- Opowiadanie: Piotruś Pan - Astronauta

Astronauta

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Astronauta

Astronauta

 

Przed wejściem do jaskini siedział człowiek stosunkowo młody jeszcze, ale widać, że nad wiek już doświadczony. Miał długie włosy i broda mu wyrosła prawie do pasa. W ręku trzymał jakąś księgę i zapisywał w niej coś długopisem.Jak długo już był na tej planecie? Nie wiedział, stracił rachubę czasu. Co prawda mógł w każdej chwili zajrzeć do kalendarza, ale nie chciał. Postanowił żyć jak pustelnik.

Czy stał się filozofem od nadmiaru wolnego czasu? Bynajmniej, prowadził po prostu dziennik.

Był pewien, że prędzej czy później ktoś tu przyleci, miał nadzieję, że będzie jeszcze żył i że zabiorą go z powrotem na Ziemię.

Nazywał się John A. Smith. Pochodził z Teksasu, w Stanach Zjednoczonych. W dzieciństwie i młodości był zwyczajnym chłopcem, świadczyło o tym także jego zwyczajne nazwisko. Zwyczajne z wyjątkiem tego A., czyli Alistair, co zwiastowało przyszłość gwiazdy. Któreś z jego rodziców w jakimś przebłysku jasnowidzenia postanowiło, że na drugie mu będzie Alistair.

John A. Smith nie został jednak gwiazdą, tylko znalazł się samotny na tej bezludnej planecie, wśród gwiazd.

Byłby dalej zwyczajny w swoim rodzinnym mieście w Teksasie, gdyby nie to, że miał żelazne zdrowie i postanowił zostać astronautą.

Zgłosił się do pierwszej wyprawy poza Układ Słoneczny jaka miała się odbyć. Nie było to daleko w skali kosmicznej, zaledwie kilka lat świetlnych. Gdyby nie to, że jego rakieta rozbiła się przy lądowaniu byłby już z powrotem dawno na Ziemi.

Kiedy podczas lądowania przyrządy pokazały, że zbliża się za szybko do powierzchni planety, zastanawiał się, czy uda mu się zachować życie, a teraz siedział tu sam przed wejściem do jaskini w której spał i notował. Czy dla potomnych? Zapewne. Był pewien, że nie zapomną o tej planecie i kiedyś tu kogoś przyślą. Wtedy, być może, odwiedzi jeszcze swój rodzinny Teksas.

Katastrofa jego rakiety zniszczyła prawie wszystkie przyrządy. Nie mógł nadać komunikatu na Ziemię. Był skazany na samotność. Szczęściem klimat tej planety okazał się łagodny i życzliwy człowiekowi do tego stopnia, że znalazł tu pożywienie w postaci owoców i wodę zdatną do picia. Że jego rakieta jest niezdolna ponownie wzbić się w powietrze wiedział od razu, ale liczył, że w miarę szybko nadejdzie pomoc. Gdy i to nie nadchodziło postanowił zabrać rzeczy z kabiny i zamieszkać w jaskini. Czy pragnął być następnym Robinsonem Cruzoe? Bynajmniej. Przeczytał w młodości książkę o tym samotnym rozbitku, ale w przeciwieństwie do innych bez zachwytu. Pomyślał tylko, że życie Robinsona musiało być straszliwie nudne, pomijając gorsze aspekty, a teraz sam był rozbitkiem. Co prawda jego szanse były wbrew pozorom znacznie większe niż Robinsona, ale jednak John A. Smith stracił już wszelką nadzieję. Wiedział, że lada chwila mogą tu dotrzeć i go znaleźć, ale te lata, długie lata spędzone tu na tej planecie odbierały mu szansę na powrót do normalnego życia na Ziemi.

Zdarzyło mu się raz, że gorzko zapłakał tuż po katastrofie, ale to było wszystko, później nie mógł już płakać, stracił tę zdolność.

Czy w tej chwili żałował czegoś jeszcze? Już nie. Miał tylko dalekie wspomnienie rodzinnego miasta w Teksasie, nic więcej i notował prawie codziennie, choć wzrok mu gasł powoli. Podejrzewał tutejsze powietrze o utratę wzroku, nie całkiem odpowiednie dla człowieka. Teraz, gdy chciał spojrzeć w tutejsze słońce, musiał mocno zakrywać wzrok ręką, ale notowania nie zaprzestał, a kiedy wieczorem mógł jeszcze bystro spojrzeć w kierunku zachodzącego słońca jego twarz rozjaśniała się i słych było jego cichy śmiech. Mimo wszystko był szczęśliwy.

 

 

 

Koniec

Komentarze

Taki średnio napisany tekscik o niczym. Przy czym irytuje mnie nieskładność wypowiedzi- był zwyczajnym chłopcem o zwyczajnym nazwisku, z niezwyczajnym drugim imieniem i byłby zwyczajny, gdyby nie to, że nie jest, ale jest...

Zgadzam się z Lassar'em - średnio napisane i bez większego polotu. Gdyby nad tym popracować i bardziej rozwinąć, może by coś jeszcze z tego było, a tak? Ginie w tłumie, gdyż po prostu niczym nie porywa. Pracuj dalej, wkładaj w to więcej serca a z pewnością będzie lepiej. Pozdrawiam!

Nie zaciekawiło mnie. Prosty język, dużo powtórzeń, i brak tego czegoś.

Ot siedzi sobie na planecie zarośnięty pierdziel, notuje w kajecie, i marzy mu się Teksas. A wy się domagacie "tego czegoś". Równie dobrze mógłbym przeczytać opis szympansa z zatwardzeniem, który utkwił na pustyni, produkuje klocka i marzy o palmowym liściu do podtarcia. Teraz, choć tracił wzrok, słońce raziło go tak, że musiał mocno....

,Przyznam, że mi także ten tekst nie przypadł do gustu. W zasadzie to coś w stylu Neandertalczyka. Jakoś ciężko się czyta. Jest momentami taki szarpany, brakuje mu płynności. Chcę Ci zwrócić uwagę Piotruś Pan  na jedno zdanie, a właściwe to nawet pół zdania:

Podejrzewał tutejsze powietrze o utratę wzroku...

A na czym oparł swoje podejrzenia? Wpadło na coś? Nie zauważało czegoś? A może powiedziało coś, co by wskazywało na to, że ślepnie?
Wiesz już o co chodzi;)

Dobre opowiadanie, ale ciekawsze byłoby, gdyby np. wylądował tam z kozą :)

Short musi mieć puentę, inaczej traci swój sens.

Jaki masz cel, pisząc tekst? Do kogo jest on skierowany? To ważne pytania i warto zawsze je sobie zadawać.

Podobał mi się... tytuł. I nic poza tym.

Nowa Fantastyka