżka… ―> Powtórzenie.

Może w pierwszym zdaniu: Ramiona pokryły się gęsią skórką.

 

Spoj­rza­ła na zegar, który wska­zy­wał na dwu­dzie­stą dwa­dzie­ścia. ―> Spoj­rza­ła na zegar, który wska­zy­wał dwu­dzie­stą dwa­dzie­ścia.

Zegar wskazuje godzinę, nie na godzinę.

 

Pięć nie­ode­bra­nych po­łą­czeń, sześć smsów. ―> Pięć nie­ode­bra­nych po­łą­czeń, sześć esemesów.

 

kom­plet­nie nie warty roz­wa­że­nia. ―> …kom­plet­nie niewarty roz­wa­że­nia.

 

od­par­ła Ada, a wy­po­wia­da­jąc to słowo, za­kłu­ło ją w trze­wiach. ―> …od­par­ła Ada, a wy­po­wia­da­jąc to słowo, poczuła ukłucie w trze­wiach. Lub: …od­par­ła Ada, a gdy wy­po­wia­da­ła to słowo, za­kłu­ło ją w trze­wiach.

 

Po­że­gna­ła się z są­siad­ką i wró­ci­ła do miesz­ka­nia. ―> Ada weszła do Ireny prosto z ulicy, więc raczej: Po­że­gna­ła się z są­siad­ką i poszła do miesz­ka­nia.

 

pro­ble­my były znacz­nie cięż­sze i za­wi­łe niż te w pracy. ―> …pro­ble­my były znacz­nie trudniejszebardziej za­wi­łe niż te w pracy.

 

gdy przy­szedł sms. ―> …gdy przy­szedł SMS/ esemes.

 

Od­sta­wi­ła szpa­tuł­kę… ―> Odłożyła szpa­tuł­kę

Nie bardzo wiem, jak można odstawić szpatułkę.

 

Sms wy­le­ciał jej z głowy. ―> SMS/ esemes wy­le­ciał jej z głowy.

 

iden­tycz­ne­go smsa jak wczo­raj. ―> …iden­tycz­ne­go esemesa jak wczo­raj.

 

róż­ni­cę w ilo­ści scho­dów, które trze­ba do­dat­ko­wo prze­być… ―> …róż­ni­cę w liczbie scho­dów, które trze­ba do­dat­ko­wo prze­być

 

Miesz­ka­nie za­klu­czy­ła tylko na górny zamek… ―> Raczej: Miesz­ka­nie zamknęła tylko na górny zamek

 

– Ada, co się dzie­je? – od­par­ła tonem czło­wie­ka… ―> Skoro jest pytajnik, to raczej: – Ada, co się dzie­je? – zapytała tonem czło­wie­ka

 

Wsia­da­jąc do swo­je­go forda… ―> Zbędny zaimek ― czy wsiadłaby do cudzego auta?

 

bo Ada le­ża­ła na ziemi, zwi­nię­ta w kłę­bek. ―> Ada była w mieszkaniu, więc: …bo Ada le­ża­ła na podłodze, zwi­nię­ta w kłę­bek.

 

Naj­cięż­szy cios od życia. ―> Raczej: Najboleśniejszy cios od życia.

 

wpierw roz­bi­je głowę ro­dzi­com. ―> Rodziców jest dwoje, więc: …wpierw roz­bi­je głowy ro­dzi­com.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, wielkie dzięki za przeczytanie i poprawki i cieszę się, że pierwszy raz udało mi się Ciebie czytelniczo zadowolić ;)

 

Mam pytanko odnośnie “zakluczyła”. Jak miałem dziewczynę, która pochodziła z innej części Polski, to strasznie drażniło ją to słowo, bo nigdy go nie słyszała, ale u nas zawsze się tak mówiło (pomorskie). Chodzi o to, że słowo jest za bardzo “lokalne” i lepiej użyć uniwersalnego ?

 

PS. Błędy poprawione.

Żywiła jednak cichą nadzieję na zmiany; przecież wszystko może się jeszcze zdarzyć… oby tylko na lepsze.

Coś może się zmienić na lepsze, nie zdarzyć.

Na samym początku piszesz o zmianach, ok, ale nijak ma się to do fragmentu po wielokropku, gdy w międzyczasie mowa jest o tym, że wszystko się może zdarzyć.

 

Zerknęła na glinianego słonia, którego dostała w prezencie od siostry, gdy ta wróciła z Indii. Rzeźba była porządnie wykonana, choć Ada tęskniła za czasami, w których zamiast figurki stało jej rodzinne zdjęcie z mężem i synem.

Gdzie stał słoń/zdjęcie? Brakuje mi tutaj tej informacji. Zastępujesz jeden przedmiot, drugim, przy czym czytelnik nie potrafi sobie wyobrazić tej sceny (przynajmniej ja) bo jest ona niesprecyzowana. Może to drobny szczegół, ale razi.

 

Włożyła dłoń pod strumień, którego szum zawsze ją uspokajał

Strumień w wannie sam w sobie nie szumi. Dźwięk dobywa się z wody tuż pod nim. Można mówić o szumie wodospadu, strumienia płynącego korytem, bo faktycznie jako całość szumią.

 

 

usta, niegdyś skore do śmiechu, teraz miała ściągnięte. Trudno było uwierzyć, jak zmarniała na przestrzeni ostatnich lat.

Rozmyślała jak wyglądałoby teraz jej życie zawodowe,

Powtórzenie.

 

Odrzwia rozwierały się ze szczękiem

Źle dopasowany dźwięk. Szczęk, to odgłos uderzania o siebie np. metalu. Może być więc szczęk kluczy niesionych w pęku, albo zapadek w zamku.

 

wyjęła figurkę słonia i postawiła w to samo miejsce co przedtem – koło telewizora, który teraz grał bez przerwy, nawet nocą.

O, to jest to, czego brakuje na początku.

 

 

Przyjdź. Proszę.

Skrzywiła się. Kochała siostrę i wiedziała, że gdy rozpadło się jej małżeństwo potrzebowała wiele wsparcia, ale czasem czuła się jak służąca. Owszem, jest w ciąży i nie pracuje teraz zawodowo, ale czy to znaczy, że nic nie robi?

Zabrzęczał dzwonek do drzwi. Ewa szybko zapomniała o Adzie.

Kompletnie mnie to nie przekonuje. Każda normalna osoba oddzwoniłaby, żeby sprawdzić o co chodzi. Tym bardziej, że wiadomość pochodziła od siostry. Nie wyobrażam sobie nawet nie oddzwonić do własnej siostry w takiej sytuacji… mało tego. Zapomnieć, że w ogóle jakiś SMS od niej przyszedł. Dzięki tej jednej scenie wyklarował mi się obraz całkowicie dysfunkcyjnej rodziny.

 

Siostra siedziała na łóżku ze skrzyżowanymi nogami, ręce leżały wzdłuż ciała. Twarz miała białą jak kreda. Ciemne worki pod oczami, spierzchnięte wargi. Głowa lekko przechylona… jednak przekrwione oczy, zwrócone ku niej, pilnie ją obserwowały.

– Ewo… – zaczęła. Chciała dodać, że się boi, że nie jest sama, ale nie była w stanie. Została brutalnie zepchnięta w głąb siebie, zostając jedynie widzem wypowiedzi i działań swego ciała.

– To z przepracowania, nie spałam ostatnie trzy dni. – Uśmiechnęła się kącikami ust. – Zawroty też dokuczają.

Ewa zaparzyła herbatę, wywietrzyła mieszkanie i poodsłaniała okna. Zerkała ukradkiem na siostrę, ale nic dziwnego nie zauważyła. Usiadły w pokoju, porozmawiały. Atmosfera wyraźnie się rozluźniła.

„Ewa! Pomocy!!!”

Jednak, żaden krzyk nie wydobywał się z ust. Wszystko słyszała i widziała, choć nie mogła nawet mrugnąć. Naraz to ona stała się obca we własnym ciele. Nie mogłaby nawet odebrać sobie życia. Czy w ogóle jeszcze je miała?

Ada w tym opisie wygląda jak ktoś, kto wymaga natychmiastowej pomocy medycznej. Byłam święcie przekonana, że podcięła sobie żyły czy coś i lada moment wykorkuje. Pogubiłam się tez w dialogach. Kto mówi – To z przepracowania…? Ewa czy Ada? Nielogiczne jest też to, że kobieta wygląda tak tragicznie, a siostra jak dyby nigdy nic robi herbatę i uznaje, że nic dziwnego się nie dzieje. takie trochę pomieszanie z poplątaniem w tym fragmencie.

 

Ada drgnęła, ale siostra nic zauważyła.

Brakuje (nie)

 

Obie uwielbiały Kaszuby, na których czas płynął zupełnie inaczej niż w mieście.

Świergot ptaków, bory pełne jagód, rozległe jezioro, kiełbaski z ogniska.

Jezioro w liczbie mnogiej. Na Kaszubach jest więcej niż jedno jezioro.

 

 

 

Opowiadanie średnie. Prosty pomysł, wałkowany chyba w każdą możliwą stronę. Historia, choć nieskomplikowana i pozbawiona szybszej akcji, raczej nie nuży. Chwilami można się troszkę pogubić, wkradają się niedopowiedzenia, jakieś nielogiczności. Ten demon, który pojawił się podczas modlitwy, jakoś mnie nie przekonał. Wyskoczył sobie tak nagle. Zachowanie Ady przypominało raczej, rozwijające się nad wyraz szybko, załamanie nerwowe, może początki schizofrenii… ale opętanie? Do tego ta stereotypowa dziewczynka w czerni… No nie wiem.

 

Myślę, że dodatkowo, wszystko psuje zakończenie. “Zamorduję całą rodzinę… Bo tak.”

Całość tej historii bardziej przypomina dążenie do autodestrukcji, ale to nagłe wyeliminowanie rodziny? Ni z gruszki ni z pietruszki. Dlaczego?

 

Według mnie, fabularnie historia mocno do dopracowania. Zabrakło tez jakiegoś świeżego pomysłu na tę tematykę. Tak raczej polecone po najprostszym schemacie. Bez morału, czy plot twistu.

Hej, dzięki za przeczytanie. Wrócę z komentarzem później, bo na tel. pisanie to mordęga ;)

Mam pytanko odnośnie “zakluczyła”. Jak miałem dziewczynę, która pochodziła z innej części Polski, to strasznie drażniło ją to słowo, bo nigdy go nie słyszała, ale u nas zawsze się tak mówiło (pomorskie). Chodzi o to, że słowo jest za bardzo “lokalne” i lepiej użyć uniwersalnego ?

Właściwie to sam sobie odpowiedziałeś, Blackenie. ;)

Używanie regionalizmów/ gwary/ slangu bywa dość ryzykowne – o ile nie jest uzasadnione treścią tekstu – albowiem to co jest oczywiste dla autora i jego współziomków, wcale nie musi być takie dla czytelnika pochodzącego z innej części kraju.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, ok, zmieniłem, tak będzie chyba faktycznie lepiej.

 

P.J.Otter:

 

Gdzie stał słoń/zdjęcie? Brakuje mi tutaj tej informacji. Zastępujesz jeden przedmiot, drugim, przy czym czytelnik nie potrafi sobie wyobrazić tej sceny (przynajmniej ja) bo jest ona niesprecyzowana. Może to drobny szczegół, ale razi.

Istotny był dla mnie przekaz, że nie ma już tam rodzinnego zdjęcia. Stwierdziłem, że nie ma potrzeby podawać informacji czy stoi na półce, komodzie, koło lampki czy telewizora itp.

 

Strumień w wannie sam w sobie nie szumi. Dźwięk dobywa się z wody tuż pod nim. Można mówić o szumie wodospadu, strumienia płynącego korytem, bo faktycznie jako całość szumią.

Zostawiam jak jest. Bez strumienia (wody) nie byłoby szumu, boby woda pod takim ciśnieniem, że tworzy ów strumień, nie uderzała w żadną przeszkodę (szum wydobywa się też z kranu, którym płynie woda). Sądzę, że można to tak zostawić.

 

Kompletnie mnie to nie przekonuje. Każda normalna osoba oddzwoniłaby, żeby sprawdzić o co chodzi. Tym bardziej, że wiadomość pochodziła od siostry. Nie wyobrażam sobie nawet nie oddzwonić do własnej siostry w takiej sytuacji… mało tego. Zapomnieć, że w ogóle jakiś SMS od niej przyszedł. Dzięki tej jednej scenie wyklarował mi się obraz całkowicie dysfunkcyjnej rodziny.

 

Z tą uwagą najbardziej się nie zgadzam. Ja sobie nie wyobrażam, że można sobie nie wyobrażać, by nie oddzwonić do siostry;) Treść SMS jest neutralna. Wszystko zależy w jaki sposób siostry się ze sobą komunikowały, w jaki sposób pisały do siebie. Pamiętajmy, że esemesy są z założenia krótkie i treściwe, a przynajmniej do tego zostały stworzone. Poza tym z tekstu dowiadujemy się, że Ewa czuła się czasem jak służąca. Być może wcześniej już dostawała podobne esemesy i chodziło o błahostki? Mieszkały w tym samym mieście, Ewa miała klucz do mieszkania Ady, bo często tam bywała, więc pewnie z reguły chodziło o prozaiczne sprawy.

Poza tym, gdy dzieje się coś poważnego, to ludzie dzwonią, nie piszą. Więc Ewa spokojnie mogła założyć, że nie chodzi o nic wymagającego szybkiej interwencji. Przyjąłbym zarzut, gdyby oprócz esemesa zobaczyła od siostry kilka(naście) nieodebranych połączeń.

 

Ada w tym opisie wygląda jak ktoś, kto wymaga natychmiastowej pomocy medycznej. Byłam święcie przekonana, że podcięła sobie żyły czy coś i lada moment wykorkuje. Pogubiłam się tez w dialogach. Kto mówi – To z przepracowania…? Ewa czy Ada? Nielogiczne jest też to, że kobieta wygląda tak tragicznie, a siostra jak dyby nigdy nic robi herbatę i uznaje, że nic dziwnego się nie dzieje. takie trochę pomieszanie z poplątaniem w tym fragmencie.

 

OK, wyglądała dziwnie, ale sytuacja/stan siostry szybko wrócił do normy. By dzwonić na pogotowie też trzeba dowiedzieć się o co chodzi. Często coś wygląda groźnie, ale mija. Też miałem podobne sytuacje w życiu. Krew z podciętych żył byłaby widoczna na ciele czy pościeli.

 

Przyjmuję zarzut, że historie o opętaniach były wałkowane. Dlatego napisałem we wstępie, że znajdziemy wątek klasycznego horroru. Poza tym bardziej chodziło mi o przedstawienie Ady, przeciętnego bohatera i jej problemów życiowych, a opętanie było tylko dodatkiem.

Co do stereotypowej dziewczyny. Prędzej odizolowana dziewczyna, słuchająca ciężkiej muzyki/metalu (wnosząc po stroju, choć nie jest to reguła) zainteresuje się okultyzmem czy będzie miała skłonności samobójcze niż przeciętna dziołcha z ulicy jakie mija się w hurtowych ilościach ;) patrząc statystycznie oczywiście!

 

Myślę, że dodatkowo, wszystko psuje zakończenie. “Zamorduję całą rodzinę… Bo tak.

 

Zakładając, że faktycznie demon ją opętał to nic dziwnego, że z chęcią chciałby wymordować ludzi, mając okazję. Tym bardziej, że to rodzina osoby, którą opętał. Poza tym patrzenie na czyjeś szczęśliwie układające się życie, gdy samemu się cierpi? Różne chore rzeczy dzieją się na tym świecie…

 

Co do reszty – wprowadziłem poprawki

 

pozdrawiam

No nie wiem, opowiadanie jest takie pospolite, zupełnie nie działa jako horror. W ogóle nie zaciekawia, może dlatego, że pospolita jest bohaterka (własciwie nic o niej nie wiemy) jej życie, i wreszcie sam demon. I samo zakończenie, jest takie byle jakie, jakby autorowi skończyła się energia do pisania.

Dzięki za odwiedziny i lekturę

Fajne :)

Przynoszę radość :)

dzięki za odwiedziny

Nowa Fantastyka