- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Bezużyteczna

Bezużyteczna

Nie zaszkodzi poanonimić od czasu do czasu...

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

katia72, NoWhereMan, Finkla

Oceny

Bezużyteczna

W starym piórniku należącym do utalentowanego rysownika mieszkały kredki. Niebieska dawała kolor lazurowym oceanom, chabrowym nieboskłonom i cudnym niezapominajkom, z pomocą zielonej powstawały wiosenne łąki, świeże liście oraz błyszczące świerszcze, żółta była matką wesołych słońc, tajemniczych gwiazd, a także ślicznych żonkili, czerwona natomiast tworzyła polne maki, krwiste wiśnie, kolczaste róże… Tylko biała gnuśniała z bezczynności, znosząc codziennie tysiące szyderstw ze strony towarzyszek. Wciąż zastanawiała się, jaki był cel jej istnienia. Kolorowe kredki, temperowane, malały z każdym dniem, a biała ciągle pozostawała długa, płacząc nad swoją bezużytecznością.

Pewnego dnia rysownik, wyglądając przez okno, zauważył na sąsiednim parapecie małego żuczka, który przewrócony na grzbiet wymachiwał bezradnie nóżkami. Mężczyzna wychylił się mocno, ale nie mógł dosięgnąć zwierzątka. Zaczął szukać czegoś, co by mu pomogło i zauważył kredki. Wziął białą. Była najdłuższa, więc zdołała idealnie wypełnić przestrzeń dzielącą jego rękę od robaczka. Malutkie odnóża zaczepiły o ostatnią deskę ratunku i żuczek odleciał, bzycząc wesoło. 

Biała kredka czuła dumę. Wreszcie przydała się do czegoś, w dodatku tak ważnego – uratowała robaczkowi życie. Szyderstwa odeszły w niepamięć, od tej pory towarzyszki podziwiały ją jako bohaterkę. 

Gdyby nie pomogła żuczkowi, zginąłby, wysychając na słońcu. A tak, poleciał sobie nad autostradę, wpadł do osobówki przez otwartą szybę i wylądował na nosie kierowcy, który, zdezorientowany, stracił panowanie nad pojazdem, powodując olbrzymi karambol z kilkunastoma ofiarami śmiertelnymi. Ale kredki nie mogły o tym wiedzieć. 

Koniec

Komentarze

Nie wiem czy wiesz, ale w rysowaniu “na wyższym poziomie” biała kredka zazwyczaj kończy się jako pierwsza. Służy jako blender do miksowania kolorów i do paru innych trików.

Tekst fajny, szczególnie zakończenie, bez którego tekst byłby nijaki, ale na szczęście ostatnie zdania bronią tego szorta. Napisane przyjemnie, dobrze się czytało.

Stoję w opozycji do Corrinn’a i zakończeniu mówię nie. Tani chwyt jako twist, nic nie wnoszący do opowiastki. Psuje całość.

Teraz mamy tekst właściwy – dobry dla młodego czytelnika i zakończenie – nie wiem do kogo skierowane, może starszego czytelnika?

Tekst mi się podoba, bo wykreśliłem sobie zakończenie :-)

 

No i masz! Tak dobrze i tak dobrze zupełnie nie wiem, która wersja bardziej mi odpowiada. Fajna impresja, z o wiele głębszym dnem niż się z pozoru wydaje.

A czy to fantastyka? Gadające kredki to niby zapewniają? ;)

Hm.

Pierwsza część rodem z edukacyjnej bajeczki dla przedszkolaków. Choć mam wrażenie, że dokładnie tak miało być. I w sumie widzę w tym tekście, jako całości, sporo ironii i pewien dystans do rzeczywistości. Takie trochę patrzenie z przekąsem i przymrużeniem oka jednocześnie. Jak dla mnie na plus.

Zgadzam się z Mytrixem. Czytając ostatni akapit miałem wrażenie, że przeskoczyłem do innego tekstu. Zupełnie niepotrzebne jest te kilka zdań. Biała kredką wychodząca na bohaterkę to IMO wystarczające zakończenie.

Ogólnie fajnie się czytało, klasyczny kciuk w górę yes

 

Fajne :) Tylko, podpisuję się pod opinią Mytrixa i też wyrzuciłabym ostatni akapit. Odbiera opowiadaniu magii :) Tak czy inaczej ode mnie kliczek :)

Anonim nie wie, co począć wobec takiej rozbieżności opinii na temat zakończenia, ale póki co nie usuwa go, zresztą zrobił to już Mytrix.

Katia – Anonim dziękuje za kliczka heart

Ot, opowiastka dla dzieci młodszych, tylko nie bardzo wiem, o czym jest – bo nie śmiem podejrzewać, że o chwilowej przydatności przedmiotów niespecjalnie użytecznych.

Podoba mi się zakończenie, bo kompletnie rozwala milutką i słodką atmosferę historii żuczka, że o kredkach nie wspomnę.

Ładna bajeczka, ładna, taka prosta. Wyobraziłam sobie te kredki, z uśmiechami na… twarzach? :D I tę białą, smutną. I żuczka biedaczka.

Jakaś nauka z tego płynie. Wykonanie też dobre.

Co do zakończenia – chyba wolę takie, jakie jest w oryginalnej wersji. Inaczej byłoby mdło jakoś. Mimo, że dało się przewidzieć jakiś karambol. :)

Niebieska dawała kolor soczystym oceanom

Soczysty ocean? To znaczy, ocean pełen soku? 

 

Co do samego szorta, mam mieszane uczucia. Z jednej strony gwałtowna zmiana nastroju wydaje się być potrzebna, bo bez tego byłoby mdło, opowiastka o kredkach jak żywo przypomina bowiem książeczki dla dzieci (choć, jak zauważyła regulatorzy, bez sensownego morału) – z drugiej faktycznie jest to tani chwyt. Nie czuć, by za całością stał jakiś większy koncept, jak gdyby ów nagły twist emocjonalny miał być wartością samą w sobie.

Gryzie mi się też trochę ten utalentowany rysownik, który wiśnie i maki koloruje tą samą kredką, ale to już drobiazg.

Podsumowując – ładnie napisane, ale nie podeszło.

Sama nie wiem. Bez tego zakoczenia byłyby to bajeczka dla czterolatków. Z zakończeniem jakiś taki zbyt gwałtowny przeskok od sielskości do prozy życia. Sugeruje to jakąś ukrytą głębię, ale dostrzec jej nie potrafię.

Napisane dobrze, ale jakoś nie podeszło.

Fajne, chociaż nie jest zabójczo oryginalne. Głosuję za wersją z zakończeniem :)

Anonimowi przydałaby się opcja utworzenia ankiety.

Ja też sama nie wiem. Z jednej strony bez zakończenia jest faktycznie dla maluszków, z drugiej, zakończenie w tym zgrzycie wydaje mi się efekciarskie… No i nie wiem, co myśleć, a szkoda, bo tekst całkiem ładnie napisany. Ech. 

Tak, jak pisał Corrinn: biała kredka w odpowiednich rękach jest potężnym narzędziem, ale zgadzam się, że w nieprofesjonalnych rękach często pozostaje niewykorzystana – ot, choćby moich :)

 

… żółta była matką wesołych słońc…

ładnie to brzmi ;)

 

Co do zakończenia: ja bym je kompletnie obrócił. Niech uratowany żuczek zrobi coś dobrego, kogoś uratuje, coś stworzy… Jakby się biała kredka o tym dowiedziała, to dopiero by się ucieszyła :)

Słodziuchne i pełne niewymuszonego wdzięku (choć ten przewrotny koniec trochę… przewrotny, ale może to i lepiej, przełamać słodycz?). Tylko parę ukłuć ode mnie:

 kolor soczystym oceanom

To przeoczyłam z początku, bo jednak jakoś pasuje. Ale chyba w końcu to kolor był soczysty…

 wypełnić odległość

Przestrzeń – tak. Ale odległość?

 wysuszając się na słońcu

Wysychając raczej. W końcu on sam, z własnej inicjatywy, się nie suszył.

 A tak, poleciał

Nie jestem pewna tego przecinka.

 

Co do zakończenia – no, właśnie. Bez niego – bajeczka dla dzieci (what's wrong with that?), z nim – bajeczka, którą przeczytał sobie dość cyniczny dorosły. Albo przeczytał dziecku, a sobie dopowiedział końcówkę, która satysfakcjonuje jego shadenfreude?

Anonim był zadowolony ze swoich soczystych oceanów, które są tak pełne wody, że aż chce się do nich wskoczyć, ale skoro publiczności się nie podobają, to trudno, muszą odejść w niepamięć :( Anonim jest pewny przecinka, bo osoba czytająca tekst na głos z pewnością zrobiłaby w tym miejscu pauzę.

Anonim jest pewny przecinka, bo osoba czytająca tekst na głos z pewnością zrobiłaby w tym miejscu pauzę.

A, to jest zawodne kryterium. Ale, jako się rzekło, nie wiem ani w tę, ani we wtę. Poszukaj jakiegoś profesora doktora habilitowanego przecinkologii czystej i stosowanej.

Podobało mi się, raczej zostawiłabym  bez zakończenia ze względu na duży przeskok. Zdaje mi się dorosłym komentarzem do opowiadania o kredkach. Trochę też zastanawiałam się nad rysownikiem, który jako dorosły też jest niejako z innej, już dorosłej bajki. 

Chyba właśnie to zmieszanie języka dziecięcego z dorosłym spojrzeniem mi nie gra. W taki sposób narrator opowiada o kredkach i ich życiu oraz interwencji rysownika.

Bajka dla dzieci, która w ostatnim akapicie zmienia zupełnie kierunek. Ciekawa zabawa pod tym kątem.

Napisana porządnie, więc czyta się przyjemnie :)

NWM – dzięki za klika heart

IMO, zakończenie na plus, przełamuje słodycz. Ale i to prawda, że chwyt raczej wyświechtany, a skutki były niemożliwe do przewidzenia. A poza tym – można ciągnąć dalej, bo może w karambolu zginął jakiś zbrodniarz, może skrzydełka żuczka wyzerowały trzepot tego motyla, który miał spowodować huragan z setką ofiar…

Aha, Mytriksie, gdybyś do wykreślania użył białej kredki, wyszłoby bardziej elegancko. ;-)

Finklo heart

Nie porwało mnie :(

Nowa Fantastyka